Strona Główna

środa, 1 lutego 2017

,, Zapach pamięci'' Miniaturka

              Mini pisana jeszcze w starym roku ,lecz dopiero dziś zdecydowałam ,że ją wstawię.                                                                              Miłego czytania !
                                                          ,,  Zapach pamięci ''
                                                                  Miniaturka

- Daria dlaczego nie śpisz?- zapytał mężczyzna wchodząc do pokoju córki.  Usiadł na łóżku i spojrzał na nią. Podniosła wzrok. Zauważył łzy a w dłoniach coś trzymała.  Wziął od niej kawałek papieru i zauważył ,że to stara fotografia.
 – Tęsknisz za nią  prawda ?- zapytał.  
Pokiwała głową ,a w jej oczach znów zalśniły łzy. Przytulił ją lekko.
 – Opowiesz mi o niej ?- zapytała. 
Bił się z myślami. Nigdy wiele nie opowiadał o niej. To nadal tak bardzo bolało. Minęło już tyle czasu, ale on czuł jakby czas się zatrzymał na tej jednej dacie.  Szesnasty grudnia. To wtedy odeszła na zawsze. Dziś mija sześć lat od jej śmierci. 
 – Tato, poczytasz mi ?-zapytał chłopiec wbiegając do pokoju.  
– Oczywiście, synku- odparł brunet. Posadził go na kolanach i otworzył książeczkę.  
– Szkoda ,że mama nie może was zobaczyć ,przytulić- jego oczy się zaszkliły ,chociaż starał się być silny. Przychodziło mu to z nie lada trudem. Musiał grać. Na scenie zwanej prozą życia.  
Gubił w plątaninie myśli i echa dawnych lat. Niespełnione plany ,marzenia , pragnienia ,urwane w jednej chwili . Gdy serce Uli przestało bić czuł ,jakby jego też za moment miało się zatrzymać. Ponure myśli nawiedzały Marka niemal ,każdej nocy. 
– Jaka była?- zapytał sześciolatek.  Jego o niecałe trzy lata starsza siostra  również chciała dowiedzieć się czegoś o mamie. Zdjął delikatnie chłopca z kolan i poszedł po album. Otworzył go i wyjął jej zdjęcie.


W pamięci miał zawsze, jako uśmiechniętą i pełną życia. Dopiero po ślubie zmieniła swój wygląd. Wcześniej nosiła okulary i długie włosy. Gdy zobaczył ją pierwszy raz nie miała okularów. To był dzień w ,którym zdała maturę.  Chciała wyglądać w ten dzień inaczej. Ładniej i dlatego założyła soczewki. Jednak jemu nie przeszkadzał jej wygład. Dla niego była zawsze najpiękniejsza. Szybko zdobyła jego serce. Był wtedy już po rozstaniu z Julią.  Właśnie zaczął prace w Febo&Dobrzański rodzinnej firmie.  Za to jej nie przeszkadzało ,że jest od niej starszy o siedem lat.  W wieku dwudziestu jeden została jego żoną. Jednak była bardziej dojrzała niż jej rówieśniczki.  Rok później szczęśliwi witali na świecie  córeczkę.  Niecałe trzy lata później na świat przyszedł ich synek ,ale los bywa okrutny. Zabrał ją. Na zawsze odeszła .  W wieku niespełna dwudziestu sześciu lat.  Nikt nie mógł pogodzić się z jej odejściem.

                                                                  Dziewięć lat wcześniej…
Stała przy drzewie. Patrząc w dal. Powoli podszedł do niej. Położył dłoń na dopiero lekko zaokrąglonym brzuchu.
Oboje  byli bardzo szczęśliwi ,że wkrótce zostaną rodzicami.  Często chodzili do parku. Mieli ulubiona ławkę. Czasem karmili kaczki ,które pływały po stawku. Godzinami spacerowali i nic poza nimi się nie liczyło.  Wiele kobiet patrzyło na niego z zazdrością ,że wybrał właśnie ją. A ona czuła jakby urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą. Miała prace ,męża i piękny dom a niedługo na świecie miało pojawić się ich maleństwo. Jeszcze nie wiedzieli czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. Najważniejsze było dla nich aby było zdrowe. Pilnował aby się nie przemęczała i dobrze odżywiała.  Troszczył się o nią. 
– Jak myślisz będzie to chłopczyk czy dziewczynka?- zapytała patrząc w jego stalowe oczy.  Uśmiechnął się lekko.  Przez krótka  chwilę wyglądał ,jakby nad czymś się intensywnie zastanawiał .
 – Chciałbym, aby była to dziewczynka i podobna do ciebie- odparł.   
– Ale z twoim uśmiechem- dodała.  
 Zanim wyszli z parku Marek poprosił starszą kobietę o zrobienie im zdjęcia. Następnie podziękował ,wziął Ulę za rękę i objęci wyszli z parku.

                                                  ********

-  Jestem podobna do mamy?- zapytała dziewczynka patrząc na tatę mrużąc oczy ze zmęczona. Dochodziła dwudziesta druga. 
– Tak, masz jej piękne oczy niebieskie, nosek usiany piegami.
- A uśmiech twój ?
- Tak- potwierdził. Dokładnie ,jak chciała Ula .Kochanie ,wróć. Dlaczego mnie zostawiłaś? Nie daję rady bez ciebie. Mój aniele...gdzie jesteś?  
 Strasznie brakowało mu żony ,ale patrząc na córkę widział jej wierną kopię. Za to syn był jego miniaturką. Czarne włosy, jego szare oczy i również dołeczki w policzkach. Dzieci  były dla niego wszystkim. Po śmierci Urszuli nie potrafił ułożyć sobie życia z żadną inną kobietą. Wciąż ją kochał.  
– Dobrze dzieci idźcie spać bo jutro szkoła- rzekł przykrywając Darię i opuszczając pokój. Wziął chłopca na ręce i zaniósł do pokoju obok. Położył na łóżku i również przykrył.
 – Dobranoc Alan- odparł i  opuścił pokój. 
Miał teraz trochę czasu dla siebie.  Jednak zamiast żyć przyszłością wciąż wspominał przeszłość. Nie umiał się z tym pogodzić.  Usiadł na kanapie z szklanką wishy . Przy dzieciach nie pił ,ale teraz mógł sobie pozwolić ,chociaż na jedną ,dwie szklanki.  Myślami był znów daleko. Dni tak szybko płynęły. Puste miejsce obok niego na łóżku ,puste krzesło w kuchni, brak jej głosu...W sercu Marka skrywał się okropny ból i tęsknota. Nie dająca opisać się słowami. Żadne słowa nie przyniosłyby ukojenia. Nic nie mogło... Dotyk jej zimnych dłoni, ust. To ostatnie ,co zapamiętał. Nie wyrzucił jej ubrań. Wciąż wisiały w szafie na wieszakach. Przytulając jej ubranie ronił łzy i klęczał na podłodze ,czując miękkość w nogach. W głowie pragnął zachować jej zapach ,dotyk ...Wszystko ,co kojarzyło mu się z nią. Dzieci wtedy już spały. Przy nich musiał być silny. Nie mógł się załamać. Marzył zestarzeć się przy boku Uli.  Okrutny los mu ją zabrał. Wzdrygnął się na myśl o jej bezwładnym ciele leżącym w zimnym ,ciemnym grobie.  Gdyby nie dzieci pewnie upił by się i zabił na przydrożnym drzewie ,byle być z nią. Dla niej nie ma powrotnego biletu.  Cisza dźwięczy ,w uszach. Śmierć żony spowodowała spustoszenie i rozpacz w jego sercu. 

,, Jak wstrzymać myśl, co nie zaginie,
Słowem wyrazić pamięć jasną,
Kiedy mówimy o dziewczynie ,
Której życie zgasło''.

Rano przetarł zaspane oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nawet nie pamiętał ,kiedy usnął chociaż pijany nie był. Nigdy się nie upijał. Starał się być odpowiedzialnym i dobrym ojcem.  Wstał z kanapy i udał się do łazienki.  Stanął przed umywalką opłukał twarz zimną wodą .Nałożył piankę na twarz i wziął maszynkę. 
– Tato!- krzyknęła Daria zbiegając po schodach. Przestraszył się nagłego krzyku i zaciął się. Pomasował policzek gdzie się skaleczył.  Po chwili zauważył swoją latorośl w białej piżamie z misiem na środku. 
– Co się stało?
- Alan… on …- jej głos się łamał, a do oczu napłynęły łzy.  Podszedł do niej i ją przytulił po czym szybko pobiegł w kierunku pokoju syna. Otworzył drzwi. Na podłodze leżał chłopiec nieprzytomny. Dotknął szyi był puls. Kazał córce przynieś natychmiast komórkę. Szybko wykręcił numer na pogotowie. Ręce mu się strzęsły. Czuł się prawie tak samo jak wtedy gdy czekał pod salą na ukochaną. Teraz bał się o syna. Miał nadzieję ,że on nie odejdzie. Przypomniał sobie moment, w którym po raz pierwszy wziął go na ręce.

Tą małą i jakże kruchą istotę. Był dumny z tego ,że ma syna ,ale jego ból był nie do opisania, gdy lekarze poinformowali go o śmierci żony. Został sam z dwu i pół letnią córką i niemowlakiem. Czuł się bardzo zagubiony. Wsparciem okazała się matka. Pomagała mu na początku, aby mógł pracować. Krzysztof również był zachwycony dziećmi tak samo jak i Helena. Współczuli mu. Nie umieli sobie wyobrazić co czuje. Przecież była taka młoda a już musiała pożegnać się z życiem. Nie wiedzieli co powiedzieć gdy dzieci zapytają o mamę.  Załamał się ,ale wiedział ,że musi być silny. Jej już nie ma a życie biegnie dalej. Była jego największą miłością i nigdy nikogo nie pokocha tak jak jej. Tego był pewien. Chciał wychować dzieci na mądrych ludzi. Chciał ,aby były takie jak ona. Dobre i wrażliwe.  Ją zawsze uważał za swojego anioła stróża.
                                      *******

Dojechali dość szybko. Warszawa o tej porze na szczęście nie była zakorkowana co można było uznać za sukces. Rzadko można była przejechać bez korków przed dziewiątą rano.  Dopiero teraz przypomniał sobie ,że nie dał córce nic do zjedzenia przed wyjściem z domu. – Wstąpię potem na jakieś fast-foody –pomyślał   . Zatrzymał samochód przed dużym budynkiem z szyldem,, szpital kliniczny w Warszawie’’ . Odpiął pasy i spojrzał na dziewczynkę była smutna ale nic nie mówiła. Odpięła pas i wysiadła z auta. Udali się w kierunku wejścia. Podszedł do recepcji. 
  – Dzień Dobry  Marek Dobrzański ja szukam chłopca sześcioletniego ,który został niedawno przywieziony …
- Pan jest kimś z rodziny?- zapytała recepcjonistka
- Jestem jego ojcem – odparł .
- Sala segregacji na końcu korytarza po prawej stronie  numer  dziewiętnaście.
- Dziękuję –odparł i biorąc dziewczynkę za rękę udał się w tym kierunku.  Otworzył  pomału drzwi.  Jego syn leżał  podłączony do respiratora i aparatury.  Na ekranie monitora można było zaobserwować prace serca.   Wszedł i usiadł na krześle  patrzył na pogrążoną we śnie twarz chłopca.  Daria stała obok i patrzyła smutnymi oczami na brata.
- Czy z tego wyjdzie?- zapytała cicho.
- Na pewno nie martw się. Wszystko będzie dobrze.  Sam też chciał wierzyć w to ,że jego syn będzie zdrowy i szybko opuści szpital.
                                ****
W dniu pierwszego listopada Dobrzański udał się na cmentarz i odwiedził grób żony. Na czarnym marmurze położył czerwoną róże. Dzieci stały obok niego ze smutnymi minkami.  Zapalił kolorowe znicze i przyklęknął  by się pomodlić za jej duszę. Wierzył ,że kiedyś się spotkają. Będą na wieki razem i już nikt ,ani nic ich nie rozdzieli. Najważniejsze były teraz dla niego dzieci. Daria i Alan ,który choruje na astmę
Ujął za rączki dzieci i skierował kroki ku wyjściu. Zimny wiatr smagał ich policzki. Pojechał do rodziców. Gospodyni napełniła talerze gorącym rosołem i podała dzieciom. Jedynie Marek nie jadł. Był jakiś  nieobecny. Wizyty na cmentarzu zawsze kompletnie go rozbijały. Ile by dał by znów ujrzeć te piękne niebieskie oczy . I widział je. Codziennie w snach ,we wspomnieniach i  patrząc na twarz córki. Marek nieustannie miał wrażenie ,że Ula wyszła na chwilę i zaraz wróci. Znów zarzuci mu dłonie na szyję i obdarzy ślicznym uśmiechem. Powie. ,,Cześć ,kochanie już jestem''. Niestety nigdy już tego nie zrobi. To jakby spacer bez powrotu.  Śmierć przyszła nagle bez zapowiedzi.  
- Tato, a ty od nas nie odejdziesz prawda?- zapytała Daria. 
- Nie ,będę przy was- odpowiedział smutnym głosem. 
- Opowiesz nam jeszcze o mamie?- spytał cicho Alan. 
Posadził chłopca na kolanach. Sześciolatek przytulił się do niego. 
Codziennie wspominał z dziećmi zmarłą żonę. Odstawił picie i szukał teraz ukojenia w pracy i opiece nad dziećmi. Matka pomagała mu ,gdy na przykład dzieci zachorowały . Lata płynęły. 
Doczekał się dnia ,w którym tak bardzo żałował znów ,że Uli nie ma przy nim. Daria potrzebowała mamy. Jej wsparcia w tym wyjątkowym i przepięknym dniu. 
Daria stała się śliczną młodą kobietą . Marek widząc córkę w sukni ślubną odnosił wrażenie ,że widzi żonę sprzed lat. Ujął córkę pod ramię wolno przemierzając próg kościoła.  Udekorowanego czerwonymi dodatkami i białymi płatkami kwiatów. Daria trzymała mały bukiet z białych i herbacianych róż. Alan przyszedł z żoną i półtora rocznym synkiem. Mały biegał po kościele . Mama podniosła go i usiadła z nim w drugiej ławce. Ceremonia ślubna się zaczęła. 
                                         ******
Parę lat później Daria przyszła zapalić znicz na grobie rodziców. Od teraz Marek był już z jej mamą. Chociaż wolałaby mieć go przy sobie. Tu na ziemi. Nie zobaczył swojej najmłodszej wnuczki Igusi . Urodziła się już po jego odejściu. Lekarze twierdzą ,że to był zawał. Umarł we śnie. Wychował ją i jej brata na dobrych ludzi. Poświęcał im swój cenny czas ,kochał bezwarunkową miłością. Mogli na niego liczyć. Zwierzali mu się z problemów. Czasami o czymś nie miał pojęcia. Wtedy pomocna okazywała się  babcia lub dziadek. Pomoc cioci ,która często ich odwiedzała. Siostra Uli Beata. Jan wyjechał i nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Potem w Rysiowie mówili ,że zginął na motorze .  
Zasnął już nigdy się nie budząc. Jego powieki zamknęły się na wieki. Mała wierciła się na jej rękach.  Ostatni raz spojrzała na płonące promyki i wyszeptała:
- Bardzo was kocham ...- zadrżał jej głos. - Kiedyś wszyscy tam się spotkamy. 

Wiedziała ,że niedługo przyjdzie tu ponownie zapalić rodzicom jasne światełka i przynieść kwiaty. 
_________________



10 komentarzy:

  1. Skoro nikt jeszcze nie skomentował, to będę pierwsza. Chociaż nie wiem co mam powiedzieć. Wolę historie z happy-endem ale ta też jest piękna. Przypomniała mi, że życie nie jest bajką a dzisiaj bardzo potrzebowałam aby ktoś sprowadził mnie na ziemię.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie obdziera nas ze złudzeń ,ale trzeba też docenić te dobre ulotne chwilę. W tej mini też właśnie chciałam ukazać tą ulotność ,kruchość życia. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Piękne i zarazem bardzo smutne opowiadanie. Zapas chusteczek wykorzystany. Bardzo dobrze ukazujesz jak trudne życie jest po śmierci kogoś nam bardzo bliskiego.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;). Nie spodziewałam się ,że doprowadzę kogoś do łez.Odejście bliskiej osoby jest zawsze bolesne i bardzo trudne. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Bardzo piękna i wzruszająca mini. Ot życie, w którym rodzimy się, kochamy i umieramy. Ula odeszła zdecydowanie za wcześnie stawiając przed Markiem największe życiowe wyzwanie. Jak się okazało znakomicie sobie poradził. Wychował dwójkę cudownych dzieci, choć nigdy nie przestał kochać Uli i nigdy o niej nie zapomniał. I to tyle i aż tyle, bo cóż więcej można dodać, gdy wszystko opisane jest tak pięknie, że łapie za serce? Gratulacje Justyś, bo uroniłam łezkę.
    Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek przedwcześnie został wdowcem i został sam z dziećmi. Tylko one mu po niej pozostały i wiedział ,że dla nich musi żyć. Dzieci dały mu tą siłę ,by iść naprzód i dał radę . Ula na zawsze pozostała w jego sercu do końca swych dni. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. To prawda smutne jest to, że tak krótko było im dane być razem a Marek tak to ciężko przechodził. Ale podobno lepsze parę lat w szczęściu i miłości niż parędziesiąt w chłodzie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula odeszła bardzo szybko ,ale zdążyła doświadczyć prawdziwego uczucia ,a Marek bardzo ją kochał i dlatego tak to znosił. Zwłaszcza ,że myślał ,że jeszcze wiele przed nimi. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Piękna ta miniaturka, lecz smutna.. Dobrze że Marek, nie załamał się kompletnie po śmierci Ulki. Na pewno było ciężko, ale na szczęście miał wsparcie rodziców. Bardzo mi się podobała.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odejście Ulki dla Marka było prawdziwym ciosem ,ale bardzo cenne okazało się wsparcie bliskich i i ich pomoc przy dzieciach.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń