Ps. Na wattapadzie są już wszystkie części,, Zakrętów". Jeśli chcecie przeczytać przedpremierowo to zapraszam. Historia jest już skończona. Zaś na blogu części pojawią się po Nowym roku. Wszystkiego naj.
piątek, 31 grudnia 2021
piątek, 24 grudnia 2021
czwartek, 4 listopada 2021
Zakręty Rozdział 10
Marek wczoraj podpisał umowę wynajmu. Spodobało mu się w końcu jedno z wielu obejrzanych mieszkań. Ula nie odnajdywała się w roli matki. Mały ciągle płakał ,a ona nie potrafiła się przemóc by wstać do niego i go przytulić. Nie miała siły wstać z łóżka. Nie potrafiła zrobić nic. Wszystko leciało jej z rąk. Nad opieką nad synkiem pomagał jej Sebastian co ją zaskoczyło. Nie spodziewała się ,że blondyn umie zająć się niemowlakiem. Radził sobie całkiem nieźle ,a ją wiele rzeczy drażniło. Płakała przez błahostki. Huśtawka emocjonalna dla ludzi z jej otoczenia była nie do zniesienia. Wiedzieli ,że coś złego się z nią dzieję. Nikt nie reagował. Marek nie wiedział jak zacząć rozmowę z Ulą. Obawiał się jej reakcji. Uważał to za delikatny temat. Niewiele w ostatnim czasie rozmawiali. Po urodzeniu Leosia Ula znajdowała się w dziwnym transie. Trudno było dotrzeć do jej świata. Otoczyła się niewidzialnym murem. Chciała zniknąć by nic nie czuć. Straciła chęć życia. Leżała na łóżku przyciskając poduszkę do twarzy.
— Ula ...Mały jest chyba głodny ,bo ciągle płacze— poinformowała Violetta.
— To go nakarm — rzuciła obojętnie Ula. — Ja nie wstaję i daj mi spokój. Najlepiej by było jakbyś wyszła.
— Ja cię Ulka nie poznaję. Nigdy się tak nie zachowujesz ,a gdzie Marek ? Będzie dzisiaj na kolacji ?
— Skąd mam wiedzieć?— Oburzyła się Ula. — Nie pytałam go. Pewnie jest zajęty sprawami związanymi z rozwodem ,o ile w ogóle do niego dojdzie.
— Wątpisz w to ? — Viola przysiadła na fotelu ,który stał w kącie. Ula usiadła na łóżku prosto odgarniając włosy z twarzy.
— Zobacz jak ją wyglądam. Nigdy nie byłam ładna, a po ciąży wyglądam okropnie. Jestem gruba i brzydka. Który taką by chciał. Poza tym nie umiem nawet zająć się dzieckiem.
— Marek cię kocha i na pewno z ciebie nie zrezygnuje. Popełnił błąd biorąc ślub z Pauliną.
— Nie Viola. On podle mnie traktował ,a gdy dowiedział się, że będzie miał syna tak nagle się zmienił. Ja mu nie wierze. On kocha syna nie mnie ,a bycie że sobą że względu na dziecko to niezbyt dobry pomysł. Martwię się jeszcze Betti. Ona została w Rysiowie z moim ojcem ,a on pije. Po alkoholu staje się agresywny. Nie wiem co dalej.
— Moim zdaniem mimo wszystko powinnaś dać wykazać się Markowi. Przyjąć jego pomoc. Przecież ,kiedyś byliście przyjaciółmi.
— Byliśmy ,ale wszystko zniszczyłam ,bo się w nim zakochałam.
— To nie twoja wina— pocieszała ją Kubasińska. — To co pójdziesz do małego?
— Nie. Dzisiaj nie dam rady.
Kobiety usłyszały nagle pukanie do drzwi.
— Proszę !— krzyknęła Viola
Marek przyglądał się im chwilę po czym Viola wyszła, a Marek zajął miejsce obok i objął ją lekko ramieniem. Siedzieli przez moment w milczeniu. Kobieta nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Wciąż nie wierzyła ,że dzieję się to naprawdę i brunet jest tu gdzie ona.
— O czym myślisz ? — zagadnął.
— O tym co dalej. Nie mogę się przemóc ,żeby wziąć go na ręce. Jest taki malutki. Nie chcę zrobić mu krzywdy.
— Ty ? Miałabyś zrobić mu krzywdę ? Opiekowałaś się przecież Beatką. Masz doświadczenie. Nie rozumiem dlaczego ciągle uważasz się za złą matkę ? Jesteś nią dopiero od paru dni. Na wszystko Ula potrzeba czasu. Odpocznij ,a ja pójdę do małego.
— Dziękuję — uśmiechnęła się lekko.
Widząc jej uśmiech nie tracił nadziei ,że jeszcze wszystko się ułoży. Wstydził się za swoje wcześniejsze zachowanie . Nie wiedział jak odzyskać jej zaufanie. Ula wciąż obawiała się, że Marek ponownie zniknie. Ula ściągnęła pokarm i pojawiła się w kuchni z butelką w ręce.
— Możesz go nakarmić ? — słowa skierowała do Marka.
— Pewnie — odparł biorąc z ręki kobiety, butelkę. — Na pewno nie chcesz sama spróbować ?
— Jeszcze nie. Pójdę się położyć.
Mężczyzna zajrzał do pokoju synka. Łóżeczko znajdowało tuż przy oknie. W pokoju stała tylko niewielka szafa , przewijak i fotel. Marek zauważył, że synek nie śpi. Leżał spokojnie w łóżeczku. Ostrożnie go wyjął i usiadł na fotelu . Mały skrzywił się, ale tylko tata przystawił mu butelkę do małych usteczek zaczął pić.
— Powoli synku. Nikt cię nie goni głodomorku.
Marek robił mu przerwy w karmieniu. Nie chciał by noworodek się zakrztusił. Dopiero uczył się bycia tatą. Chciał być najlepszym ojcem.
Gdy mały leżał w łóżeczku nakarmiony i przewinięty Marek przyglądał się mu przez moment dopóki synek nie zrobił się senny. Patrząc na Leosia widział oczy Uli. Leonek miał tak samo niesamowite niebieskie oczy jak Ula oraz mały piegowaty nosek.
— A ty ciągle tutaj ? — zapytała szeptem Ula.
— Przepraszam zamyśliłem się. Późno się już zrobiło. Pora na mnie — rzekł ,chcąc ją minąć, ale zatrzymała go.
Spojrzała głęboko w oczy ,a czas dla nich na moment się zatrzymał.
— Może zostaniesz jeszcze trochę ?
— Niestety muszę jutro rano wstać — odparł.
Chciał ją pocałować w usta ,lecz rozmyślił się i musnął tylko jej policzek na dobranoc. Stała tak chwilę patrząc na miejsce ,gdzie przed minutą stał Marek. Pragnęła z nim być, ale wiedziała, że on nadal jest żonaty i musi poczekać na rozwód. Przeczuwała, że Paulina tak łatwo nie odpuści i nie da mu szybko rozwodu.
Miesiąc później jej obawy się potwierdziły. W sądzie odbyła się pierwsza rozprawa rozwodowa Pauliny i Marka.
Sędzia czekał na jej pojawienie się. Niestety Paulina nie zaszczyciła swoją obecnością. Marek się denerwował z każdą minutą coraz bardziej. Nerwowo zerkał na zegarek ,który wisiał na sali rozpraw. Pauliny wciąż nie było. Zaczynał tracić nadzieję. Że względu na brak jej obecności i braku podpisu na papierach rozwodowych rozprawa została przełożona na kolejny miesiąc. Marek wyszedł z sądu wściekły. Zadzwonił do Seby i spotkał się z nim w barze na szklankę wisky. Na jednej się nie skończyło. Seba nie pił alkoholu , tylko sok bo przyjechał autem. Odwiózł Dobrzańskiego do domu. Ula wydzwaniała do niego ,ale bezskutecznie. Martwiła się o niego. Pierwszy raz od dawna wstała z łóżka i chodziła po pokoju z telefonem przy uchu. Strach ,że zostanie sama z dzieckiem powrócił. Czuła ,że coś złego się stało. Poprosiła Violę by przypilnowała małego. Zanim wyszła zajrzała do pokoju synka.
— Kocham cię synku— rzekła w pośpiechu. — Niedługo wrócę ,bądź grzeczny. Ciocia Viola się tobą zajmie.
— Ula tylko uważaj na siebie.
— A Viola...daj mi ten adres ,bo przecież ja nie wiem gdzie to jest.
— Dobrze — Viola po chwili podała jej kartkę z nowym adresem domu Marka. Ula wsunęła karteczkę do torebki ,poprawiła beżowy płaszcz i wyszła.
****
Violetta nie radziła sobie z niemowlakiem. Leoś cały czas płakał. Wzięła go na ręce, ale to nie pomagało. Woziła w wózku i próbowała rozśmieszyć ,ale nawet to jej się nie udało. Nie miała już sił . Nie czuła się najlepiej. Usiadła na fotelu i wybrała numer do swojej matki. Ta odebrała od razu.
— Mamo możesz do mnie wpaść? Jesteś jeszcze w Warszawie ,prawda ?
— Tak. Mariolka kazała mi zostać na noc i dopiero jutro wyjeżdżam, a ty czemu jeszcze nie śpisz ? Jest już dwudziesta trzecia.
— Chwilowo mieszka u mnie przyjaciółka z małym dzieckiem. Ona musiała pilnie wyjść, a mój chłopak nie wiem gdzie jest. Zostałam sama z dzieckiem w domu. Co ja mam robić? Ciągle płacze. Ja też mam ochotę się rozpłakać.
— Wiolka córeczko nie martw się. Za chwilę jestem u ciebie i zobaczymy co mu dolega ,że nie śpi.
— A za ile będziesz?
— No nie wiem. Jestem niedaleko. Tylko twojemu tacie muszę jeszcze powiedzieć i zaraz będziemy. Jakieś półgodziny.
— Ok . To czekam. Pa.
Viola po telefonie do matki uspokoiła się. Cieszyła się, że ma na kogo liczyć. Zastanawiała się tylko czy z Ulą i Markiem jest wszystko w porządku i gdzie podziewa się Sebastian.
****
Przystanek autobusowy o tej porze był prawie pusty. Ula nigdy nie lubiła jeździć nocą ,bo nie czuła się wtedy bezpiecznie, ale dziś zaryzykowała. Czas jej się dłużył, gdy autobus mijał kolejne ulice, a ona spoglądała na śpieszących się gdzieś spacerowiczów, którzy mknęli przez oświetlone ulicznymi lampami miasto. Na chwilę jej uwagę przykuł jakiś nastolatek popisującego się na rowerze jadąc na jednym kółku, ale nikt zbytnio nie zwracał na niego uwagi. Pomyślała, że tej godzinie powinien już dawno spać. W końcu wysiadła i ruszyła przed siebie pewnym krokiem. Przez roztargnienie prawie się wywróciła maszerując po nierównym chodniku.
Będąc na miejscu z bijącym mocno sercem zapukała do drzwi. Otworzył jej Sebastian.
— Ula ,a co ty tu robisz ?
— Jest Marek ? Nie mogę się do niego dodzwonić od długiego czasu. Zaczęłam się martwić...
— Nic mu nie jest— wszedł jej w słowo Sebastian. — Paulina nie wstawiła się na rozprawę. Marka to załamało, bo chce on jak najszybciej się rozwieść I z tego wszystkiego się upił.
— Dlaczego mu na to pozwoliłeś?! Co z ciebie za przyjaciel. Marek jest ojcem. Powinien być odpowiedzialny.
— Ula uspokój się. W ostatnim czasie to właśnie ten nieodpowiedzialny zajmował się synem, gdy ty miałaś wszystko w dupie. Ty tylko leżałaś w łóżku użalałaś się nad sobą . Wszyscy ci pomagaliśmy, bo rozumieliśmy, że masz gorszy czas ,a ty robisz jakieś wyrzuty ,że raz się upił ,bo nie może dostać upragnionej wolności?
— Po co w ogóle wziął z nią ślub. Ona nie była nigdy w ciąży. To urodziłam dziecko.
— Niedawno jeszcze chciałaś oddać.
— Nie chcę oddać dziecka. Kocham Leosia i Marka też kocham i ...— pod powiekami pojawiły się łzy. — Chcę być dobrą mamą ,ale chyba nie potrafię. Nie wiesz jak jest mi ciężko z myślą, że Marek jest wciąż mężem Pauliny. Przepraszam za mój wybuch. Pójdę już.
— Może zostaniesz ,a ja pojadę do domu i zobaczę jak Viola radzi sobie z małym.
— Ściągnięty pokarm jest w lodówce.
— Pamiętam.
— Dziękuję za wszystko co dla mnie robicie.
— Ula ,a ty kontaktowałaś się z ojcem ?
— Nie ,a coś się stało? — Zaniepokoiła się.
— W wiadomościach mówili o jakieś dziewczynce Beatce ,co została brutalnie pobita przez pijanego ojca i ma trafić do ośrodka opiekuńczego? Tylko nazwiska nie pamięta, bo tak tylko przełączałem i nie oglądałem do końca.
— O Boże — wyksztusiła Ula i zakryła usta ręką. Czuła ,że brakuje jej tchu. Rozpięta płaszcz i weszła do kuchni. Spytała blondyna ,gdzie są szklanki nalała sobie wody. Próbowała oddychać spokojnie. Wdech ,wydech. Po chwili atak paniki minął, a Olszański pojechał do domu. Ula niedowierzała ,że jej ojciec jest zdolny do czegoś takiego. Postanowiła wyrwać siostrę z tego koszmaru ,żeby mogła mieć normalne dzieciństwo.
piątek, 29 października 2021
Zakręty rozdział 9
Nie wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda. Dla tych co czekali na rozdziały ,,zakrętów'' wrzucam tu dwa rozdziały. Dla tych co nie śledzą i nie czytają na wattpadzie będę tu wrzucała kolejne wpisy. Pozdrawiam 😊
Rozdział 9
Marek na szukaniu mieszkania spędził już kilka dobrych godzin. Na żadne się na razie nie zdecydował ,ale wiedział ,że nie może długo zwlekać z decyzją. Gdzieś musiał mieszkać ,a do Pauliny nie zamierzał wracać zwłaszcza ,że poszukuje ją policja. Na komisariacie dowiedział się o jej kradzieży. Sam był przesłuchiwany w tej sprawie. Podejrzenie padło na niego ponieważ formalnie nadal byli małżeństwem. Marek miał nadzieję, że to szybko się zmieni. Pozew rozwodowy znajdował się już w sądzie. Czekał na wyznaczenie rozprawy rozwodowej liczył, że zakończy się na jednej lub dwóch. Poprzednie mieszkanie zapisał na nią. Nie chciał by ciągnęło się to w nieskończoność. Poza tym Seba wspomniał, że ma na nią haka. Co prawda Marek nie dokładnie o co chodziło przyjacielowi ,ale miał zamiar się dowiedzieć. W końcu umówił się na obejrzenie trzech mieszkań jutro wieczorem.
*******
Przed dziewiątą rano Marek pojawił się u Uli z wielkim misiem. Za nim weszła pielęgniarka niezadowolona z przyniesienia tak dużego prezentu. Położył na szafce czekoladki i pomarańcze. Ula leżała odwrócona do niego plecami. Usiadł na krześle i dotknął jej pleców. Odwróciła się natychmiast w jego stronę i mocno do niego przytuliła. Zszokowany gładził jej lekko włosy. Tkwili tak w mocnym uścisku. Na policzkach Uli nadal widniały krople łez. Marek tulił ją z całych sił jakby bał się ,że gdy wypuści ją z rąk ona zniknie. Czuł jak jego serce nagle przyspiesza. Spojrzał w jej oczy i ujrzał w nich strach. Nie wiedział czego się bała. Jego czy samej siebie.
— Obiecaj ,że mnie nie zostawisz — powiedziała drżącym głosem.—Nie chcę być samotną matką ja wiem ,że ty....
—Rozwodzę się. Nie wiem jak to wszystko się potoczy. Nic na chwilę obecną nie mogę ci obiecać — powiedział łagodnie.— Przepraszam ,że nie było mnie w szpitalu.
— Dzisiaj miałam wyjść, ale mały....
— Co z nim ?
— Chcą go zatrzymać jeszcze na obserwacji. Dostał silnej żółtaczki. Nie chcą go jeszcze wypuszczać no i mnie też nie. Mam anemię po ciąży.
Marek odsunął się od Uli i usiadł prosto na krześle. Po czym spojrzał na Ulę.
—A ta żółtaczka to groźna jest ?
— Nie wiem ,ale chyba nie. Lekarka coś tam mówiła ,ale nie wiem. Ja nie umiem się nim zająć. Ja chyba...Może coś mu jednak dolega ,a ja nie usłyszałam ?
—Ula ja się nie zgadzam byś zostawiała go w szpitalu. To nasz synek. Nie kochasz go ?
—Kocham ,ale nie dam rady sobie sama. Ty jesteś z Pauliną ,a ja...— pod jej powiekami znów zaczęły gromadzić się łzy. —Ja nie mam warunków do wychowywania dziecka. Nie mam nawet rzeczy ani nic. Nie mogę też siedzieć na głowie u Sebastiana i Violetty. To dobry przyjaciele pomagają mi ,ale ...mają też swoje sprawy. Viola jest chora na cukrzycę.
—Naprawdę? Nie wiedziałem — odparł zaskoczony Dobrzański.
—Powiedziała mi ostatnio jak tu była. Odwiedziła mnie i trochę pogadaliśmy—rzekła.
—Ojciec cię odwiedził ?
—Nie, on nie wie ,że tu jestem. Nie informowałam go.
—Chcesz bym ja to zrobił ? —zapytał niepewnie.
—Nie . Na razie nie musi wiedzieć.
—Ok. Skoro twierdzisz ,że nie masz warunków do wychowywania dziecka to co zamierzasz zrobić? Oddać go do domu dziecka ,adok...cji - ostatnie słowo nie chciało mu przejść przez gardło.—Nie możesz go oddać.
Patrzył na nią błagalnym wzrokiem. W jego oczach zauważyła ból i bezradność. Zwiesiła głowę nie mając odwagi spojrzeć na niego. To co chciała zrobić zabolało Marka. Myślała ,że zareaguje zupełnie inaczej.
—Marek ja nie mam wyjścia. Nie wiem co robić.
— Gdyby nie mój straszny błąd...razem byśmy wychowywali syna. A tak ja jeszcze nawet mieszkania nie znalazłem ,ale szukam. Może jest inne wyjście z tej sytuacji? Trzeba się na spokojnie nad tym zastanowić.
—Marek nie ma czasu na zastanowienie. Gdzie podzieję się z dzieckiem?
—A nie możesz wrócić do Rysiowa?
—Mój ojciec nie chce mnie znać. Poza tym panna z dzieckiem nie jest tam mile widziana— powiedziała ze smętną miną.
Marek nie wiedział jak ją pocieszyć. Usiąść na brzegu łóżka ,a ona ufnie wtuliła się w jego ramiona. Czuł jej bliskość. Jej włosy ,które łaskotały go w twarz najbardziej w nos. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Odsunął ją lekko by spojrzeć w jej niesamowicie niebieskie oczy. Widział w nich totalne zagubienie. Zdał sobie sprawę ,że ona naprawdę nie wie co zrobić.
— Pogadam z Sebastianem. Zostaniesz tam jeszcze trochę. Dzisiaj pojadę kupić łóżeczko i parę innych rzeczy. Może napisz mi na kartce listę zakupów.
—To nie będzie dla ciebie problem?—spytała wchodząc z powrotem po kołdrę. Położyła się do łóżka. Czuła się jeszcze słabo.
—Nie , dla ciebie wszystko—uśmiechnął się szeroko ,a ona właśnie w tym uśmiechu z pokazującymi się dołeczkami w policzkach się zakochała. Kochała ten uśmiech. Kochała jego całego. Całą duszą ,ciałem ,ale wiedziała ,że on ma żonę i nie była pewna jego uczuć względem niej i dziecka.
—Dziękuję — odparła z lekkim wzruszeniem.
—Ula to nasze dziecko. Nasz synek. Nie zostawię cię z tym samej — przysunął krzesło bliżej jej łóżka. Chwycił jej dłonie w swoje . — Będzie dobrze. O wyprawkę i rzeczy dla niego nie musisz się martwić.
Czemu ona się zachowuje jakby to nie było moje dziecko ? Niby chce mieć mnie blisko ,ale wyczuwam dystans. Przez ten durny ślub z Paulą ona mi nie ufa.
Dalszą rozmowę przerwało wejście lekarki. Zabrała Ulę na badania ,a Marek postanowił pojechać do firmy. Później musiał pogadać z Sebastianem. Nie mógł tak tego zostawić. Wszystko musiało zostać wyjaśnione. Myśl o tym ,że rozwód może się trochę ciągnąć nie napawała Marka optymizmem.
******
W mieszkaniu Sebastiana i Violetty zrobił się wielki bałagan. Seba próbował złożyć łóżeczko ,a Marek czytał instrukcje. Jednak nie wszystko szło według mistycznego planu. Nic nie pasowało.
—Cholera jak to złożyć? —Zapytał przyjaciela.
—Nie wiem. Nic nie rozumiem z tego. Wydawało się łatwe ,a takie nie jest. Ale to tylko łóżeczko . Dużo osób je składa to nie może być trudne.
—Znasz kogoś kto ma małe dziecko?
-—Chyba nie. A dlaczego pytasz?— Marka zaskoczyło to pytanie.
—Pomógłby nam to składać. W końcu taka osoba miałaby doświadczenie w składaniu tego.
—To ułatwiłoby sprawę— westchnął Marek. —
Dziękuję w imieniu Uli ,że jej pomagacie. Ja jak tylko załatwię sprawę z rozwodem i mieszkaniem to ściągnę ich do siebie. Chcę zamieszkać z Ulą i synkiem. Kocham ich i chcę przy nich być. Tylko nic nie mów Violce ,bo ona powie Ulce. Na razie nie będę składać Uli żadnych obietnic. Muszę uporać się ze swoimi sprawami.
— Dobra nikomu nie powiem. Nie wiesz przypadkiem co jest Violi? Zauważyłem ,że coś jest nie tak ,a ona nic mi nie mówi. To do niej niepodobne.
—Nie wiem. Poczekaj ,aż sama ci powie ,albo po prostu zapytaj.
—A Paulina odpuściła?
— Mam nadzieję. Policja jej szuka.
—Byłem na komisariacie— poinformował Olszański wywołując szok na twarzy bruneta. —Dałem im nagrania z twojego poprzedniego mieszkania. Tam są dowody obciążające Paulinę. Zamontowałem pod twoją nieobecność kamery w domu.
—Co zrobiłeś!?— wykrzyknął Dobrzański. —Wszędzie?
—Nie. Tam tylko gdzie trzeba.
Sebastian wyjawił mu całą prawdę. Jakie nagrania dostarczył policji. Opowiedział co się nagrało. jak Paulina się nad nim znęcała. Ktoś kto oglądałby to zewnątrz nawet nie znając Pauliny uznał by ją za wariatkę. psychicznie chorą osobę. W szafce Seba znalazł dokument od psychiatry ,gdzie jest napisane iż Paulina cierpi na zaburzenia lękowe, schizofrenię i rozdwojenie jaźni.
—Boże z kim ja żyłem pod jednym dachem— Marek złapał się za głowę ,gdy o tym się dowiedział.
—Niestety związałeś się z straszną wariatką. A teraz chcesz być z kobietą ,z którą nie jest za dobrze. Lubię Ulę ,ale po tym co mi powiedziałeś zaczynam się zastanawiać czy nie dzieję się z nią coś złego.
—Myślę ,że to przejściowe. Nie chce patrzeć nawet na synka. Mam nadzieję ,że to jej przejdzie.
—Miejmy nadzieję.
Jak myślał ,że już złożył mebel to wypadły szczeble. Wreszcie po męczeniu się z tym dwie godziny w końcu uzyskał efekt na ,który czekał. Marek wyszedł kwadrans wcześniej ,bo był umówiony z agentem nieruchomości na oglądanie trzech mieszkań. Jeszcze tego samego dnia udało się Markowi znaleźć na Mokotowie mieszkanie ,które mu się spodobało i spełniało jego wymogi. Bez namysłu podpisał umowę. Z uśmiechem na ustach przemierzał ulice Warszawy. Pojechał do hotelu spakować swoje rzeczy i zawiózł je do nowego mieszkania. Rano odwiedził Ulę w szpitalu. Przywitał się nachylając się nad nią i całując w głowę. Ula unosi zaspany wzrok.
— Co tu robisz ?— zapytała.
— Przyjechałem po ciebie i małego. Lekarka powiedziała ,że Leon może wyjść do domu. Odwiozę cię do Violi ,a gdy się urządzę i rozwiodę przeniesiecie się do mnie.
— Do ciebie ? Ja nie mogę z tobą mieszkać — odparła chłodno. — Marek miałeś pełno kobiet ,podejmujesz pochopne decyzje . Gdybym była sama może bym zaryzykowała ,ale nie mogę pozwolić by ktoś pojawiał się i znikał. Szybko ci się znudzi ta zabawa w rodzinę. Odwiedź mnie do Violi.
— Nie dasz mi szansy ?
— Na nią trzeba zasłużyć. Synka możesz odwiedzać tego nie będę Ci zabraniać — rzekła już nieco łagodniej.
Pół godziny później Ula wraz z Leosiem gotowi byli do wyjścia. Marek wziął wypis. Przejął od Uli nosidełko ,a ta szła w milczeniu obok niego. Nie zauważyli ,że są przez kogoś obserwowani.
Zakręty rozdział 8
- Ula już urodziła ?
- Tak. Leoś jest zdrowy i ma silne płuca ,bo mocno płakał. Jest piękny.
- Leoś ,a miał być chyba Franek ? - zapytał niepewnie Sebastian.
- Przeszliśmy na kompromis. Ula zgodziła się na Leona ,a na drugie ma Franek.
- Marek, a co z tobą i Pauliną ?
- Chcę się z nią rozwieść jak najszybciej z Pauliną i być z Ulą.
- Tylko pytanie czy Ula uwierzy ,że naprawdę chcesz być z nią ,a nie tylko ze względu na dziecko. Musisz ją przekonać do siebie ,bo nie wiem czy ona ci ufa.
- Nie wiem ,ale chciała bym został przy porodzie i cieszę się, że byłem. To niesamowite zobaczyć nowonarodzone dziecko- mówił rozemocjonowany Marek.
- Spokojnie. Weź jedź się może prześpij- poradził mu przyjaciel.
- Chcę zajrzeć jeszcze do synka i poinformować o tym rodzinę.
- Ty idioto. Może w innych okolicznościach byłoby to na miejscu. Tylko nie w tej sytuacji. Wciąż jesteś mężem Pauliny. Zachowaj te informacje dla siebie ,a ja z Violą wpadniemy do szpitala później.
- Dobra Seba ,ja kończę i na razie posłucham twojej rady i nikomu nie będę o tym mówił.
- Pozdrów od mnie Ulę i ucałuj synka.
Marek rozłączył się. Od pielęgniarki przechodzącej korytarzem dowiedział się o tym ,że Ula właśnie śpi ,a mały jest na oddziale noworodkowym . Wyszedł ze szpitala niemal nie zauważony. Nie budził Uli. Postanowił wpaść do niej popołudniu. Wiedział ,że Ula i syn są pod dobrą opieką.
******
Ula spędzała pierwsze chwile ze swoim nowonarodzonym synkiem ,a Marek w tym czasie pojechał do hotelu wziąć prysznic i przebrać się w świeże ciuchy. Zakładając koszule zastanawiał się jak teraz będzie wyglądało jego życie. Mieszkał w hotelu. Formalnie nadal był mężem Pauliny. W drodze do pracy udał się do prawnika. Zadzwonił jeszcze do biura mówiąc, że będzie później. Osoba z recepcji przekazała tą informację innym pracownikom. Znajdując się pod kancelaria prawną wziął dwa mocniejsze wdechy. Wiedział ,że z Pauliną tak łatwo nie pójdzie. Co prawda ma dziecko z inną kobietą ,ale Paulinie zależy na pieniądzach więc tak łatwo nie da za wygraną.
– Dzień dobry – podział znajdując się na korytarzu prawnik. – Pan do mnie ?
– Tak. Marek Dobrzański – zapiął guzik od marynarki i podał dłoń.
– Mecenas Feliks Fic. Zapraszam – ręką wskazał drzwi.
Marek wszedł do środka i rozejrzał się. Pomieszczenie było średniej wielkości. Prawnik usiadł za biurkiem ,kazał usiąść klientowi.
– Co pana do mnie sprowadza? – mimowolnie zerknął na jego obrączkę. Marek się nią bawił ,ale jej nie zdjął.
– Chciałabym się rozwieść i to jak najszybciej.
– Dlaczego panu się tak śpieszy jeśli mogę zapytać?
– Ten ślub to był błąd. Kobieta ,którą poślubiłem oszukała mnie. Poza tym to długa i skomplikowana historia.
– Może da się jeszcze to naprawić ?
– Nie. To ja byłem głupi biorąc z nią ślub. Nie kocham jej i nie pokocham.
– Jest pan pewien ? – zapytał jakby chciał się upewnić, że klient podjął słuszną decyzje.
– Jak niczego na świecie. Pragnę odzyskać zaufanie innej kobiety, która właśnie urodziła mi syna. Wiem ,że moja historia brzmi jak tania telenowela ,ale życie mi się trochę pokomplikowało. Nie mogę być dłużej z Pauliną Febo. Muszę się rozwieść. Niech mi pan pomoże
– Oczywiście, że pomogę. Wie może Pan gdzie jest obecnie pani Paulina ?
– Nie.
– Pani Paulina jest poszukiwana. Jest oskarżona o napaść z nożem na swojego brata .
– Co ?! – Krzyknął Marek
– Proszę się opanować.
Marek wyszedł od prawnika po blisko półgodziny . Teraz czuł się lepiej ze świadomością, że pozew rozwodowy został złożony. Powoli zaczynał życie od nowa. Bez Pauliny. Następnym krokiem było znalezienie sobie jakiegoś lokum. Nie mógł wiecznie mieszkać w hotelu. Nie wiedział też jak będzie wyglądała jego opieka nad Leosiem. Chciał uczestniczyć w jego wychowaniu. Wierzył ,że Ula mimo iż złamał jej ,kiedyś serce pozwoli mu na odwiedziny. Chciał mieć kontakt z synem. Musiał tylko ustalić szczegóły tych spotkań. Wątpił w to ,iż da mu jeszcze jedną szansę. Sam nie mógł sobie wybaczyć to jak ją potraktował po powrocie ze Spa. Wcześniej nie był wobec nie uczciwy. Dopiero teraz zaczynał rozumieć ,że ją skrzywdził i naprawdę mu na niej zależy. Na niej jako kobiecie ,a nie tylko matce jego dziecka ,ale teraz było na wszystko za późno. Po raz kolejny spojrzał na złotą obrączkę. Ten kawałek metalu stanął mu na drodze do szczęścia. Przez swój błąd nie mógł być z kobietą ,która darzyła go miłością. Nie wiedział czy nadal darzy go jakimś uczuciem.
****
— Jak się czujesz ? — zapytała Violetta stając w drzwiach sali szpitalnej. Ula lekko się podniosła.
— Nie wstawaj — rzekła natychmiast blondynka i odłożyła reklamówkę na szafkę. Poprawiła jej poduszkę i kołdrę. Przysunęła sobie krzesło nieopodal łóżka zajmując na nim miejsce.
— Czuję się trochę zmęczona i obolała ,ale to normalne w obecnej sytuacji. Dopiero urodziłam.
— Gdzie Franek chcę go zobaczyć? — w głosie Violi słychać było radość i ekscytacje.
— Pielęgniarka zabrała go na odział noworodkowy. Chcieli bym trochę odpoczęła. Obudziłam się jakoś godzinę temu ,a dziecka nie ma ,Marka nie ma.
— To Marek dziś u ciebie nie był ?
Viola zrobiła wielkie oczy ze zdumienia.
— Nie ,nie był. Nie dzwonił ,nie pisał. Zniknął. Nie odebrał ,gdy dzwoniłam parę minut temu. On chyba mnie zostawił. Był przy narodzinach syna. Dał mu imię Leon. Zgodziłam się. A teraz go nie ma. Może Marek nic do mnie nie czuję i nie będzie też umiał pokochać małego ?
— Ulka nie mów tak. Pewnie coś wydarzyło się w firmie. Ja byłam dziś odebrać wyniki ,bo byłam kilka dni temu na badaniach kontrolnych, bo ostatnio czuje się taka zmęczona więc wzięłam wolne ,a Seba w pracy.
— Coś poważnego ?
— Niestety ,tak. — Viola spuściła wzrok patrząc na paznokcie na ,których powoli odpryskiwał fioletowy lakier.
— Mam cukrzycę. Muszę regularnie się badać i przyjmować leki. Mam niedobór cukru.
— Jeszcze nie najgorzej. Gorsze byłoby, gdybyś musiała ograniczać cukier.
— Ula to ty nic nie wiesz ? Mam pokłute już palce. Wiesz do jakich chorób prowadzi nieleczona cukrzyca? Jeśli ma się za dużo cukru we krwi to można stracić nawet nogę. Ja będę musiała przyjmować leki do końca życia ,a ty tak lekko do tego podchodzisz ? – oburzyła się Violetta.
— Przepraszam — zreflektowała się Ula. — Nie gniewaj się. Sama nie wiem co mówię.
— Dobra ,nie gniewam się. Przyniosłam ci pomidorki na wzmocnienie . Marek pewnie wpadnie do ciebie później. Może załatwia mieszkanie?
— Faktycznie, ale ja głupia jestem . Przecież on wyniósł się od Pauliny i nie ma gdzie mieszkać. Ja w sumie też nie mam. Nie mogę wrócić do Rysiowa. Nie miałabym tam życia jako panna z dzieckiem. Mimo iż mamy XXI wiek to tam nadal mają stare poglądy. Najpierw ślub potem dziecko ,a samotna matka jest na językach wszystkich. W Rysiowie wszyscy się znają .
— Przecież możesz zostać u nas ile zechcesz. Co prawda miejsce dla dziecka nie jest jeszcze przygotowane ,ale to się da zrobić. Poproszę Sebę by kupił łóżeczko i je złożył.
Po policzkach Uli pociekły łzy.
— Powiedziałam coś nie tak ? – zaniepokoiła się Viola.
— Nie ,nie — zaprzeczyła Ula. — Po prostu...
— Chciałabyś by Marek wspólnie z tobą wychowywał to dziecko i składał łóżeczko ,tak ?
— Tak ,ale wiem ,że tak nie będzie. Ja mam swoje życie ,a on swoje. Łączy nas tylko dziecko nic więcej. Razem chyba już nie będziemy. On nadal ma żonę. To ją wybrał nie mnie. To ją kocha — Ula rozpłakała się.
— Proszę nie denerwować pacjentki ,bo pokarm straci— wtrąciła pielęgniarka wchodząca do sali. Viola zebrała się do wyjścia, a młoda matka nie zareagowała na słowa kobiety tylko dalej płakała.
— Jak ja sobie teraz poradzę. Sama z malutkim dzieckiem – chlipała w poduszkę.
Pielęgniarka zabrała dziecko i nakarmiła widząc ,że pacjentka jest w złym stanie psychicznym. Następnego dnia Ula nawet nie spojrzała na dziecko ,a śniadania nie ruszyła. Nie odbierała też od nikogo telefonów.
Wczoraj popołudniu Marek został wezwany na komisariat w sprawie Pauliny. Tak go zmęczyły pytania o żonę ,że wrócił do hotelu. Agent nieruchomości nagle wyjechał ,bo zmarła mu matka. Marek nie miał domu. Usiadł do komputera i zaczął szukać czegoś dla siebie. Wybierał z myślą ,że może ,kiedyś Ula z Leosiem też tam zamieszkają. Przejrzał kilka ofert. Znalazł numer do nowego agenta i postanowił się z nim skontaktować. Pod pierwszy numer nie udało mu się dodzwonić więc próbował dalej.
niedziela, 8 sierpnia 2021
,, Zakręty " Rozdział 7
Rozdział 7
Przeszłość
Przechodząc pod oknami sąsiadów z bloku, zwalniała kroku. Nieustannie jej myśli krążyły wokół Marka. Nie miała pojęcia co działo się w firmie podczas jej nieobecności. Józef niestety pojawił się w Warszawie robiąc jej awanturę. Zabrał do domu Beatkę za to Ula dalej pomieszkiwała u przyjaciół. Nie powinna nigdzie wychodzić w tych ostatnich dniach przed narodzinami ,lecz nie mogła usiedzieć w domu. Nie lubiła być sama. Zwłaszcza będąc w zaawansowanej ciąży. Zawsze sądziła ,że jej życie potoczy się zupełnie inaczej.
Po południu spędzała czas na niebieskim portalu, z ciekawością zaglądając do wirtualnych żyć bliższych lub dalszych znajomych. Normalnych widywała wieczorami o ile nie byli zajęci sobą i nie zamykali się w swojej sypialni. Czasami oglądali też coś na kanapie w salonie wtedy do nich dołączała jeśli sami proponowali. Jak nie zaproponowali zajmowała się czymś innym. Czasem delektowała się wielogodzinną konwersacją w małym bocznym okienku, będącym jej oknem na zewnętrzny świat. Początkowo pełniło ono dla niej jedynie funkcję narzędzia służącego sprawnej komunikacji, jednak szybko stało się silnym narkotykiem, lecz mimo to cieszyła się ,że ma w realu przyjaciół ,lecz jeśli chodzi o życie uczuciowe wszystko poszło nie tak. Marzyła o poznaniu fajnego faceta ,który któregoś pięknego dnia poprosi ją o rękę ,później razem będą planować ślub i wesele ,a następnie przyjdzie kolei na dzieci. Niestety u niej wszystko potoczyło się inaczej. Kocha faceta ,który należy do innej kobiety. Nie ją wybrał tylko Paulinę i to ją najbardziej bolało. Nie radziła sobie z uczuciami. Ostatnio zaniepokoiło ją ,że Marek wcale nie pojawia się u Seby. Nie wierzyła ,że nagle się pokłócili ,bo przyjaźnili się od lat i starali się na bieżąco wszystko wyjaśniać i załagadzać zanim pójdzie za daleko. Rzadko się zdarzało ,że mieli konflikt. Ula nie pamiętała by ,kiedyś Marek opowiadał jej ,że pokłócił się z Sebastianem. Szybko się pogodzili.
Posiadając trochę wolnego czasu przejrzała kolorowe czasopisma ,które leżały na półeczce pod stolikiem do kawy. W Rysiowie miała mnóstwo książek. Kiedyś chodziła do biblioteki i wypożyczała książki. Później kupiła parę klasyków , romansów i czytywała je czasami ,gdy nie mogła zasnąć. W czasie ciąży przeczytała jedynie kilka poradników ,które wypożyczyła z miejskiej biblioteki ,ale później zrezygnowała po odejściu z firmy. Nie wiedziała czy często będzie bywać w mieście i czy na czas je odda. Wolała posiadać własne egzemplarze ,ale nie było jej w obecnej sytuacji na to stać. Nie miała rzeczy dla dziecka ani nie wiedziała jak będzie wyglądać jej przyszłość. Na razie widziała ją w ciemnych kolorach. Żądnych pozytywów. Nie chciała jednak by czegoś brakowało dziecku. Pragnęła by jej synek miał wspaniałe dzieciństwo i pragnęła ,żeby został przy niej. Nie zniosła by rozłąki z własnym dzieckiem. Pękło by jej wtedy serce tak jak wtedy ,gdy dowiedziała się o ślubie Marka z Paulina. To był dla niej prawdziwy cios. Czuła jakby umierała od środka. Wcześniej miała wrażenie ,że Marek to jej druga połówka. Osoba bez której nie potrafiła żyć. Czuła jakby był jej tlenem ,a teraz dusiła się. Bez niego nie potrafiła istnieć. Starała się być silna dla dziecka ,ale wciąż żyła nadzieją ,iż Marek ją pokocha i stworzą kochający dom.
Teraźniejszość
- Marek to tak strasznie boli - mówiła ,gdy wysiedli z windy kierując się w stronę szpitalnego korytarza.
Dobrzański spojrzał na nią po czym nic nie odpowiedział. Nie bardzo wiedział co powiedzieć w takiej sytuacji by jej nie zdenerwować. Słyszał ,że kobiety są wtedy drażliwe. Iza opowiadała w bufecie Eli jak to było w jej przypadku ,a on niechcąco usłyszał fragment rozmowy. Zamówił kawę i kanapkę, bo nie zdążył zjeść śniadania w domu. Bufetowa dalej rozmawiała z krawcową nie zwracając na niego kompletnie uwagi. Poza nim był jeszcze asystent projektanta ,ale siedział tuż przy drzwiach i prawdopodobnie nic nie słyszał skupiony na własnych myślach.
- Usiądź tu ,a ja pójdę po lekarza. Oddychaj spokojnie ,zaraz przyjdę - mówił to klęcząc przed nią na kolanach co zwróciło uwagę jakieś pary.
- Jak mam być spokojna ? - powiedziała przez zaciśnięte jej zęby.
- Zaraz wracam ,obiecuję - pocałował ją w czoło.
- Nie zostawiaj mnie - w akcie desperacji złapała go za rękę . Ścisnęła ją mocniej ,gdy nadeszła kolejna fala bólu. Zacisnęła mocno zęby. Markowi udało się uwolnić rękę z jej uścisku i poszedł po lekarza. Obawiał się jeśli natychmiast po kogoś nie pójdzie Ula urodzi na korytarzu ,a tego wolałby uniknąć.
Wyjaśnił wszystko lekarzowi po czym przyszła pielęgniarka i posadziła Ulę na wózek. Lekarz sprawdził rozwarcie następnie podali jej środek znieczulający i poczekali chwilę. Gdy skurcze się nasiliły i stały się częstsze zabrali ją na porodówkę.
- A pani mąż chcę uczestniczyć przy porodzie ? - lekarz zwrócił się z tym pytaniem do pacjentki.
Ula spojrzała na Marka ,który cały czas przy niej był. Pokiwał głową na znak akrobaty. Nie poprawił lekarza ,że Ula to nie jego żona. Nagle obrączka na palcu zaczęła go uwierać. Zorientował się dopiero w szpitalu ,że cały czas ją nosi, a przecież postanowił rozwieść się z Pauliną. Formalnie wciąż był jej mężem ,ale już nie chciał nim być.
♡♡♡♡♡♡
Poród trwał kilka długich godzin.
Marek kompresem wycierał Uli kropelki potu z czoła. Powtarzał jej cały czas ,że da radę. Wspierał w najtrudniejszych chwilach jej życia. Ula zmęczona opadała już z sił. Chciała już ,żeby było po wszystkim. Trwało to dla niej wieczność. Nie mogła się doczekać ,aż ujrzy po raz pierwszy synka. Marzyła o tym. Nie miała siły już przeć . Marek patrzył na jej zmęczoną twarz. Również nie mógł się doczekać pierwszego krzyku dziecka. W końcu nadszedł ten moment. Na świat przyszedł mały chłopczyk. Chwilkę nie płakał. Ula przerażona myślała ,że coś się stało. Tysiące myśli przeszło jej przez głowę ,ale uspokoiła się, gdy mały głośno zapłakał. Dowiedziała się, że malec owinięte miał lekko szyję pępowiną. Gdy lekarka owinęła chłopczyka i położyła na piersi Uli ta czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marek stał i przyglądał się temu obrazkowi. Wiedział bowiem już ,że jego miejsce jest przy Uli i dziecku. Postanowił jak najszybciej rozwieść się z Pauliną by móc związać się z Ulą i by mogli stać się prawdziwą rodziną. O niczym teraz innym nie marzył. Musiał znaleźć jeszcze mieszkanie ,ale tym postanowił zająć się trochę później. Za zgodą lekarki wziął małego na ręce.
- Witaj synku. To ja twój tata- przemówił do niego łagodnie dotykając jego rączki ,którą chłopczyk zaciskał w piąstkę.
- Jesteś dla mnie i mamusi cudowną niespodzianką ,wiesz Leosiu ?
- Marek on miał mieć na imię Franek- powiedziała Ula słabym głosem.
- Mi bardziej podoba się Leon i chyba mu się podoba ,bo nie płaczę - stwierdził Marek.
- Może po prostu lubi twój głos.
Tak jak ja - dodała w myślach.
- Być może. A jak go nazwiemy ?
- Ja miałam wybrane Franek ,ale Leon też jest fajne.
- A może Leon Franciszek Dobrzański?
- Pasuję - zgodziła się Ula. - Chwila. Dobrzański? Jesteś pewien ,że chcesz mu dać swoje nazwisko ?
- Oczywiście to mój syn. A co z...
- Obiecuję ,że o wszystkim porozmawiamy później. Teraz odpocznij.
Pielęgniarka zabrała małego do umycia. Marek wyszedł, bo musieli Ulę przygotować do przewiezienia na sale poporodową. Ich dziecko było zdrowe i dostało dziesięć punktów w skali Abgar.
Marek zadzwonił do Sebastiana i przekazał mu radosną nowinę o narodzinach syna. Postanowił, że musi zrobić wszystko by mieć Ulę i Leosia przy sobie. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieję się naprawdę.
sobota, 24 lipca 2021
,, Zakręty '' Rozdział 6
Marka obudził dzwonek telefonu. Przewrócił się na bok, po omacku znalazł najpierw stolik nocny, potem komórkę leżącą na blacie. Zaspany nie sprawdzając numeru od razu odebrał. Po drugiej stronie usłyszał głos matki.
- Przyjedziesz dzisiaj na obiad ? Pani Zosia zrobi twoje ulubione danie- w jej głosie słyszał prośbę. Wiedział ,że za przyjazdem do rodzinnego domu kryje się coś więcej.
- Wpadnę o ile wyrobię się z pracą. Muszę jeszcze obejrzeć mieszkania do wynajęcia. Nie mogę wiecznie spać w hotelu.
- To ty nie jesteś w domu?- spytała zszokowana Helena.
- Nie ,wyprowadziłem się od Pauliny- powiedział niechętnie wspominając znęcającą się nad nim żonę.
Nie było dnia by nie żałował ,że wziął z nią ślub. Teraz pragnął cofnąć czas ,lecz to było niemożliwe. Nie miał wehikułu czasu by przenieś się gdzie indziej. Gdyby miał taką możliwość wybrałby inne miejsce gdzie by mieszkał i był szczęśliwy. Dopóki nie rozwiedzie się z Paulą i nie odeślę ją na leczenie psychiatryczne nie będzie to możliwe.
- Co... co się stało? – wyjąkała, chociaż spodziewała się odpowiedzi.
- Nie mogę już dłużej z nią być. Rozwodzimy się.
- To przez tą dziewczynę ,prawda- ?- Zapytała niepewnie.
- O jaką dziewczynę ci chodzi?- Zastanawiał się.- Mówisz o Uli?
- Tak. Mam na myśli Ulę. Znów się spotykacie?
- Nie i nie bądź taka dociekliwa- upomniał ją syn. - Nie spotykam się z Ulą ,ale będziesz musiała zaakceptować fakt ,że zawsze będzie w naszym życiu. W końcu będzie matką mojego dziecka.
- Znasz moje zdanie na ten temat- odpowiedziała.- Jestem tradycjonalistką i wolałabym byś dzieci miał po ślubie.
- W dzisiejszych czasach nie zawsze tak to działa. Poza tym mam zamiar brać udział w wychowaniu syna. Nie wiem czy wrócimy do siebie czy nie ,bo decyzja nie należy tylko do mnie- westchnął. Uświadomił sobie ,że bardzo by chciał ,gdyby Ula ,kiedyś dała mu jeszcze szansę.
- Wiem. A nie chcesz chwilowo przenieś się do przyjaciela? Spanie w hotelu chyba nie jest najlepszym pomysłem.
- Nie martw się mamo. Nie. Sebastian mieszka z dziewczyną. Pewnie nie chce bym zwalał się im na głowę.
- W takim razie ja się rozłączam i zadzwoń później.
- Dobrze- odparł się rozłączył.
Zdziwił się ,że matka dzwoniła o tak późnej porze ,ale ona zawsze go zaskakiwała nieoczekiwanymi telefonami. Odłożył telefon i poszedł dalej spać. Nie chciało mu się wstawać o piątej trzydzieści cztery. Tą właśnie godzinę wskazywał zegar elektroniczny na szafce.
*****
Violetta przekonała Ulę by ta zgodziła się na jakiś czas zatrzymać u niej. Pomogła się jej spakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Ula w obcym miejscu nie bardzo mogła zasnąć. Patrzyła jak jej siostra spokojnie śpi ,a sama usiadła w kuchni i zrobiła sobie kawę. Bezsenna noc mocno dawała jej się we znaki. Czuła się kompletnie wypruta z sił. Siedziała przy stole z pochyloną głową i myślała co będzie dalej. Nie mogła zostać tu na stałe. Musiała wymyśleć jakieś rozwiązanie ,a nieubłaganie zbliżał się termin porodu. Nie chciała mieszkać tu jeszcze z niemowlakiem. To byłoby zbyt kłopotliwe dla Sebastiana i Violetty mimo ,że ta zgodziła się przyjąć ją pod swój dach.
Violetta bez słowa zeszła do kuchni i zajęła miejsce obok Uli. Nikt nie przerwał ciszy jaka zapanowała w pomieszczeniu. Zmęczony wzrok Uli powędrował po kuchni zatrzymując się na twarzy Violetty.
- Obudziłam cię?- spytała szeptem Ula.- Zrobiłam sobie herbatę ,bo nie mogę spać. Denerwuję się.
- Denerwujesz?- powtórzyła.- Czym niby denerwujesz? Nie mam nic przeciwko temu ,że tu jesteście. Wiem ,że tobie może to nie odpowiada ,bo nie chcesz siedzieć na czyjeś głowie...
- Racja. Nie lubię ,lecz nie mam wyboru. Nie wiem co zrobię po narodzinach dziecka.
Ula czuła bezradność w obliczu zaistniałej sytuacji. Nie bardzo umiała z nią sobie poradzić ,ale cieszyła się ze wsparcia blondynki. Okazało się ,że jest bardzo dobrym materiałem na przyjaciółkę.
- Powinnaś porozmawiać z Markiem. To także jego dziecko. Pozwolisz mu o nim decydować, prawda?
- Oczywiście. Nie odbiorę mu praw. Jeśli będzie chciał mieć kontakt z synkiem to jak najbardziej. Szkoda tylko ,że nam nie wyszło.
- Może jeszcze wam się uda- pocieszała ją Viola. - A ze szkołą Beatki?
- Nie wiem. Ona chodzi do szkoły w Rysiowie.
- Możesz ją przenieś do Warszawy.
- Tak. Tylko problem w tym ,że tutaj nie zostanę na stałe.
Violetta współczuła Uli. Nie wiedziała co jej powiedzieć. Nie miała dla niej dobrej rady. Ula znalazła się w bardzo kiepskiej sytuacji życiowej. Mieszkała teraz kątek u znajomych. W dodatku partner jej koleżanki to najlepszy kumpel Dobrzańskiego ,a ona w tej chwili nie chciała konfrontacji z nim. Mimo że wielokrotnie układała sobie ,w głowie co mu powie jak go spotka to teraz miała w głowie totalną pustkę. Viola poszła spać ,a Ula myślała znów o Marku. Tęsknota nie pozwalała jej powrócić do normalności. W końcu zdecydowała się położyć. Z myślą ,że niedługo się spotkają. Zasnęła.
– Halo? – Usłyszała w końcu ciepły głos po drugiej stronie słuchawki.– Viola, przejechałam człowieka! Przejechałam człowieka! – krzyczała, dając upust nerwom.– Jak to? Gdzie jesteś?- spytała spanikowana kobieta.
– Jestem niedaleko, dokładnie nie wiem ,bo się zgubiłam- głos jej drżał.
– A nie ma tam jakieś tabliczki albo znaku ?
–Nie nic nie ma — odparła spanikowana Ula. – Boże ,że też mi musiało się to przydarzyć.
- Naprawdę przejechałaś człowieka?
- Czekaj...nie- dodała po namyśle wychodząc z auta.
Na dworze było jeszcze dość jasno dzięki czemu mogła zobaczyć czy faktycznie przejechała człowieka czy było to jakieś zwierzę.
- Nie zabiłam go- odparła nieco się uspokajając.- Potrąciłam.
Mężczyzna podniósł się chwiejnie. Zobaczyła ,że ma krew na twarzy. Z brwi ciekła krew spływając na policzek. Przeraziła się nie na żarty. Stała nieruchomo blada jak ściana. Patrzyła na niego ,a jej puls wzrósł. To był Marek. Mężczyzna jej marzeń. Dotknął jej policzka po czym osunął się na ziemię i upadł. Uklękła pochylając się nad nim. Ułożyła jego głowę na swoich kolanach i zaczęła zalewać się rzewnymi łzami.
- Nie zostawiaj mnie! Marek!- krzyczała.
Violetta słysząc krzyki przyszła po prostu do jej pokoju ,chcąc dowiedzieć co się stało. Bez słowa ją przytuliła. Sebastian także przyszedł ,lecz nie wtrącał się. Postanowił zaparzyć dla nich melisę i zrobić kanapki ponieważ nie umiał gotować. Beatka zaspana pojawiła się w kuchni. Z kwaszoną miną wzięła kanapkę z sałatą i pomidorem. Zdecydowanie wolała na śniadanie naleśniki ,które robiła Ula. Nic nie było wstanie przebić naleśników. No może oprócz pierogów ,które uwielbiali wszyscy.
- Gdzie jest Ulka?
- Nie wiem- odparł Sebastian. - Pewnie rozmawia z Violą.
- Aha- mruknęła Beatka niezadowolona z odpowiedzi.- A mogę nie iść dziś do szkoły?
- Dlaczego nie chcesz iść do szkoły?
- Bo nie wzięłam rzeczy. Zostały u taty.
- Rozumiem- odparł Olszański upijając łyk świeżo zaparzonej kawy.
W kuchni zapadła niezręczna cisza ponieważ Sebastian nie znał się na dzieciach i nie wiedział o czym rozmawiać z dziewczynką. Mała nie była dziś zbyt rozmowna.
– Cześć — Powiedział brunet ,ale nikt mu nie odpowiedział. Zaniepokojony udał się przez hol do kuchni. Tam zastał Beatkę ,która niechętnie jadła kanapkę i popijała sok ,a Sebastian nie widział go odwrócony tyłem smażył coś na patelni.
– Od kiedy ty gotujesz ?
– Uczę się dopiero.
– Marek jak wszedłeś ?
– Normalnie . Drzwiami się wchodzi ,a twoje były otwarte.
Zajął miejsce przy stole. Wziął kromkę chleba i zaczął ją smarować nutellą.
– Ja też taką chcę — rzekła dziewczynka wlepiając wyczekujące spojrzenie w Marka.
– Przed chwilą chciałaś te durne naleśniki— rzucił z pretensją blondyn. – Ja nie rozumiem tych dzieci. Najpierw chcą to potem co innego. Chyba z Violą poważnie muszę się zastanowić nad decyzją o rodzicielstwie. Za to dla ciebie stary jest już za późno więc się ucz...- po tych słowach Sebastian wrzucił przypaloną patelnie do zlewu po czym dał Markowi fartuch. – Pogadamy potem w parku.
– W parku ?
– No przecież masz dziś wolne ,bo umówiłeś się z pośrednikiem nieruchomości. Chciałeś obejrzeć jakiś dom z oferty w Internecie.
– Ach tak zapomniałem – odpowiedział kończąc jeść kanapkę.
Nigdy rano dużo nie jadł. Czasami nawet zapominał o śniadaniu. Z Pauliną nie jadał już dawno wspólnych posiłków. Tęsknił za rodzinnym ciepłem. Sądził ,że chociaż w domu Uli panuje rodzinna atmosfera nie wiedząc jak bardzo się myli.
Marek po zrobieniu dziewczynce kanapki postanowił umyć patelnie. Założył zielony fartuch ,który zostawił mu przyjaciel. Zmywając naczynia. Violetta powiedziała mu tylko ,że dzisiaj w pracy jej nie będzie i zajmie się Beatką.
– Viola ,a nie widziałaś Uli ?
– Ula późno zasnęła. Proszę nie budź jej. Niech odpoczywa, bo niedługo nie będzie miała tak dobrze.
– Co masz na myśli ? – spojrzał na nią ze strachem w oczach. – Na coś choruje?
– Nie . Miałam na myśli nocne wstawanie do dziecka. Marek ja nie rozumiem. Dlaczego ty nie weźmiesz jej do siebie? Przecież ty ją kochasz ,a ona ciebie. Będziecie mieli dziecko.
– Viola wiesz ,że chwilowo mieszkam w hotelu. Dopiero szukam domu. Poza tym jestem mężem Pauliny.
– Seba wspomniał mi ,że masz nagrania z kamer.
– Co jakich kamer ?
– Oj Marek. Jest człowiek znajdzie się paragraf. Teraz wszystko możliwe ,a dzięki pewnym informacjom można to przyspieszyć.
– Dobra ja lecę. Zabieram małą na plac zabaw ,a ty pomyśl co dalej.
Marek przeanalizował co powiedziała mu Violetta. Chciał by rozwód odbył się szybko i nie ciągnął latami. Wiedział ,że Paula będzie robić przy tym problemy. Nie wiedział też czy Ula będzie jeszcze ,kiedyś z nim być i czy na niego zaczeka.
Włączył radio i nie słyszał wchodzącej do kuchni Uli.
– Pasuje ci ten fartuszek — zagadnęła z uśmiechem opierając się lekko o framugę drzwi.
– Przepraszam . Myślałem ,że jestem sam — lekko zawstydzony ściszył muzykę.
– Jeśli chcesz być sam to wyjdę.
– Nie ,no co ty. Zostań– odsunął jej krzesło od stołu. – Jesteś głodna ?
– Trochę ,ale nie wiem jak z twoimi umiejętnościami kulinarnymi.
– Niezbyt dobrze. Jajecznicę umiem ,a naleśniki i inne rzeczy się nauczę.
– To może ja coś zrobię . Na przykład coś prostego. Popatrzysz jak ja robię i może później sam spróbujesz.
– A co to będzie?
– Naleśniki . Tylko powiedz mi z czym je chcesz ,bo niestety nie wiem – czuła się głupio ,że nie wie co lubi mężczyzna ,którego ona kocha.
– Jeszcze przyjdzie czas na naukę ,ale nie dziś.
– Zrobię tylko kilka naleśników.
– Absolutnie się nie zgadzam – wyjął jej patelnie z ręki. – W tym stanie powinnaś się oszczędzać i dużo odpoczywać. Niedługo chyba rodzisz.
Na twarzy zamiast uśmiechu nagle pojawił się grymas.
Chyba szybciej niż ci się wydaję. Boże to chyba już.
Zastygła bez ruchu. Patrzyli na siebie przez kilka minut bez słowa. Nagle spuściła wzrok i wypuściła głośno powietrze.
– Wszystko w porządku ?— zapytał niepewnie obserwując jej twarz.
– Chyba się zaczęło– na te słowa znów się skrzywiła.
– Co zaczęło ?
— Rodzę ! — krzyknęła czując kolejną falę bólu i złapała go rękami za przedramiona. – Marek ,zrób coś – wyjąkała.
– Jedziemy natychmiast do szpitala – zadecydował.
Ps. Część 7 i 8 jest na wattpadzie. Kolejne części zacznę publikować na blogu już po remoncie. Może coś wcześniej pojawi się na wattpadzie wcześniej ,bo mam napisane trochę naprzód. Pozdrawiam serdecznie.
piątek, 11 czerwca 2021
Dziękuję 🥳💙
Dziękuję za pół miliona na blogu. Dziękuję za komentarze,odwiedziny i za to ,że po prostu tu jesteście. To dzięki wam wybiła tak ogromna liczba. Jeszcze raz dziękuję. Ps.Tło będzie nowe i wkrótce się pojawi. Pozdrawiam serdecznie
poniedziałek, 10 maja 2021
,, Zakręty '' 5
- Halo - powiedziała Ula do słuchawki. Po drugiej stronie nastąpiła chwila ciszy.
- Tu Violetta- szepnęła.
- Czemu szepczesz ? Nie możesz mówić głośniej ? - zapytała Ula opierając plecy o poduszkę. W ostatnim czasie wszędzie było jej niewygodnie. Lubiła głaskać brzuch ,przemawiać do niego i czuć ruchy dziecka ,ale ta końcówka była dla niej bardzo uciążliwa. Chciałaby już tulić w ramionach swoje małżeństwo.
- Nie mogę głośniej ,bo obudzę Sebastiana ,a muszę ci coś koniecznie powiedzieć. Tylko ,że to nie rozmowa na telefon.
- Tylko ja teraz nie bardzo mogę wyjść z domu - powiedziała spoglądając na drzwi. - Ojciec nie pozwoli mi nigdzie iść w tym stanie.
- Z kim rozmawiasz ? Odłóż natychmiast ten telefon! - krzyknął trzymając w ręce butelkę nalewki.
- Tato ,obiecałeś ,mi że nie będziesz więcej pił.
- Moja sprawa co będę robił- warknął. - Nie masz prawa mnie pouczać. Kim ty jesteś ,żeby mówić mi co mi wolno ,a co nie - z każdym słowem jego wzburzenie rosło.
Na twarzy Uli malowało się przerażenie. Kolejna kłótnia było tak odkąd jej ojciec dowiedział się o ciąży. Nie akceptował tego faktu. A Dąbrowska wciąż dopytywała kto jest ojcem dziecka ,ale na to pytanie Ula nie chciała odpowiadać. Wolała to zignorować.
Ula nie rozłączyła się ,a Violetta słyszała część kłótni i obudziła Sebastiana mimo ,że nie chciała na początku tego robić i kazała mu się zbierać. Postanowiła ,że musi pomóc Uli. Seba zadzwonił do Marka ,ale ten nie odbierał. Zostawił mu wiadomość na poczcie ,że Uli grozi niebezpieczeństwo i by jak najszybciej odwonił.
Awantura trwała w dalszym ciągu . Józef krzyczał różne epitety pod adresem swojej najstarszej córki ,a ona siedziała na łóżku i płakała zatykając rękami uszy. W korytarzu słyszała kroki. Domyśliła się, że Betti się właśnie obudziła.
******
Paulina weszła do pomieszczenia ,w którym spał Marek i po cichu zabrała komórkę ze stolika, ale niechcąco potrąciła szklankę. Przedmiot upadł z hukiem roztrzaskując się na milion kawałków. Wystraszony Dobrzański natychmiast podniósł się z kanapy i spojrzał zszokowana na Paulinę.
- Co ty robisz ? - zmarszczył brwi jego wzrok prześlizgnął się po sylwetce kobiety i zatrzymał na ręce ,w której trzymała komórkę.
- Ja nic - odparła. - Sprawdzałam Ci śpisz.
- Po to była ci potrzebna komórka ? Paula nie ściemniaj. Co chciałaś sprawdzić - jego oburzenie rosło z każdym słowem. Odrzucił koc. - Czy pisałem do Uli ? A nawet jeśli to nie twoja sprawa.
- Jestem twoją żoną - odrzekła z patrząc na niego z wyższością. - A ona jest nikim. Zwykłym śmieciem.
- To tobie brak klasy i ogłady. Spójrz na siebie . Jak ty się zachowujesz ? Nie dorastasz Uli do pięt. Ona będzie matką mojego dziecka ,a ty tego nie zmienisz. Ty za grosz nie masz uczuć. Nie wiem co ty chciałaś ugrać tym ,że udawałaś ciążę. Może planować zajść z kimś innym i wmówić mi ,że to moje dziecko ! - wykrzyczał.
- Jak ty śmiesz tak do mnie mówić. Poświęciłam Ci tyle lat ty niewdzięczniku. Tyle lat tkwiłam przy tobie. Męczyłam się ,znosiłam twoje dziwactwa ,nawet wybaczyłam Ci ten romans z tą wywłokę.
- Nie mów tak o mojej Uli !
- Ona nie jest twoja - wysyczała mocno gestykulując. Marek obawiał się, że znów czymś dostanie jak ,kiedyś.
- Ale będzie moja. Tylko moja - zaznaczył z tajemniczym uśmiechem na ustach. - Skoro męczyłaś się ze mną w tym związku to po co ze mną byłaś. Udawałaś ,że jesteś szczęśliwa. Życie to nie gra. Ja nie będę wciąż udawał ,że jesteśmy dla siebie stworzeni ,bo nie jesteśmy. Nigdy nie będziemy.
Paulina nic na to nie odpowiedziała.
- Chcesz się rozwieść? Zostawić mnie po tylu latach ? - zmieniła nagle ton głosu udając zranioną kobietę tak naprawdę od dawna nie zależało jej na Marka ,ale miała swój interes w tym by go zatrzymać przy sobie. Pragnęła osiągnąć cel. Nie ważne jak byle to osiągnąć. Nie chciała z niego zrezygnować.
- Tak. Nie mogę dłużej z tobą być- odparł. - W najbliższym czasie postaram się znaleźć coś dla siebie. Tobie zostawię ten dom jeśli tak ci na tym zależy ,a szczególnie na pieniądzach.
- A uderz mnie - powiedział, gdy podniosła rękę ,a wszyscy dowiedzą się jaka jest naprawdę Paulina Febo. Będą pisać o tobie gazety zawsze o tym marzyłaś.
- Jesteś bezczelny - wydukała- Ja chciałam cię tylko przytulić, a ty takie rzeczy wymyślasz- przybrała nagle słodki ton.
- Ty powinnaś się leczyć- rzekł i wyszedł z pomieszczenia.
Nie zastanawiając się długo wyciągnął walizkę z szafy i zaczął pakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Paulina poszła zanim widząc co robi zaczęła zabierać mu rzeczy z rąk i rzucać nimi o podłogę.
- Zostaw to - wyrwał jej z rąk koszule niestety rozerwała się na pół.
- Widzisz co narobiłeś? Zaraz co to za koszula ? - spytała krzyżując ręce na piersi.
- Nie ważne - zbył ją.
- A ta czerwona?
Przeglądała koszule zauważając parę nowych ,a przecież dotąd tylko ona mu je kupowała.
- Paulina to są moje ubrania.
- Ja ci takich koszul nie kupowałam.
Ty nie ,ale Ula.
Oburzona Paulina wyszła po drodze rzuciła jeszcze zdjęciem i je zbiła. Spojrzał na niebieską koszulę i przypomniał sobie pewną sytuację. Ula miała gorszy dzień w pracy. Wylała na bluzkę kawę. Marek wziął wtedy ze swojej szafy w gabinecie błękitną koszulę i dał jej. Gdy wysuszyła bluzkę oddała mu koszulę. Zaproponowała ,że mu wypierze i odda, ale powiedział ,że sam się tym zajmie.
Ula nie chciała by wydawał kasę na coś co można zrobić samemu w domu. Ona nigdy do pralni nie chodziła. Na początku myślała ,że to Paula pierze ,ale się pomyliła. Marek uśmiechnął się na to wspomnienie i przytulił koszulę do siebie czując nagłą tęsknotę za Ulą. Wciąż czuł zapach jej perfum na swojej koszuli co potęgowało tęsknotę.
Chciałby znów ją zobaczyć. Odzyskać jej zaufanie i uczestniczyć w wychowaniu ich synka. Na początku był to dla niego szok. Uważał też ,że nie jest to odpowiedni moment aby zostać ojcem. Jednak mimo wszystko teraz się cieszył i nie mógł się doczekać ,aż go ujrzy. Nie wiedział czy Ula pozwoli mu być przy porodzie ,ale gdy pisał do niej wczoraj nie wydawała się być zła na niego. Widział jeszcze dla nich szanse ,ale najpierw musiał pozbyć się ze swojego życia Pauliny. Nie mógł dłużej już z nią być poza tym nic do niej już nie czuł. Niedawno sądził ,że dokonał właściwego wyboru. Jednak wybierając Paulinę złamał serce Uli i nie dał szansy dziecku na szczęśliwą rodzinę ,ale bardzo chciał to naprawić. Zrozumiał kto tak naprawdę jest dla niego ważny.
Odłożył koszulę i zabrał się za dalsze pakowanie. W szufladę od stolika nocnego znalazł zdjęcie Uli. Postanowił zabrać je ze sobą. Na fotografii położona był cukierek krówka i list ,który pisała do niego jak byli jeszcze przyjaciółmi. Zachował rzeczy od niej. W pracy w biurku pod kluczem miał kartkę z walentynek i księżycowy kamień ,który otwiera serce na miłość. Teraz uświadomił sobie ,iż właśnie się tak stało.
Pół godziny później całkiem spakowany położył klucze w salonie. Na kanapie siedziała Paulina z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni. Gdy go ujrzała odstawiła kieliszek na stolik i natychmiast do niego podeszła.
- Marco przemyśl to jeszcze. Proszę nie zostawiaj mnie - błagała go. Próbowała się do niego zbliżyć ,ale odsunął się na bezpieczną odległość.
- Nie zmienię decyzji. Odchodzę. Niedługo spotkamy się w sądzie- oznajmił chłodno. - Nie proś bym został ,bo nie spełnię twojej prośby.
- Gdzie pójdziesz ?
- To już nie twoja sprawa.
- Martwię się o ciebie - powiedziała patrząc mu wprost w oczy.
- Nie kłam.
- Proszę powiedz mi dokąd się wybierasz? Powinnieś mnie informować o wszystkim nadal jesteśmy małżeństwem.
- Niedługo nim nie będziemy. A ciebie jedyne o czym będę informował to termin rozprawy rozwodowej.
Wychodząc z domu poczuł ulgę. Uwolnił się częściowo od Pauliny ,a niebawem całkowicie miał usunąć ją ze swojego życia i wcale nie smuciła go ta myśl, a wywoływała uśmiech na ustach. Dawno nie czuł tej lekkości ,a związek z Pauliną go bardzo męczył. Zdał sobie sprawę, że ta kobieta faktycznie jest psychicznie chora i powinna zgłosić się do jakiegoś psychiatry.
****
W domu Uli zjawiła się nieoczekiwanie Violetta ,która na widok kobiety ,aż zaniemówiła. Zrobiło jej się żal Uli. Wyglądała okropnie zwłaszcza z tymi potarganymi włosami ,rozciągniętym szlafroku i czerwonych zapuchniętych oczach. Bez słowa zastanowienia Viola przytuliła ją mocno do siebie.
- Bo mnie udusisz - rzekła Ula.
- Bez obaw. Coś ty ze sobą zrobiła ,dziewczyno? Obraz nędzy i rozpaczy.
- Dzięki - odpowiedziała z sarkazmem Ula. - Jak mam wyglądać ? Jestem tuż przed rozwiązaniem. Jestem gruba ,brzydka ,do niczego się nie nadaję i te kłótnie z ojcem - ściszyła głos ,bo spał w pokoju obok.
- Jest ,aż tak źle ?
Ula zaparzyła sobie melisę, a Viola usiadła przy stole.
- Tak. Dzisiaj ojciec tak krzyczał, że obudził Betti nie mogła zasnąć. Przeczytałam jej trzy bajki i zasnęła. Nie chce by to się powtórzyło. Ojciec ostatnio spotkał takiego kumpla z dawnej pracy i zaczął sięgać po alkohol. Nie akceptuje mojej ciąży. Ciągle grozi mi eksmisją . Nie rozumiem co się z nim stało. Czasami boję się co znów mu strzeli do głowy.
- Zatrzymaj się u nas.
- U was ?
- No u mnie i Sebastiana. Na pewno się zgodzi. Ty nie możesz żyć w takim stresie. Narażać siebie i dziecko. A reszta się nie przejmuj. Pomożemy Ci. Marek z pewnością też w końcu to twoje i jego dziecko ,prawda?
- Prawda. Dziecko jest nasze.
- A Pauliną się nie przejmuj. Biorę ją na siebie.
- Viola co ty kombinujesz ?
- Wkrótce się przekonasz ,a teraz zbieraj się. Zatrzymasz się u mnie.
- Jesteś pewna ?
- Tak. Sebastian czeka w samochodzie.
- A Betti ? Nie mogę jej tak zostawić.
- Zabierz ją ze sobą. Mamy spore mieszkanie, bo w przyszłości planujemy ślub i dzieci.