Mini zawiera scenę dla dorosłych !
Zniszczone fotografię upchane w niewielki
album. Garść pięknych wspomnień. Niespełnionych marzeń. Słów szeptanych tuż po
przebudzeniu i tych krzyczanych w miłosnym uniesieniu. Tyle jej zostało.
Trzydziestosiedmioletniej kobiecie, która przeglądając album znów
katowała się obrazem ich wspólnie spędzonych lat. Oparła słone łzy. To nie czas
by płakać. Co było nie wróci? Mija dzień, miesiąc, rok. Zmieniając się pory
roku. Oparła się plecami o łóżko siedząc satynowym beżowym szlafroku. Nie
rozumiała jak mógł ją zostawić. Dlaczego zniszczył ich miłość tak po prostu
odchodząc? Nie mogła znieść, że ją porzucił. Uznał ją za fatalną żonę i
zarzucił, że byłaby kiepską matką. Gdyby zgodziła się nią zostać. Wykrzyczał
jej to podczas jednej z kłótni. To właśnie ich poróżniło. Mężczyzna pragnął
dziecka, a ona nie chciała. Unikała tego tematu najdłużej jak się dało. Uważał , że histeryzuje, lecz nie był w stanie jej zrozumieć. Dał jej czas. Nie
poskutkowało. Nie chciała o tym słyszeć. Wyłączała się. Wniósł pozew rozwodowy.
Błagała go by tego nie robił. Kochała go. Nienawidziła jak inne na niego
patrzą. Denerwowało ją, gdy zaczął w pracy spędzać znaczną część czasu. Z
czasem zauważyła, że to ją przerasta. Obecność dzieci zwłaszcza małych
wzbudzała w niej agresję i panikę. Zatykała uszy by nie docierały do niej ich
krzyki, śmiechy i płacz. Najgorszy z tego wszystkiego był płacz. Żyła w niej
duża obawa, że nie zapanuje nad emocjami, stracić nad sobą kontrolę i uderzy
dziecko. Nie cudze, a własne lub zrobi coś gorszego.
Kobieta udawała się specjalisty.
Przeprowadzono niej mnóstwo testów psychologicznych. Z różnym skutkiem. W końcu
padło nieznane dotąd dla niej słowo: Tokofobia. Pokrótce wyjaśniono jej,
na czym to polega. Nie jest to zwykły lęk przed ciążą i porodem, a czymś
więcej. Od dawna wiedziała, że coś jest z nią nie tak. Teraz zrozumiała, że
jest chora. Świadoma jak trudno będzie jej przezwyciężyć to i wyleczyć
się by zostać, kiedyś matką. Dobrzański wspierał ją w tych trudnych chwilach,
lecz dla niej to było bez znaczenia. Między nimi wyrósł niewidzialny mur i
codziennie ich od siebie oddalał. Seniorzy Dobrzańscy marzyli od dawna o
wnukach. Na wspomnienie o dzieciach zaciskała dłonie i usta. Odczuwała ogromną presję ze
strony teściów i męża.
- Wszystko będzie dobrze- powtarzał jej
ukochany ściskając jej dłoń, gdy siedzieli razem przed gabinetem.
- Naprawdę w to wierzysz?- Spytała z
zawahaniem i wzrokiem utkwionym w złotym krążku.
- Wierzę. Zobaczysz, uda się nam-
powiedział z takim przekonaniem, że sama prawie uwierzyła.
Podniósł jej podbródek i musnął lekko usta
nim psychiatra przeczytał jej dane.
- Marek, zostań tu- poprosiła i pocałowała
go krótko.
Potrząsnęła głową i podniosła się z jasnych
panel wracając do rzeczywistości. A jednak się im nie udało. Terapia nie
pomogła. Odsyłali ją, co rusz nowych lekarzy. Bezskutecznie.
Zacisnęła zęby na myśl innej u jego
boku. Przygładziła dłonią czarne jak skrzydła kruka włosy i zaczęła drzeć na
drobne kawałki ich zdjęcia. Cała sypialna pokryła się podartymi skrawkami ich
życia. Wspólne wakacje w Tunezji i Rzymie. Siedem lat. Tyle trwało ich
małżeństwo, chociaż znali się znacznie dłużej.
Rozeźlona brunetka cisnęła albumem w lustro
przy toaletce. Szkło rozsypało się w drobny mak. Burknęła coś pod nosem i
poszła wziąć gorącą kąpiel. Zsunęła z ramion szlafrok i zanurzyła się w wodzie.
Z biegnącym czasem jej ciało stawało się bezwładne. Tabletki wcześniej
połknięte zaczęły działać. Zasnęła snem wiecznym. Jej chuda dłoń z
pomalowanymi na czerwono paznokciami, zwisała bezwiednie z brzegu białej wanny.
Po kafelkowej podłodze potoczył się złoty krążek. Nosiła go, mimo że dawno
byli po rozwodzie.
****
- No, chodź maluszku do tatusia- powiedział
czule mężczyzna pochylając się nad swoim sześciomiesięcznym synkiem. Ten
przyglądał mu się dużymi niebieskimi oczkami. Wziął go wraz ze pomarańczową
żyrafą, którą uwielbiał się bawić. Z malcem na rękach podszedł do dużego łóżka
z fioletową pościelą w kwiaty i przyglądał się przez moment ukochanej.
Przekręciła się na drugi bok i spała dalej w najlepsze.
Przysiadł na wiklinowym fotelu usytuowanym
w rogu sypialni i ułożył sobie małego na rękach. Chłopczyk marudził i wypluwał
mleko. Zaciskał malutkie usteczka i rozpłakał się. Płacz obudził
blondynkę i gwałtownie się podnosząc, spojrzała na swoją pociechę.
- Daj mi go-poprosiła sennie wyciągając
ręce.
Podszedł do niej podając jej maluszka i
patrzył zachwyconym wzrokiem jak jego żona karmi ich synka piersią. Nachylił
się musnął ustami jej włosy. Przepełniało go szczęście, gdy dowiedział się, że
zostanie tatą. Od dawna marzył by nim zostać. Nagle ten sielski obrazek przerwał
dzwoniący telefon. Na palcach wymknął się z sypialni i przyłożył aparat do
ucha. To, co usłyszał sprawiło, że na moment zapomniał jak się oddycha. Jego
była żona popełniła samobójstwo.
Następnego roku drugiego listopada
Marek udał się na cmentarz. Na grobie byłej żony ułożył niewielką wiązankę różnobarwnych kwiatów i wyjął z foliowej torebki
czerwone dwa znicze. Przyglądał się przez parę minut złotym napisom
na czarnym marmurze. Targnęła się na swoje życie, a pomoc nadeszła zbyt późno.
Kiedyś ją kochał , ale
dopiero poznając Ulę na nowo poznał znaczenie tego słowa. Ula miała nieco
łagodniejsze usposobienie. Rozumiała go
i rzadko podnosiła głos. Zdarzyły się im nieporozumienia, ale błyskawicznie
mijały. Umieli rozmawiać na trudne, czasem bolesne tematy. Paulina nie miała tej
umiejętności. Nie potrafiła słuchać.
Wyprostował krzywego knota i próbował zapalić znicze, ale silne
podmuchy wiatru gasiły płomyk i musiał sięgać po kolejną zapałkę. Po kilku
nieudanych próbach zapłonęło wreszcie jasne światełko. Poprawił dekielki i
pomodlił się za jej duszę, a następnie skierował swe kroki ku metalowej czarnej bramie.
Przy niej zastał jej brata z
nienawiścią w oczach.
- To twoja wina- syknął. – Przez ciebie się
zabiła. Gdybyś jej nie zostawił…
- Aleks, zrozum, że robiłem wszystko by jej
pomóc. Nic więcej się nie dało. Nawet terapia nie pomogła. Oprócz tokofobii
miała zaburzenia psychiczne.
- Jak śmiesz mówić, że moja siostra była
niepoczytalna? Ona nie była chora. Ty ją zniszczyłeś. Jej miłość do ciebie-
odparł ostro taksując Dobrzańskiego spojrzeniem.
- Ja tylko pragnąłem zostać ojcem –
powiedział niemal bezgłośnie.
- I musiałeś polecieć do pierwszej lepszej,
która urodzi ci bachora?!- W jego głosie brzmiała niepohamowana wściekłość i
gniew.
- Przerażał ją najmniejszy ból. Mówiła mi,
że nasze dziecko urodzi się chore lub martwe, a wtedy ja ją znienawidzę-
ciągnął dalej.
- Bała się. To normalne, a ty ją
zostawiłeś- wycelował w niego oskarżycielko palec.
- Nie mogłem dłużej być, ale martwiłem się
o nią.
- Martwiłeś się o nią – rzucił
sarkastycznie. – Ta i dlatego poszedłeś do innej.
- Poznałem ją tuż po rozwodzie. Nie
wcześniej.
- Omamiła cię. Zniszczyłeś siedem lat
małżeństwa dla jakieś sikulicy- burknął i rozejrzał się, czy ktoś ich nie
słyszy. Na szczęście byli sami. Dobrzański zerknął na zegarek.
- Śpieszy ci się do tej dziwki?
- Nie waż się tak jej nazywać!- Fuknął
łapiąc go za kołnierz. – Ula to najwspanialsza istota, jaką znam jest
moją żoną i kocham ją.
Poluźnił uścisk, a ten zakaszlał i
rozmasował sobie szyje.
- Poleciałeś na młodszą
- Rożnica wieku nie ma tu nic do rzeczy- oznajmił chłodno. - Jestem z nią szczęśliwy .
- Z Pauliną też mogłeś być- nie ustępował. - Ale nie chciałeś - zmroził go spojrzeniem.
Brunet umilkł i oddalił się. Uznał ,że dalsza dyskusja jest zbędna. Paulina już nie żyję ,a na niego w domu czekają dwie najważniejsze osoby. Ukochana i synek. Podobny ciałkiem do niej. Mały blondynek tylko dołeczki w policzkach ma po nim.
- Poleciałeś na młodszą
- Rożnica wieku nie ma tu nic do rzeczy- oznajmił chłodno. - Jestem z nią szczęśliwy .
- Z Pauliną też mogłeś być- nie ustępował. - Ale nie chciałeś - zmroził go spojrzeniem.
Brunet umilkł i oddalił się. Uznał ,że dalsza dyskusja jest zbędna. Paulina już nie żyję ,a na niego w domu czekają dwie najważniejsze osoby. Ukochana i synek. Podobny ciałkiem do niej. Mały blondynek tylko dołeczki w policzkach ma po nim.
*******
Dwa i pół roku wcześniej…
Dziewczyna została po godzinach by
dokończyć raport. Prezes miał jej w tym pomagać. Znali się prawie siedem
miesięcy i przyjaźnili. Blondynka nie świadoma jeszcze,że od tej
nocy już nie będą pracownikami ani przyjaciółmi. Staną się kimś więcej, kochankami.
- Kawa?- Spytał wychylając się z gabinetu i
patrząc na nią z czułością, której ona nie dostrzegła. Odsunęła krzesło i
rozmasowała obolały kark.
- Pijałam już cztery- odparła zmęczonym
głosem. – Muszę dzisiaj to skończyć, bo inaczej…
- Prześpij się, a ja się tym zajmę- posłał
jej uroczy uśmiech.
- Nie jestem śpiąca- rzekła lekko ziewając.
- Właśnie widzę- zaśmiał się. Podniosła
głowę i odwzajemniła uśmiech. Wpatrywał się w błękit jej oczu i nie mógł
przestać.
+ 18
+ 18
Pochylił się w jej stronę i przybliżył
twarz. Przymknęli powieki, a serca zabiły mocniej czując swoją bliskość.
Pogładził jej policzek czując jak drży pod jego dotykiem. Tknięta impulsem
pocałowała go w usta. Odsunął się od niej widząc żar w jej niebieskich
tęczówkach. Obszedł biurko, a ona nie panując nad sobą pociągnęła go za koszulę
i wpiła się w jego usta z taką zachłannością, o jaką nigdy jej nie podejrzewał.
Jedna dłoń automatycznie powędrowała do jego czarnych włosów, a druga
rozpinała jego koszulę. Podniósł ją i trzymając za pośladki
przenieśli się na kanapę w gabinecie. Senność szybko jej minęła i teraz jedyne, czego
pragnęła to kochać się z nim na tej kanapie. Nie umiała zebrać myśli. Traciła poczucie czasu. Całował usta,
szyję, dekolt, a jej ciało płonęło. Drżące dłonie delikatnie wodziły po nagiej
skórze bruneta. Gorący oddech omiótł jej twarz. Przygryzł płatek ucha, aż pisnęła unosząc wysoko nogi i
oplatając nimi jego pośladki.
- Jesteś taka piękna- wyszeptał
uwodzicielskim tonem. Poczuła ogromną suchość w ustach , a sutki ukryte pod
koronkowym czerwono- czarnym stanikiem twardniały. Jasne włosy łaskotały delikatnie skórę mężczyzny. Rozpiął jej bluzkę i rzucił
ją gdzieś za kanapę. Leniwie całował jej usta. Podniosła się i obejmując jego
ciało ramionami niczym obręcze i pogłębiła pocałunek. Wyczuła jego wzwód i
przygryzła wargę mężczyzny. Rozpiął jej stanik i zaczął języczkiem pieścić jej
sutki. Odchyliła głowę i ułożyła się z powrotem na kanapie czując coraz większe
podniecenie. Jęknęła cicho z rozkoszy. Z trudem hamując się od krzyku. Zostawiał mokre ślady na jej płaskim brzuchu schodząc niżej. Lekko uniósł biodra kobiety, pozbywając dolnej części garderoby. Spódnica oraz majtki wylądowały ,gdzieś na podłodze . Wsunął dwa palce drażniąc jej płeć, a ona wiła się wiedząc,
że jest bliska osiągnięcia orgazmu. Pocierał delikatnie jej łechtaczkę ,a ona coraz bardziej wilgotniała. Pogładził ją po pośladku i
ujął pierś w usta...Prawie krzyknęła. Znajdywali się w firmie,
mimo że późno bała się, że ktoś usłyszy.Przerwał na moment pieszczoty po czym , naparł bardziej na jej ciało i zdjął
spodnie wraz bokserkami. Dotykają swych ciał jakby uczyli się ich na pamięć. Mężczyzna powracał do całowania ust nie przestając, gładzić jej jasnych włosów . Ich oddechy stały się urywane. Zmienili pozycję. Teraz to on leżał na twardej kanapie w prezesowskim gabinecie.
- Ma...Marek...Ja..Już...- wykrztusiła między pocałunkami znajdując się na skraju osiągnięcia apogeum rozkoszy. Oderwał się od jej ust i sięgnąć po spodnie na podłodze i wyjął z kieszeni prezerwatywę. Po chwili bez słowa zanurzył się w jej wnętrzu...
Zaczął w niej stopniowo poruszać nadając ich ciałom wspólny rytm. Pojękiwała cicho i przylgnęła mocno do jego ust. Jej piersi mocno falowały ocierając się nagi tors. Przyspieszył ruchy ,a jej włosy muskały jego skórę.Kropelki potu ściekały po ich ciałach. Mięśnie jej pochwy zacisnęły się mocno na członku. Otworzyła zamglone rozkoszą dwa błękity i eksplodowała.To było nie do opisania. Z żadnym mężczyzną nie przeżyła tego co z Markiem.Nie był jej pierwszym. Poczuła ,że on również dochodzi. Dysząc ciężko opadła na tors bruneta i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi wyrównując oddech. Wysunął się z niej i spojrzał w błękitne tęczówki.
. . .
********
. . .
********
Tylko księżyc zaglądający przez
niezasłonięte żaluzję był świadkiem dwóch spragnionych i połączonych w
miłosnym akcie ciał.
Nad
ranem wymknęli się po cichu ,chcąc zachować w tajemnicy co stało się w nocy.
Pragnęli wrócić do normalnych relacji udając ,że nic się nie wydarzyło. Nie
umieli. Tak zaczął się ich ognisty romans stopniowo zmieniając się w silne
uczucie.
*******
Przysiadł na czekoladowej kanapie.
Dziewczyna położyła głowę na jego kolanach, a on bawił się jej jasnymi włosami
patrząc wprost w te śliczne niebieskie oczy.
- Na cmentarzu spotkałem Aleksa- odezwał
się cicho.
Podniosła się gwałtownie uważnie mu się
przyglądając. Wiedziała, że coś jest nie tak. Ewidentnie czymś się martwił.
Usiadła obok kładąc głowę na ramieniu ukochanego.
-Co się stało?- Zapytała zaniepokojona.
- Nic- mruknął.
- Przecież widzę
- Aleks uważa, że to przede mnie Paulina
popełniła samobójstwo. Obwinia mnie o jej śmierć i o to, że zniszczyłem to
małżeństwo.
- Marek- zaczęła spokojnym głosem i
pogładziła jego ramię podnosząc się lekko. – To nie twoja wina- kontynuowała.-
Po prostu wam nie wyszło, a Paulina była chora.
- Właśnie- pochwycił wątek. – Paulina
skoro była chora potrzebowała pomocy, a ja...
- To nie twoja wina- powtórzyła uparcie. –
Żyjmy przyszłością
Dalszą konwersacje przeszkodził płacz ich
synka Wojtusia. Nakarmił go i ponosiła chwilę, a jej mąż w tym czasie
przygotował rzeczy na spacer i wystawił na zewnątrz wózek. Ula ubrała się w
ciemnoniebieską kurtkę i założyła długi czarny szal. Synka ubrali w całościowy
granatowy komplet. Zacisnęła rączkę na łóżku idąc parkową alejką i spojrzała na
Marka. Pocałował ją w czubek głowy. Przypomniała sobie jak starała się u niego
o pracę. Był wtedy tuż po rozwodzie. Poznała go jednak w innych
okolicznościach. Przybiegła zdyszana z białymi słuchawkami na uszach i wbiegła
do kawiarni prosząc o kawę. Wtedy podniosła wzrok i...Kawa wylała się na jego
koszulę. Nie zareagował. Spojrzał tylko na nią obojętnie i brunetka podała mu
serwetkę. Wytarł plamę, rzucił pieniądze i wyszedł. A ona stała i patrzyła się
na oddalającego mężczyznę. Zszokowało ją jego zachowanie. Przeszedł obok niej
jakby była powietrzem. Przychodziła tu codziennie by ponownie spotkać tego
faceta i spotkała.
Miesiąc miesiąc później przypadkiem w
tej samej kawiarni. Siedział przy kwadratowym brązowym stoliku, na którym stał
bukiet niezapominajek. Przysiadła się nic nie mówiąc. Przeprosiła go za tą
koszulę. Podniósł wzrok i zatrzymał na krótką chwilę na jej twarzy. Na duże
niebieskie oczy okolone siateczką gęstych rzęs
i piegi na nosie. Uśmiechnęła się do niego i poprawiła zawinięty rękach
pomarańczowej bluzki. Za ton on elegancki w ciemnoszarej koszuli i czarnym
krawacie. Zatonęła w szarych zmęczonych tęczówkach. Krył się w nich smutek i
coś jeszcze. Nie wyglądał na szczęśliwego. Siedział przy stole
niczym posąg czasem tylko upijając łyk kawy i podnosząc na nią oczy. Podrapał
się po brodzie i po długiej chwili z ni stąd ni zowąd zapytał ją o imię.
Z czasem przychodzili tu razem pijąc
kawę i rozmawiając. Szukała pracy, a on zaproponował jej stanowisko asystentki w swojej
firmie. Przystała na jego propozycję. Stali się sobie bliżsi. Przyjaźń
przerodziła się w miłość.
- Wiesz, co? Zgadzam się z tobą – odezwał
się niespodziewanie przysiadając na ławce.
- W czym?- Zmarszczyła brwi i przeczesała
blond włosy.
- Żyjmy przyszłością – odpowiedział i
zerknął na synka słodko śpiącego w wózku .
- Kocham cię- wyszeptała prosto w jego usta.
- Ja ciebie też promyczku – odszepnął i
pocałował ją namiętnie.
KONIEC!
___________________________________________________
Troszkę spóźniona miniaturka z okazji 150 tys. Dziękuję wszystkim zarówno stałym jak i nowym czytelnikom oraz gorące podziękowania dla komentujących.
Piękna mini. Ale opis tej sceny łał. Tylko trzydziestosiedmioletniej
OdpowiedzUsuńto chyba tak się pisze.
Cieszę się ,że się podobało ;). Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńMini po prostu świetna. Przyznam szczerze, że nie od razu sądziłam iż jest mowa o Paulinie a raczej o Uli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Dzięki;).A widzisz to o Paulinie była mowa na początku. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPiękna mini, tylko szkoda, że losy Pauliny się tak poteczyły
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W tej mini los nie oszczędził Pauliny ,ale za to Ula i Marek wiedli na końcu szczęśliwe życie . Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńO matko! Ale się na początku wystraszyłam. Myślałam, że pierwszy opis dotyczy Uli, dopiero kiedy zaczęłam czytać o niebieskim oczach dziecko pomyślałam: "Nie, to musi być Uli!" I tak też się stało. Ula to ta druga jego żona, a pierwszą była Paulina. Trochę mi szkoda jej, bardzo musiała cierpieć po rozwodzie z Markiem, bo głównie zadręczała się, że cała wina stoi po jej stronie.To on chciał dziecko, ale ona nie mogła mu go dać. Aleks na pogrzebie trochę przesadził. Co prawda, mógł mieć żal do Marka, ale mógł to zostawić dla siebie.
OdpowiedzUsuńPiękna, ale i przygnębiająca miniaturka.
Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Udało mi się zaskoczyć i wywołać jakieś emocję. To już coś =D.A tak poważnie to w tej mini najbardziej cierpiała Paulina ,ale happy end miałam zarezerwowany dla Uli i Marka.Aleksa zanadto poniosło. Cóż nie mógł pogodzić się ze śmiercią siostry zwłaszcza przedwczesną. Dziękuję za długi wpis i pozdrawiam serdecznie :).
UsuńJa też początkowo sądziłam, że chodzi o Ulę. Na szczęście nie. Odetchnęłam. Paulinę zabiła nie miłość do Marka, ale własna złość i użalanie się nad sobą. Oczywiście było mi jej żal, gdy opisywałaś jej chorobę i próby wyjścia z niej bez powodzenia, ale żeby od razu targnąć się na własne życie? Przecież ona zawsze była twarda, nie użalała się nad sobą, bo duma jej na to nie pozwalała, a tymczasem tu okazuje się słabą kobietą ze skłonnościami do depresji. Nie obwiniam o to Marka. Próbował jej pomóc wielokrotnie, ale w pojedynkę nie mógł nic zdziałać, bo tu potrzebna była chęć i dobra wola tej drugiej strony. On znalazł swoje szczęście u boku Uli i to z nią ma upragnione dziecko. Nie można nikogo winić za to, że dąży z całych sił do szczęścia, prawda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Nie chodziło o Ulę ,ale ten opis mógł większość zmylić. Paulinę zabiła zazdrość i nienawiść do tej drugiej. Nie umiała pogodzić się z tym ,że znalazł szczęście u boku innej. Paulina była chora i Marek starał się pomóc ,lecz w niektórych wypadkach nic nie da się zrobić. Nie da się też siłą kogoś przy sobie zatrzymać. I zgadzam się z tobą ,że nikogo nie można tu winić ,bo Marek pragnął jedynie znaleźć szczęście i je odnalazł ,lecz gdzie indziej. Przy Uli i ich synu.Paulina w tej części od początku była słaba i tak naprawdę zanim została żoną Marka grała przed nim silną i mądrą kobietę ,a potem prawda wyszła na jaw.Terapia niestety nie przyniosła rezultatów ,bo jej wyłącznie chodziło by Marek przy niej został ,a gdy odszedł zrezygnowała z leczenia. I skończyła tak ,a nie inaczej.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Kiedy cd zimowej opowieści? :-D
OdpowiedzUsuńJeszcze dziś.=D.
UsuńBardzo fajna ;) Taka inna. Na początku myślałam że to o Ulkę chodzi. A potem się okazało że to o Paulinę. Ciekawie to zakończyłaś. Marek przecież chciał pomóc swojej żonie. Starał się. A potem spotkał Ulę. To nie jego wina że się zakochał. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Początkowy opis faktycznie może zmylić.Tu nie ma prawa nikt nikogo oskarżać. Marek robił co mógł by jej pomóc ,a później poznał prawdziwy smak szczęścia zakochując się w Uli.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńGdzie się podziała Zimowa opowieść? Przecież była parę dni temu. G :-D
OdpowiedzUsuńUsunęłam ,ale lekko zmieniona wersja się pojawi.
Usuń