Strona Główna

poniedziałek, 16 stycznia 2017

,,Zimowa opowieść'' short story 3/4

,, Zimowa opowieść ‘’
Short story 
Rozdział 3
Wstawiam tą część ponownie po małych zmianach. 
Pozdrawiam :).



Wsunęła się pod ciepłą kołdrę i rozmyślała o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Z nadmiaru emocji nie mogła zasnąć. Jej serce przepełnione było miłością i szczęściem. Wydawało się to nadal nierealne. Nie sądziła, że odwzajemni jej uczucie. Nie rozmawiali o tym. Dziewczynie wydawało się, że on traktuje ją wyłącznie jak przyjaciółkę lub młodszą siostrę. Nic więcej. Był powiernikiem sekretów w dzieciństwie. Przy nim czuła się niezwykle swobodnie. Zawsze byli przyjaciółmi, nie przekraczając tej granicy. Zanim ich drogi się rozeszły. Znali się tak dobrze, a jednak nie znała pewnych faktów z jego życia. Czasy studiów owiane były tajemnicą. Ułożyła głowę na miękkiej poduszce i zasypiała powoli z uśmiechem na ustach.  
Uniosła nogę i ostrożnie postawiła na zamarzniętej tafli wody. Niepewnie omiotła spojrzeniem okolice. Czarne gałęzie poruszające się w cichym szumie wiatru. Spod długiego karminowego płaszcza wyłaniał się śnieżnobiały koronkowy materiał jej sukni. Rozplotła ciemny warkocz i potrząsnęła głową. Brązowe włosy opadły na płowy płaszcza. Zrobiła taneczny krok sprawdzając czy, aby na pewno lód się nie złamie. Po drugiej stronie stał jej ukochany. Z poślizgiem wpadła w jego rozpostarte ramiona. Malutkie białe płatki osiadły na włosach i ubraniach. Ujął jej dłoń i obrócił. Świat wirował wokół nich. Spojrzała mu głęboko w oczy i po chwili spostrzegła obrączkę na palcu. Uśmiechnęła się i musnęła usta ukochanego. Byli tylko oni i dwa zakochane, gorące serca. Wśród bieli i szarości nic nie mogło zabić ich miłości. 
                                         ***
Uporczywy dźwięk budzika wyrwał ją brutalnie z sennych marzeń. Wyłączyła go sprawdzając, jakże wczesną godzinę. W pół do siódmej. Zwykle cicho schodziła do kuchni, brała prysznic i związywała włosy w luźny kucyk. Zalewała ulubione płatki jogurtem i ubierając się, wychodziła z domu.  
Dzisiejszy poranek do takich nie należał. Niewyspana wtuliła twarz w miękką poduszkę i przymknęła powieki. Nie na długo.
Skrzypnęły leciutko drzwi i do nozdrzy dziewczyny dotarł cudowny zapach z dzieciństwa. Mianowicie woń gorącej czekolady wywoływała wspomnienia z świąt Bożego Narodzenia obchodzonych w minionych latach. Z nostalgią odpłynęła w te beztroskie dni. Minęły niestety niepostrzeżenie. Ulotne jak płatki śniegu topniejące po zetknięciu ze ciepłymi promieniami słońca.
Przeciągnęła się i obdarzyła bruneta miłym uśmiechem. Podał jej kubek z czekoladą i przysiadł na brzegu łóżka.
- Jak tu wszedłeś?- Spytała, dmuchając gorący napój by się nie poparzyć. Spojrzała na niego spod brzegu kubka z świątecznym obrazkiem.
- Twoja mama mnie wpuściła – odparł i nachylając się lekko musnął jej czoło.
Podszedł do szafy i przejrzał jej zawartość.
- Ubierz to- rozkazał rzucając w nią ubraniami.
- To?- Spojrzała krytycznie na białą sukienkę i długi beżowo-biały sweter, z czarnym paskiem podkreślającym talię.
- Po co?
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. No, ubieraj się- ponaglił ją. – Czekam na dole.
Westchnęła z irytacją. Zaczynam się bać jego kreatywności. Co on kombinuje?
Idealną ciszę zmąciły odgłosy ulicy, samochodów, ludzie i dzieci piszczących w pobliskim parku. Marek pociągnął dziewczynę za rękę i przecisnęli się przez tłum ludzi.
Dotarli do wielkiego sklepu ze sprzętem sportowym.  Musiał przyznać, że wpadł na ten pomysł tuż po wyjściu z domu.
Ula ze sceptycznym nastawieniem oglądała łyżwy, rolki, kaski. Wszystkiego było pełno. Zdecydowała się na białe i je przymierzyła, a Marek zdecydowanie wybrał ciemniejsze.
- Jak złamię nogę zaniesiesz mnie do domu?- Odezwała się znienacka Ula, gdy szli w kierunku lodowiska.
- Może nie będzie, aż tak źle?
 Uśmiechnęła się krzywo i niepewnie puściła jego rękę znajdując się na lodowisku.  
                            
- Marek!- Krzyknęła z paniką prawie tracąc równowagę.
Zaśmiał się i chwycił jej dłoń i zakręcił nią. Serce biło jej jak szalone. Omal nie przewróciła się na twardą lodową powierzchnie. Jeździli przez moment nie puszczając swych rąk ,a parę minut później ,Marek oddalił się .  Zachwiała upadając na tyłek.
- Nienawidzę cię – warknęła przez zaciśnięte zęby i próbowała nieudolnie się podnieść na śliskiej powierzchni. Potarła dłonie błękitnych rękawiczkach. Dobrzański dobrze jeździł na łyżwach.
 Już, jako trzynastolatek dobrze mu szło, a ona wciąż zaliczała upadki. Raz mając dwanaście lat udała się z nim nad staw. Niestety lód nie wytrzymał, a dziewczyna do połowy była mokra.
- A myślałem, że kochasz- drażnił się z nią i odjechał kawałek. 
 Podjechała do niego jakaś dziewczyna w pikowanej bladoróżowej kurtce. Wściekła podniosła się i z całych sił usiłowała utrzymać równowagę. Podjechała kawałek i wpadła na nieznajomą.
- Jesteś nienormalna!- fuknęła i mocno ją odepchnęła.
Marek wyciągnął do Uli dłoń, ale ją odtrąciła. Nie miała pojęcia, kim była ta kobieta.
 Z pewnością starą znajomą Dobrzańskiego. Rozmawiali, śmiali się i zachowywali jakby jej w ogóle tam nie było. Nagle stała się przezroczysta. Bruneta tak pochłonęła rozmową z Judytą, że nie zauważył spąsowiałej ze złości ukochanej i kryjącego się w niebieskich tęczówkach bólu.
 W jednej chwili uświadomiła sobie jak niewiele o nim wie odkąd zaczął życie w Warszawie. Ta niespodziewana myśl napełniła ją smutkiem i podsunęła niezbyt miłe obrazy.  Odwróciła się i czym prędzej opuściła lodowisko.
Zdejmując łyżwy układała w głowie rozmowę, którą musi przeprowadzić z Markiem. Tak łatwo mu uwierzyła, że chce z nią być i nie ma innej.
- Ulka...- Powiedział przykucając przy niej i ujmując jej dłonie w swoje. – To było dawno... Ja wtedy nie wiedziałem, że my... To znaczy...- Marek nie potrafił się wysłowić, a Ula podejrzewała go już o najgorsze.
- Ty pieprzony Casanovo..Szmaciarzu- wyrwała ręce z uścisku i spoliczkowała go, aż zapiekła ją ręka.
- Judyta to moja była dziewczyna. - Postawił nacisk na przedostatnie słowo. Widząc, że mu nie wierzy, chociaż nie dawał jej wcześniej powodów by mu nie ufała i podejrzała o zdradę, postanowił kontynuować – Kiedyś z nią byłem. Nie chodziło jej o mnie. Po prostu dobrze się bawiła i żyła chwilą. Podobało mi się to. Dopóki nie uświadomiłem sobie jednej najważniejszej rzeczy...
- Jakiej?- Spytała, wyprostowując się i patrząc mu w oczy. Uspokoiła się już nieco.
- Tęskniłem za tobą. Jednak zanim odkryłem, że nie jak za przyjaciółką, a kimś znacznie więcej, upłynęło sporo czasu.
- Mi też trochę to zajęło- przyznała szczerze. – Poza tym byłam z Kacprem. Obiecaj, że nic nie będziesz przede mną ukrywał. Chcę wiedzieć wszystko, co ciebie dotyczy.
- Dosłownie wszystko?- Uniósł brew i popatrzył na jej twarz.
Zamiast odpowiedzi musnęła jego usta.
Mam nadzieję, że natknę się już na tą Judytę. Być może jestem naiwna, ale wierzę mu.
- Cieszę się, że się nie gniewasz- szepnął jej do ucha, gdy szli ulicą spowitą mdłym żółtym światłem latarni i iluminacją świąteczną. Przyjrzała się nim przez parę sekund i zatrzymała wzrok na podświetlonym kolorowym szyldzie małej kafejki.
- Chodźmy na czekoladę. Okropnie zmarzłam- Ula przerwała  ciszę, przystając przed budynkiem.
- W takim razie wejdźmy i spróbujmy tej czekolady. Ciekawe, czy dorównuje smakowi tej w naszej restauracji.
- Twojej- poprawiła go. 
- Po ślubie naszej- wtrącił otwierając drzwi i wpuszczając ją do środka.

                                *****

Podparła się na łokciu wpatrując w szare zamglone tęczówki ukochanego, a opuszkami palców wodziła po jego nagim ramieniu kreśląc nieokreślone wzory.  Nikłe zimowe światło poranka zalewało sypialnie.
- Za godzinę będę musiała wyjść- oznajmiła z nutą żalu.
- Jesteś już dużą dziewczynką i nie..- Przerwała mu kładąc palec na ustach.
- Jutro o ósmej mam rozmowę kwalifikacyjną w biurze, Fox life’’
- To jest firma kosmetyczna?- Marek uniósł brwi.
- No …- przytaknęła. – Przepraszam zapomniałam wcześniej o tym wspomnieć – uśmiechnęła się delikatnie.
- Możesz nie iść – rzekł spokojnie i przybliżył się i pocałował w usta i nos.
- A czemu niby?- Spytała zaskoczona patrząc mu prosto w oczy. Pogładził jej rumiany policzek.
- Gdy zostaniesz moją żoną...
- Chwila...- Zmarszczyła brwi i usiadła gwałtownie na malinowej pościeli. 
- Czy ty mi się oświadczasz?
- Tak, a więc... Zostaniesz moją żoną?- Zapytał z nadzieją na pozytywną odpowiedź.
- O kurde!- Krzyknęła i zakryła usta dłonią, a w błękitnych tęczówkach mieszało się niedowierzanie pomieszane ze szczęściem. – Tak – odparła i pocałowała go w usta.
Poderwał się z łóżka i otworzył pierwszą szufladę w nocnej szafce.
 Otworzył malutkie pudełeczko i podał ukochanej.
Twarz Uli pojaśniała, a usta rozciągnęły się w uśmiechu. Bez zawahania wsunęła złoty pierścionek z białym oczkiem na palec.  Obejrzała go w bladych promieniach słonecznych i pogładziła z czułością szorstki policzek bruneta.
Od pięciu miesięcy wynajmowała mieszkanie w Warszawie  , a dwie ulice dalej znajdowało się mieszkanie jej chłopaka. Teraz narzeczonego. 
 W Konstancinie nadal pozostało  młodsze rodzeństwo i rodzice, których na tyle ile pozwalał jej czas, odwiedzała.                                  
Z przyjemnością obserwowała go jak się ubiera. Lubiła patrzeć na nagie ciało swojego ukochanego. W przypadku Kacpra rzadko miała ku temu okazję. Po spędzonej razem nocy wymykała się nad ranem idąc na autobus i jadąc na uczelnie. Rodzicom powiedziała, że będzie nocować u koleżanki. Ojciec nie akceptował Kacpra, a Magda po cichu liczyła, że będzie ona w przyszłości z Markiem.  Nikim innym.  Kobieta spostrzegła, że już w dzieciństwie ciągnęło ich do siebie i łączyła jakaś szczególna więź. Były inne dzieci, ale oni wybierali swoje towarzystwo. Cieplakowie zaczęli już nalegać na zalegalizowanie związku. Natomiast Markowi i Uli wcale nie było, aż tak śpieszno. Cieszyli się swoją miłością. Nie mieszkali razem. Matematyka nigdy nie sprawiała jej żadnych trudności ,więc zatrudniła się w dziale księgowości nieznanego jej wcześniej pisma.
 Gorzej było z przedmiotami humanistycznymi. Mimo to i tak ukończyła liceum z czerwonym paskiem na świadectwie, a rodzice byli z niej niezwykle dumni. Zakończenie szkoły świętowała z Kacprem.  Tamtej nocy zasypiała patrząc w okno i myśląc nie
o swoim chłopaku, którego kochała, a Marku. Odczuwała jego brak. Tęsknota niespodziewanie wdarła się do jej serca.
 Obserwowała go, gdy się ubierał z lekkim uśmieszkiem i ognikami w oczach.

                                                                          ****

Marek był właścicielem hotelu, Pod chmurką’’, a Ula z powodu redukcji etatów została zwolniona z pracy w małej firmie i aktualnie poszukiwała nowej. Aleks niedawno poznał dziewczynę, która zawróciła mu nieźle w głowie. Planował z nią i wyjazd i zaproponował nawet Markowi pracę w firmie. Odrzucił jego propozycję, lecz po namyśle przyjął. Febo przepisał część udziałów na siostrę, która pozostała w kraju. Wkrótce i, Dobrzańska’’  rozpoczęła tam pracę, a Marek któregoś dnia sprzedał Hotel  i biorąc krótki urlop zabrał narzeczoną do Norwegii. Spacerowali po górskich szlakach. Podziwiali rozciągające się, aż po horyzont góry i wody. Płynęli łódką, poznali paru turystów. Dobrzański próbował nauczyć się nawet łowić ryby, ale z marnym skutkiem. Nie złowił ani jednej rybki. Po prostu nie chciały brać. Siedzący obok,Neryl’’ tak niektórzy go nazywali nie znając prawdziwego imienia. Śmiał się cicho z niego.  Był  rybakiem i anglikiem. 
Mężczyzna o brązowych, przydługich włosach i muskularnej sylwetce początkowo budził respekt  i coś nakazywało zachować dystans, ale w gruncie rzeczy okazał się miłym człowiekiem. Poznali go pierwszego dnia od przyjazdu i znaleźli wspólny język prowadząc rozmowę po angielsku. Zdecydowanie zyskiwał przy bliższym poznaniu o czym mieli szansę przekonać się Marek i Ula. Pokazał  Markowi jak należy to robić ,ale Dobrzańskiemu ta nauka nie szła najlepiej.  Dlatego zdecydowali się na szybszy powrót do Warszawy.

                                   ******
W walentynki Ula przyszykowała dla ukochanego niespodziankę. Zostawiła mu kartkę, w której zapisała godzinę, o której ma być w domu i, że czeka go niespodzianka. Szybko skojarzył ,że   dziś są walentynki. Kwiaciarnia zamknięta. W drugiej kupił duży bukiet czerwonych róż.  Po powrocie z pracy od razu kroki skierował na górę.
 Czekała na niego w sypialni z butelką szampana w seksownej czerwono-czarnej bieliźnie. Błękitne tęczówki płonęły pożądaniem spoglądając w szare. Dobrzańskiego totalnie zamurowało. Dodatkowo zadbała o romantyczny nastrój zapalając czerwone świeczki i włączając w tle spokojną melodię. Kołysząc biodrami podeszła do niego odejmując go ramieniem i przyciągając go za krawat . Następnie pocałowała gwałtownie usta bruneta i odepchnęła go lekko jednocześnie zmieniając w odtwarzaczu piosenkę. Zbliżyła się do Marka patrząc mu intensywnie w oczy i opierając dłoń na jego klatce piersiowej. Otworzył usta ze zdziwienia.
Znali się praktycznie od zawsze, a ciągle go zaskakiwała. Umknęło im tylko te pięć lat, gdy żyli osobno w innych związkach. Nieświadomi tego, co przyniesie przyszłość.
Po krótki występie tanecznym objął ją mocno wpół i całowali się szaleńczo kierując się w stronę łóżka...

4 komentarze:

  1. Teraz jest znacznie lepiej. Dobrze że poprawiłaś tą część. Nie było tu żadnych scen na której zawsze czekam. Może w ostatniej części będą? G :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ,że Ci się podoba. Nic nie zdradzę ;). Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. No teraz wszystko zrozumiałam i nie mam żadnych wątpliwości kto z kim i dlaczego. Jest trochę byczków, ale te najważniejsze wymieniłam we wcześniejszym komentarzu. Jak poprawisz, to go skasuj.
    Część dość namiętna a zwłaszcza jej końcówka. Początek, wydawałoby się - niewinny. Lodowisko, jazda na łyżwach i Judyta, która zeźliła Ulę. Zazdrość - brzydka rzecz, ale znając skłonności Marka nie można się dziwić reakcji Uli. Ja czekam na czwartą część.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek taki zwyczajny.Ula miała prawo być zazdrosna szczególnie ,że on niechętnie opowiadał o tym okresie życia ,gdzie było więcej niż jedna kobieta. W ostatniej happy end. Tylko tyle mogę napisać. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń