Ekipa
funkcjonariuszy z strażą pożarną znaleźli pod odłamkami gruzów, kurzu i
potłuczonego szkła kolejne ludzkie
szczątki. Wybuch był na tyle potężny ,że zniszczył doszczętnie dwa budynki wraz
z ogrodzeniami i ogrodami. Z altanki sąsiadów nic nie zostało prócz połamanych
desek i stopionego plastiku. Nikt z znajdujących się w obu domach nie ocalał.
Zapakowane w czarne worki ciała zostały przewiezione do kostnicy ,gdzie rodzina
musiała zidentyfikować zwłoki.
Najcięższe okazało się to dla Krzysztofa Dobrzańskiego ,który upadł na podłogę i
bezzwłocznie został przetransportowany ambulansem do szpitala. Na ulicy stały
ludzie z aparatami robiąc setki zdjęć. Tabloidy i brukowce oraz lokalne gazety
rozpisywały się o tragedii miejące miejsce ubiegłej nocy. Sprawa trafiła do
telewizji . Osoby oglądające poranne wczorajsze usłyszeli tę druzgoczącą
prawdę.
-
Wiadomo już ,co dolega mojemu mężowi?- zapytała zmartwiona Helena podnosząc się
z krzesełka.
Lekarz
ze spokojem wypisanym na twarzy poinformował Helenę o zawale wywołanym
prawdopodobnie głębokim szokiem. Zadał parę pytań kobiecie i oddalił się
zapewniając o szybkim powrocie do zdrowia. Nieuspokojona krążyła pod drzwiami
Sali ,w której leżał Krzysztof nie przestając ocierać łez zdruzgotana
informacją o śmierci syna.
Szpitalna
woń drażniła nos Dobrzańskiej. Przysiadając na pościeli ujęła bladą dłoń
śpiącego męża. Uchylił powieki zerkając na nią i niemrawo się do niej
uśmiechając.
-
Helenko… powiedz ,że to nieprawda- wymamrotał zbolałym głosem.
Zakaszlał
mając suche gardło. Mówienie sprawiało mu trudność. Przysunęła się bliżej
gładząc jego dłoń.
-
Krzysiu, wszystko się ułoży. Nie zakładajmy z góry najgorszego. Dobrze wiesz
,że Marek rzadko bywa w domu.
Krzysztof
usiłował jej przerwać. Położyła palec na ustach.
-
Tobie nie wolno się denerwować. Lekarz zaleca spokój- powiedziała łagodnie z
troską patrząc mężowi w oczy.- Chcę powiedzieć ,że nasz syn nocuje czasami poza
domem i to mogło ocalić mu życie. Matczyna intuicja mi podpowiada ,iż Marek
żyje.
-
Obyś miała racje- wysapał jakby z wysiłkiem Krzysztof ściskając leciutko dłoń
żony i zapadając w drzemkę.
***
Zgromadzony
pod powieki słony płyn wciąż moczył poduszkę. Wtuliła się w miękką jej
powłoczkę szlochając rozpaczliwie. Skrzypnęły drzwi. Ojciec przyniósł talerz z kanapkami.
Odsunęła go od siebie tępym wzrokiem wpatrując się w dywan.
-
Tato ja bez niego nie jestem wyobrazić sobie jednego…- głos się jej załamał.-
On prosił mnie o szansę …mówił o czymś więcej niż przyjaźni. Nie powiedział
wprost ,że kocha ,ale w jego oczach ujrzałam…- przymknęła powieki to tak mocno
bolało.- Gdybym miała złotą rybkę nie wykorzystałabym trzech życzeń ,a jedno.
Poprosiłabym o zdrowego Marka ,żeby tu był. Bartek niech odpowiada za swoje
czyny i zgnije w więzieniu ,a ja chcę tylko Marka- wtuliła się w ramię ojca.
Pogładził jej długie pasma włosów.
-
Nareszcie zrozumiałaś ,co jest najważniejsze. Mówiłem ci o Bartku ,ale ty traktowałaś
go jak bóstwo, zachwycałaś się waszą przeszłością przeżywałaś ją od na okrągło. Nie
wtrącałem się ,żeby nie odbierać ci marzeń. Czasami wyobrażamy sobie kogoś jako
wspaniałego ,dobrego i idealnego. Nie zauważamy wad- kontynuował spokojnie.- Bartek
nie był twoją drugą połówką.
Zaskoczona
utkwiła wzrok w ojcu.
-
Wiedziałeś?
-
Miałem nadzieję ,że do wesela nie dojdzie. Szczerze mówiąc wolałbym za zięcia
kogoś innego- dodał nieco zmieszany.- Bardziej odpowiedzialnego, inteligentnego traktującego cię z szacunkiem , kto pokocha cię szczerzę ,dostrzeże twe wnętrze. Nie będzie zdradzał na ,każdym kroku. Cała wioska mówi o Bartku i Marlenie. Wiem o dziecku. Przyznam ,że myślę o kimś konkretnym córcia. Ja wiem chciałaś o nim zapomnieć uciekając do Płocka.
- Tato ja chcę mówić o tamtym roku . Nie po prostu nie. Wcale nie byłam w Płocku.
- Tato ja chcę mówić o tamtym roku . Nie po prostu nie. Wcale nie byłam w Płocku.
Zamrugała
powiekami, oddychając płytko. Poczuła ukłucie w sercu i lodowaty dreszcz.
-
Marzenie o zięciu nigdy się nie spełni ponieważ osoba ,którą kocham… tak tato
kocham Marka- westchnęła przeciągle powstrzymując łzy.-
I jeśli
on… nie żyje… nie zostanę niczyją żoną.
-
Córcia ból ,kiedyś minie. Zobaczysz jeszcze będziesz się śmiała i…
-
Nie tato, bez niego dzień jest mrokiem. I dla mnie jest wieczna noc. Chcę spać
,przespać ten czas i obudzisz się jak będzie po wszystkim- ponownie ułożyła się
na łóżku. Józef stał przy szafce zmartwiony i bezradny patrząc na cierpienie
najstarszej latorośli. Pamiętał dzień ,w którym odeszła Magda i ból ,pustkę i
obezwładniającą po niej tęsknotę.
-
Tato ,a ty oglądałeś te wiadomości ?
-
Słuchałem w radiu. Tam podzieli tylko o podłożeniu ładunku wybuchowego,
zdradzili sprawców i coś wspomnieli o ofiarach.
-
Powiedzieli o Marku ,że on nie żyje?
-
Marek nie żyje?- wykrztusiła piskliwym głosem Betti.- Ulcia – zadrżała jej dolna warga. – To znaczy ,że już nie przyjdzie i nie pokaże mu rysunków ani moich
nowych zabawek? Od Maćka dostałam dzisiaj taką fajną lalę z samochodem. A Marek
lubi samochody ,prawda? – zasypywała pytaniami.-
Ulcia ,nie płacz.
- Maciek tu był?
- No, wpadnie później.
- Maciek tu był?
- No, wpadnie później.
Ula
wyprostowała się ,usiadła i otarła ręką łzy biorąc Beatkę na kolana.
-
Wczoraj stało się coś strasznego. I niestety nie zobaczymy więcej Marka-
zakończyła stłumionym głosem.- Są na tym świecie bardzo źli ludzie i robią
krzywdę innym,chociaż oni na nią czasem nie zasłużyli. Jak będziesz starsza to zrozumiesz.
-
Ktoś zrobił hydraulikowi krzywdę?- zapytała płaczliwie.
-
Tak. Bardzo źli ludzie.
- Ja
tak nie chcę. On był fajny- wtuliła się w siostrę.- Głupi ludzie.
-
Betti pora do łóżka- oznajmił ojciec.- No już nie męcz Uli. Myj zęby i spać.
- A
poczytasz mi? Chcę bajkę gdzie żyli długo i szczęśliwie. Tylko szczęśliwie- podkreśliła.
Rozkładała
i składała gazetę leżącą na stole w jej pokoje. Światło lampki lekko oświetlało
twarz kobiety. Otworzyła pamiętnik na pierwszej lepszej stronie czytając stary
wpis. Pociekły łzy rozmazując stare zapiski. Chwyciła za długopis znajdując
wolną stronę i zaczęła pisać.
Koszmarny
dzień rozpoczął się o świcie. Wtargnięcie Bartka z kolegą przeraziło mnie i
umierałam ze strachu o swoją rodzinę. Brak wiadomości od Marka przyprawił me
serce o lodowate dreszcze. Tak strasznie …Martwię się o niego. Dokąd
zaprowadziło moje idiotyczne zachowanie? Zrezygnowałam z własnego szczęścia na
rzecz tego nicponia, bandziora i bestii. Marek nie możesz odejść… nie tak…
Niech będzie już nowy dzień ,a ty staniesz w mych drzwiach? Ujrzę twoją kochaną
twarz ,te przesłodkie dołeczki, uśmiechniesz się i otulisz mnie niczym
płaszczem swoimi ramionami. Z Tobą chciałabym układać marzenia, patrzeć
godzinami w niebo pełne gwiazd i trzymać za rękę , poczuć miękkość Twoich warg
na swoich.
Serce
mi niemal stanęło ,gdy Violetta powiadomiła mnie o Twojej rzekomej śmierci- na
kartkę spadły przejrzyste krople rozmazując atrament.
Marek
, błagam nie!!! Ty żyjesz! Gdziekolwiek jesteś daj mi znak. Chociażby maleńki.
Nie trzymaj mnie w niepewności. Nie zostawiaj…
Narysowała
kilka serduszek i pokreśliła grubą linią imię Marek.
Emocje
z dnia poprzedniego jeszcze nie opadły. Dochodziła pierwsza w nocy.
Zmieniłeś
się, wierzę ci. Marek… nie …to nieprawda. Ty musisz żyć. Przecież jesteśmy
sobie przeznaczeni. Idealnie wpasowujesz się w opis tej wróżby. Nie wierzyłam w
to ,ale nasze ostatnie spotkanie i długie nocne rozważania uświadomiły mnie w
przekonaniu ,iż jesteś mi pisany. A od tej akcji na komisariacie ,ale dopiero wieść o wybuchu uświadomiła mi i zrozumiałam ,że nie potrafię bez
Ciebie żyć. Kocham cię. Tak bardzo kocham. Napisałabym ,co w Tobie kocham ile znaczyć ,lecz jestem zbyt zmęczona. To musi poczekać na jutrzejszy dzień. Najpiękniejszym marzeniem gdybyś po prostu przy mnie był. Nie dziś ,nie jutro, a zawsze❤- - zakończyła swój wpis i zatrzasnęła pamiętnik.
- Zawsze będę cię kochać- z tymi słowami zasnęła.- I Mam nadzieję ,że ty odwzajemnisz ,kiedyś to uczucie. 💕
- Zawsze będę cię kochać- z tymi słowami zasnęła.- I Mam nadzieję ,że ty odwzajemnisz ,kiedyś to uczucie. 💕
***
Nazajutrz znów cierpiała na bezsenność,a jak zasypiała śniły jej same koszmary. Krew bryzgająca po jasnych ścianach,szczątki ciał i brunet powtarzający jej imię. Oddalający się obraz ,huk i odłamki szkła oraz mnóstwo krwi. Ona klęcząca nad rozerwanym ciałem Dobrzańskiego. W dzień z mocno przeziębiona poszła na spacer. Telefon wyłączyła przedwczoraj.
Nazajutrz znów cierpiała na bezsenność,a jak zasypiała śniły jej same koszmary. Krew bryzgająca po jasnych ścianach,szczątki ciał i brunet powtarzający jej imię. Oddalający się obraz ,huk i odłamki szkła oraz mnóstwo krwi. Ona klęcząca nad rozerwanym ciałem Dobrzańskiego. W dzień z mocno przeziębiona poszła na spacer. Telefon wyłączyła przedwczoraj.
- Maciek!-
zawołała na widok przyjaciela zjawiającego się o późnej porze w jej pokoju.
Przysiadł na łóżku przyglądając się zaczerwienionej twarzy dziewczyny
,potarganych włosom i szklistych oczu. Sięgnęła po okulary.
- Nie
rozmawiajmy o Marku- w jej tonie wyczuł ogromny smutek. – Błagam oszczędź mi
kazań- uprzedziła go.
-
Ulka , nie będę prawić ci kazać. Miałaś klapki na oczach ile można słuchać ,że
Bartek to , Bartek tamto. Doprowadził do cię do takiego stanu..
-
Maciek nie przez niego płaczę. Marek…
-
Dobrzański? A co on ma do tego? Kiedy się z nim widziałaś?
-
Maciek… ja wróciłam do firmy. Jestem znowu jego asystentką… znaczy byłam ,bo po
tej tragedii… nie jestem wstanie tam wrócić. Każdy kąt będzie mi przypominał… ja
nie potrafię…
Szeroko
otwarte oczy z szokiem patrzyły na załamaną dziewczynę.
Przygarnął
ją do siebie. Siedzieli w ciszy pogrążeni we własnych myślach.
-
Maciek proszę zrób coś ,żeby ten koszmar się skończył. Bartek nie mógł zabić
Marka. Nie mógł.
-
Marek nie żyje?- wyksztusił Szymczyk.- Jak to? Byłem w Poznaniu i niestety nic
nie wiem. Telewizji nie oglądam zbyt często ,a gazet zdecydowanie nie czytam.
- Ja
nie odważyłabym się sięgnąć po gazetę ,w której piszą o dramatycznym wydarzeniu ,bo… nie dałabym rady. Przez tą
tragedię zrozumiałam… Bartek maczał we wszystkim palce. Włamał się do mojego
mieszkania o świcie, wystraszył Betti i groził tacie. Nie przyszedł sam. Zabrał
ze sobą Sławka tego od tej bomby w sklepie. Chyba niedawno wyszedł z więzienia
i ponownie do niego trafił. Obaj stoją za podłożenie ładunku wybuchowego… mam
nadzieję… modlę się o to ,żeby Marek znajdował się poza terenem swojej posesji
w momencie wybuchu. Pragnę ujrzeć go zdrowego i patrzącego na mnie tak jak tego
ostatniego wieczoru ,gdy prosił o szansę. Rozumiesz? Potrzebuję go bardziej niż kogokolwiek na świecie.
Maciek
zerknął przelotnie na towarzyszkę siedzącą obok. Wiedział o skrywanym sekrecie
Uli. Obserwując z boku zauważył ,iż Marek nie jest jej obojętny. Bartka
skreślił od razu znając je wybryki i doliczał kolejne minusy czego nie
zauważała Ula. Ona nie pozwalała dać się przekonać. Tkwiła uparcie przy swoim.
- Jestem z Anią. Jesteśmy parą od paru miesięcy. Po twoim powrocie zapomniałem wspomnieć.
- Świetnie- uśmiechnęła się smutno.- Też chciałabym być szczęśliwa.
- Będziesz- odpowiedział z przekonaniem.- W śmierć Marka strasznie trudno mi uwierzyć.
- Maciek...
- Ula dopóki nie ma ciała nie ma zbrodni ,skoro nie nie zidentyfikował nikt ciało i nie rozpoznał jako Marek Dobrzański pewności nie ma ,że faktycznie facet zmarł. Nie takie historię słyszałem.
- Czegoś ty się naoglądał?
- Nie ja. Znajomy z Poznania lubi filmy paranormalne i te durne
dokumentalne ,o duchach ,egzorcyzmach i otwieraniu grobów pośmiertnie jak to się zwie?
- Ekshumacja zwłok. Kurde Maciek opętało cię coś ? Nie rozmawiajmy o potwornych rzeczach ,nienawidzę horrorów znowu nie będę mogła zasnąć jak w dzieciństwie...
- W dzieciństwie powiedziałem ci ,że na strychu straszy i ta lalka ,która wisiała wtedy na lince od prania za ubranie wyobrażasz sobie ,że ona ożywa i zabija ludzi.
- No ,co obejrzeliśmy taki film o lalce z czerwonymi oczami z twoimi kuzynami.
- Straszyli nas opowieściami o upiorach ,gdy nocowaliśmy w ogrodzie w namiotach.
- Mojej mamie ten pomysł się nie podobał zwłaszcza jak zaczęłam mieć koszmary i się moczyć.
Maciek spojrzał na nią z karcąco.
- No ,co miałam z pięć może sześć lat. Nie pamiętam.
- Śpij bez koszmarów. Niech przyśni ci się coś miłego- rzekł Maciek podnosząc się do wyjścia.
- Wolę noc bez snów. Dobranoc.
- Jestem z Anią. Jesteśmy parą od paru miesięcy. Po twoim powrocie zapomniałem wspomnieć.
- Świetnie- uśmiechnęła się smutno.- Też chciałabym być szczęśliwa.
- Będziesz- odpowiedział z przekonaniem.- W śmierć Marka strasznie trudno mi uwierzyć.
- Maciek...
- Ula dopóki nie ma ciała nie ma zbrodni ,skoro nie nie zidentyfikował nikt ciało i nie rozpoznał jako Marek Dobrzański pewności nie ma ,że faktycznie facet zmarł. Nie takie historię słyszałem.
- Czegoś ty się naoglądał?
- Nie ja. Znajomy z Poznania lubi filmy paranormalne i te durne
dokumentalne ,o duchach ,egzorcyzmach i otwieraniu grobów pośmiertnie jak to się zwie?
- Ekshumacja zwłok. Kurde Maciek opętało cię coś ? Nie rozmawiajmy o potwornych rzeczach ,nienawidzę horrorów znowu nie będę mogła zasnąć jak w dzieciństwie...
- W dzieciństwie powiedziałem ci ,że na strychu straszy i ta lalka ,która wisiała wtedy na lince od prania za ubranie wyobrażasz sobie ,że ona ożywa i zabija ludzi.
- No ,co obejrzeliśmy taki film o lalce z czerwonymi oczami z twoimi kuzynami.
- Straszyli nas opowieściami o upiorach ,gdy nocowaliśmy w ogrodzie w namiotach.
- Mojej mamie ten pomysł się nie podobał zwłaszcza jak zaczęłam mieć koszmary i się moczyć.
Maciek spojrzał na nią z karcąco.
- No ,co miałam z pięć może sześć lat. Nie pamiętam.
- Śpij bez koszmarów. Niech przyśni ci się coś miłego- rzekł Maciek podnosząc się do wyjścia.
- Wolę noc bez snów. Dobranoc.
****
Nogi
same niosły ją po mięciutkiej ,zielonej trawie w zwiewnej białej sukni z długim
welonem. Biegła mijając krzaki z malinami ,poziomkami i jeżynami. Jej włosy
rozwiane unosiły cudowny owocowy zapach ,a twarz promieniała. Słońce świeciło
tak intensywnie ,że odbijało się od szkieł okularów oślepiając ją. Zatrzymała
się na pięknym dywanie ze stokrotek. Serce zakuło ją boleśnie. Uniosła lekko
suknie niczym dama na królewskim dworze i uszła parę kroków. Nagle złapała się
za serce. Biło jakby w zwolnionym tempie. Widok odwróconego tyłem mężczyzny w
ślubnym garniturze zamiast ją ucieszyć ,zaniepokoił ją.
Z lękiem zauważyła ,że zamiast przybliżać się
do altanki oplecionej krzewem różanym ,oddala się. Mężczyzna odwrócił się
trzymając w dłoni bukiet i uśmiechnął się do niej jednocześnie wręczając jej
kwiaty. Nie przyjęła ich lustrując przerażonym wzrokiem jego twarz.
-
Marek- z wolno wymówiła jego imię.
-
Kocham cię , Ula – odrzekł upuszczając kwiaty ,a ona zauważyła ,że w jednej
sekundzie sczerniały i zamieniły się w proch. Skrzywiła się czując zapach pleśni
i zgnilizny. Z rąk Marka ciekły czerwone strużki krwi ,podobnie z ust.
-
Marek…- jej głos stał się zachrypnięty.- Nie odchodź ,nie umieraj ,błagam ja
cię…
Sparaliżowana wpatrywała się w niego wielkimi
niebieskimi oczętami. Usiłowała uspokoić dygot ciała. Usłyszała dziwny dźwięk i
dostrzegła leżącego bruneta całego ubabranego krwią z otwartymi oczami. Uklękła
brudząc białą suknie i zapłakała gorzko
próbując go jakoś ratować ,obudzić. Był sztywny i zimny, a otwarte złamanie wyglądało
paskudnie, aż zrobiło się jej niedobrze.
Zza krzaków różowych krzaków usłyszała cichutkie kwilenie. Rozchyliła je i zamarła. Małe sine ciałko z zamkniętymi oczami odziane w ładne śpioszki nie oddychało. Zrozpaczona wrzasnęła na całe gardło.
- Nieeeeeee!
Zza krzaków różowych krzaków usłyszała cichutkie kwilenie. Rozchyliła je i zamarła. Małe sine ciałko z zamkniętymi oczami odziane w ładne śpioszki nie oddychało. Zrozpaczona wrzasnęła na całe gardło.
- Nieeeeeee!
Wystraszona
chwytała łapczywie powietrze i raptownie usiadła mając sceny ze snu bez przerwy
przed oczami. Opadła na poduszkę oddychając nierówno. Poczuła straszne
pieczenie w przełyku. Ktoś znajdował się w jej pokoju. Bez okularów wyraźnie
nie widziała.
-
Ulka, spokojnie śnił ci się chyba koszmar- podał jej szklankę wody. Z
osłupieniem odebrała od niego napój i wypiła jednym haustem czując dziwne zimno. Zadrżała otulając się szczelnie kołdrą. Pochylił się w jej stronę i
dotknął ustami jej czoła. Wyciągnął rękę ,żeby odgarnąć włosy z twarzy.Wzdrygnęła się natychmiast odsuwając.
- Ula ty mnie nie poznajesz?Jesteś cała rozpalona.
- Chyba pozna..ję...znaczy znam cię ,ale jak ...ty...no ty przecież nie...- jąkała się z przerażeniem malującym się w błękitnych oczach.
-
Zamówię ci wizytę domową i nie wypuszczę pod żadnym pozorem do pracy. Gdzie
masz termometr? Trzeba zmierzyć temperaturę. Gdzieś ty się tak zaprawiła ,co? –
zapytał przejęty.- Twój tata powiedział mi ,że nic od wczoraj nie jesz. Trzeba
jeść ,aby nabrać sił. Ulka czemu tak mi się przyglądasz? Nie bój się , to ja Marek- dotknął jej ręki. Schowała ją pod kołdrę.
-
Ulcia zro…aaaa!- wrzasnęła Betti wybiegając z pokoju Uli w popłochu.- Tatooooo!
-
Ula ,co się tu wydarzyło jak mnie nie było?- zapytał oszołomiony.- Po naszej rozmowie nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Potrzebowałem z kimś pogadać. Seba wyjechał do rodziny ,z resztą on by nie zrozumiał. Pojechałem do Wojtka. Swoją drogą ma super dzieciaki. Mały zasnął wyczerpany mi na kolanach. Prawdziwy z niego fan motoryzacji ,a ma dopiero cztery latka ,a mała jest urocza niedawno nauczyła się chodzić. Wiesz ile radości sprawiła im zwykła zabawa? Dałem im prezenty. Szkoda ,że nie widziałaś uśmiechu na twarzach tych maluchów - ciągnął swój wywód.- A ty lubisz dzieci?
Marek i dzieci? O czym on bredzi. Nawąchał się czegoś czy jak? Czy to ja jestem pijana i mam omamy wzrokowe i słuchowe? Beatkę polubił od razu ,ale takie maluchy? Tylko tak mu się wydaje.
- Piłeś?
- Nic nie piłem. Uwielbiam dzieci. Zwłaszcza takie maluchy.
- Zamknij się! Spędziłeś godzinkę ,dwie z jakimiś dzieciakami- rzuciła gniewnie.- I śmiesz twierdzić ,że uwielbiasz dzieci.
- Nie lubisz dzieci?
Spięła się słysząc pytanie i uśmiechnęła na wspomnienie narodzin swojego dziecka. Ukryła przed światem ten fakt. Bycie samotną matką nie szło jej najlepiej. Krótka rozłąka z dzieckiem czyniła ją jeszcze bardziej nieszczęśliwą. Nie zostawiła maleństwa na pastwę losu ,bo nie mogła zabrać malucha ze sobą ,ale i tak strasznie źle się z tym czuła. Najpóźniej w zeszły piątek miała wrócić po nie ,ale sytuacja z Bartkiem skomplikowała się i nie chciała narażać maleństwa. Obawiała się też reakcji pracowników w firmie, opinii sąsiadów i reakcji Marka. Bartkowi o ciąży i dziecku nie wspomniała.Dowiedziała się podczas pobytu nad morzem ,lecz on wyskoczył z oświadczynami ,a następnie oznajmił ,że wyjeżdża do Niemiec. Została tam do rozwiązania. Przyjechała na parę dni do rodziny wiedząc ,że musi wrócić do dziecka ,do szpitala ,ale nie wyszło. Zatrzymały ją inne sprawy i Marek.
Tata wie ,ale reszta? Jak zareagują w pracy no i Marek? Wybór jest prosty. Wybieram dziecko ,a o Marku muszę zapomnieć. Z miesiąc wytrzymam i złożę wymówienie.
- Ula? Powiedziałem ,coś nie tak?- zapytał przysuwając się i ocierając z jej twarzy łzy.-Myślałaś o zamienieniu okularów na lżejsze bądź soczewki? Skarbie masz śliczne oczy i szkoda byłoby ukrywać je pod tymi szkłami.
Marek i dzieci? O czym on bredzi. Nawąchał się czegoś czy jak? Czy to ja jestem pijana i mam omamy wzrokowe i słuchowe? Beatkę polubił od razu ,ale takie maluchy? Tylko tak mu się wydaje.
- Piłeś?
- Nic nie piłem. Uwielbiam dzieci. Zwłaszcza takie maluchy.
- Zamknij się! Spędziłeś godzinkę ,dwie z jakimiś dzieciakami- rzuciła gniewnie.- I śmiesz twierdzić ,że uwielbiasz dzieci.
- Nie lubisz dzieci?
Spięła się słysząc pytanie i uśmiechnęła na wspomnienie narodzin swojego dziecka. Ukryła przed światem ten fakt. Bycie samotną matką nie szło jej najlepiej. Krótka rozłąka z dzieckiem czyniła ją jeszcze bardziej nieszczęśliwą. Nie zostawiła maleństwa na pastwę losu ,bo nie mogła zabrać malucha ze sobą ,ale i tak strasznie źle się z tym czuła. Najpóźniej w zeszły piątek miała wrócić po nie ,ale sytuacja z Bartkiem skomplikowała się i nie chciała narażać maleństwa. Obawiała się też reakcji pracowników w firmie, opinii sąsiadów i reakcji Marka. Bartkowi o ciąży i dziecku nie wspomniała.Dowiedziała się podczas pobytu nad morzem ,lecz on wyskoczył z oświadczynami ,a następnie oznajmił ,że wyjeżdża do Niemiec. Została tam do rozwiązania. Przyjechała na parę dni do rodziny wiedząc ,że musi wrócić do dziecka ,do szpitala ,ale nie wyszło. Zatrzymały ją inne sprawy i Marek.
Tata wie ,ale reszta? Jak zareagują w pracy no i Marek? Wybór jest prosty. Wybieram dziecko ,a o Marku muszę zapomnieć. Z miesiąc wytrzymam i złożę wymówienie.
- Ula? Powiedziałem ,coś nie tak?- zapytał przysuwając się i ocierając z jej twarzy łzy.-Myślałaś o zamienieniu okularów na lżejsze bądź soczewki? Skarbie masz śliczne oczy i szkoda byłoby ukrywać je pod tymi szkłami.
- Aparat zdejmują mi w przyszłym
tygodniu o ile wyzdrowieję ,a o soczewkach nie myślałam. Raz ubrałam i
podrażniły mi strasznie oczy.
- Wybierzemy takie ,które nie
podrażniają. Jesteś piękna tylko to ukrywasz.
- Marek- uśmiechnęła pobłażliwie.-
Ja i piękność? Żartujesz sobie ze mnie.
- Mówię poważnie. Ulka przypominasz
sobie pokaz w tej sukni?
- Ubrałam ją raz wyjątkowo. Prezent
od ciebie- prawie szeptała ,bo bolała ją gardło.
- Wyglądałaś zjawiskowo. Oczarowałaś
wszystkich. Ingrid cię chwaliła.
- Ale miałam turkusową apaszkę na
szyi- przypomniała.- I niepasujący żakiet na ramionach.
- Rzeczywiście- przytaknął.-Ale nasz
taniec był magiczny- rozmarzył się.
- Wirowaliśmy po parkiecie jak
para...- u porę ugryzła się w język.
- Zakochanych?- podsunął Marek.-
Niestety poróżnił nas bankiet. Odwiozłem cię do domu. Poczekam ,aż
wyzdrowiejesz i zdradzisz gdzie wyjechałaś po odejściu z pracy?
Ścisnęło ją w żołądku. Odwróciła wzrok gryząc wargę do krwi.
Poczuła metaliczny smak na języku. Nie pozwoliło to pozbyć się
wyrzutów sumienia.
-Spokojnie, leż ,a ja zaraz wracam.
I nie myśl Ulka o wstawaniu. Musisz wyzdrowieć i wrócić do mnie...yyy...znaczy
do pracy ...Tęskniłem...pójdę po gorącą herbatę - pośpiesznie wstał.
Przestraszyłem
ją ? Nigdy nikt tak nie reagował na mój widok. Chyba muszę koszmarnie wyglądać. Józef
dziwnie mi się przyglądał wpuszczając mnie do domu ,a Dąbrowska bez
słowa znikła za płotem. W sklepie ekspedientka dziwnie mi się przyglądała. A
Ula? Patrzy jak na ducha , Betti uciekła z krzykiem. Krótka nieobecność i
takie zamieszanie?
Odetchnęłam, bo okazało się, że Marek żyje. Ula nie powinna mieć do niego pretensji o to, że spędził czas u przyjaciół. Powinna mu wyjaśnić, co się stało i że on nie ma już domu. Powinna wyjaśnić, kto za tym stoi i w końcu rzucić mu się na szyję ze szczęścia, że jednak przeżył. Nie wiem, czy coś mi umknęło wcześniej, czy pierwszy raz piszesz o tym, że Ula ma dziecko z Bartkiem. Ta informacja wprowadziła trochę zamieszania podczas czytania. Tak naprawdę to jestem w szoku, bo wolałabym, żeby ona to dziecko miała z Dobrzańskim. Teraz ciekawe, co z seniorem. Czy wygrzebie się z tego zawału? Oby i oby nie dostał następnego jak zobaczy Marka żywego.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Trzyma w napięciu do samego końca, ale kolejny raz stwierdzam, że wrzucony jest na żywioł, nie sprawdzony i brak mu jakiejkolwiek korekty. Nie mam już do Ciebie siły. Albo trzeba Cię sprać jak mokre żyto, albo zakuć w dyby, może by pomogło. Zlituj się, przeczytaj powoli raz jeszcze i sama się natkniesz na totalnie absurdalne treści. Ja umarłam przy altance oblecianej krzewem różanym. Oblecianej i oplecionej to prawie to samo chociaż "prawie" robi dużą różnicę. Popraw się Justyna, bo tymi błędami psujesz ten świetny efekt i komfort czytania.
Pozdrawiam. :)
Widzę ,że jesteś rozczarowana postawą Urszuli. O jej dziecku nie było ani razu wspomniane.I dla niektórych pewnie to szok ,ale taka jest prawda i Ula jest matką. A czy rzeczywiście Bartek jest ojcem dziecka Cieplak?...Krzysztofa nie uśmiercę , nie będzie już więcej ofiar oprócz tych ,których już uśmierciłam. Na szyję to rzuci mu się kto inny...Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPojawienie się Marka ucieszyło mnie ale i nasuwa się pytanie kto był w jego domu podczas tego wybuchu.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś tą wiadomością o dziecku. Rozumiem, że Ula została mamą ale w takim razie kto jest ojcem. Oby nie Dąbrowski. Zachowanie Uli gdy pojawił się Marek jest jakieś dziwne. Najpierw mówi wszystkim oraz pisze w pamiętniku, że go kocha. A teraz nie cieszy się z jego obecności.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Marek także spodziewał się cieplejszego powitania ,a nie typowego dla królowej śniegu. Sprawa ojcostwa wyjaśni się w kolejnej części. Jednak ona może jeszcze to naprawić. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńCzytam z napięciem każde zdanie jakie napisałam, a tu pojawia się fragment o dziecku. A ja takie .. STOP! O co tu chodzi? Czy ja coś ominęła? Nie doczytałam w innych rozdziałam Trochę mnie to wybiło z rytmu czytania. Helena miała dobre przeczucie, że Marek żyje. Jednak gdy nie wiadomo czy mężczyzna żyję, Ula mówi że go kocha. A gdy się pojawia to reaguje tak jakby nic się nie stało. Prowadzą normalną rozmowę. Czy nikt nie zamierza powiedzieć co się stało? Rozdział fajny, ciekawi bardzo. Jednak końcówka nie przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marku,szefie,prezesie
Informacja o dziecku Uli mogła zaszokować ponieważ nigdzie wcześniej nie wspominałam o tym ,ani kto jest ojcem dziecka. Zaś Marek przeżył i ma całkiem nieźle gorzej z Ulą ,która udaje ,że nic się nie stało i zgrywa obojętną ,a wewnątrz niej szaleje burza. Czy Ula wyzna Markowi swoje uczucia o tym niebawem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńUff. Dobrzański na szczęście żyje :) Ale z tym dzieckiem to mnie zaskoczyłaś. Wygląda na to że, Bartek jest tatą. Może jednak to Marek jest ojcem dziecka? To kto był zamiast Marka w jego domu? Hmm. Marek nie wie o co chodzi, że wszyscy dziwnie się na niego patrzą. Staram się zrozumieć Ulkę że tak zareagowała, gdy Marek wspomniał o dzieciach kolegi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Bartek jest ojcem innego dziecka ,a czy dziecko Uli rzeczywiście jest jego o tym wkrótce. Nie mogę również zdradzić kto nie ocalał i znajdował się w czasie wybuchu w domu Dobrzańskiego. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńSerio Ulka ma dziecko z Bartkiem o którym on nie wie? To gdzie ono teraz jest? Zaskoczyła mnie ta informacja. Marek żyje i to jest najważniejsze tylko czemu Ulka tak chłodno go przyjęła? Powinna się na niego rzucić i go przytulić a nie ma do niego jakieś pretensje. Przecież dzięki temu że go nie było w domu żyje. Teraz Ulka powinna wyznać mu prawdę o tym co do niego czuje i posiedzieć o dziecku. ;-)
OdpowiedzUsuń*powiedzieć
UsuńNie potwierdzam i nie zaprzeczam ,iż Bartek faktycznie jest biologicznym ojcem dziecka Urszuli. Powinna ,lecz tego nie zrobiła. Czy Ula postąpi jak należy i wyzna mu prawdę? Ona niejeden sekret skrywa.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Zaskoczenie goni zaskoczeniem. Ula ma dziecko.Najstarsi górale nie pomyśleli by o tym. I jak sądzę Dąbrowska teraz będzie temat drążyć temat.
OdpowiedzUsuńCzy Ula tuż po tym jak okazało się, że żyje musiała nakrzyczeć Marka?
Zamknij się! Spędziłeś godzinkę ,dwie z jakimiś dzieciakami- rzuciła gniewnie.- I śmiesz twierdzić ,że uwielbiasz dzieci.
Wydaje mi się, że powinna spokojna i szczęśliwa.
Pozdrawiam miło.
Dąbrowska lubi informacje z pierwszej ręki ,a fakt ,że Ula jest matką okaże się dość szokujący i nasuwać się będzie pytanie kto jest ojcem czy aby nie jej syn ,a może kto inny? Odpowiedź w następnej części. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńChcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuń