Mini z okazji Walentynek z lekkim opóźnieniem. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Uli. Pozdrawiam Wszystkich ;).
,,Rytm naszych serc''
,,Rytm naszych serc''
Miniaturka
Obserwując parę tańczących przy wolnej melodii ogarnął mnie
bezdenny smutek. Otulił niczym mgła moje serce. Czułam się jakbym w tej
sekundzie utraciła kogoś bliskiego.
- Proszę państwa o chwilę uwagi- usłyszałam jego łagodny głos.
W pomieszczeniu zaległa cisza. Wszyscy zwrócili spojrzenia ku kobiecie
w krwistej sukni i mężczyźnie w czarnym garniturze.
Przy moim stoliku zjawiła się blondynka chwytając kieliszek z
szampanem i obdarzyła uśmiechem blondyna, w brązowej marynarce. Na
pierwszy rzut oka widać ,że się kochają. Pożerając spojrzeniami ,czego nie
dostrzegałam między młodym Dobrzańskim ,a jego dziewczyną widując ich na
firmowym korytarzu. Do firmy trafiłam dwudziestego drugiego czerwca z
ogłoszenia znalezionego w Internecie. Na łut szczęścia ,długo czekałam. Poszukałam informacji na temat młodego
prezesa i firmy Febo& Dobrzański. Podpieram podbródek na ręce i
przywołuje w pamięci wspomnienia z początków w pracy.
Spoglądam w górę na wielki gmach firmy. Od szyb odbijają się
promiennie słoneczne. Patrzę na szyld i utwierdzam się w przekonaniu ,że
dobrze trafiłam. Poprawiam grzywkę ,która opada na oczy. Poprawiam
okulary .Podchodzę do szklanych drzwi i spotyka mnie niemiła niespodzianka.
Pocieram ręką delikatnie czoło i odwracam się. Wmurowuję mnie w chodnik. Z
budynku wychodzi mężczyzna. Z potarganymi hebanowymi włosami ,w błękitnej
koszuli i tymi niesamowitymi oczami. Koloru nie jestem w stanie określić. Stoję
z otwartymi ustami ,a po chwili wołam.
- Proszę pa..- głos więźnie mi w gardle.
- Nie mam więcej – oznajmia beznamiętnym tonem dając mi dziesięć
złotych. Ściskam banknot w ręce nie zauważając nawet ,kiedy mężczyzna się
oddalił. Odjeżdża czerwonym wozem ,którego marki nie potrafię określić, mimo że
brat interesuje się motoryzacją. W końcu wpuszcza mnie miły
ochroniarz. Przyszłam za wcześnie. Cieszę się ,że nie wypiłam rano tych ziółek
,bo pewnie zasnęłabym nie dotarłszy na rozmowę kwalifikacyjną.
Szczupła brunetka kieruje mnie do działu kadr. Na miejscu
zastaję blondynkę z perfekcyjnym makijażem i figurą modelki. Również ubiega się
o stanowisko sekretarki.
Pierwsze dni upłynęły ekspresowo. Pokaz w pomarańczarni należałby
do udanych ,gdyby nie moja głupia wpadka z mikrofonem. A to nie był koniec
katastrofy. Niechcąco potrąciłam modelkę ,a czerwona plama zdobiła białą koszulę
mojego przyszłego pracodawcy. Szare tęczówki nabierają dzikiego błysku ,a
zaciśnięta szczęka zdradza emocje władające mężczyzną. Wybiegł nie oglądając
się. Ludzie taksowali spojrzeniami. Spuściłam głowę i ogarnął mnie wstyd.
Siedząc na schodach marzyłam o tym by ten dzień się już skończył.
Zauważając młodego Dobrzańskiego pobiegłam za nim. Usiłowałam się wytłumaczyć
,przeprosić. Posłał mi lodowate spojrzenie.
Zamknęłam oczy ,gdy wsiadał do czerwonego auta. Mam złe
przeczucia. Odwracam się i rozlega się głośny huk.
Zastygam w bezruchu ,by po minucie biegnąc
,co tchu w piersiach do płonącego samochodu.
Przerażenie prawie odbiera mi oddech. Bez namysłu uderzam nogą w drzwi pojazdu
i próbuję go wydostać. Cudem się udaje. Odciągam mężczyznę od płomieni . Jest
nieprzytomny. Jednego pragnę najbardziej na świecie. Żeby przeżył. Opadam z
sił. Te chwile grozy potęguje wybuch samochodu. Z rozciętej rany bruneta broczy
krew. Opadam z sił.
Marek wychodzi cało z wypadku. Po wyjściu ze szpitala zwołuje
pracowników i wręcza kwiaty Violetcie dziękując za uratowanie życia nieświadomy ,że to dzięki mnie ocalał.
Mijają tygodnie niewiele zmieniające w moim życiu oprócz poprawy
budżetu domowego. Kupiłam Beatce,Jaśkowi i ojcu drobne upominki i cieszę się móc widzieć Marka codziennie,w firmie. Zauroczenie nie mija. Z upływem czasu uświadamiam sobie ,że to nie
,tylko fascynacja ,a rodzące się w mym sercu uczucie. Uczucie nie mające prawa
się pojawić. Ono skomplikuje jeszcze bardziej i tak zagmatwane moje życie. To
dziwne ,ale dopóki tu nie trafiłam ,nie musiałam kłamać .Oszukiwać bliskich.
Zwłaszcza przyjaciół.
W dodatku łudzę się ,że zostanę zauważona przez największego
playboya w Warszawie i nieodpowiedzialnego człowieka. Potrafi nie jednemu
zepsuć dzień. Raz nieźle zabalował . Pewnie razem z tym przyjacielem ,bo on też
wyglądał ,jak z krzyża zdjęty.
Podrzucił mi dwie zielone teczki i kazał je przejrzeć. Potem
doszły jeszcze trzy segregatory. Miałam znaleźć umowę ,którą niedawno podpisał
z Niemcami. Pamiętam to dokładnie. Pełniłam rolę tłumaczki. Ingrid chwaliła
mnie ,a ja czułam dumę. Wreszcie zostałam doceniana i pochwalona.
Marek rzadko to robił ,a za zatrudnienie Violetty udusiłabym go gołymi rękami.
Blondynka nie posiada żadnej wiedzy na temat finansów. Praktycznie prawie nic
nie robi. Czasami coś skseruje albo zrobi kawę. W dodatku ohydną. Marek
podziela moje zdanie na temat kawy. Szkoda ,że w innych sprawach mamy nieco odmienne zdania.
Paulina to diabeł w ludzkiej skórze. Naburmuszona ,wiecznie
niezadowolona z uniesioną głową i pragnąca by traktować ją ,jak królową Anglii
,bądź inną.
Siedząc przy biurku ślęczę nad cyferkami i mój mózg domaga się
odpoczynku. Ta praca wykańcza mnie ,a jednocześnie kocham ją. Nie tylko ją.
- Hej ! – rozbrzmiewa za plecami wesoły męski głos.
Wystraszona przez nieuwagę strącam stos piętrzących się na biurku
papierów ,a one pokrywają podłogę. Biorę do rąk kawę ,ale filiżanka wypada mi z nich ,gdy on znajduje się ,tak blisko.
- Ups- mówię i wychodzę zza biurka. Mam zamiar prędko
pozbierać te papiery. W jednym momencie schylamy się po nie ,a nasze dłonie
stykają się. Przenika mnie dreszcz. . Z zarumienionymi policzkami wbijam wzrok
w podłogę. Milczymy wpatrując się w swe oczy. Dzielą nas milimetry. Koncentruję
uwagę na jego ustach. Tknięta impulsem dotykam je swoimi. Odwzajemnia
pieszczotę. Całujemy się . Nie biorąc pod uwagę tego ,że ktoś może zaraz się
zjawić . Przyłapać nas .
- O przepraszam
Na dźwięk czyjegoś głosu odsuwamy się od siebie. Dotykam warg
siedząc w dalszym ciągu na podłodze. Tak zastaję mnie Kubasińska z pudełkiem
pomidorów.
- A tobie ,co ? – pyta. – Chodzić nie umiesz i się przewracasz?
- Nie- burczę i podnoszę się poprawiając kremową spódnicę.
W pamięci mając wciąż smak ust Marka.
Zamyślona nie zauważam opustoszałego biura . Wyłączam komputer.
Zbieram rzeczy i ruszam ku windom .
- Ula ,zaczekaj - woła Marek.
- Słucham ? Zapomniałam o czymś? Miałam zostać dłużej ? – zasypuję
go pytaniami nie dając dojść mu do słowa.
- Nie- odpowiada. – To ,co się dziś wydarzyło … –
milknie. Drapie się po potylicy ,a ja przyglądam się mu uważnie.
W następnym tygodniu są święta Bożego Narodzenia. Czas spędzany z
najbliższymi.
- Wchodzisz?
- Nie znaczy tak – odpowiadam zmieszana.
Atmosfera w windzie się zagęszcza. Mierzymy się spojrzeniami.
Zapach perfum mąci mi zmysły.
- Nie planowałam tego . ..to się po prostu stało – zaczynam nie
mogąc znieść jego przenikliwego spojrzenia.
- O czym ty mówisz?- unosi wysoko brew .
- Niczym – kłamię obawiając się wyznać prawdę.
Wybiegam omal nie tracąc równowagi. Boję się ,że okażę słabość i
zostanie to źle przez niego przyjęte. Nie chcę stracić pracy .Zerwać nici nas
łączącej . Nici przyjaźni.
Biegnąc słyszę swe imię ,lecz nie zatrzymuję się. Mam dość. Tego
miejsca. Marka. Tej niespełnionej miłości.
W domu wykręcam się zmęczeniem i zamykam w pokoju. Leżąc z twarzą
w poduszce połykam łzy i czuję się winna . Dopuszczając serce do głosu.
Pozwalając, by uczucia zawładnęły mym ciałem i duszą.
Nazajutrz nie zjawiam się w pracy. Jako powód podaję
przeziębienie. Alicja mi nie wierzy ,gdy rozmawiamy przez telefon.
Po świętach Marek jest wyłącznie szefem. Nikim więcej. Nie
prowadzimy już otwartych rozmów ani w biurze ,ani poza nim.
Brakuję mi tego. Ta miłość nigdy się nie spełni. To nierealne
marzenia.
Paulina i Marek afiszują się ze swą miłością w całej firmie. Udają
zakochanych ,ale ja widzę jakie to sztuczne. Nie darzą się silnym uczuciem. W
sekrecie zdradziła mi to Ala. Czasem się kłócą ,a potem znów grają
zakochanych.
- Ula, zasnęłaś?- Alicja macha mi ręką przez oczami.
- Nie , zamyśliłam się.
Otrząsam się ze wspomnień , powracając do teraźniejszości.
- Bez sensu jest tak udawać- wymyka mi się ,a słowa zawisają w
powietrzu.
- Co ,udawać?
- Miłość – odpowiadam bez zająknięcia.
- Ja nie udaję – Marek przysiada na krześle.
- Nie – udaję zdziwienie.
- Nie – powtarza stanowczo. - Chciałem to zrobić ,ale
coś . . .- ucina i delikatnie głaszcze mój policzek. - Zatańczysz?- spogląda mi w oczy czekając na odpowiedź.
- Tak- zgadzam się automatycznie ,podając dłoń.
Tańczyliśmy niemal płynąc po parkiecie w blasku kolorowych świateł.
Paulina oburzona wybiegła z bankietu. Nie może znieść współczujących spojrzeń.
Miały być zaręczyny ,a wyszła klapa. Nie oświadczył się. Jutro napiszą o tym w niejednym brukowcu. Panna Febo z pewnością zwieje z kraju i poczeka ,aż wszystko ucichnie. Tego wydarzenia o nieudanych zaręczynach nikt nie zapomni. Zastanawiałam się
dlaczego. Leciała kolejna melodia ,a my wtuleni w siebie. Przymykamy powieki. Kołyszemy się w rytm melodii, rytm naszych serc.
Wsłuchuję się w kolejne słowa angielskiej piosenki doszukując się w niej sensu i nawiązania do nas. Cicho nucę znając ją na pamięć. Często leci w radiu. Ktoś nawet zaśpiewał na weselu na którym byłam cover w wersji polskiej i przyznaję ,że w oryginale brzmi zdecydowanie lepiej to i wykonanie dedykowane nowożeńcom. ,spodobało mi się.
Zamknęliśmy powieki i nic
się nie liczyło. Tylko taniec. Bicie naszych serc.
Wsłuchuję się w kolejne słowa angielskiej piosenki doszukując się w niej sensu i nawiązania do nas. Cicho nucę znając ją na pamięć. Często leci w radiu. Ktoś nawet zaśpiewał na weselu na którym byłam cover w wersji polskiej i przyznaję ,że w oryginale brzmi zdecydowanie lepiej to i wykonanie dedykowane nowożeńcom. ,spodobało mi się.
.
,,Ponieważ nie chcę stracić Ciebie teraz,
Szukam dobra w innej połowie mnie.
Największe? W moim sercu.
Tu jest przestrzeń, ale teraz Ty jesteś w domu.
Pokaż mi jak walczyć dla teraźniejszości.
I będę mówić Tobie kochanie, to było łatwe.
Wracam do Ciebie, raz zrozumiałem to,
Ty byłaś tu cały czas.
To jest tak jak Ty jesteś moim lustrem.
Moim lustrem wpatrującym się we mnie.
Ja nie mógłbym dostać nic większego.
Z nikim więcej obok mnie,
i teraz to jest jasne jak ta obietnica,
że my jesteśmy zrobieni z dwóch odzwierciedleń w jedną.
Ponieważ tak jest jak Ty jesteś moim lustrem.
Moim lustrem wpatrującym się we mnie,wpatrującym się we mnie...''
- Nie wiedziałem ,że tak dobrze tańczysz- uśmiecha się i kierujemy
się do
stolika. Czuję suchość w ustach.
stolika. Czuję suchość w ustach.
Wypijam podany przez Marka kieliszek z szampanem i tonę w jego szarych tęczówkach. Oddech przyspiesza.
****
- Zjadłbym ,coś ,a ty?- głowa Marka wychyla się zza drzwi.
Uśmiecham się.
Jest czerwcowy wieczór ,a my siedzimy po godzinach w
pracy. Kiwam głową i biorę torebkę. Poprawiam biała sukienkę w
niezapominajki . Przygładzam potargane włosy. Zawsze takie są ,a poświęcam im
codziennie rano sporo czasu. Może nie tyle ,co Viola swoim paznokciom .
Objadając się pączkami z lukrem ,wcześniej zapiekankami idziemy w kierunku Wisły. Rozmawiamy o przeszłości.
Niechętnie odpowiada na moje pytania o te niedoszłe zaręczyny.
- Paulinę znam od lat. Rodzice jej i Aleksa zginęli dawno temu.
Wychowywaliśmy się razem ,a potem zostaliśmy parą. Moi rodzice liczyli na ślub
i wnuki ,ale w ostatnim momencie zrozumiałem ,że popełniam błąd.
Unieszczęśliwię zarówno ją jak i siebie
-ciągnie dalej. - Nie wyobrażam sobie życia z nią ,a z kimś innym. Raz
zachorowałaś na grypę i nie było cię kilka dni ,a ja niemal oszalałem.
- Dzwoniłeś ,co dziesięć minut pytając ,czy nic nie potrzebuje.
Wypytywałeś o zdrowie i byłeś gotowy , w każdej chwili pojawić się w Rysiowie-
wypominam mu ,choć to miłe ,że niepokoił się o mój stan .
- Martwiłem się. Mówiłaś ,tak zachrypniętym głosem.
- To zdecydowanie były najgorsze walentynki w moim
życiu- mruczę cicho. - Nie chcę ich wspominać. Do następnych jeszcze daleko.
Chciałabym je spędzić z Markiem.
- Następne spędzimy razem - mówi ,a ja milknę z wrażenia.
To ciekawe ,bo ja nic o tym nie wiem. Czyżby czytał mi w myślach i
wiedział ,że tego pragnę? A może on pragnie tego samego ,co ja? Nie ,jesteśmy wyłącznie przyjaciółmi.
Ściągam buty i siadam na zimnym piasku. Płynąca woda i rosnące na brzegu trzciny nucą miłosną
balladę. Nie zważając na nic Marek przysiada obok . Milczymy. Zapatrzeni w
atramentową wodną taflę i gwieździste niebo mamy wrażenie ,że śnimy. Przepiękny
sen z którego żadne z nas nie chce się obudzić. Drżę i pocieram zimne
dłonie.
- Zamarzniesz- odzywa się z nutą troski w głosie. Kładzie na mych
nagich ramionach marynarkę. Siedzę z głową ułożoną na jego ramieniu i wsłuchuję
się w nocną ciszę przerywaną dźwiękami natury. Chłodny wiaterek smaga nasze
twarze. Ku mojemu zaskoczeniu Marek odwraca głowę i całuje . Najpierw
delikatnie ,a następnie zapamiętale ,namiętnie . Nie wzbraniam się przed jego
dotykiem. Nieco zapominamy się.
- Kocham cię – wyznaje.
Mrużę niebieskie oczy i podnoszę się z piasku. Otrzepuję drobinki
przylegające do skóry i posyłam mu przelotne spojrzenie.
- Co?- pytam.
- Zakochałem się w tobie. Zrozumiałem to na bankiecie, kiedy
tańczyliśmy. Znaczy podejrzewałem to w czasie twojej choroby i nieobecności w
pracy ,ale . ..
- Kocham cię- szepczę ,a głos mi drży.
Usiłuję zapanować nad łzami wzruszenia. Spływają po mej
twarzy. Unosi podbródek i robi krok bliżej. Stoimy naprzeciwko
siebie. Nasze usta odnajdują się i łączą w czułym pocałunku.
Wtulam się w ukochanego i chłonę zapach wody kolońskiej . Jestem niewyobrażalnie
szczęśliwa ,po roku wreszcie odwzajemnił moją miłość.
****
Mijam witrynę sklepową i zauważam prześliczne malutkie ubranka. Na
środku stoi manekin odziany w niebieskie spodnie na szelkach i koszulę w kratkę . Ściskam ramiączko torebki i oniemiała patrzę na malutkie buciki.
Wchodzę do sklepu. Rozbrzmiewa dźwięk dzwoneczków ,gdy popycham drzwi.
- Pomóc w czymś?- pyta miła kobieta po czterdzieste w turkusowym
żakiecie i czarnej dłuższej spódnicy.
- Tak , szukam czegoś …wyjątkowego i . ..- zastanawiam
się.
- Szuka pani ,czegoś na prezent? Chrzciny? Urodziny?
- Dowiedziałam się właśnie ,że spodziewam się dziecka- mówię nie
kryjąc radości . W głębi duszy zastanawiam się ,jak przyjmie to Marek. Nic mu
nie wspominałam. Nie rozmawialiśmy nawet o dzieciach. Jesteśmy świeżo
poślubioną parą. A dziś są Walentynki.
Kobieta uśmiecha się tajemniczo i znika na moment. Wraca z
ślicznym kremowym pudełkiem z czerwoną wstążką. Pośród tysiące różnych rzeczy malutkie ubranka, pluszowe misie ,mięciutkie kolorowe kocyki ,zabawki.
Wybieram słodkie malutkie buciki i słodki breloczek z aniołkiem.
Dokupuję jeszcze pozytywkę do postawienia na komodzie.
Na jednym sklepie się nie kończy ,bo nie mogę oderwać oczu od tylu
pięknych ubranek i akcesoriów dla dzieci. Chociaż na takie zakupy jest
zdecydowanie za wcześnie. Przyjdzie na to czas. Za kilka miesięcy.
****
Wstępuję do cukierni i na sam widok słodkich babeczek cieknie mi
ślinka. Dzwoni telefon. Odbieram.
- Tak , jestem niedaleko… skończyłeś już pracę? Nie ja będę w domu
za jakieś- zerkam na zegar na ścianie.
- Pół godziny. Nie w porządku… To rutynowe badania …Nie nie musisz
po mnie przyjeżdżać(…). Też cię kocham- kończę rozmowę.
- Smacznego i gratuluję- mówi nieśmiało młoda dziewczyna
zapakowując mi sześć
Muffinów na wynos. Z kolorową posypką ,kremem i serduszkami.
To takie słodkie- rozczulam się.
Przede mną stoi parą trzymająca się za ręce. Nie mają więcej niż
siedemnaście-osiemnaście lat. Mając tyle lat ,co oni nie znałam jeszcze Marka.
Miałam chłopaka ,który od początku oszukiwał i wyciągał pieniądze. Odkryłam
prawdę trochę później. Wyleczyłam złamane serce ,a rozpoczynając pracę w firmie
zakochałam się od pierwszego wejrzenia w przyszłym szefie ukrywając dość długo ze swymi uczuciami. Wówczas oficjalnie był wtedy z Pauliną ,ale nie oświadczył
się jej. Miał to zrobić na bankiecie . Nie zrobił ,bo żywił już wtedy
cieplejsze uczucia do kogoś innego. Tym kimś byłam ja ,o czym przekonałam się
nad Wisłą. Nasz związek od początku opierał się głównie na szczerości i
zaufaniu. Bywały tak zwane ,,ciche dni'' zazwyczaj krótko. Śmiało przyznaję ,że
jestem szczęściarą ,a nie pechowcem ,jak niegdyś uważałam.
- Dziękuję- odpowiadam . – Do widzenia.
****
Naciskam klamkę ,ale drzwi nie drgną. Powtarzam jeszcze raz.
Najwidoczniej nikogo nie ma w domu. Gdzie jest Marek? Przeszukuję torebkę w
celu znalezienia zapasowego kompletu kluczy. Z pełnymi siatkami nie łatwo jest
coś znaleźć.
- Skarbie , mam dla ciebie niespodziankę – niczym spod ziemi
wyrasta przede mną mój ukochany.
Zabiera z moich rąk reklamówki i przekręca klucz w zamku. Kładzie
zakupy na blacie i muska pośpiesznie me wargi.
- O ,co ci chodzi?- pytam dostrzegając dziwne zachowanie męża.
- Pośpiesz się. Zamówiłem kolację w Książęcej – oznajmia
podekscytowany. – Chodź ,bo spóźnimy się.
- Marek- wymawiam wolno jego imię. – Stop. Cały dzień chodziłam po
mieście. Mam opuchnięte nogi od tych szpilek. Burczy mi w brzuchu i jestem
wykończona. Marzę o pachnącej kąpieli i poinformowaniu go o zostaniu wkrótce ojcem.
- Kochanie ,a co z kolacją?- dopytuje.
- Przykro mi- mówię ze skruchą . – Innym razem. Zjeść kolację
możemy w domu. Zamów ,coś dobrego .
Z kieszeni kurtki wyciąga małe ,podłużne opakowanie. Wyjmuje
z niego złoty wisiorek z literką ,,U'' i zawiesza na szyi. Biorę w dwa palce
zawieszkę i bezgłośnie dziękuję mu za ten upominek.
Całuję leciutko jego usta.
Całuję leciutko jego usta.
- Śliczny- stwierdzam. - W brązowej torbie
jest prezent dla ciebie - informuję go.
Nowa koszula w odcieniu karminowym wraz z czarnym krawatem .
Do tego jeszcze zegarek .Zapomniałam dołączyć kartki walentynkowej z
życzeniami.
- A ta rozmowa to ,czego ma dotyczyć? Mówiłaś o lekarzu. Dolega ci
coś?- zmienia temat.
Nie domyśli się. Za nic.
- Hm… najlepiej będzie ,jak wypakujesz wszystkie zakupy. W jednej
znajduje się takie pudełko . Otwórz je ,a przekonasz się – zachęcam go- A
ja idę wziąć kąpiel.
- Może tą kąpiel. . .
Nie pozwoliłam mu dokończyć zamykając usta namiętnym
,gorącym pocałunkiem.
****
- Niezły rozgardiasz – Krztuszę się ze śmiechu.
Nie zdążyliśmy zrobić romantycznego nastroju. Nie zapaliliśmy
świeczek. Nie dotarliśmy do sypialni. Wylądowaliśmy w wannie ,a kafelkową
podłogę pokrywają ubrania . Leżymy cali mokrzy w pianie ,śmiejąc się i patrząc
sobie w oczy.
- No, rzeczywiście. Zalaliśmy pół łazienki- przyznaje
mi rację. – Kto to posprząta?
- Ty- wbijam lekko palec w klatkę piersiową męża.
Kręci przecząco głową.
Uderzam ręką w wodę ,aż rozpryskuję się na wszystkie strony.
Uderzam ręką w wodę ,aż rozpryskuję się na wszystkie strony.
- Jeśli stąd nie wyjdziemy ,nie pokażę ci niespodzianki- oświadczam udając poważną ,po czym wybucham śmiechem.
- To nie była ta?- marszczy czoło i odsuwa się i wychodzi z wanny
ochlapując . Wstałam okrywając się puchowym czerwonym ręcznikiem.
- Nie . Zajrzałeś do pudełka ze wstążką?
- Umh… Nie sądziłem ,że tak szybko postarają się o potomka.
Dopiero dwa miesiące temu się pobrali.
- O czym ,ty mówisz?- pytam z zaskoczeniem.
- O Violi i Sebastianie- odpowiada poważnie ,a ja się śmieję.
- Nic mi nie wiadomo o ciąży Violetty natomiast o tym ,że za
niecałe siedem miesięcy urodzę dziecko . . .
- Skarbie . . .- przerywa w pół słowa i porywa mnie w ramiona.- Będziemy mieli bobasa?- dopytuje ze śmiejącymi się oczami.
- Tak- przytakuję.
–
To zdecydowanie najlepsze walentynki ,a dziecko to najpiękniejszy prezent. Nie mogę uwierzyć- mówi wzruszony.
- Bardzo ,bardzo cię kocham - szepczę wtulona w niego.
- A ja was- mówi konspiracyjnym szeptem. - Bardzo ,bardzo -
dodaje.
*- Frag. piosenki Mirrors - Justin Timberlake
*- Frag. piosenki Mirrors - Justin Timberlake
Opowiadanie napisane oczami jednego z głównych bohaterów to świetny pomysł. To tak jakby czytać pamiętnik w tym przypadku Uli. Świetnie to zrobiłaś. Cała mini jest super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Trochę jak pamiętnik ,ale inaczej. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).
UsuńTeraz mogę skomentować bo przeczytałam mini już prędzej tylko nic nie napisałam bo poszłam oglądać mecz. Mini przyjemna w czytaniu. Trochę zmieniłaś bieg wydarzeń ale jest dużo podobieństw do serialu. Brakuje mi tylko jednego. Wiesz chyba jakich scen. G :-*
OdpowiedzUsuńOstatnio nie oglądałam żadnego ,a zwykle oglądam. Miałam nieco inny pomysł na tą mini. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).
UsuńJa oglądam zawsze mecze Realu. Czasami też inne ale to jak mam czas. :-* Kiedy nowa część opowiadania? G
UsuńA ja Legię Warszawę.( czasami inne). Prawdopodobnie w Marcu. Pozdrawiam ;).
UsuńSzkoda że trzeba tak długo czekać. :-*
UsuńPostaram się dodać szybciej ;).
UsuńBardzo romantyczna historia opowiedziana z perspektywy Uli. Uwielbiam czytać teksty napisane w takiej formie. Ta historia nie mogła skończyć się inaczej jak happy endem. Pokazujesz początki miłości naszych ulubionych bohaterów i to jak rozwijali to uczucie doprowadzając do ślubu i poczęcia dziecka. Marek zakochany nieprzytomnie, wciąż dający Uli dowody tej wielkiej miłości i ona sama odwzajemniająca tę miłość w równym stopniu. Człowiek rozmarzył się czytając tę historię. Mogłabyś pisać więcej takich. Ja czekam teraz na kolejny rozdział opowiadania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Taka miała być. Romantyczna opowiadająca o szczęśliwej miłości bohaterów.Mogłabym ,ale nie wiem czy coś w najbliższym czasie będę publikować. Pozdrawiam :).
UsuńTrochę inaczej niż w serialu, ale najważniejsze że koniec podobny. To znaczy, że są razem. Walentynki można uznać zdecydowanie za udane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Walentynki ,więc zakończenie musiało być szczęśliwe. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :).
UsuńBardzo fajna miniaturka. ;) Bardzo romantycznie.
OdpowiedzUsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam :).
Usuń