Strona Główna

czwartek, 20 kwietnia 2017

,,Trudny wybór'' miniaturka 2/2


,,Nigdy nie umia­łam jej so­bie wy­obra­zić. Mi­ło­ści, która jest
tak nie­podwa­żalna, że mogę być za­pła­kana i roz­bita,
bym na­stęp­nego dnia obu­dziła się przy nim.
a mimo to pewna, że ktoś bę­dzie mnie trzy­mał i chciał''.
                                                                                                                                     Elina Hi­rvo­nen
Twarz le­karki stę­żała i z iry­ta­cją szep­nęła coś do dok­tora. Po ple­cach ko­biety spły­nął zimny pot, a wielka gula w gar­dle ode­brała jej mowę. Ob­ser­wo­wała ich prze­ra­żo­nymi la­zu­ro­wymi oczami i po­ło­żyła rękę na sercu. Sły­szała jego dud­nie­nie, a prze­ra­ża­jące wi­zję prze­wi­nęły się przez umysł. Po­krę­ciła głową czu­jąc pa­lące łzy.

Przy­jeż­dża­jąc tu nie zda­wała so­bie sprawy z kon­se­kwen­cji tego czynu. Jak żyć bę­dzie po
 do­ko­na­niu za­biegu. Czy w ogóle zdoła żyć ze świa­do­mo­ścią, że za­biła nie­na­ro­dzone dziecko. Po­my­ślała o bi­ją­cym sercu. Tak nie­dawno usły­sza­nym w ga­bi­ne­cie gi­ne­ko­lo­gicz­nym.

– Bę­dzie po …– do­piero te­raz do­tarł do niej sens słów wy­po­wie­dzia­nych przez nie­miec­kiego dok­tora.
– Nie mogę – wy­ksztu­siła po pol­sku. – A co je­śli już nig­dy…– za­mil­kła ma­jąc na my­śli 
pro­blemy z zaj­ściem w ciążę ,w przy­szło­ści.
– Pa­cjentki cze­kają – nie­cier­pli­wił się le­karz. – pro­szę się wy­ci­szyć i przy­go­to­wać do za­biegu. – Nie ja…
– Re­zy­gnuję– rze­kła pew­nie w jego ję­zyku.
– Niech pani tu po­dej­dzie- wska­zał jej miej­sce. – I od­pręży się, a za­raz bę­dzie po wszyst­kim.
Chwy­tała ustami po­wie­trze jak ryba wy­rzu­cona z wody. Le­ka­rze prze­ko­ny­wali ją do abor­cji. Ich słowa stały się cha­osem. Uświa­do­miła so­bie, że po­zby­ciu się, pro­ble­mu’’ tak na­zwa­łaby by to wcze­śniej. Te­raz to do­tarło do niej, że to dziecko, któ­remu od­bie­rze moż­li­wość po­zna­nia świata i pod­jęła de­cy­zję sama. Bez kon­sul­ta­cji z Mar­kiem. Stchó­rzyła nie mó­wiąc mu o no­wym ży­ciu w jej ciele.
– Wy­co­fuje się pani? – spy­tał jakby nie do­sły­szał. – Osza­lała pani?!
– Ja…
, Po­wi­kła­nia po abor­cji’’– prze­tłu­ma­czyła na pol­ski Ula spo­glą­da­jąc na ulotkę le­żącą na ma­łym sto­liku przy oknie. Po­wio­dła wzro­kiem po po­miesz­cze­niu i przy­go­to­wa­nych na­rzę­dziach do wy­ko­na­nia za­biegu. Twarz przy­brała od­cień nie­mal kon­wa­lii. Jej ulu­bio­nych nie­gdyś kwia­tów.

Do­strze­gła młodą dziew­czynę z twa­rzą ukrytą w trzę­są­cych dło­niach. Pła­kała.
Nazwał mnie ,,kochaniem''kocha mnie ,pokochałby i to małe. - Te myśli podziałały na nią, jak kubeł zimnej wody i przywróciły przytomność umysłu. 
– Wie pani, że to kom­plet­nie bez sensu- kon­ty­nu­ował. – Trzeba umieć po­dej­mo­wać de­cy­zję. Pani je­st…
– Nie­roz­sądna- do­koń­czyła za niego. – Wiem, ale ja tak nie potrafię.... 
, Ich liebe es, ich liebe…– po­wta­rzała w kółko po nie­miecku.
Nie zwra­ca­jąc uwagi na py­ta­nia le­ka­rza. – Er ist mein le­ben – mó­wiła da­lej. Zde­cy­do­wa­nie ła­twiej się było się jej przy­znać w ob­cym ję­zyku, że jest jej ży­ciem i, że go ko­cha niż w oj­czy­stym.
Poza tym Dr. Drem­mer nie wie­dział o kogo Uli cho­dzi. Nie wy­mie­niła imie­nia.
Nie zwa­ża­jąc na nic wy­bie­gła z ga­bi­netu czu­jąc dziwną, nie­znaną ulgę.
 Przy­sia­dła na pla­sti­ko­wym krze­śle na ko­ry­ta­rzu oświe­tlo­nym ja­snym świa­tłem ja­rzy­nó­wek. Krę­ciło się jej lekko w gło­wie i mu­siała usiąść za­nim ru­szy da­lej.
– Wszystko do­brze? – spy­tała płyn­nym nie­miec­kim.
– On mi ka­zał – od­parła za­nim po­my­ślała drobna, blon­dynka. – My­śla­łam, że ja­koś to bę­dzie- cią­gnęła da­lej chcąc się ko­muś wy­ża­lić. Tra­fiła aku­rat na Ulę. Nie mo­gła li­czyć na zro­zu­mie­nie ze strony zna­jo­mych, ro­dziny, przy­ja­ciół i chło­paka. Wszy­scy jed­no­gło­śnie ka­zali jej usu­nąć. – Je­ste­śmy parą od li­ceum. Wła­śnie roz­po­czę­łam stu­dia, a tu… wpadka. Nie pla­no­wa­li­śmy, ale…
– Tak- mruk­nęła nie­prze­ko­nu­jąco dziew­czyna. Pod­nio­sła głowę, a ta uj­rzała za­czer­wie­nione oczy i mo­krą twarz.
– Ty też…– za­wa­hała się. Słowo na, a’’ nie chciało przejść jej przez gar­dło.
Ula po­czuła się za­że­no­wana, ale nic nie powie­działa.
– Ro­zu­miem- wtrą­ciła Ula prze­ry­wa­jąc nie­zna­jo­mej. – Ko­cham je- dopowie­działa.
– Po­słu­chaj serca nie chło­paka, który boi się oj­co­stwa i nie ma żad­nych uczuć. Raz pod­jęta błęd­nie de­cy­zja może mocno za­wa­żyć na na­szej przy­szło­ści. Za mie­siąc, rok czy pięć
 za­sta­na­wiać się bę­dziesz jak wy­glą­da­łoby twoje dziecko. Te, któ­rego się po­zby­łaś jak sta­rej
 ka­napy na śmiet­nik. Na­wet, gdy uro­dzić ko­lejne … Ja zro­zu­mia­łam to do­piero w ga­bi­ne­cie…
Dziew­czyna wbiła orze­chowe tę­czówki w ciem­no­włosą i otwo­rzyła usta ze zdu­mie­nia. 
Po­der­wała się z krze­sła,uśmiech­nęła się nie­śmiało i uści­snęła ko­bietę. – Dzię­kuję – oparła. – 
Po­dejmę je­dyną słuszną de­cy­zję. Wybieram życie. 
- Ja też wybrałam życie- powiedziała z nikłym uśmiechem na ustach. Gdzieś z tyłu głowy wciąż napływały wątpliwości. Żałowała ,że jest tu sama. Potrzebowała jego,choć nie chciała przyznać nawet przed sobą. Wybrałam życie dziecka. Mojego i Marka.  

💘💘💘
Otu­la­jąc się czer­wo­nym sza­li­kiem udała się do księ­garni i cho­dziła mię­dzy re­ga­łami nie za­głę­bia­jąc się w te­mat żad­nej książki. Zna­la­zła się w dziale o ma­cie­rzyń­stwie. Po­rad­niki, ćwi­cze­nia dla ko­biet w ciąży, pierw­szy rok dziecka, dieta dla nie­mow­laka i inne. Przej­rzała prze­lot­nie kilka i zatrzy­mała na książce o abor­cji.
Nie od­na­la­zła siły, aby zmie­rzyć się z prze­szło­ścią i sta­nąć twa­rzą w twarz z czło­wie­kiem, który na stałe za­go­ścił w jej sercu. Pra­gnęła, żeby w ży­ciu rów­nież był obecny. W na­stęp­nym ty­go­dniu od­czu­wała spa­dek formy i udała się do le­ka­rza. Prze­pi­sał Uli kwas fo­liowy, wi­ta­miny i za­le­cał spo­kój. Przy­znała, że ostat­nio żyła w moc­nym stre­sie. Ala na­ma­wiała ją by powie­działa 
Mar­kowi wresz­cie o dziecku. Ula nie­ustan­nie tchó­rzyła i ukryła od­mienny stan no­sząc
 luźne ubrania ,a następnie ukrywając się w domu  i wyjeżdżając zagranice. 
Po prze­czy­ta­niu kil­ku­na­stu stron zro­biło się jej słabo i ko­bieta w śred­nim wieku po­dała jej bez słowa szklankę wody.
 Przy­czyny, na­stęp­stwa, kom­pli­ka­cje, psy­chika. Ży­cie po abor­cji.
– Le­piej się pani czuję?
 – Dzię­kuję– wy­mam­ro­tała Ula przy­tło­czona tre­ścią w jed­nej z ksią­żek.
 Odzy­skaw­szy naturalne ko­lory na twa­rzy i z mocno bi­ją­cym ser­cem wró­ciła do prze­glą­da­nia in­nych
 lek­tur.
Syn­drom po­abor­cyjny. De­pre­sja, sa­mo­bój­stwa, to­ko­fo­bia, akty au­to­agre­sji, za­bu­rze­nia snu, kosz­mary, bez­płod­ność, brak sa­tys­fak­cji sek­su­al­nej, za­ła­ma­nie psy­chicz­ne… Nie­mal, każde czy­ta­dło o tej te­matyce za­wie­rało jedno z tych słów, opisy i wy­ja­śnie­nie po­szcze­gól­nych ter­mi­nów. Odło­żyła je na półkę nie ku­pu­jąc żad­nej. We­szła w inny dział.
Pod ko­niec trze­ciego mie­siąca wy­je­chała po­now­nie do Nie­miec. Odwie­dziła ciotkę zwie­rza­jąc się jej z pro­ble­mów i zo­sta­jąc tam na tro­chę. Pew­nej nocy źle się po­czuła i ciotka za­wio­zła ją o dru­giej dzie­sięć do szpi­tala. Kr­wawiła. Na szczę­ście nie po­ro­niła. Pierw­szy raz do­tarło do niej, że mo­gła stra­cić dziecko. Po doj­ściu do sie­bie wró­ciła do Pol­ski.
Zmę­czona po po­dróży od razu po­ło­żyła się i za­snęła. Ze snu wy­rwał ją od­głos kro­ków w jej po­koju. Za­marła z prze­ra­że­nia. Się­gnęła lampkę i ci­snęła nią na oślep.
 -Kurde! – wy­krzyk­nął Marek i syk­nął z bólu czu­jąc cie­plą ciecz spły­wa­jącą po twa­rzy.
 Dotk­nął ostroż­nie rany i pod pal­cami po­czuł coś wil­got­nego. Do po­koju wbiegł Ja­siek i za­spana Be­atka w ró­żo­wej pi­ża­mie w niedź­wiadki. Snop świa­tła z ko­ry­ta­rza wpadł przez uchy­lone drzwi. W po­koju pa­no­wał półmrok roz­ja­śniony za­le­d­wie po­światą księ­życa. Ula nie za­sło­niła okna bę­dąc zbyt zmę­czona po­wro­tem do domu. W po­ciągu spę­dziła kilka go­dzin i nie­wiele spała. Bu­dziła się śniąc kosz­mary o na­rzę­dziach chi­rur­gicz­nych i ma­lut­kich dziecku roz­ry­wa­nym na strzępy. Pa­sa­że­ro­wie dziw­nie się w nią wpa­try­wali.
– Betti idź do swo­jego po­koju- roz­ka­zał Ja­siek i po­biegł po ap­teczkę za­uwa­ża­jąc krew na twa­rzy nie­do­szłego szwa­gra, a może przy­szłego?
Zro­bił kwa­śną minę i za­uwa­żyła jakby uszło na­gle z niego ży­cie. Ten wi­dok wy­wo­łał w niej wy­rzuty su­mie­nia i zapra­gnęła jego ra­mion obej­mu­ją­cych jej ta­lię.
Odłamki szkła i po­zo­sta­ło­ści z lampki noc­nej zdo­biły ciemną podłogę. Zam­ro­czony Ma­rek przez uła­mek se­kundy nie wie­dział, co się dzieję i gdzie się znaj­duję. Klap­nął na krze­sło trzyma­jąc
ja­kiś pierw­szy chwycony ma­te­riał i trzy­mał przy czole. Ula po­za­mia­tała, aby się nie ska­le­czyć w bose stopy i po­bla­dła ze stra­chu spo­glą­dała nie­ustan­nie na Marka.

****

– Ali­cja zdra­dziła mi twój se­kret. Chyba nie tylko twój, bo do­ty­czy nas obojga. Za­mie­rza­łaś mi po­wie­dzieć czy wo­la­łaś usu­nąć abym ni­gdy się nie do­wie­dział – sta­rał się mó­wić opa­no­wa­nym gło­sem, lecz wy­czuła gniew jego gło­sie.
Po­krę­ciła głową z dez­a­pro­batą. – Ula po­wiedz, że to nie prawda. Nie zro­bi­łaś tego- po­wtó­rzył, a jego głos na­brał ostro­ści. – Jak mo­głaś mi nie wspo­mnieć o dziecku?! – krzyk­nął od­su­wa­jąc ją gwał­tow­nie od sie­bie, skrzy­wił się. – Chcia­łam… na­praw­dę… przy­rze­kam, że mia­łam za­miar ci po­wiedzieć, ale nie umia­łam. Przy­kro mi. – Przy­kro ci? – zdzi­wił się. – Niby dla­czego? Pra­gnę­łaś po­zbyć się do cho­lery, dziecka! Sku­liła się pod jego ostrym spoj­rze­niem i za­szlo­chała. – Ma­rek… – My­śla­łaś, że się nie do­my­ślę i do­wiem się o ciąży oraz po­ży­czo­nych pie­nią­dzach? Za kogo ty mnie masz? Ina­czej cię za­pa­mię­ta­łem i w ta­kiej się za­ko­cha­łem. Nie w zim­nej, po­zba­wio­nej serca Uli, która jest go­towa za­bić. Chcia­łaś po­zbyć je­dy­nej pa­miątki po mnie? – Nigdy nie po­my­śla­łam o tym w ten spo­sób- przy­znała bar­dzo ci­cho. – Pro­szę nie kończmy tego w ten spo­sób- za­łkała. – Czego? – Na­szej przy­jaźni- od­parła krótko. – Tego, co po­zo­stało- do­dała nie­mal bez­gło­śnie. Żyłka na czole mu drgała. Szare oczy przy­brały ko­lor wę­gla.
Za­ci­skał wargi nie tyle co z zło­ści, co z bólu. – Mo­że­cie być ci­szej? Be­atka pła­cze i nie mogę jej uspo­koić. Ulka pój­dziesz za chwilę do niej?– zwró­cił się brat do Cie­pla­kówny. – Naj­pierw mu­szę za­jąć się Mar­kiem – mruk­nęła pod no­sem po­sy­ła­jąc bru­ne­towi szyb­kie
spoj­rze­nie. – Nie je­stem dziec­kiem – wark­nął wście­kły męż­czy­zna i wy­rwał jej z rąk ap­teczkę. Ja­siek nie wni­kał dla­czego za­cho­wu­jąc się wo­bec sie­bie wrogo i pa­trząc z nie­na­wi­ścią.
Po uj­rze­niu Marka z roz­ciętą głową nie wie­dział czy ma zo­sta­wić ich sa­mych. Jesz­cze się po­za­bi­jają- pomyślał Jasiek. Zo­sta­wił nie­do­mknięte drzwi. Ula prze­krę­ciła klucz w drzwiach. Nie ruszyła się wpatrując się tępym wzrokiem w podłogę.
– Ko­chasz mnie?- zapytał z cieniem nadziei. – Wie­rzy­łam i na­dal wie­rzę w twe uczu­cie, lecz boję się, że znów zo­stanę sama z 
pęk­nię­tym ser­cem i dziec­kiem, które przy­po­mi­nać bę­dzie mi o to­bie – ła­mał się jej głos.


Stała przy drzwiach za­ci­ska­jąc w pię­ści klucz, a słowa Marka wbi­jały w jej serce setki ma­lut­kich szpi­lek ,wy­wo­łu­jąc nie­przy­jemne kłu­cie. – Po­je­cha­łam do tej kli­niki.. – Nie po­trzeb­nie tu przy­sze­dłem Zro­bił kwa­śną minę i za­uwa­żyła jakby uszło na­gle z niego ży­cie. Ten wi­dok wy­wo­łał w niej wy­rzuty su­mie­nia i za­pra­gnęła jego ra­mion obej­mu­ją­cych jej jesz­cze szczu­plą ta­lię. – Stój! – Ula ujęła go za ra­mię i wzięła jego dłoń i nie­śmiała wsu­nęła pod górną część pi­żamy. Wstrzy­mał pra­wie od­dech i uśmiech­nął się sub­tel­nie. – Ono na­dal tu jest- ode­zwała się ci­cho. – By­li­śmy nie­ostrożni, nie­od­po­wie­dzialni, ale to dziecko nie jest ni­czemu winne. To my… – Ula … – Po­zwól mi do­koń­czyć. Ba­łam się zo­stać z tym zu­peł­nie sama. Po­gu­biła się i uzna­łam, że to
je­dyne wyj­ście. Nie­stety nie­zbyt roz­sądne. Nic nie po­zo­sta­łoby ta­kie samo, gdy­bym to zro­biła. – Nie pró­buj być kimś in­nym niż je­steś– od­parł spo­koj­nie. – Nie za­bi­jaj tej wraż­li­wo­ści. Prę­dzej po­dej­rze­wał­bym o to Pau­linę a nie cie­bie. Nie taką cię po­ko­cha­łem. Twoje odej­ście i ozię­błość zruj­no­wało mój świat, gdy od­py­cha­łaś mnie nie wie­rząc w moją mi­łość.
- Trudno było uwierzyć po tym wszystkim.
– Czu­jesz? – Ma­rek spoj­rzał jej głę­boko w oczy.
– Tak, tak- przy­tak­nęła za­sko­czona pierw­szymi ru­chami nie­na­ro­dzo­nego malca. W mdłym świe­tle po­cząt­kowo nie za­uwa­żył jej za­okrą­glo­nego brzu­cha. – Ula… chcę być oj­cem- po­sta­wił na­cisk na ostat­nie słowo. - Tatą- poprawił. - Zabierać małą lub małego na plac zabaw ,układać wieżę z klocków , nauczyć jeździć na rowerku, zabrać na basen i lody- rozmarzył się.
Z oczu Uli trysnęły łzy szczęścia.
- Więc zostań ,po prostu bądź z nami- wyszeptała. - Nie przestałam cię kochać ,chociaż próbowałam .
- Ula ,muszę to przemyśleć. To nie jest łatwe. Ukrywałaś prawdę . Nie przyszłaś porozmawiać i za moimi plecami...Za dużo tego. Nie wiem czy jestem w stanie ci wybaczyć -odparował.

- Żałuję ,naprawdę. Opętało mnie coś. Nie przekreślaj nas- wyjąkała żałośnie.
- Nas już nie ma- stwierdził gorzko. - Najpierw ja okłamałem ciebie ,a teraz okazuje się ,że ty również. gdybyś mnie kochała to...
- To nie tak - mówiła uparcie. - Popełniłam błąd jadąc tam. Nie usunęłam dziecka!
- Chciałaś
- Ale nie potrafiłam ,bo pomyślałam o tobie idioto. Kocham cię ty głupku!
Zamilkł wpatrując się w nią.
Przytuliła się do niego mocno. Nie opierał się słysząc jej nierówny oddech i czując truskawkowy szampon ,którym pachniały jej włosy.
Mięśnie Marka gwałtownie się napięły i syknął.
– Boli cię? – Nie- skła­mał. Nie­chęt­nie od­su­nęła się od niego i za­pa­trzyła w po­pio­łowe tę­czówki męż­czy­zny. Mie­rzyli się spoj­rze­niami i nie wie­dzieli, co jesz­cze po­wie­dzieć. Prze­krę­ciła drżącą ręką drzwi. Ma­rek kie­ro­wany im­pul­sem na­ci­snął w tym sa­mym mo­men­cie klamkę. Za­ob­ser­wo­wał jak cof­nęła dłoń i jak iskierki w jej oczach znów za­bły­sły. Zbli­żył się do niej. Cie­pły od­dech Uli omiótł twarz bruneta , a jego  wzrok spo­czął na roz­chy­lo­nych war­gach. – Powi­ne­neś już iść– rze­kła nie­spo­dzie­wa­nie. – Co mó... wi­łaś? – wy­ją­kał wy­rwany ze my­śli o jej słod­kich ustach i wło­sach pach­ną­cymi
tru­skaw­kami. – Mam ochotę na tru­skawki. – Ma­rek, ale te­raz? Tu …– ro­zej­rzała się spa­ni­ko­wana sły­sząc krzą­ta­ją­cego się po domu brata i głos ojca do­bie­ga­jący z kuchni.
Pokręcił przecząco głową.
- Jutro porozmawiamy na spokojnie. Spotkajmy się o siedemnastej pod firmą.
- Okej- zgodziła się bez protestu.
Uśmiechnął się i opuścił jej pokój. Po dłuższej chwili wybiegła za nim ,ale usłyszała odjeżdżające auto.
- Córcia przeziębisz się- dobiegł ją głos zza pleców. - Powiedziałaś mu?
- Sam się dowiedział - odparła zamyślona. - Był wściekły i chyba nie wybaczy mi- odparła załamana.
- Wybaczy - usłyszała głos ojca. - Powiedział ,że jesteście najważniejsi. Ty i dziecko ,gdy rozmawiałem z nim krótką chwilę.
Józef zniknął we wnętrzu domu ,a Ula położyła dłoń na zaokrąglonym brzuchu czując lekkie ruchy dziecka.
Uśmiechnęła się pełna nadziei na lepsze jutro. Dokonała wyboru. Wreszcie właściwego. Musiała tylko odzyskać Marka . Zawalczyć ,aby stworzyli szczęśliwą rodzinę.

****

Młode małżeństwo udało się do sklepu meblowego szukając odpowiedniego łóżeczka dla dziecka. Zostało zaledwie dwa tygodnie do jego narodzin ,ale dopiero od niedawna wiedzieli ,że to chłopiec. Dobrzański nie mógł się zdecydować i pytał ukochaną.
- Wszystkie są ładne. Ty wybierz- odparła wykrzywiając nagle usta.
- Ula- zaniepokoił się.
- Mały jest dziś wyjątkowo ruchliwy- powiedziała i żwawym krokiem podeszła do łóżeczka z miękkimi bokami.
Przejechała dłonią po krawędzi mebla i spojrzała na Marka.
Zakupili mebel z dostawą do domu i trzymając się za ręce i uśmiechając się do siebie. Ernest z Karolem parę dni temu skończyli malować pokój i był już gotowy na nowego członka rodziny. Mężczyźni byli kolegami Marka jeszcze z czasów studiów z którymi kilka miesięcy temu odnowił kontakt spotykając ich na festiwalu smaku. Karol był właścicielem ,aż trzech restauracji prowadząc je wraz z żoną Ludmiłą . Marek poznał ich dziesięcioletniego syna. Podczas jednej z rozmów zaproponowali pomoc w pomalowaniu i umeblowaniu pokoju dla dziecka. Ernest miał trzech dzieciaków.
Ula poznała żonę Ernesta i polubiła ją . Początkowo mało rozmawiały ,ale później kobieta chętnie opowiedziała jej o historiach ze swojego życia. Dobrzańska słuchała uważnie zwłaszcza o macierzyństwie i dzieciach.
W piątkowe popołudnie pojechali kupić resztę rzeczy dla malucha. Ula zachwycona wybierała malutkie ubranka i pokazywała mężowi. Wybrała kilka pluszaków i ciepłe kocyki. Spodobał się jej pajacyk ,a potem poszła zobaczyć śliczną karuzelę. Marek podszedł do niej i z uśmiechem na ustach przyglądał się Uli.
- Weźmy ją jest piękna- zwróciła się do męża.
- Ula ,my mamy już jedną w domu- przypomniał jej.
- Ta jest ładniejsza- upierała się. - Ma koniki,słonia ,żyrafę ,papugę i krokodyla- wymieniała.
- Co za różnica czy będzie z baranem czy słoniem?
- Sam jesteś baran- burknęła. - Z tobą zakupy to katastrofa. Zrzędzisz i ciągle marudzić.
- A komu nie podobał się ostatnio kolor ścian?- wytknął żonie. - A kto kupował śledzie o piątej rano.
- Głodna byłam. Spaliłeś kurczaka i musiałam zadowolić się głupią kanapką z serem ,bo zapomniałeś zrobić zakupy. Jestem gruba i dlatego mnie unikasz. Ty dupku.
- boże ,coś ty znowu wymyśliła - wywrócił poirytowany oczami.
- Wszystko przez ciebie !- krzyknęła .
- Nie rób scen- upomniał ją. - Obracasz się w Paulinę czy jak?
- Paulina to tsunami i burza z piorunami. Nigdy nie wiesz ,gdzie uderzy.
- Z tym się zgodzę. Ale charakterek to ty masz- zdobył się na żartobliwy ton.
- Śmiejesz się ,a ja ...- urwała gwałtownie.- Marek ...ał...- złapała go mocno za rękę ,a drugą złapała się za wielki brzuch.
- Skarbie ,dobrze się czujesz?- zmienił natychmiast ton zapominając na moment o sprzeczce.
- Wydaję mi się ,że...- ucięła czując kolejny skurcz.
Po chwili podłoga pod ich stopami zrobiła się mokra.

  ****
Od czterech miesięcy byli pełną ,kochającą się rodziną. Ula nie sprzeczała się z Markiem już tak często ,a drobne kłótnie nie przeradzały się w awantury. Szli na kompromis i prowadzili wspólne szczęśliwe życie wraz malutkim Antosiem ,który szybko wyrastał z zakupionych przed porodem ubranek. Ula nie wyobrażała sobie życie bez dwóch mężczyzn. Synka i męża. Stały się jej całym światem i pragnęła nacieszyć się macierzyństwem nie myśląc o prędkim powrocie do pracy ani by powierzyć maluszka komuś obcemu. Nie ufała opiekunkom słysząc wiele niedobrych historii o nich.



- Zastanawiam się jak mogłam w ogóle pomyśleć...jest taki maleńki,słodki i nasz. Patrząc na niego czuję ciepło w sercu i boję się zostawiając go samego na dłużej. Kocham was obu- otarła łzę w wzruszenia i wtuliła się w Marka. 
- Też was kocham. A nasz synek jest cudowny ,idealny i córeczka również taka będzie- wyszeptał czule w jej włosy. 
- Córeczka?- zaskoczona spojrzała mu w oczy. 
- Zawsze marzyłem o parce- wyznał. 
- Pomyślę o tym ,gdy Antoś zacznie biegać i przestanie nosić pieluchy. 
- Jesteś cudowna- uśmiechnął się i musnął jej usta. - A wiesz ... ja jednak mam ochotę na te truskawki- wymruczał jej do ucha zmysłowym głosem.
- Pan jest niepoprawny ,panie Dobrzański- roześmiała się i powoli zaczęła wycofywać się z pokoju odwiązując pasek od szlafroka. 

KONIEC!
_____________

Początkowo miało skończyć się na odjeździe Marka spod domu Uli ,ale pociągnęłam to dalej. Mam nadzieję ,że się spodoba.💙😉
Pozdrawiam serdecznie :).

10 komentarzy:

  1. Super rozdział. Masz do tego talent Justynka. Super przez duże ,,S" kiedy do dasz coś nowego ? POZDRAWIAM Klauduś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.Odnośnie publikacji jeszcze nie wiem. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Masz szczęście że to zrobiłaś bo takie zakończenie mi się podoba. Chociaż jest troszeczkę chaotycznie ale i tak jest pięknie. G ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ,że Ci się podoba i jest szczęśliwe zakończenie. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Super zakończenie tego opowiadania. Cieszy mnie fakt, że Ulka zdążyła się opamiętać.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula w porę się opamiętała. Inaczej nie przyszedł by na świat Antek i nie miałaby szczęśliwej rodziny. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Wiedziałam, a nawet byłam pewna, że Ula nie usunie ciąży. To kłóciłoby się z zasadami, którym jest wierna i z jej wrażliwością. Szkoda tylko, że Marek dowiedział się o jej stanie od osób trzecich, a nie bezpośrednio od niej. Tu zabrakło jej odwagi. Na szczęście wszystko znalazło swój szczęśliwy finał. Finał jak dla mnie idealny.
    A odbiegając już od treści sądzę, że Ty sama jako autorka działasz jak sinusoida. Raz jest rewelacyjnie, innym razem czuje się dyskomfort czytania z powodu błędów. I tak jak pierwsza część była idealna, to druga ma już zaniżony poziom tak jakbyś nie poświęciła jej dostatecznie dużo czasu. Natknęłam się w pewnym momencie na takie zdanie.

    -Kurde! – wy­krzyk­nął i syk­nął z bólu czu­jąc cie­płą ciecz spły­wa­jącą po twa­rzy. Dotk­nął ostroż­nie rany i pod pal­cami po­czuł coś wil­got­nego. Do po­koju wbiegł Ja­siek i za­spana Be­atka w ró­żo­wej pi­ża­mie w niedź­wiadki. Snop świa­tła z ko­ry­ta­rza wpadł przez uchy­lone drzwi.

    Ono jest jakby wyrwane z kontekstu wcześniejszych i późniejszych zdań i tak naprawdę nie wiadomo czego dotyczy i kto wymawia te słowa. Dopiero w kolejnym akapicie wszystko się wyjaśnia, że to Marek. To wygląda tak jakby to zdanie zaplątało się zupełnie przypadkowo. Musisz sama przeczytać ten fragment. I jeszcze tylko zdanie, a właściwie jego część, w której są aż dwa byczki.

    Młode małrzeństwo udałosię do sklepu meblowego... - Młode małżeństwo udało się do sklepu meblowego...

    Co do samej treści jak zwykle nie mam żadnych uwag, bo jest świetna, ale tym razem drobnych błędów całkiem sporo.
    Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ula jest wierna swoim zasadom i nie byłaby w stanie pozbyć się nierodzonego dziecka zwłaszcza ,że bardzo kocha ojca malucha. Nie wybaczyłaby sobie ,gdyby postąpiła inaczej i Marek również nie bylby w stanie wybaczyć jej ,że usunęła ich dziecka.Mówiąc dosadnie zabiła je. A finał jest szczęśliwy czyli taki jak powinnen być.
      Dziękuję za uwagi i wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Świetne zakończenie ;) Na szczęście Ula zrezygnowała z zabiegu. Dobrze że Marek się dowiedział o wszystkim. Miło było poczytać o tym że doczekali się synka, i są szczęśliwi. A te drobne sprzeczki zdarzają się w każdym małżeństwie ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula podjęła mądrą decyzję nie usuwając.Dała drugą szansę Markowi i urodziła dziecko. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń