Strona Główna

wtorek, 25 kwietnia 2017

,,Ocal moje serce '' 10


Man­ha­tann, Nowy Jork
Po bez­chmur­nej nocy nie było śladu. Od rana sią­pił deszcz, cho­ciaż tem­pe­ra­tura prze­kra­czała dwa­dzie­ścia stopni. Kobieta ści­ska­jąc poma­rań­czową para­solkę szła omi­ja­jąc naj­więk­sze kałuże i przy­sta­nęła macha­jąc ręką chcąc zatrzy­mać żółtą tak­sówkę. Nie­stety towa­rzy­szył jej dziś pech. Roz­po­znała roz­pę­dzone lin­coln, bo mąż Maddy miał takie auto. Tak zwaną ame­ry­kań­ską limu­zynę. Ula na autach się nie znała, ale to nie Wiliam ją pro­wa­dził. Ubra­nie kobiety w niczym nie przy­po­mi­nało swo­jego poprzed­niego stanu. Zarówno poma­rań­czowy żakiet jak i brą­zowe spodnie całe upa­prane były w bło­cie. – O fuck- wymsknęło się jej i wycią­gnęła z torebki opa­ko­wa­nie chu­s­te­czek. – To nic nie da- mruk­nął męż­czy­zna zja­wia­jący się tak nagle, że przy­pra­wił ją nie­mal o zawał. – Naj­le­piej to od razu zaprać– pora­dził. – Pan jest nie­po­ważny- wark­nęła. – Pro­szę, pani! – Zawo­łał. Nadje­chała tak­sówka. Nie­zna­jomy przy­trzy­mał drzwi spoj­rzał na kobietę, która posłała mu groźne spoj­rze­nie i odwró­ciła głowę. – Wsiada pani? – Nie, dzię­kuję postoję – odpo­wie­działa nie­zbyt grzesz­nie.
*** Prze­mok­nięta do suchej nitki, brudna i roz­wście­czona dotarła do domu, bo w kan­ce­la­rii nie zamie­rzała się poka­zy­wać w takim sta­nie. Dwa dni póź­niej Umó­wiła się tele­fo­nicz­nie z Jame­sem Robey­’em. Sto­jąc przy oknie spo­glą­dała jak kolo­rowe chmury wolno mkną po nie­bie i nad dra­pa­czami chmur poja­wia się słońce. Na sze­ro­kim para­pe­cie leżała czer­wona zapal­niczka z rysun­kiem ognia i paczka nie­zna­nej marki papie­ro­sów. Pod­nio­sła zapal­niczkę i wyjęła papie­rosa roz­glą­da­jąc się po kory­ta­rzu. Ściany w kolo­rze ećru sko­ja­rzył się jej ze szpi­ta­lem, choć w kli­nice, w któ­rej robiła bada­nia i cze­kała na wyniki. Jeżeli ich wynik będzie nega­tywny będzie wygrana, a życie nie okażę się pie­kłem. Zaś pozy­tywny sprawi, że utraci wszystko, na czym jej zależy i ni­gdy nie uda się napra­wić tego, co się popsuło. Na powrót do Pol­ski też odej­dzie ochota. Liczyła, że wszystko ułoży się i zazna jesz­cze szczę­ścia w życiu. Pra­gnęła, kie­dyś zostać mamą ślicz­nego boba­ska i poślu­bić męż­czy­znę, który poko­cha ją za to, jaka jest i przy nim czu­łaby się bez­piecz­nie. Żyła w zawie­sze­niu cze­ka­jąc na finał w sądzie. Pla­no­wała podró­żo­wać, pra­co­wać i po pro­stu żyć z dala od wspo­mnień. Nie roz­dra­pu­jąc ran prze­szło­ści i zapo­mnieć o pew­nym czło­wieku. Nie dla nas wspólne życie we dwo­je’’– powta­rzała. Serce bun­to­wało się i krwa­wiło na te słowa, lecz nie zamie­rzała go słu­chać. Nie ode­zwał się dając jej jasny komu­ni­kat, że zła­mał po raz kolejny obiet­nice. Przy­rze­kał nie zapo­mnieć i kochać zawsze. Dla mnie to wiecz­ność, dla niego chwi­la’’– pomy­ślała Sosnow­ska. Męż­czy­zna opu­ścił salę roz­praw i uści­snął dłoń mło­dej kobiety o dzie­cię­cych rysach i bar­dzo jasnych wło­sach. Za nią sta­nęła star­sza kobieta z przy­krót­kimi wło­sami w tym samym kolo­rze. Odeszli poże­gnaw­szy się i spoj­rzał na kobietę przy oknie. – Prze­pra­szam, ale dzi­siaj już nie przyj­muję– rzu­cił mija­jąc ją. – Dzwo­ni­łam prze­cież wczo­raj do pana w spra­wie … – Pani pro­blemy ze słu­chem? Pro­szę iść do domu i się prze­brać– otak­so­wał ją zim­nym spoj­rze­niem ciem­no­brą­zo­wych oczu. – Dziś skoń­czy­łem. – Jestem przy­ja­ciółką Maddy Col­lins – wes­tchnęła bez­rad­nie. – To ona mi pana pole­ciła. Ostre rysy twa­rzy męż­czy­zny zła­god­niały pod wpły­wem ledwo dostrze­gal­nego uśmie­chu. – James Robey – wycią­gnął do niej dłoń. – Urszula Sosnow­ska – na dźwięk tego nazwi­ska spiął się. – Sosnow­ska? – Zapy­tał. – Tak. Żona Pio­tra – wyja­śniła. – Przy­szłam z pole­ce­nia mojej przy­ja­ciółki. W skró­cie cho­dzi o roz­wód z Pio­trem. – Omówmy to jutro w kan­ce­la­rii, a teraz, jeśli pani pozwoli odpro­wa­dzę do domu. – Daleko miesz­kam – uprze­dziła. – W dodatku nie wiem czy wypa­da… – Nie wypada, aby piękna kobieta wra­cała sama do domu- odrzekł Nie rumie­niła się już jak pen­sjo­narka, ale czuła się lekko zaże­no­wana takim bana­łem pada­ją­cym z ust przy­stoj­nego męż­czy­zny. Choć nie oce­niała go pod tym wzglę­dem musiała przy­znać, że pre­zen­to­wał się cał­kiem nie­źle. – Dzię­kuje, ale znam drogę do domu i nie potrze­buję pana pomocy- rzu­ciła i odwró­ciła się na pię­cie.
*** Wystą­piła do sądu o zakaz zbli­ża­nia się dla Sosnow­skiego. Kon­takty ich ogra­ni­czały się do roz­mów na kory­ta­rzu przed salą roz­praw. Na pierw­szą nie zja­wił się. Maddy pocie­szała ją zapew­nia­jąc o szczę­śli­wym końcu i otrzy­ma­niu upra­gnio­nej wol­no­ści. Poło­żyła jej dłoń na ramie­niu. – On chcę mnie wykoń­czyć. Zarzuca mi zdradę, a ja go prze­cież nie zdra­dzi­łam- powie­działa gło­śno z oczami utkwio­nymi w przy­ja­ciółce. – Jesz­cze- dodała. – Zaraz. Co zna­czy jesz­cze? – Zmarsz­czyła brwi wbi­ja­jąc swoje brą­zowe tęczówki szu­ka­jąc w oczach Uli odpo­wie­dzi. – Oma­wia­li­śmy pewne sprawy zwią­zane z roz­wo­dem. Wspo­mnia­łam o nie­pod­pi­sa­nej inter­cy­zie. James wie, że ślub wzię­łam w Pol­sce i, że tylko cywilny, bo Piotr jest roz­wod­ni­kiem, ale to nie jedyny powód. Mie­li­śmy zale­d­wie świad­ków i dwie osoby towa­rzy­szące. Wesela nie było. Zgo­dzi­łam się, ale nie pamię­tam wszyst­kiego, bo strasz­nie bolała mnie głowa. Chciał nawet to odwo­łać, ale dał mi tabletkę i kon­ty­nu­owa­li­śmy. Nocy nie wspo­mi­nam za dobrze. Przy­śnił mi, kto inny. Poza tym zaczę­łam dostrze­gać pewne sygnały i domy­śli­łam się, że nie jestem jedyną w życiu Pio­tra. – Nie cho­dziło ci o seks. Uczu­ciem go nie darzy­łaś i przy­ja­ciółmi chyba też nie byli­ście, a ty kocha­łaś Marka, więc, po, co kurna bra­łaś ten popie­przony ślub z Sosnow­skim. Nie rozu­miem- mówiła z pogardą. – Pie­przysz mi tu bzdury, że go kochasz. Gówno prawda. Nie­bie­skie tęczówki zaszkliły się, a usta mimo­wol­nie zadrżały. – Ja kocha­łam. To on oszu­ki­wał i miał tabuny kocha­nek, gdy go pozna­łam. Nag­min­nie zdra­dzał narze­czoną, mamił czu­łymi słów­kami i obiet­ni­cami, a był z nią. Ja też byłam wśród tych kobiet, które nabie­rały się na te gierki. Tylko, że nas zawsze łączyło coś wię­cej, a taką Domi, Klau­dię, Mira­belę czy inną zde­cy­do­wa­nie łóżko. Cho­ciaż z Julią …My zaczę­li­śmy od przy­jaźni i śmiało można nazwać nasze rela­cje, jako, skom­pli­ko­wa­ne’’. Robił wszystko pod dyk­tando rodzi­ców. Nie umiał się im posta­wić i powie­dzieć, że Pau­lina to nie­od­po­wied­nia kan­dy­datka na żonę. Nieźle by nim rządziła i szybko stałby się pan­to­fla­rzem. To oni mu wybrali psy­chiczną Paulę i kibi­co­wali temu związ­kowi, a nie­długo miał zagrać im marsz weselny. Niby zmie­nił się, ale gdy zro­zu­mia­łam, że to już nie gra było o wiele za późno. Tak naprawdę cała prawda dotarła do mnie w USA. Mia­łam wystra­sza­jąco czasu na prze­ana­li­zo­wa­nie życia. Poza tym w Pol­sce zrobi­łam bada­nia, z któ­rych jasno wyni­kało, że nie mogę mieć dzieci. – Ble­fu­jesz. – Nie wiem- wzru­szyła ramio­nami. – W Nowym Jorku badań nie robi­łam oprócz tych na HIV. – Znasz już wynik? – Nie- spo­sęp­niała. – Obsta­wiam naj­gor­sze. – Jak zawsze pesy­mistka- pod­su­mo­wała. – Pozaz­dro­ścić– dodała iro­nicz­nie. – Ode­zwała się ta z tatu­ażem na dupie- Maddy przy­sło­niła twarz rudym kosmy­kiem jakby nagle się zawsty­dziła, a zde­cy­do­wa­nie nale­żała do osób bar­dzo pew­nych sie­bie. Trudno było wpra­wić ją w zakło­po­ta­nie. – Tatuaż jasz­czurki mam na ple­cach- popra­wiła ją. – Za lewym uchem ser­duszko z literą, W’’ w środku, a na kostce węża. – Po cho­lerę masz sym­bol sza­tana? – A to jest sym­bol cze­goś tam? Ula ty serio w to wie­rzysz? – Dzi­wiła się Col­lins. -Nie­istotne, w co wie­rzę, gdy to tak nie bolało to może bym się zde­cy­do­wała? – Przy­znała cicho. – Zasta­na­wiam się nad czymś … Myślę o jaskół­kach na przedra­mie­niu bądź nad­garstku. Rozwa­ża­łam też coś zwią­za­nego z miłymi wspo­mnie­niami, abym o tym nie zapo­mniała. Pro­blem, że nie mam nic takiego. Rodzinę zacho­wam w pamięci. Mał­żeń­stwo to porażka, praca w fir­mie odzie­żo­wej to krótka przy­goda, choć dała mi lek­cje życia. Romans poka­zał jak cienka gra­nica jest mię­dzy miło­ścią a nie­na­wi­ścią. Teraz jedno wiem. Nie­na­wi­dzę jego, każ­dego spoj­rze­nia, splotu rąk i ust. To wiel­kie kłam­stwo. Dzięki listom napra­łam się znów na piękne wyzna­nia miło­sne, a prawda jest inna. Okrutna. – Wysła­łaś mu list. – Maddy pie­przył o miło­ści, a zaba­wił się z jakąś suką i …Nie jestem wsta­nie …to ponad moje siły. Czy on się odgrywa? Za ślub z Pio­trem? Głu­pią białą sukienkę i słowa przy urzęd­niku? One nie
mają zna­cze­nia.
**** War­szawa, Moko­tów
Szkło obra­cane w dło­niach rzu­cało kolo­rowe refleks na pobli­ską ścianę, po któ­rej znaj­do­wał się muro­wany komi­nek, a nad nim ramka ze zdję­ciem Uli. Wrzu­cił szklankę z śla­dową ilo­ścią alko­holu. Ogień buch­nął i usły­szał ciche trzaski drewna i syknięcie. Prze­niósł wzrok z ognia na trzy­many w dło­niach wydru­ko­wany list. Roz­siadł się bar­dziej na kana­pie i odchy­lił głowę do tyłu wal­cząc z bez­rad­no­ścią, tęsk­notą i uczu­ciami ukry­tymi wewnątrz. Obie­cał, że nie się­gnie wię­cej po alko­hol, a przy­naj­mniej w takiej ilo­ści. Za oknem czerń nocy tak jak w jego sercu ciem­ność. W sypialni miał drugie jej zdjęcie oprawione w ramkę ,a w szufladzie cały album.



Marku Dobrzań­ski

Świet­nie mi w świe­cie gdzie nie ma Cie­bie. Nabie­ram powie­trza w płuca i czuję, że do pełni szczę­ścia potrze­buję tylko roz­wodu i zaczy­nam z nową kartą. Pamię­tasz windę do nieba? Przy­po­mnij sobie gwiazdy i jedną gasnącą. To ja. Przez Cie­bie znik­nął ten blask, aby teraz mógł na nowo się poja­wić dla kogoś innego.
Nie odnaj­dziemy …nie pod­bi­jemy razem świata. To poże­gna­nie. Bądź szczęśliwy i odnajdź swoje prze­zna­cze­nie. Nie roz­pa­czaj, nie umar­łam. Żyj!
Po pro­stu żegnaj. Nigdy nas nie było i nie będzie.
Nie Twoja, Ula.
Pod­niósł się z kanapy. Zakrę­ciło się mu w gło­wie. Zgniótł list i wrzu­cił do ognia. Patrzył jak czer­wono-poma­rań­czowe pło­myki peł­zają po kartce. W odbi­ciu lustra tylko z wyglądu ktoś przy­po­mi­nał, że to on sam.
Man­ha­tann, Nowy Jork Prze­dzie­rała się przez dziel­nice Man­hat­tanu o siód­mej rano. Włosy roz­wie­wały na wszyst­kie strony, a kobieta pró­bo­wała wyrów­nać oddech. Zasa­pana w jasnym żakie­cie i spodniach zatrzy­mała się przed por­tie­rem. Zdo­była się na sztuczny uśmiech i weszła do środka. Tem­pe­ra­tura prze­kra­czała dwa­dzie­ścia pięć stopni, a nie było docho­dziła zale­d­wie ósma. – Witaj, lista zaku­pów leży w kuchni na stole- poin­for­mo­wała bez wstę­pów. – Wypro­wadź Nelę i jeżeli możesz kup mu karmę. Zapo­mnia­łam zapi­sać. – Ok. – mruk­nęła nie­zbyt uprzej­mie kobieta i popra­wiła zwią­zane w kucyk ciemne włosy. Nela przy­bie­gła do niej rado­śnie mer­da­jąc ogo­nem. Pod­ska­ki­wała i lizała ją po ręce. Ula poczo­ch­rała ciemną sierść suczki i ruszyła w kie­runku lodówki. Wyjęła butelkę wody i nalała sobie do szklanki. Poczuła jak suche gar­dło wraca do poprzed­niego stanu. Pies podą­żył za nią wącha­jąc jej nogi. Użyła nowego kremu z fil­trem, bo jej skóra w zatrwa­ża­ją­cym tem­pie wysu­szała się. Rzadko zakła­dała krót­kie spodenki i bluzki na ramiącz­kach wsty­dząc się blizn. Nazna­czona. Nie wypo­wia­dała tego okre­śle­nia gło­śno, ale uwa­żała, że w obec­nej sytu­acji ide­al­nie do niej paso­wało. Piotr po tam­tej kłótni zja­wił się w Nowym Jorku tylko raz. Nie zga­dzał się w dal­szym ciągu na roz­wód. Nie inte­re­so­wało ją zda­nie męża nie­długo byłego. Maddy oka­zała się kobietą z ser­cem na dłoni i mimo odczu­wal­nego począt­ko­wego respektu teraz ufała jej i mogła liczyć na nią w każ­dej sytu­acji.
💘💘💘 Man­ha­tann, Nowy Jork Trzy mie­siące póź­niej. Po upły­wie trzech mie­sięcy Ula ode­brała naresz­cie wycze­ki­waną paczkę. Roz­pa­ko­wała ją sto­jąc w progu i roz­dzie­ra­jąc grubą kopertę i uważ­nie ana­li­zo­wała wyniki na obec­ność wirusa HIV. Wynik nega­tywny. Ogar­nęła ją eufo­ria i z nie­do­wie­rza­niem czy­tała jesz­cze raz. To zmie­niało naprawdę wiele. Wcze­śniej była cie­niem samej sie­bie, a teraz wie­działa, że będzie mogła żyć nor­mal­nie.

– Maddy …– wychry­piała Ula będąc w beżo­wej gar­sonce i bar­dzo się stre­su­jąc. Na kory­ta­rzu minęła się z kil­koma osobami między innymi z Sosnow­skim. W czar­nym gar­ni­tu­rze i bia­łej koszuli wyglą­dał cał­kiem nie­źle, ale na niej nie robiło to naj­mniej­szego wra­że­nia. Pra­gnęła mieć to za sobą. To trze­cia roz­prawa i miała nadzieje, że ostat­nia. Nie chciała nic od niego. Sprze­dał ich miesz­ka­nie nie infor­mu­jąc ją o tym i fał­szu­jąc jej pod­pis na doku­men­cie. – Nie możesz się teraz wyco­fać. Jesteś na pół­metku. Pan James pomoże Ci odzy­skać wol­ność. Wygrasz to! Ja roz­wio­dłam się i wkrótce ponow­nie zakocha­łam. Tobie też się uda- pocie­szała przy­ja­ciółkę, która piła małymi łykami wodę i coraz bar­dziej dener­wo­wała się przed wej­ściem na salę. – Dzień dobry – powie­dział James i podał dłoń Maddy, a następ­nie Uli. – Bez orze­cze­nia o winie męża było by szyb­ciej- ode­zwała się cicho Sosnow­ska. – Gwa­ran­cji nie masz czy skoń­czy­łoby się na jed­nej roz­prawie- wtrą­ciła Maddy. Sosnow­ski roz­ma­wiał z jakimś face­tem, któ­rego Ula nie znała. Miał blond włosy nieco dłuż­sze zacze­sane do tyłu i drogi gar­ni­tur. Mię­śnie Uli były strasz­nie spięte. Nie potra­fiła się roz­luź­nić. Pra­gnęła mieć to za sobą. Ocze­ki­wała dostać, choć część pie­nię­dzy z ich wspól­nego domu, a wła­ści­wie jej, bo ona figu­ro­wała w akcie nota­rial­nym, sprze­dał w jej imie­niu star­szemu, bez­dziet­nemu mał­żeń­stwu, aby wydać je w zaska­ku­ją­cym tem­pie nie wia­domo, na, co. Sosnow­ska zamie­rzała się dowie­dzieć, na, co poszło ponad sto dola­rów ame­ry­kań­skich prze­li­cza­jąc około czte­ry­sta pięć­dzie­siąt pol­skich zło­tych.
Prze­grał w kasy­nie czy był winny komuś, ale aż tyle kasy? Nie­moż­liwe. Sprze­dał prze­cież też biżu­te­rię i inne pamiątki rodzinne.

*****
Port lotniczy, Nowy Jork Samo­lot powoli podcho­dził do lądo­wa­nia. Bru­net zer­k­nął przez malut­kie okno i pomy­ślał o niej. Uśmie­chu, który jak pro­myk słońca roz­ja­śniał dzień. Nie­stety zwiała daleko z czło­wie­kiem, do, które czuł nie­za­ha­mo­wany gniew i wypruł mu flaki, gdyby mógł, ale nie chciał przez tego skur­wy­syna tra­fić za kratki i nie spo­tkać miło­ści swo­jego życia. Naj­bliż­sze dni miał spę­dzić w pokoju hote­lo­wym, z któ­rego widać roz­po­ście­rał się na Nowy Jork. Wie­dział, że ją tutaj znaj­dzie. Adres zapi­sał w tele­fo­nie, który prze­słała mu Maddy. W fir­mie poza­ła­twiał wszystko i z tru­dem przy­jął pomoc Aleksa. Febo sam z sie­bie, co było nie­wia­ry­godne zapro­po­no­wał zająć się firmą i trzy­mać rękę na pul­sie pod nieobec­ność w Pol­sce Marka. Nie­ocze­ki­wa­nie na przedwczo­rajszym poka­zie zja­wiła się Pau­lina i to w obec­no­ści pew­nego męż­czy­zna, a pod koniec na ban­kiet przy­szła Julia i spo­glą­dała wciąż na Aleksa z dziw­nym bły­skiem w oku. Młody Dobrzań­ski znał ten błysk, bo tak samo patrzył na Ulę, gdy odtrą­cała go nie­ustan­nie i grała nie­do­stępną. Stała się taka daleka, obca, lecz wciąż pozo­stała jego perełką i kocha­niem. Nie zdzi­wił go wielki tłum spie­szą­cych ludzi i cho­dzą­cych w róż­nych kie­run­kach. Ode­brał bagaż i dostał sms’a. Serce zabiło moc­nieją usta roz­cią­gnęły się w uśmie­chu.
Jutro ją zoba­czę naj­da­lej poju­trze.Tylko jak tam dotrzeć? Pomi­nął jecha­nie do hotelu i od razu chciał udać się w podróż do Uli. Bez zasta­no­wie­nia i czu­jąc przy­pływ adre­na­liny zapa­ko­wał się do tak­sówki. Odczu­wał zmę­cze­nie przez zmianę cza­sową. Poprzed­niej nocy nie spał naj­le­piej, bo spal ponad trzy godziny, a rano wyla­ty­wał. Dwa wie­czory wcze­śniej spa­lił od niej list i nie odpowie­dział na tą krótką wia­domość. Musiał poroz­ma­wiać z nią w cztery oczy. Miał świa­domość, że jest roz­draż­niona i nie wysłu­cha go, bo cią­gnie się sprawa roz­wo­dowa. Maddy wyga­dała się, że nie mogą dość do poro­zu­mie­nia w spra­wie majątku.
         _________________

12 komentarzy:

  1. Oby tylko Markowi udało się porozmawiać z Ulą. I aby wreszcie byli razem na zawsze.
    Czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do spotkania oczywiście dojdzie. Czy będzie im dane być ,kiedyś razem?Przekonasz się za jakiś czas. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
    2. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na +2348104102662, w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

      Usuń
  2. Ten James mi się nie podoba oby on nie chciał nic od Uli bo Marek nie może ich razem zobaczyć, oczywiście Ula nie mogłaby tego zrobić bo kocha dalej Marka ale tu ona jest trochę inna. Czekam na cd. G ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiadają się kłopoty. Dla kogo? O tym wkrótce. Owszem tu ,każdy się trochę zmienił.Szczególnie Ula nie jest już tą którą ,kiedyś poznał Marek.Jedno się nie zmieniło jeszcze nie wyzbyła się uczuć do M. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Treść jak zwykle rewelacyjna. Akcja toczy się bardzo szybko i nie pozwala na nudę. Ula jest rozbita emocjonalnie i to nie dziwi, bo przecież czekanie na wyniki testu na HIV jest frustrujące i może nerwowo dobić człowieka. To jest jak czekanie na wyrok.
    Piotr w dalszym ciągu jest wredną kreaturą nie cofającą się przed niczym. Kłamie i okrada Ulę z pieniędzy za mieszkanie. Czy tam w Ameryce nie ma na to paragrafu? Przecież jakiś podział majątku musi być, a tu nie dość, że nie ma o tym mowy, to w dodatku on podrabia jej podpis na akcie notarialnym. Powinien pójść siedzieć za takie przewałki. Dlaczego Uli adwokat tego nie ujawnia w czasie rozprawy?
    Najbardziej podobała mi się ostatnia część rozdziału, bo niesie mimo wszystko jakąś nadzieję dla Uli. Ona popada z jednej skrajności w drugą. Raz nie może o Marku zapomnieć, a innym razem nienawidzi go i obwinia również i za swojego życiowego pecha. Cieszę się, że on zdecydował się przylecieć do Stanów, bo być może będą mogli porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko.
    Ciekawi mnie jeszcze jedno, a mianowicie, czy list, który czytał Marek naprawdę napisała Ula? Jest taki kategoryczny i taki ostateczny, że aż wierzyć się nie chce, żeby był jej autorstwa.

    Poprawność tekstu bardzo się rozmija z jego jakością, co stwierdzam z ogromnym żalem. Wygląda, jakby był wrzucony na żywioł, bez sprawdzania i korekty. To bardzo obniża jego wartość. W wielu zdaniach połykasz wręcz całe słowa, co trochę zmienia ich sens. Są literówki. Nie oddzielasz jednej sekwencji od drugiej, co dezorientuje czytelnika. Np: piszesz jak Ula chce się podzielić z Maddy dobrym wynikiem testu, by w kolejnym zdaniu pisać już o sytuacji na korytarzu sądowym. To tylko jeden z przykładów. Przynajmniej powinien być wiersz odstępu.
    Przeczytałam również takie zdanie: "Mię­ście Uli były strasz­nie spięte". Zapewne chodzi o mięśnie, bo słowo "mięście" nie istnieje w naszym słowniku, choć mogę się oczywiście mylić.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę poniekąd od końca. List może budzić wątpliwości ,ale jest autorstwa Uli pisany pod wpływem wzburzenia i gniewu na Dobrzańskiego. Pominęłam powód jej stanu emocjonalnego.Nie jest chora ,bo nie chciałam ,być dla niej ,aż tak okrutna wystarczającą gehennę przechodzi ,a James okazuje się mało skuteczny mimo ,że czyny ,których dopuścił się Sosnowski są karalne i dawno powinien siedzieć za kratkami. Piotra dosięgnie sprawiedliwość.
      Dobrzański przyjechał do Stanów ,ale spotka go też przykra niespodzianka ,a Ula w wyniku pewnych okoliczności będzie musiała znaleźć innego adwokata dzięki któremu otrzyma wreszcie rozwód ,a Piotr trafi w odpowiednie miejsce.
      Dzięki za uwagi i wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Super notka. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników i naszą ukochaną autorkę tekstów. Klauduś
    Ps.Kiedy ciąg dalszy? Bo już nie moge się doczekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie po urodzinach,i prawdopodobnie po majówce.Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Wszystko dzieje się tak szybko. A kto napisał tego sms, którego Marek dostał na tym lotnisku. Ciekawe w jakich okolicznościach Ula spotka się z Markiem? Mam nadzieję że Ulka dostanie w końcu ten rozwód. Na szczęście jest zdrowa ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja przyspieszyła ,bo powoli zmierza ku końcowi. Sms napisała Maddy dzięki niej będzie wiedział gdzie znaleźć Ulę. Więcej zdradzić nie mogę.Tak ,Ula dostanie w końcu rozwód.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  6. Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na +2348104102662, w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.

    OdpowiedzUsuń