Strona Główna

wtorek, 4 kwietnia 2017

,,Ocal moje serce'' 8



Klub, 69’’ * -Ula wraca do War­szawy i poin­for­mo­wała o tym Violę? Wie­rzysz w to? – Dopy­ty­wał wąt­piąco bru­net. – Nie bar­dzo- mruk­nął Olszań­ski. – Jeżeli to prawda, to wkrótce będziesz miał oka­zję jej wszystko wyja­śnić. – I co z tego- udał obo­jętny ton i prze­lot­nie zer­k­nął na przy­ja­ciela i popro­sił o następną por­cję alko­holu. – Z resz­tą…– wes­tchnął. – Ula jest mi winna bar­dziej wyja­śnie­nia niż ja jej. Ona moją prawdę zna, a ja jej nie. Mści się czy, co? – Marek… może już wystar­czy- Seba zer­k­nął na szklankę trzy­maną w dłoni przy­ja­ciela? – Sam o tym zade­cy­duję– burk­nął. – Przed­wczo­raj pijany pła­ka­łeś w łazience na podło­dze oglą­da­jąc jej zdję­cie i mówi­łeś, Moja mała dziew­czynka, biedna dziew­czynka’’. Odwio­złem Cię do domu, bo sam nie byłeś w sta­nie zro­bić paru kro­ków, żeby na nie wpaść na jakieś przedmioty w miesz­ka­niu. – Nic nie pamię­tam – wyznał dra­piąc się po brwi. – Jesteś pewny, że przed­wczo­raj? – Tak – potwier­dził. – Zapro­wa­dzi­łem Cię do łazienki i zasta­łem Cię w takim sta­nie, że lepiej nie pytaj. Maza­łeś się i uża­la­łeś. Mówi­łeś o krzyw­dzie, jaką zro­bi­łeś Uli i o jakimś dziecku. – Jakim dziecku? – Zdu­miał się. – Nie wiem. – Mówi­łem lub zro­bi­łem… – Pow­ta­rza­łeś w kółko wyzna­nie miło­ści i jej imię. – Pamię­tam jak piłem chyba w Twoim albo moim gabi­ne­cie. Nie pamię­tam powrotu do domu i …– uciął patrząc na przy­ja­ciela. – Stary głu­pio mi, że tak wyszło. Masz rację na dziś koniec. Wypił nie­wiele, ale wie­dząc jak skoń­czyło się to poprzed­nim razem wolał poprze­stać na dokoń­cze­niu tej szklanki i wyj­ściu z klubu. – Naprawdę nic dla Cie­bie nie zna­czy jej powrót? – Nie – skła­mał. – Nie wie­rzę – powie­dział cicho i pokrę­cił głową. – Nie wci­skaj mi kitu. Myślisz o niej cały czas. – Może wynajmę detek­tywa i ścią­gnę ją tu z powro­tem? – Gło­śno się zasta­na­wiał. – Pro­si­łem wręcz bła­ga­łem, by podała mi adres lub numer tele­fonu. Piotr pew­nie zabro­nił jej kon­tak­tów ze mną. Podła kana­lia, sukin­syn, pada­lec. Nie daruję mu tego. O nie! – Krzyk­nął, aż zwró­cił uwagę innych ludzi znaj­du­ją­cych się w klu­bie. – Ula nie wyznała mi całej prawdy. On znęca się nad nią, a może ją więzi? –
Cią­gnął dalej. – Prze­sa­dzasz …cho­ciaż– Seba­stian bez­gło­śnie przy­nał rację. Nie znał Pio­tra zbyt dobrze,ale podob­nie jak Marek nie cier­piał go. W sumie nie znał osoby, która pozy­tyw­nie o nim mówiła. – Cze­kaj, no… wspo­mnia­łeś, że roz­ma­wiała z Vio­lą…– zaczął nachy­la­jąc się w kie­runku przy­ja­ciela mówiąc dość cicho. Olszań­ski obej­rzał się i zauwa­żył, że obok sie­dzi jakaś dziew­czyna w zie­lo­nej sukience i piję nie­bie­skiego drinka przez słonkę posy­ła­jąc im spoj­rze­nia i uśmie­chy zwłasz­cza bru­netowi. Zało­żyła nogę na nogę odkry­wa­jąc nieco za dużo ciała w krót­kiej obci­słej sukience. – Rozma­wiała około trzech-czte­rech dni temu. – Trzy czy cztery. Zasta­nów się i spre­cy­zuj- podniósł się z baro­wego stołka. – Cztery- odparł pew­nie blon­dyn. – Mam jej numer. – Ty bęcwale jeden! Dawaj go! – Omal nie rzu­cił się na Seba­stiana. – Stary, Spo… spo­koj­nie- uniósł ręce i naka­zał usiąść Mar­kowi, który pode­rwał się nagle ze sie­dze­nia. – Macie szansę. Zoba­czysz, a nie­długo będę świad­kiem na Waszym ślu­bie. A pro­pos mał­żeń­stwa to urzą­dzę Ci nie­zły wie­czór kawa­ler­ski. Taki dzień nie nadej­dzie’’– prze­mknęło przez głowę Dobrzań­skiego. – Prę­dzej ona zosta­nie matką – prych­nął i zwie­sił głowę. – Nasze światy są nie do pogo­dze­nia. Dwie roz­chi­cho­tane dziew­czyny na uła­mek sekundy zwró­ciły uwagę dwójki przy­ja­ciół, ale oboje zain­te­re­so­wani nimi nie byli. Mieli wybrane wybranki serca. – Matką? – Spy­tał zszo­ko­wany, a widząc minę Marka wybuch­nął śmie­chem. – Porą­bało cię– zde­ner­wo­wany odsta­wił szklankę i posłał mor­der­cze spoj­rze­nie. – Ależ Ty ner­wowy – Daruj sobie te głu­pie gadki. Seba­stian krztu­sił się ze śmie­chu, a inni patrzyli na nich jak na świ­rów. – Zaraz obiję Ci tę mordę jak nie przesta­niesz- zagro­ził. – Podać coś jesz­cze? – Zwró­cił się do nich bar­man. – Nie, dzię­kuję– odrzekł Marek spoglą­da­jąc na roz­ba­wio­nego kum­pla. Prze­cze­sał kolejny raz heba­nowe włosy i dys­kret­nie rozej­rzał się po lokalu. Dziew­czyna w zie­lo­nej sukience bez­czel­nie obli­zała uma­lo­wane na krwi­stą czer­wień wargi i gapiła się na niego. – Sorry- wyksztu­sił. – Nic nie wiesz? – Wbił w niego wzrok. – O czym? – Przyj­rzał mu się bacz­nie. – Ula i Piotr są w sepa­ra­cji. Nie sypiają ze sobą. Wyga­dała się przy­pad­kiem Violi jak roz­ma­wiały trzy dni temu na Skype. – Że, co? – Zapy­tał otwie­ra­jąc usta i wycze­ku­jąco spoglą­da­jąc mu w oczy. – Ula śpi sama. Dociera? Kąciki ust zadrżały i wygięły się w lek­kim uśmieszku. ,,Czemu nie ze mną roz­ma­wia­łaś? Dla­czego? Pra­gnę od tak dawna ujrzeć Cię, usły­szeć Twój głos… Pro­szę, wróć i kochaj. Tyle i aż tyle. ’’ – Marek, Marek – Seba­stian potrzą­snął ramie­niem bru­neta. – Mani­pu­lo­wa­łem … – A teraz robi to Piotr – Porównujesz mnie do tego…tego…popa­prańca?-zaci­snął mocno wargi. – Zaraz wra­cam- rzu­cił znie­nacka Olszań­ski. – Ale… Długo nie wra­cał z toa­lety. Marek pomy­ślał, że Seba wyszedł jedy­nie na chwilę, a tym cza­sem prze­cią­gała się ona do gra­nic moż­li­wo­ści. Gło­śna muzyka nie prze­szka­dzała wcze­śniej męż­czy­znom w roz­mo­wie, ale teraz bru­neta zaczęła powoli draż­nić i te laski chi­cho­czące i pary oble­pia­jące się w róż­nych miej­scach bez skrę­po­wa­nia. Prze­siadł się na kanapę mając syn­drom ucieczki z tego miej­sca. Daw­niej wyszedłby z pla­sti­kową lalą i zaba­wiał w hote­lo­wym łóżku, a rano bez słowa wymknął z pokoju nie­zau­wa­żany i wra­cał do wiecz­nie wście­kłej, despo­tycz­nej zołzy robią­cej mu wyrzuty z powodu późnych powrotów i kolejnych zdrad. Mają­cej nie­ustan­nie ochotę wydra­pać mu oczy zwłasz­cza, gdy bru­kowce roz­pi­sują się o roz­wią­złym życiu Marka Dobrzań­skiego. Naj­więk­szego Casa­novy w War­sza­wie. Pre­zesa modo­wej firmy Febo&Dobrzań­ski. Zmie­nił się. Dla niej. Urszuli Cie­plak. Skrom­nej, uczci­wej, mądrej, spon­ta­nicz­nej i rodzin­nej
dziew­czy­nie. Zaska­ki­wała go. Poka­zała mu świat, któ­rego nie znał. Żył w sieci kłamstw, nie­zdolny do uczuć, a jedy­nie wie­dział jak zaspo­koić swoje rzą­dze cie­le­sne. Dzięki niej odkrył wnę­trze czło­wieka. Zako­chał się zanim prze­mie­niła się z brzyd­kiego kaczątka w pięk­nego łabę­dzia. Po meta­mor­fo­zie zyskała pew­ność sie­bie i nabyła nowych cech, które nie­zbyt podo­bały się Mar­kowi. Sta­wała się opry­skliwa, ozię­bła nie dawna cie­pła gotowa do poświę­ceń Ula. Wią­żąc się z Pio­trem już nie przy­po­mi­nała daw­nej wer­sji sie­bie. Mimo tlą­cej się miło­ści w ser­cach żyją osobno z dala od sie­bie. Śniąc o sobie wza­jem­nie.
Nie­za­prze­czal­nie połą­czyło ich coś wyjąt­ko­wego, bo zapo­mnie­nie nie nad­cho­dziło, a każdy dzień oddał ich coraz bar­dziej zamiast przy­bli­żać.
***** Dziew­czyna w zie­lo­nej sukience rów­nież wstała i pode­szła do bru­neta. – Sabina – przed­sta­wiła się wymy­ślo­nym imie­niem. – Prze­pra­szam, ale śpie­szę się – Dokąd? – Zatrze­po­tała dłu­gimi, mocno wytu­szo­wa­nymi rzę­sami. Dziew­czyna usy­tu­owała się na wprost Dobrzań­skiego, żeby odse­pa­ro­wać go od blon­dynki nagle zja­wia­ją­cej się niczym duch. Nachy­liła się ku niemu pre­zen­tu­jąc swoje wdzięki. Marek zabrał jej ręce z mocno ści­snął, aż jęk­nęła z bólu. Bły­ska­wicz­nie wstała i popraw­szy kró­ciutką sukienkę wybie­gła z klubu. Zro­biło się lek­kie zamie­sza­nie. Pla­ty­nowa blon­dynka wyko­rzy­stała oka­zję i wdzię­czyła się do męż­czy­zny, ale ujrzaw­szy jego czy ciska­jące gromy, odsu­nęła się. – Ja żar­to­wa­łam- usi­ło­wała się wytłu­ma­czyć. – Rzu­cił mnie chło­pak i… – Nie dzi­wię się – prze­rwał się. – Ja też nie chciał­bym mieć dziew­czyny, która się pusz­cza. Dziwki nie zasłu­gują na miano żon i matek- rzekł z pogardą. – Nic złego nie zro­bi­łam- tłu­ma­czyła się dalej. – Jestem tu pierw­szy raz- szła w zaparte
brnąć w kłam­stwa. – Pierw­szy – zaśmiał się iro­nicz­nie. – Chyba w tym mie­siącu. – No, dobra. Byłam z kole­żanką z dwa razy- przy­znała nie­chęt­nie ukry­wa­jąc liczbę praw­dziwą liczbę w tym klu­bie. – Tań­czy­łaś na sce­nie- drą­żył dalej. – Jestem sio­strą Mira­beli- wyja­śniła. – Ona śpiewa, a ja… – Rozbie­rasz się przed bandą napa­lo­nych face­tów i wymy­ślasz nie­stwo­rzone fakty o mnie do gazet. Po jaka cho­lerę się pytam?! – Uniósł się mając pro­blem z opa­no­wa­niem gniewu, ale nie będzie prze­cież robił scen i tak zwró­cił uwagę nie­któ­rych ludzi prze­by­wa­ją­cych w klu­bie. Sprzeczce przy­glą­dał się bar­man zza lady z opar­tymi o blat, rękami. – Naopo­wia­dała Ci o daw­nym moim życiu, ale nie­które rze­czy ule­gają zmia­nie. – Święty się zna­lazł– prych­nęła i wywró­ciła piw­nymi oczami, co wku­rzyło bru­neta. Miał już ochotę powie­dzieć, że żona rodzi i musi jechać do szpi­tala, żeby ewa­ku­ować się stam­tąd jak naj­prę­dzej. Był zde­spe­ro­wany i zły na przy­ja­ciela. Seba, nie daruję Ci tego. Kum­pla nie zosta­wia się w pubie ot tak.’’ – Napi­szesz spro­sto­wa­nie i… – Nie zro­bię tego chyba, że…-urwała uśmie­cha­jąc się szy­der­czo. – Chyba, że…– powtó­rzył i zmru­żył oczy. – Mów!– zażą­dał. – Zapła­cisz mi odpo­wied­nią sumę– odpowie­działa. – Przyjdź tu jutro o dwu­dzie­stej dru­giej trzy­dzie­ści. Piąty sto­lik po lewej stro­nie, do zoba­cze­nia.
****
War­szawa, Most Ponia­tow­skiego Bru­net przy­ci­snął zmar­z­niętą, dłoń do porę­czy, a drugą ści­skał komórkę. Wzdry­gnął się, bo metal wywo­łał lodo­wany dreszcz po ciele. Silny wiatr czo­ch­rał kru­czo­czarne włosy. Męż­czy­zna utkwił wzrok w czar­nej nico­ści, którą roz­pra­szały jedy­nie odle­głe świa­tła mia­sta i ich blask odbi­ja­jący się na heba­nowej powierzchni wody. Dokład­nie Wisły. Miej­sca, które zapa­dło w pamięć jemu i Uli. Zaczerp­nął gwał­tow­nie lodo­wa­tego powie­trza. Nie potra­fił dłu­żej zadrę­czać się wspo­mnie­niami. Pra­gnął mieć ją przy sobie. Chro­nić ją, spra­wić, aby poczuła się bez­pieczna i szczę­śliwa. Tele­fon pra­wie wypsnął się mu z ręki. Gdyby wpadł do wody nie mógłby wybrać jej numeru . Zadzwo­nił z nadzieją, że ją usły­szy. – Cho­lera- jęk­nął zimi­to­wany Dobrzań­ski. Nie odbie­rała. Zerk­nął na pod­świe­tlony wyświe­tlacz. Pierw­szy zero trzy. Zdzi­wił się, że nie odbie­rała prze­cież u niej był wcze­sny wie­czór. Wąt­piłby o dzie­więt­na­stej poło­żyła się spać. Chyba, że wyje­chała już z Bostonu i jest na przy­kład w Los Ange­les? Wtedy mogła być jesz­cze w pracy, jeśli pra­co­wała albo wyszła gdzieś. Z tego, co mówił mu
Seba­stian nie opusz­czała stanu Mas­sa­chu­setts. Kolejny sygnał i brak odpo­wie­dzi.
– Ula- wymó­wił jej imię z rezy­gna­cją w gło­sie. – Halo? – Wych­ry­piała. – Ula? Ja chyba śnie. To nie może być on. – Pesto z maka­ro­nem jest w lodówce. Wystar­czy pod­grzać. Nie byłam dzi­siaj w skle­pie. – Prze­pra­szam, ale nie mogę teraz roz­ma­wiać– rzu­ciła i roz­łą­czyła się.
***

Boston, Geor­gia Sosnow­ski nie spusz­czał z niej wzroku. Pod­szedł do niej z zacię­tym wyra­zem twa­rzy i przy­ci­ska­jąc ją swoim cia­łem do lodówki wyjął z rąk komórkę i wrzu­cił do srebr­nego, nieco brud­nego zle­wo­zmy­waka. – Pio­tr… – Milcz jak do Cie­bie mówię, suko. Rozma­wiałaś z nim, a co mi obie­ca­łaś? – Prze­je­chał pal­cem po jej szyi i napie­rał coraz bar­dziej na jej szczu­płe ciało. – Nie roz­ma­wia­łam z nim… tylko z Maddy- wyją­kała jej ciało napięte było jak struna. Przełknęła ner­wowo ślinę. – Z tą świ­ru­ską? Znów prze­ko­ny­wała Cię być mnie zosta­wiła? – Zapy­tał ści­ska­jąc jej ramiona. Zerk­nęła na czer­wony ślad powstały w wyniku wczo­raj­szego opa­rze­nia. – Piotr, dokąd Ty codzien­nie wycho­dzisz? – Spy­tała nie­śmiało oba­wia­jąc się gwał­tow­nej reak­cji męża. – Jak to gdzie? – Twarz blon­dyna stała się kamienna. – Do pracy zara­biać pie­nią­dze na nasze utrzy­ma­nie. – Dzi­siaj nie byłeś– słusz­nie zauwa­żyła. Rozluź­nił uścisk i odsu­nął się na odle­głość ramie­nia. Ula opie­rała się w dal­szym ciągu o lodówkę prze­szy­wa­jąc błę­kit­nym, zim­nym spoj­rze­niem męża. Ocze­ki­wała wyja­śnień. Nie nie­ustan­nych kłamstw. Mydlił jej nie­ustan­nie oczy. Wycho­dził nie wia­domo gdzie i z kim. Poznała rano, gdy spał jego naj­więk­szą tajem­nice zakra­da­jąc się do pokoju, który stał pusty i był pod klu­czem.
W kurtce zna­lazła klucz i prze­szu­kała rze­czy męża. Została zlek­ce­wa­żona na poli­cji. Nie zamie­rzała jed­nak odpusz­czać. Wraz z Maddy omó­wiła swój plan dzia­ła­nia. Prze­ko­nana była, że wyj­dzie z tego zwy­cię­sko, ale musi jesz­cze tro­chę wytrzy­mać. Pocier­pieć, aby zawal­czyć o swoje szczę­ście. Nie stać było ją na adwo­kata i sprawę roz­wo­dową. Dosko­nale wie­działa, że nie skoń­czy się na jed­nej, a Piotr nie da jej tak po pro­stu odejść. Raz przy­szła poli­cja i pytała o sprawy, o któ­rych nie miała zie­lo­nego poję­cia. Nie zastali go w domu. Zapy­tała go po powro­cie, ale stwier­dził, że nic mu nie zro­bią, bo ma alibi i nie pój­dzie sie­dzieć. Zastrze­gał, że nie zła­mał prawa i ktoś chce mu zro­bić na złość nasy­ła­jąc na niego funk­cjo­na­riu­szy. Nie wie­rzyła w ani jedno jego słowo.
**** Piotr spał na kana­pie mocno chra­piąc. Obe­szła dookoła kanapę i zabrała komórkę męża, bo jej nie chciała się włą­czyć po wrzu­ce­niu do zlewu, gdzie stały brudne naczy­nia. Wczo­raj zmy­wała, ale tyle nazbie­rało się od rana. Nigdy nie przypusz­czała, że Piotr sta­nie się takim bała­ga­nia­rzem. Wcze­śniej taki nie był. A przy­naj­mniej nie wie­działa o tym. Pił, nie dbał o nic, zni­kał i prze­pa­dał, a potem wra­cał. Histo­ryjki o lecze­niu ludzi i szpi­talu jej kom­plet­nie do tego obrazka nie paso­wały. To absurd, aby ktoś tak kom­plet­nie nieodpo­wie­dzialny rato­wał ludz­kie życie. Nie­po­jęte dla niej. Dawno zosta­łoby to zgło­szone i miałby nie­złe kło­poty. Upew­nia­jąc się, że mąż nie obu­dzi się otwo­rzyła powoli z mocno biją­cym ser­cem szafkę i wyjęła czarną teczkę. Zawiera akt nota­rialny, mał­żeń­stwa i jej pasz­port oraz ksią­żeczkę zdro­wia. Kil­ka­na­ście róż­nych zdjęć w kre­mo­wej koper­cie oraz wyniki badań z labo­ra­to­rium. Prze­pa­trzyła resztę doku­men­tów i wyjęła nie­znany jej doku­ment. Na arku­szach był pod­pis Sosnow­ska. Oszo­ło­miona zabrała dwie pozo­stałe teczki i natknęła się na coś, czego w ogóle się nie spo­dzie­wała. Zamarła i zbla­dła ści­ska­jąc teczki i spoj­rzała z nie­na­wi­ścią na pijanego, śpią­cego męża. W jasnej, cien­kiej bluzce i prze­tar­tych na kola­nach jean­sach i czer­woną z bia­łym walizką wyszła z miesz­ka­nia. Z lito­ści na sto­liku poło­żyła mu parę cen­tów i dola­ró­wek. Zosta­wia­jąc krótką wia­domość.
*** ,,Piotr to koniec. Odcho­dzę, bo nie potra­fię z Tobą być. Doszłam do wnio­sku, że nasze mał­żeń­stwo nie ma przy­szło­ści. Nie rozu­miemy się, nic o sobie nie wiemy. A to wszystko to jedna wielka mani­fe­sta­cja. Nie szu­kaj mnie. Głu­pia myśla­łam, że urato­wałeś życie mojemu tacie. Z wdzięcz­no­ści i ucie­ka­jąc od czło­wieka, który zadał mi bole­sny cios pozwo­li­łam byś Ty zadał mi o sto­kroć więk­szy. Nie oszu­kasz, nie zdra­dzisz, nie wyko­rzy­stasz. To ostatni raz. Wię­cej na to nie pozwolę. Za kilka dni otrzy­masz pozew roz­wo­dowy z orze­cze­niem o winie. Podziału majątku nie będzie, bo to miesz­ka­nie nie należy do nas, pamiątki i moje pre­zenty od Marka sprze­da­łeś na alko­hol. Jak mogłeś być tak bez­czelny i łgać w żywe oczy, że zapła­ci­łeś za ope­ra­cję? A pracę w szpi­talu stra­ci­łeś dawno temu. Żałuję wszyst­kiego. Najbar­dziej pozna­nia Cie­bie. Pie­kło, kie­dyś się o Cie­bie upo­mni. Obyś nie zatruł już nikomu życia tak jak mi. Żegnaj, Ula.” *** Wystu­kała na doty­ko­wej kla­wia­tu­rze z pamięci ciąg cyfr i rozej­rzała się czy przy­pad­kiem Piotr nie udał się, w ślad za nią.
___________
*- Początek rozmowy w klubie jest w poprzedniej części.
Na pocieszenie dodam ,że w następnej części Piotra będzie bardzo mało ,a potem... Pozdrawiam serdecznie 😏🌺.

14 komentarzy:

  1. Wiedziałam że Marek nie mógłby pójść z jakąś tam laską. Tylko czemu Seba zostawił go samego w klubie? Ulka w końcu zdecydowała się odejść, teraz niech skontaktuje się z Markiem i wraca do Polski. Niech to będzie już koniec jej cierpienia. G ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek nie okazał się ,aż taką świnią ,aby wrócić do starych nawyków ,skoro tyle razy powtarzal ,że się zmienił i zapewniał Ulę o swoim prawdziwym uczucia i czekania. O wyjściu Seby jeszcze wspomnę. Odnoście powrotu .Ula wróci ,ale nie zdradzę ,kiedy. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Super notka. Masz talent dziewczyno. Co ja bym dała żeby mieć tak wspaniały talent jak ty. Czekam na dalszy ciąg. Kiedy będzie? POZDRAWIAM SERDECZNIE Klauduś. Ps Uwielbiam czytać o Uli i Marku. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:). Nie słodź tak.Cieszę się ,że czytasz i Ci się podoba. Niebawem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Ula nareszcie znalazła w sobie odwagę aby odejść od męża ale teraz może być już tylko lepiej. Mam nadzieję że Sosnowski już nie będzie próbował zatrzymać przy sobie żony i zgodzi się na rozwód. Ula dzwoni teraz do Marka?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będzie już lepiej.Piotr nie może jej zatrzymać siłą . Zwłaszcza ,że ona wie o wszystkim ,a po za tym...dowiesz się w wkrótce. Tak dzwoni do Dobrzańskiego.Zapominając ,że jeżeli u niej o 6-ciogodzinnej różnicy czasu,która wynosi akurat tam gdzie się znajduje Ula. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. No nareszcie Ulka dowiedziała się o wszystkich oszustwach Piotra. Oby ten numer telefonu, który wybierała to do Marka. Powinna zadzwonić do niego i poprosić o pomoc. On napewno jej nie zostawi bez wsparcia.
    Ciekawe za co siostra Mirabeli chce od Marka pieniędzy.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra Mirabelli brała udział w castingu. Nie przeszła dalej. Nie wybrali jej i z w związku z tym postanowiła donieść na Marka do gazet.Ta bezsensowna zemsta modelki.On prosił o sprostowanie i wtedy wyskoczyła z tym ,że chce ,aby jej zapłacił.
      Ta wyzyta w klubie to retrospekcja więc aktualnie Marek jeszcze raz z nią porozmawiał i rozeszło się po kosciach. Każdy o tym już zapomniał.
      Ten numer jest do MD.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Bardzo dobra część i widać, że dopracowana, bo błędów jak na lekarstwo. I tak mi pisz, bo czyta się taki tekst z ogromną przyjemnością. BRAWO, BRAWO, BRAWO.
    Ula wreszcie odkryła prawdę i uciekła od Piotra. Martwię się tylko, jak Marek się do niej dodzwoni, skoro jej telefon jest bezużyteczny. A może to ona teraz wykona taki ruch i powiadomi go o wszystkim, co ją spotkało ze strony Piotra?
    Intrygują mnie dokumenty, które znalazła Ula. Co w nich takiego było, że wywołało u niej szok? Mam nadzieję, że w kolejnej części zdradzisz nam tę tajemnicę.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałe ;).
      Ula nie jest już w stanie znosić więcej oszustw ,picia ,poniżania , manipulowania ,obrażania ,wyśmiewania ,pomiatania itp..Wszystkiego ,czego doświadczyła będąc z Piotrem. Z Markiem taki los ją nie czeka ,bo on jest inny ( nie idealny ) ,ale też nie diabeł w ludzkiej skórze. Bestii Sosnowskiemu czas powiedzieć stop i wyrzucić go zarówno z tego opowiadania. ( nie twierdzę ,że kiedyś jeszcze nie napiszę czegoś o nim w innym...) ,ale tu był wystarczająco długo i...czas na zmiany. Pozytywne oczywiście dla Uli ,no ,ale jeszcze trochę ta rozłąka Uli i Marka portwa. Ula woli osobiście mu o wszystkim opowiedzieć ,lecz teraz jest to niemożliwe.No ,całkiem sporo Ula zebrała wiadomości o Piotrze dzięki tym teczkom i pobieżnie sprawdziła ich zawartość.Wyjaśniła też się dla niej pewna sprawa ,ale o tym też będzie później. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  6. Uff. W końcu Ula się od niego uwolniła :) Świetna część :) Nie pomyślałabym że Piotr taki będzie. Oby w następnej części doszło do spotkania Marka i Uli w Polsce. :) Na pewno będzie ciężko dostać Uli rozwód. Chyba że w tych dokumentach było coś takiego, że jej się uda szybko go dostać :) Bardzo jestem ciekawa co się wydarzy dalej.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połowicznie uwolniła.Oficjalnie nadal figuruje w papierach jako żona Sosnowskiego. Ale nie zawsze nią będzie.Z dokumentów to ona dowiedziała się paru dodatkowych informacji o Piotrze o których pojęcia nie miała.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  7. No w końcu światełko w tunelu pojawiło się. Ale droga z USA do Polski daleka. I mam nadzieję, że Uli przypuszczenia w ostatnim zdaniu nie potwierdzą się i będzie mogła swobodnie zadzwonić do Marka, bo pewna jestem, że dzwoni do niego.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Światełko w tunelu pojawiło się i zgasło. Ponieważ Ula z tą walizką nie wybiera się wcale do Polski ,ale powrót do Stolicy również będzie.Dzwoni do Marka ,ale zapomniała o ważnym szczególe. Mianowicie o strefie czasowej. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń