Strona Główna

piątek, 19 stycznia 2018

,,Zapisane w gwiazdach'' Short story 5/



Ekipa funkcjonariuszy z strażą pożarną znaleźli pod odłamkami gruzów, kurzu i potłuczonego szkła  kolejne ludzkie szczątki. Wybuch był na tyle potężny ,że zniszczył doszczętnie dwa budynki wraz z ogrodzeniami i ogrodami. Z altanki sąsiadów nic nie zostało prócz połamanych desek i stopionego plastiku. Nikt z znajdujących się w obu domach nie ocalał. Zapakowane w czarne worki ciała zostały przewiezione do kostnicy ,gdzie rodzina musiała  zidentyfikować zwłoki. Najcięższe okazało się to dla Krzysztofa Dobrzańskiego ,który upadł na podłogę i bezzwłocznie został przetransportowany ambulansem do szpitala. Na ulicy stały ludzie z aparatami robiąc setki zdjęć. Tabloidy i brukowce oraz lokalne gazety rozpisywały się o tragedii miejące miejsce ubiegłej nocy. Sprawa trafiła do telewizji . Osoby oglądające poranne wczorajsze usłyszeli tę druzgoczącą prawdę.
- Wiadomo już ,co dolega mojemu mężowi?- zapytała zmartwiona Helena podnosząc się z krzesełka.
Lekarz ze spokojem wypisanym na twarzy poinformował Helenę o zawale wywołanym prawdopodobnie głębokim szokiem. Zadał parę pytań kobiecie i oddalił się zapewniając o szybkim powrocie do zdrowia. Nieuspokojona krążyła pod drzwiami Sali ,w której leżał Krzysztof nie przestając ocierać łez zdruzgotana informacją o śmierci syna.
Szpitalna woń drażniła nos Dobrzańskiej. Przysiadając na pościeli ujęła bladą dłoń śpiącego męża. Uchylił powieki zerkając na nią i niemrawo się do niej uśmiechając.
- Helenko… powiedz ,że to nieprawda- wymamrotał zbolałym głosem.
Zakaszlał mając suche gardło. Mówienie sprawiało mu trudność. Przysunęła się bliżej gładząc jego dłoń.
- Krzysiu, wszystko się ułoży. Nie zakładajmy z góry najgorszego. Dobrze wiesz ,że Marek rzadko bywa w domu.
Krzysztof usiłował jej przerwać. Położyła palec na ustach.
- Tobie nie wolno się denerwować. Lekarz zaleca spokój- powiedziała łagodnie z troską patrząc mężowi w oczy.- Chcę powiedzieć ,że nasz syn nocuje czasami poza domem i to mogło ocalić mu życie. Matczyna intuicja mi podpowiada ,iż Marek żyje. 
- Obyś miała racje- wysapał jakby z wysiłkiem Krzysztof ściskając leciutko dłoń żony i zapadając w drzemkę.

                                      ***
Zgromadzony pod powieki słony płyn wciąż moczył poduszkę. Wtuliła się w miękką jej powłoczkę szlochając rozpaczliwie. Skrzypnęły drzwi. Ojciec przyniósł talerz z kanapkami. Odsunęła go od siebie tępym wzrokiem wpatrując się w dywan.
- Tato ja bez niego nie jestem wyobrazić sobie jednego…- głos się jej załamał.- On prosił mnie o szansę …mówił o czymś więcej niż przyjaźni. Nie powiedział wprost ,że kocha ,ale w jego oczach ujrzałam…- przymknęła powieki to tak mocno bolało.- Gdybym miała złotą rybkę nie wykorzystałabym trzech życzeń ,a jedno. Poprosiłabym o zdrowego Marka ,żeby tu był. Bartek niech odpowiada za swoje czyny i zgnije w więzieniu ,a ja chcę tylko Marka- wtuliła się w ramię ojca. Pogładził jej długie pasma włosów.
- Nareszcie zrozumiałaś ,co jest najważniejsze. Mówiłem ci o Bartku ,ale ty traktowałaś go jak bóstwo, zachwycałaś się waszą przeszłością przeżywałaś ją od na okrągło. Nie wtrącałem się ,żeby nie odbierać ci marzeń. Czasami wyobrażamy sobie kogoś jako wspaniałego ,dobrego i idealnego. Nie zauważamy wad- kontynuował spokojnie.- Bartek nie był twoją drugą połówką.
Zaskoczona utkwiła wzrok w ojcu.
- Wiedziałeś?
- Miałem nadzieję ,że do wesela nie dojdzie. Szczerze mówiąc wolałbym za zięcia kogoś innego- dodał nieco zmieszany.- Bardziej odpowiedzialnego, inteligentnego traktującego cię z szacunkiem , kto pokocha cię szczerzę ,dostrzeże twe wnętrze. Nie będzie zdradzał na ,każdym kroku. Cała wioska mówi o Bartku i Marlenie. Wiem o dziecku. Przyznam ,że myślę o kimś konkretnym córcia. Ja wiem chciałaś o nim zapomnieć uciekając do Płocka.
- Tato ja chcę mówić o tamtym roku . Nie po prostu nie. Wcale nie byłam w Płocku.
Zamrugała powiekami, oddychając płytko. Poczuła ukłucie w sercu i lodowaty dreszcz.
- Marzenie o zięciu nigdy się nie spełni ponieważ osoba ,którą kocham… tak tato kocham Marka- westchnęła przeciągle powstrzymując łzy.-
I jeśli on… nie żyje… nie zostanę niczyją żoną.
- Córcia ból ,kiedyś minie. Zobaczysz jeszcze będziesz się śmiała i…
- Nie tato, bez niego dzień jest mrokiem. I dla mnie jest wieczna noc. Chcę spać ,przespać ten czas i obudzisz się jak będzie po wszystkim- ponownie ułożyła się na łóżku. Józef stał przy szafce zmartwiony i bezradny patrząc na cierpienie najstarszej latorośli. Pamiętał dzień ,w którym odeszła Magda i ból ,pustkę i obezwładniającą po niej tęsknotę.
- Tato ,a ty oglądałeś te wiadomości ?
- Słuchałem w radiu. Tam podzieli tylko o podłożeniu ładunku wybuchowego, zdradzili sprawców i coś wspomnieli o ofiarach.
- Powiedzieli o Marku ,że on nie żyje?
- Marek nie żyje?- wykrztusiła piskliwym głosem Betti.- Ulcia – zadrżała jej  dolna warga. – To znaczy ,że już nie przyjdzie i nie pokaże mu rysunków ani moich nowych zabawek? Od Maćka dostałam dzisiaj taką fajną lalę z samochodem. A Marek lubi samochody ,prawda?  – zasypywała pytaniami.- Ulcia ,nie płacz.
- Maciek tu był?
- No, wpadnie później.
Ula wyprostowała się ,usiadła i otarła ręką łzy biorąc Beatkę na kolana.
- Wczoraj stało się coś strasznego. I niestety nie zobaczymy więcej Marka- zakończyła stłumionym głosem.- Są na tym świecie bardzo źli ludzie i robią krzywdę innym,chociaż oni na nią czasem nie zasłużyli. Jak będziesz starsza to zrozumiesz.
- Ktoś zrobił hydraulikowi krzywdę?- zapytała płaczliwie.
- Tak. Bardzo źli ludzie.
- Ja tak nie chcę. On był fajny- wtuliła się w siostrę.- Głupi ludzie. 
- Betti pora do łóżka- oznajmił ojciec.- No już nie męcz Uli. Myj zęby i spać.
- A poczytasz mi? Chcę bajkę gdzie żyli długo i szczęśliwie. Tylko szczęśliwie- podkreśliła.

                                                ***


Rozkładała i składała gazetę leżącą na stole w jej pokoje. Światło lampki lekko oświetlało twarz kobiety. Otworzyła pamiętnik na pierwszej lepszej stronie czytając stary wpis. Pociekły łzy rozmazując stare zapiski. Chwyciła za długopis znajdując wolną stronę i zaczęła pisać.
Koszmarny dzień rozpoczął się o świcie. Wtargnięcie Bartka z kolegą przeraziło mnie i umierałam ze strachu o swoją rodzinę. Brak wiadomości od Marka przyprawił me serce o lodowate dreszcze. Tak strasznie …Martwię się o niego. Dokąd zaprowadziło moje idiotyczne zachowanie? Zrezygnowałam z własnego szczęścia na rzecz tego nicponia, bandziora i bestii. Marek nie możesz odejść… nie tak… Niech będzie już nowy dzień ,a ty staniesz w mych drzwiach? Ujrzę twoją kochaną twarz ,te przesłodkie dołeczki, uśmiechniesz się i otulisz mnie niczym płaszczem swoimi ramionami. Z Tobą chciałabym układać marzenia, patrzeć godzinami w niebo pełne gwiazd i trzymać za rękę , poczuć miękkość Twoich warg na swoich.
Serce mi niemal stanęło ,gdy Violetta powiadomiła mnie o Twojej rzekomej śmierci- na kartkę spadły przejrzyste krople rozmazując atrament.
Marek , błagam nie!!! Ty żyjesz! Gdziekolwiek jesteś daj mi znak. Chociażby maleńki. Nie trzymaj mnie w niepewności. Nie zostawiaj…
Narysowała kilka serduszek i pokreśliła grubą linią imię Marek.
Emocje z dnia poprzedniego jeszcze nie opadły. Dochodziła pierwsza w nocy.  
Zmieniłeś się, wierzę ci. Marek… nie …to nieprawda. Ty musisz żyć. Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni. Idealnie wpasowujesz się w opis tej wróżby. Nie wierzyłam w to ,ale nasze ostatnie spotkanie i długie nocne rozważania uświadomiły mnie w przekonaniu ,iż jesteś mi pisany. A od tej akcji na komisariacie ,ale dopiero wieść o wybuchu uświadomiła mi i  zrozumiałam ,że nie potrafię bez Ciebie żyć. Kocham cię. Tak bardzo kocham. Napisałabym ,co w Tobie kocham ile znaczyć ,lecz jestem zbyt zmęczona. To musi poczekać na jutrzejszy dzień. Najpiękniejszym marzeniem gdybyś po prostu przy mnie był. Nie dziś ,nie jutro, a zawsze❤-  - zakończyła swój wpis i zatrzasnęła pamiętnik.
- Zawsze będę cię kochać- z tymi słowami zasnęła.- I Mam nadzieję ,że ty odwzajemnisz ,kiedyś to uczucie. 💕

                          ***
Nazajutrz znów cierpiała na bezsenność,a jak zasypiała  śniły jej same koszmary. Krew bryzgająca po jasnych ścianach,szczątki ciał i brunet powtarzający jej imię. Oddalający się obraz ,huk i odłamki szkła oraz mnóstwo krwi. Ona klęcząca nad rozerwanym ciałem Dobrzańskiego. W dzień z mocno przeziębiona poszła na spacer. Telefon wyłączyła przedwczoraj.
- Maciek!- zawołała na widok przyjaciela zjawiającego się o późnej porze w jej pokoju. Przysiadł na łóżku przyglądając się zaczerwienionej twarzy dziewczyny ,potarganych włosom i szklistych oczu. Sięgnęła po okulary.
- Nie rozmawiajmy o Marku- w jej tonie wyczuł ogromny smutek. – Błagam oszczędź mi kazań- uprzedziła go.
- Ulka , nie będę prawić ci kazać. Miałaś klapki na oczach ile można słuchać ,że Bartek to , Bartek tamto. Doprowadził do cię do takiego stanu..
- Maciek nie przez niego płaczę. Marek…
- Dobrzański? A co on ma do tego? Kiedy się z nim widziałaś?
- Maciek… ja wróciłam do firmy. Jestem znowu jego asystentką… znaczy byłam ,bo po tej tragedii… nie jestem wstanie tam wrócić. Każdy kąt będzie mi przypominał… ja nie potrafię…
Szeroko otwarte oczy z szokiem patrzyły na załamaną dziewczynę.
Przygarnął ją do siebie. Siedzieli w ciszy pogrążeni we własnych myślach.
- Maciek proszę zrób coś ,żeby ten koszmar się skończył. Bartek nie mógł zabić Marka. Nie mógł.
- Marek nie żyje?- wyksztusił Szymczyk.- Jak to? Byłem w Poznaniu i niestety nic nie wiem. Telewizji nie oglądam zbyt często ,a gazet zdecydowanie nie czytam.
- Ja nie odważyłabym się sięgnąć po  gazetę ,w której piszą o dramatycznym wydarzeniu ,bo… nie dałabym rady. Przez tą tragedię zrozumiałam… Bartek maczał we wszystkim palce. Włamał się do mojego mieszkania o świcie, wystraszył Betti i groził tacie. Nie przyszedł sam. Zabrał ze sobą Sławka tego od tej bomby w sklepie. Chyba niedawno wyszedł z więzienia i ponownie do niego trafił. Obaj stoją za podłożenie ładunku wybuchowego… mam nadzieję… modlę się o to ,żeby Marek znajdował się poza terenem swojej posesji w momencie wybuchu. Pragnę ujrzeć go zdrowego i patrzącego na mnie tak jak tego ostatniego wieczoru ,gdy prosił o szansę. Rozumiesz? Potrzebuję go bardziej niż kogokolwiek na świecie.
Maciek zerknął przelotnie na towarzyszkę siedzącą obok. Wiedział o skrywanym sekrecie Uli. Obserwując z boku zauważył ,iż Marek nie jest jej obojętny. Bartka skreślił od razu znając je wybryki i doliczał kolejne minusy czego nie zauważała Ula. Ona nie pozwalała dać się przekonać. Tkwiła  uparcie przy swoim.
- Jestem z Anią. Jesteśmy parą od paru miesięcy. Po twoim  powrocie zapomniałem wspomnieć.
- Świetnie- uśmiechnęła się smutno.- Też chciałabym być szczęśliwa.
- Będziesz- odpowiedział z przekonaniem.- W śmierć Marka strasznie trudno mi uwierzyć. 
- Maciek...
- Ula dopóki nie ma ciała nie ma zbrodni ,skoro nie nie zidentyfikował nikt ciało i nie rozpoznał jako Marek Dobrzański pewności nie ma ,że faktycznie facet zmarł. Nie takie historię słyszałem. 
- Czegoś ty się naoglądał?
 - Nie ja. Znajomy z Poznania lubi filmy paranormalne i te durne 
dokumentalne ,o duchach ,egzorcyzmach i otwieraniu grobów pośmiertnie jak to się zwie?
- Ekshumacja zwłok. Kurde Maciek opętało cię coś ? Nie rozmawiajmy o potwornych rzeczach ,nienawidzę horrorów znowu nie będę mogła zasnąć jak w dzieciństwie...
- W dzieciństwie powiedziałem ci ,że na strychu straszy i ta lalka ,która wisiała wtedy na lince od prania za ubranie wyobrażasz sobie ,że ona ożywa i zabija ludzi.
- No ,co obejrzeliśmy taki film o lalce z czerwonymi oczami z twoimi kuzynami.
- Straszyli nas opowieściami o upiorach ,gdy nocowaliśmy w ogrodzie w namiotach. 
- Mojej mamie ten pomysł się nie podobał zwłaszcza jak zaczęłam mieć koszmary i się moczyć. 
Maciek spojrzał na nią z karcąco.
- No ,co miałam z pięć może sześć lat. Nie pamiętam.
- Śpij bez koszmarów. Niech przyśni ci się coś miłego- rzekł Maciek podnosząc się do wyjścia.
- Wolę noc bez snów. Dobranoc.

                                                ****
Nogi same niosły ją po mięciutkiej ,zielonej trawie w zwiewnej białej sukni z długim welonem. Biegła mijając krzaki z malinami ,poziomkami i jeżynami. Jej włosy rozwiane unosiły cudowny owocowy zapach ,a twarz promieniała. Słońce świeciło tak intensywnie ,że odbijało się od szkieł okularów oślepiając ją. Zatrzymała się na pięknym dywanie ze stokrotek. Serce zakuło ją boleśnie. Uniosła lekko suknie niczym  dama na królewskim  dworze i uszła parę kroków. Nagle złapała się za serce. Biło jakby w zwolnionym tempie. Widok odwróconego tyłem mężczyzny w ślubnym garniturze zamiast ją ucieszyć ,zaniepokoił ją. 
 Z lękiem zauważyła ,że zamiast przybliżać się do altanki oplecionej krzewem różanym ,oddala się. Mężczyzna odwrócił się trzymając w dłoni bukiet i uśmiechnął się do niej jednocześnie wręczając jej kwiaty. Nie przyjęła ich lustrując przerażonym wzrokiem jego twarz.
- Marek- z wolno wymówiła jego imię.
- Kocham cię , Ula – odrzekł upuszczając kwiaty ,a ona zauważyła ,że w jednej sekundzie sczerniały i zamieniły się w proch. Skrzywiła się czując zapach pleśni i zgnilizny. Z rąk Marka ciekły czerwone strużki krwi ,podobnie z ust.
- Marek…- jej głos stał się zachrypnięty.- Nie odchodź ,nie umieraj ,błagam ja cię…
 Sparaliżowana wpatrywała się w niego wielkimi niebieskimi oczętami. Usiłowała uspokoić dygot ciała. Usłyszała dziwny dźwięk i dostrzegła leżącego bruneta całego ubabranego krwią z otwartymi oczami. Uklękła  brudząc białą suknie i zapłakała gorzko próbując go jakoś ratować ,obudzić. Był sztywny i zimny, a otwarte złamanie wyglądało paskudnie, aż zrobiło się jej niedobrze.
Zza krzaków różowych krzaków usłyszała cichutkie kwilenie. Rozchyliła je i zamarła. Małe sine ciałko z zamkniętymi oczami odziane w ładne śpioszki nie oddychało. Zrozpaczona wrzasnęła na całe gardło.
-  Nieeeeeee! 

Wystraszona chwytała łapczywie powietrze i raptownie usiadła mając sceny ze snu bez przerwy przed oczami. Opadła na poduszkę oddychając nierówno. Poczuła straszne pieczenie w przełyku. Ktoś znajdował się w jej pokoju. Bez okularów wyraźnie nie widziała.
- Ulka, spokojnie śnił ci się chyba koszmar- podał jej szklankę wody. Z osłupieniem odebrała od niego napój i wypiła jednym haustem czując dziwne  zimno. Zadrżała otulając się szczelnie kołdrą. Pochylił się w jej stronę i dotknął ustami jej czoła. Wyciągnął rękę ,żeby odgarnąć włosy z twarzy.Wzdrygnęła się natychmiast odsuwając.
- Ula ty mnie nie poznajesz?Jesteś cała rozpalona. 
- Chyba pozna..ję...znaczy znam cię ,ale jak ...ty...no ty przecież nie...- jąkała się z przerażeniem malującym się w błękitnych oczach.
- Zamówię ci wizytę domową i nie wypuszczę pod żadnym pozorem do pracy. Gdzie masz termometr? Trzeba zmierzyć temperaturę. Gdzieś ty się tak zaprawiła ,co? – zapytał przejęty.- Twój tata powiedział mi ,że nic od wczoraj nie jesz. Trzeba jeść ,aby nabrać sił. Ulka czemu tak mi się przyglądasz? Nie bój się , to ja Marek- dotknął jej ręki. Schowała ją pod kołdrę. 

- Ulcia zro…aaaa!- wrzasnęła Betti wybiegając z pokoju Uli w popłochu.- Tatooooo!
- Ula ,co się tu wydarzyło jak mnie nie było?- zapytał oszołomiony.- Po naszej rozmowie nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Potrzebowałem z kimś pogadać. Seba wyjechał do rodziny ,z resztą on by nie zrozumiał. Pojechałem do Wojtka. Swoją drogą ma super dzieciaki. Mały zasnął  wyczerpany mi na kolanach. Prawdziwy z niego fan motoryzacji ,a ma dopiero cztery latka ,a mała  jest urocza niedawno nauczyła się chodzić. Wiesz ile radości sprawiła im zwykła zabawa? Dałem im prezenty. Szkoda ,że nie widziałaś uśmiechu na twarzach tych maluchów - ciągnął swój wywód.- A ty lubisz dzieci?
Marek i dzieci? O czym on bredzi. Nawąchał się czegoś czy jak? Czy to ja jestem pijana i mam omamy wzrokowe i słuchowe? Beatkę polubił od razu ,ale takie maluchy? Tylko tak mu się wydaje.
- Piłeś?
- Nic nie piłem. Uwielbiam dzieci. Zwłaszcza takie maluchy.
- Zamknij się! Spędziłeś godzinkę ,dwie z jakimiś dzieciakami- rzuciła gniewnie.- I śmiesz twierdzić ,że uwielbiasz dzieci. 
- Nie lubisz dzieci?
Spięła się słysząc pytanie i uśmiechnęła na wspomnienie narodzin swojego dziecka. Ukryła przed światem ten fakt. Bycie samotną matką nie szło jej najlepiej. Krótka rozłąka z dzieckiem czyniła ją jeszcze bardziej nieszczęśliwą. Nie zostawiła maleństwa na pastwę losu ,bo nie mogła zabrać malucha ze sobą ,ale i tak strasznie źle się z tym czuła. Najpóźniej w zeszły piątek  miała wrócić po nie ,ale sytuacja z Bartkiem skomplikowała się i nie chciała narażać maleństwa. Obawiała się też reakcji pracowników w firmie, opinii sąsiadów i reakcji Marka. Bartkowi o ciąży i dziecku nie wspomniała.Dowiedziała się podczas pobytu nad morzem ,lecz on wyskoczył z oświadczynami ,a następnie oznajmił ,że wyjeżdża do Niemiec. Została tam do rozwiązania. Przyjechała na parę dni do rodziny wiedząc ,że musi wrócić do dziecka ,do szpitala ,ale nie wyszło. Zatrzymały ją inne sprawy i Marek. 
Tata wie ,ale reszta? Jak zareagują w pracy no i Marek? Wybór jest prosty. Wybieram dziecko ,a o Marku muszę zapomnieć. Z miesiąc wytrzymam i złożę wymówienie.
- Ula? Powiedziałem ,coś nie tak?- zapytał przysuwając się i ocierając z jej twarzy łzy.-Myślałaś o zamienieniu okularów na lżejsze bądź soczewki? Skarbie masz śliczne oczy i szkoda byłoby ukrywać je pod tymi szkłami. 
- Aparat zdejmują mi w przyszłym tygodniu o ile wyzdrowieję ,a o soczewkach nie myślałam. Raz ubrałam i podrażniły mi strasznie oczy.
- Wybierzemy takie ,które nie podrażniają. Jesteś piękna tylko to ukrywasz.
- Marek- uśmiechnęła pobłażliwie.- Ja i piękność? Żartujesz sobie ze mnie.
- Mówię poważnie. Ulka przypominasz sobie pokaz w tej sukni?
- Ubrałam ją raz wyjątkowo. Prezent od ciebie- prawie szeptała ,bo bolała ją gardło.
- Wyglądałaś zjawiskowo. Oczarowałaś wszystkich. Ingrid cię chwaliła.
- Ale miałam turkusową apaszkę na szyi- przypomniała.- I niepasujący żakiet na ramionach.
- Rzeczywiście- przytaknął.-Ale nasz taniec był magiczny- rozmarzył się.
- Wirowaliśmy po parkiecie jak para...- u porę ugryzła się w język.
- Zakochanych?- podsunął Marek.- Niestety poróżnił nas bankiet. Odwiozłem cię do domu. Poczekam ,aż wyzdrowiejesz i zdradzisz gdzie wyjechałaś po odejściu z pracy?
Ścisnęło ją w żołądku. Odwróciła wzrok gryząc wargę do krwi. Poczuła metaliczny smak na języku. Nie pozwoliło to pozbyć się wyrzutów sumienia.
-Spokojnie, leż ,a ja zaraz wracam. I nie myśl Ulka o wstawaniu. Musisz wyzdrowieć i wrócić do mnie...yyy...znaczy do pracy ...Tęskniłem...pójdę po gorącą herbatę - pośpiesznie wstał.
Przestraszyłem ją ? Nigdy nikt tak nie reagował na mój widok. Chyba muszę koszmarnie wyglądać. Józef dziwnie mi się przyglądał wpuszczając mnie do domu ,a Dąbrowska bez słowa znikła za płotem. W sklepie ekspedientka dziwnie mi się przyglądała. A Ula? Patrzy  jak na ducha , Betti uciekła z krzykiem. Krótka nieobecność i takie zamieszanie? 

14 komentarzy:

  1. Odetchnęłam, bo okazało się, że Marek żyje. Ula nie powinna mieć do niego pretensji o to, że spędził czas u przyjaciół. Powinna mu wyjaśnić, co się stało i że on nie ma już domu. Powinna wyjaśnić, kto za tym stoi i w końcu rzucić mu się na szyję ze szczęścia, że jednak przeżył. Nie wiem, czy coś mi umknęło wcześniej, czy pierwszy raz piszesz o tym, że Ula ma dziecko z Bartkiem. Ta informacja wprowadziła trochę zamieszania podczas czytania. Tak naprawdę to jestem w szoku, bo wolałabym, żeby ona to dziecko miała z Dobrzańskim. Teraz ciekawe, co z seniorem. Czy wygrzebie się z tego zawału? Oby i oby nie dostał następnego jak zobaczy Marka żywego.
    Rozdział jest świetny. Trzyma w napięciu do samego końca, ale kolejny raz stwierdzam, że wrzucony jest na żywioł, nie sprawdzony i brak mu jakiejkolwiek korekty. Nie mam już do Ciebie siły. Albo trzeba Cię sprać jak mokre żyto, albo zakuć w dyby, może by pomogło. Zlituj się, przeczytaj powoli raz jeszcze i sama się natkniesz na totalnie absurdalne treści. Ja umarłam przy altance oblecianej krzewem różanym. Oblecianej i oplecionej to prawie to samo chociaż "prawie" robi dużą różnicę. Popraw się Justyna, bo tymi błędami psujesz ten świetny efekt i komfort czytania.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę ,że jesteś rozczarowana postawą Urszuli. O jej dziecku nie było ani razu wspomniane.I dla niektórych pewnie to szok ,ale taka jest prawda i Ula jest matką. A czy rzeczywiście Bartek jest ojcem dziecka Cieplak?...Krzysztofa nie uśmiercę , nie będzie już więcej ofiar oprócz tych ,których już uśmierciłam. Na szyję to rzuci mu się kto inny...Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Pojawienie się Marka ucieszyło mnie ale i nasuwa się pytanie kto był w jego domu podczas tego wybuchu.
    Zaskoczyłaś tą wiadomością o dziecku. Rozumiem, że Ula została mamą ale w takim razie kto jest ojcem. Oby nie Dąbrowski. Zachowanie Uli gdy pojawił się Marek jest jakieś dziwne. Najpierw mówi wszystkim oraz pisze w pamiętniku, że go kocha. A teraz nie cieszy się z jego obecności.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek także spodziewał się cieplejszego powitania ,a nie typowego dla królowej śniegu. Sprawa ojcostwa wyjaśni się w kolejnej części. Jednak ona może jeszcze to naprawić. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Czytam z napięciem każde zdanie jakie napisałam, a tu pojawia się fragment o dziecku. A ja takie .. STOP! O co tu chodzi? Czy ja coś ominęła? Nie doczytałam w innych rozdziałam Trochę mnie to wybiło z rytmu czytania. Helena miała dobre przeczucie, że Marek żyje. Jednak gdy nie wiadomo czy mężczyzna żyję, Ula mówi że go kocha. A gdy się pojawia to reaguje tak jakby nic się nie stało. Prowadzą normalną rozmowę. Czy nikt nie zamierza powiedzieć co się stało? Rozdział fajny, ciekawi bardzo. Jednak końcówka nie przypadła mi do gustu.
    Pozdrawiam
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informacja o dziecku Uli mogła zaszokować ponieważ nigdzie wcześniej nie wspominałam o tym ,ani kto jest ojcem dziecka. Zaś Marek przeżył i ma całkiem nieźle gorzej z Ulą ,która udaje ,że nic się nie stało i zgrywa obojętną ,a wewnątrz niej szaleje burza. Czy Ula wyzna Markowi swoje uczucia o tym niebawem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Uff. Dobrzański na szczęście żyje :) Ale z tym dzieckiem to mnie zaskoczyłaś. Wygląda na to że, Bartek jest tatą. Może jednak to Marek jest ojcem dziecka? To kto był zamiast Marka w jego domu? Hmm. Marek nie wie o co chodzi, że wszyscy dziwnie się na niego patrzą. Staram się zrozumieć Ulkę że tak zareagowała, gdy Marek wspomniał o dzieciach kolegi.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartek jest ojcem innego dziecka ,a czy dziecko Uli rzeczywiście jest jego o tym wkrótce. Nie mogę również zdradzić kto nie ocalał i znajdował się w czasie wybuchu w domu Dobrzańskiego. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Serio Ulka ma dziecko z Bartkiem o którym on nie wie? To gdzie ono teraz jest? Zaskoczyła mnie ta informacja. Marek żyje i to jest najważniejsze tylko czemu Ulka tak chłodno go przyjęła? Powinna się na niego rzucić i go przytulić a nie ma do niego jakieś pretensje. Przecież dzięki temu że go nie było w domu żyje. Teraz Ulka powinna wyznać mu prawdę o tym co do niego czuje i posiedzieć o dziecku. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam ,iż Bartek faktycznie jest biologicznym ojcem dziecka Urszuli. Powinna ,lecz tego nie zrobiła. Czy Ula postąpi jak należy i wyzna mu prawdę? Ona niejeden sekret skrywa.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  6. Zaskoczenie goni zaskoczeniem. Ula ma dziecko.Najstarsi górale nie pomyśleli by o tym. I jak sądzę Dąbrowska teraz będzie temat drążyć temat.
    Czy Ula tuż po tym jak okazało się, że żyje musiała nakrzyczeć Marka?
    Zamknij się! Spędziłeś godzinkę ,dwie z jakimiś dzieciakami- rzuciła gniewnie.- I śmiesz twierdzić ,że uwielbiasz dzieci.
    Wydaje mi się, że powinna spokojna i szczęśliwa.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dąbrowska lubi informacje z pierwszej ręki ,a fakt ,że Ula jest matką okaże się dość szokujący i nasuwać się będzie pytanie kto jest ojcem czy aby nie jej syn ,a może kto inny? Odpowiedź w następnej części. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń