Strona Główna

środa, 24 maja 2017

,,Ocal moje serce'' 13


,,Najczulszym pocałunkiem bądź
Nie ucz jak smakują łzy,
Rozpal światełko niech
Podmuchem Twoich ust się tli’’*

Zalała ją fala gorąca ,a serce mocniej zabiło. Z błogim uśmiechem rozjaśniającym jej twarz wyjęła z pudełka bieliznę  ułożyła na pościeli przypatrując jej przez kilka sekund. Pobiegła wziąć prysznic zważając na to ,żeby zdążyć na czas. Wtarła w ciało mus pod prysznic nadając skórze miękkości i jedwabności. Owinięta ręcznikiem wysuszyła włosy i założyła prezent otrzymany od ukochanego. Poczuła się kobietą pożądaną i kochaną. Nie ,nieśmiała myszką ,a kimś świadomym swojej urody. Powoli wkładała pończochy . Skropiła szyję i rowek między piersiami , trzymając buteleczkę ulubionych perfum o nucie różanej. Odgarnęła wilgotne jeszcze włosy .Ponad godzinę. Tyle czasu miała na uszykowanie się i dotarcie do hotelu.
Przejrzała się w lustrze zakładając czerwoną suknię sięgając odrobinę za kolano z rozproszonym lekko dołem i odsłoniętymi plecami. Długą ,smukła szyję zdobił niewielki złoty łańcuszek z serduszkiem otrzymany na imieniny od Maddy. W uszach pasujące do wszystkiego kolczyki i mocny makijaż oczu oraz delikatnie pociągnięte różową szminką usta. Pod kolor sukienki wybrała ośmio-centymetrowe szpilki.

                                         ****
Zamówiła taksówkę czując ekscytację i dreszczyk emocji. Nad nią czyste ,granatowe niebo i ciepła noc. Nieoczekiwanie zjawił się Dobrzański podając jej dłoń i przyciągając do siebie. Zacisnęła dłonie na połach marynarki i zatracili się w pełnym pasji pocałunku. Objął ją w talii przyciągając ją jeszcze bliżej. Omiótł kobietę intensywny zapach wody kolońskiej. Trzydniowy zarost nie drapał ,ale przyjemnie łaskotał.
Wyswobadzając się ze swych objęć i ruszyli do oszklonego budynku otoczonego kamiennym murkiem i ozdobnymi drzewkami.
Podał jej dłoń ,a ona czując się jak księżniczka podążyła za nim do środka. Po przekroczeniu zatracili się w namiętnych ,gorących pocałunkach pozbawiających tchu. Dłonie stęsknione ,spragnione dotyku dłonie błądziły wszędzie . Odgarnął jej włosy czując drżenie jej ciała. Upajali się tą chwilą. Mokre wargi na szyi kobiety wywoływały cudowny dreszcz. Czuł jej zapach. Za którym tak bardzo tęsknił. Niczego nie pospieszał. Zsuwając w jakby zwolnionym tempie ramiączka sukienki i obsypując skórę ukochanej pocałunkami najpierw delikatnymi stopniowo bardziej zachłannymi. Z pewną obawą zezwalała Markowi na coraz śmielsze ruchy. Rozpięła małe guziczki jego jasnej koszuli i gładząc nieśmiało tors bruneta. Wzięła głęboki oddech bojąc się nieco reakcji mężczyzny na blizny w niektórych miejscach. W oczach zabłysły łzy.
- Kotku… jeśli chcesz ,żebym…- zawiesił głos patrząc w lazurowe dwa jeziorka.
- Wróciły wspomnienia- wyszeptała. – Piotr on…
- Nie skrzywdzę cię tak jak on i nie pozwolę ,żeby ktokolwiek to zrobił. Jesteś dla mnie najważniejsza. Pamiętaj o tym. Nie chcę cię więcej tracić.
- Nie stracisz- zapewniła mocno wtulając się w jego ramiona. – Tyle na ciebie czekałam- wyszeptała mu gorączkowym szeptem. – Wybacz idiotce .
Gwałtownie przygryzła bruneta wargę i zaśmiała się pogłębiając pocałunki. Przycisnął ją do siebie ,a ona oplotła ściśle ramionami jego ciało czując ,że Marek ma wzwód.
Sukienka dołączyła do koszuli na podłodze i spodni. Ukazała się przed nim w zakupionej przez niego, bieliźnie.
Oczy mu rozbłysły jak światełka i zupełnie zaskakując kobietę wziął ją niespodziewanie i posadził na łóżku. Przeraziła się nie na żarty ,gdy otworzył szampana ,a kilka kropelek znalazło się na jej skórze.
- A teraz przejdziemy do mniej grzecznej gry- zaczął tajemniczo. W niebieskich tęczówkach ujrzał strach. Podniosła się na łokciach leżąc na łóżku . – Nie wstawaj- powiedział nalewając do kieliszków alkohol . Raczyli się szampanem przewidując dalszy przebiegł tej nocy. Spragnione ,miłości, czułości i bliskości same poprowadzą ten jakże odważny taniec. Pod osłoną nocy połączą się w jedność ,aby za jakiś czas połączyć swe dłonie wymieniając się naprzemiennie krążkami ,a pocałunek w otoczeniu bliskich i rodziny będzie nowym etapem.

                                              ***
Ułożył się blisko Uli wciąż ciężko dusząc. Wpatrywali się w sufit oddychając nierówno i splatając  palce, a nogi mieli dziwnie poplątane. Otulała ich ciemnobrązowa jedwabna pościel. Promyki kolorowych świec tworzyły iście romantyczny klimat. Odwrócił twarz ku Uli spoglądając jej głęboko w oczy i szepcząc  najpiękniejsze słowa o miłości. Uśmiechała się do niego czując się niesamowicie ,wspaniale ,fantastycznie. Brakowało jej słów ,by nazwać wszystkie emocję. Przy nim życie nabierało nowego smaku ,a blizny tworzyły straszną historię z przeszłości ,której nie da się całkowicie zmazać. Zawsze pozostanie nikły ślad. Mimo to pragnę być szczęśliwą kobietą u boku dobrego człowieka. Młody Dobrzański łamacz kobiecych serc ,oszust ,manipulator ,playboy , dupek i świnia stał się odpowiedzialnym ,dojrzałym ,wiedzącym czego chce facetem.
- Jedno się nie zmieniło- rzuciła przeczesując mu włosy.
- To ,że mnie kochasz?- spytał uśmiechając się figlarnie.
- Mam cię przekonać?- odpowiedziała pytaniem. Wyczytał z niebieskich ocząt aluzję i twarz mu pojaśniała ,a w szaro-stalowych oczach tajemniczy błysk oznaczający jedno.
- O nie , Marku- udała poważny ton. – Czas na śniadanie.
Pocałował ją w ramię .
- Mmm-wymruczał między pocałunkami schodząc na dekolt. – Jesteś słodka.
- Przestań- rzekła leciutko zawstydzona przymykając powieki. Ręka gładziła czule jej udo ,a ciepły oddech omiótł jej twarz.
- Nie możemy tylko leżeć w łóżku i…
- Dlaczego?- zapytał marszcząc brwi i czoło.- Z tobą mógłbym leżeć tak cały dzień.
- Erotoman – syknęła odsuwając go od siebie.
- Nie ,zakochany – poprawił ją.
- Wariat- burknęła zapinając zapięcie od biustonosza.
- Ale twój- dodał uśmiechając się ,a w policzkach pojawiły się dwa dołeczki.
Zjedli śniadanie w hotelowej restauracji nie szczędząc sobie czułości. Nie wiedzieli ,co ich czeka. Czy warto zaryzykować ? ,,Bez ryzyka nie ma zabawy’’ – powtarzała na okrągło Maddy  ,a Ula ,,Ryzyko jest wpisane w życie’’.

                            ****
Podróż wynajętym samochodem trwała od niemal dwóch godzin. Dwójka dawnych kochanków rozmawiała lub słuchała radia z którego płynęły rockowe kawałki. Ula w pewnym momencie zaczęła nucić ulubioną angielską piosenkę ,a Marek posyłał jej delikatny uśmiech nie odważając się dołączyć do niej ,choć kusiła go i namawiała ,żeby zanucił chociażby refren.
Marek przypomniał sobie wczorajszy poranek ,gdy Ula obudziła się przed nim i z okna obserwowała pobliską okolicę. Zaczaił się obserwując jej zamyśloną twarz i podziwiając piękne długie nogi i zapatrując się na rozpuszczone włosy. Biło z niej ciepło i pozytywna energia. Zawsze pełna wiary w ludzi i chętna do pomocy. To go ujęło w niej. Dobroć ,szczere serce ,lojalność i parę innych cech. Wyczuła jego obecność i spojrzała na ukochanego z leniwym uśmiechem na ustach. W koszuli wyglądała wyjątkowo seksownie. 

- Patrz na drogę- ostrzegła go. 
- Nic nie poradzę ,że wolę na ciebie- zdobył się na komplement. 
- Dzięki- odparła odrobinę zmieszana. 
- Będzie ci brakować Ameryki?- zapytał obrzucając ją przelotnym spojrzeniem .
- American dream- mruknęła. – Okazał się horrorem.
- Wyjedziemy i zaczniemy od nowa. Będzie dobrze- uspokajał ją widząc zgarbione ramiona  i smutny wyraz twarzy.
- Kocham cię- posłała mu powietrznego buziaka.
Zaśmiał się głośno i puścił jej oczko.
- Ja ciebie też- odpowiedział zatrzymując auto.
- Poczekaj minutkę.
- Nie wysiadamy?- zdziwiła się.
- Zaraz wracam- rzekł nachylając się nad nią i całując w czubek nosa ,a następnie w usta.

                                 ****
Objuczony papierowymi torbami zjawił się po kilkunastu minutach nieobecności. Ula pod nieobecność Marka znalazła w schowku znalazła papierosy ,ładowarkę do smarfona , najnowsze wydanie newsweek’a ,New York Times’a,Forbers’a ,magazyn sportowy   oraz książkę i mapę. Przeczytała opis lektury i zaciekawił ją. Nie zauważyła ,kiedy zapakował zakupy do bagażnika i zasiadł z powrotem na miejscu kierowcy.
- Wyjeżdżamy za tydzień- oznajmił. – Planujesz odwiedzić jeszcze jakieś miejsca? Szczególnie ważne dla ciebie?- wyrwał ją tymi pytaniami z fikcyjnego świata z książki. Uniosła oczy i zastanowiła się krótko. Splotła ręce na kolanach mając na sobie dżinsowe spodenki i buty na koturnie z paskami z małymi koralikami.
- W sumie chyba nie – odparła zamyślona. – Nic w stanach nie kojarzy mi się być dobrze oprócz paru wyjątków. Poznałam świetne małżeństwo u których pracowałam odkąd zamieszkałam u Maddy. Okazali się mądrymi ,spokojnymi ludźmi mimo dużego majątku. Do moich obowiązków należało wyprowadzanie psa ,zakupy i sprzątanie ,ale tylko przed jakąś uroczystością lub w weekend ,bo w tygodniu przychodziła taka dziewczyna do sprzątania. Młodsza ode mnie. Po powrocie muszę znaleźć  sobie nową pracę.
Poruszyła się gwałtownie ,aż książka zsunęła się z jej kolan. Wzrok Marka na moment powędrował w tym kierunku. Znajdowali się na pustkowie. Ula nie potrafiła nazwać dokładnie gdzie się znajdują. GPS był wyłączony ,a on Marek zaciskał ręce na kierownicy i jechał przed siebie jakby znał trasę na pamięć.
- W czasach licealnych dużo podróżowałem z rodzicami ,a potem pojechałem na wymianę- podjął temat do rozmowy ,żeby przerwać ciszę.
- Byłeś z Pauliną ?- spytała z trudem ukrywając zazdrość.
- Paula wolała bardziej egzotyczne podróże – objaśnił.
- Typu Hawaje czy Madera?
- Owszem- przytaknął. – W żadnych z nich z nią nie byłem. Byliśmy w Mediolanie i paru innych lokalizacjach. Nie martw się my wybierzemy się dokąd chcesz. W podróż poślubną możemy…
- Podróż …,co?!- wykrzyknęła zszokowana . – Czy ty …
- W swoim czasie- sprostował. – Zadbam o odpowiedni klimat i rekwizyt- dodał pośpiesznie.
- Okey- mruknęła.

Wtulona w ramię ukochanego wsłuchiwała się w huk fal rozbijanych o brzeg. Ocean nocą zapierał dech w piersiach. Spacerowali trzymając się za ręce i podziwiając widoki. Zapatrzyła się w horyzont przywołując w pamięci jeden z nielicznych snów o bajkowej przyszłości. Uśmiechnęła się na wspomnienie ze snu maleństwa z czarną czuprynką zasypiającego w jej ramionach. Pragnęła założyć z Markiem rodzinę ,lecz obawiała się ironii losu czyli niemożliwość spełnienia marzenia o cudownej ,kochającej rodzinie.
- Seba napomniał o ślubie Pauliny- zaczął.
Przystanęła w pół kroku zaskoczona. Utkwiła wzrok w czarnej otchłani . Nieboskłonu nie obsypały dziś drobnymi świecącymi punkcikami zwanymi gwiazdami. Poczuli chłodny północno-zachodni wiatr i pomyśleli o powrocie do ciepłego pomieszczenia.
- Paulina wychodzi za mąż? Za kogo?- dopytywała.
- Alberto. Szczerzę słabo kojarzę ,choć pojawił się na pokazie i bankiecie. Wyglądała na szczęśliwą czego nie można powiedzieć ,gdy była ze mną- dodał z goryczą. – Sebastian z Violettą dostali zaproszenia ,my również. Pójdziemy?
- Na ślub? Przecież Paulina mnie nie znosi- sposępniała.
- Miłość zmienia ludzi. Zrozumiałem tak naprawdę nigdy się nie darzyliśmy silnym ,szczerym uczuciem. Związek nie opierał się na jej zasadach nie moich. Dobrze wiesz jak ,kiedyś żyłem.
- Wiem- przyznała cicho. – Prowadziłeś burzliwe życie towarzyskie. Nie popierałam tego ,ale i nie miałam prawa cię oceniać. Piotr pod wieloma względami okazał się gorszy.
- Zamierzasz porównywać mnie ciągle do Piotra? Chcesz wracać do niego? !- podniósł głos.
- Marek! Nie chcę być z Piotrem tylko z tobą!- wykrzyczała mu prosto w twarz. – Marzę o ślubie i naszym dziecku- uciekła wzrokiem zdając sobie sprawę z żałosnego marzenia i braku wiary w nie. – Wierzysz mi?- zapytała z nutką nadziei.
- Przepraszam- wydusił przytulając ją. – Też marzę o słodkim maleństwie z twoimi oczami.
- Kocham cię – pogładziła policzek mężczyzny.
- Ja ciebie też ,kotku. Wracamy?
- Tak ,troszeczkę zmarzłam.

                        ***
Z głębi korytarza wyłoniła się drobna, kobieca postać. Z długim jasnym warkoczem i dopasowanym czarnym żakieciku wyglądała niewinnie i dziewczęco. Przeciskała do piersi brązową teczkę i rozglądała się lekko spłoszonym, przygaszonym i pustym wzrokiem. Z daleka dostrzegła adwokata z którym się umówiła się w kancelarii w ważnej sprawie. Z pozoru uważali ją jeszcze za dziecka . W maju skończyła dwadzieścia jeden. Kardiolog Piotr Sosnowski przyczynił się do śmierci jej ojca. Nie zamierzała puścić tego bezkarnie. Dopiero po upływie paru miesięcy była w stanie przyjść po poradę prawną i czekać na rozprawę w sądzie. Gotowa była zeznawać. Zdobyła też numer telefonu i adres jego byłej żony. Liczyła ,że Ula znajdzie coś ,co będzie świadczyło przeciwko Piotrowi.
Hudson wysłuchał dokładnie Grace ,a przy okazji wspomniał o tym ,że aktualnie przebywa w więzieniu. Został skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Na jego niekorzyść zeznawała pierwsza żona. Grace posiadała dokumentacje medyczną Felix’a.  Sosnowski usiłował zwiać z Ameryki ,lecz mu się nie udało. Uciekł wykorzystując chwilową nieuwagę dwóch mężczyzn prowadzących go do wozu ,którym miał dotrzeć do więzienia w Nowym Jorku. Skuty kajdankami nie miał już pola manewru. Sprawiedliwości stała się zadość.
- Dziękuję ,panie Hudson- wyciągnęła szczupłą dłoń na pożegnanie.
- Jeszcze raz przykro mi z powodu pani ojca- w głosie mężczyzny dosłyszała współczucie.
- Dlaczego dopiero teraz?- spytał.
Zatrzymała się z ręką przy klamce.
- Długo zbierałam się ,żeby tu przyjść i… śmierć taty kompletnie mnie rozbiła ,a lek został wycofany z listy ogólno dostępnych leków. Zakazany jest w USA. Piotr musiał zdobyć go nielegalnie i podać pacjentowi czyli mojemu tacie. Podanie go przez pana Piotra wywołało atak serca w wyniku czego doprowadził człowieka do śmierci. Stałam tam za szybą. Nie zrobił nic . Stał i po prostu wyszedł na korytarz. Poszukałam pewnych informacji i dowiedziałam się ,że niedługo po tym doprowadził prawie do zgonu kolejną osobę. Był pod wpływem alkoholu. Wyrzucono go z pracy i stracił możliwość wykonywania zawodu. Mój chłopak będący na stażu w szpitalu zdradził mi nieco więcej szczegółów ,bo sprawa została nagłośniona i pan Piotr stał się tematem numer jeden. Żądam jedynie sprawiedliwości ,chociaż to nie zwróci życia mojemu tacie- piwne oczy napełniły się łzami.
- Proszę- podał jej paczkę chusteczek.
Adwokat rozumiał dobrze ,co znaczy kogoś stracić. Sam odczuł to na własnej skórze. Kilkuletnia rehabilitacja ,opieka ,lekarze ,a potem było coraz gorzej. Doszedł paskudny rak płuc ,a po nim przyszła śmierć.  Był wtedy młodym chłopakiem rozpoczynającym studia prawnicze w Los Angeles . Teraz pomagał innym uwolnić od tyranów ,zboczeńców ,gwałcicieli i morderców oraz pomóc odzyskać wolność nieszczęśliwym małżonkom.

                                 ***
Rozbieganym wzrokiem błądził po popielatych ścianach i w białym kombinezonie  siedział na pryczy. Zachowywał się agresywnie więc lekarze na szprycowali go mnóstwem leków. Ściany przybliżały się i oddalały. Chodził bez celu i mówił niewyraźnie. Rzeczywistość mieszała mu się ze snami i własnymi wyobrażeniami. Raz pocałował faceta orientując się poniewczasie o swojej pomyłce.Piotra zmyliły długie włosy i szczupła sylwetka. Uległ złudzeniu optycznemu. W więzieniu został pobity przez czarnoskórego i ledwo uszedł z życiem. W areszcie uznali go za psychicznie chorego poprzez jego przedziwne zachowanie. Niepokojące i zarazem świadczące o niepoczytalności.
Inni podśmiewali się z nowego i straszyli duchami i zjawami. Byli równie obłąkani jak on .Jedni mniej inni bardziej. Nikogo nie obchodził już los marnego lekarza z problemami psychicznymi i alkoholowymi. Tym razem oberwał zadzierając z jednym z pacjentów zakładu psychiatrycznego i walczył o życie . Respirator oddychał za Piotra. Nikt nie pofatygował się ,aby go odwiedzić w szpitalu. 

                  ***
W przeddzień wyjazdu Ula z Markiem wybrała się do polecanego i zachwalanego przez Maddy studia tatuażu. Dobrzański trochę przeraził się na widok igieł ,a od rodzaju wzorów dostał niemal zawrotu głowy. Przeglądali katalogi i zastanawiali się nad małym symbolem przypominającym im o nieustającej miłości i pożegnaniu z USA. Kobieta uśmiechnęła się na obrazek malutkich ptaszków i zastanawiała się czy dobrze będą wyglądać na przedramieniu.
- Kochanie, co sądzisz o jaskółkach?- zwróciła się do ukochanego.
- Ładne ,ale zastanów się jeszcze- poprosił wciąż przeglądając wzory. – Uważasz ,że powinniśmy je robić? – zapytał z obawą.
- Spójrz na tą bliznę- wskazała na przedramię ,gdzie miała bladą długą smugę. – Nie mogę tego tak pozostawić- załkała.
- Ulka , a może spróbujemy najpierw henny?
- Okey- przyznała mu rację. – Symbol miłości- rzekła znienacka. – Dwa serca.
- Ja zrezygnuję chyba ,bo..ładne ,ale igły..
- Dzieciak- mruknęła. – Boisz się malutkiej igiełki?- naśmiewała się z niego.
- Nie są małe- zaprzeczył.
- Dzieci odważniejsze są od ciebie- stwierdziła. – Beatka nie histeryzowała jak ty podczas zastrzyków. Zaś Jasiek…
- Ech…- machnęła lekceważąco ręką. – Zdecyduj się dzidziusiu na coś. Bez tatuażu nie wychodzimy- oznajmiła stanowczo. - Sam chciałeś. Zapomniałeś ?
- Yyy- zająknął się i podrapał nerwowo po czole. – Nie pomyślałem.
- No właśnie- podsumowała.- Myślenie się przydaję – dodała ironicznie.
Ps. Mały spoiler :Piotr przeżyje , Paulina weźmie ślub ,a Ulka i Marek...
*- frag. Najczulej- Anna Werner 

środa, 17 maja 2017

,,Labilność dusz'' short story 2/?



Podmuchała poparzone palce przypominając sobie o dziewczynce z zapałkami, którą czytali jej rodzice na zmianę przed zaśnięciem. Wspomnienie rodziców wywołało tkwiącą pustkę i ból po ich stracie. Winny nie trafił za kratki. Była za mała, żeby sama wymierzyć sprawiedliwość lub zrozumieć coś z więcej z tej historii. Z chwil z mamą pamiętała tylko czytanie bajek i przepis na ciasto z jagodami, które nauczyła się piec od swojej mamy. Mieszkała z rodzicami w niewielkim domu w pobliżu lasu. Większość czasu upływało na samotnych zabawach i spacerów z babcią lub pieczeniem ciast w kuchni. Niestety sama nie zdobyła tej umiejętności. Zamiast pysznego murzynka, babka czy jabłecznika wychodził zakalec albo przypaliła. Z gotowaniem szło jej średnio, ale potrafiła dekorować wnętrza. Dobierała samodzielnie dodatki i sprawiało jej to ogromną frajdę. Cieszyła się jak dziecko dostające urodzinowy prezent.
 Ostatnie urodziny z rodzicami odbyły się już w nowym domu, bo stamtąd musieli się wyprowadzić. Nie znała powodu. Następne spędziła z nosem przy szybie w pomieszczeniu pełnym dzieci. Odizolowała się od nich. Godzinami siedziała czekają, aż ujrzy znów mamę i tatę. Czekała, a lata mijały. Pogrążona w chaosie myśli, bo jej przeszłość to zamazana plama. Nie znała swoich przodków. Dlaczego ma nazwisko, którego nikt poprawnie nie umie wymówić? Nawet ona sama nie wiedziała czy dobrze je wymawia. Tak zapisane miała w dokumentach. Nie miała pojęcia skąd oni znają jej dane. Od obcej kobiety dowiedziała się jedynie, że trafiła tu po śmierci rodziców. W nocy zawsze śnił się jej ogień.
Dziewczynka zawiązała chustkę wziętą z mamy szafy na oczach chłopczyka i krzyczała, Złap mnie, tu jestem’’. Uciekała przed nim, a on chwiejnie stawiał kroki i szedł przed siebie z wyciągniętymi rączkami. Mała była już na ganku, gdy usłyszała płacz. Odwróciła się i poczuła nieprzyjemny zapach. Pobiegła na pomoc bratu. Nie udało się jej dostać do środka. Kaszlała i przecierając oczka wołają rodziców. Nikt nie odpowiadał. Przed nią runęły drzwiczki od szafki. Odskoczyła przerażona i krzyczała krztusząc się dymem. Biegła przed siebie. Ukryła się w szopie na drzewo podciągając pod brodę nogi i łkając. Czarnymi od sadzy rączkami przetarła twarz. Kołysząc się w przód i tył. Podpalone włosy zwisały smętnie przy twarzyczce, a niebieskie tęczówki pozostawały wciąż przerażone i zapłakane. Zakaszlała mocno i zamknęły się jej powieki.
- Proszę natychmiast odpuścić cmentarz- rozkazała staruszka groźnie wymachując, drewnianą laską.
Podniosła się bardzo powoli i strzepnęła kilka mokrych listków przyklejonych do płaszcza. Sięgnęła ręką do włosów, a następnie wstała nie mając pojęcia jak znalazła się na ziemi. W dodatku mokrej i ma całe brudne spodnie, a najgorsze, że poczuła dziwny niepokój.
- Jestem …
- Nie obchodzi mnie, kim panienka jest i co tu robi. Proszę tylko stąd iść – rzekła ostrym tonem. – Wstyd. Po prostu wstyd- prychnęła.- Taka młoda, a już uzależniona.
- Uzależniona?- Wykrztusiła będąca w szoku Ula. – Nic nie piłam.
- To, co tu robi? Domu nie ma?
Kobieta trwała w bezruchu. Włosy wyglądały jakby dawno nie widziały szczotki, a twarz miała zaczerwienioną i opuchnięte oczy. Wydmuchała nos w chusteczkę.
- Pani nikogo nie straciła?- Ula zadała niezbyt taktowne pytanie.
Staruszka w popielatym płaszczu zmieszała się i odwróciła w stronę alejki, gdzie rosły świerki. Białe włosy kobiety wymknęły się spod kwiecistej chusty. 
- Naraża swoje zdrowie i dziecka!- Oburzyła się staruszka spoglądając na sylwetkę brunetki.
- Do widzenia- powiedziała skonsternowana Ula i pośpiesznie udała się do bramy cmentarnej.
Przed nią stał jej zaparkowany samochód. Drżały jej ręce utrudniając włożenie kluczyka do stacyjki. Za którymś razem udało się jej i gwałtownie wyjechała prawie uderzając w inne auto. Zacisnęła mocno dłonie na kierownicy. Z czarnego bmw wysiadł wysoki mężczyzna z surowym wyrazem twarzy. Podszedł do jej samochodu i zapukał w szybę. Uchyliła niepewnie okno spodziewając się, że na nią naskoczy i wyzwie od idiotek.
- Pani ma w ogóle prawo jazdy?- Zapytał z nutą złośliwości. – Bo śmiem w to wątpić.
W firmie widziałam jego fotografię… to Aleks.
- To pan zablokował mi drogę. Kto pana uczył jeździć?!- Wrzasnęła wściekła i walnęła z całej siły w kierownicę czując pulsujący ból w nadgarstku.
- Na przyszłość proszę uważniej się rozglądać – pouczył ją. – Radziłbym też udać się do psychiatry.
- Sam jesteś psychol!- Krzyknęła za nim, gdy się oddalił.
Ruszyła z piskiem opon prawie wjeżdżając w figurkę. Dopiero po długiej jeździe emocje nieco opadły. Sara myślała, że spędziła noc z mężczyzną, którego krótko zna. Sara jako przyjaciółka Uli martwiła się o nią. Prawdą było, że pracowała w jego firmie od ponad trzech lat, lecz nie interesowała zupełnie jego życiem prywatnym. Rozmawiali wyłącznie o pracy i nigdy się jej nie zwierzał. Ona miała Rafała, a on Paulinę. O kobiecie, z którą był też niewiele słyszała, a plotkom nie ufała. Z nikim się z Febo&Dobrzański nie nawiązywała kontaktów. Oprócz wymienienia kilku uprzejmości i paru słów o mało istotnych rzeczach. Przyłapywała wcześniej kilkukrotnie Marka, że jej się przygląda. Nie zaprzątała sobie jednak tym głowy. Na bankiet miała iść z mężem, ale musiał zostać w pracy. Rafał pracował w firmie ochroniarskiej. Odkąd  zatrudniła się, jako dyrektor finansowy w firmie odzieżowej stał się bardziej zazdrosny i podejrzliwy. Chociaż nie dawała mu powodów do zazdrości. Przyjęła zaręczyny Rafała i go poślubiła. Dopiero, gdy zapragnął dziecka pojawiły się wątpliwości czy też tego chce, bo intrygował ją coraz bardziej Dobrzański. Porównywała ich obu. Rafał nie robił jej wyrzutów, ale wypytywał ze szczegółami o pracę.,Kocham tylko ciebie’’- odpowiadała za każdym razem.
 Zapewniała o gorącym uczuciu jednocześnie zastanawiając się jak to byłoby z prezesem. Spychała te niedorzeczne myśli w najgłębsze zakamarki umysłu, a potem kochała się z mężem. Rafał jeszcze przed ślubem wspomniał o dziecku. Oboje chcieli być rodzicami. Nie udawało im się, ale leczenia nie podjęli. Ula wierzyła, że w końcu się im uda. Nie zamierzała nigdy mówić Rafałowi o nocy z innym. Spełniło się jej marzenie. Pragnęła dziecka i zaszła w ciążę. Kto jest ojcem nie dawało jej spokoju.Chociaż miała swoje przypuszczenia.
W firmie zatrudnił ją Krzysztof Dobrzański. Potrzebowali kogoś na stanowisko dyrektora finansowego, ponieważ poprzedni złożył rezygnacje. Wiązało się to z wyjazdem do Mediolanu. Nie wnika w to. Nie interesowało ją, kto pracował przed nią. Liczyła się praca po zwolnieniu z poprzedniej. Ubierała się skromnie. Z resztą już na nic innego nie było ją stać. Samochód pożyczyła od koleżanki, ale jutro musi oddać. Oszczędności prawie nie ma.

             *****
Z poczochranymi ciemnymi włosami będąc mężatką przynajmniej raz w miesiącu szła do fryzjera i trzy razy do kosmetyczki. W tej chwili chciało się jej śmiać z tego absurdu, na, co wydawała pieniądze. Stojąc przy krotko przystrzyżonym, zielonym żywopłocie patrzyła jak z dużego auta dwóch mężczyzn wyjmuje kanapę w odcieniu kości słoniowej, a pozostałych dwóch coś mówi z gestykulacją. Jeszcze niedawno to było jej mieszkanie, lecz musiała  oddać klucze. Nie stać było ją na wynajmowanie.
Rafał dobrze zarabiał i niczego im nie brakowało. Oprócz dziecka. Przed ślubem mieszkali u jego rodziców. Czuła się tam jak intruz. Zadawali niewygodne pytania o jej przeszłość i rodzinę. Odpowiadała, że umarli tuż po maturze, a ona zamieszkała w akademiku. Wymyśliła historię o wypadku samochodowym i konflikcie z dalszymi krewnymi. Jurczykowie nie polubili Urszuli, która przyszła z znikąd i nie wiadomo, kim jest. Odradzali Rafałowi, żeby ją poślubiał. Rafał znalazł pracę, a ona zatrzymała się u znajomej z liceum. Skończyła studia i rozpoczęła pracę w firmie przy Lwowskiej. Jurczyk oświadczył się i zamieszkali na Mokotowie, a następnym krokiem był ślub. Po nim od razu zapragnęli dziecka, choć już, jako narzeczeni nie zabezpieczali się. Marzyła o rodzinie, jakiej nigdy nie miała. Minimum dwójka dzieci powtarzała w myślach. Niestety ich próby powiększenia rodziny spełzły na niczym. Dopóki nie spędziła zaledwie jednej nocy z prezesem. Nie zauważyła, że między nimi jest jakaś chemia. Intrygował ją, chwalił i może zostaliby nawet przyjaciółmi, gdyby nie traktowała go z dystansem i  nie rozmawiali o pracy. Czasami schodził na tematy prywatne, ale szybko nakierowywała go na właściwe tory.
Z lubością zaciągnęła się papierosem i dalej obserwowała ludzi. Poprawiła lekko dużą torbę na ramieniu. Nie zwrócili na nią uwagi. Odkąd pamiętała była niewidoczna dla ludzi, świata, zwierząt. Wszyscy przechodzili obok niej obojętnie. Jedyne oparcie miała w mężu, choć ostatnio jedynie dogadywali się w sypialni( ale bez fajerwerków), a poza nią on siedział z nosem w laptopie, a ona z książką.Dlatego zainteresowanie Marka wydawało się jej abstrakcyjne. Przypuszczała, że chodzi mu wyłącznie o seks.
Rozbierał ją wzrokiem mimo tysiąca oczu w nich wpatrzonych. Odważnie spoglądała mu w oczy, gdy tańczyli. Stykali się niemal ciałami. Czuła dreszcz przebiegający jej po kręgosłupie. Rafał nie wyzwalał w niej takich uczuć. Nie drżała na myśl męskich dłoni sunących po udzie, ani języku wdzierającym się w jej płeć. Piersi ściskał za mocno i zamiast sprawiać jej to przyjemność, sprawiało ból. Nie eksperymentowali. Nie liczył się z jej fantazjami. Na przykład zrobieniem tego w aucie, w publicznej toalecie, w lesie, gdzie przeżyła swój pierwszy raz. Niewielki stawek nad jeziorem, koc i oni we dwójkę. Adam. Rozstali się po dwóch miesiącach i mocno to przeżywała. Każde rozstanie było dla niej bolesnym ciosem. Czuła się niepotrzebna, samotna i niekochana.Wtedy pojawił się Rafał i później Marek.
Szkoda, że nie pamiętam nic, oprócz, że spędziłam noc z Markiem. Co było po rozmowie w taksówce? Powiedział w sumie niewiele i dziwnie się uśmiechał.

                           ****
, Co on wyprawia?’’ Opuszkami palców przesunął po odsłoniętych plecach obserwując jak reaguje na jego dotyk. Spojrzenie bruneta niemal ją parzyło.
- Marek…- wymamrotała czując, że bąbelki za bardzo uderzyły jej do głowy. Nie odsunął się nie tańczyli. Mierzyli się spojrzeniami. Odwróciła głowę chcąc się wyrwać, ale zaatakował brutalnie jej wargi. Odepchnęła go trzeźwiejąc i chwytając dół sukienki jak kopciuszek uciekła przez duże wyjście. Dogonił ją łapiąc za nadgarstek.
- Noc się jeszcze nie skończyła- powiedział zmysłowym tonem dotykając jej włosów. Wciągnęła powietrze, a błękit jej oczu zahipnotyzował go. Lśniły jasnym blaskiem zarówno jej jak i jego.
- Rafał – rzekła.
- Nie ma go tutaj- odrzekł. – Zaniedbuję cię ostatnio.
- Nie twoja sprawa- burknęła. –A między nami nic nie ma- odwróciła wzrok.
Nie?- Spytał całując jej szyję. Nie broniła się. Pociągnęła go za krawat i namiętnie pocałowała w usta.
- Nie, nie- wykrztusiła przestraszona swoją uległością. Towarzyszyło Uli uczucie miękkości w kolanach i suchość w ustach. Topniała niczym wosk pod wpływem  spojrzenia Marka. Pomyślała o jego zmysłowych wargach.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi tylko o to- odezwał się po dłuższej chwili wgapiania się w nią.
 – Jesteś z Pauliną.
- Powiedz słowo, a zerwę z nią. Muszę jedynie wierzyć, że ty…
- Mam męża- przypomniała mu ostrym tonem.
Zamówiła taksówkę i czekała na jej przyjazd. Ujął jej dłoń i pocałował, każdy z palców.
- Ula…
Rafał nie całował jej rąk ani nie szeptał czule do ucha.
, czy ty mnie jeszcze kochasz?’’ Pytała go często, a on odpowiadał.,Przecież wiesz, że tak’’. Nie kupował kwiatów z wyjątkiem zaręczyn i nie zabierał na kolację do restauracji., Po, co mam wydawać pieniądze na chwasty? I tak zwiędną’’. Marek stanowił jego całkowite przeciwieństwo i może to ją w nim fascynowało? Rafał nie był złym człowiekiem. Po prostu nie uznawał romantyzmu, ale kochał podróże i siłownie. Jurczyk spodobał się jej od pierwszej chwili. Oczy w kolorze wiosennych liści, mocno zarysowana szczęka i kości policzkowe i piękne blond loki jak u anioła. Koleżanka mówiła, że nie jest w jej typie. Ula nie lubiła mięśniaków, ale Rafał był wyjątkiem. Zaś Marek burzył jej poukładany świat.
- Marek powinnam wracać.
- Wrócimy razem- mówiąc to zmniejszył dystans między nimi i musnął leciutko jej wargi.
- Jesteś piękna i dziwię się, że twój mąż nie jest zazdrosny?- Zapytał będąc w taksówce. Poprawiła czarną sukienkę i uśmiechnęła się zakłopotana.
- Nie, raczej nie- próbowała brzmieć normalnie. – Nie chodzimy razem na tego typu imprezy- oznajmiła chłodno.
-, Czemu?- Przysunął się bliżej dotykając jej kolana ,bawiąc się skrawkiem sukni.
- Niech pan się tu zatrzyma- zwróciła się do taksówkarza.
- Proszę się nie zatrzymywać i jechać pod wskazany przede mnie adres- rzucił brunet.
Nie pozwolił jej odejść. Wpadła w pułapkę. Niczym pająk pożerający chwytaną w sieć swą ofiarę. Ogarnęła ją panika. Alkohol całkiem nie wyparował z organizmu Uli.


          ****
Całował ją niespiesznie delektując się dotykiem mięciutkich, pełnych warg. Na stoliku czekała butelka wytrawnego wina. Przywarł Ulę do ściany wodząc palcami po jej krągłościach i ścisnął pośladek. Drugą rękę wsunął za majtki i pieścił łechtaczkę wsuwając dwa palce. Zacisnęła dłonie na jego ramionach i zamknęła powieki. Zadrżała po raz kolejny czując ogień płonący w jej wnętrzu. On był bez koszuli, a ona nadal miała na sobie sukienkę. Zacisnęła palce na czarnej czuprynie, a ich oddechy mieszały się w hotelowym pokoju. Odcięci od świata za oknem mrok. Świt ich rozdzieli. Zapomnieli, że krzywdzą innych. Nie byli wolnymi ludźmi. 
 Za oknem miasto tonące w czerni oświetlane przydrożnymi lampami. Ścisnął mocniej pośladek brunetki. Podwinął suknie.
- Nie – zaoponowała. – Chcę inaczej- odparła patrząc mu głęboko w oczy.- Nie chcę.
Wypiła dwa kieliszki wina za siebie stojące na białym stoliku i podchodząc do Dobrzańskiego podała mu butelkę. – Na odwagę- powiedziała bezgłośnie.
- Chcę, nie chcę- wybełkotała.
- W końcu jak?- Zdenerwował się, a ona spojrzała na jego spodnie. 
Wybuchła śmiechem.
-, Co cię bawi?
- Nie wiem- zaśmiała się i przejechała dłonią po czarnych włosach. – Chyba się zakochałam...W tobie- mówiła i sięgnęła do zapięcia spodni zsuwając je wraz z bokserkami.- Rozwiodę się z Ra..Rafałem - ciągnęła dalej.- Musiałeś być słodki ,kiedyś jako niemowlę..znaczy dziecią...tko... yy...dziecko. Masz zdjęcia? 
- Nie- zaprzeczył i pokręcił głową z trudem powstrzymując śmiech. 
- Jesteś jedynakiem?- dociekała.- Wiesz... lubię jak się uśmiecha..sz ,bo ma...sz takie dołeczki- mówiła nieco bełkocząc ,ale on wiedział o czym mówi. Jemu też lekko plątał się język.
- Tak -odparł krótko chcąc ją pocałować ,ale odsunęła się szybko.
- Ja też .
                                                ****
 Znieruchomiał, a ona masowała i pieściła ustami jego członka. Mruczał cicho i nie pozwolił jej na więcej.Odwrócił ją tyłem i  wszedł w nią mocno przytrzymując ją jednocześnie i palcami zahaczając o stwardniałe sutki. Wciągnęła powietrze i wypuściła. Zakręciło się kobiecie w głowie.
Przełknęła nerwowo ślinę czując kwaśny posmak w ustach.
Ciężko dysząc ułożyła się na satynowej, białej pościeli.
- Marek!- Wykrzyknęła zaskoczona, gdy zanurzył się w jej wnętrzu i objęła nogami pośladki bruneta.

            ****


Z szeroko otwartymi oczami leżała w satynowej, białej pościeli i czuła gryzące wyrzuty sumienia. Spojrzała na śpiącego, nagiego mężczyznę, który jedną ręką obejmował jej talię. Odsunęła ją ostrożnie, lecz przysunął się bliżej i wtulił głowę w jej szyję. Poczuła bijące ciepło od jego ciała i szorstki policzek.
-, Co ja zrobiłam- wyjąkała usiłując wymknąć się niepostrzeżenie z pokoju.
- Ula…- wymruczał.- Kochanie…
- Jak śmiesz?- Oburzyła się i brutalnie wyrwała z jego ramion.
,,Nie poznaję samej siebie .Chcę zostać tu z nim ,ale nie mogę...Boże ,co ja mu powiem? Nie ,lepiej na razie nic.To nie powinno się zdarzyć.Błąd ,cholerny błąd ,który muszę wymazać z pamięci''.
Wstała zakładając pośpiesznie majtki. –Gdzie mój stanik?

- Nie wiem- przetarł twarz. – Pamiętam, że …
- Niedobrze mi- przerwała mu. - Ile wypiłam?-spytała zanim znikła za drzwiami łazienki.

niedziela, 14 maja 2017

,,Labilność dusz'' - Short story 1/?

Spóźnione short story z okazji 200 tys. Dziękuję 😗

Deszczowe krople obmywały twarz młodej dziewczyny. Ból w sercu nie pozwalał jej żyć ,odbierał wyśnione marzenia ,których nie zdążyła spełnić. Dzisiaj zawalił się brunetce świat. Mokła i czekała jakby na cud. Anioła ,który ją uratuje. Zdawała sobie sprawę z naiwności i głupoty wierząc ,że znajdzie się taki ktoś. Brak jednej osoby ,a cały świat staje się nieważny- pomyślała rozżalona. Serce kruszyło się niczym zamarznięta tafla lodu. Ugięła kolana upadając wprost w błotnistą drogę. Zaszlochała żałośnie i pociągnęła nosem. Z rany na szyi broczyła szkarłatna ciecz.
- Dlaczego ,boże pozwoliłeś mi na to patrzeć?!- wykrzyknęła dławiąc się własnymi łzami i drążąc z zimna. – Jak sobie poradzę? Czemu zostawiłeś mnie z tym samą?- zapytała głosem przepełnionym bólem.  – Bez dachu nad głową !- wrzasnęła upadając na ziemię.
Ktoś słysząc ją na sto procent  uznałby ją za niezrównoważoną psychicznie.  Był dla niej najważniejszy. Uzależnił od siebie i zawładnął jej sercem. A przynajmniej tak dziewczynie wydawało, dopóki nie poznała tego drugiego. Przystojnego i niestety zajętego. Szedł ulicą z wysoką kobietą. Minęli się. Ich spojrzenie się skrzyżowały.  Raz zauważyła ich w objęciach całujących się. Odwróciła wzrok. Zabolało. Nie wiedząc czemu poczuła ukłucie w sercu. Nie znali się. Byli obcymi ludźmi ,którzy mijali się niemal ,każdego dnia. Któregoś dnia skończyła wcześniej pracę i kupiła ulubioną kawę i pączki. Zadzwoniła do męża. Długo nie wracał z pracy.
Nic nie przywróci mu życia. Absolutnie nic.  To przed nią nie żyje. Jego miłość do niej go zabiła. A właściwie to co mu powiedziała. Pokłócili się. Za wszelką cenę chciała go zatrzymać ,lecz wsiadł do samochodu i rozbił się dwa i pół kilometra od jej domu na przydrożnym drzewie. Blachy się złożyły. Strażacy rozcinali wóz próbując wydostać mężczyznę. Umieścili go na noszach i wsadzili do karetki. Obserwowała wszystko z załzawioną twarzą z poczuciem winy. Nie pozwoli jej jechać z nim. Tłum ludzi nadal stał ,gdy ambulans odjechał na sygnale. Poczuła słabość w nogach i gdyby nie czyjaś dłoń upadła by. Odwróciła się do osoby ,która nie pozwoliła jej upaść. Patrząc mu prosto w oczy miała jeszcze większe wyrzuty sumienia.            
- To nie twoja wina- wyszeptał otaczając ją ramionami. Płakała w jego czarny płaszcz. Powinna go odepchnąć i kazać odejść ,lecz nie umiała.
Nie zdołała mu pomóc ,nie mogła . Śmierć zabrała go w swoje objęcia.
Pierwszy raz pokochała. Zaślepiona wierzyła mu w ciemno.

                      ****


Uschnięte kwiaty stojące na biurku w jej pokoju przypominały o potłuczonym sercu i niespełnionych planach na przyszłość. Podniosła się z łóżka z zaczerwionymi od płaczu oczami i włączyła komórkę. Nie czytając usuwała kolejno wiadomości. Nie obchodziło ją od kogo. Chociaż na imię ,, Marek’’ zadrżała jej dłoń ,a wspomnienia cudownych chwil uderzyły z nią całą mocą ,ale te przykry wyryły się w jej sercu niczym niezmazywany tatuaż. Rozum nakazywał zapomnieć. Nie patrzeć wstecz i uleczyć cierpiącą duszę. Nie spostrzegła ,kiedy rana w sercu zaczęła się zabliźniać ,a w jej miejsce tlić się nowe uczucie do mężczyzny z którym połączyła ją emocjonalna więź ,która swój finał miała w hotelowym łóżku.
Przysiadła na tapczaniku i ukryła twarz w dłoniach. Przez dwa miesiące ukrywała się w domu i z melancholią witała ,każdy dzień. Spała ,płakała ,wspominała . Od środka umierała.
- Zabiłeś moją duszę ,a ja dalej żyć muszę’’- pomyślała i zapisała tą myśl w pamiętniku. Dawno nie pisała. Teraz to okazało się od niej silniejsze. Chciała przelać całą tęsknotę i ból w tych kilku zdaniach. Wyrwała kartkę i obracając w dłoniach długopis zastanawiała się od czego zacząć. ,, List’’- prychnęła na ten niedorzeczny pomysł . Słowa i myśli kotłowały się w jej głowie ,lecz kartka pozostawała wciąż biała bez śladu atramentu.  Uświadomiła sobie ,że tak naprawdę tęskniła za Markiem.  Obwiniała się o wypadek męża. Gdyby nie romans z szefem być może by żył. Wyrzuty sumienia paliły jak płomyki ognia.

                                  *****
Po raz setny przemierzał pokój i usiłował pozbierać myśli. Nieustannie jej śliczną twarz miał przed oczami. Tylko romans. Dla niego było to znacznie więcej. Zakochał się w niej bez pamięci. Zakończył długoletni związek z Pauliną córką współwłaścicieli firmy. Próbował z nią rozmawiać. Nie chciała. Pewnego dnia poprosiła go o podwiezienie na dworzec kolejowy. Pomógł jej z walizką . W sercu tkwiła w nim nadzieja ,że się rozmyśli. Wiatr rozwiewał jej piękne włosy o miedzianym odcieniu. Doszukiwał się w oczach dziewczyny ,choć odrobiny uczucia. Nie znalazł nic poza pustką. Pragnął porwać ją w objęciach i błagać ,żeby nie wyjeżdżała.
- Ula . ..
Odwróciła się ściskając rączkę walizki w zielonym płaszczu. Na tory wjechał biało-niebieski pociąg. Poruszyła ustami bezgłośnie. Nie zrozumiał. Serce krzyczało ,,Nie odchodź, zostań ze mną!’’ . Ostatni raz skrzyżowały się ich spojrzenia. Odjechała.
Ocknął się z letargu dopiero ,gdy maszyna ruszyła. Wbił wzrok w ziemię. Zgarbił ramiona jakby uszło z niego życie. Stracił ją. To jedno kołatało mu w głowie. Zapamiętał ,każdy szczegół z czasu ,który spędzili razem.  Nad głową zebrały się czarne chmury.  Ponure myśli i dręczące sumienie ,że przez niego zginął ktoś kogo ona kochała. Świadomość ,że jego nie darzy uczuciem przygniatała niczym głaz. Serce zakuło boleśnie. Pod jego stopami leżały szczepki kwiatów. Czerwone płatki róż pokrywały peron na ,który stał. Nadziei na szczęście umarła.
                                       *****
Atrament rozlał się na pożółkłej kartce zamazując zapisane niegdyś słowa. Stały się ciemnym kleksem. Tępym wzrokiem wpatrywała się w nie ,a za oknem roztaczał się przepiękny widok szczytów górskich. Powiodła wzrokiem po odległych miejscach za oknem . Szaro-białe szczyty i odcień mocnego różu nasuwając skojarzenie kwiatów dostawanych od mężczyzny z którym ,kiedyś sypiała. Pogubiona we własnych uczuciach nie spostrzegła ,kiedy zawładnął jej myślami i sercem. Nie planowała długo tu pozostać. Pragnęła jedynie trochę odpocząć i wrócić.
- Kochasz swojego męża i dlatego poszłaś w tango z innym?- nie dowierzała brunetka upijając łyk cappuccino w przydrożnej kafejce  .
- To była jedna noc. Nic nie znacząca. Poza tym za dużo wypiłam – odrzekła brunetka zmęczonym głosem. Na jej bladej twarzy pod oczami wyraźnie zaznaczały się sinawe cienie ,a oczy straciły swój dawny blask.
- Zdrada to zdrada. Spałaś z tym facetem jak mu tam?- wbiła w przyjaciółkę przeszywający wzrok .
- Zapomniałam – skłamała.
Wymazanie z pamięci firmowej była nie lada wyzwaniem.Zwłaszcza ,że delikatnie mówiąc wymknęła się jej z pod kontroli ,a potem przyszedł znajomy jej szefa i bez przerwy się w nią wpatrywał jakby chciałby połknąć ją w całości. Czuła się jak w pułapce. Nie potrafiła odwrócić wzroku od płonących z pożądania tęczówek. Nie zastanawiała się nad ich kolorem , gdy znaleźli się na szerokich kamiennych schodach ,a zatrzymał ją mówiąc ,że zapomniała torebki.
- Wsiedliśmy razem do taksówki- mruknęła nie patrząc na przyjaciółkę.
- A co było dalej?- zaciekawiła się. – Nie wiesz chociaż ,czy był wysoki ? Blondyn czy brunet?
Brunetka oparła się plecami o drewnianą poręcz i westchnęła z rezygnacją.
- Brunet- odparła bez wahania. – Wysoki i nie w moim typie.
- A to czemu? – Sara odstawiła filiżankę z kawą i zachęciła czarnowłosą do dalszego wywodu na temat nieznajomego. Zżerała ją ciekawość ,której nie umiała powstrzymać.
- Nie rozumiem po ,co o nim rozmawiamy- mruknęła smętnie kobieta. – Nigdy więcej go nie spotkam. Chociaż zajebiście całuje.
- Co?!- wykrzyknęła Sara ,aż para siedząca przed nimi obrzuciła ich pogardliwym spojrzeniem.
Ula prawie zakrztusiła się kawą przed gwałtowną reakcję kumpeli.  Przesunęła wazon z czerwonymi tulipanami i spojrzała przyjaciółce prosto w orzechowe oczy.
- Najgorsze jest to ,że nie żałuję. Rozumiesz?- powiedziała przyciszonym głosem. – Zdradziłam męża ,którego ponoć kocham ,a  . . .
- Ty małpo! Wszystko pamiętasz ,a mówiłaś.  Przyznaj ,że nie możesz zapomnieć tej nocy- rzekła ruda z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
- To nie koniec tej opowieści- dodała Ula.
- Nie?- zdumiała się Sara. – Było coś jeszcze oprócz upojnej nocy w hotelu?
- Od tygodnia jest moim sąsiadem.
- O kurwa!- kobieta zasłoniła sobie usta dłonią będąc w niemałym szoku. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała.
- Saruś . .. błagam – ujęła jej dłonie w swoje i popatrzyła w oczy pochylając się nad stolikiem. Ludzie dziwnie na nich patrzyli ,lecz nie zważali na to.
- Chcesz mnie prosić bym mu nie mówiła tak?- spytała ,a ta skinęła w odpowiedzi głową. – Gdyby się dowiedział to byłby koniec. Nasze małżeństwo rozpadło by się niczym karciany domek. A my przecież staramy się o dziecko.
- Staracie się  . .o dziecko?- wyjąkała .
- Tak. Tyle ,że od dwóch lat nam się nie udawało ,a teraz…
- Co teraz?
- Nie wiem . ..spóźnia mi się ,a zawsze miałam regularnie- odparła z nutą paniki. 
– Nie cieszysz się?
- Życie jest skomplikowane. Najpierw tak dopóki ...
Ciemnowłosa na tą uwagę wywróciła oczami i parsknęła śmiechem po czym uspokoiła się i popatrzyła poważnie na brunetkę.
- To ludzie je sobie nie potrzebnie komplikują. A życie jest proste ,a ile sami go sobie nie spieprzymy. W twoim wypadku wina leży po twojej stronie. Do ciebie należy wybór. Albo będziesz z mężem ,albo z kochankiem.
- Ta. Mówi to ta ,która dwukrotnie się rozwiodła- prychnęła Ula .
Sara umilkła i przyjrzała się złuszczonemu lakierowi na swych paznokciach w odcieniu soczystej zieleni.
                       ****
Na miękkich nogach przeszła przed długi szpitalny korytarz i wyszła na zewnątrz. Drącą dłoń położyła na kierownicy ,a drugą przekręciła kluczyk. Samochód odpalił za pierwszym razem. Przed firmową imprezą była u mechanika. Odetchnęła z ulgą i zastanawiała się nad przekazaniem mężowi tej radosnej wieści. Po drodze wstąpiła do marketu i zrobiła skromne zakupy.
- Cześć !- usłyszała za plecami męski głos.
Papierowa torba wypadła jej z rąk ,a zakupy porozsypywały. Dwa kartony mleka pękły i rozlała się biała ciecz po chodniku. Butelka z sokiem rozpadła się w drobny mak ze zetknięciem z betonową powierzchnią. Bułki, ciastka ,brzoskwinie , pomidory, jogurty ,produkty do ciasta i  mięso na obiad  leżało tuż przy jej nogach.
Szukała nerwowo czegoś w torebce i z tej wściekłości nie zauważyła jak koperta ze zdjęciami jej maleństwa ląduje w brudnej masie.
- Ja pierdole!- syknęła rozzłoszczona. – Zapominając ,że przeklina tylko w towarzystwie przyjaciółki i w domu w stanie totalnego wzburzenia.
- Pomogę ci- zadeklarował mężczyzna.
- Tu nie ma co pomagać ani zbierać- stwierdziła kwaśno.
Schylił się i wyjął brudną kopertę.
- Zostaw!- wyrwała mu ją z rąk.
- Przepraszam za zniszczone zakupy. Mogę je odkupić – rzekł wyciągając z portfela wizytówkę. – Gdybyś potrzebowała   . . .
- Wal się – burknęła odwracając się na pięcie.  – Twój mąż pewnie wie . .  .
W jednej sekundzie znalazła się obok niego.
- Czego ty o de mnie oczekujesz? – zapytała patrząc mu w oczy.
- Minęło dwa miesiące ,a ja nie potrafię . . .
Zbladła i zachwiała się niebezpiecznie. Przytrzymał ją za łokieć.
- Co ci jest?- ujrzała jego zatroskane spojrzenie.
- Nic- zbagatelizowała złe samopoczucie ,ale w jej głowie układał się pewien scenariusz.
Przyniosła kwiaty i ułożyła je na marmurowej płycie. Otarła z kącików oczu łzy i przykucnęła ,żeby wyjąć z reklamówki znicz i go zapalić. 
 Nie powiem jej przecież ,że znaliśmy się wcześniej i naprawdę mi się spodobał.To nieprawda ,że nie wiem jak się nazywa. Doskonale wiem.Nie tak miało być. Nie chciałam zostać wdową w dodatku...''- rozmyślała przygnębiona.
Poparzyła sobie palce. Zacisnęła wargę i rozejrzała się wkoło. Cisza. Pustka. Zero ludzi . Tylko ona i jej myśli. Obraz imprezy firmowej przewinął się jej przed oczami. Pamiętała ,co zniszczyło jej z pozoru szczęśliwe małżeństwo. Myślała raz o mężu ,a raz o kochanku. Wykańczało ją to . Zwłaszcza ,że gdy ten drugi wróci z Londynu to...


Dobrzański wyjechał do Londynu na Fasfion week i został tam dłużej niż planował. Dzwoniła Ula chcąc z nim się koniecznie spotkać. Zaskoczona zastanawiał się ,co jest powodem tak nagłej próby nawiązania kontaktu. Od razu spodobała mu się i odkąd dowiedział się ,że będą sąsiadami nie przestawał o niej myśleć.Zwłaszcza dziwnej kopercie i jej unikania. 
Dlaczego ucieka? Czyżby żałowała ,że spędziliśmy noc? A teraz wydzwania i pisze sms'y. 
,,Musimy się koniecznie spotkać. Proszę zadzwoń jak najszybciej. To bardzo ważne''- dostał kolejną wiadomość. 
Nie przyjmuję twojego wypowiedzenia- odpisał. - Jesteś świetną ekonomistką.Nie możesz odejść.
,,Wszyscy o nas wiedzą''
,,Nie ważne''
,,Marek, Bardzo ważne! Spotkajmy się ,a potem zniknę z twojego życia''
,,Nie możesz,rozumiesz? Nie zgadzam się do cholery! Czekaj na mnie . Będę za góra trzy dni w Warszawie. Zadzwonię''.
 Sprawy nie potoczyły się po jego myśli i nie mógł opuścić miasta . Natomiast w firmie wielka sensacja. Pierwsza dowiedziała się jedna z modelek i przekazała kolejnej. Przypadkiem posłyszała Violetta opowiadając o płomiennym romansie z kobietą ,której mąż się zabił. Ludzie szemrali między sobą ,że to ona przyczyniła się do jego śmierci. Kubasińska podkoloryzowała historię ,a Dobrzański znajdujący się poza krajem nie miał o tym pojęcia. Brukowce zaczęły pisać o nowym romansie prezesa firmy odzieżowej.