W wielkim pośpiechu
ubrał ochronne ubranie ,żeby być przy rodzącej żonie. Wieźli ją na porodówkę.
Zatrzymał przed drzwiami z zawahaniem. Wziął głęboki wdech. Nie zostawi jej
samej ,nie w chwili ,gdy potrzebne jest jej wsparcie i jego obecność. Odczuwał
strach. Nienawidził szpitali ani krwi. W studiu tatuażu pokonał lęk więc i
teraz nie opuści jej w najważniejszym dla nich momencie życia. Chciał ujrzeć
kruszynki tuż po narodzinach. Usłyszeć pierwszy krzyk , poczuć w pełni ,iż
został ojcem ślicznych córeczek.
- Jesteś- szepnęła
zduszonym głosem ściskając jego silną dłoń.
- Wszystko będzie
dobrze… jestem tu z tobą- odszepnął zanim jej twarz ponownie wykrzywiła się w
grymasie.
- Aaaa… jeśli…- znów
się skrzywiła.- Zaopiekuj się nimi jeśli ja…- nie dokończyła wydając z siebie
krzyk. Zagryzała zęby ,a z czoła leciał pot. Marek otarł jej mokre czoło
przemawiając do niej czule. Widząc jej mękę modlił się w myślach ,aby wreszcie poród się zakończył.
- Skarbie dasz radę –
powtarzał ,gdy traciła siły.- Jeszcze troszkę i córeczki będą z nami.
Słowa męża podziałały
na nią motywująco ,bo po niecałych dziesięciu minutach usłyszeli krzyk
pierwszego dziecka.
- Mają państwo zdrową dziewczynkę- usłyszeli świeżo upieczeni rodzice na ich twarzach rozlał się
szczęśliwy uśmiech. Ula oddychała ciężko wykończona i marząca jedynie by wziąć wreszcie na
ręce swoją kruszynkę.
Wykończona Ula nie
miała siły przeć ,obraz jej się zamazywał ,a skurcze odbierały wdech.
Instruowana przez położną parła dalej robiąc przerwę na oddech. Trwało to strasznie długo. Opadła na
poduszki wypruta całkowicie bez sił.
Mężczyzna nie
odstępował jej łóżka na moment odwracając się tylko spoglądając na maleństwo w
ramionach lekarki.
Po niecałym kwadransie
druga malutka zaalarmowała swoją obecność donośnym krzykiem. Od razu wiedzieli
,że ma mocne płucka.
Ucałował usta żony
wzruszony z szerokim szczęśliwym uśmiechem. Młodzi Dobrzańscy wiedzieli ,że córki mają zdrowe płuca i bardzo ucieszył ich fakt ,iż nie urodziły się z żadną wadą lub niewydolnością oddechową. Marek ani Ula nie mogli uwierzyć w ten cudny obrazek. Dziewczynki zostały
ułożone na piersi Uli.
- Śliczne , cudowne
dziękuję ci za nie. Kocham cię i te kruszynki spojrzał na maleństwa leżące na
jej brzuchu.
- Ja ciebie też-
zaszkliły się jej oczy.- Nasze piękne słoneczka- wzruszenie odbierało jej
głos.- Kocham cię i dziewczynki.
Lekarz wygonił Marka z
sali wyjaśniając ,że muszą jego żonę oczyścić i zawieźć na salę poporodową
gdzie będzie mógł później do niej zajrzeć.
****
- Puk ,puk można-
zapytała Violetta z czerwoną papierową torebką.
- Jasne, wejdź- rzekła
Ula poprawiając się na łóżku i zerkając w bok na kruszynki.
- Jejku, są takie
maleńkie. Basieńka była trochę większa.
- Bliźniaki zawsze są
mniejsze- Dobrzański znienacka przerwał milczenie. – I ciszej bądź ,bo dzieci
śpią- upomniał ją.
- Przyszłam w iście
pokojowych stosunkach ,nie wkurzaj się tak. W końcu mam większe doświadczenie
niż ty.
Ta uwaga zabolała
Marka. Faktycznie o noworodkach posiadał niewielką wiedzę.
Będę musiał nauczyć
się w praktyce – pomyślał.
Zakładanie tak małych
rozmiarów pieluch przerosło go. Lekarka mu pokazywała ,bo Ula była zbyt słaba
,żeby wstawać i nie chciał jej forsować po trudnym porodzie. Madzia i Michasia
były jak dwie krople wody. Czarne czuprynki, błękitne oczka i dołeczki. Obie je
po nim odziedziczyły dostrzegł to ,gdy płakały i wykrzywiały malutkie różowe
usteczka.
Ula obserwowała męża z
jaką delikatnością obchodzi się z ich dzieciaczkami. Sporo do nich mówił, bez
przerwy na nie spoglądał, dotykał ich drobniutkich rączek.
- Viola – zaczęła
Ula.- On jest przewrażliwiony na ich punkcie. Nie oswoił się jeszcze ,że są maleńkie
i jest ich tatą. Szczerze ja też mam z tym problem. Ciągle pytam się Marka
,lekarki czy kogoś odwiedzającego czy oddychają i nie sinieją im przypadkiem
rączki ,nóżki czy buzia.
- Nieprawda , wcale
nie jestem przewrażliwiony- zaprzeczył gwałtownie.- Po prostu się boję i
martwię. To chyba normalne w przypadku osób ,które są ci najdroższe? Ulka- ujął
jej dłoń splatając jej palce ze swoimi.- Kocham was i nie umiałbym bez was żyć-
musnął czule jej wargi.
Violetta chrząknęła
przypominając o swojej obecności. W końcu wyjęła z torebeczki kilka par
różowych śpioszków i dwa małe misie.
W sali znajdował się
spory zestaw pluszaków ,ubranek, i kolorowych baloników.
- Odpoczywaj ,kochana.
Pogadamy ,kiedy indziej ,a ty Marek dbaj o nią i maluszki- pożegnała się.
Nazajutrz przyszli
rodzice Marka z czekoladkami dla synowej i drobiazgami dla wnuczek. Ula tuliła
do siebie Michasię ,a Madzia słodko spała w ramionach Marka ,który chodził z
nią po pomieszczeniu.
- Nie przeszkadzamy?-
spytała szeptem Helena.- Jak się czujesz? Dzieci zdrowe?
- Zdrowe, dostały po
dziesięć punktów to silne dziewczyny- powiedział z rozpierającą go dumą Marek.-
I strasznie podobne do mnie ,ale po Ulce mają piękne oczy.
Helena w milczeniu
chłonęła ten uroczy obrazek. Jedna
dziewczynka poruszyła się ,zamlaskała nie otwierając oczek.
Do rozmowy włączył się
Krzysztof zachwycony małymi wnuczkami
jak jego żona. Kazali Uli odpoczywać i udzielali rad młodym rodzicom. Beatka
przyszła z ojcem powtarzając ciągle ,że przypominają śpiące laleczki ,gdy
leżały ubrane w śpioszki we wzorki i malutkie czapeczki.
*****
Ula po dojściu do siebie z nutą żalu pomyślała
o weselu ,które ją ominęło ,ustrojonej sali ,gościach i atrakcjach
zorganizowanych przez teściów oraz męża. Marek obiecał jej pokaz fajerwerków po
północy przed salą restauracyjną. Zespół muzyczny , catering wszystko było
opłacone ,a ona nawet tego nie zobaczyła lądując na porodówce tuż po złożonych
życzeniach gości od weselników i przysiędze małżeńskiej. Niemniej jednak
powitanie na świecie dzieci było jedną z najwspanialszych dla niej i Marka
chwil i wspaniałym prezentem ślubnym. Ze strony teściów , ojca ,przyjaciół oraz
Marka miała wielkie wsparcie.
Od porodu minęły
równe trzy miesiące. Najcięższe w życiu
młodych rodziców. Oboje bali się ,iż zrobią coś nie tak. Zmęczeni wstawali w
nocy ,a Marek w pracy był ledwie przytomny. W końcu wziął wolne ,a w firmie
zastępował go ojciec. Rękę na pulsie trzymał także Sebastian ,a Violetta
wpadała do nich z Basią.
,,Kochane aniołki,
nasze córeczki ,naprawdę nasze ‘’- powtarzał przejęty Dobrzański jakby w dalszym ciągu nie dowierzał.
,,Zapewniam cię ,że
nasze. Nie widzisz podobieństwa?- mówiła na wpół rozbawiona przejeżdżając
leciutko jednej z dziewczynek po policzku. Ta śmiała się ,a na jej policzkach ukazywały
się dołeczki.
Ula nazywała je
słoneczkami ,bo były dla niej jak promyk słońca po burzy i nadzieją na lepszą
przyszłość po niezbyt przyjemnej niewartej wspomnień przeszłości. W końcu poczuła
,że oddycha pełną piersią po zmianie nazwiska. Tamto przypominało jej o
popełnionym błędzie.
****
Otuliła się ciemnym
pledem czytając książkę o romantycznej miłości. Oczy śledziły tekst ,ale myśli
biegły zdecydowanie w inną stronę. Niepokoił ją wybuch Aleksa. Nie oczekiwała
od niego niemożliwego, wspaniałych niespodzianek, śniadań do łóżka , drogich
prezentów ani wielce romantycznych gestów ,choć skrycie marzyła ,żeby jej mąż
od czasu ,do czasu zdobędzie się na bardziej czułe gesty , zaskoczy ją. Żeby zabrał do restauracji na kolację,kupił na urodziny kwiaty czy zabrał w fajne miejsce. Poruszony przez nią temat dziecka wystraszył go na tyle ,że wyniósł się z ich
sypialni sypiając na kanapie. Trzy długie miesiące sypiała sama w wielkim małżeńskim
łożu i wylewała gorzkie łzy pragnąc naprawić ich relację i sprawić ,aby wrócił
nie do sypialni ,ale przede wszystkim do niej. Kochała go. Niezmiennie od kilku
lat. Nie zapomniała gwałtownej pieszczoty jego ust, namiętności ,której dali
nieraz się porwać ,listów słanych do siebie , samotnych dni bez niego. Nocy
upływających na myśleniu czy ułożył sobie życie? Czy jej powrót by coś zmienił?
Pytania namnażały się w jej głowie z zabójczą prędkością. Julka poprawiła
zsuwający się pled, odrywając na chwilę wzrok od treści książki.
- Julka… Julia-
poprawił się szybko opierając się o framugę drzwi. Podskoczyła przerażona
przykładając dłoń do serca. – Aleks…
- Co czytasz
romantyczna Julio?- usłyszała pogardę w jego głosie.- Nie jestem pieprzonym
romantykiem przynoszący kwiatki, czekoladki i inne bzdety.
- Odrobina romantyczności
nie jest zła- próbowała łagodnie obawiając się wybuchu złości z jego strony. – Kocham
cię i nie zgodzę się na rozwód. Będę walczyć o naszą miłość- poderwała się z
kanapy stając z nim w twarzą w twarz. Omiótł jej sylwetkę i zatrzymał na
lśniących oczach.
- Julia przepraszam.
Jestem zimnym sukinsynem i nic tego nie zmieni ,ale wiedz jedno. Nie pozwolę ci
odejść. Zachowałem wszystkie twoje listy. Nie miałem siły ich wyrzucić. Nie
umiałem ułożyć sobie z kimś innym życia ,bo… nienawidziłem Marka za to ,co
zrobił. Pragnąłem was znienawidzić i zniszczyć
oboje,chociaż nie do końca się udało ,bo gdybym zniszczył ciebie ,zniszczyłbym siebie. Ty byłaś i jesteś
dla mnie ważna. Wybaczyłem wam i nie chcę do tego wracać. Z Markiem
przyjaciółmi nie będziemy ,ale zemsta nic nie da. On sam wiele zrozumiał i
doświadczył. Kocham cię- wyszeptał w jej
blond włosy.
- Ja też cię kocham-
odpowiedziała czując silnie oplatające ją ramiona. – A z dziećmi poczekam ,aż
będziesz gotowy.
- Może nie czekajmy?-
zagadnął.- Widziałem dzieci Marka i Uli. Marek podał mi dziewczynkę w pierwszej
chwili spanikowałem i prawie ją upuściłem ,ale po tamtej wizycie zacząłem dużo
o tym myśleć.
Przyciągnął ją do siebie
,kładąc jedną dłoń na karku z gwałtownością całując jej wargi. Pogrążenie w
szaleństwie skierowali się w stronę miękkiego dywanu przy kominku.
*****
Sześć lat później…
Woda przyjemnie
chłodziła stopy w trzydziestostopniowym upale. Kobieta kroczyła piaszczystą
plażą w blasku gdańskiego słońca przytulona do ramienia męża. Niezmiennie
zakochana w nim bez pamięci, nie uznająca innych mężczyzn za wyjątkowo atrakcyjnych. Dla niej liczył się
jeden facet. Marek Dobrzański. Kochający ,czuły i zapracowany mąż oraz cudowny
ojciec ich dwóch córeczek. Byli zgodnym małżeństwem,
prawie nigdy się nie kłócili ,a sprzeczki zdarzały się im wyjątkowo rzadko.
Dużo ze sobą rozmawiali, spędzali czas ,a córki wyrosły na piękne dziewczynki grzeczne kochające i szanujące swoich rodziców.Wszyscy je rozpieszczali. Szczególnie dziadkowie.
Spotkanie tuż przed biurowcem odmieniło jej
życie na zawsze. Pokonali mnóstwo przeszkód ,by zaznać szczęścia.
- Madzia nie ciągnij
tak siostry!- krzyknęła Ula próbując przekrzyczeć hałasujące nad ich głowami
mewy.
Biegnący pies
zatrzymał się podnosząc rzucony przez Marka patyk. Popatrzył na właściciela i
otrzepał się ochlapując ich wodą.
- Reks!- krzyknęła Ula
przywołując psa do porządku.- Chodź tutaj. Reks!
Dobrzański podniósł
patyk i zamachnął się rzucając. Dziewczynki roześmiane nie chciały wracać.
Uwielbiały gorący piasek i kąpiele w ciepłym morzu. Trzy lata temu Marek i Ula udali się w
podróż bez dzieci do Dalmacji
znajdującej się w południowej Chorwacji. Zwiedzali ,cieszyli się sobą i robili
mnóstwo zdjęć. Album wypełniony był ich różnymi fotografiami z różnych okresów
ich życia.
Marek objął ramionami
żonę i złożył na jej wargach namiętny pocałunek. Madzia z Michasią pogładziły
długą sierść psiaka mówiąc coś do niego.
- Ocaliłeś moje serce ,uchroniłeś
przed samotnością i sprawiłeś ,że nie zamieniłabym mojego życia na nic. Kocham
cię , Marek. Zawsze będę.
- Ja też cię kocham i nigdy
nie przestanę. Obiecuję. Jesteście dla mnie najważniejsi- zapewnił gorliwie i
pocałował jej czoło.
- Tato! Wracamy?-
zapytały jednocześnie. – Mamusiu , Reks zniszczył moją sukienkę.
- Moją też- poskarżyła
druga. – Najlepszą sukienkę- posmutniała.- Jest brudna i poszarpana. Nie mogę tak pokazać się ludziom.
Oboje zaśmiali się na tą uwagę.
- Kupimy nową niedaleko widziałem taki sklep z kapeluszami, letnimi strojami i okularami przeciwsłonecznymi.
Pies biegł przed nimi rozbryzgując mokry piasek.
- O nie nie mieliśmy iść na pizzę?- spytała Michalina.- Tatusiu, obiecałeś.
- Michalina ma rację- poparła siostrę.- I lody. Góra lodów.
- Góra?- zaśmiała się Ula.- Nie możecie tyle jeść,bo rozbolą was brzuszki.
- Wiemy nie jesteśmy takie małe- rzekła z wyższością Magda.
- Dla nas zawsze pozostaniecie kochanymi słoneczkami- powiedziała Dobrzańska.
Marek złapał Michasię za rękę ,a Ula Madzie i udali się do pobliskiej budki z jedzeniem.
Oboje zaśmiali się na tą uwagę.
- Kupimy nową niedaleko widziałem taki sklep z kapeluszami, letnimi strojami i okularami przeciwsłonecznymi.
Pies biegł przed nimi rozbryzgując mokry piasek.
- O nie nie mieliśmy iść na pizzę?- spytała Michalina.- Tatusiu, obiecałeś.
- Michalina ma rację- poparła siostrę.- I lody. Góra lodów.
- Góra?- zaśmiała się Ula.- Nie możecie tyle jeść,bo rozbolą was brzuszki.
- Wiemy nie jesteśmy takie małe- rzekła z wyższością Magda.
- Dla nas zawsze pozostaniecie kochanymi słoneczkami- powiedziała Dobrzańska.
Marek złapał Michasię za rękę ,a Ula Madzie i udali się do pobliskiej budki z jedzeniem.
KONIEC!
super był ten dział bardzo mi się podobał Ula i Marek są sobie pisani i zasługują na szczęście Pozdrawiam bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że Ci się podobało ,a Ula i Marek byli sobie przeznaczeni. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńTakie zakończenia uwielbiam.
OdpowiedzUsuńOboje w życiu musieli przejść przez wiele różnych krętych dróg aby na ich końcu odnaleźć siebie. I aby stworzyć coś najpiękniejszego. A nazywa się to rodzina.
Oboje stworzyli kochającą się rodzinę, w której miłość i szacunek do drugiej osoby jest najważniejszy.
Jedynie zachowanie Violki jak dla mnie było nie na miejscu. Teks typu ja się znam najlepiej jest nie stosowny. Ciekawe czy ona jak urodziła była tak mądra.
Czekam na kolejne części "Bolesnej straty" lub inne opowiadania
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Przeszli wiele zakrętów by być razem. Nie złamali się ,szli do przodu i zawalczyli o miłość i wygrali ,bo bardzo wiele. Violetta zbytnio rozumu nie nabyła jest jaka jest i tyle. ,,Bolesną stratę'' nie mam pojęcia ,kiedy zacznę publikować. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPiękne zakończenie źle rozpoczętej historii. Świetnie wymyślony finał. Nawet Alex potrafił się przełamać i zmienić swój stosunek do dzieci. Julia okazała się niezwykłą kobietą, bardzo cierpliwą i kochającą, jakby przeczuwała, że mąż wreszcie zapragnie potomka.
OdpowiedzUsuńO Uli i Marku można napisać wyłącznie dobrze. Poród odbył się szczęśliwie mimo obaw Uli. Mają wokół siebie kochającą rodzinę i wiernych przyjaciół. Dziewczynki chowają się szczęśliwie i zdrowo otoczone wielką miłością rodziców i dziadków. To właśnie nazywa się szczęście przez duże "S".
Nie wiem, czym planujesz nas uraczyć po tym happy endzie? Czy będzie kontynuacja Bolesnej straty? Ja bardzo bym chciała, bo chociaż w odbiorze to ciężkie opowiadanie, to jednak ciekawe i zaskakujące a dla mnie osobiście najbardziej istotny jest fakt, czy Ula wyjdzie wreszcie z traumy.
Za tę historię bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
W pierwszej kolejności dokończę ,,Bolesną stratę'' jej finał znacznie różni się od tej historii i nie wiem czy zdołasz wytrwać do końca. Na pytanie czy Ula wyjdzie z traumy udzielić odpowiedzi nie mogę. A później po tym opowiadaniu nie wiem na razie piszę coś tam do szuflady i nie planuję publikacji.
UsuńDo niektórych los się uśmiechnął i cieszą się swoim szczęściem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie.
Ps.Planuję ,,Bolesną stratę'' przełożyć na Styczeń ponieważ przed świętami ta historia kompletnie nie wpasowuje się w klimat i jest zbyt przygnębiająca ,pełna brutalizmu ,a święta to rodzinny,ciepły, miłosny czas dlatego postaram się wstawić coś mniej dramatycznego bardziej przyswajalnego,bo coś takiego od dawna chodziło mi po głowie. Pozdrawiam :).
UsuńDokładnie tak. Piękne zakończenie dla paru bohaterów i jak dobrze pamiętam tylko Paulina źle skończyła i Sosnowski. Chociaż co z nim się stało to nie pamiętam. Miłość zatriumfowała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Sosnowski skończył w celi ,gdzie uznany był za chorego psychicznie i przeniesiony do psychiatryka ,a na koniec pobity w ciężkim stanie trafił do szpitala.Został sparaliżowany i dostał pomieszania zmysłów.To gorsza kara niż sama śmierć. A Paula trafiła za kratki. Zaś Ula i Marek kochają się ,mają dzieci i są szczęśliwi , Viola z Sebą i Aleks z Julią także.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBliźniczki są zdrowe i to dla rodziców jest najważniejsze. Ula trochę się bał, że może umrzeć, jednak tak się nie stało. Zakończenie jest piękne. Ula i Marek szczęśliwi ze swoimi dziewczynkami. Czyż mogłoby być lepiej. Nie, bo już jest. A pani Febo i pan Sosnowki moją za swoje. Mogli być szczęśliwi, ale wybrali inną drogę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marku,szefie,prezesie
Wymarzone zakończenie dla bohaterów ,którzy na to zasłużyli.Sprawiedliwość dosięgła Paulinę i Piotr mają to na ,co sami zapracowali ,a dobrym się poszczęściło i mają niejeden powód do radości. Dzięki wpis. Pozdrawiam serdecznie:).
UsuńDopiero teraz nadrabiam zaległości na Twoim blogu. To opowiadanie od początku polubiłam i nie uważam, aby było nudne. :) Cieszę się że Ulka z Markiem wzięli ślub i doczekali się dwóch córeczek. Co do Pauli myślę że, zasłużyła sobie na te 10 lat więzienia a nawet może i więcej powinna dostać. Antonio w końcu przejrzał na oczy i zobaczył jaka ona jest naprawdę. Julia z Aleksem - dobrze że się pogodzili. Przynajmniej Aleks się zmienił i jest szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Szczęśliwy finał dla tych ,którzy naprawdę na niego zasłużyli i otrzymali od losu drugą szansę. Paulina jej nie otrzymała ,bo nic nie pragnęła zmieniać ,nie zauważała w swym zachowaniu niczego złe. Skupiona była tak na celu ,że on przysłaniał jej wszystko i straciła wszystko inne z oczu ,zdrowy rozsądek zniknął. A o Marku i Uli nie można nic więcej powiedział jak ,że żyli długo i szczęśliwie. Dzięki za wpis. Pozdrawiam Serdecznie :).
Usuń