Prawie rok wcześniej… ( Walentynki)
Rozkoszowała
się ciszą, podążając za mężczyzną do palmiarni. Przecisnęli się przez bujną
roślinność. Szli blisko siebie ,pogrążeni w swoich myślach. Ula cieszyła się
ich ,,randką’’ Dobrzański zastanawiał się jak powiedzieć Uli o rozstaniu z
narzeczoną i jej pobycie w areszcie, zaatakowaniu go nożem i innych
tajemnicach. Przed innymi ukryła ,iż łączy go coś więcej z Ulą niż praca. Jak
zadzwoni Seba postanowił udawać ,że nie ma czasu i spędza walentynki sam. W
ostatniej chwili przypomniał sobie o dzisiejszym święcie. Musiał improwizować.
Spojrzał na dziewczynę. Uśmiech nie schodził jej z twarzy ,zamyślona nie
zwróciła najmniejszej uwagi ,że się jej przygląda.
- Ula ja wiem że może, nie wiem ukradłem twój pomysł ale..
pomyślałem sobie że tutaj jest naprawdę przyjemnie- odparł znienacka.
- Przynajmniej nie grozi nam przypadkowe spotkanie- mruknęła
z wyczuwalnym żalem.- Jedno wystarczy- szepnęła pod nosem.
- Ula ,przepraszam – spuścił głowę zatrzymując się. – Wiesz ,
Paula jest…
Pragnął wyznać ,że byłą narzeczoną i została zatrzymana ,ale
głos powstrzymał się.
- Twoją narzeczoną- wtrąciła .- Mnie tu nie powinno być.
- Ula- podszedł do niej bliżej ujmując jej dłoń i składając
delikatny pocałunek i spojrzał w dwa lazury.- Zapomnij o Pauli. Chociaż
dzisiaj. Proszę – wyszeptał.- Wyjaśnię ci wszystko w swoim czasie.
- W porządku. Nie ukrywałam ,że to trudne.
- Ulka ,mieśmy świętować ,a nie się smucić- stwierdził
entuzjastycznie. – A może… znajdziemy tu coś… wiesz na bezludnej wyspie rosną
chyba jakieś… owoce- nachylił się tak ,że ich twarze dzieliło kilka
centymetrów. – Poszukamy?
Zachłysnęła się powietrzem przesyconym jego zapachem z
rumieńcami na twarzy ,rozejrzała się. Odwróciła na moment, podszedł do rośliny
,rozsunął liście wyjmując szampana. – Oto owoc drzewa szampanowego!- zawołał.
- Zaśmiała się.
- A kieliszki?- zapytała podchodząc do sadzawki. Czytała
napis rośliny ,przesunęła wzrokiem po uroczym miejscu. Dobrzański wyciągnął
ukryte szampanówki i podał Uli. Otworzył szampana oblewając przy tym
dziewczynę. Zaśmiała się ponownie nic sobie nie robiąc z lekko mokrych włosów i
okularów. Zsunęła je jedną ręką przysiadając na murku. On zrobił to samo i
zakrztusił się trunkiem ,gdy spojrzała na niego spod rzęs tymi niebieskimi
oczami. Rozwiązał szalik ,bo zrobiło mu się gorąco. Z uwagą przyglądała się
brunetowi ,który ,co najmniej zachowywał się dziwnie. Niepewnie oparła głowę o
jego ramię ,patrzył przed siebie obecny jedynie ciałem. Posmutniała mając pewność
,że myśli o narzeczonej. Zaś on rozkoszował się ciszą ,obecnością Uli i mógłby
siedzieć tak bardzo długo. Po prostu było mu dobrze będąc tu z Ulką ,nie
wiecznie nadąsaną Pauliną. W mieszkaniu wiało wiecznie chłodem, panna Febo
nigdy nie ucieszyłaby się z zwykłego spędzenia czasu wśród natury. Zaśmiał się
nagle rozbawiony wyobrażeniem Pauliny na pikniku w lesie. Zdezorientowana Ula
podniosła głowę ,odsuwając się i przyglądając Markowi oczekując wyjaśnień.
- Powiesz ,co cię rozbawiło?- spytała nieśmiało Ula. – Chyba
nie śmiejesz ze mnie?- zrobiła śmieszną minę na ,co on roześmiał głośniej.
- Ryby spłoszysz- rzekła przypadkiem wylewając odrobinę
szampana na ziemię. – Bez obaw ,Ula. Wyobraziłem sobie coś… zabawnego.
- Hm ,niech zgadnę Violę w jakieś akcji ?
Przestał się śmiać i usiadł prosto ,ściskając kieliszek.
- Nie mogę powiedzieć ,ale nie Violę. Opowiem ci może
,kiedyś…
- Przy tobie czuję się tak…- podrapał się nerwowo po karku
,wstając.
- Jak mały chłopiec- odpowiedziała za niego.- Ja …czuję się
…tak swobodnie… i …
Jakbym stąpała po mięciutkim obłoku unosząc się ,gdzieś ponad
niebo.
- Przejdźmy – zaproponował.- I błagam nie gadajmy o Pauli
,brakujących dodatkach ,modelkach ,oświetlaniu, cateringu, raportach i firmie.
Mam to na co dzień. Chcę cieszyć się naszym spotkaniem ,w końcu to niezwykły
dzień. Czar świętego Walentego działa i wszystko może się zdarzyć.
- Wszystko?- prowokująco zerknęła na jego usta i uśmiechnęła
się szeroko pociągając go za rękę. Nie zaprotestował idąc za Ulą. Zatrzymała
się tak nagle przy kolorowych rybkach, że szturchnął ją potknęła się ,złapał ją
w talii ratując przed wpadnięciem do wody. Nieco zaskoczona jego zachowaniem
stała nieruchomo. On również przytulał się do jej pleców zachwycając się
zapachem jej włosów ,które załaskotały go w twarz ,gdy poruszyła się. Zapadła
cisza. Jej serce wypełniało niesamowite uczucie ,lecz wiedziała jedno. Marek
jest zaręczony z Pauliną i nigdy nie zwiążę się z kimś takim jak ona ,chociaż
tak bardzo na to liczyła. Pragnęła spełniać z nim swe sny, kochać go zawsze
niezależnie od pozycji, wieku, zasobności portfela liczył się on sam.
Całokształt. To jakim był człowiek i ,co sobą prezentował ,podejście do życia.
Nie pojmowała jak on wytrzymuje z tą harpią z ciągle uniesioną głową
,pouczająca ludzi i traktująca je jak śmiecie. Zero taktu i wyczucia. Wymuskana
lala szukająca dzianego gościa. Tak by podsumowała ją Ula ,ale jej myśli były
zgoła inne ,choć z Pauliną porozumienia nigdy nie znajdą. Dobrzański nadal
zamyślony odsunął się stając niedaleko Uli.
- Musisz wracać już do domu?- spytał, uśmiechając się
zalotnie.
Zadzwoniła komórka Uli. Odeszła kawałek przykładając aparat
do ucha.
- Jak to.., ale teraz?
-…..
- Nie możesz poprosić Jaśka ,ja akurat mam z Markiem jeszcze
kilka spraw do omówienia… oczywiście służbowych.
- ……
- Dobrze ,tato. Postaram się. Poczekaj będę za…
- Jakiś problem? Ulka stało się coś?- zaniepokoił się.
- Nie , tata umówił się z Alą i zapomniał mi o tym wspomnieć.
Jasiek poszedł do Kingi i nie ma z kim zostać Betti.
- Podwiozę cię.
- Nie trzeba.
- Ulka ,nie będziesz tłukła się o tej porze autobusami ,ktoś
cię jeszcze napadnie i …
- A ty z góry zakładasz najgorsze. Optymista się normalnie
znalazł. Pozazdrościć- ironizowała.
- Ulka ,to naprawdę żaden problem. Uwielbiam Betti- powiedział
prowadzając ją w kierunku wyjścia. – Możemy spędzić walentynki w trójkę- dodał
nie zastanawiając się nad słowami.
- Dobrze. Betti będzie zachwycona ,że przyjedzie pan hydraulik.
Bez przerwy mnie o ciebie wypytuję.
- Ma się ten urok osobisty- zaśmiał się na policzkach
pyszniły się te dwa dołeczki.
- Bez wątpienia- odwzajemniła uśmiech i przybliżyła się i
musnęła jego policzek. Wykorzystał okazję odwracając palcem leciutko jej twarz
i pocałował wargi. Niewinny całus przerodził się w gorący pocałunek.
Przyciągnął ją do siebie wplątując palce w jej włosy. Pieścił usta, zachwycał
się ich smakiem. Truskawkowym.
Ula oddychała nierówno
dziwiąc się po raz kolejny tego dnia. Marek dotąd nie całował jej ,aż tak
namiętnie. Zapomnieli się na chwilę. Opamiętanie przyszło po paru minutach.
Zapukał
zniecierpliwiony do drzwi dzierżąc w dłoni duży bukiet różnobarwnych kwiatów.
Otworzyła mu z szerokim uśmiechem na twarzy całując go przelotnie w usta.
Zgarnęła płaszcz krzycząc do ojca ,, Pa’’ i pobiegła do samochodu zaparkowanego
przed jej bramą. Wtuliła nos w szalik w kolorze oczu i szczęśliwa pogładziła
dłoń Marka. Odwzajemnił uśmiech i pojechali przed siebie. Dobrzański obiecał
jej randkę niespodziankę. Przytuliła twarz do szyby czekając ,aż dojadą.
Spoglądała na rozmazane zza oknem smugi ,bo jechali dość szybko. Zatrzymali się
przed wysokim budynkiem po chwili skapnęła się gdzie się znajdują. Niepewnie
spojrzała na Marka. Pogładził jej policzek patrząc w oczy. Zsunął jej okulary i
przyciągnął do siebie.
-
Marek- odepchnęła go zaskoczona i zmieszana. Poprawiła płaszczyk i wysiadła.
Stanęli milcząc parę minut. Ujmując ją za dłoń poprowadził ją w stronę wejścia.
Zestresowana rozglądała się po wnętrzu.
-
Zamknij oczy- poprosił szepcząc jej do ucha.
-
Co?- zapytała głucho.
-
Zamknij oczy. Nie bój się - odszepnął
,musnął jej szyję i położył dłonie na ramionach. Poczuła smak jego ust na
swoich.
-
Otwórz oczy- jego zmysłowy głos wywołał dreszcz na całym ciele. Uśmiechnęła się
zafascynowana widokiem szklanej i odległych światełek wyglądających jak gwiazdy. Marek wskazał jej palcem na budynek Febo&
Dobrzański.
Zarezerwował stolik z pięknym nakryciem. Kelner w muszce podał im karty
menu. Usłyszała kwartet smyczkowy. Odprężona, zauroczona słuchała muzyki.
Zamówiła pieczeń z borówkami. Specjalność szefa kuchni. Marek zamówił to samo i
butelkę dobrego czerwonego wina.
Po dwóch
kieliszkach kobieta rozluźniła się i poddała czarowi chwili siedząc bardzo blisko mężczyzny i wpatrując się w jego twarz z uwagą słuchając
jego zabawnych anegdotek i opowieści z czasów studenckich. Dobry humor im dopisywał.
-
Uwielbiam twój uśmiech…- kciukiem zahaczył o jej wargę.- Twoje usta, oczy… mądrość , dobroć , troskę ,zapach – zaczął z iskierkami w oczach. Położył jej rękę na kolanie.
Nakryła ją swoją nie protestując.
Zbliżyła
swe usta do jego warg szepcząc coś czego nie zrozumiał. Dopiła wino dodając
sobie tym sposobem odwagi i przylgnęła do jego ust. Kelner z dezaprobatą
pokręcił głową.
Roześmiani
i pożerając się wzrokiem opuścili restaurację wynajmując pokój. Przyciągnął ją do siebie ,obejmując wpół i
zdecydowanie pocałował. Całowali się bez opamiętania w progu pokoju. Czuł
bijące od niej ciepło. Zarzuciła mu ręce na kark przylegając mocniej do jego
ciała. Znajdując się tak blisko wyczuła podniecenie bruneta. Zrobili przerwę
,aby złapać oddech patrząc na siebie zamglonym wzrokiem i wślizgnęli się do
środka opierając się o ścianę. W hotelowym pokoju panował zupełny mrok.
Słyszeli jedynie swoje przyspieszone oddechy. Włączyli światło. Przywarł ustami do jej szyi. Gorący
oddech owiał jej piersi. Poczuła przyjemny dreszcz. Podwinął jej spódniczkę
wsuwając dłoń po nią i dotykając jej uda. Przymknęła powieki rozkoszując
dotykiem jego dłoni , ust. Pragnęła tą noc spędzić z nim. Oddać się mu cała.
Rozpięła mu marynarkę i koszulę wolno sunąc rekami po jego klatce piersiowej. Zdjął
ją jej przez głowę sweterek i bluzkę. Stała w czarnym różowym staniku
onieśmielona i płonącymi oczami spoglądając na niego. Musnął jej wargi.- Jesteś
piękna- wymruczał.- Cudowna , słodka i cudownie pachniesz- ciągnął wtulając twarz w jej kasztanowe włosy. Przerwała
mu kładąc palec na ustach.
- Cii.
Nic nie mów- uciszyła go.
Pieściła jego nagi tors wsłuchując się w
nierówny oddech Marka. Dłonie bruneta były wszędzie.Drżała w jego ramionach. Położył ją na łóżku
nakrywając swoim ciałem.
Kochali
się bez słów, uczyli swych ciał na pamięć. Zatracali w miłosnej ekstazie. Nie
padły żadne wyznania ,ale na ich usta cisnęło się bezgłośne ,,Kocham cię’’ Zasypiali po raz pierwszy
w swoich objęciach nieświadomi ,że jutro ich drogi się rozejdą.
Poranek
przyniósł rozczarowanie i niespodziewane pożegnanie. Dobrzański na biurku
znalazł na biurku jej wypowiedzenie ,a na pocztę list. Wydrukował go nie
wierząc w ani jedno słowo w nim zawarte. Wyruszył na jej poszukiwania. Zastał
ją w bufecie i poprosił do gabinetu. Pokłócili się. Ula była zimna , obojętna i
pewna swojej decyzji o odejściu. Załamany następnego dnia z rana udał się do
Rysiowa. Nie zdążył. Szukał jej bezskutecznie. Tęsknił , próbował zapomnieć.
Niestety wszystko na nic. Zapadła się jakby pod ziemię.
Ocknęła
się, oparła plecami o poduszkę zatrzymując Marka słowami:
-
Krzywd nie wybacza się tak łatwo.
Odwrócił
się zdziwiony marszcząc brwi. Stanął pośrodku pokoju usiłując wyczytać
cokolwiek z jej twarzy. Spuściła wzrok mając pod powieki łzy. Wyznanie prawdy
wydało się jej niewiarygodnie trudne. Odwaga opuściła ją. Drugiego odrzucenia
nie potrafiła znieść. Wzięła głęboki oddech.
-
Wiedziałam czego chcę. Tylko ty byłeś niezdecydowany tkwiąc w związku z
Pauliną. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia ,bo to ja okazałam się tą złą rozbijającą
czyjś związek. Żal mi było Pauliny. W aferę nie uwierzyłam myśląc ,iż są to
plotki. Ukrywałeś ten fakt przede mną. Dlaczego? Wyjechałam ,żeby zapomnieć.
Bartek prosił mnie o szansę i powrót. Zawahałam się , kiedyś go kochałam ,ale… uczucie
przygasło. Przez wzgląd na przeszłość ,wspomnienia ,które pomyliłam z miłością
zgodziłam się. Tak się złożyła ,że przypadały moje urodziny. On za dużo wypił i…-
ucięła kaszląc.- Nie, nic między nami nie zaszło- dodała uspokający widząc zaciśnięte
usta Marka i dziwny błysk w oku.
-
Przepraszam. Powinien dawno ci powiedzieć o Paulinie i zerwanych zaręczynach.
Może nie wyjechałabyś…,że cię kocham uświadomiłem sobie dużo później. Pragnę z tobą być i codziennie mówić ci jak bardzo cię kocham i żałuję ,że straciliśmy rok, ale przed nami całe życie. Możemy nadrobić ten czas ,jeśli dasz mi szansę i pozwolisz bym cię kochał i opiekował się tobą.
- Pomyliłem się. Ty mnie nie kochasz- powiedziała stanowczo.- Próbujesz zagłuszyć wyrzuty sumienia nic więcej.
- Ula nie chcę cię ranić.
- Idź już. Nie zapomnę nigdy jak mnie potraktowałeś i...
- Ula o czym ty mówisz?- spoważniał.
- Pomyliłem się. Ty mnie nie kochasz- powiedziała stanowczo.- Próbujesz zagłuszyć wyrzuty sumienia nic więcej.
- Ula nie chcę cię ranić.
- Idź już. Nie zapomnę nigdy jak mnie potraktowałeś i...
- Ula o czym ty mówisz?- spoważniał.
- Bartek
był kompletnie pijany i rano nic nie pamiętał oprócz jakiś przebłysków. O ciąży
mu nie powiedziałam pomyślałby ,że jego maluch. Potem oświadczył mi się i
wyjechał do Niemiec ,a ja zostałam sama i postanowiłam nikomu nie mówić o odmiennym stanie i nie wracać do Rysiowa. Tobie nie powiedziałam ,bo
w mailu zerwałeś i kazałeś zapomnieć o nazywając naszą noc niezobowiązującym seksem. To był cios.
Byłam dla ciebie tylko zabawką , kolejną kochanką ,którą nigdy nie chciałam
być. Okazałeś się człowiekiem bez uczuć. Napisałam ci o ciąży. Dostałam wiadomość
zwrotną ,, Nie wrobisz mnie w ojcostwo. To
nie mój bachor. W kopercie są pieniądze. Cześć. Nie dzwoń do mnie i nie pisz.
To koniec’’- zacytowała słowa z listu.
- Nie pisałem podobnych rzeczy- oburzył się. - Jeśli mi nie wierzysz jak będziemy w firmie pokaż ci otrzymane od ciebie maile. Zachowałem wszystkie ,chodź strasznie bolą mnie słowa w nich zawarte. Nie chciałem w nie wierzyć. Ty nie postąpiłabyś tak. I przysięgam na wszelkie świętości ,że nie wypisywałem tych wszystkich bzdur.
- Nie nie mogłabym być ja. Ja pisałam coś zupełnie innego.
- Nie pisałem podobnych rzeczy- oburzył się. - Jeśli mi nie wierzysz jak będziemy w firmie pokaż ci otrzymane od ciebie maile. Zachowałem wszystkie ,chodź strasznie bolą mnie słowa w nich zawarte. Nie chciałem w nie wierzyć. Ty nie postąpiłabyś tak. I przysięgam na wszelkie świętości ,że nie wypisywałem tych wszystkich bzdur.
- Nie nie mogłabym być ja. Ja pisałam coś zupełnie innego.
- A wracając do Bartka...Nie wierzę. Zgodziłaś się za niego wyjść?- starał się mówić opanowanym głosem.- Ula?
-
Rozmyśliłam się. Najpierw zgodziłam ,ale nie zamierzałam go poślubić.
Marek
zbladł. Klapnął na zaścielone łóżko przyglądając się twarzy Uli. Szok malujący
się w jego oczach wprawił Ulę w jeszcze większe poczucie winy. Dotknęła jego
policzka gładząc go delikatnie i ujęła dłoń Marka zamykając ją w swojej.
- Ula
, jakie dziecko i czyje ono jest? Moje? Ja nie otrzymałem żadnej wiadomości i
nie pisałem. Ja o niczym nie wiem. Naprawdę przyrzekam ci ,Ula nie miałem
pojęcia o ciąży ani dziecku. Przenigdy nie wysłałbym cię na zabieg i innym bym
odradzał- rzekł szczerze. – Nawet jeśli nie byłoby moje? Bo ono jest naprawdę moje ,prawda? Nie pozwoliłbym ci usunąć , rozumiesz? Naprawdę masz dziecko?- wciąż nie dowierzał. Ta prawda do niego nie docierała. Był w szoku.
- Tak . Ono jest nasze. Twoje i moje-
powiedziała poważnie. – Kompletnie nie wiem ,co dalej Marek. Po liście od
ciebie… Nie usunęłam. Dziecko jest w bezpiecznym miejscu u mojej ciotki.
Przyjechałam tylko tu po resztę rzeczy chcąc na stałe zamieszkać nad morzem.
-
Ula ,ale ja nie pozwolę ci odejść. Kocham cię. Kocham bardziej niż umiesz to
sobie wyobrazić- wziął jej twarz w dłonie. Po jej policzkach spływały słone krople.
-
Tak Ula. Kocham cię od dawna. Gdybyś nie wyjechała razem wychowywalibyśmy
dziecko… ,a właśnie. Gdzie ono jest? Chłopiec czy dziewczynka?
-
Marek przykro mi ,ale nie uda się nam- zamknęła oczy.
Ja też cię kocham ,ale…nie umiem ci wybaczyć. Wyrzekłeś się własnej córki.
- Ulka nie ma ale. Zależy mi na tobie i dziecku. Do kogo podobne? Ile ma?
Wstała wyciągając z szuflady zdjęcie i mu podała.
- Zuzia jest w bezpiecznym miejscu. Byłam u niej
Ja też cię kocham ,ale…nie umiem ci wybaczyć. Wyrzekłeś się własnej córki.
- Ulka nie ma ale. Zależy mi na tobie i dziecku. Do kogo podobne? Ile ma?
Wstała wyciągając z szuflady zdjęcie i mu podała.
Bartka już nie ma więc spokojnie mogę wrócić z nią do domu.
Zuzia została z moją ciocią ,bo bałam się ,że Bartek wpadnie w szał i jej coś zrobi. Wróciłam na parę dni ,ale zostałam na dłużej. Strasznie tęsknie za nią. Niestety nie mogłam jej karmić piersią ,a chciałam. Gabrysia dobrze się nią zajmuję,lecz muszę po nią jechać.Jestem jej mamą. Beznadziejną matką. Zostawiłam ją ,a powinna ona być przy mnie.
- Chciałbym pojechać tam z tobą i ją poznać- oznajmił zdecydowanie. - Marzę o tym. Przepiękna mała- z czułością pogładził fotografię.
- Pojadę sama. Mała cię nie zna...
- Bo nie pozwalasz ,żeby mnie poznała!- zdenerwował się.- Ukrywałaś ciążę ,teraz dziecko. Wstydzisz się ,że jesteś matką?
- Wyjdź- rzuciła ostro.- Zuzanna jest moja.
- Chcę ją zobaczyć. Ula nie zabraniaj mi to też moja córeczka- uderzył w melodramatyczny ton.- Mam prawo poznać własne dziecko i spędzać z nim czas. Kocham was i tak łatwo się nie poddam.
Zmęczona ułożyła się wygodnie zasłała i zamknęła powieki zapadając w drzemkę. Wystraszył się po chwili uspokajając się słysząc jej miarowy oddech wyszedł ,a Beatka od progu rzuciła mu się na szyję i zaczęła opowiadać o telefonie od cioci Gabrysi i jej przyjeździe. Marek chłonął tą opowieść ciesząc się na myśl o ujrzeniu swojej córeczki.
Z bólem w oczach spojrzał na Józefa świadomość nieodwzajemnionej miłości była okropna.
- Chciałbym pojechać tam z tobą i ją poznać- oznajmił zdecydowanie. - Marzę o tym. Przepiękna mała- z czułością pogładził fotografię.
- Pojadę sama. Mała cię nie zna...
- Bo nie pozwalasz ,żeby mnie poznała!- zdenerwował się.- Ukrywałaś ciążę ,teraz dziecko. Wstydzisz się ,że jesteś matką?
- Wyjdź- rzuciła ostro.- Zuzanna jest moja.
- Chcę ją zobaczyć. Ula nie zabraniaj mi to też moja córeczka- uderzył w melodramatyczny ton.- Mam prawo poznać własne dziecko i spędzać z nim czas. Kocham was i tak łatwo się nie poddam.
Zmęczona ułożyła się wygodnie zasłała i zamknęła powieki zapadając w drzemkę. Wystraszył się po chwili uspokajając się słysząc jej miarowy oddech wyszedł ,a Beatka od progu rzuciła mu się na szyję i zaczęła opowiadać o telefonie od cioci Gabrysi i jej przyjeździe. Marek chłonął tą opowieść ciesząc się na myśl o ujrzeniu swojej córeczki.
Z bólem w oczach spojrzał na Józefa świadomość nieodwzajemnionej miłości była okropna.