,,
Sekret morza’’
11
Po
dojechaniu na miejsce wyjął wózek z samochodu i postawił
niedaleko drzwi ,ale tak by Ula nie zahaczyła o niego ,gdy je
otwierała. Pomógł jej usiąść na wózku. Przez kilka sekund
patrzyli na siebie w milczenie ,a ich twarze znajdywały się
niebezpiecznie blisko. Dopiero głos córki wyrwał Marka z
zamyślenia.
-
Poradzę sobie nie musicie mnie odprowadzać – rzekła Ula do
stojącego z dzieckiem ,mężczyzny.
-
Załóż czapkę- zwrócił dziewczynce uwagę. - Jest zimno nie
można chodzić jeszcze bez nakrycia głowy zwłaszcza ,że zaczyna
padać śnieg.
Ula
podjechała wózkiem do środka gdzie wszystko było przystosowane do
ludzi poruszających się na wózku inwalidzkim. Cieszyła się ,że
jest podjazd ,bo inaczej znów musiałaby kogoś prosić o pomoc.
Mimo wszystko marek wszedł do środka trzymając córkę za rękę.
Stanął przy wielkiej szybie gdzie Ula ćwiczyła. Najpierw mała
rozgrzewka ,rozciąganie ,a na koniec trzymając się rękami dwóch
drążków ,które były po jednej i drugiej stronie. Nogi jej były
jeszcze bardzo słabe ,ale mimo kropelek potu próbowała zrobić
,chociaż jeden krok. To nie były już jej pierwsze ćwiczenia ,ale
pierwsze w tym miejscu.
-
Nie dam rady.
-
Dasz , nie poddawaj się. Jeszcze trochę ,a później wrócimy do
sztangielek.
-
Tylko nie sztangielki. Zawsze się boję ,że mnie przygniotą.
-
Bez obaw.
-
Przepraszam bardzo ile czasu jeszcze będą trwały te ćwiczenia?
-
A pan to kto?
-
Marek Dobrzański ,a to moja córka Daria.
-
Damian Sołecki fizjoterapeuta – podał mu dłoń.- Ula to pana
dziewczyna?
-
Tak- odrzekł Marek.
Ula
spojrzała na niego zaskoczona. Leżała teraz na macie. Nie chciała
by Dobrzański ją w takiej pozycji widział. To co było między
nimi było dawno ,ale wspomnienia wciąż do Uli powracały.
Niestety nie miała na to wpływu. Nieustannie wracające wspomnienia
nie dawały jej spokoju. Zwłaszcza ,że Dobrzański znów pojawił
się w jej życiu i to w dodatku z małą dziewczynką ,którą od
razu polubiła i z tymi swoimi dołeczkami takimi jak ma Marek
uważała ją za słodkie dziecko. Może ,kiedyś chciała by mieć
taką słodką córeczkę z Markiem .lecz nie teraz. Za dużo się
wydarzyło i wciąż nieustannie wracały wspomnienia jak ją
potraktował.
Czuła
,że zbierają się jej łzy pod powiekami. Zbyt wiele bolesnych
wspomnień.
Kiedyś,zapomnę.
Przyglądając
się małej pod jej powiekami zebrały się łzy.
-
Niech pani nie płaczę- rzekło dziecko podchodząc do Uli.
-
Mam małą do ciebie prośbę.
-
Jaką?
-
Będziesz mi mówić po imieniu czyli po prostu Ula.
-
Dobrze- mała uśmiechnęła się do niej ,a ta pomyślała ,że ona
tym uśmiechem kupić wszystko i wszystkich.
Ula
postanowiła się nie poddawać.
Marek
z córką pojechali coś zjeść ,a Ula została w sali ćwiczeń.
Akurat teraz młody mężczyzna pokazywał jej jak w domu może
ćwiczyć dolne partie ciała. Trochę nie podobało jej się ,że ją
lustrował z góry na dół. Chciała wzmocnić mięśnie rąk
,wyrobić sobie tricepsy.
-
Ja nadal nie czuję nóg- stwierdziła ze smutkiem.
-
Spokojnie to dopiero pierwsze ćwiczenia.
-
Chciałabym przychodzić na zajęcia częściej. Chcę szybko wrócić
do dawnej sprawności.
-
Rozumiem- odparł mężczyzna.
-
Teraz może spróbujesz czegoś innego?
-
Nie, wstać z wózka chyba nie jestem gotowa. Zmęczyłam się.
-
Odpocznij- podał jej butelkę wody.
Później
pomagając jej wstać z wózka i ćwiczyli przy drążkach. Na
zajęcia dotarła kolejna osoba ,która jak prędko zorientowała się
Ula stawiała już pierwsze kroki przy drążkach.
-
Do tego brakuje mi jeszcze wiele – mruknęła pod nosem.
Zauważyła
niepokojącą rzecz. Trener wciąż podchodził do niej pokazywał
kolejne ćwiczenia i dziwnie stał blisko i ją chwilami obejmował.
Gdy jego ręka niby niechcący zsunęła się na pośladek zacisnęła
wargi ze złości.
Teraz
siedziała podnosząc hantle nad wysokość głowy. Robiła to powoli
z ostrożnością. Kobieta ,która tam była kibicowała jej by się
udało. Na zajęciach były teraz cztery kobiety ,a wzrok mężczyzny
i tak uciekał w stronę Uli. Pewnej dziewczynie się to nie
spodobało. Zaś z jedną złapała dobry kontakt. Po treningu z
handlami przyszedł jeszcze czas na ponowne rozciąganie i ćwiczenia
wzmacniające plecy ,a na końcu trener musiał asekurować
podopieczną. Ula dzielnie znosiła te ćwiczenia mimo odczuwalnego
bólu w rękach i potu na czole. Znów sięgnęła po butelkę wody.
Karolina podjechała wózkiem do Uli.
-
Cześć jestem Karoliną.
-
Ula- uśmiechnęła się do niej ,bo wydawała się jej sympatyczna.
-
Od dawna – zaczęła ze skrępowaniem Karolina.
-
Trochę czasu. Nie chcę o tym mówić . A ty ?
-
Wypadek samochodowy. Wracałam po dyżurze ze szpitala i nagle
wyskoczył mi rowerzysta. Wyminęłam go i uderzyłam w drzewo.
Rowerzyście nic poza kilkoma siniakami nic się nie stało ,a ja jak
sama widzisz.
-
Przykro mi.
-
Ja nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Chcę znów chodzić.
Masz czas na kawę czy czekać na chłopaka?
-
Nie mam chłopaka- odparła Ula.- Po mnie przyjedzie mój były.
-
Muszę mu tylko napisać ,że skończył się już trening.
Karolina
z Ulą wzięły kawę na wynos. Na zewnątrz już nie padało. Ula
miała narzuconą na siebie kurtkę ,bo było jej zimno. Popatrzyła
przed siebie na drzewa i zastanawiała się dlaczego Marek nie
odpisał. Sms’a wysłała już chwilę temu. Kobiety rozmawiały
na różne tematy jakby znały się od lat. Ula wbiła sobie jej
numer do komórki by pozostać w kontakcie. Dobrzański się nie
pojawiał więc zadzwoniła po brata. Ten od razu odebrał od niej
telefon.
-
Marek się nie pojawił?- spytał zdziwiony Janek witając się z
Ulą.
-
Nie- odparła jakby ze smutkiem.
-
W firmie też się nie pojawił. Dziwne ,bo nikt nie może się do
niego dodzwonić tylko mówią o jakimś wypadku. Facet jechał z
dzieckiem i uderzyli w barierkę. Mężczyzny nie znaleźli. Dziecko
trafiło szpitala.
-
Co jaką barierkę?
-
No na moście.
-
Boże. To może ...- zakryła ręką usta.
-
Tak to może być Marek i jego córka. A jak ćwiczenia?
-
W porządku.
-
Myślisz ,że jest szansa ,żebyś chodziła?
-
Nie wiem ,ale do tego dążę.
Janek
zabrał ją na pyszne frytki z batatów. Uli bardzo smakowały ,ale
dziś miała taki apetyt ,że zamówiła jeszcze sałatkę ,a Jan
kebaba. Ula nie jadała takich rzeczy. Kupiła sobie sok zamiast
coli. W lokalu nie było zbytniego tłumu. Ula zerkała na telefon
mając nadzieję ,że to nie Dobrzański uczestniczył w tym wypadku.
-
Nie martw się , Ulka.
-
Łatwo ci mówić. Przecież wiesz ,że my byliśmy ,kiedyś razem.
Nie wiem jak mógł tak po prostu mnie zostawić- wróciła do
nielubianego tematu.
-
Czasu nie cofniesz. Ulka nie oszukuj się to zimny drań. On cię nie
kocha. Z tego co mówią to nawet córkę ma gdzieś.
-
Co ty wygadujesz. Przecież się nią zajmuje.
-
Tylko tyle ile musi. Helena będzie się starać o stałą opiekę
nad małą. Ona chce mu odebrać Darię.
-
To ojciec ma większe prawa.
-
Nieprawda. Marek podpisał papiery ,które ktoś mu podetknął pod
nos i gówno nawet pamięta co podpisywał. On wtedy ciągle balował.
Nie wspominał ci o dziecku.
-
Mówił ,że nie jego i jest bezpłodny.
-
Właśnie to właśnie jego dziecko. Chodziło o małą.
-
Skąd wiesz?
-
Matka Darii to była przyjaciółka Magdy. Ona znała ją jak
siostrę. Opowiedziała mi o tym. On wtedy wciąż balował i sam nie
wiedział już co jest prawdą ,a co nie.
-
Czyli zwykły łajdak- stwierdziła Ula ostawiając szklankę z
sokiem tak gwałtownie ,aż parę kropel spadło na stół.
-
Tak. Zwykły łajdak ,który nagle chce niby chce się zmienić ,a to
nieprawda. Trzymaj się od niego z daleka.
Tylko
jak uciszyć głupie serce. Ja wciąż kocham tego palanta.
-
Popieprzone to wszystko- zaklął.
-
W głowie mi się nie mieści. Wyrzekł się własnej córki,
zdradzał kobietę ,pił i wszystkich olewał i okłamywał. A mnie
potraktował jak dziwkę. On chciał chyba tylko seksu ,a nie
związku. A pomyśleć ,że przez niego jestem niepełnosprawna.
Emocje
w Uli buzowały. Wściekłość mieszała się ze smutkiem. Czuła
się zagubiona. Nie chciała o nim pamiętać. Nie spała . Siedziała
w salonie ,gdy nagle w drzwiach pojawił się Dobrzański.
-
Przepraszam ,że nie przyjechałem.
-
Wynoś się stąd- rzekła wściekła.
-
Ula posłuchaj.
-
Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego poznałam i życzę ci byś
umarł- powiedziała z zaciętym wyrazem twarzy.
Zamarł.
Nie spodziewał się po niej takich słów.
-
Ula… Daria wylądowała w szpitalu. Nie wiedziałem ,że jest
uczulona na orzechy. Dostała jakiegoś tam wstrząsu i zabrało ją
pogotowie. Matka wyrzuciła mnie ze szpitala,.
-
Ojciec na medal nie ma co- zakpiła.
-
Skąd mogłem to wiedzieć? Nie powiedziała mi.
-
Może dlatego ,że nie interesowałeś się nią przez ponad osiem
lat!- wykrzyczała i usiadła na wózek.
-
Pomogę ci.
-
Nie potrzebuje twojej pomocy- odrzekła z mordem w oczach ,aż stały
się niemal granatowe.- Co ty kurwa sobie myślisz?- puściły jej
nerwy. - Wynoś się z mojego domu.
-
jakiś problem ?- zapytał Janek. - Nie rozumiesz ,że masz
spierdalać? - Jan złapał go za koszule.
-
Ja chciałem tylko porozmawiać z Ulą.
-
Taaa. Znów wykorzystać ją do swoich gierek . Nie widzisz co
zrobiłeś z jej życiem? Nie zauważyłeś ,że była gotowa
skończyć ze swym życiem by byś z tobą ,a ty ją zostawiłeś ,bo
się nią znudziłeś. Nie rozumiem o czym chcesz jeszcze rozmawiać.
Przez ciebie ona nie chodzi.
-
Janek starczy. Został go w spokoju.
-
Nie wierzę. Ty jeszcze go bronisz przecież to istny diabeł w
ludzkiej skórze.
-
Marek wyjdź- powiedziała ostro.- Nie chcę cię tu więcej widzieć.
Nigdy. Zajmij się lepiej swoją córkę ,chociaż jej nie uznajesz
za swoje dziecko.
-
Tak. Podpisałem te cholerne papiery. Myślałem ,że to ona będzie
wychowywać dziecko ,a nie ,że umrze. Jak usłyszałem ,że nie żyje
po prostu wyszedłem ze szpitala i nigdy tam nie wróciłem.
Wplatałem się w związek z Paulą ,potem wziąłem ślub ,a
rodzice…
-
Znienawidzili cię ,bo wziąłeś ślub z własną siostrą i
wyrzekłeś się córki.
-
Nie wiedziałem ,że Paulina to moja siostra. Wiedziałem o córce
,ale nie czułem do niej absolutnie nic. Później zapomniałem o
niej ,a przy Pauli uwierzyłem ,że jestem bezpłodny. Wciąż mi o
tym przypominała.
-
Niewiarygodne. Uwierzyć we własne kłamstwa i uważać to za
prawdę. Ty jesteś chory Marek. Powinieneś się leczyć.
-
Oddam Darię pod opiekę matki i wyjadę.
-
Znów uciekniesz jak pieprzony tchórz?
-
Chyba tak.
-
Nie przychodź tu więcej- dodał Jan po czym walnął go w nos ,gdy
ten się nie spodziewał i otworzył drzwi. Marek zleciał ze
schodów. Z rozciętą głową i krwawiącym nosem jakoś wyszedł z
kamienicy. Przyłożył sobie chusteczkę do nosa. Wolnym krokiem
udał się do samochodu. Z każdym metrem czuł się coraz słabszy.
Ból głowy był nie do zniesienia. Nie zauważył samochodu
nadjeżdżającego z naprzeciwka.
Czy Marek zginął o tym w następnej części.
Marek z jednej strony chce się zmienić a zaraz robi coś innego. Lepiej żeby Marek przeżył, bo oboje Cieplaki nie poradzą sobie z wyrzutami sumienia. Zwłaszcza Ula będzie się obwiniać,że tak potraktował go i nie pozwoliła mu wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę wieczorem.
Julita
Masz racje nie poradzą sobie z wyrzutami sumienia zwłaszcza Ula. Nie pozwoliła mu wyjaśnić i to był błąd. Marek nie był dobrym człowiekiem ,ale chciał zmiany tylko nie wiedział od czego zacząć . Nie zbyt wychodziło mu zbliżenie się do Uli i juz nie wyjdzie. Ula będzie żałować ,że go nie wysłuchała i nigdy nie dowie się co miał do jej powiedzenia. Pozdrawiam serdecznie
UsuńUla stanowczo przesadziła z tym "życzę ci śmierci". Rozumiem że cierpi i ma do niego żal o to jak ją potraktował ale to było już za dużo. Oboje Cieplaki przesadzili. Janek ma żal że w jakimś stopniu Marek jest odpowiedzialny za próbę samobójczą Uli a potem sam spycha Marka ze schodów, przecież na coś takiego to już paragraf by się znalazł. Rozumiem ból ich obojga, żal do Marka ale wszystko ma swoje granice. Oni je tutaj przekroczyli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :-)
Masz racje przesadzili i to bardzo nikomu nie życzy się śmierci nawet złemu człowiekowi. Tu się przelała już czara goryczy. W historii nie będzie już wątku miłosnego miedzy Ulą a Markiem. Historia jest juz skończona i nie będę jej zmieniać. Potraktowali okropnie Marka ,ale w tym opowiadaniu nie jest zbyt dobry ani lubiany.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie
Usuń