Zawiera scenę + 18.
W
przyszłym roku narzeczeństwo udało się do domu dziecka. Dobrzański ubrany
odświętnie w czerwoną koszulę, czarną marynarkę i płaszcz, a Ula w długiej
błyszczącej granatowej sukni, płaszczu, białych długich kozakach z futerkiem, w
grubej wełnianej czapce. Przynieśli trochę zabawek i książeczek oraz słodyczy.
Przekraczając próg, usłyszeli kobiecy głos i pisk dzieci. Okrążyły ich dookoła,
wlepiając zaciekawione spojrzenia. Brunetka o obfitym biuście w koszulowej
fioletowej bluzce podeszła z małym chłopczykiem wkładającym do buzi zielono-
pomarańczowego gryzaczka. Odwrócił główkę, wtulając się w hebanowe włosy
kobiety. Malec przestraszył się obcych ludzi i rozpłakał.
- Wejdźcie – odparła Inga, odsuwając się, by weszli w głąb pomieszczenia.
Narzeczeństwo zlustrowało dom dziecka. Na ścianach wisiały kolorowe obrazki wykonane przez starszych i nieco młodszych wychowanków. Pod ścianą ustawiony był regał z książeczkami i zabawkami. W kącie duży kosz z klockami i lalkami. Przysiedli na zielono-niebieskim dywanie w samochody. Nad oknami zawieszone z papieru gwiazdki i choinki. Przewiesili płaszcze na oparciu jednego z krzeseł i przysiedli na pufach, a dzieci na kolorowych poduszkach. Szatynka w czerwonej sukieneczce podparła się na łokciach, kładąc na brzuchu, wyczekując bajki. Wczoraj druga kobieta opowiedziała im o wizycie Marka i Uli. Elżbieta wyszła na krótką chwilkę odebrać telefon, a Inga po ułożeniu małego spać zostawiając dzieci z panem Karolem i narzeczeństwem. Maluchy zaciekawione przeniosły wzrok z Ulki na Marka i na odwrót. - W dalekiej odległej wiosce żyła sobie pewna rodzina z dwójką małych dzieci...- Zaczął brunet, chwytając małego rudego chłopczyka i posadził go sobie na kolanach. Ula trzymała w tym samym momencie małą dziewczynkę z blond loczkami i śliczną okrągłą buzią. Mała trzyma w rączce lizaka i przez nieuwagę skleja nim włosy Uli. Ta nie przejmuje się tym pewna, że jakoś później je rozczesze razem nie, tracąc włosów. Dzieci zwróciły spojrzenia w jego stronę zaciekawione. Wziął na kolana malutką dziewczynkę gryzącą nadal gryzach i kontynuował opowieść.
– Pewnego dnia obok zamieszkali sąsiedzi z dziećmi. Chłopcem i dziewczynką. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że losy obu rodzin tak bardzo się zmienią.
- Czy tam była zła klólowa?- zapytała czteroletnia dziewczynka, sepleniąc.
- Tak- przytaknął Marek.
– Na imię jej było Eleonora. Mieszkała w domku przy lesie z rodzicami i bratem bliźniakiem. Dziewczynka odziedziczyła urodę po mamie. Piękne długie złote włosy zaplatała je w dwa warkocze. Tata Eleonory był myśliwym, a mama kucharką, lecz po narodzinach bliźniaków zrezygnowała z pracy w szkolnej stołówce oddalonej od jej domu o kilka kilometrów. Obok wprowadziło się młode małżeństwo z dwójką dzieci. Hiacyntą i Henrykiem.
- Co dalej?- przerwało jedno z dzieci.
- Hiacynta dziewczynka o niebieskich jak niezapominajki oczach i czystym serduszku zaprzyjaźniła się z bratem Eleonory. Pięknym małym brunecie o szarych oczach z łobuzerskim uśmiechem. Czas mijał. Eleonora z zazdrością patrzyła na tę dwójkę. Albowiem zakochała się w przyjacielu Hiacynty, a jej nie lubiła.
- Zrobiła jej krzywdę?- Spytała dziewięciolatka z długim warkoczem.
- Nie- zaprzeczył automatycznie Marek i dołożył do wersji Uli dalszą historię.
- Eleonora następnego dnia poszła do miejscowej zielarki mieszkającej po drugiej stronie lasku. Wybrała krętą leśną ścieżkę, chcąc iść na skróty. W głowie ułożyła okrutny plan jak pozbyć się złotowłosej. Postanowiła kupić od zielarki szkodliwe zioła, po których Hiacynta nigdy już nie otworzy swoich niebieskich oczu. Henryk wyjechał i wstąpił do wojsk, a po nim poznał uroczą dziewczynę i ją poślubił. Natomiast Złotowłosa szczęśliwa nie wiedziała o Eleonorze, która planowała ją otruć i poślubić jej ukochanego nazywanego przez nią, księciem''.
- To strasznie smutne- odezwał się ktoś.
-No, smutne… Zima ustąpiła wiośnie. Zakwitły krokusy i przebiśniegi. Słońce mocniej grzał, a dni znacznie się wydłużyły. Łąki wyglądały jak kwiecisty dywan, a lasy zazieleniły. Owocowe drzewa zakwitły na biało i różowo.
Woda w strumyku płynęła spokojnie. Słuch o Eleonorze zaginął, a Hiacynta i Miron zaręczyli w grudniowy wieczór, w którym spełniają się największe marzenia. Rok później pobrali się na leśnej polanie wśród wirujących płatków śniegu. A potem wszyscy„żyli długo i szczęśliwie”
- Wejdźcie – odparła Inga, odsuwając się, by weszli w głąb pomieszczenia.
Narzeczeństwo zlustrowało dom dziecka. Na ścianach wisiały kolorowe obrazki wykonane przez starszych i nieco młodszych wychowanków. Pod ścianą ustawiony był regał z książeczkami i zabawkami. W kącie duży kosz z klockami i lalkami. Przysiedli na zielono-niebieskim dywanie w samochody. Nad oknami zawieszone z papieru gwiazdki i choinki. Przewiesili płaszcze na oparciu jednego z krzeseł i przysiedli na pufach, a dzieci na kolorowych poduszkach. Szatynka w czerwonej sukieneczce podparła się na łokciach, kładąc na brzuchu, wyczekując bajki. Wczoraj druga kobieta opowiedziała im o wizycie Marka i Uli. Elżbieta wyszła na krótką chwilkę odebrać telefon, a Inga po ułożeniu małego spać zostawiając dzieci z panem Karolem i narzeczeństwem. Maluchy zaciekawione przeniosły wzrok z Ulki na Marka i na odwrót. - W dalekiej odległej wiosce żyła sobie pewna rodzina z dwójką małych dzieci...- Zaczął brunet, chwytając małego rudego chłopczyka i posadził go sobie na kolanach. Ula trzymała w tym samym momencie małą dziewczynkę z blond loczkami i śliczną okrągłą buzią. Mała trzyma w rączce lizaka i przez nieuwagę skleja nim włosy Uli. Ta nie przejmuje się tym pewna, że jakoś później je rozczesze razem nie, tracąc włosów. Dzieci zwróciły spojrzenia w jego stronę zaciekawione. Wziął na kolana malutką dziewczynkę gryzącą nadal gryzach i kontynuował opowieść.
– Pewnego dnia obok zamieszkali sąsiedzi z dziećmi. Chłopcem i dziewczynką. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że losy obu rodzin tak bardzo się zmienią.
- Czy tam była zła klólowa?- zapytała czteroletnia dziewczynka, sepleniąc.
- Tak- przytaknął Marek.
– Na imię jej było Eleonora. Mieszkała w domku przy lesie z rodzicami i bratem bliźniakiem. Dziewczynka odziedziczyła urodę po mamie. Piękne długie złote włosy zaplatała je w dwa warkocze. Tata Eleonory był myśliwym, a mama kucharką, lecz po narodzinach bliźniaków zrezygnowała z pracy w szkolnej stołówce oddalonej od jej domu o kilka kilometrów. Obok wprowadziło się młode małżeństwo z dwójką dzieci. Hiacyntą i Henrykiem.
- Co dalej?- przerwało jedno z dzieci.
- Hiacynta dziewczynka o niebieskich jak niezapominajki oczach i czystym serduszku zaprzyjaźniła się z bratem Eleonory. Pięknym małym brunecie o szarych oczach z łobuzerskim uśmiechem. Czas mijał. Eleonora z zazdrością patrzyła na tę dwójkę. Albowiem zakochała się w przyjacielu Hiacynty, a jej nie lubiła.
- Zrobiła jej krzywdę?- Spytała dziewięciolatka z długim warkoczem.
- Nie- zaprzeczył automatycznie Marek i dołożył do wersji Uli dalszą historię.
- Eleonora następnego dnia poszła do miejscowej zielarki mieszkającej po drugiej stronie lasku. Wybrała krętą leśną ścieżkę, chcąc iść na skróty. W głowie ułożyła okrutny plan jak pozbyć się złotowłosej. Postanowiła kupić od zielarki szkodliwe zioła, po których Hiacynta nigdy już nie otworzy swoich niebieskich oczu. Henryk wyjechał i wstąpił do wojsk, a po nim poznał uroczą dziewczynę i ją poślubił. Natomiast Złotowłosa szczęśliwa nie wiedziała o Eleonorze, która planowała ją otruć i poślubić jej ukochanego nazywanego przez nią, księciem''.
- To strasznie smutne- odezwał się ktoś.
-No, smutne… Zima ustąpiła wiośnie. Zakwitły krokusy i przebiśniegi. Słońce mocniej grzał, a dni znacznie się wydłużyły. Łąki wyglądały jak kwiecisty dywan, a lasy zazieleniły. Owocowe drzewa zakwitły na biało i różowo.
Woda w strumyku płynęła spokojnie. Słuch o Eleonorze zaginął, a Hiacynta i Miron zaręczyli w grudniowy wieczór, w którym spełniają się największe marzenia. Rok później pobrali się na leśnej polanie wśród wirujących płatków śniegu. A potem wszyscy„żyli długo i szczęśliwie”
****
- Kocham cię- wyszeptała wprost w rozchylone wargi bruneta. Oderwali się na moment od swoich ust, łapiąc oddech i spoglądali na siebie z błyszczącymi i płonącymi z pożądania źrenicami. Długie kasztanowe włosy zakryły nagie piersi kobiety. Nieustannie od lat ten widok zapierał mu wdech. Nie przeszkadzałoby mu nawet, że waży te dwa lub trzy kilo więcej. Starała się dbać o linię, ale w tak zwanych kryzysowych sytuacjach łapała za batonik czy czekoladę. Od dziecka kochała słodycze. Znajdowali się w hotelowym pokoju. Chłodny wietrzyk wpadający do pomieszczenia ochłodził ich rozgrzane ciała. Chłodny wietrzyk wpadający do pomieszczenia wywołał gęsią skórkę na ich rozgrzanych ciałach. Wypite bąbelki przyjemnie szumiały w głowie niczym ocean, który znajdował się w zasięgu ich wzroku. Naelektryzowane powietrze i oni wciąż spragnieni siebie.
- Jesteś taka piękna- wyszeptał, gładząc jej policzek i na nowo przyciągnął ją do siebie.
Klęczała na jego udach, odchylając lekko do tyłu głowę. Wilgotnymi wargami znaczył ścieżkę na jej szyi, schodząc do biustu. Jęknęła cicho, gdy ujął jedną jej pierś i zaczął ją pieścić.
Ujął ustami sutek i przygryzł lekko. Krzyknęła, czując ból, który po paru sekundach zamienił się w falę rozkoszy. Zdrowy rozsądek dawno został uśpiony. Serce w jej piersi dudniło , jak oszalałe.
Przy nim świat się zatrzymywał, a życie nabierało smaku. Rozświetlał jej szary świat tysiącem barw. Kochała swojego męża ponad wszystko i wiedziała, że to nigdy się nie ulegnie zmianie.
Od trzech lat czekali na swoje, małe szczęście’’ i mieli nadzieję, że dziś spełni się ich marzenie. Przyciągnął ją na nowo do siebie. Piersi otarły się o jego tors. Wciągnął gwałtownie powietrze, a następnie wypuścił je z ust. W podbrzuszu poczuła rozpalający żar i jego wwiedzioną męskość na swym ciele . Zacisnął dłonie na nagich pośladkach kobiety i połączył ich ciało w jedność. Początkowe pchnięcia przybrały na sile i stały się szybsze. Oddychali coraz płycej bliscy punktu kulminacyjnego. Świat wirował jej przed oczami jak w śnie. Jęknęła głośniej... Ułożył ją na poduszkach zawisając nad nią. Spazm wstrząsnął jej ciałem. Przejechała palcami po skórze ukochanego zostawiając na niej, czerwone ślady po paznokciach.
- Jezu!- wykrzyczała pierwsza, osiągając szczyt, po krótkiej chwili i on go osiągnął. Dyszeli ciężko przez moment, tkwiąc w bezruchu. Ucałował ją w spocone czoło, po upływie minuty ułożyć się obok żony.
****
Jedynym światłem rozpraszającym mrok w pokoju były czerwone świeczki porozstawiane niemal wszędzie. Na stoliku stała butelka francuskiego wina, a obok dwa kieliszki z resztą czerwonego płynu na dnie. W wazonie znajdował się ogromny bukiet czerwonych róż, a nieopodal taca z czerwonym winogronem. Przez otwarte okno wpadały lekkie podmuchy wiatru i morski zapach. Smukłe palce szatynki błądziły po jego rozpalonym nagim ciele. Kochali się jeszcze dwukrotnie , aż zmorzył ich sen.
- Zatrzymaj te sanki! Marek! - wykrzyknęła przez sen.
- Kochanie ,obudź się- wyszeptał jej do ucha mąż.
- Nie mogę na to patrzeć!
- Ulka . ..
- Co?- spytała półprzytomnie.
- Krzyczałaś- odparł ciepłym głosem.
- Tak?- zdziwiła się. - A co?
- Coś o sankach- wyjaśnił.
- Ach...- wykrztusiła otwierając senne powieki. - Śniło mi się ,że zjeżdżamy z takiej wielkiej góry prosto na dużego bałwana. Lepiliśmy go dziećmi około godziny wcześniej.
- Dziećmi?- zaciekawił się.
- Tak ,z rodziny i naszymi.
- Widzisz? Mówiłem ,że wkrótce zostaniemy rodzicami.
- To sen nie rzeczywistość- odparła z lekkim rozczarowaniem. - Staramy się od trzech lat i nic. A małżeństwem jesteśmy cztery ,a razem...
- Całe życie- odpowiedział za nią. - Cierpliwości. Żyjemy w ciągłym pośpiechu i stresie . Będziemy mieli dzieci . Zobaczysz. Śpij ,a rano...
Pewność w jego głosie ją wciąż zaskakiwała. Skąd ją brał? Naprawdę wierzył ,że się im uda?
- Słodkich snów ,erotomanie- odrzekła i zamknęła oczy.
- Mam ci przypomnieć ,kto tańczył ,kiedyś w samej bieliźnie?
- Dobranoc- rzekła poirytowana .
- Ula?
- Daj mi spać. Wczoraj nie dałeś - odparła z nutą skargi.
- Wczoraj zasnęłaś w jacuzzi na siedząco- wytknął jej. - Zaniosłem cię do pokoju- dodał.
- A kto chciał się kochać przez pół nocy?
Parsknął śmiechem.
- Co cię tak bawi?- urażona podniosła się i usiadła w pościeli owijając ją wokół siebie.
- Uwiodłaś mnie- szepnął omiatając twarz swym gorącym oddechem. - Nieustannie to robisz.
- No ...wiesz...- obruszyła się. - Tobie tylko seks w głosie !
- Pragniemy dziecka ,ale nie możemy popadać w obsesję- odpowiedział.
- I kto to mówi?- wbiła w męża intensywne spojrzenie.
- Kocham cię ,złośnico - rzekł przygarniając ją do siebie.
- Dobranoc ...kochanie- wyszeptała powstrzymując ziewnięcie i zasnęła w jego ciepłych ramionach.
- Kochanie ,obudź się- wyszeptał jej do ucha mąż.
- Nie mogę na to patrzeć!
- Ulka . ..
- Co?- spytała półprzytomnie.
- Krzyczałaś- odparł ciepłym głosem.
- Tak?- zdziwiła się. - A co?
- Coś o sankach- wyjaśnił.
- Ach...- wykrztusiła otwierając senne powieki. - Śniło mi się ,że zjeżdżamy z takiej wielkiej góry prosto na dużego bałwana. Lepiliśmy go dziećmi około godziny wcześniej.
- Dziećmi?- zaciekawił się.
- Tak ,z rodziny i naszymi.
- Widzisz? Mówiłem ,że wkrótce zostaniemy rodzicami.
- To sen nie rzeczywistość- odparła z lekkim rozczarowaniem. - Staramy się od trzech lat i nic. A małżeństwem jesteśmy cztery ,a razem...
- Całe życie- odpowiedział za nią. - Cierpliwości. Żyjemy w ciągłym pośpiechu i stresie . Będziemy mieli dzieci . Zobaczysz. Śpij ,a rano...
Pewność w jego głosie ją wciąż zaskakiwała. Skąd ją brał? Naprawdę wierzył ,że się im uda?
- Słodkich snów ,erotomanie- odrzekła i zamknęła oczy.
- Mam ci przypomnieć ,kto tańczył ,kiedyś w samej bieliźnie?
- Dobranoc- rzekła poirytowana .
- Ula?
- Daj mi spać. Wczoraj nie dałeś - odparła z nutą skargi.
- Wczoraj zasnęłaś w jacuzzi na siedząco- wytknął jej. - Zaniosłem cię do pokoju- dodał.
- A kto chciał się kochać przez pół nocy?
Parsknął śmiechem.
- Co cię tak bawi?- urażona podniosła się i usiadła w pościeli owijając ją wokół siebie.
- Uwiodłaś mnie- szepnął omiatając twarz swym gorącym oddechem. - Nieustannie to robisz.
- No ...wiesz...- obruszyła się. - Tobie tylko seks w głosie !
- Pragniemy dziecka ,ale nie możemy popadać w obsesję- odpowiedział.
- I kto to mówi?- wbiła w męża intensywne spojrzenie.
- Kocham cię ,złośnico - rzekł przygarniając ją do siebie.
- Dobranoc ...kochanie- wyszeptała powstrzymując ziewnięcie i zasnęła w jego ciepłych ramionach.
***
- Szkoda, że urlop nam się kończy- odparła z nutą smutku, opierając się o metalową barierkę na balkonie.
- No, szkoda- przyznał. –Nawet, bardzo- wyszeptał do ucha, podchodząc do niej i oplatając jej szczupłą talię. Uwielbiała stać do niego przytulona i upajać się zapachem ukochanego. Gdy był obok zawsze zasypiał rozum ,a budziło się serce.
Czuła morską bryzę. Miała na sobie kremowy satynowy szlafroczek sięgający do połowy uda. Wodziła wzrokiem po błękitnym niebie, na którym nie był, a ni jednej chmurki. Wtulił twarz w jej włosy. Ładnie pachniały. Od lat uwielbiał takie poranki, gdzie byli tylko oni. We dwoje. Bez problemów, codzienności, firmy, dziadków i teściów. Poznali się w dzieciństwie, nie sądził, że któregoś dnia staną się nierozłączni i będą chcieli zbudować razem przyszłość.
- O czym myślisz?- spojrzała na niego.
- O naszych początkach- odrzekł z delikatnym uśmiechem.
- Byliśmy dziećmi. Na początku strasznie mnie denerwowałeś. - A ty byłaś nieznośna- wytknął jej. – Zachowywałaś się jak obrażona księżniczka.
- A pamiętasz nasz ślub? - Czekaj…- zamyślił się.
– Braliśmy ślub?- zmarszczył czoło i spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. - Oczywiście oprócz tego w kościele.
- No, miałam siedem albo osiem i poprosiłam, by kuzynka uplotła mi wianek. Zrobiła dwa z polnych kwiatów. Chabrów, maków, rumianku i zboża.
- Hm ... Teraz sobie przypominam. Wcisnęłaś mi go na głowie, mówiąc o czymś. Nie pamięta, ale pocałunek ... -Odwróciłeś głowę- powiedziała z wyrzutem. - Smakowałaś malinami.
- Pamiętasz?- spytała z niedowierzaniem.
- Przecież to nasz pierwszy pocałunek- odrzekł nie, umiejąc powstrzymać śmiechu.
- Więc to prawda, że pocałowałam cię w usta. - Prawda- przyznał opuszkami palców, wodząc po jej szyi. – Kotku?
- Hm?- mruknęła zamyślona. - Może popracujemy nad małym Dobrzańskim?- spytał, całując ramię żony. Odwróciła się i powiedziała: - Cały tydzień. . .- przerwał jej, wpijając się z namiętnością w wargi.
- Ma... Marek...- wykrztusiła z trudem między pocałunkami.
– Co?- zapytał rozbieganym wzrokiem i wpatrywał się przed krótką chwilę w nią intensywnie. - A śniadanie?
- Ty jesteś moim śniadaniem i kolacją- wymruczał zmysłowym głosem.
Zaśmiała się i wplotła smukłe dłonie w hebanowe włosy. ..
*****
Wyjazd dobiegł końca. Chociaż oboje nie chcieli wracać z Francji. Przedostatniego dnia wybrali się na miasto i spacerowali urokliwymi uliczkami. Trzymali się za ręce i co chwilę skradali sobie pocałunki jak nowożeńcy, a byli trzy lata po ślubie. Przyjechali tu, świętując rocznicę i marzą, że wreszcie spełni się ich największe marzenie. Od dawna pragnęli dziecka. Tuż po ślubie cieszyli się sobą i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Zdarzały się im gorsze dni, lecz szybko się godzili. Rzadko podnosił ktoś z nich głos. W pobliskiej knajpce kupili ciastka z nadzieniem brzoskwiniowym i sok z limonki. Zajęli miejsca przy małym stoliku z widokiem na wieżę Eiffla.
Ula piła wolno napój przez słonkę i obserwowała śpieszących się gdzieś ludzi i pary zachowanych nieszczędzących sobie czułości w miejscu publicznym. Za jej plecami drobna brunetka z krwistoczerwonymi paznokciami rozmawiała po francusku przez komórkę. - Spójrz- powiedział, podsuwając jej przewodnik turystyczny i wskazał palcem na jedną z fotografii. Zerknęła na zdjęcia przedstawiające Pałac w Wersalu, Łuk triumfalny, Katedrę Notre- Damę i Starą rezydencję Luwr.
- Szkoda, że urlop nam się kończy- odparła z nutą smutku, opierając się o metalową barierkę na balkonie.
- No, szkoda- przyznał. –Nawet, bardzo- wyszeptał do ucha, podchodząc do niej i oplatając jej szczupłą talię. Uwielbiała stać do niego przytulona i upajać się zapachem ukochanego. Gdy był obok zawsze zasypiał rozum ,a budziło się serce.
Czuła morską bryzę. Miała na sobie kremowy satynowy szlafroczek sięgający do połowy uda. Wodziła wzrokiem po błękitnym niebie, na którym nie był, a ni jednej chmurki. Wtulił twarz w jej włosy. Ładnie pachniały. Od lat uwielbiał takie poranki, gdzie byli tylko oni. We dwoje. Bez problemów, codzienności, firmy, dziadków i teściów. Poznali się w dzieciństwie, nie sądził, że któregoś dnia staną się nierozłączni i będą chcieli zbudować razem przyszłość.
- O czym myślisz?- spojrzała na niego.
- O naszych początkach- odrzekł z delikatnym uśmiechem.
- Byliśmy dziećmi. Na początku strasznie mnie denerwowałeś. - A ty byłaś nieznośna- wytknął jej. – Zachowywałaś się jak obrażona księżniczka.
- A pamiętasz nasz ślub? - Czekaj…- zamyślił się.
– Braliśmy ślub?- zmarszczył czoło i spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. - Oczywiście oprócz tego w kościele.
- No, miałam siedem albo osiem i poprosiłam, by kuzynka uplotła mi wianek. Zrobiła dwa z polnych kwiatów. Chabrów, maków, rumianku i zboża.
- Hm ... Teraz sobie przypominam. Wcisnęłaś mi go na głowie, mówiąc o czymś. Nie pamięta, ale pocałunek ... -Odwróciłeś głowę- powiedziała z wyrzutem. - Smakowałaś malinami.
- Pamiętasz?- spytała z niedowierzaniem.
- Przecież to nasz pierwszy pocałunek- odrzekł nie, umiejąc powstrzymać śmiechu.
- Więc to prawda, że pocałowałam cię w usta. - Prawda- przyznał opuszkami palców, wodząc po jej szyi. – Kotku?
- Hm?- mruknęła zamyślona. - Może popracujemy nad małym Dobrzańskim?- spytał, całując ramię żony. Odwróciła się i powiedziała: - Cały tydzień. . .- przerwał jej, wpijając się z namiętnością w wargi.
- Ma... Marek...- wykrztusiła z trudem między pocałunkami.
– Co?- zapytał rozbieganym wzrokiem i wpatrywał się przed krótką chwilę w nią intensywnie. - A śniadanie?
- Ty jesteś moim śniadaniem i kolacją- wymruczał zmysłowym głosem.
Zaśmiała się i wplotła smukłe dłonie w hebanowe włosy. ..
*****
Wyjazd dobiegł końca. Chociaż oboje nie chcieli wracać z Francji. Przedostatniego dnia wybrali się na miasto i spacerowali urokliwymi uliczkami. Trzymali się za ręce i co chwilę skradali sobie pocałunki jak nowożeńcy, a byli trzy lata po ślubie. Przyjechali tu, świętując rocznicę i marzą, że wreszcie spełni się ich największe marzenie. Od dawna pragnęli dziecka. Tuż po ślubie cieszyli się sobą i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Zdarzały się im gorsze dni, lecz szybko się godzili. Rzadko podnosił ktoś z nich głos. W pobliskiej knajpce kupili ciastka z nadzieniem brzoskwiniowym i sok z limonki. Zajęli miejsca przy małym stoliku z widokiem na wieżę Eiffla.
Ula piła wolno napój przez słonkę i obserwowała śpieszących się gdzieś ludzi i pary zachowanych nieszczędzących sobie czułości w miejscu publicznym. Za jej plecami drobna brunetka z krwistoczerwonymi paznokciami rozmawiała po francusku przez komórkę. - Spójrz- powiedział, podsuwając jej przewodnik turystyczny i wskazał palcem na jedną z fotografii. Zerknęła na zdjęcia przedstawiające Pałac w Wersalu, Łuk triumfalny, Katedrę Notre- Damę i Starą rezydencję Luwr.
****
W sylwestra wybrali się na Rynek, by podziwiać feerie barw na atramentowym niebie, gdy wskazówki zegara ułożą się, wskazując dwunastą. Ula, będąc w grubej kurtce bez przerwy, pocierała zamarzające w rękawiczkach dłonie. Zakochana para stojąca przed nimi zapali zimne ognie. Markowi jakoś nie przyszło to do głowy, by je kupić. Zsunęła rękawiczkę i ujęła go. A drugą trzymała tekturowy kubek z gorącą herbatą z imbirem.
- Zamarzniemy tu, zanim wybije północ- rzekła i napiła się napoju.
- Jeszcze...dwadzieścia minut- poinformował, zerknąwszy na zegarek.
- Wieczność… - Ale z tobą- dodał, uśmiechając się zawadiacko.
- Jeżeli chcesz mnie, rozweselić to marnie ci to idzie.
- Ja jestem świetnym …umiem rozweselać ludzi – dokończył.
- Czym, bo nie dosłyszałam- mruknęła, obrzucając bruneta przelotnym spojrzeniem.
Pogładził jej zaokrąglony brzuch i popatrzył w niebo.
- Czy ty zawsze musisz być najlepszy?- udawała obrażoną.
- Oj, tam- mruknął ledwo słyszalnie.
- Jak nasz maluszek? Zgromiła go wzrokiem i umilkła zaciskając dłonie na tekturowym kubku.
- Przepraszam. To jak maluszki? - Tak samo nieznośni, jak ty
Nieboskłon przybrał tęczowe kolory. Huk i krzyk ludzi, całujących się i wpadających w objęcia zakłócił ich słowne przepychanki.
- Szczęśliwego Nowego Roku- Szepnął jej na ucho. - Kocham was- Marek złożył na ustach Uli długi pocałunek.
- Szczęśliwego- odpowiedziała.- Też cię kocham- rzekła Ula, przytulając się do bruneta.
___________________________________
Epilog definitywnie zakończy to opowiadanie. Nie będzie długi. Mam nadzieję ,że ta część jak i epilog ( swoją drogą pierwszy raz go piszę) przypadnie do gustu ,chociaż jest bez polotu.
Dziewczyno strasznie się czyta w tych białych polach. Nie może być normalna czcionka jak u innych. Dwa razy więcej czasu mi to zajmuje.
OdpowiedzUsuńNiestety zaznaczyło się tak po dodaniu i nie udało usunąć. :(.
Usuń