Strona Główna

wtorek, 12 grudnia 2017

,,Ocal moje serce'' 21 Finał.



W wielkim pośpiechu ubrał ochronne ubranie ,żeby być przy rodzącej żonie. Wieźli ją na porodówkę. Zatrzymał przed drzwiami z zawahaniem. Wziął głęboki wdech. Nie zostawi jej samej ,nie w chwili ,gdy potrzebne jest jej wsparcie i jego obecność. Odczuwał strach. Nienawidził szpitali ani krwi. W studiu tatuażu pokonał lęk więc i teraz nie opuści jej w najważniejszym dla nich momencie życia. Chciał ujrzeć kruszynki tuż po narodzinach. Usłyszeć pierwszy krzyk , poczuć w pełni ,iż został ojcem ślicznych córeczek.
- Jesteś- szepnęła zduszonym głosem ściskając jego silną dłoń.
- Wszystko będzie dobrze… jestem tu z tobą- odszepnął zanim jej twarz ponownie wykrzywiła się w grymasie.
- Aaaa… jeśli…- znów się skrzywiła.- Zaopiekuj się nimi jeśli ja…- nie dokończyła wydając z siebie krzyk. Zagryzała zęby ,a z czoła leciał pot. Marek otarł jej mokre czoło przemawiając do niej czule. Widząc jej mękę modlił się  w myślach ,aby wreszcie poród się zakończył.
- Skarbie dasz radę – powtarzał ,gdy traciła siły.- Jeszcze troszkę i córeczki będą z nami.
Słowa męża podziałały na nią motywująco ,bo po niecałych dziesięciu minutach usłyszeli krzyk pierwszego dziecka.   
- Mają państwo zdrową dziewczynkę- usłyszeli świeżo upieczeni rodzice na ich twarzach rozlał się szczęśliwy uśmiech. Ula oddychała ciężko wykończona i marząca jedynie by wziąć wreszcie na ręce swoją kruszynkę.  
Wykończona Ula nie miała siły przeć ,obraz jej się zamazywał ,a skurcze odbierały wdech. Instruowana przez położną parła dalej robiąc przerwę na oddech. Trwało to strasznie długo. Opadła na poduszki wypruta całkowicie bez sił.
Mężczyzna nie odstępował jej łóżka na moment odwracając się tylko spoglądając na maleństwo w ramionach lekarki.
Po niecałym kwadransie druga malutka zaalarmowała swoją obecność donośnym krzykiem. Od razu wiedzieli ,że ma mocne płucka.
Ucałował usta żony wzruszony z szerokim szczęśliwym uśmiechem.  Młodzi Dobrzańscy wiedzieli ,że córki mają zdrowe płuca i bardzo ucieszył ich fakt ,iż nie urodziły się z żadną wadą lub niewydolnością oddechową. Marek ani Ula nie mogli uwierzyć  w ten cudny obrazek. Dziewczynki zostały ułożone na piersi Uli.
- Śliczne , cudowne dziękuję ci za nie. Kocham cię i te kruszynki spojrzał na maleństwa leżące na jej brzuchu.
- Ja ciebie też- zaszkliły się jej oczy.- Nasze piękne słoneczka- wzruszenie odbierało jej głos.- Kocham cię i dziewczynki.
Lekarz wygonił Marka z sali wyjaśniając ,że muszą jego żonę oczyścić i zawieźć na salę poporodową gdzie będzie mógł później do niej zajrzeć.

                                  ****
- Puk ,puk można- zapytała Violetta z czerwoną papierową torebką.
- Jasne, wejdź- rzekła Ula poprawiając się na łóżku i zerkając  w bok na kruszynki.
- Jejku, są takie maleńkie. Basieńka była trochę większa.
- Bliźniaki zawsze są mniejsze- Dobrzański znienacka przerwał milczenie. – I ciszej bądź ,bo dzieci śpią- upomniał ją.
- Przyszłam w iście pokojowych stosunkach ,nie wkurzaj się tak. W końcu mam większe doświadczenie niż ty.
Ta uwaga zabolała Marka. Faktycznie o noworodkach posiadał niewielką wiedzę.
Będę musiał nauczyć się w praktyce – pomyślał.
Zakładanie tak małych rozmiarów pieluch przerosło go. Lekarka mu pokazywała ,bo Ula była zbyt słaba ,żeby wstawać i nie chciał jej forsować po trudnym porodzie. Madzia i Michasia były jak dwie krople wody. Czarne czuprynki, błękitne oczka i dołeczki. Obie je po nim odziedziczyły dostrzegł to ,gdy płakały i wykrzywiały malutkie różowe usteczka.
Ula obserwowała męża z jaką delikatnością obchodzi się z ich dzieciaczkami. Sporo do nich mówił, bez przerwy na nie spoglądał, dotykał ich drobniutkich rączek.
- Viola – zaczęła Ula.- On jest przewrażliwiony na ich punkcie. Nie oswoił się jeszcze ,że są maleńkie i jest ich tatą. Szczerze ja też mam z tym problem. Ciągle pytam się Marka ,lekarki czy kogoś odwiedzającego czy oddychają i nie sinieją im przypadkiem rączki ,nóżki czy buzia.
- Nieprawda , wcale nie jestem przewrażliwiony- zaprzeczył gwałtownie.- Po prostu się boję i martwię. To chyba normalne w przypadku osób ,które są ci najdroższe? Ulka- ujął jej dłoń splatając jej palce ze swoimi.- Kocham was i nie umiałbym bez was żyć- musnął czule jej wargi.
Violetta chrząknęła przypominając o swojej obecności. W końcu wyjęła z torebeczki kilka par różowych śpioszków i dwa małe misie.
W sali znajdował się spory zestaw pluszaków ,ubranek, i kolorowych baloników.
- Odpoczywaj ,kochana. Pogadamy ,kiedy indziej ,a ty Marek dbaj o nią i maluszki- pożegnała się.
Nazajutrz przyszli rodzice Marka z czekoladkami dla synowej i drobiazgami dla wnuczek. Ula tuliła do siebie Michasię ,a Madzia słodko spała w ramionach Marka ,który chodził z nią po pomieszczeniu.
- Nie przeszkadzamy?- spytała szeptem Helena.- Jak się czujesz? Dzieci zdrowe?
- Zdrowe, dostały po dziesięć punktów to silne dziewczyny- powiedział z rozpierającą go dumą Marek.- I strasznie podobne do mnie ,ale po Ulce mają piękne oczy.
Helena w milczeniu chłonęła ten uroczy obrazek.  Jedna dziewczynka poruszyła się ,zamlaskała nie otwierając oczek.
Do rozmowy włączył się Krzysztof  zachwycony małymi wnuczkami jak jego żona. Kazali Uli odpoczywać i udzielali rad młodym rodzicom. Beatka przyszła z ojcem powtarzając ciągle ,że przypominają śpiące laleczki ,gdy leżały ubrane  w śpioszki we wzorki i malutkie czapeczki. 

                         *****
 Ula po dojściu do siebie z nutą żalu pomyślała o weselu ,które ją ominęło ,ustrojonej sali ,gościach i atrakcjach zorganizowanych przez teściów oraz męża. Marek obiecał jej pokaz fajerwerków po północy przed salą restauracyjną. Zespół muzyczny , catering wszystko było opłacone ,a ona nawet tego nie zobaczyła lądując na porodówce tuż po złożonych życzeniach gości od weselników i przysiędze małżeńskiej. Niemniej jednak powitanie na świecie dzieci było jedną z najwspanialszych dla niej i Marka chwil i wspaniałym prezentem ślubnym. Ze strony teściów , ojca ,przyjaciół oraz Marka miała wielkie wsparcie.
Od porodu minęły równe  trzy miesiące. Najcięższe w życiu młodych rodziców. Oboje bali się ,iż zrobią coś nie tak. Zmęczeni wstawali w nocy ,a Marek w pracy był ledwie przytomny. W końcu wziął wolne ,a w firmie zastępował go ojciec. Rękę na pulsie trzymał także Sebastian ,a Violetta wpadała do nich z Basią.
,,Kochane aniołki, nasze córeczki ,naprawdę nasze ‘’- powtarzał przejęty Dobrzański jakby  w dalszym ciągu nie dowierzał.
,,Zapewniam cię ,że nasze. Nie widzisz podobieństwa?- mówiła na wpół rozbawiona przejeżdżając leciutko jednej z  dziewczynek po policzku. Ta śmiała się ,a na jej policzkach ukazywały się dołeczki.
Ula nazywała je słoneczkami ,bo były dla niej jak promyk słońca po burzy i nadzieją na lepszą przyszłość po niezbyt przyjemnej niewartej wspomnień przeszłości. W końcu poczuła ,że oddycha pełną piersią po zmianie nazwiska. Tamto przypominało jej o popełnionym błędzie.

                             ****
Otuliła się ciemnym pledem czytając książkę o romantycznej miłości. Oczy śledziły tekst ,ale myśli biegły zdecydowanie w inną stronę. Niepokoił ją wybuch Aleksa. Nie oczekiwała od niego niemożliwego, wspaniałych niespodzianek, śniadań do łóżka , drogich prezentów ani wielce romantycznych gestów ,choć skrycie marzyła ,żeby jej mąż od czasu ,do czasu zdobędzie się na bardziej czułe gesty , zaskoczy ją. Żeby zabrał do restauracji na kolację,kupił na urodziny kwiaty czy zabrał w fajne miejsce. Poruszony przez nią temat dziecka wystraszył go na tyle ,że wyniósł się z ich sypialni sypiając na kanapie. Trzy długie miesiące sypiała sama w wielkim małżeńskim łożu i wylewała gorzkie łzy pragnąc naprawić ich relację i sprawić ,aby wrócił nie do sypialni ,ale przede wszystkim do niej. Kochała go. Niezmiennie od kilku lat. Nie zapomniała gwałtownej pieszczoty jego ust, namiętności ,której dali nieraz się porwać ,listów słanych do siebie , samotnych dni bez niego. Nocy upływających na myśleniu czy ułożył sobie życie? Czy jej powrót by coś zmienił? Pytania namnażały się w jej głowie z zabójczą prędkością. Julka poprawiła zsuwający się pled, odrywając na chwilę wzrok od treści książki.
- Julka… Julia- poprawił się szybko opierając się o framugę drzwi. Podskoczyła przerażona przykładając dłoń do serca. – Aleks…
- Co czytasz romantyczna Julio?- usłyszała pogardę w jego głosie.- Nie jestem pieprzonym romantykiem przynoszący kwiatki, czekoladki i inne bzdety.
- Odrobina romantyczności nie jest zła- próbowała łagodnie obawiając się wybuchu złości z jego strony. – Kocham cię i nie zgodzę się na rozwód. Będę walczyć o naszą miłość- poderwała się z kanapy stając z nim w twarzą w twarz. Omiótł jej sylwetkę i zatrzymał na lśniących oczach.
- Julia przepraszam. Jestem zimnym sukinsynem i nic tego nie zmieni ,ale wiedz jedno. Nie pozwolę ci odejść. Zachowałem wszystkie twoje listy. Nie miałem siły ich wyrzucić. Nie umiałem ułożyć sobie z kimś innym życia ,bo… nienawidziłem Marka za to ,co zrobił. Pragnąłem was  znienawidzić i zniszczyć oboje,chociaż nie do końca się udało ,bo gdybym zniszczył  ciebie ,zniszczyłbym siebie. Ty byłaś i jesteś dla mnie ważna. Wybaczyłem wam i nie chcę do tego wracać. Z Markiem przyjaciółmi nie będziemy ,ale zemsta nic nie da. On sam wiele zrozumiał i doświadczył.  Kocham cię- wyszeptał w jej blond włosy.
- Ja też cię kocham- odpowiedziała czując silnie oplatające ją ramiona. – A z dziećmi poczekam ,aż będziesz gotowy.
- Może nie czekajmy?- zagadnął.- Widziałem dzieci Marka i Uli. Marek podał mi dziewczynkę w pierwszej chwili spanikowałem i prawie ją upuściłem ,ale po tamtej wizycie zacząłem dużo o tym myśleć.
Przyciągnął ją do siebie ,kładąc jedną dłoń na karku z gwałtownością całując jej wargi. Pogrążenie w szaleństwie skierowali się w stronę miękkiego dywanu przy kominku.

                                                 *****
Sześć  lat później…

Woda przyjemnie chłodziła stopy w trzydziestostopniowym upale. Kobieta kroczyła piaszczystą plażą w blasku gdańskiego słońca przytulona do ramienia męża. Niezmiennie zakochana w nim bez pamięci, nie uznająca innych mężczyzn za  wyjątkowo atrakcyjnych. Dla niej liczył się jeden facet. Marek Dobrzański. Kochający ,czuły i zapracowany mąż oraz cudowny ojciec ich  dwóch córeczek. Byli zgodnym małżeństwem, prawie nigdy się nie kłócili ,a sprzeczki zdarzały się im wyjątkowo rzadko. Dużo ze sobą rozmawiali, spędzali czas ,a córki wyrosły na piękne dziewczynki  grzeczne kochające i szanujące swoich rodziców.Wszyscy je rozpieszczali. Szczególnie dziadkowie.
 Spotkanie tuż przed biurowcem odmieniło jej życie na zawsze. Pokonali mnóstwo przeszkód ,by zaznać szczęścia.
- Madzia nie ciągnij tak siostry!- krzyknęła Ula próbując przekrzyczeć hałasujące nad ich głowami mewy.
Biegnący pies zatrzymał się podnosząc rzucony przez Marka patyk. Popatrzył na właściciela i otrzepał się ochlapując ich wodą.
- Reks!- krzyknęła Ula przywołując psa do porządku.- Chodź tutaj. Reks!
Dobrzański podniósł patyk i zamachnął się rzucając. Dziewczynki roześmiane nie chciały wracać. Uwielbiały gorący piasek i kąpiele w ciepłym  morzu. Trzy lata temu Marek i Ula udali się w podróż  bez dzieci do Dalmacji znajdującej się w południowej Chorwacji. Zwiedzali ,cieszyli się sobą i robili mnóstwo zdjęć. Album wypełniony był ich różnymi fotografiami z różnych okresów ich życia.
Marek objął ramionami żonę i złożył na jej wargach namiętny pocałunek. Madzia z Michasią pogładziły długą sierść psiaka mówiąc coś do niego.
- Ocaliłeś moje serce ,uchroniłeś przed samotnością i sprawiłeś ,że nie zamieniłabym mojego życia na nic. Kocham cię , Marek. Zawsze będę.
- Ja też cię kocham i nigdy nie przestanę. Obiecuję. Jesteście dla mnie najważniejsi- zapewnił gorliwie i pocałował jej czoło.
- Tato! Wracamy?- zapytały jednocześnie. – Mamusiu , Reks zniszczył moją sukienkę.
- Moją też- poskarżyła druga. – Najlepszą sukienkę- posmutniała.- Jest brudna i poszarpana. Nie mogę tak pokazać się ludziom.
Oboje zaśmiali się na tą uwagę. 
- Kupimy nową niedaleko widziałem taki sklep z kapeluszami, letnimi strojami i okularami przeciwsłonecznymi.
Pies biegł przed nimi rozbryzgując mokry piasek. 
- O nie nie mieliśmy iść na pizzę?- spytała Michalina.- Tatusiu, obiecałeś.
- Michalina ma rację- poparła siostrę.- I lody. Góra lodów.
- Góra?- zaśmiała się Ula.- Nie możecie tyle jeść,bo rozbolą was brzuszki.
- Wiemy nie jesteśmy takie małe- rzekła z wyższością Magda.
- Dla nas zawsze pozostaniecie kochanymi słoneczkami- powiedziała Dobrzańska.
Marek  złapał Michasię za rękę ,a Ula Madzie i udali się do pobliskiej budki z jedzeniem. 

              KONIEC!

13 komentarzy:

  1. super był ten dział bardzo mi się podobał Ula i Marek są sobie pisani i zasługują na szczęście Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ,że Ci się podobało ,a Ula i Marek byli sobie przeznaczeni. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Takie zakończenia uwielbiam.
    Oboje w życiu musieli przejść przez wiele różnych krętych dróg aby na ich końcu odnaleźć siebie. I aby stworzyć coś najpiękniejszego. A nazywa się to rodzina.
    Oboje stworzyli kochającą się rodzinę, w której miłość i szacunek do drugiej osoby jest najważniejszy.
    Jedynie zachowanie Violki jak dla mnie było nie na miejscu. Teks typu ja się znam najlepiej jest nie stosowny. Ciekawe czy ona jak urodziła była tak mądra.
    Czekam na kolejne części "Bolesnej straty" lub inne opowiadania
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszli wiele zakrętów by być razem. Nie złamali się ,szli do przodu i zawalczyli o miłość i wygrali ,bo bardzo wiele. Violetta zbytnio rozumu nie nabyła jest jaka jest i tyle. ,,Bolesną stratę'' nie mam pojęcia ,kiedy zacznę publikować. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Piękne zakończenie źle rozpoczętej historii. Świetnie wymyślony finał. Nawet Alex potrafił się przełamać i zmienić swój stosunek do dzieci. Julia okazała się niezwykłą kobietą, bardzo cierpliwą i kochającą, jakby przeczuwała, że mąż wreszcie zapragnie potomka.
    O Uli i Marku można napisać wyłącznie dobrze. Poród odbył się szczęśliwie mimo obaw Uli. Mają wokół siebie kochającą rodzinę i wiernych przyjaciół. Dziewczynki chowają się szczęśliwie i zdrowo otoczone wielką miłością rodziców i dziadków. To właśnie nazywa się szczęście przez duże "S".
    Nie wiem, czym planujesz nas uraczyć po tym happy endzie? Czy będzie kontynuacja Bolesnej straty? Ja bardzo bym chciała, bo chociaż w odbiorze to ciężkie opowiadanie, to jednak ciekawe i zaskakujące a dla mnie osobiście najbardziej istotny jest fakt, czy Ula wyjdzie wreszcie z traumy.
    Za tę historię bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej kolejności dokończę ,,Bolesną stratę'' jej finał znacznie różni się od tej historii i nie wiem czy zdołasz wytrwać do końca. Na pytanie czy Ula wyjdzie z traumy udzielić odpowiedzi nie mogę. A później po tym opowiadaniu nie wiem na razie piszę coś tam do szuflady i nie planuję publikacji.
      Do niektórych los się uśmiechnął i cieszą się swoim szczęściem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ps.Planuję ,,Bolesną stratę'' przełożyć na Styczeń ponieważ przed świętami ta historia kompletnie nie wpasowuje się w klimat i jest zbyt przygnębiająca ,pełna brutalizmu ,a święta to rodzinny,ciepły, miłosny czas dlatego postaram się wstawić coś mniej dramatycznego bardziej przyswajalnego,bo coś takiego od dawna chodziło mi po głowie. Pozdrawiam :).

      Usuń
  4. Dokładnie tak. Piękne zakończenie dla paru bohaterów i jak dobrze pamiętam tylko Paulina źle skończyła i Sosnowski. Chociaż co z nim się stało to nie pamiętam. Miłość zatriumfowała.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sosnowski skończył w celi ,gdzie uznany był za chorego psychicznie i przeniesiony do psychiatryka ,a na koniec pobity w ciężkim stanie trafił do szpitala.Został sparaliżowany i dostał pomieszania zmysłów.To gorsza kara niż sama śmierć. A Paula trafiła za kratki. Zaś Ula i Marek kochają się ,mają dzieci i są szczęśliwi , Viola z Sebą i Aleks z Julią także.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Bliźniczki są zdrowe i to dla rodziców jest najważniejsze. Ula trochę się bał, że może umrzeć, jednak tak się nie stało. Zakończenie jest piękne. Ula i Marek szczęśliwi ze swoimi dziewczynkami. Czyż mogłoby być lepiej. Nie, bo już jest. A pani Febo i pan Sosnowki moją za swoje. Mogli być szczęśliwi, ale wybrali inną drogę.
    Pozdrawiam :)
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymarzone zakończenie dla bohaterów ,którzy na to zasłużyli.Sprawiedliwość dosięgła Paulinę i Piotr mają to na ,co sami zapracowali ,a dobrym się poszczęściło i mają niejeden powód do radości. Dzięki wpis. Pozdrawiam serdecznie:).

      Usuń
  6. Dopiero teraz nadrabiam zaległości na Twoim blogu. To opowiadanie od początku polubiłam i nie uważam, aby było nudne. :) Cieszę się że Ulka z Markiem wzięli ślub i doczekali się dwóch córeczek. Co do Pauli myślę że, zasłużyła sobie na te 10 lat więzienia a nawet może i więcej powinna dostać. Antonio w końcu przejrzał na oczy i zobaczył jaka ona jest naprawdę. Julia z Aleksem - dobrze że się pogodzili. Przynajmniej Aleks się zmienił i jest szczęśliwy.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwy finał dla tych ,którzy naprawdę na niego zasłużyli i otrzymali od losu drugą szansę. Paulina jej nie otrzymała ,bo nic nie pragnęła zmieniać ,nie zauważała w swym zachowaniu niczego złe. Skupiona była tak na celu ,że on przysłaniał jej wszystko i straciła wszystko inne z oczu ,zdrowy rozsądek zniknął. A o Marku i Uli nie można nic więcej powiedział jak ,że żyli długo i szczęśliwie. Dzięki za wpis. Pozdrawiam Serdecznie :).

      Usuń