,,Czasem miłość oznacza ,że trzeba dogonić idiotę i
wbić mu do trochę rozumu do głowy.
Katee Robert .
Mijali zielone krzewy i aleję kwiatową we wszystkich
odcieniach. Unosił się ich piękny zapach. Lisa pobiegła i przyniosła kolorową
piłeczkę. Zarośla zatrzęsły się i wybiegł duży łaciaty pies. Położył na
trawie malutką piłkę, którą rzuciła dziewczynka. Korzystając z okazji
porozmawiali poważnie o przeszłości.
Przycupnęli na drewnianej ławeczce w ślicznej altance
udekorowanej kolorowymi wstążkami i balonami, bo niedawno odbywały się tu
urodziny. Bill postawił tacę z lemoniadą dla trzech osób ,słodkie
ciasteczka z kremem , kolorową posypką oraz truskawki. Oboje wymienili
przelotne spojrzenia. Małej w kubeczku z dzióbkiem, bo zawsze rozlewała i
nieustannie była w ruchu. Jedna z dzieci na przyjęciu urodzinowym siedziała
tylko przy mamie i piła soczek nie chcąc bawić się z nikim. Ula, Maddy i Will
zachęcali do wspólnej zabawy, ale się nie udało. Mąż Maddy wrócił, a Lisa z
piskiem rzuciła mu się w ramiona. Kobieta przestawiła Markowi Wiliama, a
następnie ten zabrał córkę i zostali sami.
- Ślicznie tu nie?
- Ty jesteś śliczna- zdobył się na szczery
komplement.
- Ty też - dodała szybko.
- Jestem śliczny? - Zapytał rozbawiony. - Dziękuję.
- Nie
- Nie?- Udał obrażonego. - Już ci się nie podobam?- Skoncentrował
całą uwagę na niesamowicie błękitnych oczach Uli.
- Jesteś przystojny- stwierdziła. – I potrafisz mnie rozbawić.
Przy nikim innym nie czuję się bezpieczna,wyjątkowa i kochana- wyliczała.
- Ubrudziłaś się - wyszeptał zbliżając swoją twarz do
ukochanej i starł palcem krew z jej umalowanych ust, a następnie je
musnął.
- Smakujesz równie słodko jak to ciastko- wymruczał
wskazując na talerzyk.
Zadrżały kąciki jej ust.
- Świetnie całujesz.
- Lata wprawy
- Coś ty powiedział?- Zacisnęła nerwowo wargi.
- Zazdrosna złośnica - zażartował. - Już się boję twoich
humorków.- Wypalił.- Oczywiście w odpowiednim czasie- dodał.
- Jakich humorków? - Rozszerzyły się jej źrenice. -
Zapomniałeś, że nazywam się jeszcze Sosnowska, a nie Dobrzańska.
Mina Marka zrzedła i wbił wzrok w blat stołu.
- Przepraszam- rzekła z skruchą. - Źle powiedziałam. Piotr
niedługo będzie przeszłością. Wytrzymasz tyle?
- A mam inne wyjście?- Spojrzał na Ulę.
- No, nie- pogładziła szorstki policzek bruneta.
Niezmiennie zadręczała się rozwodem i byciem z Sosnowskim.
Należał po części do przeszłości, ale niczym trucizna zatruwał jej umysł i myśli,
bo przez niego stąpała po kruchym lodzie i nie mogła od razu wrócić z Markiem
do ojczyzny. Nie kochała go, ale sprawa z HIV i bezpłodnością totalnie ją rozbiła. Tych drugich badań nie powtórzyła.
Zrobię, gdybyśmy z
Markiem mieli problemy…
- Ula- poskoczyła wyrwana brutalnie z myśli. – Mówiłem ci o
pokazie i ostatniej kolekcji Pshemko, a ty… Martwisz się czymś?
- Nie martwię – skłamała gładko. – Nie mam adwokata. James
popisał się i wystarczy. Ten dupek nie ma za grosz wyczucia. Maddy mówiła, że
nie umawia się z klientami, a robi dokładnie na odwrót. Znaczy, nie sypia’’ tak
się wyraziła, ale to jakaś różnica? No, chyba nie oczekiwał ode mnie przyjaźni?
Szczerze to wątpię prędzej czy …
- Nie kończ?
- Marek- trzepnęła go w ramię. – Posłałabym go w diabły. To
chciałam powiedzieć, a ty sugerujesz, że ja i on... – Pogroziła mu palcem
powstrzymując się od śmiechu. Obecność Marka tak na nią działała.
Po długiej rozłące spotkali i nie mogli uwierzyć, że to
dzieję się naprawdę.
- Nic nie sugeruję- zaprotestował. – Mówiłem już ci, że cię
kocham?- Zapytał szeptem chwytając jej zalotne spojrzenie.
- Umh- wymruczała mu dotknęła leciutko warg bruneta i
szybko się odsunęła.
- Troszkę drapiesz- wymamrotała i sięgnęła po niedopitą lemoniadę.
- Po przylocie zameldowałem się w hotelu i odsypiałem
podróż. Następnie sprawdzałem informacje na pewien temat i przyjechałem do
ciebie. W firmie spokojnie. Aleks trzyma ręka na pulsie wraz Sebastianem. Jest
przecież mój ojciec. Powiedz mi lepiej o swoim życiu tutaj.
- Nie ma, o czym – mruknęła. – Nie zwiedziłam połowy
miejsc. Stałam się kurą domową – zaszkliły się jej oczy.- Usiłował mnie zmusić
do seksu… kazał klękać i…- przymknęła powieki wzdrygając się na złe
wspomnienie.
- Zmusić, do czego?- Zacisnął ręce w pięści.
- No, do…no …- jąkała się i poczuła wstyd? - Przypalał moją
skórę …zastraszał, krzyczał ,pomiatał i jak nie wykonywałam poleceń… potrafił
zadać ból stosując te swoje dziwne metody i… seks…
- Jeśli to za ciężkie wspomnienia to nie mów. Serio, a ze
mną?
- Z tobą?- Zapytała zaskoczona. – Marek, ale…
- Skarbie, spokojnie. Do niczego cię nie zmuszam. Nie
zrobię wbrew twojej woli- uspokajał ją łagodnym tonem gładząc jej policzek.
- Bił i wyzywał od najgorszych-dodała wzdychając ciężko. –
U Maddy też nie odzyskałam spokoju. Piotr przyszedł parę razy i prosił, abym
się wycofała.
- Dobry boże, a byłaś z tym u lekarza? Badali cię? – W
szaro-stalowych tęczówkach pojawił się strach. – Po powrocie do Polski
zapomnisz o nim.
- Oczywiście.Na policji nic nie osiągnęłam. Nigdy nie pozwoliłabym,
żebyśmy się spotkali, gdybym była nosicielką HIV. Piotr był i jest chory.
Wiedziałem od dawna,
że to psychol.
- Niestety, nie
wiedziałam- drżały jej ramiona.
- Nie? – Spytał zaskoczony mając na myśli zupełnie, co
innego.
- Ach..-Skojarzyła i uśmiechnęła się smutno.
Przytulił ją do
siebie i w myślach wyzywał Piotra za zgotowanie takiego losu jego ukochanej.
- Piotr cię już nie skrzywdzi- zapewnił. – Jestem przy
tobie.
****
Z hotelowego tarasu roztaczał się niesamowity widok Manhattanu
bezustannie tętniącego życiem mimo późnej pory. W koszuli z krótkim rękawem
wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza z szklanką wody. Fantazjował o jej
ponętnych ustach, smukłej szyi i zgrabnej sylwetce. O ślicznych błękitnych
oczach jak kryształki lodu. Nie były zimne, ale pełne ciepła i miłości.
Uśmiechnął się na myśl o czasie spędzonym w ogrodowej altance i spacerze po
uliczkach Nowego Jorku. Ula z konieczności zrezygnowała z usług Jamesa Robey’a
i udało się jej skontaktować z innym adwokatem, lecz sprawa została przesunięta
nieco w czasie. Oboje czekali na dzień rozstrzygający wszystko.
Idąc do domu Collinsów nie spodziewał się tak przyjaznego
przyjęcia przez Ulę, chociaż dopóki nie zmył się James trudno nazwać ich
spotkanie przyjazne. Nie liczył na zbyt wiele, a tymczasem odzyskał ją i musiał
jedynie poczekać na otrzymanie przez Ulę rozwodu.
Któryś raz z rzędu przetarł zmęczonego oczy i twarz. Cierpiał
na bezsenność. Zadzwonić o tej porze nie wypadało. Zawibrował telefon w
kieszeni garniturowych spodni. Odblokował ekran i rozłączył. Nie minęła minuta,
a zadzwonił po raz kolejny. Zerknął na znany numer i odebrał.
- No, nareszcie. Przeszkodziłem wam?- Zapytał bezpośrednio Olszański.
- Nie, jestem sam.
- Żartujesz? Specjalnie dla niej porzuciłeś firmę, obowiązki
i przeleciałeś ocean, a ona dała ci kosza?
- Dała mi szansę- sprostował Dobrzański. – Czekam na
jutrzejszy dzień.
- A, co jest jutro?- Ożywił się przyjaciel.
- Sprawa rozwodowa. Ula nareszcie będzie wolna.
- Chyba nie zupełnie- odparł blondyn.
- No, nie- zaśmiał się Marek. – Będzie ze mną i zostanie
moją żoną.
- Ula wie, co planujesz?
- Wkrótce się dowie. W swoim czasie. Stary, nie zamierzam
jej popędzać, a tym bardziej zmuszać do zawarcia małżeństwa. Sama podejmie
odpowiednią decyzję.
- W firmie zjawiła się Paulina z zaproszeniem ślubnym-
oznajmił nieoczekiwanie Sebastian.
- Jak to zaproszenie?- Marek był w głębokim szoku.
- Usłyszałem jej fragment rozmowy z Julią i …
- No i?- Spytał Dobrzański. – Seba jak zacząłeś to skończ.
- Antonio oświadczył się jej tuż po pokazie i planują już
ślub. Wręczyła bliższym znajomym zaproszenia. Zaskoczę cię, bo ja też dostałem
i dla ciebie z osobą towarzyszącą. Pojawicie się na ślubie?
- My?
- Ty i Ulka- wyjaśnił.
Marek milczał dłuższą chwilę nie wiedząc, jakiej udzielić
odpowiedzi.
- Jeżeli Ula się zgodzi to owszem.
- Zgodzi, zgodzi –zapewnił gorliwie Olszański. – Wy
jesteście jak dwie połówki serca.
- Serca? A nie jabłka?
- Ano Viola mówiła…
- I wszystko jasne- wpadł mu w słowo brunet.
- Pozdrów Ulkę i wracajcie szybko.
Dobrzański długo bił się myślami. Miał ją niby, obok, ale
była jednak poza jego zasięgiem. Hotelowe łóżko nagle stało się strasznie
niewygodne i musiał usiąść. Zadzwonił, ale nie odbierała.
****
Usłyszała znaną melodyjkę i uśmiechnęła się, bo przypisana
ona była dla jednej osoby. Zsunęła z kolan koc i odłożyła dopiero, co zakupiony
pamiętnik i podeszła do kawowego stolika, na, którym leżał. Niestety zanim podeszła,
rozłączył się.
Zadzwoni jeszcze raz.
Pewnie nie może zasnąć tak jak ja.
Codziennie odliczam dni do mojego powrotu.
Widzę zawód w oczach Marka i tą niepewność. Niepewność zabija nas oboje. Funkcjonujemy jak roboty.
Prawie nie śpimy, nie jemy, więc czemu jeszcze żyjemy? To mnie wykańcza. Piotr roztrzaskał moje serce i odsunął od Marka, a ja jak tonąca chwyciłam nie tą dłoń, co trzeba. Tratwa od początku była dziurawa i nie zauważyłam, że idę na dno. Obdarta ze złudzeń z ranami na duszy i wielką niewiadomą. Czekam, aż moje i Piotra drogi się rozejdą, a zejdą inne i mam nadzieję, że na trwałe. Nauczyłam się patrzeć na swoje nieszczęście, ale nie potrafię świadomie dłużej ranić Marka. To musi dobiec końca. Dopóki ostatni promyk nadziei nie zgaśnie …Wierzyć będę w szczęśliwe zakończenie i powrót do domu. Prawdziwego domu.
Nie życzę nikomu takiej przeszłości jak moja. Ameryka miała być moim drugim domem. Stała się piekłem. Kocham Marka i przy nim zaczynam znów wierzyć w ludzi, miłość, szczęście i przede wszystkim na nowo ufać. Moje roztrzaskane serce zostało ocalałe. Wiem , że Marek nie zniszczy tego ponownie. Wiem to! Rozłąka wiele nas nauczyła i nie chcemy jej jeszcze raz doświadczać, ale czy dane będzie z mi z Markiem szczęśliwe życie? Bez kłamstw, złudzeń i słowo, zawsze’’ straci po raz kolejny swą ważność? Swoją moc? Patrząc na czerwony zachód słońca nie widzę w tym nic pięknego, a złowieszczego. Od początku czułam, że moje miejsce jest gdzieś indziej. Uległam iluzji. Jak większość jej ulega?
Nie życzę nikomu takiej przeszłości jak moja. Ameryka miała być moim drugim domem. Stała się piekłem. Kocham Marka i przy nim zaczynam znów wierzyć w ludzi, miłość, szczęście i przede wszystkim na nowo ufać. Moje roztrzaskane serce zostało ocalałe. Wiem , że Marek nie zniszczy tego ponownie. Wiem to! Rozłąka wiele nas nauczyła i nie chcemy jej jeszcze raz doświadczać, ale czy dane będzie z mi z Markiem szczęśliwe życie? Bez kłamstw, złudzeń i słowo, zawsze’’ straci po raz kolejny swą ważność? Swoją moc? Patrząc na czerwony zachód słońca nie widzę w tym nic pięknego, a złowieszczego. Od początku czułam, że moje miejsce jest gdzieś indziej. Uległam iluzji. Jak większość jej ulega?
Nie pozwolę
zatonąć tej tratwie, a mym ratownikiem jest On.
Marek, Marek, Marek.
***
Odrzuciła
cienki koc, bo powietrze w pomieszczeniu stało się gorące. Otworzyła na oścież okno wpatrując się na wybrzuszone firanki i stała tak zapatrzona w jeden, martwy
punkt. Objęła się ramionami i nie drgnęła nawet, gdy za nią stanęła Maddy.
Milczały wodząc wzrokiem po ogrodzie skąpanym w mroku. Sosnowska odwróciła
głowę i westchnęła ciężko.
-
Strasznie za nim tęsknie- odezwała się przerywając tą głuchą ciszę.
-
Pojedź do niego- poradziła jej Collins.
-
Nie pora na takie wizyty – mruknęła zamyślona. – Jakby nie było on jest moim
mężem.
-
Nie zgrywaj dobrej żonki. On na to nie zasłużył. Za dużo myślisz zamiast działać.
Piotr myślał fiutem, a nie głową, a ty, jako wspaniałomyślna żona będziesz mu wierna?
Po, co?- W głowie rudowłosej brzmiało niedowierzanie i oburzenie. – Kochasz go
czy tylko udajesz?
- Maddy
przecież wiesz …
- Nie,
pieprz mi tu bzdur, bo nie uwierzę, że nie pomyślałaś o tym ani razu.
Brązowe
tęczówki wnikliwie wpatrywały się, w Ulę. – A teraz pojedziesz…
-
Nie pojadę- zaprotestowała Ula.
- Pojedziesz,
a nie będziesz stała i fantazjowała o nieposkromionej miłości i waszej nocy. Zaparzyć
ci ziółka? Ja idę chyba się położyć zanim Will zacznie mnie szukać po całym
domu.
- Lecz się- burknęła Ula dotknięta wcześniejszymi wypowiedziami Maddy.- Jesteś
nimfomanką czy jak? Gadasz non stop o jednym.
-
Oj Ula- wywróciła oczami.
-
Nie Ula!- Warknęła.- Zakończę fikcyjne małżeństwo, a resztę podyktuję mi serce-
odparła odrywając spojrzenie od okna.
-
Sorry- wykrztusiła Maddy.
-
Gdyby rozwód się tak nie wlekł…
-
Jeszcze czternaście dni. Wytrzymasz- pocieszała ją kobieta.
Poczłapała
do pokoju i przebrała się w krótkie spodenki i t-shirt i ułożyła się na
miękkiej pościeli. Nad ranem zmęczona z podkrążonymi oczami związała włosy w
niechlujny kucyk i zdejmując ubrania wślizgnęła się pod strumień ciepłej wody
pod prysznicem.
Miała
małą scysję z przyjaciółką. W jej głowie krążyło bez przerwy.
Rozprawa
rozwodowa.
****
Kwadrans wydawał się
wiecznością. Utkwiła zimne spojrzenie w sędzim i błagała w myślach o przerwę.
Powietrze stało się nagle duszne.
- Z obdukcji wynika,
że dopuścił się pan kar cielesnych wobec powódki.
- Nieprawda- wtrącił
Piotr. – Ta zdzira to zmyśliła- posłał jej wściekłe spojrzenie.
- Panie Sosnowski.
Proszę się opanować – upomniał go sędzia.
- To ona mnie
zdradziła!
- Nie zdradziłam cię –
odezwała się bez pozwolenia Ula.
Ben kazał się jej
uspokoić i szepnął coś do niej.
- Mąż mojej klientki
dopuścił się zdrady, o czym świadczą te zdjęcia - odezwał się Hudson.
Dalszej części Ula już
nie słuchała. Do uszu zamiast dźwięku docierał zamiast dźwięku jedynie szum. Z
całych sił starała się skupić na rozprawie. Piotr został upomniany po raz
kolejny. Piotr wyciągał brudy przed sądem, co nie podobało się Uli ani Benowi.
Sosnowska miała serdecznie dość tego miejsca.Sprawa pobicia przeszła bez żadnego echa ponieważ James skłamał ,że spadł ze schodów dodając ,że było ciemno. Dzięki czemu Marek nie trafił do aresztu. Pomimo krzyw, kłamstw i
przespaniu się z inną po jej odejściu. Sama poślubiła Piotra i żałowała,
każdego dnia. Na salę po kolei powołano świadków. Jednym z nich była Maddy
dobrze zorientowana w sytuacji Uli. Znała wszelkie szczegóły, ale odpowiadała wyłącznie na pytania. Kolejnym był Arhur były sąsiad Sosnowskich.
Ula ożywiła się
dopiero, gdy sędzia orzekł rozwód i małżeństwo Sosnowskich przestało istnieć.
Podniosła się z siedzenia i skierowała się do wyjścia. Podziękowała za wszystko Benowi i przyjaciółce.
Podniosła się z siedzenia i skierowała się do wyjścia. Podziękowała za wszystko Benowi i przyjaciółce.
Przemierzała korytarz
z dziwną lekkością. Wreszcie była wolna. James nie wniósł oskarżenia o pobicie.
Miała zadzwonić do Dobrzańskiego. Musieli wyjaśnić sobie wszystko od a do z. Pragnęła
podzielić informacją o rozwodzie. Nazwisko pozostało, ale miała nadzieję na
jego zmianę w przyszłości.
- Dzięki bez ciebie
nie dałabym rady- spojrzała z wdzięcznością na rudowłosą. Ta uścisnęła ją i
uśmiechnęła się szeroko.
- Przyjaciół nie
zostawia się w potrzebie. Zapomnisz nareszcie o Piotrze i nieudanym
małżeństwem. Jeśli zdecydujesz wrócić z Markiem do Polski nie zatrzymam
cię, ale zadzwoń czasem lub przyjedź, gdy będziesz mogła.
- Obiecuję dzwonić w
miarę możliwości- zaśmiały się obie.
- Wyjeżdżasz?
- Jeszcze nie wiem
–wzruszyła obojętnie ramionami. – James zawinił nie Marek. Uderzył go, bo ten
zaczął i jest o mnie zazdrosny. Nie chciałam tego dostrzec, ale on nie kłamie. Przyleciał
z Warszawy, aby się ze mną spotkać i porozmawiać. Nie przypuszczał , że
spotka kogoś. Liczył z pewnością na spokojną rozmowę, a nie awanturę i bójkę.
- Piotr za te wszystkie oszczerstwa i
podrabianie badań i dokumentów powinien zgnić w więzieniu. Okradał mnie i
znęcał psychicznie i fizycznie- mówiła ze ściśniętym gardłem. - Głupia układać
z nim życie chciałam. Jaka byłam żałosna?
- Nie byłaś-
zapanowała. - Zgubiłaś rozsądek, ale mam nadzieję, że teraz wiesz, czego chcesz
od życia.
- Wiem - odpowiedziała
krótko.
- Spójrz tam- wskazała
ruchem głowy.
Brunet z ogromnym
bukietem zmierzał w ich kierunku.
-W rozmowach
telefonicznych z Markiem wielokrotnie pytał o ciebie i mówił w samych
superlatywach tylko ten jeden raz poniosło go. Zrozum, że to twoja druga
połówka. Nie daj mu odejść.
- Dzięki za radę- odrzekła
Ula.
- Nie jesteś zła?-
Zapytała. - Ściągnęłam go tu, bo nie mogłam dłużej biernie się przyglądać i
patrzeć jak usychasz z tęsknoty. Wiedziałam, że rozwód to kwestia czasu.
-Taa- przyznała
przeciągając samogłoski.
- Cześć – uśmiechnął
się wręczając Uli kwiaty i musnął jej usta. Maddy wybałuszyła oczy ze
zdumienia.
Ula nie zrelacjonowała
jej ostatniego spotkania z Markiem ani w ogrodzie ,ani po nim. Bill słowem nie
wspomniał uznając ,że to nie jego sprawa .
- Jesteśmy razem-
objaśniła. – Od niedawna.
Rudowłosa ulotniła się
nie przeszkadzając zakochanym, a Ula ujęła ukochanego za dłoń,pocałowała go i opuścili gmach
sądu.
****
Maddy i Wiliam poszli
na imprezę do znajomych, a Lisa została z kuzynką Collins, Rachel. Ula
spędziła popołudnie z Markiem w uroczej kafejce i spacerując po głośnych ulicach Nowego
Jorku. Znajdując się w pokoju rozpakowała błyskawicznie dużą paczkę i odwiązała
czarną wstążkę. Znalazła koronkową, zmysłową bieliznę w odcieniu hebanu z czerwonymi paseczkami i pończochy. Nigdy nie nosiła, aż tak odważnego ubrania w
sypialni. Na dnie znajdowały się czerwone płatki róż dokładnie takich, jakie
dzisiaj dostała od Marka.
Czekam o dwudziestej w
pokoju numer 216. Mam nadzieję, że prezent się podoba już nie mogę się doczekać, żeby go z ciebie zdjąć.
Twój M.
____________
Przepraszam ,że nie zdążyłam przygotować nic na 200 tys. Coś z tej okazji pojawi się wkrótce ,ale na razie cisza. Pozdrawiam serdecznie😉.
____________
Przepraszam ,że nie zdążyłam przygotować nic na 200 tys. Coś z tej okazji pojawi się wkrótce ,ale na razie cisza. Pozdrawiam serdecznie😉.
Piękny ten rozdział. Cieszy mnie to iż Ula dostała rozwód i dała szansę na szczęśliwy związek z Markiem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że już nie długo wrócą oboje do kraju. A tego padalca Sosnowskiego to bym wsadziła do więzienia aby tam zgnił.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Ula dostała szansę na bycie szczęśliwą i jej nie zmarnuje.Siedem dni. Tyle jeszcze Ula i Marek pozostaną w Ameryce. O Piotrze po raz ostatni w kolejnej części. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńNareszcie Ula uwolniła się od tego doktorka i dała szansę sobie i Markowi. Ale czy to oznacza koniec opowiadania czy może opiszesz też trochę ich wspólnego życia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Trwało to długo ,ale doczekała się.Nic nie zdradzę o wszystkim w swoim czasie.Mogę obiecać tylko tyle ,że po powrocie zamieszkają razem w Warszawie.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńW końcu Ula jest już wolna i teraz może być na 100% z Markiem. Teraz niech wrócą do kraju a tam Ula zapomni o tym co ją spotkało w Stanach. G
OdpowiedzUsuńOczywiście wrócą do kraju i to całkiem niedługo.Ula wreszcie zamknie pewien etap w swoim życiu i rozpocznie nowy ,a właściwie po części już zaczęła.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńŚwietnie! Super się to czyta! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki i witam nową czytelniczkę( no chyba ,że czytałaś ,a nie komentowałaś). Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńNie pozostaje mi nic innego jak przyłączyć się do wyżej wymienionych komentarzy. Ula jest wolna i może wstąpić na nową lepszą? drogę życia z Markiem. A później przyjdzie ciąża i mdłości, spuchnięte stopy, zmiany nastroju, wygląd hipopotama, zachcianki i zastanawianie się co będzie przy porodzie i później .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Każde życie lepsze niż z Sosnowskim ,a z Markiem będzie mogła liczyć na szczęśliwe. Bez poniżania ,upokorzeń ,znęcania psychicznego i innych nieprzyjemnych rzeczy.Chociaż wiadomo nie zawsze jest różowo.Odnośnie ostatniego pominę to milczeniem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńJustyna
OdpowiedzUsuńChyba za szybko się starzeję, bo coraz trudniej jest mi przyswoić to opowiadanie. Mam wrażenie, że ta część jest strasznie chaotyczna przez sporą ilość błędów. Jedno zdanie nie pociąga za sobą następnego, nie stanowi jakiegoś sensownego łańcucha zdarzeń. Mam mętlik w głowie. Na rozprawie rozwodowej piszesz, że świadkiem Uli była m.in. Maddy i Piotr. Jaki Piotr? Sosnowski Piotr był jej świadkiem? To jest to zdanie: " Jednym z nich była Maddy dobrze zorientowana w sytuacji Uli i Piotr."
Piszesz też takie zdanie: "Przypalał moją skórę …zastrzał, krzyczał i pomiatał..." Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia jakie ma w tym zdaniu znaczenie słowo zastrzał. Zastrzał, to inaczej choroba paznokci tzw. zanokcica i trudno mi zrozumieć w jakim sensie go użyłaś. I jeszcze jedno zdanie: "Niepewność zabija nas obojga. - Ma być: Zabija nas oboje. Okno otwiera się na oścież nie na rozścież.
Najpierw piszesz, że Marek trafił do aresztu za pobicie Jamesa, potem piszesz, że James nie wniósł oskarżenia. To w końcu jak?
Poza tym część bardzo pozytywna dlatego, że wreszcie nastąpił rozwód i Ula jest wolną kobietą. Szkoda, że Sosnowski nie poniósł żadnych konsekwencji za swoje uczynki. Nie znam amerykańskiego prawa, ale myślę, że i tam sytuacje znęcania się nad żoną nie uchodzą mężom na sucho, manipulacje i fałszerstwa również nie. Myślałam, że pociągniesz ten wątek i Sosnowski przynajmniej na kilka lat trafi do ciupy. Tu poczułam pewien niedosyt.
Pozdrawiam. :)
Późna pora nie sprzyja chyba pisaniu o czym przekonałam się nieraz ,a zwłaszcza ,gdy pisze się od razu nieco naprzód.
UsuńUla otrzymała rozwód. Marek w pierwszej wersji faktycznie miał trafić za kratki i je opuścić po pewnym czasie ,lecz nagle zmieniłam od dawna zaplanowany wątek i przez ,co namieszałam.Wolałam jednak oszczędzić mu więzieniu ,bo to nie on powinien do niego trafić ,a Sosnowski i ten drugi się w nim znajdzie.Sprawiedliwość musi być i pojawienie się nowej postaci sprawi ,że się znajdzie za kratkami.Więcej zdradzić nie mogę.
Dzięki za czujność i wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
No nareszcie Ulka otrzymała rozwód i może się związać z Markiem ;) Mam nadzieję że obydwoje wrócą do Polski. No i Paula wychodzi za mąż.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Paulina wychodzi za mąż ,Viola spodziewa się dziecka,w firmie zjawia się Julia ,a Marek i Ula są szczęśliwi i niedługo dowiedzą się o tych pozytywnych zmianach ,gdy pojawią się w Polsce. No i Piotr,która wiadomo już gdzie trafi. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń