Roześmiana dziewczynka biegała po sadzie stając się
uciec przed goniącym ją chłopcem. Zmęczona schowała się za dużą jabłonią i
oparła o ciemno brązową korę. Spojrzała w górę i zmrużyła oczy przed
oślepiające jasne promyki słońca przebijające przez korony drzew.
Gdy wyszła zza drzewa chłopca nigdzie nie było. Powoli
zmierzchało. Rozejrzała się ściskając w dłoni bukiecik stokrotek, który chciała
podarować mamie. Słońce znikło, a na niebo przybrało odcienie różu i czerwieni.
- Tyle razy ci mówiłam, żebyś się nie oddalała- rzekła
z pretensją Magda i postawiła przed córką talerz z gorącymi plackami
węgierskimi.
- Mamo ja tylko… bawiłam się w ogrodzie- broniła się
Ulka. – To przez niego. Kazał, żebym go goniła, a potem się schował i....
- Dobrze. Jedz- przerwała córce i zasiadła do stołu
nakrytego dla siedmiu osób.
- A ty nie umiesz się bawić- odezwał się mały brunet.
– I oszukujesz!- dodał podniesionym głosem.
Siedzieli obok siebie.
- Dzieci uspokójcie się – wtrącił się dziadek Antoni.
- Ula jest głupia aa- powiedział z pełną buzią
chłopiec posyłając jej nienawistne spojrzenie.
Kopnęła go w nogę i chwyciła za widelec kując go
w rękę.
- Ała! - wrzasnął i zaniósł się płaczem.
- Natychmiast przestańcie!- warknęła pani Cieplak. –
Odejdźcie od stołu.
- Ale...- Dziewczynka spojrzała błagalnie na mamę by
ta pozwoliła jej dokończyć posiłek.
- Idź do swojego pokoju- rozkazał Józef.
Ulka z płaczem podniosła się z krzesła i poprawiając
kwiecistą sukieneczkę opuściła kuchnię.
Chłopiec zerknął niepewnie na talerz, a potem na
babcie i dziadka.
- Jedziemy do domu- zwróciła się do wnuka.
- Babciu, ale ja...
- Mareczku, dość już narozrabiałeś.
Dziadkowie przeprosili za zachowanie wnuka i obiecali,
że więcej się to nie powtórzy. Zaś Cieplakowie nie wiedzieli, co wstąpiło w ich
córkę. Zapraszali Antoniego i Marylę ponownie.
Chłopiec grzecznie się pożegnał i skruszony również
przeprosił.
******
Przed Bożym Narodzeniem starzy Dobrzańscy znów
zawitali do Cieplaków. Na dworze padał śnieg i okrył wszystko dookoła. Dzieci
od sąsiadów od rana zjeżdżały z niewielkiej górki na sankach i obrzucali się
śnieżkami. Samochód zatrzymał się przed dużą metalową bramą pomalowaną na
ciemny zielony kolor. W ogrodzie na tujach znajdowały się kolorowe, lampki
choinkowe. Za domem była drewniana huśtawka z deski na łańcuchach zawieszona na
dużej gałęzi jabłoni. Nieopodal piaskownica i stare połamane wiaderko, które
teraz przykrył biały puch. Obok garażu i szopy stały dwa dziecięce rowery.
Jeden mniejszy i drugi większy.
Jaś wybiegł z domu bez czapki, gdy tylko ujrzał
samochód.
- Jasiek! Wracaj tutaj!- zawołała Magda w kuchennym
niebieskim, w zielone paski fartuchu. Lepiła właśnie pierogi, bo jutro wigilia,
a w tym roku miało zjawić się wyjątkowo sporo gości. Żadnej wigilii ani świąt
nie spędzali sami. W całym domu roznosił się aromat przypraw, ziół i potraw
świątecznych.
W tym razem Antoni i Maryla nie przyjechali tylko z
Markiem. Przywieźli również Paulinę i Aleksa.
Magdalena zdziwiła się na widok nie jednego, a trójki
dzieci.
- Malek! – Wykrzyknął mały nie słuchając mamy ujął go
za dłoń i kazał iść. Dwójka pozostałych dzieci przyglądała się temu niepewnie.
Zdezorientowany chłopiec obserwował kobietę w drzwiach
i dziewczynkę, która stanęła na schodach.
- Chodź do środka – powiedziała podchodząc do niego w
rozpiętej różowej kurtce. Ujęła jego chłodną dłoń. Nie opierał się.
*****
Pani Cieplak wróciła do kuchni zajmując się lepieniem
pierogów, a Józef zaparzył kawę i usiadł z nimi prowadząc ożywioną rozmowę.
Paulina z dala od dzieci przyglądała się dziewczynce, z którą bawi się Marek.
Aleks opychał się ciastkami leżącymi na białym talerzyku i popijał owocową
herbatą.
Ośmiolatka położyła się na brzuchu i rysowała
świąteczny obrazek. Nieco krzywą zieloną jasną choinkę, bo ciemna kredka się
złamała. A właściwie chłopiec złamał. Na początku wyrywali sobie kredki i
kłócili się o kolory, ale po paru minutach zaczęli wspólnie rysować. Magda
wyjrzała z kuchni i uśmiechnęła się widząc jak Uleczka i Mareczek wreszcie
zgodnie się bawią. Potem dołączył do nich Jaś zamalowując wszystko.
Zdenerwowana dziewczynka odepchnęła go i wybiegła z salonu.
Usiadła na drewnianych schodach płakała. Chłopiec
poszedł za nią przypatrując się jej ukradkiem.
- Narysujemy nowy- pocieszał ją. – A teraz pobawimy
się w coś innego – dodał cichutko siadając obok niej. Spojrzała na niego swoimi
wielkimi niebieskimi oczami i wytarła nos w rękaw swetra.
Skrzywił się i nic nie mówił.
Uśmiechnęła się do niego łagodnie i pociągnęła za
rękę.
Bawili się, aż do późnego wieczora. Paulina i Aleks
nie chcieli dołączyć do ich zabawy, a mały Jaś rozrzucał zabawki po całym
salonie.
Tuż przed odjazdem Ulka rzuciła się chłopczykowi na
szyję i uściskała go. Na końcu całując w policzek. Zawstydzony brunet szybko
spuścił głowę i wsiadł do samochodu.
- Lubisz tą małą prawda?- Paulina przerwała ciszę
panującą w samochodzie. Dziadek spojrzał na wnuki, a następnie na drogę.
Maryla nic nie mówiła. Aleks z nosem przyklejonym do szyby obserwował szybko
zmieniający się krajobraz za oknem.
**
**
Dziadkowie Marka następnego lata kupili dom w Konstancinie.
Na tej samej ulicy Kasztanowej. Nazwa pochodziła od alei kasztanów rosnących po
obu strach szosy. W wiosnę ich piękny zapach unosił się w powietrzu i niektórym
przypominał czas maturalny.
Marek niemal codziennie bawił się z córką od sąsiadów
Ulą. Nie przeszkadzało mu to, że była o dwa lata młodsza. Mały
nie pamiętał swoich rodziców. Mama zmarła na białaczkę, gdy miał zaledwie dwa
latka. Krzysztof załamał się całkowicie po odejściu żony. Prowadzeniem firmy
zajęli się Francesco i Aleksandra Febo mieli dwójkę małych dzieci, których
zostawiali z nianią. Początkowo Krzysztof też chciał tak zrobić, ale
stwierdził, że u dziadków mały będzie miał lepiej. Gdy Mareczek skończył pięć
lat poleciał z Aleksandrą i Francesco do Londynu podpisywać z ich firmą kontrakt.
Niestety w drodze powrotnej doszło do katastrofy. Nikt nie przeżył. Antoni i
Mariola więzi na stałe pod swój dach Marka i przygarnęli Paulinę i Aleksa i
stali się dla nich rodziną zastępczą. Długo toczyła się sprawa w sądzie, ale ją
wygrali. Paulinka była bardzo zamkniętą w sobie dziewczynką i poważną jak na
swój wiek. Za to Aleks bystry, mądry i nieznoszący prosić kogoś o pomoc. W
nowym miejscu rodzeństwo nie mogło się zaaklimatyzować. Nie mieli dalszej
rodziny, którzy mogliby się nimi zaopiekować.
Marek stanowił ich przeciwieństwo. Chłopiec uwielbiał
się śmiać i bawić. Nie umiał usiedzieć na miejscu. Zarażał wszystkich wokół
optymizmem. Nie sposób było się z nim nudzić. Wpadał na bardzo szalone pomysły.
Lata mijały i beztroskie dzieciństwo dobiegło końca. Marka zaniepokoiło , że Ula nagle ,chociaż nie do końca , zniknęła z jego życia. Jako małe dzieci mówili
sobie o wszystkim. Gdy stali się nastolatkami byli nieco skrępowani swoim
towarzystwem i zaczęli się unikać. W
wieku piętnastu lat Ula zaprosiła na urodziny kilka osób z klasy wśród nich był
Kacper. Marek stał oparty o framugę drzwi i zacisnął szczęki widząc, że
dziewczyna uśmiecha się do niego i patrzą sobie w oczy. Nagle przybliżyli się,
a ich usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Wyszedł nim ktoś go zauważył.
Poczuł jakby ktoś wbił mu sztylet w serce. Zabolał go widok jej całującej się z
innym. Nie rozumiał swoich uczuć. Nie rozumiał tego, co się z nim działo.
Zrobiło się mu duszno.
W szkole widział ich razem. Serce przepełniał ból. W
końcu, któregoś dnia zdał sobie sprawę, że się w niej zakochał. Postanowił o
niej zapomnieć. Zaczął spotykać się z przypadkowymi dziewczynami. Przestali
rozmawiać. Unikał jej jak ognia. Wciąż była z Kacprem. Wysokim blondynem o
ciemnych brązowych oczach. Chodził do tej samej klasy, co Ula i wyglądali na
bardzo szczęśliwych.
Ula nie rozumiała zachowania przyjaciela. Brakowało
jej dawnych rozmów, żartów i wspólnych przygód. W szkole już się nie widywali.
Studia w Warszawie zmieniły Marka.
Poznawał, co rusz nowe dziewczyny, ale z żadną nie był
w związku. Do żadnej nie czuł tego, co do przyjaciółki z dzieciństwa.
Gdy go widziała odwracała pośpiesznie wzrok. Mimo to i
tak dostrzegła w szarych tęczówkach dziwny smutek. Unikał
jej. Nie przyszedł nawet na urodziny, a ni na Boże Narodzenie. Wielokrotnie był
świadkiem pocałunków i przytulanek z jej chłopakiem.
Nie świadoma, że powodem jego smutku i przygnębienia
jest jej związek z Kacprem. Uświadomiła sobie też, że czuję do Marka coś
więcej. Nie widując go zaledwie kilka godzin tęskniła za nim i pragnęła być
obok. Strasznie brakowało jej tej swobody w kontaktach, gdy byli mali. W
żartach nazwali nawet siebie, mężem i żoną’’. Jeździli
na rowerach i
pytali, kto szybciej dojedzie do wybranego celu. W weekendy Marek grał w piłkę
z kolegą Wiktorem.
Marek nauczył się jeździć na rowerze bez
trzymanki. Ula też spróbowała i przewróciła się na asfalt. Zdarła sobie mocno
kolano. Józef był wściekły i zabronił jej bawić się z Dobrzańskim. Przepłakała
całą noc. Złość Cieplakowi szybko przeszła, a kolano jego córki zagoiło się, lecz
na rower już nie wsiadła.
****
Marek przemierzał oświetlone ulicy Warszawy myśląc o przyjaciółce z dzieciństwa. Nie odkochał się przez te wszystkie lata. Spotykanie się z Laurą ,która poznał na studiach również nie pomogło. Wpadł nagle na bardzo szalony pomysł . Musiał tylko wstąpić po drodze w kilka miejsc i jechać do Konstancina. Cieszył się na myśl ,że znów ją zobaczy ,lecz też obawiał jak zareaguje na to co szykuje dla niej, by wyznać jej wreszcie miłość. Miał dość ukrywania uczuć i życia bez Ulki.
*****
- Tato, musisz wieszać tą głupią jemiołę!- krzyknęła
Ula krzyżując ręce na piersi.
- Oj, Ula – mruknął.
- Wiesz, że nie lubię jemioły – burknęła.
- Co ona ci zawiniła?
- Będziesz się całować – rzekł Jasiek.
- Zamknij się!- warknęła zła i zamknęła się w pokoju.
Jedyną osobą, z którą chciała się całować był
przyjaciel z dzieciństwa. Nie przeszła jej ta głupia miłość. Od lat kochała go skrycie,
a on nie miał o tym zielonego pojęcia.
Tuż przed wigilijną kolacją dostała przesyłkę. Czerwoną
poduszkę z napisem, Kocham cię’’. Nie znała nadawcy. Z Kacprem dawno już nie
była. Zerwał z nią na drugim roku studiów, bo zakochał się w takiej jednej
Baśce. Z dużym biustem i krótkimi platynowymi blond włosami.
Przytuliła prezent do piersi i z uśmiechem na ustach
zastanawiała się, kim jest cichy wielbiciel.
Raz już dostała taki sam prezent.
- Dziękuję!- Wykrzyknęła i rzuciła
się w ramiona blondynowi, gdy przyszedł do niej przed szkołą. Odsunął ją
zmieszany. Jak zawsze ubrany w grubą bluzę dresową i najnowsze adidasy? Przewiesił
czarny plecak przez jedno ramię.
Przygładziła długie kasztanowe
włosy. Nie nosiła nigdy czapki do szkoły. Zapięła różową pikowaną kurtkę
sięgającą do kołowy uda i poprawiła na ramieniu niebieską z przyczepianymi
maskotkami torbę. Przyglądał się jej jakoś inaczej niż zawsze. Nieco ją to krępowało,
a policzki oblały dwa czerwone rumieńce.
-Idziemy? Na dworze padał gęsty
śnieg. Usiadł na drewnianych schodach. Uniósł głowę i spojrzał na padające
białe płatki. Przysiadła obok i milczała. Zaniepokoiła się, że wyszedł tak
szybko
- Ula, za ty mi dziękujesz?- Zapytał
poważnie.
- No, za prezent- odparła radośnie.
- Nic ci nie dawałem- powiedział chłodno.
- A poduszka serduszko?- Dopytywała.
- Nic ci nie dawałem- powtórzył. –
Chciałem ci powiedzieć, że to koniec.
- Co?!- wykrztusiła czując
zbierające się pod powiekami łzy.
- Nie możemy być razem – wypalił i
odszedł zostawiając ją zapłakaną.
Dobrzański ruszył pośpiesznie dalej,
by go nie dostrzegła. Przyszedł z nadzieją ,że razem pójdą na przystanek
autobusowy.
- Podsłuchałeś! – fuknęła po
odejściu Kacpra.
- Nie ,ja ..ja- jąkał się podchodząc
bliżej.
Zrobiła krok w tył. Wsunęła ręce w kieszenie kurtki.
- Mam dość facetów! Jesteście
porąbani- rzuciła i pobiegła aleją kasztanową. Dogonił ją i dotrzymywał jej
kroku przez całą drogę. Nie odezwała się do niego. Przed autobusem zbliżył się
do niej i wpatrywał się w jej niebieskie źrenice.
- Co ty. . .- urwała czując jego
wargi na swoich.
Całując się przegapili autobus i
musieli czekać na następny.
- Nie rozumiem- wyszeptała.
- Przepraszam – odparł zmieszany. –
Zapomnijmy- dodał.
- Ok. – odparła beznamiętnie. - A ta poduszka od ciebie?
- Jaka poduszka?- udawał ,że nie wie o co chodzi.
- Nie ,nic.
Nie wiedziała ,że poczuł się głupio ,że pocałował ją tuż po tym jak zerwała z chłopakiem. Ani tego ,że z jednej strony cieszył się, że jest wolna, a z drugiej nienawidził tego Kacpra ,że ją zostawił dla innej.
Nie wiedziała ,że poczuł się głupio ,że pocałował ją tuż po tym jak zerwała z chłopakiem. Ani tego ,że z jednej strony cieszył się, że jest wolna, a z drugiej nienawidził tego Kacpra ,że ją zostawił dla innej.
Wróciła do teraźniejszości. Jednak
do dziś nie miała pojęcia dlaczego Marek wtedy ją pocałował i czy to był tylko
impuls ,czy coś więcej. Poczuła wibrację w kieszeni. ,, Wyjdź na zewnątrz''- przeczytała . Nie ubierając kurtki owinęła szyję szalikiem i zamarła. Wzruszona przytknęła dłoń do ust.
*****
Po raz pierwszy piszę short story. Mam nadzieję ,że to opowiadanie wam się spodoba i nie zanudzę. Miała być mini ,ale będzie coś troszkę dłuższego. Pozdrawiam świątecznie:).
Już mi się podoba i czekam na szybki ciąg dalszy. Marek i Ula znają się od dzieciństwa, szkoda tylko że potem ich drogi się rozeszły. To troszeczkę jak w serialu z Pauliną ale tu inaczej się to potoczyło. Mam nadzieję że będą razem, wyznają sobie miłość podczas tego spotkania. Życzę ci zdrowych, wesołych świąt. Spędzenia ich w rodzinnym gronie, dużo prezentów i świetnych pomysłów na nowe opowiadania. ;)
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy jeszcze w tym roku. Bardziej jak Maciek i Ula ,ale oni byli tylko przyjaciółmi ,a z Markiem i Ulą jest nieco inaczej. Będzie wyznanie miłości i coś więcej. Dziękuję za życzenia. Mam nadzieję ,że nie stracę weny w Nowym Roku. Dzięki za wpis. Pozdrawiam świątecznie :)
UsuńTo czekam również na te coś więcej. ;)
Usuń;).
UsuńKiedy cd?
UsuńJeszcze dzisiaj.
UsuńSuper opowiadanie. Czekam na dalszy rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że dalsza część również Ci się spodoba. Dzięki za wpis. Pozdrawiam świątecznie :).
UsuńNa pewno się nie znudzę. Akcja rozgrywa się wartko, nie ma miejsca na nudę. Kolejny raz zaskakujesz. Chyba jeszcze nie było opowiadania, w którym Ula i Marek znali się od dziecka, a już na pewno że jako nastolatkowie zakochali się w sobie. Bardzo jestem ciekawa co z tego wyniknie i czy oboje nadal będą stali w uczuciach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
To dobrze =D.Co z tego wyniknie dowiesz się niedługo.Zdradzę ,że będą stali w uczuciach. Dzięki za wpis. Pozdrawiam świątecznie :).
UsuńBardzo mi się spodobało. Widziałam kilka błędów, ale to nie przeszkadzało w czytaniu ;) Taka inna historia. Już się nie mogę doczekać co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Odnośnie błędów.Nie zawsze wszystkie zauważam mimo ,że sprawdzam opowiadania :(. Owszem inna historia Marka i Uli i ciąg dalszy również. Dzięki za wpis. Pozdrawiam świątecznie:).
UsuńDokładnie tak jest ciekawie.Marek bez rodziców, Aleks i Paula również.Febo charakterem nie ustępują serialowi, taki jak i Marek zresztą. Zobaczymy co z tego wyniknie. Może w kolejnej części będzie wyznanie miłości i ich ślub, dzieci a w ostatniej ich starość i wnuki. Takie ich koleje życia w trzech częściach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milo i ciągle świątecznie.
Bohaterowie różnią się od tych serialowych.Od razu zdradzę ,że starości U&M nie będzie. Natomiast wyznanie miłości w następnej części. A odnośnie ślubu i dzieci nic nie powiem. Pozdrawiam również świątecznie :).
UsuńKochana to jest GENIALNE czekam na cd z niecierpliwością: )
OdpowiedzUsuńŻyczę samych takich świetnych pomysłów i Szesliwego Nowego Roku ;)
Raczej średnie,ale dzięki . Również życzę szczęśliwego Nowego Roku :). Pozdrawiam sylwestrowo .=D.
Usuń