Strona Główna

poniedziałek, 26 lutego 2018

,,W blasku fleszy'' 1

Miało być na 300 tyś. Jest troszkę wcześniej. Miłego czytania !😏Spokojnie o ,, Zapisane w gwiazdach '' nie zapomniałam.

Rozdział 1

Brak prywatności mocno dawało się modelowi  we znaki. Paparazzi śledziło ,każdy jego krok czekając na potknięcie. Wyłaniali się zza krzaków jak nocne zjawy pstrykając mu milion fotek. Dom otoczony był fotoreporterami po wybuchnięciu skandalu. Zamykał się w mieszkaniu ,chcąc odciąć się od całego szumu wywołanego jego osobą. Owszem uchodził za jednego z najlepszych modeli zarówno w Polsce jakże i zagranicą ,ale ta nagonka męczyła go. Nazywali w głupich czasopismach ciachem, amantem, gwiazdą, bożyszczem i kobieciarzem. Uwielbiał otaczać się pięknymi ,zmysłowymi kobietami ,lecz z żadną nie wiązał ślubnych planów. Na tematy prywatne się nie wypowiadał skupiając się na reklamach ,promowaniu własnego wizerunku i wybiegach oraz pokazach. Pośród widowni w pierwszym rzędzie przeważnie zawiadywali jego rodzice. Matka patrzyła z dumą na syna ,chociaż w głębi czuła nutę żalu i rozczarowania ,iż nie wybrał bardziej praktycznego zawodu. By nie zawieść rodziców i ,żeby mieć plan awaryjny w razie ,gdyby nie został modelem skończył dwa kierunki studiów dzięki ,którym w niedalekiej przyszłości będzie mógł zając miejsce na prezesowskim fotelu w rodzinnej firmie odzieżowej. Aleksander syn zmarłych współwłaścicieli napalił się na to stanowisko uznając ,iż mu się ono naleszy. Wszak czy owak młody Dobrzański był przekonany o swojej wybranej ,że jemu przypadnie to stanowisko w udziale jako pierworodnemu i jedynemu rodzonemu synowi po zakończeniu uprzednio kariery modela. , Kontrakt z agencją podpisał na trzy lata. Po upływie tego czasu będzie mógł realizować się na innym polu zawodowym.
- Uważaj!- wrzasnął fotograf do blondyna z rozmachem wkraczającego do garderoby damskiej. Blondynka siedziała odwrócona tyłem  patrząc na efekt makijażu wykonanego przez wizażystkę. Za chwilkę miała zjawić się najlepsza stylistka fryzur Malina Halejkov. Czeszka z polskimi korzeniami. Kobiety nie zauważyły go. Od zeszłego pokazu Sebastian i Violetta spotykali się. Poznali się na jednym z pokazów. Podszedł do niej po zejściu z wybiegu zamieniając parę słów ,wymienili się numerami telefonów i tak zaczęła się ich wspólna historia. Blondyn zakradł się za plecami kobiety i musnął ustami jej kark . Spojrzał na nich razem w lustrzanym odbiciu.

- Sebastian- wymruczała odwracając głowę i spoglądając mu w oczy. – Muszę się przygotować. Wychodzę jako trzecia i chyba jako ostatnia ,bo ta flądra się nie zjawiła.
- Jaka flądra?- zmarszczył brwi nic nie rozumiejąc, ustami zahaczając o ucho Violetty. Stylistka na moment wyszła ,a oni nie szczędzili sobie czułości ryzykując ,że może ich ktoś nakryć i wyrzucić stąd mężczyznę.
- Liniana , Uliana , Ulina …Nie już wiem. - olśniło ją niespodziewanie. – Urszula małpa odebrała mi tytuł miss. Zastępuję Martę,która  musiała zrezygnować z powodu kontuzji kostki. A Uli nie ma ,więc ja wystąpię w sukni ślubnej.
- Viola ,ale to jest pokaz strojów ślubnych- zauważył. – Mężczyźni występują w garniturach ,a kobiety w sukniach.
- Tak ,tyle ,że model Błażej też się jeszcze nie zjawił ,a zostało niewiele czasu- mruknęła sfrustrowana.- Poszukaj Anastazji. Występuję z twoim przyjacielem .
- Z Markiem? On jej nie znosi. Pokłócili się ostatnio biorąc udział w sesji. Anastazja zrezygnowała. Marek przed chwilą mi powiedział.
- O Boże… Sebuś to ,co robimy?- spytała zaniepokojona Kubasińska. Do pomieszczenia weszła stylistka i zapadła nerwowa cisza.
- Pa , Violuś- rzucił całując ją pośpiesznie ,ale i namiętnie w usta.
- Przepraszam- wydyszała kobieta ledwo wyhamowując na nogach. Twarz miała zaczerwienioną od wysiłku i ciężko dyszała ,odbierając butelkę wody z rąk nieznajomego. Piła łapczywie ,po czym podniosła wzrok i wmurowało ją. Spoglądał na nią wysoki brunet w idealnie skrojonym garniturze ,o łagodnych rysach twarzy, długich rzęsach i oczach niby zielonych ,niby szarych. Skupiła się tak na mężczyźnie ,nie słysząc nawoływania jej z małego korytarza. Przełknęła ślinę i wyciągnęła nieco spoconą dłoń. 
- Jestem Ula. Yy… chyba pomyliłam garderoby- jąkała się . Pewność siebie nagle ją opuściła.
Ula weź się w garść. I nie gap się tak na niego- zrugała się w myślach. – Widziałaś wiele nieziemsko przystojnych facetów. Ale tego skądś kojarzę. Odpadłam na castingu do sesji zimowej w magazynie i świątecznej. Nie pamiętam jaka sceneria ,ale tak marzyłam poczuć jak śnieżynka lub jak w komedii romantycznej bohaterka znajduje swoje księcia.A wygrała głupia Anastazja czy ktoś tam.
- Marek- ujął jej dłoń i pociągnął za sobą. – Nowa?
- Zastępuję Martę. To mój pierwszy ...w zasadzie drugi wybiegł...brałam udział w kilku sesjach ,ale boję dać plamę na pokazie. 
Zatrzymał się nie wypuszczając jej ręki, nieświadomie kciukiem gładził jej dłoń.- Ślicznotka taka jak ty z pewnością da sobie radę- wyszeptał pochylając się lekko w jej stronę. – Zobaczysz, projektantka , fotograf, widownia będą tobą oczarowani. 
- Naprawdę pan… znaczy tak uważasz?
- Znam się na ludziach i pięknych kobietach- mówił konspiracyjnym szeptem przyprawiając dziewczynę o przyjemny dreszcz. Zaprowadził ją pod drzwi garderoby ,wsunął kciuki do spodni i uśmiechał się do niej zanim nie zniknęła za drzwiami. Po minucie zwróciła się do niego:
- My przypadkiem razem nie wychodzimy na koniec ?- zapytała spuszczając wzrok.
Podniósł jej podbródek  palcem zmuszając do spojrzenia mu w twarz. 
  – Wychodzimy- potwierdził. – Nie zatrzymuję cię musisz się przecież przygotować. I nie mogę zobaczyć cię w sukni przed wybiegiem.
- Marek- zaśmiała się ,a stylistka i inne dziewczyny spojrzeli na tą dwójkę dziwnie. Zastanawiając się o ,co im chodzi.
- Przesądy dotyczą par młodych. To ślubne przesądy- objaśniła.- Nie dotyczą pokazów i tego typu rzeczy. Gdzieś to słyszał- ponownie się zaśmiała. Zapatrzył się w jej cudowny śnieżnobiały uśmiech i radosne oczy w odcieniu bezchmurnego nieba.
- Nie ważne. Ślubu nigdy nie brałem.
- Wszystko przed tobą- zażartowała.
Nie mogła uwierzyć. Poznała go zaledwie  dwadzieścia minut temu ,a rozmawiając o ślubie i odnoszą wrażenie ,iż znają się całe życie.

                                 &
- Nowa ,a spójrz już podrywa jednego z największych macho. Nie ma dziewczyna klasy ot nie. Co za tupet. Skąd ona w ogóle się wzięła. Matka bosko postąpiła jej urody nie to ,co mi. A on tak na nią patrzył- odparła ledwo tłumiąca zazdrość, rudowłosa.
- Mi nie przedłużyli kontraktu w Nowym Jorku i odmówili wystąpienia dzisiaj w sukni ślubnej ,a ja nadaję się lepiej niż ta dziewucha- wycedziła zjadliwie.
- Ja bym jej łep urwała- wtrąciła Domi.- Panoszy się to wszędzie i podrywa mojego narzeczonego- podkreśliła ostatnie słowo.
- Marek nie jest twój- przerwała jej brutalnie Pati.- Obiecał ,że wyjedziemy razem na Karaiby- łgała ,chcąc wzbudzić zazdrość w modelkach.
- Ta może jeszcze obiecał ci jacht i podróż dookoła świata- dodała zirytowana. – Kłam rodzinie przy rodzinnym obiadku. Nie nam.My swoje wiemy i jak ty zostaniesz jego żoną to ja królową.
- Ale w Polsce nie ma królów- zauważyła.
- Właśnie. W Anglii owszem ,a Polsce nie ma . Jaki wniosek? Marek nigdy nie będzie twój. Chyba ,że na jedną noc i tak dużo- dodała kąśliwie. 
- Nienawidzę cię- wysapała. 
- Paulina ponoć nie otrząsnęła się po aferze z ciężarną kochanką. Zabawiał się z nią w Wenecji. Romantyczny wypadł. Dziewczyna zniknęła ,a Paula popadła w rozpacz- powiedziała krótkowłosa blondynka.- Przyjaźnię się z Paulą to wiem. Mówię Marek to ohydny typ casanovy. Pozbył się dziewczyny ,bo ciąża i poczucie obowiązku przerosło go.
- A on nie spał z szefową tej agencji?- odezwała się jedna z modelek. – I miał romans z tą aktorką… po ich rozstaniu rozwiodła się z mężem i wyjechała rezygnując z show biznesu.
- Nie wiem- mruknęła inna. – Krążą różne plotki.
- A wy zajęlibyście się pokazem ,a nie plotkowaniem- włączyła się w dyskusję Ula.- Dlaczego sądzicie ,że winna jest rozpadowi jakiegoś małżeństwa i porzucił kobietę w ciąży?
- A ty nowa ,co zakochałaś się? Bierz go jak chcesz ,ale nie zdziw się jak najdalej pojutrze usłyszysz o kolejnym romansie lub osobiście przyłapiesz go na dzikim seksie z celebrytką. – To pies na baby. Żądnej nie przepuści. Ty będziesz kolejna.
- Nie jestem trofeum- obudziła się. – Zdobyczą jego również.
- Spokój!- fuknęła projektantka.- Dosyć przepychanek. Bierzcie się do pracy 
,zaraz wychodzicie!

                                  ****
Opinię miał nadszarpniętą, dziennikarze wypisywali o nim wiele bzdur. Znajdował się w ciągłym wirze zdarzeń. Nie miał dużo czasu zastanawiać nad głupotami wypisywanym o nim , plotkach i przyszłość. Na stabilność także brakowało czasu ,energii i odpowiedniej kobiety. Trafiał na kobiety chętne do łóżka ,gotowe na wszystko ,lecz nie widział ich w roli żony i matki. Cieszył się młodością ,życiem i nie planował na tym etapie zakładania rodziny. Był w jednym stałym związku i to mu wystarczyło ,by wyrobić sobie pewną opinie o funkcjonowaniu w takich związkach. Jego licealna miłość związała się z Aleksem. Nie winił jej za to ,ale myślał ,że to on z nią będzie.

                                         &




Trzęsła się z zdenerwowania ubrania w długą białą suknię ,gniotła brzeg sukienki modląc się ,aby  wyjście mieć już za sobą. Za plecami trwała dalsza dyskusja o juniorze Dobrzańskim. Usiłowała skupić myśli na czymś innym ,ale jego roześmiane srebrne oczy... Westchnęła bezgłośnie. Śniąc na jawie o nieznajomym.
Modelki ustawiły się w rządku po kolei wychodząc. W blasku świateł i fleszy prezentowały wspaniałe ślubne kreacje. Muzyka dopełniała całości.
Ktoś potrącił ją łokciem i poczuła czyjeś ręce na swych biodrach.
- Puść!- pisnęła.
- Nie chciałem cię przestraszyć ,ślicznotko.
- Nie jestem ślicznotką- burknęła. – Z pewnością nie twoją.
- A chcesz?- zapytał zaczepnie. – Nie mam nic przeciwko- zniżył głos i dotknął jej włosów. Oddychała nierówno próbując skupić się na pokazie ,nie seksownym facecie flirtującego z nią. – Dziewczyna cię nie szuka?- zdobyła się na złośliwość. – Narzeczona pewnie do dziś nie otrząsnęła się po  ciężarnej kochance ,gdy uprawialiście dziki seks.
- Nie mam dziewczyny- odrzekł zwężając oczy.- Jestem sam i mogę być twój. Tylko twój- wyszeptał zmysłowym głosem.
Przysunął się bliżej dotykając opuszkami palców jej policzka. Strąciła jego dłoń odsuwając się. Złapał ją za biodra przysuwając do siebie. Wyrwała się mu i zamachnęła wymierzając mu policzek.
- Marta mówiła ,że jesteś kobieciarzem ,ale nie sądziłam ,że ,aż taką świnią- wypaliła. – Nie zabawiam się z modelami między jednym ,a drugim wybiegiem. Wziąłeś mnie za kogoś zgoła innego. Nie robię kariery przez łóżko. Z Martą też próbowałeś ,mam rację?
Milczał dotykając zaczerwionego miejsca , patrząc na nią z nienawiścią. Odwróciła się i wybiegła z garderoby.
- Przepraszam! Bardzo przepraszam!- krzyknął ,ale nie usłyszała.
Popędził za nią chwytając za łokieć. Wyrwała się i ,co tchu popędziła dalej. Nie odpuszczając pobiegł na parking ,gdzie zaparkował sportowy wóz.
Rozmazany tusz ściekał wraz z łzami po policzkach zostawiając czarne smugi. Nie miała ochoty wychodzić na wybiegł w dodatku w sukni ślubnej ,ale obiecała przyjaciółce ,że weźmie udział w pokazie i pokaże się z jak najlepszej strony. Zmyła rozmazany makijaż. Wszystkim innym zajęła się brunetka wypytując o powód rozdrażnienia ,ale ta nie chciała mówić. Po pietnastu minutach ogarnęła się ,poprawiła makijaż i z przyklejonym na ustach sztucznym uśmiechem weszła na wybieg.

poniedziałek, 19 lutego 2018

,,Bolesna strata'' 24- Finał.



Policja poszukiwała trzech osób. Marek Dobrzański został uznany za zaginionego. Rozpłynął się w powietrzu. Nikt nie umiał odpowiedzieć gdzie może się znajdować. Ula popadała w czarną rozpacz nie przestając wierzyć w jego powrót i działać na własną rękę. Szukała go  u przyjaciół, rodziny, przestudiowała książkę telefoniczną obdzwaniając ,każdego kto mógł go znać. Sprawdziła komputer szukając w nich wskazówek. Wydrukowała zdjęcia pytając przechodniów. Wpadła na pomysł nagłośnienia sprawy poprzez media. Pokazywali jego twarz w telewizji. Niestety wciąż telefony milczały. Cisza. Pustka. Nic.
Dwie pozostałe osoby także zapadły się bez śladu. Psychopatka o pseudonimie ,, czarna’’ i jej chłopak. Ula nie uważała to za zbieg okoliczności. Przypuszczała najgorsze. Mogli mu zrobić krzywdę. Zabić go, poćwiartować , utopić ,udusić , dać na pożarcie dzikim zwierzętom. Wyrzucić z auta, zakopać w lesie, spalić w aucie. Mogli wszystko. Byli nieobliczalni ,przewidywalni z chorą psychiką.
Tak strasznie się o niego bała. Nosiło ją , rozszarpałaby tych dwoje ,gdyby coś mu zrobili. Tak bardzo pragnęła jego ramion. Miłości o której tyle jej opowiadał.
Po długiej walce z bezsennością zasnęła zwinięta w kłębek.
Płacz dziecka rozniósł się echem po mieszkaniu. Biegła korytarzami otwierając po kolei drzwi do pustych pokoi. W żadnym nie znajdował się ani jeden mebel. Okna pootwierane na oścież wpuszczały lodowate powietrze. Bosymi stopami przemierzała budynek w pewnej chwili dochodząc do wniosku ,iż to nie jest jej dom. Włosy powiewały lekko wokół twarzy po zatrzymaniu się na zewnątrz. Pole pokryte było bielą. Bosymi stopami brodziła w brudnym śniegu zasłaniając ręką usta powstrzymując okrzyk. Za świerkami znajdowało się niewielkie zbocze. Potknęła się. Wstała otrzepując śnieg z czerwonej twarzy. Ze świstem wiatru ponownie usłyszała płacz niemowlęcia coraz bardziej odległy. Podążała za nim rozpaczliwie szukając źródła płaczu. Nieudolnie oddalając się od budynku ,który zniknął za mlecznymi pagórkami. Uszła kawałek po śniegu ,zaciskając w kreskę posiniałe i spierzchnięte od mrozu usta. Zakręciło się jej w głowie z wyczerpania.
Ujrzała cmentarz ,lecz ktoś przysłonił jej ten widok. Wyrósł przed nią. Dotknął jej policzka poczuła przyjemne ciepło w sercu.  Wydał się jej znajomy. Odnosiła wrażenie ,że dobrze zna ten dotyk i zapach.  Poprawił kapelusz odsłaniając twarz. Ujrzała duże szare oczy.
- Wybacz mi - poprosiła poruszając bezgłośnie ustami.- Błagam. Paskudnie się czuję z myślą o próbie …przepraszam ,tak bardzo przepraszam.
- Do zobaczenia wkrótce ,kocham cię.
Popatrzył na nią znikając błyskawicznie między świerkami. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Zaszumiały drzewa po czym nastała głucha cisza.
- Kocham cię- powtórzyła cicho. – Mareeeeek!~- wykrzyknęła płosząc jelenia stojącego nieruchomo na leśnej polanie.- Kocham Cię!
                              ***
Dwa miesiące później…
Ujrzawszy go ledwo żywego w drzwiach stłumiła impuls rzucenia mu się na szyję. Ostrożnie poprowadziła w stronę kanapy, kazała usiąść półprzytomnemu mężczyźnie. W łazience odszukała niezbędne do opatrzenia ran rzeczy, a w z kuchni przyniosła paczkę mrożonego groszku by zmniejszyła opuchliznę na policzku.
- Marek , nie wierć się. Muszę cię obejrzeć- przemawiała do niego jak do dziecka.- Chcesz ,żeby wdało się zakażenie? Kto ci to zrobił? Napadli cię ?
- Tak- mruknął .- Szantażowali mnie …ałć- krzyknął stłumionym głosem.- Wyrzucili mnie z auta… mówi ,że to nie koniec. Ała… kocham cię , Ula…
- Nie zasypiaj! Też cię kocham ! Marek- roztrzęsiona delikatnie pocałowała go w kącik ust ,a łzy spływały po jej twarzy.
 Popękane wargi piekły niemiłosiernie, głowa rwała ,a z ręka bezwładnie opadła mu wzdłuż ciała. Zauważając to Ula wypytała go czy może ją poruszać. Rana na głowie mocno krwawiła. Przyłożyła mu zmoczony jasny  ręcznik szybko nasiąkł krwią robiąc się rubinowy.
 Zaprzeczył wykrzywiając usta w grymasie.  Mocno przejęta bezzwłocznie zadzwoniła po karetkę. Zanim przyjechali Dobrzański stracił przytomność. Klęczała na podłodze przy kanapie szeptając ,że bez niego sobie nie poradzi .
- Jesteś moim wszystkim. Nie chcę żyć bez ciebie- szlochała ujmując jego dłoń i przytulając do mokrego policzka.- Dzięki tobie odzyskałam powód do życia. Ochraniałeś mnie, byłeś podczas moich upadków. Nauczyłeś kochać… nie pozwolę ci odejść bez pożegnania , nie  tej chwili...


                                         ***
Odeszła z ,,Alior Banku'' po tym jak oskarżyła swojego szefa o molestowanie w pracy i wystąpiła o zakaz zbliżania się. Udało się jej wygrać sprawę. Po zeznaniach jej i paru kobiet dostał wysoki wyrok. Jedna z kobiet odważyła się poruszyć temat ,że zgwałcił jej piętnastoletnia córkę. dziewczyna próbowała niedawno odebrać sobie życie. Ma traumę i potrzebna jest jej opieka specjalisty. Krzysztof dowiadując się o wszystkim zaproponował jej pracę w firmie Febo&Dobrzański. Maciej przekonał go do podjęcia decyzji o zatrudnieniu Uli. Urszula podziękowała Szymczykowi ,że się za nią wstawił u seniora Dobrzańskiego i załatwił jej robotę. Rozmawiała też z Patrycją potrzebując się komuś wyżalić. Nawiązała także kontakt z dziećmi ,chociaż traktowała je trochę z rezerwą wciąż spoglądając wstecz i rozpamiętując bolesną przeszłość. Dzięki Markowi udało się jej od tego odciąć . Niestety coś nie dawało jej wiecznie spokoju. Dwie osoby niezrównoważone psychicznie. 

                                   ***

Nowy numer gazety ukazał się w poniedziałek pisząc o napadzie na trzydziestokilkuletniego młodego biznesmena. Ula wyrzuciła szmatławca do kosza znajdującego się obok dystrybutora napojów. Zgarbiona siedziała na zielonym plastikowym krześle w szpitalu oczekując na wieści o poprawie stanu zdrowia swojego… no właśnie …kogo? Nie umiała nazwać. Najtrafniejsze określenie to kochanek. Nie zgadzała się z nim ,bo Marek znaczył dla niej znacznie więcej. Helena oparta o ramię męża siedzi bezruchu. Oboje nasuwają skojarzenie posągu niż żywych ludzi. Na korytarzu pojawia się lekarz w długim białym fartuchu. W jego brązowych oczach odczytuje bezbłędnie bezradność wobec zaistniałej sytuacji.
- Panie doktorze niech pan powie…
- Pana Marka przewieźliśmy na salę pooperacyjną. Powstrzymaliśmy krwotok ,niestety źle zareagował na jeden z leków. Wpadł w wstrząs  anafilaktyczny. Obecnie jego stan jest stabilny ,ale cały czas monitorujemy go i pilnujemy ,żeby zapobiec ponownemu wystąpieniu wstrząsu.
- Czy jest szansa na jego powrót do zdrowia? Czy coś zagraża jego życiu?- pragnęła się dowiedzieć wbijając zaniepokojone spojrzenie w lekarza.
- Na chwilę obecną nie jestem w stanie wykluczyć ryzyka ponownego…
- Nie! – krzyknęła. – Przepraszam- dodała opanowując się.- Mój narzeczony nie może umrzeć. Planowaliśmy w najbliższym czasie wesele, chcieliśmy udać się w podróż poślubną i cieszyć się szczęściem.
- Przykro mi…
- Marek nie umarł!- zawołała z rozpaczą.- Nie umarł. Pan coś ukrywa.
Stan Marka nie ulegał poprawie. W wyniku powikłań po operacyjnych zapadł w śpiączkę. Nie oddychał samodzielnie ,a rokowania były bardzo słabe. Lekarze odkryli ,że jest śmiertelnie chory i jego dni są policzone. Ula działa jak w transie, nie spała za wiele, mało jadła czując przy łóżku Dobrzańskiego. Rozmawiała z rodzicami, z Sebastianem nie potrafiła się porozumieć. Przynosiła książki i czytała mu mając nadzieję ,że słyszy. Opowiadała o przyziemnych sprawach ,usiłowała nadać swym opowieściom trochę humoru ,ale często wybuchała płaczem tuląc się do niego albo trzymając jego dłoń w swojej i wpatrując się w jego twarz oczekując jakiś oznak życia. Niestety leżał nieruchomo, w bandażach, nieprzytomny z poszarzałą ,zmizerniałą twarzą. Przychodziła codziennie oczekując zmian i polepszenia jego stanu zdrowia.
 Dzisiaj  nareszcie zauważyła lekką poprawę. Zdjęli mu kilka bandaży i odzyskał przytomność ,lecz nic nie mówił. 
- Obudził się ?- spytała pena nadziei.
- Tak. Chciałbym z panią porozmawiać w gabinecie.
- Coś z Markiem? Niech pan nie straszy… On nie umrze prawda?- czuła ogromną gulę w gardle. Załzawione oczy lustrowały twarz doktora , który potarł zmęczoną twarz ręką i spojrzał na nią. Brązowe oczy wyrażały smutek i poczucie winy. Nie mógł przekazać jej dobrej wieści.
- Zapraszam do gabinetu- przepuścił ją w drzwiach.
Po zajęciu miejsca za biurkiem przeszedł od razu do meritum. Niebieskie tęczówki zaszły łzami po usłyszeniu tej szokującej diagnozy. Pobladła zsunęła się niemal z krzesła. Podał jej szklankę wody.
- Zauważyłabym… Marek nie skarżył się na bóle głowy, zawroty. Świetnie się czuł. Nic nie…
- Tomografia komputerowa wykazała niewielki guz umiejscowiony w płacie czołowym. W każdej chwili może nastąpić pogorszenie i...
- Nie! Pan się pomylił! Marek jest zdrowy- wystrzeliła jak z procy ,z gabinetu lekarskiego biegnąc na oślep. Potrącała ludzi , przewróciła wózek z detergentami, zderzyła się z kimś w drzwiach. Wielkimi haustami łapała powietrze. Zgięła się w pół czując ból w klatce piersiowej. Wiatr zawiewał jej włosy na oczy. Przegarniała je niezgrabnie.
Skulona siedziała na ławeczce przed szpitalem wylewając łzy ,wspominając ich chwilę, pobyt w psychiatryku. Obwiniała się odrzucanie jego miłości, przeklinała siebie za podłe traktowanie go. Zwymyślała siebie w myślach.
Co strzeliło mi do głowy ,aby pozbawiać go życia? Otruć? Marek wierzę ,że ujrzysz jeszcze skrawek nieba. Razem będziemy leżeć na łące wsłuchując się w dźwięki natury. Nasze twarze ogrzewać będzie słońce ,a usta pocałunki gorące. 
                               ***

,,Nic nie może przecież wiecznie trwać 
Co zesłał los trzeba będzie stracić 

Nic nie może przecież wiecznie trwać 

Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić''

                                               frag. Anna Jantar. ,, Nic nie może wiecznie trwać''.

Wróciła  do szpitala kontynuując rozmowę z lekarzem ,nieco się już uspokajając. Łzy szczypały w oczy.
- Jak to nie obudzi? Marek musi z tego wyjść- powiedziała z uporem. 
- Pani Urszulo...
- Kiedy możemy do niego zajrzeć?- włączyła się do rozmowy przejęta Helena z zaczerwionymi oczami. Krzysztof trzymał jej dłoń na ramieniu dodając otuchy. Poważna twarz sprawiała wrażenie nieczułego faceta ,ale oczy zdradzały najszczersze uczucia.
Po odejściu lekarza Ula rozpłakała się ,a Helena objęła ją nieśmiało ramieniem. Olszański z osłupieniem przyglądał się tej scenie. Miał ochotę odwrócić się na pięcie ujrzawszy Urszulę. Powstrzymał go Krzysztof. Violetta stała jakby z boku ,odnajdując wolne krzesło usiadła.
Nazajutrz Ula przytuliła się niego układając w łóżku przy nim i zasypiając wykończona długim czuwaniem. Zakradła się do Sali pod nieobecność pielęgniarki ,a później ubłagała ją ,żeby mogła trochę zostać. Nie chciała zasypiać. W śnie odchodzi się nieświadomie. Ranek mógł go jej odebrać. Ze wszelkich stron zalewały ją najrozmaitsze lęki. Nie wyzbyła się ich przekraczając próg sali. Aparatura wydawała ciszy dźwięk. Przelotnie zerknęła na maszyny i uspokoiła się widząc ,iż nie dzieję się na razie nic niepokojącego. Wyprostowała się dostrzegając jakiś ruch. Poczuła leciutki niczym muśnięcie motyla dotyk jego palców na  swojej skórze. Gładził leciutko grzbiet jej dłoni, uśmiechając się niemrawo.
- Marek- powiedziała z ożywieniem przykładając jego rękę do ust. Niemy krzyw wydobywał się z jego gardła. Poruszył wargami. Pochyliła się nad nim.
- Ula- wyszeptał .
- Marek , kocham cię- płakała tuląc jego dłoń w swoich.- Nie zostawiaj mnie. Zwłaszcza ,że mam pewne podejrzenia...
- Ja też cię kocham, Ula ja…- niecierpliwie czekała na jego słowa. Zapadła martwa cisza. Uniosła głowę zauważając jego nieruchomą twarz i łzę na policzku. Potrząsnęła nim ,lecz ciało Marka było bezwładne.
- Nie, Nie , Marek, kocham cię , słyszysz?! Nie zostawiaj mnie!
Lekarz naciągnął prześcieradło na głowę Dobrzańskiego. Za szybą stali pogrążeni w rozpaczy przyjaciele i rodzina. W firmie przygnębieni pracownicy snuli się po korytarzach ,gdy Olszański zadzwonił przekazując im te druzgocące wieści.  

                                  ***

Bicie serce dudniło w jej piersiach podczas biegu przez drogę. Narzuciła sobie zabójcze tempo. Brakowało jej tchu. Podeszwy uderzały rytmicznie o asfalt ,a włosy zasłaniały twarz. Nie zatrzymywała się czując przeszywający w boku. Biegła wzdłuż drogi zbaczając z niej na leśną ścieżkę. Chłodne powietrze uderzało ją w twarz. Ściemniało się ,a świst w uszach stawał się coraz mocniejszy. Zatrzymała się związując włosy i łapiąc oddech. Odpoczęła chwilę czując pulsującą krew w skroniach. Przymknęła oczy. Gabinet lekarski, diagnoza, nieuleczalna choroba,nagłe pogorszenie stanu zdrowia i śmierć te myśli krążyły jej po głowie. Nie umiała od nich uciec. 
Były bardzo słabe rokowania. Nie wiedziała czy Marek kwalifikuje się w ogóle do operacji. Nie zdążyła zapytać. Umarł. Nie stworzą nigdy szczęśliwego związku , rodziny. Nie umiała żyć bez niego. 
Idiotka. Zmarnowałam tyle czas ,a los dał nam go tak niewiele. Teraz moje dzieci są w niebie. Czuwajcie aniołki nad moim Markiem. Szczególnie ty Emily. Kocham was wszystkich,kiedyś się jeszcze spotkamy. Wierzę w to. Chcę być z tobą , Marek.
Księżyc przebił się przez chmury i zawisł na grafitowym niebie oświecając dróżkę. Zdezorientowana przysiadła na kamieniu wyjmując z plecaka picie. Powietrze przyjemnie chłodziło rozgrzane ,napędzane adrenaliną ciało. Odpoczynek trwał dłużej niż zamierzała z powodu skurczu w kostce. Rozmasowała ją utykając lekko i po minięciu bólu potruchtała rozmyślając nad wyjściem z sytuacji.
W pobliżu usłyszała przytłumione dźwięki. Nad bajorkiem trwała szarpanina. Biegnąc natknęła się na ujadającego psa. Cofnęła się przerażona rejestrując obecność zwierzęcia na środku leśnej ścieżki. Serce waliło jak młotem. Zachowywała się ostrożnie nie robiąc gwałtownych ruchów. Ciało sparaliżowane i umysł sparaliżowany strachem nie dział prawidłowo. Znalazła się w potrzasku. Cofała się skręcając w gęste krzaki i wrzasnęła. Coś ją oblazło. Chodziło po jej ciele. Otrzepała się przerażona. Rzuciła się do ucieczki zatrzymując przy wodzie. Rozglądała się niespokojnie czy gdzieś ktoś nie wyskoczy z zarośli, ale panowała prawie idealna cisza pomijając pohukiwanie sowy.
Biegła ,aż zahaczyła o coś i padła wprost na stertę mokrych liści. Zakryła nos czując silny odór wydobywający się z miejsca ,gdzie przed momentem upadła. Nieopodal znajdowała się szosa. Samochód przejeżdżający rzucił snop światła i ujrzała fragment ludzkich zwłok w rozkładzie zapakowanych w foliowy worek. Przełknęła ślinę. 
Zastygła usiłując opanować dygot ciała i walcząc z mdłościami. Odwróciła się i po porostu zwymiotowała zginając się wpół.
- Dlaczego mnie to spotyka?! Dlaczego!- upadła na ziemię.
Odzyskała świadomość po parunastu sekundach powoli podnosząc się ,cała brudna ,zmarznięta i głodna. Wyszła na ulicę machając ręką chcąc złapać stopa. Ostatnie ,co poczuła to jak jakaś siła odrzuca ją i przeraźliwy przeszywający ból w całym ciele. Leżała z rozrzuconymi ramionami wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w hebanowe niebo. Ujrzała przed oczami twarz Marka po czym nastąpiła całkowita ciemność.
- Nie wyczuwam pulsu- odezwał się brodaty mężczyzna.
- Zabiłem ją!- złapał się za głowę spanikowany kierowca.
- Czekaj! Jest ,ale ledwo wyczuwalny.
- Dzwoń po pogotowie , ośle!
                                          
Karetka przyjechała na miejsce wezwana została także policja. Spisali zeznania i odjechali. Kobieta zmarła w nocy w szpitalu. Z badań wynikało ,iż była w dziewiątym tygodniu ciąży. Zmarła we śnie. Zza oknem szpitalnym horyzont zasnuły czarne chmury jak w dniu pogrzebu ,który odbył się parę dni później. Pochowali ich razem Maciek wiedział ,iż tego właśnie  by sobie życzyli. W ostatnim czasie uświadamiając sobie ile dla siebie znaczą. Patrycja usłyszawszy o ciąży Uli rozpłakała się ponieważ Ula tak bardzo pragnęła dziecka. Zszokowany Maciek nic nie powiedział. 
Śmierć wytrząsnęła wszystkimi. Policja wreszcie trafiła na trop dwójki poszukiwanych przestępców i zamknęła ich w więzieniu na długie lata. 

                           
                                               KONIEC !

środa, 14 lutego 2018

,,Bolesna strata'' 23

W poprzedniej części: Marek podejmuje kolejne próby zbliżenia się do Uli,oswojenia ją z bliskością i otoczeniem. Ula w dalszym ciągu miewa lęki i dręczą ją koszmary. Marek nie chce być wyłącznie tylko przyjacielem. Oczekuje od niej czegoś więcej. Czy Ula pozwoli mu się zbliżyć? 
Zapraszam do czytania .Pozdrawiam 💕😉

Dobrzański wiedziony niesłabnącą nadzieją krążył po Warszawie przepytując przechodniów o Urszulę Iwanow. Wydrukował jej zdjęcie i rozwiesił wraz z Maćkiem po okolicy. Od zaginięcia minęły dwa tygodnie ,a Ula rozmyła się niemal w powietrzu. Uznał ,iż nie mogła opuścić mieszkania nie informując go o tym. Po pocałunku zatrzasnęła się w sypialni by z rana udawać ,że nic między nimi nie zaszło i podała mu jak przykładna żona śniadanie. Żałował ,że nią nie była. Nie byli nawet parą. Rozmawiali o jego pracy i pomogła wybrać mu zdjęcia do nowego fortelu oraz dziecięce twarze ,które będą prezentować kreacje dla dzieci. Pshemko zamierzał wprowadzić na polski rynek sukieneczki i garniturki specjalnie na uroczystości dla małych dam i dżentelmenów . Markowi pomysł bez apelacyjne przypadł do gustu. W rozległej wizji widział swoje pociechy ubrane w stroje projektanta. Nie świadomy ,iż niespodziewanie Uli wyobraźnia podsunęła taki sam obraz w prawie jednakowym czasie. Ta myśl sparaliżowała ją ponieważ pierwszy raz pragnęła czegoś tak realnego i równie nie mającego prawa się urzeczywistnić.

Pochyliła się nad nim sięgając po jedną z fotografii rozłożonych na szklanym stoliku w gabinecie. Ściągnęła z powrotem rękaw żakietu w kolorze ,pragnąc ukryć blizny przed mężczyzną siedzącym obok. Dobrzański przeglądał zdjęcia ,lecz nie umknął mu szczegół zakrywania ciała i wstyd za przeszłość. Podniosła głowę krzyżując z nim spojrzenie. Przeskoczyła między nimi jakaś iskra.
- Dziewczynka z blond rozwianymi włosami w koktajlowej sukience będzie prezentować się wspaniale i może ten chłopczyk z modną fryzurą? Ta w czerwonej falbaniastej bluzeczce jest za mała ,a brunetka idealnie się nada. Marek?- spytała zaniepokojona brakiem reakcji.
- Tak. Przepraszam cię. Niewyjaśniona sprawa z uciekinierką i jej chłopakiem nie daję mi spokoju. Zaszyli się tak ,że policja jest bezradna ,a sms’y zniknęły, pogróżek nie ma i nikt nas nie śledzi ,a przynajmniej nie na prywatnym terenie ponieważ zamontowane są wszędzie kamery.
- W całym domu zamontowałeś kamery?!- oburzyła się.- W sypialni ? Ty zboczeńcu… zaufałam ci..- pospiesznie zabrała rękę z ramienia Marka i wybiegła z gabinetu. Dogonił ją na korytarzu.

- Nie , Ula. W sypialni nie ma monitoringu ani w łazience. Owszem kamery znajdują się w domu wyłącznie dla twojego i mojego bezpieczeństwa. Kocham cię i chcę cię chronić- powiedział z przekonaniem dotykając czule jej policzka.
- Nie potrzebuję ochroniarza. Nie jestem też kaleką ,abyś musiał mnie asekurować ,gdy ciało odmówi mi posłuszeństwa- mówiła ze łzami. – My jako para nie istniejemy. Tylko przyjaciele to i tak dużo.
- Dla ciebie. Wystarcza ci przyjaźń? Nie wierzę! Wysyłasz mi sygnały, podglądasz pod prysznicem ,zakradasz do sypialni i śmiesz stwierdzić ,że chodzi wyłącznie o przyjaźń? A sytuacja w kuchni ? Prawie kochaliśmy się na blacie stołu.
- Pozwalasz sobie na zbyt wiele. Przez takich jak ty moje życie jest piekłem. Za każdym razem oglądając się w lustrze widzę ten sam koszmar i mam ochotę skończyć te męki ,bo moje ciało wywołuje we mnie mdłości, a Janek nie jest nachalny.
- Janek?- zmierzył ją groźnym spojrzeniem domagając się bezzwłocznie odpowiedzi.
- Kolega z liceum. Niespełniona miłość i takie tam- rzuciła od niechcenia.
- Spotkaliście się?
- Codziennie się spotykamy- odrzekła. – To mój szef i dawny znajomy w jednym. Przystojny, inteligentny ,znawca sztuki. Kolekcjonuje obrazy i chodzi na licytacje na której towarzyszyłam mu w ubiegłym tygodniu.
- Nie podoba mi się to- stwierdził z kwaśną miną. – Nic o tym facecie nie wiem. Czym zajmuje się ta jego firma?
- Kłamałam. Pracuję w ,,Alior banku’’ Spotkaliśmy się przypadkiem po latach. Zaproponował mi pracę i ją przyjęłam.
,,Alior bank i sprawa skradzione porsche, psychopatka, propozycja pracy, odnowiona znajomość w zbliżonym czasie? Propozycja pracy? Przypadek?’’- w głowie Dobrzańskiego powstawały puzzle tworząc powoli cały obraz.
- Porozmawiajmy w gabinecie- rzekł cicho.
- Ok. Dokończymy tą rozmowę bez świadków- odrzekła równie cicho podążając za nim w stronę sekretariatu.
-Spokojnie nie poszłabym do konkurencji chociaż ,, Bella moda ‘’lub  innej firmy. Nie są gorsze tylko Febo& Dobrzański… tworzy genialne i bardzo kreatywne kreacje ,a ich pokazy poziomem przewyższają nasze- kontynuowała, siadając blisko Marka na kanapie.
- Jesteś nieobiektywna ,Ula.
- Czemu? Mówię ,co widzę.
- Przed chwilą podobały ci się projekty Pshemko i dobrze ,że masz swoje zdanie ,ale dlaczego jesteś ,aż tak krytyczna? – odwróciła głowę i odsunęła się niego w jak najdalszy kąt kanapy.
- Rozważałam podjęcie pracy w ,,Bella moda’’ lub ,,Monica Fasfion’’ ,ale obmyśliłam się ,bo chcę być blisko…- zatrzymała się w pól zdania i przeniosła wzrok na niego.
- Blisko?- powtórzył.
- Pójdę po kawę- rzekła wymijająco poprawiając ubranie.- I nie zakochuj …znaczy nie zachowuj się tak– pacnęła się w czoło przez to przejęzyczenie.- …Marek ,nie patrz  na mnie  w ten sposób,bo…
- Bo?
- Nie podoba mi się twoje spojrzenie i tyle- odpowiedziała.
,,Nie mogę się skupić i czuję jakbym płonęła’’
Posiedzieli dobre dwadzieścia minut nie poruszając drażliwych tematów. Ula przyglądała się Markowi ukradkiem w pewnym momencie kładąc dłoń na jego dłoni. Posłał jej półuśmiech i spojrzał pytająco. Cofnęła rękę zmieszana ,podnosząc się i zabierając ze sobą pustą filiżankę. Przystanęła ,zamyślając się.
- Ulka- musnął jej usta ,otrząsnęła się z transu. – Co?
,,Czy on znowu mnie pocałował?’’
- Ula? Źle się czujesz?
Zmarszczyła brwi  ,obecność Marka utrudniała jej zebranie myśli.
- Nie… nie… o cholera…- zerknęła na zegarek na ręce.- Spóźnię się.
- Masz dzisiaj wolne.
- Miałam spotkać się z… yy… koleżanką na mieście- zakończyła nieprzekonująco.
- Umówiłaś się z Janem?- Marek zacisnął szczękę.
- Może.
- Ula…- położył jej dłonie na ramionach.
- Tak?
- Nie umawiaj się nim.
- Zabraniasz mi?! – krzyknęła zbulwersowana. – Jakim prawem? Marek ty serio nie przestałeś…
- Nie ,Ula ,nie przestałem.
- Tak ,spotkam się dziś z nim- powiedziała z entuzjazmem.
,,Niech to szlag. Znowu ten Jan’’
 -Pa, Marek - wycofała się natychmiast z gabinetu. Stał wpatrując w drzwi zastanawiając się nad jej dziwnym w ostatnich kilku tygodniach zachowaniem. ,,Oby nie zakochała się w cholernym chłystku! Wszystko tylko nie to! Błagam Ula ,nie zakochaj się w nim’’
Ukrył twarz w dłoniach przeżywając utratę jej ,choć tak naprawdę nie byli ze sobą i pozornie nic ich nie łączyło. Niby nie broniła się ,aż tak przed dotykiem i sama wykonywała śmielsze gesty. Czuła się w jego towarzystwie swobodniej ,ale ostatnie parę dni coś zmieniły i stała się naprzemiennie raz chłodna raz ciepła. Okazywała mu zainteresowanie ,by później wylać na niego kubeł zimnej wody.

                             ***
Miesiąc po bezowocnych poszukiwaniach Urszuli, Marek poddał się próbując  nie pamiętać o kobiecie ,która zawładnęła jego sercem. W pewien chłodny wieczór ktoś zapukał do drzwi. Z dziwną nieuzasadnioną radością w sercu podbiegł do drzwi. Oniemiał. Nogi niemal wrosły mu się w podłogę. Ze ciemnych strąków włosów  i płaszcza kapała woda na wycieraczkę tworząc kałuże. Trzęsła się przemoczona do suchej nitki.
- Przepraszam- wydukała roztrzęsiona wlepiając wzrok w mokre ślady stojąc ciągle w drzwiach. Serce Uli zalewał lęk i niepewność.
- Ula- Marek rozpromienił się na jej widok.
Rzuciła się mu w objęcia kompletnie rozbita przytulając się najmocniej jak się da. W uspokajającym geście gładził jej plecy.
W towarzystwie grubego koca ,herbaty i parówek z ketchupem. Nic innego nie miał w lodówce. Opowiadała mu o swej ucieczce, nie przyznała ,że wróciła ,bo bardzo tęskniła za nim. Została porwana przez dziewczynę z psychiatryka ,którą jej groziła i ją szantażowała. Ula podsłuchała jej rozmowę z chłopakiem z niej wynikała ,iż Marek jest w niebezpieczeństwie. Zrobiła wszystko ,żeby uciec w nocy. W pracy Jan zaczął się do niej przystawiać. Postanowiła się zwolnić. Załatwiła ej tą pracę jej przyjaciółka z Rosji  ,która wówczas przebywała na terenie Polski. Dokładnie w Warszawie.
Pracodawca nachodził ją w domu podczas  jego nieobecności.  wysyłał jej sprośne sms’y. Zamknął ją raz w pomieszczeniu przy kserokopiarce dobierając się do niej. Nie pomijała niczego. Marek wyglądał na wstrząśniętego. 
- Przy mnie jesteś bezpieczna. Poradzimy sobą ze sprawą psychopatki i twojego pracodawcy- przytulił ją ,a ona wtuliła się w niego mocno.

                                ****
Zbliżały się święta Wielkanocne. Ula upierała się ,że zostaje w domu i nie obchodzi Wielkanocy. W wielki czwartek z niezapowiedzianą wizytą wpadli Szymczykowie z dziećmi ,a po nich Olszańscy ,co sprawiło spore zamieszanie. Maciek wypakował przyniesione przez żonę rzeczy i wyłożył na kuchenny blat. Odwinął z folii mazurka i przełożył ciasto na większy talerz. Oliwka wyjadała rodzynki z sernika przystawiając sobie krzesło do stołu półki na ,której jej tata postawił.
- Łakomczuchu ty mały – zawołała wesoło Ula porywając małą na ręce i wygłupiając się z nią. Za Markiem do kuchni wbiegł umorusany kolorowym lukrem synek Olszańskich. Wdrapał się na krzesło i spojrzał na dziewczynkę i otworzył małą piąstkę w której trzymał kolorowe cukiereczki. Mała szatynka uśmiechnęła się i rzuciła na łakocie.
Ula stanęła bardzo blisko Marka patrząc mu w oczy. Dostrzegł w nich blask. Coś rozświetlało ją od środka ,a na twarzy błąkał się szczery uśmiech.
- Ubieraj fartuszek i zabierajmy się do pieczenia babki, faszerowania jaj. Sałatki stoją już w lodówce, żurek się gotuje ,a szynkę upiekłam wczoraj .
- Jesteś niesamowita – powiedział z podziwem. – Przygotowałaś to wszystko wczoraj?
- Umh. Piekłam ciasto czekoladowe i naszło mnie na przygotowanie potraw wielkanocnych. Wiesz ,że nie miałam pojęcia ,że jest ,aż tyle rodzajów przygotowywania jajek i sałatek? Nigdy nie obchodziłam świąt – przyznała ze wstydem. – Boże Narodzenie owszem ,ale w Rosji ,a to polskie ma zupełnie inny klimat. Zdecydowanie jestem tradycjonalistką i chyba patriotką. Po wizycie na stadionie narodowym to zrozumiałam.
- Coraz więcej mamy wspólnych cech – uśmiechnął się prowokująco patrząc w dwa błękity i musnął ustami jej czubek nosa.
- Jakich? Może masz  ukryte talenty?- szepnęła zaczepnie. –Chciałabym je poznać. Jesteś bardzo tajemniczy panie Dobrzański.
- Opowiedziałem ci pół historii swojego życia. O rodzicach ,dzieciństwie ,firmie i  o sobie. Ale, pytaj. Nic przed tobą nie ukrywam. Na fotografii to niemowlę to nie ja ,a mój ojciec. Album z moimi zdjęciami znajduję się w pudełku pod łóżkiem.
- Nie sprawdzałam. Znaczy..yyy… zmieniałam pościel i tak zajrzałam do szuflady.
- Ulka ,nie tłumacz się – odparł z iskierkami w oczach.- Mówiłem ,nie mam nic przeciwko.
Poczuła chęć przytulenia się do niego i to zrobiła nie zastanawiając się nad kierującymi nią emocjami.
To przyjacielski uścisk. Nic więcej. Nie mam motyli to ,co najwyżej niestrawność. Przejdzie mi.
-Dlaczego przestawiłeś mnie przyjaciołom jako dziewczynę?- zapytała wyswabadzając się z jego objęć.
Ula chrząknęła nieznacznie i usiadła między dziećmi pomagając im malować dzieciom pisanki.
- Pomóc wam w czymś?- spytała Violetta żwawym krokiem przekraczając próg kuchni.
- Ja cie czerwony
- Nie ja. Oddaj ty carownico!
- Wujek! On mnie wyzywa i zabiera pędzelek. Ja chce malować- skarżyła się Markowi. – Ulcia – popatrzyła na kobietę.
- Alanek oddaj pędzelek Oliwce i czerwoną farbkę.
- Ale ja ciałem malować!- zadrżały mu małe usteczka.
- Użyj niebieskiego koloru.
Do pomieszczenia wbiegła Kaśka z Łukaszem wykłócając się o coś. Niemal strąciły miskę z pisankami.
Patrycja wraz Maćkiem i Sebastianem prowadzili ożywioną konwersacje przy wielkim stole na środku salonu. Viola zaniosła świeżo zaparzoną kawę ,a Ula doniosła ciasta mając w tym małą pomoc Kaśki przynoszącej talerzyki i łyżeczki do kawy. Dobrzański tymczasem pilnował dwójki maluchów w kuchni.  Stanął obok Uli ,która dekorowała ciasto.  
Niechcący otarła policzek o jego szorstki zarost i przylgnęła do jego ust. Smakowały czekoladą i kawą. Kobaltowa koszula pachniała cudowną nieznaną jej nutą. 
Nowe perfumy?
Posiłek upłynął w przyjaznej, ciepłej atmosferze. Ula w stosunku do Marka była zupełnie inna i w jego oczach zapłonęła nadzieja ,iż mają przed sobą wspólną przyszłość.

                                  ***                                
Wyłaniające się słońce było zapowiedzią wstającego dnia. Odwinęła się ręcznikiem nie przecierając zaparowanego lustra. Przeszła przez hol zostawiając mokre ślady. Ręcznik osunął się w momencie zjawienia się w progu Marka. Zaspany powędrował wzrokiem od jej stóp zatrzymując na biuście , w końcu koncertując go na niebiańskich oczach. Przekrzywiła głowę wodząc spojrzeniem na nagim torsie i przełknęła ślinę czując mrowienie w podbrzuszu. Zrobił malutki krok w jej stronę i przejechał palcami po jej ramieniu. Przygryzła policzek od środka walcząc z pokusą zarzucenia mężczyźnie rąk na szyję i zatraceniu się w słodkich pieszczotach. Potrząsnęła głową jakby odganiając tą wizję ,która przez parę sekund  ją dręczyła. Puls znacznie przyspieszył. Oparła dłonie na klatce mężczyzny unosząc iskrzące się błękitne oczy i kusząco rozchyliła usta. Pocałował ją pytająco ,odsuwając się i sprawdzając na ile może sobie pozwolić ,choć pożądał jej od bardzo dawna. Nie przypuszczał ,iż przeżyje na jawie swe erotyczne sny o niedostępnej ,bojącej się dotyku kobiety. Fantazjował o niej tak długo ,że  wydawało mu się to nadal nierealne wręcz marzenie niemożliwe do spełnienia marzenie. A to stała tu przed nim z utkwionym w niego uwodzicielskim wzrokiem ,roznegliżowana i gotowa na ich grę wstępną prowadząca wprost do rozkoszy. Życie w celibacie wydawało mu się nie mieć końca. Nadarzało się dużo ku temu okazji ,by znaleźć kobietą dającą mu niesamowitą rozkosz ,którą doprowadzi do paru orgazmów jednej nocy. Jednak przewartościował swoje życie zastając przyszłą żonę z innym w łóżku.
Z początku chciał się odegrać ,szybko uznając to za beznadziejny pomysł. Wiódł monotonne życie singla ,aż do momentu. Przegapił go  ,nie wiedząc nawet ,kiedy zakochał się w Uli. Poświęcał się dla niej ,opiekował ,chcąc być tylko z nią. Cierpliwie czekał ,aż coś poczuje. Mijał czas ,a jej zachowanie zaczęło go przerażać i czuł się bezradny jak nigdy dotąd. Gdyby miał moc uwolniłby ją od tych pieprzonych brutalnych wspomnień ,usunął blizny z jej ciała i sprawił ,że byłaby szczęśliwa. Niestety nic nie mógł zrobić. Ani jej uszczęśliwić ,ani wymazać wspomnień niczym gumką ,szkic.
- Marek- ze świstem wypuściła powietrze z płuc.
- Nie uciekaj, nie odchodź – usłyszała jego rozpaczliwy szept.
- Nie zamierzam- odpowiedziała nie odrywając spojrzenia od jego  błyszczących tęczówek. Leniwe pocałunki przestały im wystarczać. Całował ją z dzikością ,zachłannie sunąc dłońmi po nagich plecach. Niemal zachłysnęła się jego zapachem.
- Wiesz ,co robisz? To ostatni moment ,w którym…
Położyła palec na wargach mężczyzny.
- Nie rozmyślę się- zapewniła.
- Kochanie ,nie skrzywdzę cię jeśli ty nie …
- Chcę tego,  Marek- wymówiła jego imię inaczej niż zazwyczaj ,co nie uszło uwadze bruneta. – Ufam ci.
Wątpliwości pojawiające się w jej głowie rozproszyły się wraz z zetknięciem się jej ust z jego gorącymi wargami. Musiała przyznać. Całował cudownie ,a dotyk Marka nie budził w niej wstrętu ,obrzydzenia wręcz przeciwnie budził pożądanie.Nie wycofała się , nie stchórzyła. Spędziła noc z mężczyzną ,który nie zawiódł jej zaufania. Nie zrobił nic wbrew jej woli i był delikatny. W świetle poranka uważała go za męskiego ,pięknego mężczyznę. Wywoływał żar w jej wnętrzu czego nie uczynił do tej pory żaden mężczyzna. Nikt nie potrafił sprawić ,żeby zapomniała .chociaż na chwilę o przeżytym koszmarze i zapragnęła utonąć w czyjś objęciach.

Okryta cieniutkim prześcieradłem przytuliła się do pogrążonego w śnie Dobrzańskiego i jego musnęła ramię nie potrafiąc się powstrzymać. 
Spędzili upojny poranek w łazience po czym cały dzień myślała o przeżytej rozkoszy i z zawstydzeniem przyznała ,że chce więcej. Zjadła śniadanie i udała się do pracy. Wcale nie uśmiechało się jej ujrzeć Jana. Z Markiem relacja wkroczyły na inny tor . Bała się ,co dalej. Tłumaczyła sobie ,że przywiązała się do niego, pożąda i śmiało mogła powiedzieć o chemii między nimi ,ale głębiej zagłębiać się w swoich myślach nie zamierzała.
 Cały dzień jej myśli zakrzątała jedna osoba. Zrobiła prawie, rozwiesiła je i poprasowała, umyła podłogi ,ugotowała obiad i czekała na Marka. Niecierpliwie odliczała godziny do jego powrotu. Wieczorem rozsiadła się na kanapie i otworzyła butelkę czerwonego wina nalewając sobie kieliszek. Nasłuchiwała kroków w holu. Zmęczona wypiła kieliszek i po półgodzinie zasnęła.