Strona Główna

poniedziałek, 12 grudnia 2016

,, Ocal moje serce'' 4



,,If I would tell you, how much you mean to me ‘’
I think you wouldn't understand it …
,,Gdybym ci powiedział, ile dla mnie znaczysz, 
Myślę, że byś nie zrozumiała…’’
Piotr zjawiwszy się w kuchni chwycił pierwszą z brzegu kanapkę i usiadł naprzeciw Uli. 
- A ty, co taka radosna?- Zapytał podejrzliwie. 
Podniosła głowę dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie jest w pomieszczeniu sama. 
- Dobrze spałam. Poza tym wybieram się dziś z Anią na miasto. 
- Znowu zakupy czy ploteczki?- Zapytał nieprzyjemnym tonem.
- I to i to. Wiesz dawno nic sobie nic nie kupiłam. 
- Masz całą szafę. Na co ci tyle rzeczy?
- Przyda mi się coś nowego- odparła stawiając na stole dzbanek z kawą i talerz z kanapkami. 
- Fuj! Zapomniałaś, że piję gorzką?!- Niemal krzyknął. 
- Przepraszam – rzuciła ścierając rozlaną kawę. – Byłam pewna, że słodzisz. 
- Nie piję wyłącznie czarną i nienawidzę kanapek z serem fetą. Jest ohydny. 
Pokręciła głową. Ciągle coś mu nie pasowało. 
A to za słona zupa albo zbyt przysmażone mięso. To znowu doczepił się do jej wyglądu. Czasami miała naprawdę dość, a mimo to dalej z nim była. Nie chciała zostać sama, a wracać do rodziny nie zamierzała. Wynajmować mieszkanie sąsiadując z imprezowiczami lub innymi sfiksowanymi ludźmi nie zamierzała. 
- Sam sobie rób śniadanie i parz kawę- rzekła ostro. – Ja wychodzę, a jak wrócę mają być zakupy i przyszykuj coś na kolację. 
- Chyba nie zaprosiłaś tego ...
- Nie, nie zaprosiłam go- przerwała mu. – I nie zaproszę. Nic mnie już z nim nie łączy i nie będzie. 
Oprócz złamanego sercadopowiedziała w myślach. 
W pośpiechu musnął jej usta i wyszedł. 
Oparła się  dłońmi o kuchenny blat i pustym wzrokiem patrzyła na meble. W głowie kotłowało się milion myśli. Mimowolnie jej umysł przywołał obraz bruneta. Zacisnęła wargę wściekła, że nie umie zapanować nad myślami, wspomnieniami. One wciąż się pojawiają i powodują zamęt w głowie i sercu. 
- Dość tego!- Powiedziała głośno i pobiegła na górę by założyć swój ulubiony dres. Szef w firmie informatycznej, w której obecnie pracowała dał jej wolne. 
Posprzątała w kuchni w włożyła talerze do zmywarki. Przeszukała szafki w celu znalezienia produktów niezbędnych na pierogi. Od dawna ich nie robiła. Piotr nie przepadał za nimi. Nie zbyt lubił  gotowane przez nią obiady.Kolację również. W ogóle nie przepadał za jej kuchnią. Uważał ,że gotuje beznadziejnie i dietetycznie jak dla wegetarian albo wegan. A on preferował nieco inną kuchnię i potrawy.
Przebrała się  stare dżinsy i długi brązowy sweter zawiązywany w pasie. Związała włosy w niezbyt dokładny kucyk i usłyszała dzwonek do drzwi. 
- Pani Urszula Cieplak?- Spytał młody mężczyzna. 
- Tak. To ja. O co chodzi?
- Przesyłka dla pani- odparł podając jej sporej wielkości paczkę. 
-, Ale ja nic nie zamawiałam – odrzekła mocno zaskoczona.
- Proszę pokwitować- zwrócił się do kobiety.
Podpisała we wskazanym miejscu i zastanawiała się, od kogo jest przesyłka. 
- Niech mi pan powie, kto jest nadawcą- poprosiła.
- Niestety. Nie mogę tego zdradzić. Do widzenia. 
Zamknęła drzwi rozczarowana, że nie udało się jej dowiedzieć. Zaniosła paczkę do kuchni i położyła na stół. Po dwudziestu minutach udało się jej wreszcie znaleźć nożyczki by rozciąć granatową wstążkę. 
Natrafiła na kolejne pudełko, a po nim kolejne , aż dotarła do małego i otworzyła je. 
Delikatnie wyjęła biały łańcuszek z sercem mieniącym się tysiącem kolorów. Oprócz naszyjnika były jeszcze kolczyki do kompletu. Oniemiała wpatrywała się w biżuterię. 
Schowała prezent w sypialni w szkatułce i zastanawiała się ile mogłoby by to kosztować. Zdecydowanie wolała nie wiedzieć. 
Piotr nie wrócił na noc, więc pozostawało jej spędzić samotny wieczór z książką lub dobrym filmem. Na wyjście ochoty jakoś nie miała. W telewizji nic ją nie zaciekawiło. Zjadła kolację i położyła się spać. 
                         *****
,,So, I'll wait, I'll wait until this day comes 
When you will understand me…’’
,, Więc, będę czekać, będę czekać, aż nadejdzie ten dzień, 
·Kiedy zrozumiesz mnie.’’

Dobrzański odchylił się lekko na fotelu i zaplótł ręce pod szyi. Zamiast skupić się na pracy jego myśli nieustannie krążyły wokół jednej osoby. Jego ukochanej Uli. Nie potrafił zrozumieć jak może być z tym nędznym doktorkiem zamiast z nim. Wiedział, że zawinił i w przeszłości nie był święty, ale miał nadzieję. Wciąż wierzył, że opamięta się. Spojrzy na niego przychylnie i wybaczy. Nie zrobiła tego. Zadawała mu niewyobrażalny ból spędzając każdy dzień, każdą chwilę z Piotrem. O nocach nie chciał myśleć. Odrzucał uparcie tą wizję. Ona w ramionach innego. To było okropne. Prawdą było, że razem nie byli, więc zdradą nazwać tego nie mógł. 
Gwałtownie wstał i przechadzał się po gabinecie. Zastanawiał się, czy przesyłka już dotarła. Nie pozwolił na ujawnianie danych ani nie podpisywał. Obawiał się, że gdy pozna prawdę odrzuci prezenty i  przyjdzie do firmy zrobić awanturę. 
Zrobiłby wszystko. Naprawdę wszystko by ją odzyskać. By uwierzyła, zaufała i kochała. 
Kochał ją, każda komórką swe ciała. Umierał z tęsknoty za nią. Liczył dni w nadziei, że któryś okaże się tym szczęśliwym. Dniem, w którym Ula wróci do niego. 
Po pracy udał się do swojej ulubionej kawiarni i rozmyślał o życiu, niespełnionych planach i Uli. 
Lokal pustoszał, a on siedział w bezruchu wodząc wzrokiem po stolikach i ścianie, którą zdobiły czarno-białe fotografię. 
Na jednej z nich znajdował się widok na Londyn i zimnych opustoszałych ulic. 
- Przepraszam, zaraz zamykamy- oznajmiła puszysta rudowłosa ciepłym głosem. 
Podniósł się z miejsca płacąc za latte i ciasto następnie opuszczając lokal. 
Włóczył się pustymi uliczkami, a jego myśli nieustannie krążyły wokół jednej osoby. Zdrowy rozsądek nakazywał mu zapomnieć, lecz serce nie umiało. 
Przestań marzyć o tym, co nieosiągalneGdyby kochała nie układałaby sobie życia z innym.

Potarł zmarznięte dłonie i wsunął do kieszeni. Na dworze temperatura spadła do minus dziesięciu. Za dwa dni walentynki, lecz Marek nie miał, z kim ich świętować. Od ich ostatniej rozmowy minął prawie rok. Dwa razy widział ją w Centrum handlowym w obecności Sosnowskiego. Szli trzymając się za ręce. Raz czekała na przejściu dla pieszych, gdy śpieszył się rano do firmy. Ani razu go nie zauważyła. Cały czas starał się ją odzyskać. Wysyłał prezenty. Któregoś dnia zadzwonił i odebrał kardiolog.  
Kupił najpiękniejszy bukiet i stojąc na progu zapukał cicho do drzwi. Długo nikt nie otwierał. Obawiał się, że nie zastał jej w domu. Ułożył kwiaty na wycieraczce i odszedł. Żałował, że jej nie zastał. 
Sosnowski znalazł się akurat przed mieszkaniem w momencie, gdy Marek odjeżdżał. Poznał jego samochód. Wściekły udał się do środka i wyrzucił kwiaty do kosza. 
Zdjął kurtkę i rzucił ją niedbale w przedpokoju. Światła w całym domu były pogaszone. Domyślił się, że Ula śpi. 
Podgrzał sobie obiad i zajrzał do sypialni. Na pościeli spoczywała otwarta książka. Poprawił lekko kołdrę i ostrożnie otworzył górną szufladę. Znalazł tam otrzymane prezenty. Nie od niego. Szkoda było mu wydawać tyle kasy na parę bzdurnych błyskotek czy inne zbędne rzeczy. 
- Piotr?- Dobiegł go jej senny głos.
- Śpij. 
Przetarła powieki i zlustrowała pokój zatrzymując spojrzenie na mężczyźnie. 
- Muszę ci coś powiedzieć- zaczął przysiadając na brzegu łóżka.
- Stało się coś?- Zapytała z nutą niepokoju.
- Tak i nie- rzekł wymijająco. 
- To znaczy?- Dociekała podpierając się na jednym łokciu.
- Za kilka dni muszę być w Georgii.
Umilkła na moment.
- Chciałbym abyś tam ze mną pojechała. Zwiedziłabyś miasto i mielibyśmy więcej czasu dla siebie. 
- No, nie wiem- odpowiedziała niepewnie. – Ale w sumie nic mnie już tu nie trzyma. 
Może tam uda mi się wyleczyć z tej głupiej miłości? Przydałaby mi się zmiana otoczenia. 
- Dobrze. Pojadę tam z tobą – powiedziała z lekkim wahaniem. 
Nie była pewna swej decyzji, lecz postanowiła postawić na jedną kartkę, a już dawno marzyła o jakimś wyjeździe. Brakowało jej do tej pory odwagi i coś potrzymało. Jedynie Marek mógłby, lecz ona nie wierzyła już w ani jedno jego słowo. 
Nie zamierzała wylewać kolejnego z oceanu łez, lecz jej serce wciąż przepełnione było miłością do niego. 
Z palącego żaru ich miłości pozostał tylko popiół. Jak ze spalonej kartki? Nie zostało nic. Słowa niegdyś wypowiedziane straciły swój sens. 
Sosnowski ucieszył się, że nie musiał jej długo namawiać by zgodziła się tam z nim jechać. Nie sądził, że pójdzie tak łatwo. 
W nocy wpatrywała się w sufit. Piotr odwrócił na drugą stronę łóżka i ściągnął z niej kołdrę. Nie udało się jej mu wyrwać. Po kwadransie poczuła gęsią skórę na ciele. Nie miała nic na sobie. Nie oddała mu się z miłości, a jedynie spełniała małżeński obowiązek. Znowu powróciło to nieprzyjemne uczucie, że zdradza Dobrzańskiego. A to nie jego poślubiła przed kilkoma godzinami. Zmięła w ustach przekleństwo. Przez niego wszystko stało się trudniejsze. Nie widziała się z Markiem prawie rok. Nadal nie zapomniała. 
Gdybym nie poznała Marka mogłabym w pełni cieszyć się z życia. 
                                       ****
Nazajutrz złożyła wymówienie w firmie informatycznej. Szef wyglądał na mocno zaskoczonego tą nagłą decyzją. Ula zastrzegła, że zdania nie zmieni i o powrocie nie myśli. Czterdziestopięcioletni mężczyzna wypytał o powód odejścia z pracy. 
Przyznała, że wpływ na jej decyzję miał chłopak, z którym jest i wyjazd zagranice. Nie zdradzała szczegółów. W pracę w firmie w księgowości rozpoczęła tuż po odejściu z Febo&Dobrzański. Z nikim się tu nie zaprzyjaźniała. Owszem miała dwie koleżanki, z którymi w porze lunchu pijały kawę i plotkowały. Czasami przychodził Piotr i to z nim spędzała przerwy w pracy. 
Przemierzała wąską uliczkę wiodącą do jednej z kawiarni. Słyszała, że podają tu dobrą kawę i ludzie chętnie zaglądają do tego lokalu. Postanowiła sama się o tym przekonać. 
Popchnęła szklane drzwi i zamarła. 
Stała w bezruchu, a torba z ubraniami wysunęła się jej z dłoni. Zrobiła krok do tyłu, ale w tej chwili ją zauważył. 
Ich spojrzenia się skrzyżowały. Mierzyli się nimi przez krótką chwilę. 
Zacisnęła palce na białej czapce trzymanej w dłoni. 
- Cześć – przywitał się uśmiechając się do niej ukazując dołeczki.
- Hej- odburknęła i odwróciła się by na niego nie patrzeć. 
Ujął ją za rękę i poprowadził do stolika. Była jak marionetka niepanująca nad własnym ciałem. Jakby była z gumy. 
Usiadła i posłała mu nikły uśmiech. W jej oczach krył się smutek i ból, który za wszelką cenę starała się ukryć. 
Pod jego oczami zaobserwowała ciemne cienie, co oznaczało, że nie sypia najlepiej. Trochę schudł.  Jak zwykle elegancki . Dziś w ciemnej koszuli i jasnej marynarce.  Szary płaszcz przewiesiła na oparciu krzesła. 
- Poprosimy dwie gorące herbaty – zwrócił się do pulchnej kelnerki.
- Nie mam tobie nic do powiedzenia- powiedziała ostro i posłała mu nienawistne spojrzenie. – Nie zatrzymasz mnie 
- O czym ty mówisz?- Zmarszczył czoło i wpatrywał się w nią przenikliwie. 
- O moim wyjeździe zagranice- odpowiedziała. – Z Piotrem  -zniżyła głos. 
- Jesteś pewna, że podjęłaś właściwą decyzję. Przemyślałaś sobie wszystko dokładnie. Co na to rodzina, przyjaciele? 
- Nikomu o tym nie mówiłam. Oprócz mojego szefa Wrońca , kilku pracowników i ciebie.
- Nie powiedziałaś o tym ojcu?- Nie krył zdumienia. 
- Nie rozmawiałam z nim od tej operacji, za którą Piotr zapłacił. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna. 
- W końcu ta operacja w Białymstoku uratowała mu życie. 
- Skąd wiesz, że nie została przeprowadzona w Warszawie?- Spytała zdumiona upijając łyk zimnej herbaty. 
- Po prostu wiem – odrzekł lakonicznie. 
- Ale skąd?- Nie ustępowała. 
- Byłem tam 
- Gdzie? W szpitalu? Jak się dowiedziałeś?- Zasypywała go pytaniami. 
- Usłyszałem jak rozmawiałaś z Maćkiem przed telefon. Mówiliście, że Józef wyjechał z Alicją do Białegostoku na weekend i zasłabł. 
- To prawda- przyznała. – Jego stan nagle się pogorszył i  ...- Urwała niespodziewanie, a z jej oczu pociekły łzy. Odetchnęła głęboko i zamrugała kilkukrotnie próbując powstrzymać wciąż napływający słony płyn. 
Podszedł do niej i przygarnął ją do siebie. Wtuliła się w niego mocno mocząc mu ubranie. Oddychała płytko powoli się uspokajając. 


- Perełko, wszystko będzie dobrze – wyszeptał jej do ucha. 
Perełko?
Odepchnęła go od siebie. Zabrała płaszcz i torebkę wybiegając z kawiarni. Ludzie patrzyli na nich dziwnie. Bała się swoich uczuć, bała się siebie. 
- Jak kocha to wróci- odezwał się nieznajomy pod ścianą. 
- Nie byłbym tego taki pewien – powiedział do siebie niż do kogoś. 
- Biegnij za nią – rzuciła jakaś kobieta. 
Rzucił pieniądze na stolik i wybiegł rozglądając się z nadzieją po ulicach. 
Nie zdążył jej powiedzieć, że to on zapłacił za tą operację. Nie wspomniał też o prezentach. Chciałby odkryła prawdę i przestała wierzyć temu doktorzynie. Jego słowa nie miały znaczenia. Nie ufała ani nie wierzyła mu. Ale wciąż kochała i to dawała mu siłę by się nie poddać. Postanowił o nią walczyć. 
W ułamku sekundy Marek chwycił ją za ramię, odwrócił ją i oparł o chropowatą ścianę jakiegoś budynku. 
- Spójrz, na mnie- nakazał, gdy spuściła wzrok. 
Dotknął jej twarzy. Pogładził kciukiem jej policzek i zahaczył o dolną wargę. Westchnęła cicho i mimowolnie przymknęła oczy.  Widział jak reaguje na jego dotyk. Nic się nie zmieniło. 
- Jesteś podłym łajdakiem, gnojem, oszustem i wolałabym umrzeć niż z tobą być! – Wykrzyknęła mu prosto w twarz. 
Kipiała ze złości. Pod wpływem jej spojrzenia zadrżał. 
- Ula...
- Nie dam się po raz kolejny nabrać na twoje gierki. Wykorzystałeś mnie do swojego planu. Tylko do tego mnie potrzebowałeś. Pewnie, gdyby nie weksle nawet byś mnie nie dotknął. Mam rację? Nie wyglądałam jak te wszystkie laski, które posuwałeś. 
Zdumiony otworzył szeroko oczy. Nie spodziewał się po niej takich słów. 
-,Co zabrakło ci słów dupku? – Spytała ostro, a jej błękitne tęczówki stały się niemal granatowe i ciskały błyskawice. 
-Źle mnie zrozumiałaś… to nie t- tak- zająknął się. 
- Zrozumiałam… wreszcie obudziłam się z głupich marzeń. Przejrzałam na oczy. 
Przytłoczony dosadnością jej słów, miał ochotę odejść, ale tego nie zrobił. 
- Nie sądzę- wtrącił. 
- Puść mnie, bo zacznę krzyczeć. 
- Nie zaczniesz- odpowiedział przybliżając twarz do jej. Mimowolnie wstrzymała oddech. 
Mur, który zbudowała niebezpiecznie zaczął się kruszyć. Nie pozwoliła by zburzył go zupełnie.Przybrała na nowo zacięty wyraz twarzy. 
- Nienawidzę cię- odparowała. 
- Wyjaśnijmy coś sobie- syknął. 
- Ja nie chcę nic…- urwała zatrzymując wzrok na jego wargach, które niebezpiecznie się do niej zbliżały. Przebiegł ją dreszcz. 
- Uwierz, że ja się zmieniłem i zrobię dla ciebie wszystko. Naprawdę wszystko. Tamto życie dawno nie ma znaczenia. Kocham cię. 
- Czego ty chcesz? Oczekujesz, że wpadnę ci w ramiona i będzie dobrze? Zapomnę o świństwach i jak przez cały czas udawałeś ?
- Nie udawałem. Przynajmniej nie non stop . Na początku owszem, ale później…
A odpowiadając na twoje pytanie to chcę ciebie. Tylko ciebie. 
- Nie masz serca. 
- Nie mam, bo mi je skradłaś- odrzekł. 
Oszołomiona wpatrywała się w niego, a głos uwiązł w gardle. Na moment w jej oczach dostrzegł ten dawny blask, który szybko zgasł. 
Wyrwała ramię z jego uścisku i pobiegła w stronę przystanku. Wsiadła w pierwszy autobus, jaki nadjechał. 

Bezradnie obserwował jak znika z zasięgu jego wzroku. Jej słowa kuły jak igły wbijając się w jego serce. Z bezsilnej złości kopnął w murowany śmietnik i chodził bez celu kryjąc w oczach ból i starając się zapanować nad łzami zbierającymi się pod powiekami.
Ta miłość niszczyła go. Zabijała od środka. Nic nie przynosiło ukojenia. 
Zranił ją, ale zastanawiał się czy zasłużyć, aż na takie traktowanie. Była zimna, bezczelna, oschła i nie jego. 

Dawna Ula nie zachowywała się tak. Coś ją opętało. Działał na nią jak czerwona płachta na byka.
Jedyne, co mu pozostało to upić się by, choć na moment zagłuszyć ból. Znienawidziła go. Nie mógł znieść tej myśli. 
                           ****
Ocknęła się i spojrzała na granatowe chmury i szare niebo. Liczyła, że pogoda się nie zepsuje i szczęśliwie wylądują na lotnisku. Piotr spał na siedzeniu obok. Ścisnęła oparcie fotela i oparła głowę o zagłówek. Spełniało się właśnie jedno z jej najskrytszych marzeń. Znajdowali się nad oceanem. Miała nadzieję, że tu będzie jej dom. Tu zostanie na zawsze. Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu. Dzień przed wylotem do Atlanty śnił się jej Marek. Znów jak poprzednim razem brali ślub, a za jakiś czas zostali rodzicami. Nigdy nie przyśnił się jej Sosnowski. Prezenty od Dobrzańskiego wyrzuciła. Oprócz jednego. Naszyjnika z kolczykami z serduszkiem w świetle mieniącym się kolorami tęczy. Teraz miała go na szyi i nie zamierzała zdejmować. Nie świadoma, że prezent jest od Marka nie Piotra. Nie wiedząc nawet o wizycie kardiologa w Rysiowie i kłamstwach na temat operacji. O tym, kto dokonał wpłaty na jej konto nie miała pojęcia. Nie dociekała. Lekarz nic o tym nie napomknął , a Marek...
- Kurde blaszka!- Wykrzyknęła zwracając na siebie uwagę innych. Spojrzeli na nią jak na niepełna rozumu. 
Sosnowski spał dalej nie budząc się. Chrapał, co ją wkurzało. Miała ochotę czymś mu przyłożyć, gdy jego ręka spoczęła na jej udzie. Miała na sobie błękitne dżinsy i długi beżowy ,zawiązywany w pasie sweter.
Wolała nie wiedzieć, jakie myśli kłębią się w jego chorym umyśle.
- A może to Marek zapłacił za tą operację? – Spytała samą siebie półszeptem. – I te prezenty i...
A ja głupia...Boże...On naprawdę mnie kocha.  Co ja narobiłam?! Czemu zwątpiłam w jego miłość?
Światło zaczęło niespodziewanie mrugać. Pasażerowie wpadali powoli w panikę. Serce waliło jej jak młotem. Pokład samolotu ogarnęła ciemność. Piotr zdezorientowany usiadł pewniej na siedzeniu i zapiął pas, który odpiął, mimo, że stewardessa o ich zapięcie. One mieli zapewnić bezpieczeństwo. Ula ścisnęła mocno dłoń mężczyzny i przerażona z trudem łapała powietrze.
To koniec. Rozbijemy się. Boże pozwól mi go jeszcze zobaczyć, zobaczyć Marka.
Samolot wpadł w turbulencje. Zostało włączone awaryjne lądowanie. Wciąż znajdywali się nad wielką wodną  powierzchnią. 
- Proszę zachować spokój- usłyszała obcy kobiecy głos.
Niepokój i strach zawładnął, każdą komórką jej ciała. Zamknęła oczy i gorliwie modliła się by nic strasznego się nie wydarzyło.
W gdzieś w oddali ciemne niebo przeszyła błyskawica. To nie zapowiadało nic dobrego. 

18 komentarzy:

  1. Opowiadanie super. Mam nadzieje że Ula wybaczy Markowi i wróci do niego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wróci i wybaczy o tym przekonasz się wkrótce. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Ula to kompletnie nie myśląca jest.Sosnowski tyle razy źle ją traktował a ciągle z nim uparcie jest. Niektóre kobiety tak mają. Są przy mężach choć biją,źle traktują, bo mają nadzieję, że zmienią się. Ula tej nadziei nie ma i totalnie nie rozumiem dlaczego z nim jest. Z miłości nie , z bezpieczeństwa też nie. Chyba na złość Marka, albo aby zapomnieć o Marku a nie udaje się jej. Tylko wdzięczność mi przychodzi do głowy za operację ojca. Wzięła nawet z nim ślub jak dobrze zrozumiałam. A Marek raz przewinił i nawet nie chce dać mu się wytłumaczyć. Kochana czas panu Sosnowskiemu podziękować, bo jak długo można coś takiego ścierpieć.Pocieszające jest to , że Ula zaczęła coś kojarzyć.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo Ula była z Piotrem by zapomnieć o M.,a teraz z zemsty i wdzięczności za uratowanie ojcu życia ,mimo że to nie u Piotra ma dług ...Dobrze zrozumiałaś Ula jest już Sosnowską ,a każdy chyba liczył ,że inne nazwisko będzie mieć. Dobrzański raz zawinił za to płaci za to bardzo wysoką cenę i cierpi. A co dalej z Ulą i Sosnowskim na razie nie zdradzę.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Dobrze że Ulka domyśla się że to mogą być prezenty od Marka i to on zapłacił za operację. Niech jej się nic nie stanie i niech zadzwoni do Marka żeby po nią przyleciał i zabrał do domu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo późno domyśliła się prawdy.Ula do Dobrzańskiego nie zadzwoni.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Dziewczyno czy Ty musisz ciągle Ule ranić. Nie pamiętam kiedy ostatni raz była w Twoim opowiadaniu była od początku do końca szczęśliwa. Jesień jest a Ty dołujesz zamiast uszczęśliwić nas.
    Eliza .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory nie opublikowałam takiego opowiadania.Przeważnie droga do szczęścia Marka i uli nie jest usłana różami.
      Niczego nie obiecuję ,ale pomyślę nad nieco weselszą historią. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Przedstawiłaś Ulkę jako bardzo upartą osobę. Jak na razie robi wszystko aby odegrać się na Marku i nie zauważa że krzywdzi nie tylko jego ale i siebie. Bardzo podoba mi się moment w którym skończyłaś, stworzyłaś napięcie i teraz z jeszcze większą niecierpliwością będę oczekiwać kolejnej części. Chociaż mam nadzieję że będzie happy end.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestawiłam tu Ulę nie tylko jako bardzo upartą ,wredną ,ale jako pamiętliwą i której z trudem przychodzi wybaczanie.Owszem krzywdzi zarówno Marka jak i siebie. Czy będzie happy end? Tego nie zdradzę. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. O matulu! Oni się pobrali?! Jak mogłaś to Uli zrobić? Przecież to wszystko komplikuje. Zaborczy Sosnowski nie pozwoli jej już teraz odetchnąć. Stłamsi ją a tym samym zniszczy. To będzie wrak kobiety. Strasznie się nad nią pastwisz. Robisz z niej kompletnego bezmózgowca bez własnego zdania i zupełnie bezwolnego, poddającego się woli chamskiego doktorka. Kurcze blade! Wszystko się we mnie buntuje i naprawdę z wielkim trudem przebrnęłam przez tę część. Ula faktycznie zachowuje się jakby cierpiała na paranoję. Jest agresywna, nie przebiera w słowach, którymi mocno Marka rani. Trochę za późno przychodzi opamiętanie. Jest już w samolocie, który nie wiadomo, czy bezpiecznie wyląduje. Być może te dramatyczne chwile pozwolą jej uświadomić sobie, że była i nadal jest oszukiwana i manipulowana. Tylko, że już teraz nie jest dziewczyną Sosnowskiego a żoną i rozwód z nim z całą pewnością będzie trudny, o ile w ogóle do niego dojdzie.
    Jestem kompletnie wstrząśnięta tym rozdziałem i z całą pewnością będę mieć w nocy koszmary.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula się zmieniła i to bardzo. Piotr ma na nią zdecydowanie zły wpływ. Tak ,Ula i Piotr są małżeństwem. Nie sądziłam ,że aż takie wywołam emocje. Pastwię nad obojgiem. Chociaż bardziej Ulą. Właśnie dotarło do nie ,że popełniła błąd...
      Ps. Nie chciałam abyś miała koszmary.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Mega część. Przeczytałam jednym tchem. Ula i Piotr? To się nie może udać. Jeszcze ten wyjazd. Piotr zdecydowanie ma zły wpływ na Ulę. Pod jego rządami strasznie się zmienia. A Marek? Wciąż zakochany. Jednak nie może bez ukrycia być z ukochaną. Piotr jest zazdrosny i zaborczy, świadczą to kwiaty, które wyrzucił. Niech spada na drzewo!
    Pozdrawiam, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą w 100% . Piotr zdecydowanie ma zły wpływ na Ulę i będąc z nim zmieniła się nie do poznania. Sosnowski tak łatwo nie wypuści Uli z rąk zwłaszcza ,że teraz to jego żona. A Marek chce być z nią ,ale nie może.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Kiedy cd? Co ty planujesz? Niech oni się w końcu zejdą. Mam jeszcze takie pytanie, może to nie jest dobre miejsce na nie ale zaryzykuję. Czy ktoś byłby w stanie zacząć pisać opowiadania o Natalii i Mikołaju z Singielki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po świętach. Ula dopiero co została żoną Piotra i wyjechała ,więc szansa na szybkie zejście się Uli i Marka jest...znikoma. Co planuję? A tego to już nie zdradzę. Odnośnie Natalii i Mikołaja nie słyszałam by ktoś o nich pisał. Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Postaram się dodać przed Sylwestrem. Pozdrawiam świątecznie :)

    OdpowiedzUsuń