Strona Główna

czwartek, 25 stycznia 2018

,,Zapisane w gwiazdach'' Short story 6/



Prawie rok  wcześniej… ( Walentynki)
Rozkoszowała się ciszą, podążając za mężczyzną do palmiarni. Przecisnęli się przez bujną roślinność. Szli blisko siebie ,pogrążeni w swoich myślach. Ula cieszyła się ich ,,randką’’ Dobrzański zastanawiał się jak powiedzieć Uli o rozstaniu z narzeczoną i jej pobycie w areszcie, zaatakowaniu go nożem i innych tajemnicach. Przed innymi ukryła ,iż łączy go coś więcej z Ulą niż praca. Jak zadzwoni Seba postanowił udawać ,że nie ma czasu i spędza walentynki sam. W ostatniej chwili przypomniał sobie o dzisiejszym święcie. Musiał improwizować. Spojrzał na dziewczynę. Uśmiech nie schodził jej z twarzy ,zamyślona nie zwróciła najmniejszej uwagi ,że się jej przygląda.
- Ula ja wiem że może, nie wiem ukradłem twój pomysł ale.. pomyślałem sobie że tutaj jest naprawdę przyjemnie- odparł znienacka.
- Przynajmniej nie grozi nam przypadkowe spotkanie- mruknęła z wyczuwalnym żalem.- Jedno wystarczy- szepnęła pod nosem.
- Ula ,przepraszam – spuścił głowę zatrzymując się. – Wiesz , Paula jest…
Pragnął wyznać ,że byłą narzeczoną i została zatrzymana ,ale głos powstrzymał się.
- Twoją narzeczoną- wtrąciła .- Mnie tu nie powinno być.
- Ula- podszedł do niej bliżej ujmując jej dłoń i składając delikatny pocałunek i spojrzał w dwa lazury.- Zapomnij o Pauli. Chociaż dzisiaj. Proszę – wyszeptał.- Wyjaśnię ci wszystko w swoim czasie.
- W porządku. Nie ukrywałam ,że to trudne.
- Ulka ,mieśmy świętować ,a nie się smucić- stwierdził entuzjastycznie. – A może… znajdziemy tu coś… wiesz na bezludnej wyspie rosną chyba jakieś… owoce- nachylił się tak ,że ich twarze dzieliło kilka centymetrów. – Poszukamy?
Zachłysnęła się powietrzem przesyconym jego zapachem z rumieńcami na twarzy ,rozejrzała się. Odwróciła na moment, podszedł do rośliny ,rozsunął liście wyjmując szampana. – Oto owoc drzewa szampanowego!- zawołał.
- Zaśmiała się.
- A kieliszki?- zapytała podchodząc do sadzawki. Czytała napis rośliny ,przesunęła wzrokiem po uroczym miejscu. Dobrzański wyciągnął ukryte szampanówki i podał Uli. Otworzył szampana oblewając przy tym dziewczynę. Zaśmiała się ponownie nic sobie nie robiąc z lekko mokrych włosów i okularów. Zsunęła je jedną ręką przysiadając na murku. On zrobił to samo i zakrztusił się trunkiem ,gdy spojrzała na niego spod rzęs tymi niebieskimi oczami. Rozwiązał szalik ,bo zrobiło mu się gorąco. Z uwagą przyglądała się brunetowi ,który ,co najmniej zachowywał się dziwnie. Niepewnie oparła głowę o jego ramię ,patrzył przed siebie obecny jedynie ciałem. Posmutniała mając pewność ,że myśli o narzeczonej. Zaś on rozkoszował się ciszą ,obecnością Uli i mógłby siedzieć tak bardzo długo. Po prostu było mu dobrze będąc tu z Ulką ,nie wiecznie nadąsaną Pauliną. W mieszkaniu wiało wiecznie chłodem, panna Febo nigdy nie ucieszyłaby się z zwykłego spędzenia czasu wśród natury. Zaśmiał się nagle rozbawiony wyobrażeniem Pauliny na pikniku w lesie. Zdezorientowana Ula podniosła głowę ,odsuwając się i przyglądając Markowi oczekując wyjaśnień.
- Powiesz ,co cię rozbawiło?- spytała nieśmiało Ula. – Chyba nie śmiejesz ze mnie?- zrobiła śmieszną minę na ,co on roześmiał głośniej.
- Ryby spłoszysz- rzekła przypadkiem wylewając odrobinę szampana na ziemię. – Bez obaw ,Ula. Wyobraziłem sobie coś… zabawnego.
- Hm ,niech zgadnę Violę w jakieś akcji ?
Przestał się śmiać i usiadł prosto ,ściskając kieliszek.
- Nie mogę powiedzieć ,ale nie Violę. Opowiem ci może ,kiedyś…
- Przy tobie czuję się tak…- podrapał się nerwowo po karku ,wstając.
- Jak mały chłopiec- odpowiedziała za niego.- Ja …czuję się …tak swobodnie… i …
Jakbym stąpała po mięciutkim obłoku unosząc się ,gdzieś ponad niebo.
- Przejdźmy – zaproponował.- I błagam nie gadajmy o Pauli ,brakujących dodatkach ,modelkach ,oświetlaniu, cateringu, raportach i firmie. Mam to na co dzień. Chcę cieszyć się naszym spotkaniem ,w końcu to niezwykły dzień. Czar świętego Walentego działa i wszystko może się zdarzyć.
- Wszystko?- prowokująco zerknęła na jego usta i uśmiechnęła się szeroko pociągając go za rękę. Nie zaprotestował idąc za Ulą. Zatrzymała się tak nagle przy kolorowych rybkach, że szturchnął ją potknęła się ,złapał ją w talii ratując przed wpadnięciem do wody. Nieco zaskoczona jego zachowaniem stała nieruchomo. On również przytulał się do jej pleców zachwycając się zapachem jej włosów ,które załaskotały go w twarz ,gdy poruszyła się. Zapadła cisza. Jej serce wypełniało niesamowite uczucie ,lecz wiedziała jedno. Marek jest zaręczony z Pauliną i nigdy nie zwiążę się z kimś takim jak ona ,chociaż tak bardzo na to liczyła. Pragnęła spełniać z nim swe sny, kochać go zawsze niezależnie od pozycji, wieku, zasobności portfela liczył się on sam. Całokształt. To jakim był człowiek i ,co sobą prezentował ,podejście do życia. Nie pojmowała jak on wytrzymuje z tą harpią z ciągle uniesioną głową ,pouczająca ludzi i traktująca je jak śmiecie. Zero taktu i wyczucia. Wymuskana lala szukająca dzianego gościa. Tak by podsumowała ją Ula ,ale jej myśli były zgoła inne ,choć z Pauliną porozumienia nigdy nie znajdą. Dobrzański nadal zamyślony odsunął się stając niedaleko Uli.
- Musisz wracać już do domu?- spytał, uśmiechając się zalotnie.
Zadzwoniła komórka Uli. Odeszła kawałek przykładając aparat do ucha.
- Jak to.., ale teraz?
-…..
- Nie możesz poprosić Jaśka ,ja akurat mam z Markiem jeszcze kilka spraw do omówienia… oczywiście służbowych.
- ……
- Dobrze ,tato. Postaram się. Poczekaj będę za…
- Jakiś problem? Ulka stało się coś?- zaniepokoił się.
- Nie , tata umówił się z Alą i zapomniał mi o tym wspomnieć. Jasiek poszedł do Kingi i nie ma z kim zostać Betti.
- Podwiozę cię.
- Nie trzeba.
- Ulka ,nie będziesz tłukła się o tej porze autobusami ,ktoś cię jeszcze napadnie i …
- A ty z góry zakładasz najgorsze. Optymista się normalnie znalazł. Pozazdrościć- ironizowała.
- Ulka ,to naprawdę żaden problem. Uwielbiam Betti- powiedział prowadzając ją w kierunku wyjścia. – Możemy spędzić walentynki w trójkę- dodał nie zastanawiając się nad słowami.
- Dobrze. Betti będzie zachwycona ,że przyjedzie pan hydraulik. Bez przerwy mnie o ciebie wypytuję.
- Ma się ten urok osobisty- zaśmiał się na policzkach pyszniły się te dwa dołeczki.
- Bez wątpienia- odwzajemniła uśmiech i przybliżyła się i musnęła jego policzek. Wykorzystał okazję odwracając palcem leciutko jej twarz i pocałował wargi. Niewinny całus przerodził się w gorący pocałunek. Przyciągnął ją do siebie wplątując palce w jej włosy. Pieścił usta, zachwycał się ich smakiem. Truskawkowym.
 Ula oddychała nierówno dziwiąc się po raz kolejny tego dnia. Marek dotąd nie całował jej ,aż tak namiętnie. Zapomnieli się na chwilę. Opamiętanie przyszło po paru minutach.

                           ***


Zapukał zniecierpliwiony do drzwi dzierżąc w dłoni duży bukiet różnobarwnych kwiatów. Otworzyła mu z szerokim uśmiechem na twarzy całując go przelotnie w usta. Zgarnęła płaszcz krzycząc do ojca ,, Pa’’ i pobiegła do samochodu zaparkowanego przed jej bramą. Wtuliła nos w szalik w kolorze oczu i szczęśliwa pogładziła dłoń Marka. Odwzajemnił uśmiech i pojechali przed siebie. Dobrzański obiecał jej randkę niespodziankę. Przytuliła twarz do szyby czekając ,aż dojadą. Spoglądała na rozmazane zza oknem smugi ,bo jechali dość szybko. Zatrzymali się przed wysokim budynkiem po chwili skapnęła się gdzie się znajdują. Niepewnie spojrzała na Marka. Pogładził jej policzek patrząc w oczy. Zsunął jej okulary i przyciągnął do siebie.
- Marek- odepchnęła go zaskoczona i zmieszana. Poprawiła płaszczyk i wysiadła. Stanęli milcząc parę minut. Ujmując ją za dłoń poprowadził ją w stronę wejścia. Zestresowana rozglądała się po wnętrzu.
- Zamknij oczy- poprosił szepcząc jej do ucha.
- Co?- zapytała głucho.
- Zamknij oczy. Nie bój się -  odszepnął ,musnął jej szyję i położył dłonie na ramionach. Poczuła smak jego ust na swoich.
- Otwórz oczy- jego zmysłowy głos wywołał dreszcz na całym ciele. Uśmiechnęła się zafascynowana widokiem szklanej i odległych światełek wyglądających jak gwiazdy. Marek wskazał jej palcem na budynek Febo& Dobrzański.
 Zarezerwował stolik z pięknym  nakryciem. Kelner w muszce podał im karty menu. Usłyszała kwartet smyczkowy. Odprężona, zauroczona słuchała muzyki. Zamówiła pieczeń z borówkami. Specjalność szefa kuchni. Marek zamówił to samo i butelkę dobrego czerwonego wina.
Po dwóch kieliszkach kobieta rozluźniła się i poddała czarowi chwili siedząc  bardzo blisko mężczyzny i  wpatrując się w jego twarz z uwagą słuchając jego zabawnych anegdotek i  opowieści z czasów studenckich. Dobry humor im dopisywał.
- Uwielbiam twój uśmiech…- kciukiem zahaczył o jej wargę.- Twoje usta, oczy… mądrość , dobroć , troskę ,zapach – zaczął z iskierkami w oczach. Położył jej rękę na kolanie. Nakryła ją swoją nie protestując.
Zbliżyła swe usta do jego warg szepcząc coś czego nie zrozumiał. Dopiła wino dodając sobie tym sposobem odwagi i przylgnęła do jego ust. Kelner z dezaprobatą pokręcił głową.
Roześmiani i pożerając się wzrokiem opuścili restaurację wynajmując pokój.  Przyciągnął ją do siebie ,obejmując wpół i zdecydowanie pocałował. Całowali się bez opamiętania w progu pokoju. Czuł bijące od niej ciepło. Zarzuciła mu ręce na kark przylegając mocniej do jego ciała. Znajdując się tak blisko wyczuła podniecenie bruneta. Zrobili przerwę ,aby złapać oddech patrząc na siebie zamglonym wzrokiem i wślizgnęli się do środka opierając się o ścianę. W hotelowym pokoju panował zupełny mrok. Słyszeli jedynie swoje przyspieszone oddechy. Włączyli  światło. Przywarł ustami do jej szyi. Gorący oddech owiał jej piersi. Poczuła przyjemny dreszcz. Podwinął jej spódniczkę wsuwając dłoń po nią i dotykając jej uda. Przymknęła powieki rozkoszując dotykiem jego dłoni , ust. Pragnęła tą noc spędzić z nim. Oddać się mu cała. Rozpięła mu marynarkę i koszulę wolno sunąc rekami po jego klatce piersiowej. Zdjął ją jej przez głowę sweterek i bluzkę. Stała w czarnym różowym staniku onieśmielona i płonącymi oczami spoglądając na niego. Musnął jej wargi.- Jesteś piękna- wymruczał.- Cudowna , słodka i cudownie pachniesz- ciągnął  wtulając twarz w jej kasztanowe włosy. Przerwała  mu kładąc palec na ustach.
- Cii. Nic nie mów- uciszyła go.
 Pieściła jego nagi tors wsłuchując się w nierówny oddech Marka. Dłonie bruneta były wszędzie.Drżała w jego ramionach. Położył ją na łóżku nakrywając swoim ciałem.
Kochali się bez słów, uczyli swych ciał na pamięć. Zatracali w miłosnej ekstazie. Nie padły żadne wyznania ,ale na ich usta cisnęło się  bezgłośne ,,Kocham cię’’ Zasypiali po raz pierwszy w swoich objęciach nieświadomi ,że jutro ich drogi się rozejdą.
Poranek przyniósł rozczarowanie i niespodziewane pożegnanie. Dobrzański na biurku znalazł na biurku jej wypowiedzenie ,a na pocztę list. Wydrukował go nie wierząc w ani jedno słowo w nim zawarte. Wyruszył na jej poszukiwania. Zastał ją w bufecie i poprosił do gabinetu. Pokłócili się. Ula była zimna , obojętna i pewna swojej decyzji o odejściu. Załamany następnego dnia z rana udał się do Rysiowa. Nie zdążył. Szukał jej bezskutecznie. Tęsknił , próbował zapomnieć. Niestety wszystko na nic. Zapadła się jakby pod ziemię.  
Ocknęła się, oparła plecami o poduszkę zatrzymując Marka słowami:
- Krzywd nie wybacza się tak łatwo.
Odwrócił się zdziwiony marszcząc brwi. Stanął pośrodku pokoju usiłując wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Spuściła wzrok mając pod powieki łzy. Wyznanie prawdy wydało się jej niewiarygodnie trudne. Odwaga opuściła ją. Drugiego odrzucenia nie potrafiła znieść. Wzięła głęboki oddech.
- Wiedziałam czego chcę. Tylko ty byłeś niezdecydowany tkwiąc w związku z Pauliną. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia ,bo to ja okazałam się tą złą rozbijającą czyjś związek. Żal mi było Pauliny. W aferę nie uwierzyłam myśląc ,iż są to plotki. Ukrywałeś ten fakt przede mną. Dlaczego? Wyjechałam ,żeby zapomnieć. Bartek prosił mnie o szansę i powrót. Zawahałam się , kiedyś go kochałam ,ale… uczucie przygasło. Przez wzgląd na przeszłość ,wspomnienia ,które pomyliłam z miłością zgodziłam się. Tak się złożyła ,że przypadały moje urodziny. On za dużo wypił i…- ucięła kaszląc.- Nie, nic między nami nie zaszło- dodała uspokający widząc zaciśnięte usta Marka i dziwny błysk w oku.
- Przepraszam. Powinien dawno ci powiedzieć o Paulinie i zerwanych zaręczynach. Może nie wyjechałabyś…,że cię kocham uświadomiłem sobie dużo później. Pragnę z tobą być i codziennie mówić ci jak bardzo cię kocham i żałuję ,że straciliśmy rok, ale przed nami całe życie. Możemy nadrobić ten czas ,jeśli dasz mi szansę i pozwolisz bym cię kochał i opiekował się tobą. 
- Pomyliłem się. Ty mnie nie kochasz- powiedziała stanowczo.- Próbujesz zagłuszyć wyrzuty sumienia  nic więcej. 
- Ula nie chcę cię ranić.
- Idź już. Nie zapomnę nigdy jak mnie potraktowałeś i...
- Ula o czym ty mówisz?- spoważniał. 
- Bartek był kompletnie pijany i rano nic nie pamiętał oprócz jakiś przebłysków. O ciąży mu nie powiedziałam pomyślałby ,że jego maluch. Potem oświadczył mi się i wyjechał do Niemiec ,a ja zostałam sama i postanowiłam nikomu nie mówić o odmiennym stanie i nie wracać do Rysiowa. Tobie nie powiedziałam ,bo w mailu zerwałeś i kazałeś zapomnieć o nazywając naszą noc niezobowiązującym seksem. To był cios. Byłam dla ciebie tylko zabawką , kolejną kochanką ,którą nigdy nie chciałam być. Okazałeś się człowiekiem bez uczuć. Napisałam ci o ciąży. Dostałam wiadomość zwrotną  ,, Nie wrobisz mnie w  ojcostwo. To nie mój bachor. W kopercie są pieniądze. Cześć. Nie dzwoń do mnie i nie pisz. To koniec’’- zacytowała słowa z listu.
- Nie pisałem podobnych rzeczy- oburzył się. - Jeśli mi nie wierzysz jak będziemy w firmie pokaż ci otrzymane od ciebie maile. Zachowałem wszystkie ,chodź strasznie bolą mnie słowa w nich zawarte. Nie chciałem w nie wierzyć. Ty nie postąpiłabyś tak. I przysięgam na wszelkie świętości ,że nie wypisywałem tych wszystkich bzdur. 
- Nie nie mogłabym być ja. Ja pisałam coś zupełnie innego. 
- A wracając do Bartka...Nie wierzę. Zgodziłaś się za niego wyjść?- starał się mówić opanowanym głosem.- Ula?
- Rozmyśliłam się. Najpierw zgodziłam ,ale nie zamierzałam go poślubić.
Marek zbladł. Klapnął na zaścielone łóżko przyglądając się twarzy Uli. Szok malujący się w jego oczach wprawił Ulę w jeszcze większe poczucie winy. Dotknęła jego policzka gładząc go delikatnie i ujęła dłoń Marka zamykając ją w swojej.
- Ula , jakie dziecko i czyje ono jest? Moje? Ja nie otrzymałem żadnej wiadomości i nie pisałem. Ja o niczym nie wiem. Naprawdę przyrzekam ci ,Ula nie miałem pojęcia o ciąży ani dziecku. Przenigdy nie wysłałbym cię na zabieg i innym bym odradzał- rzekł szczerze. – Nawet jeśli nie byłoby moje? Bo ono jest naprawdę moje ,prawda? Nie pozwoliłbym ci usunąć , rozumiesz? Naprawdę masz dziecko?- wciąż nie dowierzał. Ta prawda do niego nie docierała. Był w szoku.
-  Tak . Ono jest nasze. Twoje i moje- powiedziała poważnie. – Kompletnie nie wiem ,co dalej Marek. Po liście od ciebie… Nie usunęłam. Dziecko jest w bezpiecznym miejscu u mojej ciotki. Przyjechałam tylko tu po resztę rzeczy chcąc na stałe zamieszkać nad morzem.
- Ula ,ale ja nie pozwolę ci odejść. Kocham cię. Kocham bardziej niż umiesz to sobie wyobrazić- wziął jej twarz w dłonie. Po jej policzkach spływały słone krople.
- Tak Ula. Kocham cię od dawna. Gdybyś nie wyjechała razem wychowywalibyśmy dziecko… ,a właśnie. Gdzie ono jest? Chłopiec czy dziewczynka?
- Marek przykro mi ,ale nie uda się nam- zamknęła oczy. 
Ja też cię kocham ,ale…nie umiem ci wybaczyć. Wyrzekłeś się własnej córki. 
- Ulka nie ma ale. Zależy mi na tobie i dziecku. Do kogo podobne? Ile ma?
Wstała wyciągając z szuflady zdjęcie i mu podała.

-  Zuzia jest w bezpiecznym miejscu. Byłam u niej 
 Bartka już nie ma więc spokojnie mogę wrócić z nią do domu. 
 Zuzia została z moją ciocią ,bo bałam się ,że Bartek wpadnie w szał i jej coś zrobi. Wróciłam na parę dni ,ale zostałam na dłużej. Strasznie tęsknie za nią. Niestety nie mogłam jej karmić  piersią ,a chciałam. Gabrysia dobrze się nią zajmuję,lecz muszę po nią jechać.Jestem jej mamą. Beznadziejną matką. Zostawiłam ją  ,a powinna ona być przy mnie.
- Chciałbym pojechać tam z tobą i ją poznać- oznajmił zdecydowanie. - Marzę o tym. Przepiękna mała- z czułością pogładził fotografię. 
- Pojadę sama. Mała cię nie zna...
- Bo nie pozwalasz ,żeby mnie poznała!- zdenerwował się.- Ukrywałaś ciążę ,teraz dziecko. Wstydzisz się ,że jesteś matką?
- Wyjdź- rzuciła ostro.- Zuzanna jest moja.
- Chcę ją zobaczyć. Ula nie zabraniaj mi to też moja córeczka- uderzył w melodramatyczny ton.- Mam prawo poznać własne dziecko i spędzać z nim czas. Kocham was i tak łatwo się nie poddam. 
Zmęczona ułożyła się wygodnie zasłała i zamknęła powieki zapadając w drzemkę. Wystraszył się po chwili uspokajając się słysząc jej miarowy oddech wyszedł ,a Beatka od progu rzuciła mu się na szyję i zaczęła opowiadać o telefonie od cioci Gabrysi i jej przyjeździe. Marek chłonął tą opowieść ciesząc się na myśl o ujrzeniu swojej córeczki.
 Z bólem w oczach spojrzał na Józefa świadomość nieodwzajemnionej miłości była okropna. 

piątek, 19 stycznia 2018

,,Zapisane w gwiazdach'' Short story 5/



Ekipa funkcjonariuszy z strażą pożarną znaleźli pod odłamkami gruzów, kurzu i potłuczonego szkła  kolejne ludzkie szczątki. Wybuch był na tyle potężny ,że zniszczył doszczętnie dwa budynki wraz z ogrodzeniami i ogrodami. Z altanki sąsiadów nic nie zostało prócz połamanych desek i stopionego plastiku. Nikt z znajdujących się w obu domach nie ocalał. Zapakowane w czarne worki ciała zostały przewiezione do kostnicy ,gdzie rodzina musiała  zidentyfikować zwłoki. Najcięższe okazało się to dla Krzysztofa Dobrzańskiego ,który upadł na podłogę i bezzwłocznie został przetransportowany ambulansem do szpitala. Na ulicy stały ludzie z aparatami robiąc setki zdjęć. Tabloidy i brukowce oraz lokalne gazety rozpisywały się o tragedii miejące miejsce ubiegłej nocy. Sprawa trafiła do telewizji . Osoby oglądające poranne wczorajsze usłyszeli tę druzgoczącą prawdę.
- Wiadomo już ,co dolega mojemu mężowi?- zapytała zmartwiona Helena podnosząc się z krzesełka.
Lekarz ze spokojem wypisanym na twarzy poinformował Helenę o zawale wywołanym prawdopodobnie głębokim szokiem. Zadał parę pytań kobiecie i oddalił się zapewniając o szybkim powrocie do zdrowia. Nieuspokojona krążyła pod drzwiami Sali ,w której leżał Krzysztof nie przestając ocierać łez zdruzgotana informacją o śmierci syna.
Szpitalna woń drażniła nos Dobrzańskiej. Przysiadając na pościeli ujęła bladą dłoń śpiącego męża. Uchylił powieki zerkając na nią i niemrawo się do niej uśmiechając.
- Helenko… powiedz ,że to nieprawda- wymamrotał zbolałym głosem.
Zakaszlał mając suche gardło. Mówienie sprawiało mu trudność. Przysunęła się bliżej gładząc jego dłoń.
- Krzysiu, wszystko się ułoży. Nie zakładajmy z góry najgorszego. Dobrze wiesz ,że Marek rzadko bywa w domu.
Krzysztof usiłował jej przerwać. Położyła palec na ustach.
- Tobie nie wolno się denerwować. Lekarz zaleca spokój- powiedziała łagodnie z troską patrząc mężowi w oczy.- Chcę powiedzieć ,że nasz syn nocuje czasami poza domem i to mogło ocalić mu życie. Matczyna intuicja mi podpowiada ,iż Marek żyje. 
- Obyś miała racje- wysapał jakby z wysiłkiem Krzysztof ściskając leciutko dłoń żony i zapadając w drzemkę.

                                      ***
Zgromadzony pod powieki słony płyn wciąż moczył poduszkę. Wtuliła się w miękką jej powłoczkę szlochając rozpaczliwie. Skrzypnęły drzwi. Ojciec przyniósł talerz z kanapkami. Odsunęła go od siebie tępym wzrokiem wpatrując się w dywan.
- Tato ja bez niego nie jestem wyobrazić sobie jednego…- głos się jej załamał.- On prosił mnie o szansę …mówił o czymś więcej niż przyjaźni. Nie powiedział wprost ,że kocha ,ale w jego oczach ujrzałam…- przymknęła powieki to tak mocno bolało.- Gdybym miała złotą rybkę nie wykorzystałabym trzech życzeń ,a jedno. Poprosiłabym o zdrowego Marka ,żeby tu był. Bartek niech odpowiada za swoje czyny i zgnije w więzieniu ,a ja chcę tylko Marka- wtuliła się w ramię ojca. Pogładził jej długie pasma włosów.
- Nareszcie zrozumiałaś ,co jest najważniejsze. Mówiłem ci o Bartku ,ale ty traktowałaś go jak bóstwo, zachwycałaś się waszą przeszłością przeżywałaś ją od na okrągło. Nie wtrącałem się ,żeby nie odbierać ci marzeń. Czasami wyobrażamy sobie kogoś jako wspaniałego ,dobrego i idealnego. Nie zauważamy wad- kontynuował spokojnie.- Bartek nie był twoją drugą połówką.
Zaskoczona utkwiła wzrok w ojcu.
- Wiedziałeś?
- Miałem nadzieję ,że do wesela nie dojdzie. Szczerze mówiąc wolałbym za zięcia kogoś innego- dodał nieco zmieszany.- Bardziej odpowiedzialnego, inteligentnego traktującego cię z szacunkiem , kto pokocha cię szczerzę ,dostrzeże twe wnętrze. Nie będzie zdradzał na ,każdym kroku. Cała wioska mówi o Bartku i Marlenie. Wiem o dziecku. Przyznam ,że myślę o kimś konkretnym córcia. Ja wiem chciałaś o nim zapomnieć uciekając do Płocka.
- Tato ja chcę mówić o tamtym roku . Nie po prostu nie. Wcale nie byłam w Płocku.
Zamrugała powiekami, oddychając płytko. Poczuła ukłucie w sercu i lodowaty dreszcz.
- Marzenie o zięciu nigdy się nie spełni ponieważ osoba ,którą kocham… tak tato kocham Marka- westchnęła przeciągle powstrzymując łzy.-
I jeśli on… nie żyje… nie zostanę niczyją żoną.
- Córcia ból ,kiedyś minie. Zobaczysz jeszcze będziesz się śmiała i…
- Nie tato, bez niego dzień jest mrokiem. I dla mnie jest wieczna noc. Chcę spać ,przespać ten czas i obudzisz się jak będzie po wszystkim- ponownie ułożyła się na łóżku. Józef stał przy szafce zmartwiony i bezradny patrząc na cierpienie najstarszej latorośli. Pamiętał dzień ,w którym odeszła Magda i ból ,pustkę i obezwładniającą po niej tęsknotę.
- Tato ,a ty oglądałeś te wiadomości ?
- Słuchałem w radiu. Tam podzieli tylko o podłożeniu ładunku wybuchowego, zdradzili sprawców i coś wspomnieli o ofiarach.
- Powiedzieli o Marku ,że on nie żyje?
- Marek nie żyje?- wykrztusiła piskliwym głosem Betti.- Ulcia – zadrżała jej  dolna warga. – To znaczy ,że już nie przyjdzie i nie pokaże mu rysunków ani moich nowych zabawek? Od Maćka dostałam dzisiaj taką fajną lalę z samochodem. A Marek lubi samochody ,prawda?  – zasypywała pytaniami.- Ulcia ,nie płacz.
- Maciek tu był?
- No, wpadnie później.
Ula wyprostowała się ,usiadła i otarła ręką łzy biorąc Beatkę na kolana.
- Wczoraj stało się coś strasznego. I niestety nie zobaczymy więcej Marka- zakończyła stłumionym głosem.- Są na tym świecie bardzo źli ludzie i robią krzywdę innym,chociaż oni na nią czasem nie zasłużyli. Jak będziesz starsza to zrozumiesz.
- Ktoś zrobił hydraulikowi krzywdę?- zapytała płaczliwie.
- Tak. Bardzo źli ludzie.
- Ja tak nie chcę. On był fajny- wtuliła się w siostrę.- Głupi ludzie. 
- Betti pora do łóżka- oznajmił ojciec.- No już nie męcz Uli. Myj zęby i spać.
- A poczytasz mi? Chcę bajkę gdzie żyli długo i szczęśliwie. Tylko szczęśliwie- podkreśliła.

                                                ***


Rozkładała i składała gazetę leżącą na stole w jej pokoje. Światło lampki lekko oświetlało twarz kobiety. Otworzyła pamiętnik na pierwszej lepszej stronie czytając stary wpis. Pociekły łzy rozmazując stare zapiski. Chwyciła za długopis znajdując wolną stronę i zaczęła pisać.
Koszmarny dzień rozpoczął się o świcie. Wtargnięcie Bartka z kolegą przeraziło mnie i umierałam ze strachu o swoją rodzinę. Brak wiadomości od Marka przyprawił me serce o lodowate dreszcze. Tak strasznie …Martwię się o niego. Dokąd zaprowadziło moje idiotyczne zachowanie? Zrezygnowałam z własnego szczęścia na rzecz tego nicponia, bandziora i bestii. Marek nie możesz odejść… nie tak… Niech będzie już nowy dzień ,a ty staniesz w mych drzwiach? Ujrzę twoją kochaną twarz ,te przesłodkie dołeczki, uśmiechniesz się i otulisz mnie niczym płaszczem swoimi ramionami. Z Tobą chciałabym układać marzenia, patrzeć godzinami w niebo pełne gwiazd i trzymać za rękę , poczuć miękkość Twoich warg na swoich.
Serce mi niemal stanęło ,gdy Violetta powiadomiła mnie o Twojej rzekomej śmierci- na kartkę spadły przejrzyste krople rozmazując atrament.
Marek , błagam nie!!! Ty żyjesz! Gdziekolwiek jesteś daj mi znak. Chociażby maleńki. Nie trzymaj mnie w niepewności. Nie zostawiaj…
Narysowała kilka serduszek i pokreśliła grubą linią imię Marek.
Emocje z dnia poprzedniego jeszcze nie opadły. Dochodziła pierwsza w nocy.  
Zmieniłeś się, wierzę ci. Marek… nie …to nieprawda. Ty musisz żyć. Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni. Idealnie wpasowujesz się w opis tej wróżby. Nie wierzyłam w to ,ale nasze ostatnie spotkanie i długie nocne rozważania uświadomiły mnie w przekonaniu ,iż jesteś mi pisany. A od tej akcji na komisariacie ,ale dopiero wieść o wybuchu uświadomiła mi i  zrozumiałam ,że nie potrafię bez Ciebie żyć. Kocham cię. Tak bardzo kocham. Napisałabym ,co w Tobie kocham ile znaczyć ,lecz jestem zbyt zmęczona. To musi poczekać na jutrzejszy dzień. Najpiękniejszym marzeniem gdybyś po prostu przy mnie był. Nie dziś ,nie jutro, a zawsze❤-  - zakończyła swój wpis i zatrzasnęła pamiętnik.
- Zawsze będę cię kochać- z tymi słowami zasnęła.- I Mam nadzieję ,że ty odwzajemnisz ,kiedyś to uczucie. 💕

                          ***
Nazajutrz znów cierpiała na bezsenność,a jak zasypiała  śniły jej same koszmary. Krew bryzgająca po jasnych ścianach,szczątki ciał i brunet powtarzający jej imię. Oddalający się obraz ,huk i odłamki szkła oraz mnóstwo krwi. Ona klęcząca nad rozerwanym ciałem Dobrzańskiego. W dzień z mocno przeziębiona poszła na spacer. Telefon wyłączyła przedwczoraj.
- Maciek!- zawołała na widok przyjaciela zjawiającego się o późnej porze w jej pokoju. Przysiadł na łóżku przyglądając się zaczerwienionej twarzy dziewczyny ,potarganych włosom i szklistych oczu. Sięgnęła po okulary.
- Nie rozmawiajmy o Marku- w jej tonie wyczuł ogromny smutek. – Błagam oszczędź mi kazań- uprzedziła go.
- Ulka , nie będę prawić ci kazać. Miałaś klapki na oczach ile można słuchać ,że Bartek to , Bartek tamto. Doprowadził do cię do takiego stanu..
- Maciek nie przez niego płaczę. Marek…
- Dobrzański? A co on ma do tego? Kiedy się z nim widziałaś?
- Maciek… ja wróciłam do firmy. Jestem znowu jego asystentką… znaczy byłam ,bo po tej tragedii… nie jestem wstanie tam wrócić. Każdy kąt będzie mi przypominał… ja nie potrafię…
Szeroko otwarte oczy z szokiem patrzyły na załamaną dziewczynę.
Przygarnął ją do siebie. Siedzieli w ciszy pogrążeni we własnych myślach.
- Maciek proszę zrób coś ,żeby ten koszmar się skończył. Bartek nie mógł zabić Marka. Nie mógł.
- Marek nie żyje?- wyksztusił Szymczyk.- Jak to? Byłem w Poznaniu i niestety nic nie wiem. Telewizji nie oglądam zbyt często ,a gazet zdecydowanie nie czytam.
- Ja nie odważyłabym się sięgnąć po  gazetę ,w której piszą o dramatycznym wydarzeniu ,bo… nie dałabym rady. Przez tą tragedię zrozumiałam… Bartek maczał we wszystkim palce. Włamał się do mojego mieszkania o świcie, wystraszył Betti i groził tacie. Nie przyszedł sam. Zabrał ze sobą Sławka tego od tej bomby w sklepie. Chyba niedawno wyszedł z więzienia i ponownie do niego trafił. Obaj stoją za podłożenie ładunku wybuchowego… mam nadzieję… modlę się o to ,żeby Marek znajdował się poza terenem swojej posesji w momencie wybuchu. Pragnę ujrzeć go zdrowego i patrzącego na mnie tak jak tego ostatniego wieczoru ,gdy prosił o szansę. Rozumiesz? Potrzebuję go bardziej niż kogokolwiek na świecie.
Maciek zerknął przelotnie na towarzyszkę siedzącą obok. Wiedział o skrywanym sekrecie Uli. Obserwując z boku zauważył ,iż Marek nie jest jej obojętny. Bartka skreślił od razu znając je wybryki i doliczał kolejne minusy czego nie zauważała Ula. Ona nie pozwalała dać się przekonać. Tkwiła  uparcie przy swoim.
- Jestem z Anią. Jesteśmy parą od paru miesięcy. Po twoim  powrocie zapomniałem wspomnieć.
- Świetnie- uśmiechnęła się smutno.- Też chciałabym być szczęśliwa.
- Będziesz- odpowiedział z przekonaniem.- W śmierć Marka strasznie trudno mi uwierzyć. 
- Maciek...
- Ula dopóki nie ma ciała nie ma zbrodni ,skoro nie nie zidentyfikował nikt ciało i nie rozpoznał jako Marek Dobrzański pewności nie ma ,że faktycznie facet zmarł. Nie takie historię słyszałem. 
- Czegoś ty się naoglądał?
 - Nie ja. Znajomy z Poznania lubi filmy paranormalne i te durne 
dokumentalne ,o duchach ,egzorcyzmach i otwieraniu grobów pośmiertnie jak to się zwie?
- Ekshumacja zwłok. Kurde Maciek opętało cię coś ? Nie rozmawiajmy o potwornych rzeczach ,nienawidzę horrorów znowu nie będę mogła zasnąć jak w dzieciństwie...
- W dzieciństwie powiedziałem ci ,że na strychu straszy i ta lalka ,która wisiała wtedy na lince od prania za ubranie wyobrażasz sobie ,że ona ożywa i zabija ludzi.
- No ,co obejrzeliśmy taki film o lalce z czerwonymi oczami z twoimi kuzynami.
- Straszyli nas opowieściami o upiorach ,gdy nocowaliśmy w ogrodzie w namiotach. 
- Mojej mamie ten pomysł się nie podobał zwłaszcza jak zaczęłam mieć koszmary i się moczyć. 
Maciek spojrzał na nią z karcąco.
- No ,co miałam z pięć może sześć lat. Nie pamiętam.
- Śpij bez koszmarów. Niech przyśni ci się coś miłego- rzekł Maciek podnosząc się do wyjścia.
- Wolę noc bez snów. Dobranoc.

                                                ****
Nogi same niosły ją po mięciutkiej ,zielonej trawie w zwiewnej białej sukni z długim welonem. Biegła mijając krzaki z malinami ,poziomkami i jeżynami. Jej włosy rozwiane unosiły cudowny owocowy zapach ,a twarz promieniała. Słońce świeciło tak intensywnie ,że odbijało się od szkieł okularów oślepiając ją. Zatrzymała się na pięknym dywanie ze stokrotek. Serce zakuło ją boleśnie. Uniosła lekko suknie niczym  dama na królewskim  dworze i uszła parę kroków. Nagle złapała się za serce. Biło jakby w zwolnionym tempie. Widok odwróconego tyłem mężczyzny w ślubnym garniturze zamiast ją ucieszyć ,zaniepokoił ją. 
 Z lękiem zauważyła ,że zamiast przybliżać się do altanki oplecionej krzewem różanym ,oddala się. Mężczyzna odwrócił się trzymając w dłoni bukiet i uśmiechnął się do niej jednocześnie wręczając jej kwiaty. Nie przyjęła ich lustrując przerażonym wzrokiem jego twarz.
- Marek- z wolno wymówiła jego imię.
- Kocham cię , Ula – odrzekł upuszczając kwiaty ,a ona zauważyła ,że w jednej sekundzie sczerniały i zamieniły się w proch. Skrzywiła się czując zapach pleśni i zgnilizny. Z rąk Marka ciekły czerwone strużki krwi ,podobnie z ust.
- Marek…- jej głos stał się zachrypnięty.- Nie odchodź ,nie umieraj ,błagam ja cię…
 Sparaliżowana wpatrywała się w niego wielkimi niebieskimi oczętami. Usiłowała uspokoić dygot ciała. Usłyszała dziwny dźwięk i dostrzegła leżącego bruneta całego ubabranego krwią z otwartymi oczami. Uklękła  brudząc białą suknie i zapłakała gorzko próbując go jakoś ratować ,obudzić. Był sztywny i zimny, a otwarte złamanie wyglądało paskudnie, aż zrobiło się jej niedobrze.
Zza krzaków różowych krzaków usłyszała cichutkie kwilenie. Rozchyliła je i zamarła. Małe sine ciałko z zamkniętymi oczami odziane w ładne śpioszki nie oddychało. Zrozpaczona wrzasnęła na całe gardło.
-  Nieeeeeee! 

Wystraszona chwytała łapczywie powietrze i raptownie usiadła mając sceny ze snu bez przerwy przed oczami. Opadła na poduszkę oddychając nierówno. Poczuła straszne pieczenie w przełyku. Ktoś znajdował się w jej pokoju. Bez okularów wyraźnie nie widziała.
- Ulka, spokojnie śnił ci się chyba koszmar- podał jej szklankę wody. Z osłupieniem odebrała od niego napój i wypiła jednym haustem czując dziwne  zimno. Zadrżała otulając się szczelnie kołdrą. Pochylił się w jej stronę i dotknął ustami jej czoła. Wyciągnął rękę ,żeby odgarnąć włosy z twarzy.Wzdrygnęła się natychmiast odsuwając.
- Ula ty mnie nie poznajesz?Jesteś cała rozpalona. 
- Chyba pozna..ję...znaczy znam cię ,ale jak ...ty...no ty przecież nie...- jąkała się z przerażeniem malującym się w błękitnych oczach.
- Zamówię ci wizytę domową i nie wypuszczę pod żadnym pozorem do pracy. Gdzie masz termometr? Trzeba zmierzyć temperaturę. Gdzieś ty się tak zaprawiła ,co? – zapytał przejęty.- Twój tata powiedział mi ,że nic od wczoraj nie jesz. Trzeba jeść ,aby nabrać sił. Ulka czemu tak mi się przyglądasz? Nie bój się , to ja Marek- dotknął jej ręki. Schowała ją pod kołdrę. 

- Ulcia zro…aaaa!- wrzasnęła Betti wybiegając z pokoju Uli w popłochu.- Tatooooo!
- Ula ,co się tu wydarzyło jak mnie nie było?- zapytał oszołomiony.- Po naszej rozmowie nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Potrzebowałem z kimś pogadać. Seba wyjechał do rodziny ,z resztą on by nie zrozumiał. Pojechałem do Wojtka. Swoją drogą ma super dzieciaki. Mały zasnął  wyczerpany mi na kolanach. Prawdziwy z niego fan motoryzacji ,a ma dopiero cztery latka ,a mała  jest urocza niedawno nauczyła się chodzić. Wiesz ile radości sprawiła im zwykła zabawa? Dałem im prezenty. Szkoda ,że nie widziałaś uśmiechu na twarzach tych maluchów - ciągnął swój wywód.- A ty lubisz dzieci?
Marek i dzieci? O czym on bredzi. Nawąchał się czegoś czy jak? Czy to ja jestem pijana i mam omamy wzrokowe i słuchowe? Beatkę polubił od razu ,ale takie maluchy? Tylko tak mu się wydaje.
- Piłeś?
- Nic nie piłem. Uwielbiam dzieci. Zwłaszcza takie maluchy.
- Zamknij się! Spędziłeś godzinkę ,dwie z jakimiś dzieciakami- rzuciła gniewnie.- I śmiesz twierdzić ,że uwielbiasz dzieci. 
- Nie lubisz dzieci?
Spięła się słysząc pytanie i uśmiechnęła na wspomnienie narodzin swojego dziecka. Ukryła przed światem ten fakt. Bycie samotną matką nie szło jej najlepiej. Krótka rozłąka z dzieckiem czyniła ją jeszcze bardziej nieszczęśliwą. Nie zostawiła maleństwa na pastwę losu ,bo nie mogła zabrać malucha ze sobą ,ale i tak strasznie źle się z tym czuła. Najpóźniej w zeszły piątek  miała wrócić po nie ,ale sytuacja z Bartkiem skomplikowała się i nie chciała narażać maleństwa. Obawiała się też reakcji pracowników w firmie, opinii sąsiadów i reakcji Marka. Bartkowi o ciąży i dziecku nie wspomniała.Dowiedziała się podczas pobytu nad morzem ,lecz on wyskoczył z oświadczynami ,a następnie oznajmił ,że wyjeżdża do Niemiec. Została tam do rozwiązania. Przyjechała na parę dni do rodziny wiedząc ,że musi wrócić do dziecka ,do szpitala ,ale nie wyszło. Zatrzymały ją inne sprawy i Marek. 
Tata wie ,ale reszta? Jak zareagują w pracy no i Marek? Wybór jest prosty. Wybieram dziecko ,a o Marku muszę zapomnieć. Z miesiąc wytrzymam i złożę wymówienie.
- Ula? Powiedziałem ,coś nie tak?- zapytał przysuwając się i ocierając z jej twarzy łzy.-Myślałaś o zamienieniu okularów na lżejsze bądź soczewki? Skarbie masz śliczne oczy i szkoda byłoby ukrywać je pod tymi szkłami. 
- Aparat zdejmują mi w przyszłym tygodniu o ile wyzdrowieję ,a o soczewkach nie myślałam. Raz ubrałam i podrażniły mi strasznie oczy.
- Wybierzemy takie ,które nie podrażniają. Jesteś piękna tylko to ukrywasz.
- Marek- uśmiechnęła pobłażliwie.- Ja i piękność? Żartujesz sobie ze mnie.
- Mówię poważnie. Ulka przypominasz sobie pokaz w tej sukni?
- Ubrałam ją raz wyjątkowo. Prezent od ciebie- prawie szeptała ,bo bolała ją gardło.
- Wyglądałaś zjawiskowo. Oczarowałaś wszystkich. Ingrid cię chwaliła.
- Ale miałam turkusową apaszkę na szyi- przypomniała.- I niepasujący żakiet na ramionach.
- Rzeczywiście- przytaknął.-Ale nasz taniec był magiczny- rozmarzył się.
- Wirowaliśmy po parkiecie jak para...- u porę ugryzła się w język.
- Zakochanych?- podsunął Marek.- Niestety poróżnił nas bankiet. Odwiozłem cię do domu. Poczekam ,aż wyzdrowiejesz i zdradzisz gdzie wyjechałaś po odejściu z pracy?
Ścisnęło ją w żołądku. Odwróciła wzrok gryząc wargę do krwi. Poczuła metaliczny smak na języku. Nie pozwoliło to pozbyć się wyrzutów sumienia.
-Spokojnie, leż ,a ja zaraz wracam. I nie myśl Ulka o wstawaniu. Musisz wyzdrowieć i wrócić do mnie...yyy...znaczy do pracy ...Tęskniłem...pójdę po gorącą herbatę - pośpiesznie wstał.
Przestraszyłem ją ? Nigdy nikt tak nie reagował na mój widok. Chyba muszę koszmarnie wyglądać. Józef dziwnie mi się przyglądał wpuszczając mnie do domu ,a Dąbrowska bez słowa znikła za płotem. W sklepie ekspedientka dziwnie mi się przyglądała. A Ula? Patrzy  jak na ducha , Betti uciekła z krzykiem. Krótka nieobecność i takie zamieszanie? 

wtorek, 16 stycznia 2018

,,Zapisane w gwiazdach'' Short story 4/



Na komisariacie panował istny chaos. Dąbrowska niezrażona pouczeniami policjanta o zachowanie spokoju wykrzykiwała jaki jej syn nie ma nic wspólnego ze sprawą. Ktoś dosłownie przed chwilą zeznał ,że widział jak opuszczał dom Matysiaków. Na wsi nie było osoby ,który by nie znała Bartka Dąbrowskiego jako miejscowego chuligana i jednocześnie chłopaka Uli Cieplak. Jaśka wciąż nie wypuścili. Dobrzański zrobił krótkie obeznanie w sprawie i rozpoczął rozmowę z jednym z funkcjonariuszy. Ula przysłuchiwała się rozmowie i cieszyła ,że przyjechał tutaj  razem z nią.
- To takie dobre dziecko… on nic nie zrobił… to przez tą o- wskazała Ulę.- I tego jej Warszawiaka. Udaje świętą. Bartuś już jej nie wystarcza.
- Pani Dąbrowska- wtrąciła Ula. – Ma pani nieprawdziwe informacje o swoim synu.
Oburzona kobieta prychnęła pogardliwie przenosząc wzrok na Dobrzańskiego.
- Mój Bartuś nie zasłużył na puszczalską żonę! Ojciec taki porządny ,a córka…- jej twarz poczerwieniała ze złości.
- A pani nie ma prawa obrażać Uli, bo jest dokładnie na odwrót. Bartek nie potrafi być wierny i poniesie tego konsekwencje.
- Konsekwencje? O czym pan mówi? Mój Bartuś nic nie zrobił- broniła go z całych sił.
- Syn się nie pochwalił? Wkrótce zostanie ojcem.
- Z kim?- odruchowo zerknęła na Ulę.
- Marleną spod piątki- odpowiedziała Cieplakówna.
Policjant wyprosił ją z posterunku. Niechętnie skierowała się do wyjścia.
- Gdzie te łapy- warknęła.- Ja tu jeszcze wrócę- oznajmiła twardo Dąbrowska.
Rozmasowała obolały kark wstając z krzesła. Zauważyła Jaśka w towarzystwie Marka. Uśmiechnęła się do nich podbiegając.
- Tak się bałam. Coś ty nawijał.
- Nie ja tylko Bartek- sprostował.- Twój narzeczony.
- On nie jest już moim narzeczonym- syknęła i spojrzała z niemą prośbą  na Marka by ją stąd zabrał. Wyczytał to w jej wzroku.
- Dziękuję ,stary- Jasiek uścisnął Markowi dłoń.- Jak przekonałeś tego glinę ,aby mnie wypuścili?
- Siła perswazji- odrzekł z uśmiechem.- A tak na marginesie sprawa się wyjaśniła i podejrzenie padło na kogoś dobrze tobie i Ulce znanego.
- Bartek chciał cię wrobić w kradzież i włamanie ponieważ już ,kiedyś zakradłeś się do domu Kingi.
- Ale nie dla niej ,a nie kasy. Pokłóciłem wtedy z Kingą i chciałem wyjaśnić jej ,że ją kocham.
Oboje pokiwali ze zrozumieniem głowami.
- Jeszcze raz dzięki stary.
- Polecam się na przyszłość ,choć to twoja siostra jest ekspertem spraw niemożliwie trudnych.
- Przesadzasz Marek.
- Ani trochę- ucałował jej dłoń ,gdy wsiedli do samochodu. Poczuła przyjemne ciepło.
Gorzej być nie może… Markowi wyznałam w liście miłość, a Bartek  jest przestępcą.
- Słodkich snów ,Ula- szepnął będąc przy furtce.- Pomyśl czy mogłoby nas łączyć coś więcej niż...
- Przyjaźń? Nie. Ja jestem zajęta- rzekła wymijająca pragnąć uniknąć kłopotliwych pytań.
- Nie ma najmniejszej nadziei na...-uciął  spoglądając na Ulę . Potarła zmarznięte dłonie. Na zewnątrz panowała minusowa temperatura.
- Nie. Nic ci obiecać nie mogę , Marek.
 Szkoda ,że jesteśmy tylko przyjaciółmi- dodał w myślach.
Jutro widzimy się w pracy. Dobranoc - rzuciła chłodno i pobiegła do domu.
                                   ***
Po raz kolejny rozłożyła list napisany niegdyś w wersjach roboczych na poczcie ,który przypadkiem wysłała Markowi ,a on wydrukował go i zachował. Oddał jej ,a ona nie bardzo wiedziała jak się do tego odnieść. Słowa zawarte na tej kartce nie były fałszywe. Tak podyktowało jej serce i przelała to na papier.

Drogi Marku
Zacznijmy od nowa. Nasza karta zapełniona jest mijaniem się ,wzajemnym obrażaniem, pomówieniami i niedopowiedzeniami. Chcę żyć w prawdzie. Nie mogę stracić kogoś z kim czuję nić porozumienia i znikają troski. Granice prosto zatrzeć. Nie umiem nazwać… nic nie ma znaczenia ,gdy jesteś obok. Zawsze wesprzesz dobrym słowem, twój uśmiech rozgrzewa moje biedne zmarznięte serce. Nie starcza mi odwagi ,żeby powiedzieć ci ,iż jesteś kimś wyjątkowym. Nie wiem jak przeżyję bez Ciebie. Na samą myśl robi mi się smutno. Pogubiłam się w uczuciach. Czy to przyjaźń czy kochanie? Może wybieram źle opuszczając Ciebie, zostawiając rodzinę  i porzucając te naiwne marzenia ,iż z kimś innym niż z Bartkiem byłabym szczęśliwsza? I dlaczego przez sen wołam Twoje imię? Zrozumiem ,kiedyś ,że byłeś mój… dla mnie ,a ja nie zauważyłam? Przegapiłam szansę poślubiając kogoś kogo wydawało mi się ,że kocham od zawsze? Czyżbym myliła się ,a los szykował niespodziankę i zesłał mi Ciebie bym mogła się odnaleźć? We wróżki nie wierzę. W przeznaczenie owszem ,ale nie w to ,że ty i ja mamy iść razem przez życie. Nie wiem dokąd zmierzam. Pogubiłam się. Wyjeżdżam by poukładać to pogmatwane życie i przemyśleć wiele spraw. Nie utrudniaj tego ,nie zatrzymuj mnie. Tak postanowiłam. Musze odejść z pracy i wyjechać. Czasami przed snem za czymś tęsknie… aby ktoś mnie przytulił i tą osobą jesteś Ty. Wydaję mi się ,że… zakochałam się w Tobie i nie wiem ,co mam z tym zrobić ,bo ty przecież nigdy nie ujrzysz we mnie prawdziwej kobiety. Pokrewnej duszy. Nie obrażam się na rzeczywistość ,chociaż ona tak boli. Nie wiem już nic… wyjazd to jedyne wyjście na ułożenie sobie wszystkiego od początku. Ja Urszula Cieplak nie wiem czego chcę ,co dalej i czy sensem jest bycie z kimś z przyzwyczajenia i dlatego ,że kiedyś darzyło  się go  uczuciem?

W chłodnej pościeli usiłowała wyciszyć myśli, nie zastanawiać się nad pobudkami jakimi kieruje się Marek pomagając jej i trwając przy niej dają oparcie i siłę walki.
 W obecności bruneta z brzydkiej dziewczyny przeistaczała się w wojowniczkę. Ona murem stała za Bartkiem mimo notorycznych zdrad i powielania przez niego błędów. Kandydat na męża z Dąbrowskiego żaden. Jego uśmiech nie rozpalał płomienia w jej sercu, nie miała ochoty spędzać z nim zbyt wiele czasu. Ich relacja z miłością nie miała nic wspólnego. Jeżeli istniało światełko nadziei ,że przetrwają kryzys właśnie zgasło bezpowrotnie. Nie przylała mocno poduszki myśląc o Bartku ,a nieświadomie pragnąć innych ramion. To podświadomość podrzucała jej obrazy ,na które dziewczyna zamykała oczy podobnie było z wybrykami jej faceta. Samotność ,świadomość ,że nie wygląda jak większość kobiet sprawiała jej przykrość ,ale także obawiała się ,iż nikt nie zechce brzyduli i zostanie zupełnie sama. Miała rodzinę ,lecz ona marzyła o kimś kto będzie z nią ,do kogo się przytuli, porozmawia. Nie analizowała ,co przyniesie przyszłość. Spoglądała na teraźniejszość.
Doświadczyła już rozłąki. Z rodziną ,przyjaciółmi i odczuła to bardzo boleśnie. Tęskniła też za osobą spoza jej zasięgu. Za uroczym uśmiechem, łagodnym głosem ,tymi iskierkami w jego jasnych tęczówkach ,gdy żartowali. Chwilami upływającymi im na pracy i rozmowach o życiu. Nocne zwierzenia spacerując po parku zachowała głęboko w pamięci. Pamiętała nawet tą knajpkę ,gdzie zamawiali ,niegdyś dania po pracy lub urywając się z firmy ,aby coś zjeść na mieście. Mijając budkę z zapiekankami wracało wspomnienie roześmianej twarzy Marka.
 Oszustwa, machlojki, kradzież ,włamanie i zdrada? Kurde blaszka tyle naopowiadałam o nim bzdur Markowi… Nie jeden uznałby mnie za skończoną idiotkę. Głupia, głupia. Jestem strasznie głupia ,a Marek… bronił mnie jak rycerz, był miły i w jego wzroku była jakby czułość?  Czyżby cokolwiek czuł do mnie?  Miałby się zakochać w Brzyduli?Co ja plotę?  Niedorzeczność.   Jutro zakończę związek z Bartkiem- postanowiła.I porozmawiam szczerze z Markiem.
Około piątej nad ranem  rozległo się głośne walenie w drzwi. Ktoś postawił cały dom Cieplaków na nogi. Ula niechętnie wygramoliła się z cieplutkiej kołdry. Miała piękny sen ,który zniszczyła czyjaś niepowiedziana wizyta. W duchu liczyła ,że to Marek miał jakiś bardzo ważny powód by tu przyjść. Denerwowała się ,bo po napisaniu sms’a nie dostała wiadomości zwrotnej.
Chyba upadłam na głowę. Miałby przychodzić o tej porze? Pewnie słodko śpi, niepotrzebnie się martwię.
 Zaspana Beatka w różowej piżamce trzymała misia. Ula zawiązała porządnie pasek od szlafroka zanim ruszyła zobaczyć kto złożył nocną wizytę.
- Ulcia kto przyszedł?- spytała szeptem Betti przyciskając zabawkę do siebie.
- Nie wiem, skarbie. Jasiek zaprowadź ją do łóżka- poprosiła brata. Młody Cieplak nie spełnił prośby starszej siostry.
Głośne pukanie nie ustępowało.
- Uleńka, wiem ,że tam jesteś- usłyszała głos Bartka.- No Ulka nie bądź tak i wpuść mnie. Muszę z tobą pogadać. Otwieraj te drzwi! Słyszysz!
- Odejdź ,bo wezwę policję- odpowiedziała wystraszona kobieta.- Nie chcę widzieć. To koniec.
- Otwieraj te drzwi ,bo je wywarzę. Wiem o tobie wszystko. Twój prezesik ci nie pomoże. Nie ujrzysz go więcej!
Po drugiej stronie nastała cisza. Ula biła się z myślami coraz bardziej przerażona.
Co znaczy nie ujrzę go więcej?
- Nie otwieraj- rzekł Józef .- Dzwonię po policję niech go zabierają.
Ula okryła się szlafrokiem z strachem spoglądając na drzwi. Pukanie ustało. Pogasiła wszystkie światło oprócz tego w kuchni i liczyła na to ,że odpuści i da jej spokój. Przygładziła potargane włosy opadające na czoło. Odgarnęła je  i poprawiła okulary. Cisza przeraziła domowników. Ula przygarnęła do siebie Betti i odsunęła się od wejścia udając się na tyły domu . Jasiek z ojcem podążyli do kuchni wzywając policję. Z trwogą nasłuchując dźwięków zewnątrz. Coś łupnęło i usłyszeli rozwścieczony głos Dąbrowskiego oraz Sławka jego kumpla. Ula zamarła ,bo Sławek ,kiedyś podłożył bombę w sklepie wielobranżowym wraz z kolegami. 
- Witaj- uśmiechnął się bezczelnie podtykając jej żółte kwiaty pod nos.- Nie chciałaś mnie wpuścić to sam wszedłem.
- Natychmiast opuść mój dom!- wrzasnęła.- Ty także.
- Uważaj! Nie wiesz z kim masz do czynienia. Ta chałupa może w ,każdej chwili wylecieć w powietrze ,a ty i twoja rodzinka z nią.
- Wystraszysz Betti- złapał ją za nadgarstek.- Puść , Bartek puść- wyjąkała.
- Ulcia ,boję się- zasłoniła oczy.
- Poskarżyłaś się temu jak mu tam...?- uśmiechał się bezczelnie.- Dobrzańskiemu? 
- Sztywny ci nie pomoże- wtrącił drugi.
- Zostaw Ulcie w spokoju!- krzyknęła Betti trzymając się kurczowo Uli-  Nie martw się, Ulcia. Książę  na pewno cię uratuję- dodała mała tajemniczo.
Książę? O kim ona mówi? O Marku?
- Jasiek?- spojrzała pytająco na brata pojawiającego się w pomieszczeniu.
- Zadzwoniłem po Marka. Niestety nie odebrał. Nie było sygnału. Dziwne.
- Po co? Kazał ci ktoś?- naskoczyła na niego.- Wyciągasz go w środku nocy ,żeby cię uratował i pozbył się niepotrzebnych gości- dokończył Jasiek.- Nie w nocy tylko wcześnie rano.
W domu Cieplaków zjawiła się policja. Przystąpiła do akcji zakuwając Bartłomieja w kajdanki i jego kolegę również. Musieli ich rozdzieli ,bo wszczęli bójkę. Były narzeczony Urszuli wyrywał się uniemożliwiając wykonywanie obowiązków funkcjonariuszom. Krzyczał o zemście i ofiarach.
- Panie Dąbrowski proszę się uspokoić- zwrócił się ostro policjant do awanturnika.- Do widzenia i dobranoc- pożegnał się jeden z funkcjonariuszy.

                          ***
O ósmej trzydzieści pojawiła się w biurowcu znajdującym się przy ulicy Lwowskiej. W windzie na nikogo się nie natknęła. Po wyjściu z niej zastała recepcjonistkę Anię obierającą chusteczką łzy.
- Cześć Aniu- przywitała się grzecznie.- Coś się stało?
W brązowych oczach recepcjonistki ponownie zebrały się łzy. Nie wykrztusiła z siebie  ani słowa. Zdezorientowana Ula rozejrzała się po firmie. Wszyscy unikali spojrzeń ,chodzi ze spuszczonymi głowami ,a Alicja nie zauważyła stojącej przy recepcji dawnej znajomej.
Niepewnym krokiem udała się do sekretariatu zastając biurko naprzeciwko niej zawalane chusteczkami i z szlochającą Violettą. Tusz spływał po lekko opalonej twarzy, ramiona drżały ,a włosy były w strasznym nieładzie.
- Violetta… dlaczego wszyscy płaczą?- zapytała opierając się o futrynę zaniepokojoną reakcjami pracowników firmy.- Spaliłaś ulubioną sukienkę? Facet cię rzucił ? Jesteś spłukana i martwisz się skąd weźmiesz na czynsz?
Violetta nie kwapiła się do ciężkiej pracy. Na luzie podchodziła do wielu spraw. Nie wywiązywała się z obowiązków i nie można było na niej polegać. Pracując z nią w przeszłości Ula doskonale ją poznała i wątpiła w jej przemianę.
W międzyczasie Ula zajrzała do pustego gabinetu Marka. Oparła się o biurko bawiąc się samochodzikami następnie obeszła mebel i zgarnęła czerwone autka do szuflady. Do środka wślizgnęła się Kubasińska.
-  Byłam u mamy i ona rano zawsze ogląda wiadomości… tam powiedzieli… Jezuniu , ja nie umiem…- oddychała urywanie.- Z domu Marka nic nie zostało.
- Że cooooo!- wrzasnęła Ula przywołując spojrzenia pracowników.- Viola ,nie żartuj nawet.
- Nie żartuję. W mieszkaniu …Marka był wybuch- oznajmiła płaczliwym tonem.- W telewizji mówili o ofiarach.
Ula biała jak ściana opadła na fotel zza biurkiem i zrozpaczonymi tęczówkami lustrowała blondynkę nie słuchając już dalej.
Violi się pomyliło. Lubi koloryzować, ale śmierci by nie wymyśliła. Boże nie! Ja tego nie przeżyję.
W bufecie zastała  smutną Elę czyszczącą szklanki.Odstawiała je sięgając po następne ,a w bufecie panowała idealna cisza.Nikt dziś nic nie kupował. Pączki leżały nietknięte,podobnie jak reszta. Zamienili  zaledwie parę słów. W pracowni Pshemko asystent mistrza ją wyrzucił ,a projektant siedział na fotelu tyłem do drzwi od Izy dowiedziała się odkąd dowiedział się o tragedii nic nie mówi.
Gabinet najlepszego przyjaciela Dobrzańskiego stał pusty. Ula nieustannie wybierała numer Marka w nadziei ,że żyje i odbierze. Szukała go po kątach w budynku, wypytywała modelki ,które nie udzieli jej odpowiedzi. Aleksa nie znalazła więc poszła do sali konferencyjnej. Mało osób przyszło do pracy. Nie chciała ,żeby potwierdziły się najgorsze przypuszczenia Violetty.

 W łazience puściły jej emocje i rozpłakała się czując ,iż utraciła coś najcenniejszego. Wracała wspomnieniami do chwili ,gdy pracowała jeszcze w firmie i do wczorajszego spotkania z Markiem. Zacisnęła powieki.
- Marek nie zostawiaj mnie…- wyszeptała.- Nie zostawiaj… błagam żyj.
- Z kim rozmawiasz?- zapytała Violetta.
Ula rzuciła jej się w ramiona nie panując nad spływającymi po policzkach łzami.