Strona Główna

środa, 10 maja 2017

,,Ocal moje serce'' 12

                                    ,,Czasem miłość oznacza ,że trzeba dogonić idiotę i 
wbić mu do trochę rozumu do głowy. 
Katee Robert .

Mijali zielone krzewy i aleję kwiatową we wszystkich odcieniach. Unosił się ich piękny zapach. Lisa pobiegła i przyniosła kolorową piłeczkę. Zarośla zatrzęsły się i wybiegł duży łaciaty pies. Położył na trawie malutką piłkę, którą rzuciła dziewczynka. Korzystając z okazji porozmawiali poważnie o przeszłości. 


Przycupnęli na drewnianej ławeczce w ślicznej altance udekorowanej kolorowymi wstążkami i balonami, bo niedawno odbywały się tu urodziny. Bill postawił tacę z lemoniadą dla trzech osób ,słodkie ciasteczka z kremem , kolorową posypką oraz truskawki. Oboje wymienili przelotne spojrzenia. Małej w kubeczku z dzióbkiem, bo zawsze rozlewała i nieustannie była w ruchu. Jedna z dzieci na przyjęciu urodzinowym siedziała tylko przy mamie i piła soczek nie chcąc bawić się z nikim. Ula, Maddy i Will zachęcali do wspólnej zabawy, ale się nie udało. Mąż Maddy wrócił, a Lisa z piskiem rzuciła mu się w ramiona. Kobieta przestawiła Markowi Wiliama, a następnie ten zabrał córkę i zostali sami. 
- Ślicznie tu nie?
- Ty jesteś śliczna- zdobył się na szczery komplement. 
- Ty też - dodała szybko. 
- Jestem śliczny? - Zapytał rozbawiony. - Dziękuję. 
- Nie
- Nie?- Udał obrażonego. - Już ci się nie podobam?- Skoncentrował całą uwagę na niesamowicie błękitnych oczach Uli. 
-  Jesteś przystojny- stwierdziła. – I potrafisz mnie rozbawić. Przy nikim innym nie czuję się bezpieczna,wyjątkowa i kochana- wyliczała. 
- Ubrudziłaś się - wyszeptał zbliżając swoją twarz do ukochanej i starł palcem krew z jej umalowanych ust, a następnie je musnął. 
- Smakujesz równie słodko jak to ciastko- wymruczał wskazując na talerzyk.
Zadrżały kąciki jej ust.
- Świetnie całujesz.
- Lata wprawy 
- Coś ty powiedział?- Zacisnęła nerwowo wargi. 
- Zazdrosna złośnica - zażartował. - Już się boję twoich humorków.- Wypalił.- Oczywiście w odpowiednim czasie- dodał. 
- Jakich humorków? - Rozszerzyły się jej źrenice. - Zapomniałeś, że nazywam się jeszcze Sosnowska, a nie Dobrzańska. 
Mina Marka zrzedła i wbił wzrok w blat stołu. 
- Przepraszam- rzekła z skruchą. - Źle powiedziałam. Piotr niedługo będzie przeszłością. Wytrzymasz tyle?
- A mam inne wyjście?- Spojrzał na Ulę. 
- No, nie- pogładziła szorstki policzek bruneta.
Niezmiennie zadręczała się rozwodem i byciem z Sosnowskim. Należał po części do przeszłości, ale niczym trucizna zatruwał jej umysł i myśli, bo przez niego stąpała po kruchym lodzie i nie mogła od razu wrócić z Markiem do ojczyzny. Nie kochała go, ale sprawa z HIV i bezpłodnością  totalnie ją rozbiła. Tych drugich badań nie powtórzyła.
Zrobię, gdybyśmy z Markiem mieli problemy…
- Ula- poskoczyła wyrwana brutalnie z myśli. – Mówiłem ci o pokazie i ostatniej kolekcji Pshemko, a ty… Martwisz się czymś?
- Nie martwię – skłamała gładko. – Nie mam adwokata. James popisał się i wystarczy. Ten dupek nie ma za grosz wyczucia. Maddy mówiła, że nie umawia się z klientami, a robi dokładnie na odwrót. Znaczy, nie sypia’’ tak się wyraziła, ale to jakaś różnica? No, chyba nie oczekiwał ode mnie przyjaźni? Szczerze to wątpię prędzej czy …
- Nie kończ?
- Marek- trzepnęła go w ramię. – Posłałabym go w diabły. To chciałam powiedzieć, a ty sugerujesz, że ja i on... – Pogroziła mu palcem powstrzymując się od śmiechu. Obecność Marka tak na nią działała.
Po długiej rozłące spotkali i nie mogli uwierzyć, że to dzieję się naprawdę.
- Nic nie sugeruję- zaprotestował. – Mówiłem już ci, że cię kocham?- Zapytał szeptem chwytając jej zalotne spojrzenie. 
- Umh- wymruczała mu dotknęła leciutko warg bruneta i szybko się odsunęła.
- Troszkę drapiesz- wymamrotała i sięgnęła po niedopitą lemoniadę.
- Po przylocie zameldowałem się w hotelu i odsypiałem podróż. Następnie sprawdzałem informacje na pewien temat i przyjechałem do ciebie. W firmie spokojnie. Aleks trzyma ręka na pulsie wraz Sebastianem. Jest przecież mój ojciec. Powiedz mi lepiej o swoim życiu tutaj.
- Nie ma, o czym – mruknęła. – Nie zwiedziłam połowy miejsc. Stałam się kurą domową – zaszkliły się jej oczy.- Usiłował mnie zmusić do seksu… kazał klękać i…- przymknęła powieki wzdrygając się na złe wspomnienie.
- Zmusić, do czego?- Zacisnął ręce w pięści.
- No, do…no …- jąkała się i poczuła wstyd? - Przypalał moją skórę …zastraszał, krzyczał ,pomiatał i jak nie wykonywałam poleceń… potrafił zadać ból stosując te swoje dziwne metody i… seks…
- Jeśli to za ciężkie wspomnienia to nie mów. Serio, a ze mną?
- Z tobą?- Zapytała zaskoczona. – Marek, ale…
- Skarbie, spokojnie. Do niczego cię nie zmuszam. Nie zrobię wbrew twojej woli- uspokajał ją łagodnym tonem gładząc jej policzek.
- Bił i wyzywał od najgorszych-dodała wzdychając ciężko. – U Maddy też nie odzyskałam spokoju. Piotr przyszedł parę razy i prosił, abym się wycofała.
- Dobry boże, a byłaś z tym u lekarza? Badali cię? – W szaro-stalowych tęczówkach pojawił się strach. – Po powrocie do Polski zapomnisz o nim.
- Oczywiście.Na policji nic nie osiągnęłam. Nigdy nie pozwoliłabym, żebyśmy się spotkali, gdybym była nosicielką HIV. Piotr był i jest chory.
Wiedziałem od dawna, że to psychol.
 - Niestety, nie wiedziałam- drżały jej ramiona.
- Nie? – Spytał zaskoczony mając na myśli zupełnie, co innego.
- Ach..-Skojarzyła i uśmiechnęła się smutno.
 Przytulił ją do siebie i w myślach wyzywał Piotra za zgotowanie takiego losu jego ukochanej.
- Piotr cię już nie skrzywdzi- zapewnił. – Jestem przy tobie. 

                            ****


Z hotelowego tarasu roztaczał się niesamowity widok Manhattanu bezustannie tętniącego życiem mimo późnej pory. W koszuli z krótkim rękawem wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza z szklanką wody. Fantazjował o jej ponętnych ustach, smukłej szyi i zgrabnej sylwetce. O ślicznych błękitnych oczach jak kryształki lodu. Nie były zimne, ale pełne ciepła i miłości. Uśmiechnął się na myśl o czasie spędzonym w ogrodowej altance i spacerze po uliczkach Nowego Jorku. Ula z konieczności zrezygnowała z usług Jamesa Robey’a i udało się jej skontaktować z innym adwokatem, lecz sprawa została przesunięta nieco w czasie. Oboje czekali na dzień rozstrzygający wszystko.
Idąc do domu Collinsów nie spodziewał się tak przyjaznego przyjęcia przez Ulę, chociaż dopóki nie zmył się James trudno nazwać ich spotkanie przyjazne. Nie liczył na zbyt wiele, a tymczasem odzyskał ją i musiał jedynie poczekać na otrzymanie przez Ulę rozwodu.
Któryś raz z rzędu przetarł zmęczonego oczy i twarz. Cierpiał na bezsenność. Zadzwonić o tej porze nie wypadało. Zawibrował telefon w kieszeni garniturowych spodni. Odblokował ekran i rozłączył. Nie minęła minuta, a zadzwonił po raz kolejny. Zerknął na znany numer i odebrał.
- No, nareszcie. Przeszkodziłem wam?- Zapytał bezpośrednio Olszański.
- Nie, jestem sam.
- Żartujesz? Specjalnie dla niej porzuciłeś firmę, obowiązki i przeleciałeś ocean, a ona dała ci kosza?
- Dała mi szansę- sprostował Dobrzański. – Czekam na jutrzejszy dzień.
- A, co jest jutro?- Ożywił się przyjaciel.
- Sprawa rozwodowa. Ula nareszcie będzie wolna.
- Chyba nie zupełnie- odparł blondyn.
- No, nie- zaśmiał się Marek. – Będzie ze mną i zostanie moją żoną.
- Ula wie, co planujesz?
- Wkrótce się dowie. W swoim czasie. Stary, nie zamierzam jej popędzać, a tym bardziej zmuszać do zawarcia małżeństwa. Sama podejmie odpowiednią decyzję.
- W firmie zjawiła się Paulina z zaproszeniem ślubnym- oznajmił nieoczekiwanie Sebastian.
- Jak to zaproszenie?- Marek był w głębokim szoku.
- Usłyszałem jej fragment rozmowy z Julią i …
- No i?- Spytał Dobrzański. – Seba jak zacząłeś to skończ.
- Antonio oświadczył się jej tuż po pokazie i planują już ślub. Wręczyła bliższym znajomym zaproszenia. Zaskoczę cię, bo ja też dostałem i dla ciebie z osobą towarzyszącą. Pojawicie się na ślubie?
- My?
- Ty i Ulka- wyjaśnił.
Marek milczał dłuższą chwilę nie wiedząc, jakiej udzielić odpowiedzi.
- Jeżeli Ula się zgodzi to owszem.
- Zgodzi, zgodzi –zapewnił gorliwie Olszański. – Wy jesteście jak dwie połówki serca.
- Serca? A nie jabłka?
- Ano Viola mówiła…
- I wszystko jasne- wpadł mu w słowo brunet.
- Pozdrów Ulkę i wracajcie szybko.
Dobrzański długo bił się myślami. Miał ją niby, obok, ale była jednak poza jego zasięgiem. Hotelowe łóżko nagle stało się strasznie niewygodne i musiał usiąść. Zadzwonił, ale nie odbierała.

                           ****
Usłyszała znaną melodyjkę i uśmiechnęła się, bo przypisana ona była dla jednej osoby. Zsunęła z kolan koc i odłożyła dopiero, co zakupiony pamiętnik i podeszła do kawowego stolika, na, którym leżał. Niestety zanim podeszła, rozłączył się.
Zadzwoni jeszcze raz. Pewnie nie może zasnąć tak jak ja.

Codziennie odliczam dni do mojego powrotu. Widzę zawód w oczach Marka i tą niepewność. Niepewność zabija nas oboje. Funkcjonujemy jak roboty. Prawie nie śpimy, nie jemy, więc czemu jeszcze żyjemy? To mnie wykańcza. Piotr roztrzaskał moje serce i odsunął od Marka, a ja jak tonąca chwyciłam nie tą dłoń, co trzeba. Tratwa od początku była dziurawa i nie zauważyłam, że idę na dno. Obdarta ze złudzeń z ranami na duszy i wielką niewiadomą. Czekam, aż moje i Piotra drogi się rozejdą, a zejdą inne i mam nadzieję, że na trwałe. Nauczyłam się patrzeć na swoje nieszczęście, ale nie potrafię świadomie dłużej ranić Marka. To musi dobiec końca. Dopóki ostatni promyk nadziei nie zgaśnie …Wierzyć będę w szczęśliwe zakończenie i powrót do domu. Prawdziwego domu.
 Nie
życzę nikomu takiej przeszłości jak moja. Ameryka miała być moim drugim domem. Stała się piekłem. Kocham Marka i przy nim zaczynam znów wierzyć w ludzi, miłość, szczęście i przede wszystkim na nowo ufać. Moje roztrzaskane serce zostało ocalałe. Wiem , że Marek nie zniszczy tego ponownie. Wiem to! Rozłąka wiele nas nauczyła i nie chcemy jej jeszcze raz doświadczać, ale czy dane będzie z mi z Markiem szczęśliwe życie? Bez kłamstw, złudzeń i słowo, zawsze’’ straci po raz kolejny swą ważność? Swoją moc? Patrząc na czerwony zachód słońca nie widzę w tym nic pięknego, a złowieszczego. Od początku czułam, że moje miejsce jest gdzieś indziej. Uległam iluzji. Jak większość jej ulega?
Nie pozwolę zatonąć tej tratwie, a mym ratownikiem jest On.
Marek, Marek, Marek.

                                                 ***
Odrzuciła cienki koc, bo powietrze w pomieszczeniu stało się gorące. Otworzyła na oścież okno wpatrując się na wybrzuszone firanki i stała tak zapatrzona w jeden, martwy punkt. Objęła się ramionami i nie drgnęła nawet, gdy za nią stanęła Maddy. Milczały wodząc wzrokiem po ogrodzie skąpanym w mroku. Sosnowska odwróciła głowę i westchnęła ciężko.
- Strasznie za nim tęsknie- odezwała się przerywając tą głuchą ciszę.
- Pojedź do niego- poradziła jej Collins.
- Nie pora na takie wizyty – mruknęła zamyślona. – Jakby nie było on jest moim mężem.
- Nie zgrywaj dobrej żonki. On na to nie zasłużył. Za dużo myślisz zamiast działać. Piotr myślał fiutem, a nie głową, a ty, jako wspaniałomyślna żona będziesz mu wierna? Po, co?- W głowie rudowłosej brzmiało niedowierzanie i oburzenie. – Kochasz go czy tylko udajesz?
- Maddy przecież wiesz …
- Nie, pieprz mi tu bzdur, bo nie uwierzę, że nie pomyślałaś o tym ani razu.
Brązowe tęczówki wnikliwie wpatrywały się, w Ulę. – A teraz pojedziesz…
- Nie pojadę- zaprotestowała Ula.
- Pojedziesz, a nie będziesz stała i fantazjowała o nieposkromionej miłości i waszej nocy. Zaparzyć ci ziółka? Ja idę chyba się położyć zanim Will zacznie mnie szukać po całym domu.
- Lecz się- burknęła Ula dotknięta wcześniejszymi wypowiedziami Maddy.- Jesteś nimfomanką czy jak? Gadasz non stop o jednym.
- Oj Ula- wywróciła oczami.
- Nie Ula!- Warknęła.- Zakończę fikcyjne małżeństwo, a resztę podyktuję mi serce- odparła odrywając spojrzenie od okna.
- Sorry- wykrztusiła Maddy.
- Gdyby rozwód się tak nie wlekł…
- Jeszcze czternaście dni. Wytrzymasz- pocieszała ją kobieta.
Poczłapała do pokoju i przebrała się w krótkie spodenki i t-shirt i ułożyła się na miękkiej pościeli. Nad ranem zmęczona z podkrążonymi oczami związała włosy w niechlujny kucyk i zdejmując ubrania wślizgnęła się pod strumień ciepłej wody pod prysznicem.
Miała małą scysję z przyjaciółką. W jej głowie krążyło bez przerwy.
Rozprawa rozwodowa.
                                             ****
Kwadrans wydawał się wiecznością. Utkwiła zimne spojrzenie w sędzim i błagała w myślach o przerwę. Powietrze stało się nagle duszne.
- Z obdukcji wynika, że dopuścił się pan kar cielesnych wobec powódki.
- Nieprawda- wtrącił Piotr. – Ta zdzira to zmyśliła- posłał jej wściekłe spojrzenie.
- Panie Sosnowski. Proszę się opanować – upomniał go sędzia.
- To ona mnie zdradziła!
- Nie zdradziłam cię – odezwała się bez pozwolenia Ula.
Ben kazał się jej uspokoić i szepnął coś do niej.
- Mąż mojej klientki dopuścił się zdrady, o czym świadczą te zdjęcia - odezwał się Hudson.
Dalszej części Ula już nie słuchała. Do uszu zamiast dźwięku docierał zamiast dźwięku jedynie szum. Z całych sił starała się skupić na rozprawie. Piotr został upomniany po raz kolejny. Piotr wyciągał brudy przed sądem, co nie podobało się Uli ani Benowi. Sosnowska miała serdecznie dość tego miejsca.Sprawa pobicia przeszła bez żadnego echa ponieważ James skłamał ,że spadł ze schodów dodając ,że było ciemno. Dzięki czemu Marek  nie trafił do aresztu. Pomimo krzyw, kłamstw i przespaniu się z inną po jej odejściu. Sama poślubiła Piotra i żałowała, każdego dnia. Na salę po kolei powołano świadków. Jednym z nich była Maddy dobrze zorientowana w sytuacji Uli. Znała wszelkie szczegóły, ale odpowiadała wyłącznie na pytania. Kolejnym był Arhur  były sąsiad Sosnowskich.
Ula ożywiła się dopiero, gdy sędzia orzekł rozwód i małżeństwo Sosnowskich przestało istnieć. 
Podniosła się z siedzenia i skierowała się do wyjścia. Podziękowała za wszystko Benowi i przyjaciółce.

Przemierzała korytarz z dziwną lekkością. Wreszcie była wolna. James nie wniósł oskarżenia o pobicie. Miała zadzwonić do Dobrzańskiego. Musieli wyjaśnić sobie wszystko od a do z. Pragnęła podzielić informacją o rozwodzie. Nazwisko pozostało, ale miała nadzieję na jego zmianę w przyszłości.  
- Dzięki bez ciebie nie dałabym rady- spojrzała z wdzięcznością na rudowłosą. Ta uścisnęła ją i uśmiechnęła się szeroko.
- Przyjaciół nie zostawia się w potrzebie. Zapomnisz nareszcie o Piotrze i nieudanym małżeństwem. Jeśli zdecydujesz wrócić z Markiem do Polski nie zatrzymam cię, ale zadzwoń czasem lub przyjedź, gdy będziesz mogła.
- Obiecuję dzwonić w miarę możliwości- zaśmiały się obie.
- Wyjeżdżasz?
- Jeszcze nie wiem –wzruszyła obojętnie ramionami. – James zawinił nie Marek. Uderzył go, bo ten zaczął i jest o mnie zazdrosny. Nie chciałam tego dostrzec, ale on nie kłamie. Przyleciał z Warszawy, aby się ze mną spotkać i porozmawiać. Nie przypuszczał , że spotka kogoś. Liczył z pewnością na spokojną rozmowę, a nie awanturę i bójkę.
- Piotr za te  wszystkie oszczerstwa i podrabianie badań i dokumentów powinien zgnić w więzieniu. Okradał mnie i znęcał psychicznie i fizycznie- mówiła ze ściśniętym gardłem. - Głupia układać z nim życie chciałam. Jaka byłam żałosna? 
- Nie byłaś- zapanowała. - Zgubiłaś rozsądek, ale mam nadzieję, że teraz wiesz, czego chcesz od życia. 
- Wiem - odpowiedziała krótko.
- Spójrz tam- wskazała ruchem głowy.
Brunet z ogromnym bukietem zmierzał w ich kierunku. 
-W rozmowach telefonicznych z Markiem wielokrotnie pytał o ciebie i mówił w samych superlatywach tylko ten jeden raz poniosło go. Zrozum, że to twoja druga połówka. Nie daj mu odejść.
- Dzięki za radę- odrzekła Ula.
- Nie jesteś zła?- Zapytała. - Ściągnęłam go tu, bo nie mogłam dłużej biernie się przyglądać i patrzeć jak usychasz z tęsknoty. Wiedziałam, że rozwód to kwestia czasu. 
-Taa- przyznała przeciągając samogłoski.
- Cześć – uśmiechnął się wręczając Uli kwiaty i musnął jej usta. Maddy wybałuszyła oczy ze zdumienia.
Ula nie zrelacjonowała jej ostatniego spotkania z Markiem ani w ogrodzie ,ani po nim. Bill słowem nie wspomniał uznając ,że to nie jego sprawa .
- Jesteśmy razem- objaśniła. – Od niedawna.
Rudowłosa ulotniła się nie przeszkadzając zakochanym, a Ula ujęła ukochanego za dłoń,pocałowała go i opuścili gmach sądu.

                                  ****
Maddy i Wiliam poszli na imprezę do znajomych, a Lisa została z kuzynką Collins, Rachel. Ula spędziła popołudnie z Markiem w uroczej kafejce i spacerując po głośnych ulicach Nowego Jorku. Znajdując się w pokoju rozpakowała błyskawicznie dużą paczkę i odwiązała czarną wstążkę. Znalazła koronkową, zmysłową bieliznę w odcieniu hebanu z czerwonymi paseczkami  i pończochy. Nigdy nie nosiła, aż tak odważnego ubrania w sypialni. Na dnie znajdowały się czerwone płatki róż dokładnie takich, jakie dzisiaj dostała od Marka.

Czekam o dwudziestej w pokoju numer 216. Mam nadzieję, że prezent się podoba już nie mogę się doczekać, żeby go z ciebie zdjąć.
Twój M.
                          ____________
Przepraszam ,że nie zdążyłam przygotować nic na 200 tys. Coś z tej okazji pojawi się wkrótce ,ale na razie cisza. Pozdrawiam serdecznie😉.

14 komentarzy:

  1. Piękny ten rozdział. Cieszy mnie to iż Ula dostała rozwód i dała szansę na szczęśliwy związek z Markiem.
    Myślę, że już nie długo wrócą oboje do kraju. A tego padalca Sosnowskiego to bym wsadziła do więzienia aby tam zgnił.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula dostała szansę na bycie szczęśliwą i jej nie zmarnuje.Siedem dni. Tyle jeszcze Ula i Marek pozostaną w Ameryce. O Piotrze po raz ostatni w kolejnej części. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Nareszcie Ula uwolniła się od tego doktorka i dała szansę sobie i Markowi. Ale czy to oznacza koniec opowiadania czy może opiszesz też trochę ich wspólnego życia?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trwało to długo ,ale doczekała się.Nic nie zdradzę o wszystkim w swoim czasie.Mogę obiecać tylko tyle ,że po powrocie zamieszkają razem w Warszawie.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. W końcu Ula jest​ już wolna i teraz może być na 100% z Markiem. Teraz niech wrócą do kraju a tam Ula zapomni o tym co ją spotkało w Stanach. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście wrócą do kraju i to całkiem niedługo.Ula wreszcie zamknie pewien etap w swoim życiu i rozpocznie nowy ,a właściwie po części już zaczęła.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Świetnie! Super się to czyta! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i witam nową czytelniczkę( no chyba ,że czytałaś ,a nie komentowałaś). Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Nie pozostaje mi nic innego jak przyłączyć się do wyżej wymienionych komentarzy. Ula jest wolna i może wstąpić na nową lepszą? drogę życia z Markiem. A później przyjdzie ciąża i mdłości, spuchnięte stopy, zmiany nastroju, wygląd hipopotama, zachcianki i zastanawianie się co będzie przy porodzie i później .
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde życie lepsze niż z Sosnowskim ,a z Markiem będzie mogła liczyć na szczęśliwe. Bez poniżania ,upokorzeń ,znęcania psychicznego i innych nieprzyjemnych rzeczy.Chociaż wiadomo nie zawsze jest różowo.Odnośnie ostatniego pominę to milczeniem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  6. Justyna
    Chyba za szybko się starzeję, bo coraz trudniej jest mi przyswoić to opowiadanie. Mam wrażenie, że ta część jest strasznie chaotyczna przez sporą ilość błędów. Jedno zdanie nie pociąga za sobą następnego, nie stanowi jakiegoś sensownego łańcucha zdarzeń. Mam mętlik w głowie. Na rozprawie rozwodowej piszesz, że świadkiem Uli była m.in. Maddy i Piotr. Jaki Piotr? Sosnowski Piotr był jej świadkiem? To jest to zdanie: " Jednym z nich była Maddy dobrze zorientowana w sytuacji Uli i Piotr."
    Piszesz też takie zdanie: "Przypalał moją skórę …zastrzał, krzyczał i pomiatał..." Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia jakie ma w tym zdaniu znaczenie słowo zastrzał. Zastrzał, to inaczej choroba paznokci tzw. zanokcica i trudno mi zrozumieć w jakim sensie go użyłaś. I jeszcze jedno zdanie: "Niepewność zabija nas obojga. - Ma być: Zabija nas oboje. Okno otwiera się na oścież nie na rozścież.
    Najpierw piszesz, że Marek trafił do aresztu za pobicie Jamesa, potem piszesz, że James nie wniósł oskarżenia. To w końcu jak?

    Poza tym część bardzo pozytywna dlatego, że wreszcie nastąpił rozwód i Ula jest wolną kobietą. Szkoda, że Sosnowski nie poniósł żadnych konsekwencji za swoje uczynki. Nie znam amerykańskiego prawa, ale myślę, że i tam sytuacje znęcania się nad żoną nie uchodzą mężom na sucho, manipulacje i fałszerstwa również nie. Myślałam, że pociągniesz ten wątek i Sosnowski przynajmniej na kilka lat trafi do ciupy. Tu poczułam pewien niedosyt.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Późna pora nie sprzyja chyba pisaniu o czym przekonałam się nieraz ,a zwłaszcza ,gdy pisze się od razu nieco naprzód.
      Ula otrzymała rozwód. Marek w pierwszej wersji faktycznie miał trafić za kratki i je opuścić po pewnym czasie ,lecz nagle zmieniłam od dawna zaplanowany wątek i przez ,co namieszałam.Wolałam jednak oszczędzić mu więzieniu ,bo to nie on powinien do niego trafić ,a Sosnowski i ten drugi się w nim znajdzie.Sprawiedliwość musi być i pojawienie się nowej postaci sprawi ,że się znajdzie za kratkami.Więcej zdradzić nie mogę.
      Dzięki za czujność i wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  7. No nareszcie Ulka otrzymała rozwód i może się związać z Markiem ;) Mam nadzieję że obydwoje wrócą do Polski. No i Paula wychodzi za mąż.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina wychodzi za mąż ,Viola spodziewa się dziecka,w firmie zjawia się Julia ,a Marek i Ula są szczęśliwi i niedługo dowiedzą się o tych pozytywnych zmianach ,gdy pojawią się w Polsce. No i Piotr,która wiadomo już gdzie trafi. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń