Nasunęła na głowę ciemną czapkę ,zapięta płaszczyk pod
szyją i trzymając w dłoni telefon wyszła na zewnątrz. Ulice pokryła
gruba warstwa śniegu . Ścisnęła w drobnej dłoni telefon i ruszyła żwawym
krokiem stawiając kołnierzyk zielonego płaszcza. Wiatr owiewał jej policzki ,a
nos zrobił się czerwony jak nos klauna. Dziewczyna
pociągnęła nosem i rozejrzała się słysząc stłumiony chichot zza rogu. Czyżby znowu natknęła się na Bartka z idiotką Marleną. Rok temu widziała dokładnie taką samą scenę. Oprócz jednego szczegółu pod kurtką wyraźnie odznaczał się sporych rozmiarów brzuch dziewczyny.
Przystanęła zaintrygowana jak i pełna obaw. Czyżby miały potwierdzić się jej najgorsze obawy? ,Nie to niemożliwe… proszę ..nie…’’- pomyślała rozpaczliwie.
Chłopak od dłuższego czasu posyłał spojrzenia cycatej Marlenie spod piątki. Jej
znienawidzonej sąsiadki- myślała wtedy.
Pod płotem namiętnie całowała się para. Dziewczynie ta dwójka wydawała się znajoma. Podchodząc bliżej zauważyła Marlenę i Bartka.
- Ty świnio!- wykrzyknęła odwracając się na pięcie i biegnąć ,co tchu w płucach.
- Uleńka, Uleńka , wracaj no! Ula! Wyjaśnię ci wszystko!
Nie słuchała jego kłamstw. Łkała przemarzając coraz bardziej. Poszła na długi spacer zraniona ,oszukana i zdradzona. Serce pękło jej na pół. Nadal coś do niego czuła ,ale czy to była miłość?
Kiedyś nie widziała nic poza nim. Kochała bezgranicznie ,a on?
Zabawiał się pod płotem z tanią zdzirą. Każdy znał prawdę na temat Marleny. Zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Łasiła się jak wygłodniała sucz do ,każdego faceta.. Dokładnie sześć lat temu w zimie na świat przyszła malutka blondyneczka nie
poznając mamy ,która zmarła podczas ciężkiego porodu. Maleńkie zawiniątko
przekazano starszemu mężczyźnie,który oddał je najstarszej latorośli wychodząc z sali
bez słowa i opuszczając budynek szpitalny. Nic nie miało znaczenia. Wszystko
zostało gdzieś w tyle. Zapłakał gorzko nad okrutnym losem ,a z oczu wydzierał
się ból po stracie żony i tęsknota.
Dziewczyna położyła dłoń na ramieniu mężczyzny milcząc i
zamykając oczy spod których wymykały się łzy. Młodszy braciszek pytał o mamę i
bezustannie czekał na jej powrót. Maleństwo zostało odrzucone przez ojca. Nie
był w stanie podnieść się po śmierci ukochanej. Pomagała im najbliższa
sąsiadka. Matka Maćka. Najlepszego przyjaciela najstarszej z Cieplaków.
Dziewczyna skupiła się na nauce i poświęcała czas swojemu chłopakowi. Urodziwa
nie była ,ale jemu niby to nie przeszkadzało. Jego określali chuliganem i
złodziejaszkiem. Nie wierzyła w pomówienia zapatrzona w niego jak w obrazek.
Kupował drobne prezenty. Nigdy nic wartościowego ani drogiego ,ale pieniądze ją
nie interesowały. Kochała go i tylko to się liczyło. W dniu osiemnastych
urodzin jednych z najsmutniejszych w jej życiu przyjaciółka zabrała ją do
wróżki. Ula wyśmiała jej pomysł i pokręciła głową ,ale nieugiętość ,upór i
zacięty wyraz twarzy mówił wszystko. Dorota nigdy nie odpuszczała. Ula zgodziła
się.
***
Pojechały do Warszawy w autobusie rozmawiając przyciszonym
głosem o chłopaku Doroty, szkole i planach po maturze. Ula denerwowała się
wizytą u wróżki mimo ,iż nie uznawała wróżb. Przesądna też nie była. Po wyjściu
z autobusu natknęły się na dziewczynę w czerwonym szaliku i hebanowych włosach.
Nie zwróciłyby może uwagi szatynki ,gdyby nie jej głośna rozmowa przez komórkę.
- ,,Czekam pod salonem jubilerskim… zmarzłam ,a ciebie nie ma…
sama mam kupić sobie ten cholerny pierścionek?’’
- I co się gapisz?!- wydarła się na nieznajomą. – Chcesz coś
powiedzieć? – spytała twardo przewiercając ją przenikliwym spojrzeniem.- No ,co
jest niemowo?
- Nie …przepraszam panią ,ale śpieszę się.
- Panią?- Dorota popatrzyła oniemiała na przyjaciółkę.- Przecież
ona była niewiele starsza od nas.
- I co z tego?- wzruszyła ramionami.- Twoim zdaniem miałam
zwrócić się do niej na ,, Ty’’? Nie znam jej i nie poznam. Jesteśmy w Warszawie
przejazdem. Nigdy nie zamieszkam tutaj i na studia wybieram się do
Płocka. Nie zostanę w Warszawie. Nie cierpię tego miasta.
- Ulka ,ale Płock? Nie przemyślane decyzję źle się kończą. Ja
muszę wyjechać ,ale ty? Warszawa nie jest zła. Miasto jak miasto.
- Nie , mnie tutaj się nie podoba.
- W Płocku zamieszkam w internacie i poznam interesujących
ludzi. Skończę marketing ,ekonomię i zatrudnię się w księgowości lub w banku.
- Bartek wie o twoich planach? Nie boisz się ?
- Czego? Związku na odległość? Prawdziwa miłość przetrwa
wszystko.
- Właśnie. Prawdziwa. Nie zasługuję on na ciebie. Ty kulturalna
,pilna ,dobra uczennica ,przyjaciółka i córka ,a on chuligan i bawidamek.
- Bartek mnie kocha. Nie wyobraża sobie życia beze mnie i ja bez
niego. Jest moim słońcem. Jasnym i gorącym. Uwielbiam w nim dosłownie wszystko.
Roześmianą twarz ,blond włosy i gdy porywa mnie w ramiona. Dora ,jestem taka
niewyobrażalnie szczęśliwa. Cudownie jest być zakochanym wiesz? Patrzeć na tą
osobę , trzymać się za ręce ,przytulać i całować. W walentynki zabrał mnie na
długi spacer i dał słodką maskotkę. Kupił też żółtą róże.
- Nie cierpisz żółtych róż- wtrąciła Dorota.- Ani czekoladek z
rumowym nadzieniem.
- Tak ,ale głupio było mi mu o tym wspomnieć. Wiesz jak jest.
Obraziłby się i poszedł do domu unikając mnie przez kolejnych parę dni. Nie
odbierałby ,nie odpisywałby- wyraźnie posmutniała i straciła ochotę na prezent
urodzinowy. Nie chciała iść do wróżki.
Pchnęła drzwi z dzwoneczkami nad nimi zawieszonymi. Zadzwoniły
mocno, odsunęła czerwoną zasłonkę i przeszła kawałek prowadzona przez kobietę w
dziwnej kolorowej chuście podtrzymującej długie czarne kręcone włosy. Na
stoliku paliły się małe świece i czuć było zapach kadzideł. Dziewczyny usiadły
przy stole obserwując starszą kobietę. Na palcach miała pełno pierścieni ,a na
nadgarstkach błyszczały złote bransoletki i hałasowały przy każdym ruchu.
Wróżka rozłożyła karty tarota spoglądając spod długich rzęs na
szatynkę w okularach i uśmiechnęła się niepewnie odsłaniając pierwszą kartę.
- Widzi pani coś?- zapytała z ekscytacją Dorota.
- A czego chciałabyś się dowiedzieć?- zwróciła się do Uli.
- Czy mój obecny chłopak …- zawahała się.
- Chcesz dowiedzieć się czy jest tym na całe życie?-
dopowiedziała wróżka.
- Tak.
- I czy jej nie zdradza- wtrąciła cicho przyjaciółka.
- Dora…
- Przeżyjecie wzloty i upadki ,ale wasze drogi któregoś dnia
rozejdą się. Ja widzę tu kogoś nowego.
- Blondyn?
- Nie , brunet. Przystojny brunet o pięknym uśmiechu i
hipnotyzującym spojrzeniu. Pochodził będzie z zamożnej rodziny.
- Co? Bogaty brunet? Jakieś bzdury- oburzyła się.- Bartek jest
mi przeznaczony.
- Karty uważają inaczej. Przeznaczenia dziecko nie oszukasz ,a
karty nie kłamią. W twoim związku nie dzieję się dobrze. Przekonasz się ,iż
warto zaufać czasami kartom. Los bywa przewrotny. Ja swoje wiem.
- Nie wierzę w wróżby!- zerwała się z miejsca wzburzona. – Dora idziemy.
- Proszę usiądź. Nie wiesz jeszcze ,co kryje …
- Co jest pod ostatnią kartą?- przerwała jej brutalnie siadając
ponownie. W płaszczu było jej za gorąco . Po odkryciu karty
przez tarocistkę krew odpłynęła z twarzy
Uli i stała się kredowa. Zadrżały usta.
Niedługo później od spotkania z wróżbitką szlochała zamknięta w
pokoju i powtarzała ,że nie wierzy w boga ,bo gdyby istniał nie pozwoliłby
odejść jej mamie tak wcześnie. Nie odebrałby jej rodzinie kogoś ukochanego i
najwspanialszego na świecie. Czasami złościła się na mamę i kłóciły się ,ale
kochała ją i zaraz przepraszała. W szpitalu w inkubatorze leżała jej
siostrzyczka. Maleńka ,bezbronna i bez mamy.
Wreszcie zrozumiała ,co mówiła starsza dziwna kobieta. Ostatnia
karta oznaczała nieszczęście ,śmierć jej mamy. Usiadła na łóżku ocierając łzy i
analizując dokładnie jej słowa. W rozstanie z Bartkiem nie wierzyła i nową
miłość. Nie potrzebowała jej ,bo już kogoś kochała i nie wyobrażała być z innym.
***
Brunetka odwróciła się na bok ściągając kołdrę z mężczyzny.
Zerknął na jej ciało ukryte pod jedwabną krótką koszulką. Włożył ręce pod głowę
wpatrując się w ciszy w sufit. Po Wczoraj pokłócili się ,a potem udobruchał ją
uprawiając z nią dziki seks w jego pokoju. Dziś zasnęła zmęczona po powrocie od
znajomej. Nie dopytywał jakiej. Nie interesowało go to. Mało rzeczy w życiu
miało dla Marka tak naprawdę znaczenie. Cierpiał dziś na bezsenność.
Jutro miał sesje. Nic nie pamiętał z powtarzanego w kółko materiału. Rodzice
wyjechali na trzy dni ,a on zaprosił na noc Paulę, córkę zmarłego współwłaściciela
firmy. Jego rodzice nie mieli przeciwko ich związkowi. Dobrzański ponownie
zerknął na Paulinę i zastanawiał się czy przebudzi się ,gdy teraz opuści po
cichu pokój. Upewnił się ,że śpi i poderwał z łóżka spuszczając ostrożnie nogi, podszedł do szafy. Wyjął z jej koszulę ponieważ wtedy miał większe
powodzenie u płci przeciwnej. Ubrał dżinsy i użył nowego zapachu wody
kolońskiej otrzymanej od matki na urodziny. Postawił czarne włosy na żel
,przeczesał je lekko i uśmiechnął się do swego odbicia w lustrze gotowy podbijać
świat. Zawsze uważał ,że może mieć każdą jakiej zapragnie.
- No, Dobrzański pora pokazać, kto jest zawodowym
uwodzicielem. Królem życia- wyszeptał na głos przekonany o swojej doskonałości.
Zatelefonował do Seby najlepszego kumpla i gotowy był do wyjścia.
W klubie dudniła muzyka. Kobiety w króciutkich sukienkach
popijały kolorowe drinki przez słomki, inne tańczyły lub zabawiały się na
gdzieś z facetami. Sebastian gwizdnął z zachwytu ,bo blondynka puściła mu oczko
i uśmiechnęła się szeroko. Dobrzański zbliżył się do barmana zamawiając trunek
i zmierzył od stóp do głów dziewczynę siedzącą przy barze. Przeczesał włosy
,uśmiechnął się uwodzicielsko i komplementował jej urodę. Udała zawstydzoną
kręcąc ciemnym kosmykiem włosów.
- Ewa-przestawiła się mu nie spuszczając z niego figlarnego
spojrzenia.
- Pozwolisz ,że będę twoim Adamem ?- pochylił się w jej stronę.
Zachichotała i wstała opierając dłonie na jego koszuli. Zacisnęła je patrząc mu
w oczy.
- I zabierzesz mnie do raju?
- O tym właśnie marzę- odpowiedział licząc na seks bez
zobowiązań. – Zaczekaj chwilkę tylko powiem kumplowi ,że wychodzimy.
- Ok.
Olszański zajęty był całowaniem się na skórzanej kanapie z
blondynką w kusej czarnej kiecce. Niemal się pożerali ,a ich dłonie były
wszędzie. Marek postanowił im nie przeszkadzać wychodząc ze swoją nową zdobyczą.
***
- Zostaniesz moją
żoną?- z nadzieją na twierdzącą odpowiedź ,odsunął jej talerz z niedokończoną
lazanią i podniósł podbródek zmuszając ,aby na niego spojrzała.
Umknęła wzrokiem
unikając jego brązowych oczu ,które w blasku słońca stawały się bursztynowe.
Fascynujące i zarazem nie wzbudzające już tych samych uczuć ,co dwa , pięć czy
sześć lat temu. Bezpieczna przystań stała się tratwą na środku wzburzonego
morza. Otworzyła usta wpatrując się w pierścionek . Powietrze zgęstniało między
nimi. Chwila ciągnęła się w nieskończoność. W pubie zostało kilka osób. Bawiła
się zieloną serwetką odwlekając moment udzielenia odpowiedzi. Nikt ich nie zauważał. Lokal znała niemal na pamięć przychodząc od początku studiów. Siadała
pod ścianą przy brązowym stoliku oczekując na zamówienia. Najczęściej
przychodziła z chłopakiem ,który odkąd pamięta nie lubił zapiekanek, kebabów
,ale kochał burgery i pizzę z podwójnym serem i szynką. Zamawiał nie czekając
na nią. W jej towarzystwie czuł się bardzo swobodnie więc po paru latach
związku wkradła się rutyna. Romantyczność uleciała gdzieś chociaż nigdy za
romantyczny nie był. O urodzinach niejednokrotnie zapomniał tłumacząc najpierw
nauką ,chorobą babki, pomocą matce czy pracą.
- Nie mówię nie-
odpowiedziała w końcu. – Martwi skąd weźmiemy na wesele i…
- To tak czy nie?
- Tak. Uznajmy ,iż
daję ci ostatnią szansę i się zgadzam ,ale bez wykręcania numerów. Żadnego
wracania o czwartej nad ranem. Nie weźmiesz więcej alkoholu do ust.
- Uleńka, weselem się
nie przejmuj. Moja w tym głowa. Nie kłopocz się ja wszyściutko ogarnę ,a kasę
zarobi się ,zobaczysz. I przysięgam ,że nigdy ,ale to przenigdy , Uleńka ty
moja nie wezmę alkoholu do gęby. Słowo marynarza.
- Nie byłeś
marynarzem- wytknęła mu.- Bartek jeśli nie przestaniesz pić nasz związek nie ma
sensu. Nie mogę być z alkoholikiem. Idź na odwyk ,zrób cokolwiek ,ale nie
sięgaj po alkohol. To zaprowadzi cię na samo dno- ciągnęła swój monolog. - W
świętego Mikołaja dawno przestałam wierzyć- mruknęła.- A tą bajeczkę
sprzedawałeś mi… niech pomyślę- zrobiła pauzę udając ,że się zastanawia.- Setki
razy jak nie tysiące. Udowodnij mi ,ale przede wszystkim sobie ,że potrafisz
zrezygnować z picia ,bójek i zapożyczania się u sąsiadów czy kumpli. Bartek
dorosłe życie to nie przelewki. Trzeba być odpowiedzialnym, sumiennym i liczyć
się z konsekwencjami. A konsekwencją bójki może być noc w areszcie lub
więzienie. Pomyśl ten jeden raz o mnie. Naszej przyszłości- pogładziła jego
policzek patrząc mu w oczy. Pocałował ją i prosząc o rachunek, zgarnęli z
wieszaków płaszcze, opuszczając pub.
****
Wsunęła dłoń do kieszeni. Telefonu w niej nie było. Zbierała na
niego całe wakacje imając się różnych dorywczych prac ,by kupić sobie parę nowych rzeczy, w tym telefon i prezent na urodziny Beatki taki o jakim
marzyła. Po ujrzeniu swojego chłopaka z inną w objęciach wsunęła go do kieszeni
płaszcza ,ale musiał wypaść podczas biegu. Zrozpaczona zapłakała głośno nie
umiejąc poradzić sobie z tym czego była świadkiem. W kieszeni miała parę
drobniaków. Kupiła bilet wsiadając do nadjeżdżającego autobusu. Usiadła na
końcu spuszczając głowę i nasuwając mocniej na głowę czapkę ,zdjęła okulary
,przetarła je chusteczką i włożyła z powrotem na nos. Wysiadła na przypadkowym
przystanku w Warszawie. Ze zdumieniem odkryła ,iż znajduję się nieopodal
znanego miejsca. W rzeczywistości była tu pierwszy raz ,ale w snach nieustannie
krążyła po tej uliczce i zatrzymywała się przed ogromnym wieżowcem ,a spod
niego wyjeżdżało srebrne auto. Z niego wysiadał wysoki mężczyzna. Nigdy
nie widziała twarzy ,bo obraz był zamazany. Budziła zanim zdążyła zamienić z
nim choćby słowo. Po głębszych dywagacjach zrozumiała ,że to wydarzyło się naprawdę. A człowieka ,który jej się śni doskonale zna. To przez niego odeszła z pracy. Została zatrudniona w firmie na stanowisko asystentki Marka po tym jak uratowała go z płonącego auta. Od razu jej serce szybciej zabiło na jego widok. Za wszelką cenę chciała zdusić to uczucie w zarodku. Posunęła się o krok za daleko całując go. Po pierwsze oboje byli w związkach ,po drugie planowali z kimś innym ślub. Serce nie słuchało rozumu. Podjęła decyzję o odejściu z firmy ,gdy robiło się mniej ciekawie i prezes zaczął wysyłać jej kwiaty, posyłać jej uśmiechy i być dziwnie miłym. Zazwyczaj miał dobry humor i świetnie im się pracowało ,ale wspólna praca ,lunche i nadgodzinny oraz długie rozmowy sprawiły ,że w jej sercu rodziło się coraz głębsze uczucie. Złożyła wypowiedzenie. Chłopak zaproponował jej wyjazd. Spakowała się więc bez protestów i wyjechała . Od roku nie spotykała się z nikim. Uczucie do Bartka pozostało wspomnieniem. Jedna osoba nie dawała jej tylko spokoju.
Od pewnego czasu regularnie śniło się jej to miejsce
,biurowiec , szary sportowy samochód oraz płonące auto i krew. Budziła się wtedy z krzykiem.
Przestań człowieku mnie prześladować. To prawda od razu coś poczułam ,ale...to Bartek był moim całym światem. Wszystkim. Pierwszą miłością , słodką
udręką , snem ,marzeniem , Koniec. Bartek to zdrajca i oszust ,a ten drugi nie pokocha przenigdy Brzyduli. Nie żaden Marek , nie on. Kurde blaszka...on ...brunet, bogaty o hipnotyzującym spojrzeniu...- nagle usłyszane niegdyś słowa u wróżki ułożyły się w logiczną całość. - Że ja prędzej na to nie wpadłam. Marek niby mnie przeznaczony? Absurd. Ja nie dam się już zranić. Od tej pory nie wierzę w miłość ,a Marka nigdy nie spotkam.
Zamyśliła się wolno przechodząc przez jezdnie. Samochód
wyjeżdżający z zza krętu zaczął ostro hamować. Ujrzała blask reflektorów stając
na środku drogi jak sparaliżowana. Otworzyła szeroko przerażone oczy
godząc się z losem. Jeśli ma zginąć niech tak się stanie. Bez niego nic się miało
sensu.
Z taksówki wysiadł wysoki mężczyzna z zaciętym wyrazem twarzy.
- Co pani do cholery wyprawia? Włazi na środek ulicy niemal nie
powodując wypadku- jego ciemne oczy lśniły złowrogo. Cofnęła się ,skuliła w
sobie i zeszła z jezdni.
Brunet zacisnął dłoń w pięść i wsiadł do taksówki poprawiając
szal i zwracając się do taksówkarza ,żeby szybko odjechał. Ten o ,coś pytał ,ale nie usłyszał od Aleksa odpowiedzi. Poczuła niepokój,bo ktoś stał za jej plecami. Bała się wykonać jakikolwiek ruch. Mógłby być groźnym przestępcą. Nie widziała jak dwóch mężczyzn ,którzy kłócili się przy ulicy i jeden z nich wsiadł do taksówki ,a drugi pozostał na chodniku obserwując mające minutę później zdarzenie.
Znieruchomiała prawie nie oddychając. Złapał ją za ramię i odwrócił ku sobie.
- Ula?- wbił w nią zaciekawione spojrzenie.- Co ty tu robisz na tym mrozie? Czemu omal weszłaś pod koła taksówki?Wiesz jak mnie przestraszyłaś? Nic ci nie jest? Boże ,ty cała drżysz...- ni to stwierdził ,ni zapytał.
______________
Końcówka zaczyna się ciekawie i daje do myślenia co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńBartuś jak zwykle zachował się jak zwykły dupek. Tu się jej oświadczył a chwilę później zdradza z sąsiadką.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Bartek to zimny drań wyłudzający pieniądze ,pozbawiony skrupułów i kręgosłupa moralnego i który nie wie ,co oznacza słowo ,,wierność''. Ula przejrzy ,a w zasadzie już przejrzała na oczy. Dzięki za wpis. Pozdrawiam Serdecznie :).
UsuńBardzo ciekawie się zaczyna a jeszcze ciekawiej kończy. Tu wyjątkowo ciepłym uczuciem Ula darzy Bartka. Wybacza mu wielokrotnie jego wybryki, które ślizgają się na granicy prawa i jego zdrady, których jest świadkiem. Zupełnie inna Ula niż w serialu. Powinna jednak posłuchać wróżki. Dobrze, że przynajmniej skojarzyła, kogo ona miała na myśli. Wysoki brunet już jest, a nawet dwóch, bo przecież Alex, ale jakoś nie bardzo pasuje mi do schematu. Mimo przykrych doświadczeń w F&D jednak myśli o Marku, chociaż nie wierzy, że mogłoby ich w przyszłości coś łączyć. Mam nadzieję, że dojdą do porozumienia i być może Ula ponownie zacznie pracować w firmie. Nie będę jednak gdybać, ale cierpliwie poczekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Początek przeplatany serialowymi scenami z wymyślonymi.Bartek podobnie jak w serialu oczekuje od niej pomocy finansowej,wykorzystuje jej dobroć i miłość. Tu Ula wyjątkowo mocno trzyma jego stronę ,ale zdrady nie wybaczy. O Marku coś tam myśli ,ale nie o powrocie do firmy. ( nie mogę zdradzić czy ona tam wróci czy też nie).Brunetów dwóch i chyba wiadomo kogo dotyczy wróżba ,chociaż drugi duet też mógłby być ciekawy czyż nie?
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Poplątane te losy Uli. Trochę serialowe trochę wymyślone. Tylko Bartuś ten sam, czyli nieciekawy. I oczywiście ciekawy Marek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Przeplatane i nieco skomplikowane losy Urszuli. Bartek nieciekawy typ i negatywna postać ,a czy ciekawy Marek to się okaże.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).