Strona Główna

niedziela, 4 października 2020

,, Sekret morza''11


,, Sekret morza’’
11

Po dojechaniu na miejsce wyjął wózek z samochodu i postawił niedaleko drzwi ,ale tak by Ula nie zahaczyła o niego ,gdy je otwierała. Pomógł jej usiąść na wózku. Przez kilka sekund patrzyli na siebie w milczenie ,a ich twarze znajdywały się niebezpiecznie blisko. Dopiero głos córki wyrwał Marka z zamyślenia.
- Poradzę sobie nie musicie mnie odprowadzać – rzekła Ula do stojącego z dzieckiem ,mężczyzny.
- Załóż czapkę- zwrócił dziewczynce uwagę. - Jest zimno nie można chodzić jeszcze bez nakrycia głowy zwłaszcza ,że zaczyna padać śnieg.
Ula podjechała wózkiem do środka gdzie wszystko było przystosowane do ludzi poruszających się na wózku inwalidzkim. Cieszyła się ,że jest podjazd ,bo inaczej znów musiałaby kogoś prosić o pomoc. Mimo wszystko marek wszedł do środka trzymając córkę za rękę. Stanął przy wielkiej szybie gdzie Ula ćwiczyła. Najpierw mała rozgrzewka ,rozciąganie ,a na koniec trzymając się rękami dwóch drążków ,które były po jednej i drugiej stronie. Nogi jej były jeszcze bardzo słabe ,ale mimo kropelek potu próbowała zrobić ,chociaż jeden krok. To nie były już jej pierwsze ćwiczenia ,ale pierwsze w tym miejscu.
- Nie dam rady.
- Dasz , nie poddawaj się. Jeszcze trochę ,a później wrócimy do sztangielek.
- Tylko nie sztangielki. Zawsze się boję ,że mnie przygniotą.
- Bez obaw.
- Przepraszam bardzo ile czasu jeszcze będą trwały te ćwiczenia?
- A pan to kto?
- Marek Dobrzański ,a to moja córka Daria.
- Damian Sołecki fizjoterapeuta – podał mu dłoń.- Ula to pana dziewczyna?
- Tak- odrzekł Marek.
Ula spojrzała na niego zaskoczona. Leżała teraz na macie. Nie chciała by Dobrzański ją w takiej pozycji widział. To co było między nimi było dawno ,ale wspomnienia wciąż do Uli powracały. Niestety nie miała na to wpływu. Nieustannie wracające wspomnienia nie dawały jej spokoju. Zwłaszcza ,że Dobrzański znów pojawił się w jej życiu i to w dodatku z małą dziewczynką ,którą od razu polubiła i z tymi swoimi dołeczkami takimi jak ma Marek uważała ją za słodkie dziecko. Może ,kiedyś chciała by mieć taką słodką córeczkę z Markiem .lecz nie teraz. Za dużo się wydarzyło i wciąż nieustannie wracały wspomnienia jak ją potraktował.
Czuła ,że zbierają się jej łzy pod powiekami. Zbyt wiele bolesnych wspomnień.
Kiedyś,zapomnę.
Przyglądając się małej pod jej powiekami zebrały się łzy.
- Niech pani nie płaczę- rzekło dziecko podchodząc do Uli.
- Mam małą do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Będziesz mi mówić po imieniu czyli po prostu Ula.

- Dobrze- mała uśmiechnęła się do niej ,a ta pomyślała ,że ona tym uśmiechem kupić wszystko i wszystkich.
Ula postanowiła się nie poddawać.

Marek z córką pojechali coś zjeść ,a Ula została w sali ćwiczeń. Akurat teraz młody mężczyzna pokazywał jej jak w domu może ćwiczyć dolne partie ciała. Trochę nie podobało jej się ,że ją lustrował z góry na dół. Chciała wzmocnić mięśnie rąk ,wyrobić sobie tricepsy.
- Ja nadal nie czuję nóg- stwierdziła ze smutkiem.
- Spokojnie to dopiero pierwsze ćwiczenia.
- Chciałabym przychodzić na zajęcia częściej. Chcę szybko wrócić do dawnej sprawności.
- Rozumiem- odparł mężczyzna.
- Teraz może spróbujesz czegoś innego?
- Nie, wstać z wózka chyba nie jestem gotowa. Zmęczyłam się.
- Odpocznij- podał jej butelkę wody.
Później pomagając jej wstać z wózka i ćwiczyli przy drążkach. Na zajęcia dotarła kolejna osoba ,która jak prędko zorientowała się Ula stawiała już pierwsze kroki przy drążkach.
- Do tego brakuje mi jeszcze wiele – mruknęła pod nosem.
Zauważyła niepokojącą rzecz. Trener wciąż podchodził do niej pokazywał kolejne ćwiczenia i dziwnie stał blisko i ją chwilami obejmował. Gdy jego ręka niby niechcący zsunęła się na pośladek zacisnęła wargi ze złości.
Teraz siedziała podnosząc hantle nad wysokość głowy. Robiła to powoli z ostrożnością. Kobieta ,która tam była kibicowała jej by się udało. Na zajęciach były teraz cztery kobiety ,a wzrok mężczyzny i tak uciekał w stronę Uli. Pewnej dziewczynie się to nie spodobało. Zaś z jedną złapała dobry kontakt. Po treningu z handlami przyszedł jeszcze czas na ponowne rozciąganie i ćwiczenia wzmacniające plecy ,a na końcu trener musiał asekurować podopieczną. Ula dzielnie znosiła te ćwiczenia mimo odczuwalnego bólu w rękach i potu na czole. Znów sięgnęła po butelkę wody. Karolina podjechała wózkiem do Uli.
- Cześć jestem Karoliną.
- Ula- uśmiechnęła się do niej ,bo wydawała się jej sympatyczna.
- Od dawna – zaczęła ze skrępowaniem Karolina.
- Trochę czasu. Nie chcę o tym mówić . A ty ?
- Wypadek samochodowy. Wracałam po dyżurze ze szpitala i nagle wyskoczył mi rowerzysta. Wyminęłam go i uderzyłam w drzewo. Rowerzyście nic poza kilkoma siniakami nic się nie stało ,a ja jak sama widzisz.
- Przykro mi.
- Ja nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Chcę znów chodzić. Masz czas na kawę czy czekać na chłopaka?
- Nie mam chłopaka- odparła Ula.- Po mnie przyjedzie mój były.
- Muszę mu tylko napisać ,że skończył się już trening.

Karolina z Ulą wzięły kawę na wynos. Na zewnątrz już nie padało. Ula miała narzuconą na siebie kurtkę ,bo było jej zimno. Popatrzyła przed siebie na drzewa i zastanawiała się dlaczego Marek nie odpisał. Sms’a wysłała już chwilę temu. Kobiety rozmawiały na różne tematy jakby znały się od lat. Ula wbiła sobie jej numer do komórki by pozostać w kontakcie. Dobrzański się nie pojawiał więc zadzwoniła po brata. Ten od razu odebrał od niej telefon.
- Marek się nie pojawił?- spytał zdziwiony Janek witając się z Ulą.
- Nie- odparła jakby ze smutkiem.
- W firmie też się nie pojawił. Dziwne ,bo nikt nie może się do niego dodzwonić tylko mówią o jakimś wypadku. Facet jechał z dzieckiem i uderzyli w barierkę. Mężczyzny nie znaleźli. Dziecko trafiło szpitala.
- Co jaką barierkę?
- No na moście.
- Boże. To może ...- zakryła ręką usta.
- Tak to może być Marek i jego córka. A jak ćwiczenia?
- W porządku.
- Myślisz ,że jest szansa ,żebyś chodziła?
- Nie wiem ,ale do tego dążę.

Janek zabrał ją na pyszne frytki z batatów. Uli bardzo smakowały ,ale dziś miała taki apetyt ,że zamówiła jeszcze sałatkę ,a Jan kebaba. Ula nie jadała takich rzeczy. Kupiła sobie sok zamiast coli. W lokalu nie było zbytniego tłumu. Ula zerkała na telefon mając nadzieję ,że to nie Dobrzański uczestniczył w tym wypadku.
- Nie martw się , Ulka.
- Łatwo ci mówić. Przecież wiesz ,że my byliśmy ,kiedyś razem. Nie wiem jak mógł tak po prostu mnie zostawić- wróciła do nielubianego tematu.
- Czasu nie cofniesz. Ulka nie oszukuj się to zimny drań. On cię nie kocha. Z tego co mówią to nawet córkę ma gdzieś.
- Co ty wygadujesz. Przecież się nią zajmuje.
- Tylko tyle ile musi. Helena będzie się starać o stałą opiekę nad małą. Ona chce mu odebrać Darię.
- To ojciec ma większe prawa.
- Nieprawda. Marek podpisał papiery ,które ktoś mu podetknął pod nos i gówno nawet pamięta co podpisywał. On wtedy ciągle balował. Nie wspominał ci o dziecku.
- Mówił ,że nie jego i jest bezpłodny.
- Właśnie to właśnie jego dziecko. Chodziło o małą.
- Skąd wiesz?
- Matka Darii to była przyjaciółka Magdy. Ona znała ją jak siostrę. Opowiedziała mi o tym. On wtedy wciąż balował i sam nie wiedział już co jest prawdą ,a co nie.
- Czyli zwykły łajdak- stwierdziła Ula ostawiając szklankę z sokiem tak gwałtownie ,aż parę kropel spadło na stół.
- Tak. Zwykły łajdak ,który nagle chce niby chce się zmienić ,a to nieprawda. Trzymaj się od niego z daleka.
Tylko jak uciszyć głupie serce. Ja wciąż kocham tego palanta.
- Popieprzone to wszystko- zaklął.
- W głowie mi się nie mieści. Wyrzekł się własnej córki, zdradzał kobietę ,pił i wszystkich olewał i okłamywał. A mnie potraktował jak dziwkę. On chciał chyba tylko seksu ,a nie związku. A pomyśleć ,że przez niego jestem niepełnosprawna.
Emocje w Uli buzowały. Wściekłość mieszała się ze smutkiem. Czuła się zagubiona. Nie chciała o nim pamiętać. Nie spała . Siedziała w salonie ,gdy nagle w drzwiach pojawił się Dobrzański.
- Przepraszam ,że nie przyjechałem.
- Wynoś się stąd- rzekła wściekła.
- Ula posłuchaj.

- Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego poznałam i życzę ci byś umarł- powiedziała z zaciętym wyrazem twarzy.
Zamarł. Nie spodziewał się po niej takich słów.
- Ula… Daria wylądowała w szpitalu. Nie wiedziałem ,że jest uczulona na orzechy. Dostała jakiegoś tam wstrząsu i zabrało ją pogotowie. Matka wyrzuciła mnie ze szpitala,.
- Ojciec na medal nie ma co- zakpiła.
- Skąd mogłem to wiedzieć? Nie powiedziała mi.
- Może dlatego ,że nie interesowałeś się nią przez ponad osiem lat!- wykrzyczała i usiadła na wózek.
- Pomogę ci.
- Nie potrzebuje twojej pomocy- odrzekła z mordem w oczach ,aż stały się niemal granatowe.- Co ty kurwa sobie myślisz?- puściły jej nerwy. - Wynoś się z mojego domu.
- jakiś problem ?- zapytał Janek. - Nie rozumiesz ,że masz spierdalać? - Jan złapał go za koszule.
- Ja chciałem tylko porozmawiać z Ulą.
- Taaa. Znów wykorzystać ją do swoich gierek . Nie widzisz co zrobiłeś z jej życiem? Nie zauważyłeś ,że była gotowa skończyć ze swym życiem by byś z tobą ,a ty ją zostawiłeś ,bo się nią znudziłeś. Nie rozumiem o czym chcesz jeszcze rozmawiać. Przez ciebie ona nie chodzi.
- Janek starczy. Został go w spokoju.
- Nie wierzę. Ty jeszcze go bronisz przecież to istny diabeł w ludzkiej skórze.
- Marek wyjdź- powiedziała ostro.- Nie chcę cię tu więcej widzieć. Nigdy. Zajmij się lepiej swoją córkę ,chociaż jej nie uznajesz za swoje dziecko.
- Tak. Podpisałem te cholerne papiery. Myślałem ,że to ona będzie wychowywać dziecko ,a nie ,że umrze. Jak usłyszałem ,że nie żyje po prostu wyszedłem ze szpitala i nigdy tam nie wróciłem. Wplatałem się w związek z Paulą ,potem wziąłem ślub ,a rodzice…
- Znienawidzili cię ,bo wziąłeś ślub z własną siostrą i wyrzekłeś się córki.
- Nie wiedziałem ,że Paulina to moja siostra. Wiedziałem o córce ,ale nie czułem do niej absolutnie nic. Później zapomniałem o niej ,a przy Pauli uwierzyłem ,że jestem bezpłodny. Wciąż mi o tym przypominała.
- Niewiarygodne. Uwierzyć we własne kłamstwa i uważać to za prawdę. Ty jesteś chory Marek. Powinieneś się leczyć.
- Oddam Darię pod opiekę matki i wyjadę.
- Znów uciekniesz jak pieprzony tchórz?
- Chyba tak.
- Nie przychodź tu więcej- dodał Jan po czym walnął go w nos ,gdy ten się nie spodziewał i otworzył drzwi. Marek zleciał ze schodów. Z rozciętą głową i krwawiącym nosem jakoś wyszedł z kamienicy. Przyłożył sobie chusteczkę do nosa. Wolnym krokiem udał się do samochodu. Z każdym metrem czuł się coraz słabszy. Ból głowy był nie do zniesienia. Nie zauważył samochodu nadjeżdżającego z naprzeciwka.

Czy Marek zginął o tym w następnej części. 

4 komentarze:

  1. Marek z jednej strony chce się zmienić a zaraz robi coś innego. Lepiej żeby Marek przeżył, bo oboje Cieplaki nie poradzą sobie z wyrzutami sumienia. Zwłaszcza Ula będzie się obwiniać,że tak potraktował go i nie pozwoliła mu wyjaśnić.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje nie poradzą sobie z wyrzutami sumienia zwłaszcza Ula. Nie pozwoliła mu wyjaśnić i to był błąd. Marek nie był dobrym człowiekiem ,ale chciał zmiany tylko nie wiedział od czego zacząć . Nie zbyt wychodziło mu zbliżenie się do Uli i juz nie wyjdzie. Ula będzie żałować ,że go nie wysłuchała i nigdy nie dowie się co miał do jej powiedzenia. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Ula stanowczo przesadziła z tym "życzę ci śmierci". Rozumiem że cierpi i ma do niego żal o to jak ją potraktował ale to było już za dużo. Oboje Cieplaki przesadzili. Janek ma żal że w jakimś stopniu Marek jest odpowiedzialny za próbę samobójczą Uli a potem sam spycha Marka ze schodów, przecież na coś takiego to już paragraf by się znalazł. Rozumiem ból ich obojga, żal do Marka ale wszystko ma swoje granice. Oni je tutaj przekroczyli.
    Pozdrawiam gorąco :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje przesadzili i to bardzo nikomu nie życzy się śmierci nawet złemu człowiekowi. Tu się przelała już czara goryczy. W historii nie będzie już wątku miłosnego miedzy Ulą a Markiem. Historia jest juz skończona i nie będę jej zmieniać. Potraktowali okropnie Marka ,ale w tym opowiadaniu nie jest zbyt dobry ani lubiany.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń