,,Pokochaj
mnie’’
Rozdział
5
i odejść jak nikt
i zamknąć na klucz
każdą z tych wad
wiesz niewiele chcę
tylko tyle mi daj...'' Frag. pios. ,,Niewiele chcę'' M.Wiśniewski
Prawnik wynajęty
przez Marka Dobrzańskiego zjawił się nazajutrz rano punkt dziewiąta. Kobieta
uważnie wysłuchała co ma jej do powiedzenia i jaki ma pomysł na wyjście z tej
sytuacji. Ula bała się konfrontacji ze Sławkiem. Mężczyzna uspokoił ją ,że nie
ma czego się obawiać z jego strony. Za tydzień miał odbyć się proces
uniewinnienia Urszuli i skazanie za winnego Sławomira.
Policja trafiła na trop przestępny w tym czasie Ula nadal
przebywała w więzieniu czekając na dzień ,aż wyjdzie na wolność. Narzekała na
samopoczucie ze względu na zaawansowaną ciąże. Chciała mieć to już za sobą.
Urodzić i nie dźwigać więcej tego wielkiego brzucha do ,którego nagle czuła
nagle wściekłość.
- Nie będę sama wychowywać bachora i to w więzieniu-
powiedziała do siebie chodząc niespokojnie po celi.
- Przymknij się. Mi odebrali syna jak miał trzy lata
teraz szedłby do pierwszej klasy ,ale jak widzisz nie zanosi się ,żebym miała
stąd szybko wyjść także stul pysk i siedź cicho. Oddaj dzieciaka najlepiej do
adopcji będzie miał pełną rodzinę.
- Nie chcę oddawać dziecka- wepchnęła ciężko.
- Głupia jesteś. Jak zamierzasz wychować dziecko siedząc w
więzieniu?
- Znajomy wynajął adwokata. Chce mi pomóc- odparła wierząc
w słowa Dobrzańskiego ,choć zaniepokoiło ją ,iż nie odezwał się kilku dni ,a adwokat
mówił ,że nie może się z nim skontaktować.
- Ma cię w dupie jak ,każdy tutaj. Pierdolone kurwa
życie- splunęła na posadzkę. Zachowywała się trochę jak facet zwłaszcza ,że
Wera miała krótko ostrzyżone blond włosy ,a na plecach miała wielki tatuaż anakondy.
Opowiadała o dawnym życiu . Uli nie bardzo chciało się słuchać. W więzieniu
żałowała ,że poznała człowieka przez ,którego trafiła do tego bagna.
- Nie becz , weź się idiotko w garść – warknęła Wera.-
Spać przez ciebie nie mogę.
Do celi wpadł nagle strażnik i poinformował ,iż Ula ma
się zbierać. Nie rozumiała o co chodzi. Wepchnęli ją siłą do innej celi nie
zważając na to ,że jest w ciąży.
- Pani chłopak został zatrzymany pod zarzutem usiłowania
zabójstwa. Ofiara znajdowała się w szpitalu ,ale wypisał się na własne
życzenie. Został ranny w brzuch i przetrzymywany przez parę dni w opuszczonej
fabryce ,gdzie został pobity.
- Ale żyje? Nie chcę by miał zginąć przez mojego eks
człowiek ,który nikomu nic nie zawinił. To dobry człowiek i cieszę się jest ktoś kto wierzy w moją niewinność i chce mnie stąd wyciągnąć. Mam nadzieję tylko ,że żyje i będę mogła go jeszcze ,kiedyś zobaczyć.
- Żyję- odparł wywołując tymczasem szok na jej twarzy.-
Wszystko w porządku?– spojrzał na nią, a ona lekko się do niego uśmiechnęła. Odwzajemnił ten drobny gest.
- Mogę cię przytulić?- zapytała trochę onieśmielona.
- Pewnie- odrzekł zaskoczony.
Poczuł się dziwnie tuląc ciężarną kobietę. Dokładnie rzecz ujmując Ulę. Poczuł dziwne ciepło wokół serca. Od
pierwszej wizyty zapadły mu w pamięć te śliczne niebieskie oczy ,ale teraz
pamiętał także jej uśmiech. Nie wiedział co się z nim dzieje, lecz wcale nie
zmuszał się do tego ,aby jej pomagać.
- Przepraszam cię za niego to nie powinno się stać.
- To nie twoja wina.
- Czuję się winna- wyznała.- I to bardzo ,bo mój były niepotrzebnie napada na ludzi. Ja nie miałam pojęcia ,że on taki jest i będzie się mścił. Na pewno się dobrze czujesz?
- Tak czyżbyś martwiła się o mnie?- zmarszczył brwi.
- Ja? Ja nie mam serca. Nie słyszałeś o tym? Tak o mnie mówią. Kobieta bez uczuć. Nawet nie umiałam zaopiekować się rodzeństwem, nie wiem czy podołam jako samotna matka ,a ty twierdzisz ,że się przejmuję?
- Nie wierzę w to co mówią o tobie inni. Wolę sam poznać prawdę- odparł szeptem ,bo kawałek dalej stał strażnik ,a nie chciał by słyszał.- Przychodząc tu odniosłem zupełnie inne wrażenie.
- Mylne.
- Nieprawda. Masz szansę jeszcze naprawić błędy. Nikt idealny nie jest ani moi rodzice ani moja była.
- Wiem wspominałeś już o niej. Myślisz ,że moi bliscy ,kiedyś mi wybaczą?- zapytała uważnie na niego patrząc. Siedzieli przy stoliku ,bo Ula i tak nie mogła w swoim stanie długo stać. Strasznie jej się dłużyły już dni i pragnęła ,aby mała się już urodziła tylko nie w takich warunkach.
- Jestem tego pewien- odrzekł z pewnością w głosie kładąc swą dłoń na jej dłoni.
- Przepraszam cię za niego to nie powinno się stać.
- To nie twoja wina.
- Czuję się winna- wyznała.- I to bardzo ,bo mój były niepotrzebnie napada na ludzi. Ja nie miałam pojęcia ,że on taki jest i będzie się mścił. Na pewno się dobrze czujesz?
- Tak czyżbyś martwiła się o mnie?- zmarszczył brwi.
- Ja? Ja nie mam serca. Nie słyszałeś o tym? Tak o mnie mówią. Kobieta bez uczuć. Nawet nie umiałam zaopiekować się rodzeństwem, nie wiem czy podołam jako samotna matka ,a ty twierdzisz ,że się przejmuję?
- Nie wierzę w to co mówią o tobie inni. Wolę sam poznać prawdę- odparł szeptem ,bo kawałek dalej stał strażnik ,a nie chciał by słyszał.- Przychodząc tu odniosłem zupełnie inne wrażenie.
- Mylne.
- Nieprawda. Masz szansę jeszcze naprawić błędy. Nikt idealny nie jest ani moi rodzice ani moja była.
- Wiem wspominałeś już o niej. Myślisz ,że moi bliscy ,kiedyś mi wybaczą?- zapytała uważnie na niego patrząc. Siedzieli przy stoliku ,bo Ula i tak nie mogła w swoim stanie długo stać. Strasznie jej się dłużyły już dni i pragnęła ,aby mała się już urodziła tylko nie w takich warunkach.
- Jestem tego pewien- odrzekł z pewnością w głosie kładąc swą dłoń na jej dłoni.
****
Proces zakończył się dla niej pomyślnie. Wróciła do
Rysiowa jako marnotrawna córka. Józef przyjął z powrotem do domu pomimo tego
,co ,kiedyś zrobiła. Beatka widząc ją schowała się za nogami taty i powiedziała
,żeby sobie poszła.
- Betti co ty mówisz?
- Dlaczego nas zostawiłaś? – do rozmowy włączył się
Jasiek.- Nie pilnowałaś nas jak należy tylko porzuciłaś. Beatka bardzo to
przeżyła. Nie kochasz Beatki . Nie interesujesz się co w domu. Nienawidzisz
nas.
Te słowa cięły jak noże. Nie spodziewała się usłyszeć ich od brata.
- Jasiek to nie tak- westchnęła ciężko mając w oczach
łzy.- To długa historia. Wiem tato ,że prawda o mnie cię zszokuje.
- Wiem o więzieniu i Sławku. Wyciągnąłem to od Marka.
Długo zastanawiał się ile mi powiedzieć ,ale w końcu uznał …
- Powiedział ci o wszystkim?
- Tak. Wiem niestety wszystko. O Sławku, narkotykach.
Mówisz się zastanowić nad swoim życiem. Marek prosił ,żebym dał ci szansę nie
wiem o co mu chodziło.
- Nie wiem. Nie znam go. Widziała go dwa razy. Nic
więcej.
Mijała się mocno z prawdą ,ale ojcu nie chciała zdradzać ,że Marek po prostu jej się podoba i to że widziała go więcej razy.
Mijała się mocno z prawdą ,ale ojcu nie chciała zdradzać ,że Marek po prostu jej się podoba i to że widziała go więcej razy.
- Dużo mu o tobie opowiadałem, wiesz stał się prawdziwym
przyjacielem rodziny. Jasiek i Betti go uwielbiali.
- Sławek chciał zrobić mu krzywdę w sumie zrobił ,ale Marek to przeżył. To moja wina. Gdyby mi nie pomagał- usiadła na krzesło i wyżyła się krojąc pomidory.
- Sławek chciał zrobić mu krzywdę w sumie zrobił ,ale Marek to przeżył. To moja wina. Gdyby mi nie pomagał- usiadła na krzesło i wyżyła się krojąc pomidory.
- Siostra coś ty zrobiła. To były pomidory do sałatki-
skarcił ją Jasiek.
- Nie ma dzidzi?- zapytała Beatka.
- Tato- Ula spojrzała na niego oskarżycielsko.
- Ula wiem o ciąży. Dowiedziałem się w więzieniu. Wybacz
nie mogłem tam wejść. Zostawiłem dzieciaków z sąsiadką i pojechałem do
Warszawy. Chciałem cię zobaczyć ,lecz miejsce mnie odstraszało i ci ludzie.
- Rozumiem. Nikt nie chciałby być w takim miejscu. Dziecko przenieśli po prostu do innego
szpitala bez powiadomienia mnie o tym. Nie wiem czy przeżyje. Jest chore.
- Jak to?
- Robią badania i przebywa w inkubatorze. Gdy tylko się
prześpię pojadę do niej. Pojedziemy z tobą.
- W porządku ,ale Beata zostanie u sąsiadki.
- Ja chcę jechać i zobaczyć niemowlę.
- Tato nie powiedziałam ci jeszcze o czymś- powiedziała
jakby czegoś się obawiała.
Pojawienie
się w więzieniu Marka ucieszyło ją choć sama nie wiedziała dlaczego. Serce też dziwnie tłukło się w jej piersi.
Pierwszy raz doświadczała tak silnych uczuć i do osoby ,której prawie nie zna. Wiele dla niej
robił. Nie opuściła jeszcze aresztu ,ale wkrótce miało to nastąpić.
Trzy
dni z rzędu Dobrzański odwiedzał Ulę w więzieniu. Niestety nie dane było im
porozmawiać na osobności bez strażników ani nie było mowy o żadnym spacerze
,który obiecał jej po wyjściu na wolność.
Skurcze
,które odczuwała były coraz silniejsze. Strażnik nie zważał mną jej stan sądząc
,że udaje. W zimnej brudnej celi z odrapanymi ścianami miała powitać na świecie
swoje pierwsze dziecko.
Ojciec
jej dziecka był bandziorem, człowiekiem nieobliczalnym. Nie przypuszczała ,że
Marek chcąc jej pomóc narazi się mu i ten zechce się go pozbyć.
Szarpała
za kratę , padła na kolana ,gdy złapał ją potężny skurcz. Oparła ręką pot z
czoła. Nikt nie przyszedł ,płakała ,krzyczała. Przyszedł drugi strażnik i
kopnął ją w nogę ,gdy siedziała na podłodze. Odruchowo osłoniła brzuch. Cała
noc walczyła z skurczami. O świcie czuła ,że już nie daję rady. W końcu
sprowadzili pomoc medyczną.. Wykończoną zabrali ją do szpitala
.
W
szpitalu ujrzawszy po raz pierwszy córeczkę wyciągnęła do niej ręce pokazali jej ją ,ale za chwilę zabrali do,inkubatora,bo zaczęła sinieć i zamilkła.Nie mogła jej nawet zobaczyć. Łzy spłynęły po twarzy.
Dopiero podczas pobytu w szpitalu i rodząc dziecko zrozumiała co musiała czuć
jej matka. Beatka urodziła się zdrowa ,ale Magda niestety zdrowa nie była. Tu
było odwrotnie. To jej córeczka potrzebowała pomocy. Wtedy w jej głowie
zawitała myśl ,że nazwie małą drugim imieniem swojej zmarłej matki. Czyli nada jej Zofia jak nazywała się jej babcia.
Musiała
uzbroić się w cierpliwość ,żeby móc wrócić z córką do domu. Dzień po narodzinach
odwiedził ją Marek co okazało się wielkim zaskoczeniem. Tłumaczył jej ,że nie mógł wcześniej przyjść. Wręczył jej bukiet
pięknych frezji i ładnego misia dla małej.
Podał jej też średnią torbę z ubrankami dla dziewczynki.
- Dziękuje ci Marek ,ale nie musiałeś - odparła ze wzruszeniem.
- Wiem ,ale chciałem.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
Uśmiechnął się do niej po czym z atencją ucałował jej dłoń.
- Do usług. Jeśli będziesz potrzebować pomocy ,zadzwoń.
- Jak ci się odwdzięczę?
- Wystarczy ,że zaprosisz mnie po wyjściu ze szpitala na kawę i dobre ciasto. Słyszałem od twojego ojca ,że potrafisz piec świetne ciasta.
- Prawda ,ale dawno tego nie robiłam.
- Dobra ja muszę już iść. Nie będzie mnie trochę ,ale mam nadzieję ,że zobaczymy się jak wrócę. , Pa.
- Pa.
Kwiaty zabrała pielęgniarka ,bo nie można ich było wnosić na odział. Podziękowała mu gdy stali przy inkubatorze cmoknęła go zupełnie spontanicznie w policzek. Poszedł tam z nią ,bo chciał ujrzeć małą pomimo ,że to nie on jest jej ojcem. Uśmiechnął się do niej szeroko ,a ona dopiero teraz zwróciła uwagę na dołeczki w jego policzkach i czuła jak jej serce znów przyspiesza. Wydawał się idealnym materiałem na partnera ,lecz ona została mocno zraniona i nie szukała na ten moment nowej miłości. Będąc ze Sławkiem zgubiła ją namiętność i zauroczenie nie było tam miejsca na miłość.
Podał jej też średnią torbę z ubrankami dla dziewczynki.
- Dziękuje ci Marek ,ale nie musiałeś - odparła ze wzruszeniem.
- Wiem ,ale chciałem.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
Uśmiechnął się do niej po czym z atencją ucałował jej dłoń.
- Do usług. Jeśli będziesz potrzebować pomocy ,zadzwoń.
- Jak ci się odwdzięczę?
- Wystarczy ,że zaprosisz mnie po wyjściu ze szpitala na kawę i dobre ciasto. Słyszałem od twojego ojca ,że potrafisz piec świetne ciasta.
- Prawda ,ale dawno tego nie robiłam.
- Dobra ja muszę już iść. Nie będzie mnie trochę ,ale mam nadzieję ,że zobaczymy się jak wrócę. , Pa.
- Pa.
Kwiaty zabrała pielęgniarka ,bo nie można ich było wnosić na odział. Podziękowała mu gdy stali przy inkubatorze cmoknęła go zupełnie spontanicznie w policzek. Poszedł tam z nią ,bo chciał ujrzeć małą pomimo ,że to nie on jest jej ojcem. Uśmiechnął się do niej szeroko ,a ona dopiero teraz zwróciła uwagę na dołeczki w jego policzkach i czuła jak jej serce znów przyspiesza. Wydawał się idealnym materiałem na partnera ,lecz ona została mocno zraniona i nie szukała na ten moment nowej miłości. Będąc ze Sławkiem zgubiła ją namiętność i zauroczenie nie było tam miejsca na miłość.
- Zosia jest ciężko chora ,a ja nie mam na jej operacje. Muszę znaleźć na nią jakieś fundusze. Mała z chorym sercem a dokładnie lewą komorą serca i chorobą hemolityczną długo nie przeżyje. Ten konflikt krwi nie zagraża jej niby już życiu ,ale chore serduszko owszem.
- O Boże. Nie miałem pojęcia ,że z moją wnuczką jest ,aż tak źle.
W ciągu następnych tygodni dowiedziała się ,że są pieniądze na operacje i jednak będzie ona przeprowadzona. Czuła ,że los się do niej wreszcie uśmiechnął.
W ciągu następnych tygodni dowiedziała się ,że są pieniądze na operacje i jednak będzie ona przeprowadzona. Czuła ,że los się do niej wreszcie uśmiechnął.
****
Bezradna i zrozpaczona zaczęła na własną rękę
poszukiwania córeczki. Nie mogła jej odnaleźć. Chodziła po szpitalach, szukała
informacji w Internecie. Dziecko miało tylko ją. Nie wiedziała ,że do akcji wkroczył jej eks ,który zwiał z aresztu. Niedawno go zamknęli i im uciekł.
Operacja została opłacona przez nieznajomego. Ze względu na pogarszający się stan Zosi lekarze podjęli się jej bardzo szybko ,a Ula zjawiła się natychmiast w szpitala bojąc się o życie swojego dziecka. Przeżywała prawdziwe katusze czekając na koniec operacji. Nikogo z nią nie było. Ojciec nie mógł się denerwować poza tym został z jej młodszym rodzeństwem w domu.
Sławek pragnął jak najszybciej pozbyć się córki i miał już uknuty plan.
Z rozpaczy postanowiła udać się na miasto ,upić się i zapomnieć o wszystkim. Pragnęła zagłuszyć myśli i wyrzuty sumienia za to jak traktowała siostrę i w dalszym ciągu nie potrafiła pokochać rodzeństwa ,a w jej przekonaniu nikogo.
- Gdybym kochała córkę siedziałabym non stop przy niej i nikt by jej nie zrobił krzywdy,nie porwał ,a tak Zosia zaginęła bez śladu. Zgłosiła sprawę na policję ,ale wątpiła by szybko odnaleźli jej dziecko ,a najbardziej obawiała się tego ,że Zosia dawno jest już martwa ,bo minęły dwa miesiące ,a ona nadal nie została powiadomiona o postępie w sprawie. Policja nie wpadła na trop jej córki. Jeśli chodzi o Marka nie zapomniała o nim. Zastanawiała się czasami gdzie jest i czy ułożył sobie jakoś życie po rozstaniu o którym zdążył jej opowiedzieć. Miała nadzieję ,że tak chociaż czuła dziwny ucisk w sercu na myśl ,że on jest z kimś innym. Nie wiedziała dlaczego przecież widzieli się tylko parę razy i pierwsze spotkanie do najprzyjemniejszych nie należało. Czuła wdzięczność do niego ,bo dzięki niemu odzyskała wolność.
****
- Seba uznasz mnie pewnie za wariata ,ale nie mogę wymazać jej z pamięci- rzekł odkładając podpisane dokumenty. Wyłączył laptopa i westchnął ciężko. - Nie daję rady. Myślę ciągle o niej ,a przecież nie widzieliśmy się dwa miesiące. Ciekawe co robi? Czy wróciła już z córeczką do domu?
- Marek przecież ona ma dziecko,niedawno rozstała się z facetem. Porwali cię ,pobili,masz blizny ,a ty chcesz się w to pakować?
- Ula nie jest niczemu winna. Trafiła tylko na niewłaściwego faceta.
- Ula nie jest niczemu winna. Trafiła tylko na niewłaściwego faceta.
- Dawno ,bo rzucił ją jak tylko dowiedział się o ciąży- poinformował przyjaciela- A Ula miała ponoć jakieś problemy z grupą krwi i mała urodziła się chora. Teraz jest już chyba w porządku nie wiem. Ja tylko opłaciłem operacje na serce.
- Co zrobiłeś?- Olszański zrobił wielkie oczy.
- Zapłaciłem za operacje- powtórzył Dobrzański.- Zrobiłem to nie tylko dlatego ,że zakochałem się w Uli ,ale po prostu zrobiło mi się żal tego dziecka. Mała jest już zdrowa tylko szkoda ,że Ula się nie odzywa ,a przecież ma mój numer telefonu i zna miejsce pracy.
- Może pojedź do niej skoro tak za nią tęsknisz- rzekł kpiąco. - Nie lubił opowieści o Uli ,która miała taką przeszłość i dziecko z innym.
- Masz rację. Tak zrobię.
- Ale dokąd ty idziesz?- próbował go zatrzymać.
- Jadę do Uli. Muszę jej powiedzieć...
- Poczekaj ona nie jest gotowa na takie wyznania. Marek najpierw gdzieś ją zaproś,umów się ,poznaj ,a dopiero potem działaj i wyznawaj jej miłość.
- Chyba masz rację. Nie chcę
dostać kosza już na starcie i w dodatku wyjść na wariata- stwierdził Marek.
dostać kosza już na starcie i w dodatku wyjść na wariata- stwierdził Marek.
- Dokładnie- zgodził się z nim Sebastian.