Strona Główna

środa, 15 lutego 2017

,,Rytm naszych serc'' Miniaturka

Mini z okazji Walentynek z lekkim opóźnieniem. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Uli. Pozdrawiam Wszystkich ;).

,,Rytm naszych serc''
Miniaturka

Obserwując parę tańczących przy wolnej melodii ogarnął mnie bezdenny smutek. Otulił niczym mgła moje serce. Czułam się jakbym w tej sekundzie utraciła kogoś bliskiego.
- Proszę państwa o chwilę uwagi- usłyszałam jego łagodny głos.
W pomieszczeniu zaległa cisza. Wszyscy zwrócili spojrzenia ku kobiecie w krwistej sukni i mężczyźnie w czarnym garniturze.
Przy moim stoliku zjawiła się blondynka chwytając kieliszek z szampanem i obdarzyła  uśmiechem blondyna, w brązowej marynarce. Na pierwszy rzut oka widać ,że się kochają. Pożerając spojrzeniami ,czego nie dostrzegałam między młodym Dobrzańskim ,a jego dziewczyną widując ich na firmowym korytarzu. Do firmy trafiłam dwudziestego drugiego czerwca z ogłoszenia znalezionego w Internecie. Na łut szczęścia ,długo czekałam. Poszukałam informacji na temat młodego prezesa i firmy Febo& Dobrzański. Podpieram podbródek na ręce i przywołuje w pamięci wspomnienia z początków w pracy. 

Spoglądam w górę na wielki gmach firmy. Od szyb odbijają się promiennie słoneczne. Patrzę na szyld i utwierdzam się w przekonaniu ,że dobrze trafiłam. Poprawiam  grzywkę ,która opada na oczy. Poprawiam okulary .Podchodzę do szklanych drzwi i spotyka mnie niemiła niespodzianka. Pocieram ręką delikatnie czoło i odwracam się. Wmurowuję mnie w chodnik. Z budynku wychodzi mężczyzna. Z potarganymi hebanowymi włosami ,w błękitnej koszuli i tymi niesamowitymi oczami. Koloru nie jestem w stanie określić. Stoję z otwartymi ustami ,a po chwili wołam.
- Proszę pa..- głos więźnie mi w gardle.
- Nie mam więcej – oznajmia beznamiętnym tonem dając mi dziesięć złotych. Ściskam banknot w ręce nie zauważając nawet ,kiedy mężczyzna się oddalił. Odjeżdża czerwonym wozem ,którego marki nie potrafię określić, mimo że brat interesuje się   motoryzacją. W końcu wpuszcza mnie miły ochroniarz. Przyszłam za wcześnie. Cieszę się ,że nie wypiłam rano tych ziółek ,bo pewnie zasnęłabym nie dotarłszy na rozmowę kwalifikacyjną.
Szczupła brunetka kieruje mnie do działu kadr. Na miejscu zastaję blondynkę z perfekcyjnym makijażem i figurą modelki. Również ubiega się o stanowisko sekretarki.
Pierwsze dni upłynęły ekspresowo. Pokaz w pomarańczarni należałby do udanych ,gdyby nie moja głupia wpadka z mikrofonem. A to nie był koniec katastrofy. Niechcąco potrąciłam modelkę ,a czerwona plama zdobiła białą koszulę mojego przyszłego pracodawcy. Szare tęczówki nabierają dzikiego błysku ,a zaciśnięta szczęka zdradza emocje władające mężczyzną. Wybiegł nie oglądając się. Ludzie taksowali spojrzeniami. Spuściłam głowę i ogarnął mnie wstyd.
Siedząc na schodach marzyłam o tym by ten dzień się już skończył. Zauważając młodego Dobrzańskiego pobiegłam za nim. Usiłowałam się wytłumaczyć ,przeprosić. Posłał mi lodowate spojrzenie.
Zamknęłam oczy ,gdy wsiadał do czerwonego auta. Mam złe przeczucia. Odwracam się i rozlega się głośny huk.
 Zastygam w bezruchu ,by po minucie biegnąc ,co tchu w piersiach  do  płonącego samochodu. Przerażenie prawie odbiera mi oddech. Bez namysłu uderzam nogą w drzwi pojazdu i próbuję go wydostać. Cudem się udaje. Odciągam mężczyznę od płomieni . Jest nieprzytomny. Jednego pragnę najbardziej na świecie. Żeby przeżył. Opadam z sił. Te chwile grozy potęguje wybuch samochodu. Z rozciętej rany bruneta broczy krew. Opadam z sił.
Marek wychodzi cało z wypadku. Po wyjściu ze szpitala zwołuje pracowników i wręcza kwiaty Violetcie dziękując za uratowanie życia nieświadomy ,że to dzięki mnie ocalał.
Mijają tygodnie niewiele zmieniające w moim życiu oprócz poprawy budżetu domowego. Kupiłam Beatce,Jaśkowi i ojcu drobne upominki i cieszę się móc widzieć Marka codziennie,w firmie.  Zauroczenie nie mija. Z upływem czasu uświadamiam sobie ,że to nie ,tylko fascynacja ,a rodzące się w mym sercu uczucie. Uczucie nie mające prawa się pojawić. Ono skomplikuje jeszcze bardziej i tak zagmatwane moje życie. To dziwne ,ale dopóki tu nie trafiłam ,nie musiałam kłamać .Oszukiwać bliskich. Zwłaszcza przyjaciół. 
W dodatku łudzę się ,że zostanę zauważona przez największego playboya w Warszawie i nieodpowiedzialnego człowieka. Potrafi nie jednemu zepsuć dzień. Raz nieźle zabalował . Pewnie razem z tym przyjacielem ,bo on też wyglądał ,jak z krzyża zdjęty.
Podrzucił mi dwie zielone teczki i kazał je przejrzeć. Potem doszły jeszcze trzy segregatory. Miałam znaleźć umowę ,którą niedawno podpisał z Niemcami. Pamiętam to dokładnie. Pełniłam rolę tłumaczki. Ingrid chwaliła mnie ,a ja czułam dumę. Wreszcie zostałam  doceniana i pochwalona. Marek rzadko to robił ,a za zatrudnienie Violetty udusiłabym go gołymi rękami. Blondynka nie posiada żadnej wiedzy na temat finansów. Praktycznie prawie nic nie robi. Czasami coś skseruje albo zrobi kawę. W dodatku ohydną. Marek podziela moje zdanie na temat kawy. Szkoda ,że w innych sprawach mamy nieco odmienne zdania.
Paulina to diabeł w ludzkiej skórze. Naburmuszona ,wiecznie niezadowolona z uniesioną głową i pragnąca by traktować ją ,jak królową Anglii ,bądź inną.
Siedząc przy biurku ślęczę nad cyferkami i mój mózg domaga się odpoczynku. Ta praca wykańcza mnie ,a jednocześnie kocham ją. Nie tylko ją.
- Hej ! – rozbrzmiewa za plecami  wesoły męski głos.
Wystraszona przez nieuwagę strącam stos piętrzących się na biurku papierów ,a one pokrywają podłogę. Biorę do rąk kawę ,ale filiżanka wypada mi z nich  ,gdy on znajduje się ,tak blisko.
- Ups- mówię  i wychodzę zza biurka. Mam zamiar prędko pozbierać te papiery. W jednym momencie schylamy się po nie ,a nasze dłonie stykają się. Przenika mnie dreszcz. . Z zarumienionymi policzkami wbijam wzrok w podłogę. Milczymy wpatrując się w swe oczy. Dzielą nas milimetry. Koncentruję uwagę na jego ustach. Tknięta impulsem dotykam je swoimi. Odwzajemnia pieszczotę. Całujemy się . Nie biorąc pod uwagę tego ,że ktoś może zaraz się zjawić . Przyłapać nas .
- O przepraszam
Na dźwięk czyjegoś głosu odsuwamy się od siebie. Dotykam warg siedząc w dalszym ciągu na podłodze. Tak zastaję mnie Kubasińska z pudełkiem pomidorów.
- A tobie ,co ? – pyta. – Chodzić nie umiesz i się przewracasz?
- Nie- burczę i podnoszę się poprawiając kremową spódnicę.
W pamięci mając wciąż smak ust Marka.
Zamyślona nie zauważam opustoszałego biura . Wyłączam komputer. Zbieram rzeczy i ruszam ku windom .
- Ula ,zaczekaj - woła Marek.
- Słucham ? Zapomniałam o czymś? Miałam zostać dłużej ? – zasypuję go pytaniami nie dając dojść mu do słowa.
- Nie- odpowiada. – To ,co się  dziś wydarzyło … – milknie. Drapie się  po potylicy ,a ja przyglądam się mu uważnie.
W następnym tygodniu są święta Bożego Narodzenia. Czas spędzany z najbliższymi.
- Wchodzisz?
- Nie znaczy tak – odpowiadam zmieszana.
Atmosfera w windzie się zagęszcza. Mierzymy się spojrzeniami. Zapach perfum mąci mi zmysły.
- Nie planowałam tego . ..to się po prostu stało – zaczynam nie mogąc znieść jego przenikliwego spojrzenia.
- O czym ty mówisz?- unosi wysoko brew .
- Niczym – kłamię obawiając się wyznać prawdę.
Wybiegam omal nie tracąc równowagi. Boję się ,że okażę słabość i zostanie to źle przez niego przyjęte. Nie chcę stracić pracy .Zerwać nici nas łączącej . Nici przyjaźni.
Biegnąc słyszę swe imię ,lecz nie zatrzymuję się. Mam dość. Tego miejsca. Marka. Tej niespełnionej miłości.
W domu wykręcam się zmęczeniem i zamykam w pokoju. Leżąc z twarzą w poduszce połykam łzy i czuję się winna . Dopuszczając serce do głosu. Pozwalając, by uczucia zawładnęły mym ciałem i duszą.
Nazajutrz nie zjawiam się w pracy. Jako powód podaję przeziębienie. Alicja mi nie wierzy ,gdy rozmawiamy przez telefon.
Po świętach Marek jest wyłącznie szefem. Nikim więcej. Nie prowadzimy już otwartych rozmów ani w biurze ,ani poza nim.
Brakuję mi tego. Ta miłość nigdy się nie spełni. To nierealne marzenia.
Paulina i Marek afiszują się ze swą miłością w całej firmie. Udają zakochanych ,ale ja widzę jakie to sztuczne. Nie darzą się silnym uczuciem. W sekrecie zdradziła mi to Ala. Czasem się kłócą ,a potem znów  grają zakochanych.
- Ula, zasnęłaś?- Alicja macha mi ręką przez oczami.
- Nie , zamyśliłam się. 
Otrząsam się ze wspomnień , powracając do teraźniejszości.
- Bez sensu jest tak udawać- wymyka mi się ,a słowa zawisają w powietrzu.
- Co ,udawać?
- Miłość – odpowiadam bez zająknięcia.
- Ja nie udaję –  Marek przysiada na krześle.
- Nie – udaję zdziwienie.
- Nie – powtarza stanowczo. -  Chciałem to zrobić ,ale coś  . . .- ucina i delikatnie głaszcze mój policzek. - Zatańczysz?- spogląda mi w oczy czekając na odpowiedź.
- Tak- zgadzam się automatycznie ,podając dłoń.
Tańczyliśmy niemal płynąc po parkiecie w blasku kolorowych świateł. Paulina oburzona wybiegła z bankietu. Nie może znieść współczujących spojrzeń. Miały być zaręczyny ,a wyszła klapa. Nie oświadczył się. Jutro napiszą o tym w niejednym brukowcu. Panna Febo z pewnością zwieje z kraju i poczeka ,aż wszystko ucichnie. Tego wydarzenia o nieudanych zaręczynach nikt nie zapomni.   Zastanawiałam się dlaczego. Leciała kolejna melodia ,a my wtuleni w siebie. Przymykamy powieki. Kołyszemy się w rytm melodii, rytm naszych serc. 
Wsłuchuję się w kolejne słowa  angielskiej piosenki doszukując się w niej sensu i nawiązania do nas. Cicho nucę znając ją na pamięć. Często leci w radiu. Ktoś nawet zaśpiewał na weselu na którym byłam cover w wersji polskiej i przyznaję ,że w oryginale brzmi zdecydowanie lepiej to i wykonanie dedykowane  nowożeńcom. ,spodobało mi się.
.


,,Ponieważ nie chcę stracić Ciebie teraz,

Szukam dobra w innej połowie mnie.

Największe? W moim sercu.

Tu jest przestrzeń, ale teraz Ty jesteś w domu.

Pokaż mi jak walczyć dla teraźniejszości.

I będę mówić Tobie kochanie, to było łatwe.

Wracam do Ciebie, raz zrozumiałem to,
Ty byłaś tu cały czas.
To jest tak jak Ty jesteś moim lustrem.
Moim lustrem wpatrującym się we mnie.
Ja nie mógłbym dostać nic większego.
Z nikim więcej obok mnie,
i teraz to jest jasne jak ta obietnica,
że my jesteśmy zrobieni z dwóch odzwierciedleń w jedną.
Ponieważ tak jest jak Ty jesteś moim lustrem.
Moim lustrem wpatrującym się we mnie,wpatrującym się we mnie...''

                         
 Zamknęliśmy powieki i nic się nie liczyło. Tylko taniec. Bicie naszych serc.
- Nie wiedziałem ,że tak dobrze tańczysz- uśmiecha się i kierujemy się do 
stolika. Czuję suchość w ustach.
Wypijam podany przez Marka kieliszek z szampanem i tonę w jego szarych tęczówkach. Oddech przyspiesza.

                              ****
- Zjadłbym ,coś ,a ty?- głowa Marka wychyla się zza drzwi.
Uśmiecham się.
Jest czerwcowy wieczór ,a my siedzimy po godzinach w pracy.  Kiwam głową i biorę torebkę. Poprawiam biała sukienkę w niezapominajki . Przygładzam potargane włosy. Zawsze takie są ,a poświęcam im codziennie rano sporo czasu. Może nie tyle ,co Viola swoim paznokciom .
Objadając się pączkami z lukrem ,wcześniej zapiekankami idziemy w kierunku Wisły. Rozmawiamy o przeszłości. Niechętnie odpowiada na moje pytania o te niedoszłe zaręczyny.
- Paulinę znam od lat. Rodzice jej i Aleksa zginęli dawno temu. Wychowywaliśmy się razem ,a potem zostaliśmy parą. Moi rodzice liczyli na ślub i wnuki ,ale w ostatnim momencie zrozumiałem ,że popełniam błąd. Unieszczęśliwię zarówno ją jak i siebie
-ciągnie dalej. - Nie wyobrażam sobie życia z nią ,a z kimś innym. Raz zachorowałaś na grypę i nie było cię kilka dni ,a ja niemal oszalałem. 
- Dzwoniłeś ,co dziesięć minut pytając ,czy nic nie potrzebuje. Wypytywałeś o zdrowie i  byłeś gotowy , w każdej chwili pojawić się w Rysiowie- wypominam mu ,choć to miłe ,że niepokoił się o mój stan . 
- Martwiłem się. Mówiłaś ,tak zachrypniętym głosem. 
- To zdecydowanie były  najgorsze walentynki w  moim życiu- mruczę cicho. - Nie chcę ich wspominać. Do następnych jeszcze daleko. 
Chciałabym je spędzić z Markiem. 
- Następne spędzimy razem - mówi ,a ja milknę z wrażenia. 
To ciekawe ,bo ja nic o tym nie wiem. Czyżby czytał mi w myślach i wiedział ,że tego pragnę? A może on pragnie tego samego ,co ja? Nie ,jesteśmy wyłącznie przyjaciółmi.
Ściągam buty i siadam na zimnym piasku. Płynąca woda i  rosnące na brzegu trzciny nucą miłosną balladę. Nie zważając na nic Marek przysiada obok . Milczymy. Zapatrzeni w atramentową wodną taflę i gwieździste niebo mamy wrażenie ,że śnimy. Przepiękny sen z którego żadne z nas nie chce się obudzić. Drżę i pocieram  zimne dłonie.
- Zamarzniesz- odzywa się z nutą troski w głosie. Kładzie na mych nagich ramionach marynarkę. Siedzę z głową ułożoną na jego ramieniu i wsłuchuję się w nocną ciszę przerywaną dźwiękami natury. Chłodny wiaterek smaga nasze twarze. Ku mojemu zaskoczeniu Marek odwraca głowę i całuje . Najpierw delikatnie ,a następnie zapamiętale ,namiętnie . Nie wzbraniam się przed jego dotykiem. Nieco  zapominamy się.
- Kocham cię – wyznaje.
Mrużę niebieskie oczy i podnoszę się z piasku. Otrzepuję drobinki przylegające do skóry i posyłam mu przelotne spojrzenie.
- Co?- pytam.
- Zakochałem się w tobie. Zrozumiałem to na bankiecie, kiedy tańczyliśmy. Znaczy podejrzewałem to w czasie twojej choroby i nieobecności w pracy ,ale  . ..
- Kocham cię- szepczę ,a głos mi drży.
Usiłuję zapanować nad łzami wzruszenia. Spływają po mej twarzy.  Unosi podbródek i robi krok bliżej. Stoimy naprzeciwko siebie.  Nasze usta odnajdują się i łączą w czułym pocałunku. Wtulam się w ukochanego i chłonę zapach wody kolońskiej . Jestem niewyobrażalnie szczęśliwa ,po roku wreszcie odwzajemnił moją miłość.

                                ****
Mijam witrynę sklepową i zauważam prześliczne malutkie ubranka. Na środku stoi manekin odziany w niebieskie spodnie  na szelkach  i koszulę w kratkę . Ściskam ramiączko torebki i oniemiała patrzę na malutkie buciki. Wchodzę do sklepu. Rozbrzmiewa dźwięk dzwoneczków ,gdy popycham drzwi.
- Pomóc w czymś?- pyta miła kobieta po czterdzieste w turkusowym żakiecie i czarnej dłuższej spódnicy.
- Tak , szukam czegoś …wyjątkowego i  . ..- zastanawiam się.
- Szuka pani ,czegoś na prezent? Chrzciny? Urodziny?
- Dowiedziałam się właśnie ,że spodziewam się dziecka- mówię nie kryjąc radości . W głębi duszy zastanawiam się ,jak przyjmie to Marek. Nic mu nie wspominałam. Nie rozmawialiśmy nawet o dzieciach. Jesteśmy świeżo poślubioną parą.  A dziś są Walentynki.
Kobieta uśmiecha się tajemniczo i znika na moment. Wraca z ślicznym kremowym pudełkiem z czerwoną wstążką. Pośród tysiące różnych rzeczy malutkie ubranka, pluszowe misie ,mięciutkie kolorowe kocyki ,zabawki. 
Wybieram słodkie malutkie buciki i słodki breloczek z aniołkiem. Dokupuję jeszcze pozytywkę do postawienia na komodzie. 
Na jednym sklepie się nie kończy ,bo nie mogę oderwać oczu od tylu pięknych ubranek i akcesoriów dla dzieci. Chociaż na takie zakupy jest zdecydowanie za wcześnie. Przyjdzie na to czas. Za kilka miesięcy. 

                              ****


Wstępuję do cukierni i na sam widok słodkich babeczek cieknie mi ślinka. Dzwoni telefon. Odbieram.
- Tak , jestem niedaleko… skończyłeś już pracę? Nie ja będę w domu za jakieś- zerkam na zegar na ścianie.
- Pół godziny. Nie w porządku… To rutynowe badania …Nie nie musisz po mnie przyjeżdżać(…). Też cię kocham- kończę rozmowę.
- Smacznego i gratuluję- mówi nieśmiało młoda dziewczyna zapakowując mi sześć
Muffinów na wynos. Z kolorową posypką ,kremem i serduszkami.
To takie słodkie- rozczulam się.
Przede mną stoi parą trzymająca się za ręce. Nie mają więcej niż siedemnaście-osiemnaście lat. Mając tyle lat ,co oni nie znałam jeszcze Marka. Miałam chłopaka ,który od początku oszukiwał i wyciągał pieniądze. Odkryłam prawdę trochę później. Wyleczyłam złamane serce ,a rozpoczynając pracę w firmie zakochałam się od pierwszego wejrzenia w przyszłym szefie ukrywając dość długo ze swymi uczuciami. Wówczas oficjalnie był wtedy z Pauliną ,ale nie oświadczył się jej. Miał to zrobić na bankiecie . Nie zrobił ,bo żywił już wtedy cieplejsze uczucia do kogoś innego. Tym kimś byłam ja ,o czym przekonałam się nad Wisłą. Nasz związek od początku opierał się głównie na szczerości i zaufaniu. Bywały tak zwane ,,ciche dni'' zazwyczaj krótko. Śmiało przyznaję ,że jestem szczęściarą ,a nie pechowcem ,jak  niegdyś uważałam. 

- Dziękuję- odpowiadam . – Do widzenia.

              ****
Naciskam klamkę ,ale drzwi nie drgną. Powtarzam jeszcze raz. Najwidoczniej nikogo nie ma w domu. Gdzie jest Marek? Przeszukuję torebkę w celu znalezienia zapasowego kompletu kluczy. Z pełnymi siatkami nie łatwo jest coś znaleźć.
- Skarbie , mam dla ciebie niespodziankę – niczym spod ziemi wyrasta przede mną mój ukochany.
Zabiera z moich rąk reklamówki i przekręca klucz w zamku. Kładzie zakupy na blacie i muska pośpiesznie me wargi. 
- O ,co ci chodzi?- pytam dostrzegając dziwne zachowanie męża.
- Pośpiesz się. Zamówiłem kolację w Książęcej – oznajmia podekscytowany. – Chodź ,bo spóźnimy się.
- Marek- wymawiam wolno jego imię. – Stop. Cały dzień chodziłam po mieście. Mam opuchnięte nogi od tych szpilek. Burczy mi w brzuchu i jestem wykończona. Marzę o pachnącej kąpieli i poinformowaniu go o zostaniu wkrótce ojcem. 
- Kochanie ,a co z kolacją?- dopytuje.
- Przykro mi- mówię ze skruchą . – Innym razem. Zjeść kolację możemy w domu. Zamów ,coś dobrego .
Z kieszeni kurtki  wyciąga małe ,podłużne opakowanie. Wyjmuje z niego złoty wisiorek z literką ,,U'' i zawiesza na szyi. Biorę w dwa palce zawieszkę i bezgłośnie dziękuję mu za ten upominek. 
Całuję leciutko jego usta. 
- Śliczny- stwierdzam. - W brązowej torbie jest prezent dla ciebie - informuję go. 
Nowa koszula  w odcieniu karminowym wraz z czarnym krawatem . Do tego jeszcze zegarek .Zapomniałam dołączyć kartki walentynkowej z życzeniami.  
- A ta rozmowa to ,czego ma dotyczyć? Mówiłaś o lekarzu. Dolega ci coś?- zmienia temat. 
Nie domyśli się. Za nic. 
- Hm… najlepiej będzie ,jak wypakujesz wszystkie zakupy. W jednej znajduje się takie pudełko . Otwórz je ,a przekonasz się – zachęcam go-  A ja idę wziąć kąpiel.
- Może tą kąpiel. . .
Nie pozwoliłam mu dokończyć zamykając  usta namiętnym ,gorącym pocałunkiem.
                              ****
- Niezły rozgardiasz – Krztuszę się ze śmiechu.
Nie zdążyliśmy zrobić romantycznego nastroju. Nie zapaliliśmy świeczek. Nie dotarliśmy do sypialni. Wylądowaliśmy w wannie ,a kafelkową podłogę pokrywają ubrania . Leżymy cali mokrzy w pianie ,śmiejąc się i patrząc sobie w oczy.
- No, rzeczywiście. Zalaliśmy pół łazienki-  przyznaje mi rację. – Kto to posprząta?
- Ty- wbijam lekko palec w klatkę piersiową męża.
 Kręci przecząco głową.
 Uderzam ręką w wodę ,aż rozpryskuję się na wszystkie strony.
- Jeśli stąd nie wyjdziemy ,nie pokażę ci niespodzianki- oświadczam udając poważną ,po czym wybucham śmiechem. 
- To nie była ta?- marszczy czoło i odsuwa się i wychodzi z wanny ochlapując . Wstałam okrywając się puchowym czerwonym ręcznikiem.
- Nie . Zajrzałeś do pudełka ze wstążką?
- Umh… Nie sądziłem ,że tak szybko postarają się o potomka. Dopiero dwa miesiące temu się pobrali.
- O czym ,ty mówisz?- pytam z zaskoczeniem.
- O Violi i Sebastianie- odpowiada poważnie ,a ja się śmieję.
- Nic mi nie wiadomo o ciąży Violetty natomiast o tym ,że za niecałe siedem miesięcy urodzę dziecko  . . .
- Skarbie . . .- przerywa w pół słowa i porywa mnie w ramiona.- Będziemy mieli bobasa?- dopytuje ze śmiejącymi się oczami. 
- Tak- przytakuję. 
 – To zdecydowanie najlepsze walentynki ,a dziecko to najpiękniejszy prezent.  Nie mogę uwierzyć- mówi wzruszony.  
- Bardzo ,bardzo cię kocham - szepczę wtulona w niego. 
- A ja was- mówi konspiracyjnym szeptem. - Bardzo ,bardzo -  dodaje.

*- Frag. piosenki Mirrors - Justin Timberlake  

14 komentarzy:

  1. Opowiadanie napisane oczami jednego z głównych bohaterów to świetny pomysł. To tak jakby czytać pamiętnik w tym przypadku Uli. Świetnie to zrobiłaś. Cała mini jest super.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę jak pamiętnik ,ale inaczej. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).

      Usuń
  2. Teraz mogę skomentować bo przeczytałam mini już prędzej tylko nic nie napisałam bo poszłam oglądać mecz. Mini przyjemna w czytaniu. Trochę zmieniłaś bieg wydarzeń ale jest dużo podobieństw do serialu. Brakuje mi tylko jednego. Wiesz chyba jakich scen. G :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio nie oglądałam żadnego ,a zwykle oglądam. Miałam nieco inny pomysł na tą mini. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).

      Usuń
    2. Ja oglądam zawsze mecze Realu. Czasami też inne ale to jak mam czas. :-* Kiedy nowa część opowiadania? G

      Usuń
    3. A ja Legię Warszawę.( czasami inne). Prawdopodobnie w Marcu. Pozdrawiam ;).

      Usuń
    4. Szkoda że trzeba tak długo czekać. :-*

      Usuń
    5. Postaram się dodać szybciej ;).

      Usuń
  3. Bardzo romantyczna historia opowiedziana z perspektywy Uli. Uwielbiam czytać teksty napisane w takiej formie. Ta historia nie mogła skończyć się inaczej jak happy endem. Pokazujesz początki miłości naszych ulubionych bohaterów i to jak rozwijali to uczucie doprowadzając do ślubu i poczęcia dziecka. Marek zakochany nieprzytomnie, wciąż dający Uli dowody tej wielkiej miłości i ona sama odwzajemniająca tę miłość w równym stopniu. Człowiek rozmarzył się czytając tę historię. Mogłabyś pisać więcej takich. Ja czekam teraz na kolejny rozdział opowiadania.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka miała być. Romantyczna opowiadająca o szczęśliwej miłości bohaterów.Mogłabym ,ale nie wiem czy coś w najbliższym czasie będę publikować. Pozdrawiam :).

      Usuń
  4. Trochę inaczej niż w serialu, ale najważniejsze że koniec podobny. To znaczy, że są razem. Walentynki można uznać zdecydowanie za udane.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walentynki ,więc zakończenie musiało być szczęśliwe. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).

      Usuń
  5. Bardzo fajna miniaturka. ;) Bardzo romantycznie.

    OdpowiedzUsuń