Strona Główna

czwartek, 27 lipca 2017

,,Labilność dusz'' Short story 11/11 finał.



Nieme pytanie zawisło w szpitalnej sali. Para usiłowała wyczytać cokolwiek ze swych błyszczących tęczówek, wzruszenie odebrało kobiecie głos. Minuty płynęły ,a niewielki przedmiot wciąż spoczywał na dłoni Uli. W głowie szukała słów ,które mogłaby wypowiedzieć. Rozciągnęła usta w półuśmiech.
- Kochanie, zostaniesz moją żoną?- zapytał na bezdechu.- Nie umiem bez ciebie i dzieci żyć. Pragnę spełnić twoje marzenia o szczęśliwej rodzinie- mówił podenerwowany obawiając odrzucenia. Spojrzał na nią wyczekująco. Włożyła do ust ryżową kulkę i trzymała go w niepewności. Wsunęła pierścionek na palec ,nachyliła się muskając jego wargi.
- To znaczy tak?- spytał niepewnie, gdy się odsunęła.
- Oczywiście ,że tak- odparła.- Pa ,kochanie ,przyjdę jutro. Na szczęście cię wypisują- ucieszyła się.
- Nie mogę się doczekać ,aż będę znów w domu. Ucałuj ode mnie Michałka- powiedział układając głowę na poduszce. Zanim skierowała się do wyjścia pocałowała jeszcze jego wargi i poprawiła pościel. – Musisz nabrać sił. Jesteś potrzebny mnie i dzieciom.
Rozmowę przerwało wejście lekarki i jej krótki monolog. Z ciężkim sercem opuszczała szpital ,chcąc mieć go blisko. W dodatku na czas rekonwalescencji będzie musiała liczyć na pomoc jego matki ,co było według niej najgorszym rozwiązaniem. Helena w dalszym ciągu nie widziała w Uli przyszłej synowej.
                         
                                          ****
Weronika wzięła udział w polskiej edycji ,,x factora’’ przechodząc do finału. Marek był z niej dumny ,choć z początku sceptycznie był nastawiony do wzięcia udziału w talent show. W eliminacjach końcowych jurorzy wybrali chłopaka z długą blond grzywką. Weronika nastawiona na sukces mocno przeżywała porażkę i potrzebowała paru dni ,żeby się przestać się przejmować i iść dalej. Ula utwierdzała ją w przekonaniu ,że oni się nie znają namawiając nastolatkę do innych programów.
- Nigdy więcej nie zamierzam się ośmieszać- oświadczyła stanowczo. – Jestem do dupy.
- Weronika…
- Nie pocieszaj mnie. Znam swe możliwości. Nie potrafię śpiewać na miarę uczestniczki talent show. Nie śnię o wydaniu płyty ,ale to kocham.
- Doskonale cię rozumiem- odpowiedziała Ula zabierając tekst piosenki z rąk dziewczyny.
- A ty umiesz śpiewać?- spytała wbijać załzawione tęczówki w macochę.
- Nie wiem –odpowiedziała zmieszana. – Nigdy nie śpiewałam dla widowni . Pod prysznicem czy w aucie się nie liczy.
- Zaśpiewaj coś- poprosiła z ożywieniem Weronika. – Ja zagram ,a ty ...
- Nie znam się na współczesnej muzyce- przyznała cicho. – Mam spore braki w kulturze. W teatrze chyba wieki nie byłam.
- Powiem…
- Nikomu nie powiesz- przerwała jej brutalnie. – W sobotę wybieram się po suknie ślubną.
- Idę z tobą. Znajdziemy wystrzałową kieckę- odrzekła z entuzjazmem. – Wiem już ,co zagram- sięgnęła po gitarę.
Nad ich głową wisiały plakaty z zagranicznymi rockowymi, pop i jazzowymi muzykami. Jeden z nich przestawiał mężczyznę w czarnej kurtce i gitarze elektrycznej ,zaś inny wokalistkę z szarym mikrofonem z blond-zielonymi pasemkami. Ula dopiero teraz przyjrzała się im dokładnie ,czytając podpisy. Powiodła wzrokiem po pokoju zatrzymując się na zagraconym biurku ,gdzie dostrzegła płytę z autografem.
- Kto to?- spytała biorąc płytę i próbując rozczytać nieczytelne pismo.
- Zespół pop rokowy. ,,Marroon 5’’ – wyjaśniła. – Byłam na ich koncercie zanim przyjechałam z mamą do Polski. – Marzę zobaczyć Arianę Grandę.
- Poważnie? Mi jej piosenki wcale się nie podobają- odparła szczerze.
- Zależy kto jaki ma gust. Jedni uwielbiają Bruno Marsa ,a inni Sakirę czy jak jej tam.
- No w sumie- przytaknęła. – Napisałaś ponoć piosenkę- ożywiła się kobieta.- Pokażesz?
- Nie.
- Daj tą gitarę- podskoczyły wystraszone na łóżku. – Spokojnie- zaśmiał.
- Musisz się tak skradać? Natychmiast wracaj do łóżka- rozkazała kobieta mierząc go spojrzeniem.- Za dwa tygodnie ściągają ci gips. Wytrzymasz.
- Ula ,ja już wariuję przez ten gips. Nie dość ,że cholerstwo swędzi to jeszcze wyjść nigdzie nie można. Ja osiwieje- kaprysił jak małe dziecko.
- W twoim wieku to normalne- dodała dziewczyna z złośliwym uśmieszkiem.
- Wera
-Zaraz odgrzeję ci zupę szpinakową- Ula podniosła się z materaca. Weronika obserwowała ich nie kryjąc rozbawienia ukazując w policzkach dołki takie same jak ma jej ojciec. Pięknymi oczami okolonymi firanką długich ciemnych rzęs i ślicznym uśmiechem łamała serca chłopakom. Na nową miłość nie była gotowa mimo upływu czasu. Skupiała się na ważniejszych sprawach niż danie ponieś się emocjom.
- Nie- zaprotestował Marek. – Zostały jeszcze wczorajsze dewolaje z serem?
- Są w lodówce. Wystarczy podgrzać.
- Świetnie- uśmiechnął się.
- Tato!- zawołała. – Chwileczkę. Chciałeś gitarę ,tak?
- Noooo- powiedział przeciągle.
- Po co?
Zmarszczyła brwi i skrzyżowała ramiona .
- W liceum …-zaczął.
- Boże- jęknęła. – Nie wyjeżdżaj mi z średniowieczem.
- Weronika!- uniósł się. – Nie jestem ,aż tak stary. A ty z czego się śmiejesz?- burknął.
- Ja?- zdziwiła się Ula. – Gderasz i narzekasz jak baba w ciąży ,a przypominam ci ,że to ja w niej jestem.
- Dom wariatów normalnie- nastolatka zeszła na dół nie mogąc ich słuchać.
- Naprawdę potrafisz grać?
- Nie ,chciałem zaimponować ,kiedyś jednej dziewczynie ,ale …nie do końca wyszło.
- Oj biedaku- pogładziła go po włosach i pocałowała w usta.  – Zejdźmy lepiej do kuchni. Weronika cię podszkoli to mi zagrasz coś ładnego ,dobrze?
- Dla ciebie wszystko.
- Tylko nie o drugiej w nocy pod oknem ,bo zrobię ci zimny prysznic.
- Doprawdy?- spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Oczywiście- roześmiała się przywarła do jego warg.
- Całuśnicy schodzicie czy nie?- zapytała nieoczekiwanie Weronika.- Michałek was woła. Jest głodny i brudny.
- Jak to brudny?
- Nie moja wina ,że wylał na siebie sok pomidorowy.
- Dałaś mu sok pomidorowy?- oburzyła się kobieta. – Zostawiłaś samego? Mojego maluszka?
- Jest w krzesełku.
Po posiłku zagrali w scrabble i obejrzeli ulubioną komedię w telewizji. Mały najpierw bawił się samochodami na dywanie ,a następnie Ula dała mu kartkę i pisaki. Narzeczeni zasnęli wykończeni po nocy ,bo Michaś zamiast spać bawił się w najlepsze północy rozbijając o szczeble łóżeczka zabawki . W końcu Ula przyniosła go do sypialni. Odkopywał kołdrę i zsuwał z niego bawiąc się na podłodze telefonem taty ,który wziął z szafki nocnej.
O drugiej czterdzieści przysnął i obudził się przed piątą mając mokrą pieluchę. W dzień powoli uczyła go korzystać z nocnika ,ale nie potrafił na nim zbyt długo usiedzieć i uciekał biegając po domu z gołym tyłkiem. Oboje mieli z Michałkiem niemały ubaw, chociaż Ula ledwie dawała sobie radę. Pomogła jej Weronika ,ubrała brata i zabrała na plac zabaw ,a Ula w tym czasie posprzątała trochę w mieszkaniu, ugotowała obiad i posiedziała z narzeczonym na tarasie wypisując zaproszenia ślubne i delektowali się pierwszymi promieniami wiosennego słońca.
 Aron i Sasza biegali po ogrodzie ,kopiąc dziury. Weronika dosłała je od najlepszej przyjaciółki na osiemnastkę jako spore szczeniaki bernardyny. 
Ula nie chciała zgodzić się na dwa psy ,ale przekonała ją silna argumentacja pasierbicy i Marka. 
Koło siedemnastej wpadła Violetta z bliźniakami. Ula zachwycała się malcami w szczególności malutką Aidą z blond włoskami. Kobiety rozmawiały o modzie ,dzieciach, firmie, wypadku. Sebastian oprócz nogi w gipsie miał jeszcze rękę. O powrocie do pracy na razie mowy nie było. Ula pochwaliła się blondynce pierścionkiem i opowiedziała o ślubnych planach. Niestety musiały one poczekać ,aż Marek będzie w pełni sprawny i wszystko pozałatwiają.
- Ślub w górach?- zapytała zaskoczona Viola. – Ależ romantycznie.
- W wyniku przykrych zdarzeń zawsze swojego azylu szukałam właśnie w Karpaczu. Moja dawna znajoma pracuje pewnym w pensjonacie. Chcę zrobić tam wesele.
- Świetny pomysł- stwierdziła Olszańska. – Piękne krajobrazy ,wy zakochani, góralska muzyka ,wino ,taniec ,śpiew.
- O nie! Ja wina nie mogę- pogładziła się po zaokrąglonym brzuchu.
- Och ,przepraszam.
- Napijecie się szejka z awokado? Polecam bardzo dobre- zachęcała Wera.
- O małej zawartości cukru trzcinowego?
- Jakiego?- zdumiała się przyszła Dobrzańska.
- Nieważne- rzuciła lekceważąco blondynka, zerkając na śpiące w wózku dzieci.– Przyjechała moja mam i zostanie na parę dni. Gotuje ,sprząta ,pierze ja nie dałabym rady. Kulinarnego talentu nie mam.
- Marek męczy się z tymi kulami. Współczuję mu chciałabym ,żeby nie musiał 
mieć już tego gipsu. Z żebrami jest już całkiem dobrze.

                        ****
Aleks zamówił stolik w ekskluzywnej restauracji zabierając narzeczoną na romantyczną kolację. Rozalia przejrzała włoską kartę dań i wybrała ulubione
Ravioli ze szpinakiem ,a Aleks  zamówił  penne al tonno ( włoski makaron z tuńczykiem).
- Aleks, nie wybraliśmy wzoru zaproszeń ślubnych - przypomniała Rozalia. – Sądzisz ,że lepiej wiązanka z lilii czy frezji? Róże są zbyt banalne ,co diletto?
- Paula doradzi ci w kwestii – odparł chłodno.
Niby pogodził się z Markiem i oddał mu swoje udziały ,ale w środku pozostał jakiś żal. Długie lata gryzł się i chował głęboki uraz do juniora Dobrzańskiego za krzywdę wyrządzoną dawno temu. Nie przypuszczał ,że ponownie się zakocha i będzie wiódł szczęśliwe życiu u boku pięknej kobiety.
- Paula? Nie znamy się ,aż tak dobrze- odparła zmieszana. – Poznaliśmy się na basenie przed moim wyjazdem do Włoch.
- Pamiętam- przytaknął. – A koleżanka ze studiów?
- Wyjechała do Stanów ,a Camilla …na dniach ma rodzić.
- Czyli oboje nie mamy kogo wziąć- podsumował. – Ewentualnie wezmę Adama .
- Tego twojego Turka? Przecież to ameba umysłowa- rzekła zbulwersowana.
- To nie wiem- rozłożył bezradnie ręce. – Przecież nie wezmę Marka.
- A dlaczego nie?- pochwyciła.
- Wytknie mi jakiś numer albo uwodził będzie twoją druhnę- dodał zniesmaczony.
- No coś ty. Niedługo zostanie ponownie ojciec ,a niebawem mężem. Oświadczył się Uli, w szpitalu. Marek dzwonił w zeszłym tygodniu. Zaprasza nas na ślub w Karpaczu.
- Czym…?- zakrztusił się espresso i rozlał na fioletową koszulę.
- Zostaniesz podwójnym wujkiem ,a może my…- spojrzała mu wymownie w oczy.
- Chciałabyś?- w ciemnych oczach pojawił się błysk.
- Po ślubie- wyjaśniła ,a on odetchnął z ulgą.
- Ti Amo- rzekł i musnął jej usta pochylając się nad stolikiem.
 - Ti Amo- powtórzyła za nim.
Rozalia mówiła biegle w trzech językach i skończyła ekonomię z wyróżnieniem oraz ukończyła kilka zagranicznych kursów . 

Po ciepłej kąpieli absolutnie nie mieli ochoty od razu spać. Ujął jej twarz w dłonie i  nie namyślając się zbytnio musnął usta narzeczonej następnie porwał ją na ręce i zaniósł do ich sypialni...

              _______________________


Weronika podała Uli bukiet i uściskała ją lekko. Kobieta denerwowała się, a dziecko wierciło się niespokojnie w jej brzuchu. To drugi ślub w jej życiu ,a denerwowała się jak za pierwszym razem.Tylko wtedy nie była w szóstym miesiącu ciąży. Teraz serce przepełnione było bezgraniczną miłością, nie wątpliwościami i żalem za utraconą młodością.
 W błękitnej długiej sukni , srebrnych szpilkach ,podpiętych włosach oraz leciutkim makijażu prezentowała się wspaniale. Michałek ubrany był w mały szary garniturek ,a Marek w czarny z przypiętą białą różą. Kroczyła dumnie żwirową alejką do czarnego bmw. Po dotarciu do kościoła odczuwała już mniejszy stres. Violetta uśmiechała się do niej ,ściskając dłoń męża ,a w wózku spała dwójka maluchów. Od rana świeciło słońce i wiał przyjemny wietrzyk.Wesele miało odbyć się na świeżym powietrzu przy ozdobionych drewnianych stołach w scenerii górskiej otoczonej zielenią i bielą połączonej z różem kwitnących stokrotek
Marek i Ula nie zapraszali wiele gości. Jedynie najbliższą rodzinę i przyjaciół. Niestety Ula nie znała swojej dalszej rodziny i od niej nikt nie dotarł do kościoła i na wesele ,do pensjonatu. 
Po wypowiedzeniu przysięgi Ula rozkleiła się obojgu drżały palce ,gdy nakładali na swoje palce obrączki z białego złota. Michaś w trakcie ceremonii zasnął na rękach babci. Pocałunek nowożeńców trwał i trwał. Płacz jakiegoś dziecka obudził synka Dobrzańskich i wyrywając się z rąk babci ,zaczął wykrzykiwać tata na cały głos. Opuścili kościół we trójkę. Ludzie obsypali ich ryżem ,a oni ucałowali synka w policzki ,gdzie znajdowały się małe dołki i udali na wesele. Aleks spóźnił się z żoną na ślub ,ale na wesele zdążył. 
- Wypijmy za szczęście ukazujące się w prozie zwykłych dni, miłość objawiającą się w oczach ,tkwiącą głęboko w sercach zakochanych- wygłosiła toast Hania przyjaciółka Uli z domu dziecka. Podała mikrofon siedzącemu  niej mężczyźnie.
- Szczęścia kochani i pięknych ,cudownych dzieci jak Michaś- blondyn uniósł kieliszek do góry.
- A ja życzę wam samych słonecznych dni - rzekła Olszańska. 

- Przepraszam – wtrąciła Helena ,zapadła cisza. Ula podenerwowana przełknęła ślinę i spojrzała na Marka.
- Spokojnie ,skarbie- wyszeptał jej czule do ucha. Uspokojona musnęła usta ,męża. – Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Twój tata byłby z ciebie dumny, szkoda ,że nie ma go z nami. Bądźcie szczęśliwi i cieszcie się życiem- dopowiedziała matka Marka nie kryjąc łez.
- Jesteście wspaniałymi ludźmi, niech wasza miłość nie ustaje. A to dla was- oznajmiła wstając od stołu, ktoś podał jej gitarę. Usiadła na krześle i przeciągnęła piórkiem po strunach,trzymając drobne palce na gryfie i zniżyła mikrofon jednocześnie  mówiąc:
- Piosenkę tą dedykuję parze młodej ,to dla nich ją napisałam.
Pierwsze nuty doprowadziły Ulę do łez. Marek ucałował dłoń żony i zaprosił do tańca. Poddali się rytmowi melodii. 

                                               ***
Jesienią Ula powiła śliczną dziewczynkę o czarnych włoskach. Z zachwytem spojrzeli oboje na maleństwo w różowym kocyku.

 Marek ucałował spocone czoło żony, pogładził czule zarumieniony z wysiłku policzek .
- Przepiękna ,idealna ,niesamowita-  pochylił się na noworodkiem i wziął kruche ciałko do rąk. Pocałował mając w oczach łzy. – Kocham cię maluszku- wyszeptał.
- Nasza Lilka- dodała Ula słabym głosem.
Podał jej córeczkę ,którą pocałowała w nosek i zrobił im zdjęcie.
Na drugi dzień z rano z różowym balonikiem przyszła Weronika ,prowadząc za rączkę Michałka. 
- Dzidzia spi?- wyseplenił chłopczyk.
- Tak , twoja siostrzyczka- poinformowało go mama. Zmarszczył nosek i przytulił się do nogi taty. 
- Piękna mała- Weronika zerknęła na siostrę. 
Nachylił się pocałował czule i niespiesznie Ulę, tulącą ich słodki skarb. 
        
                                    KONIEC!

sobota, 22 lipca 2017

,,Labilność dusz'' Short story 10/11


,,Krzyki, płacze, wielkie kłótnie
Mogę zrujnować wszystkie twoje plany
Różany ogród pełen kolców’’ Taylor S. ,Blank space’’
.

- Spodziewam się dziecka- bąknęła pod nosem.- Dam sobie radę- dodała pośpiesznie uciekając ,gdzieś spojrzeniem. Zamigotały łzy w jej oczach. Nie chciała tracić Marka ,lecz wiedziała ,że na takie refleksje za późno.
Przespał się z cizią z klubu. Palant.
- Nie dasz !- zaprzeczył podniesionym tonem ,zreflektował się szybko.- Ula, bądź rozsądna.
-Nie krzywdź mnie ,Marek ,wycierpiałam wystarczająco. Nie rań, proszę- wyjąkała z rozpaczą. – Dzięki tobie dowiedziałam się jak smakują łzy, bo nie znałam ich smaku, wiesz?- dodała z ironią.
- Kim dla ciebie jestem? Bezdusznym człowiekiem?- zapytał zatapiając popiołowe oczy w jej niebieskich. –Jestem zazdrosny ,rozerwałbym ,każdego na strzępy ,gdyby cię dotknął. O Adamie wiem niewiele ,a ty mówisz mi ,że zrobił przelew na swojego konto za twoją zgodą- mówił poirytowany.- Uratowałaś rodzinę? Synka? A nie łatwiej zgłosić by było na policje? Powiedzieć im o wszystkim. Zakończyć te brudne sprawy. Odciąć przeszłość grubą krechą? Narażasz siebie i innych. Ile ty masz lat?
- Nic mi nie będzie- odrzekła oschło. – Nie możemy mieszkać …-przerwała i pobladła. Przełknęła ślinę przywołując delikatny uśmiech na usta. – Marek ,dlaczego? Była lepsza w łóżku? Obciągała ci?
- Ula- wykrztusił zszokowany. – Nie miałem okazji sprawdzić- powiedział zamiast ugryźć się w język. – Dajmy sobie czas- wbił w nią posępne spojrzenie.- Chyba ,że bzykałaś się z Adamem-dodał z przekąsem. –A może zakochałaś się w nim? Ponoć stara miłość nie rdzewieje.
–Adam obserwował posiadłość od kilku tygodni. Śledził mnie i wykorzystał najlepszy moment. Krzyczał ,żądając pieniędzy. Powiedziała ,że nie mam. Uderzył ,złapał za włosy i siłą wepchnął mnie do auta ,zakleił taśmą usta … zabrał do obcego mieszkania. Przykuł do łóżka i zaczął rozbierać i…
- Nie lubię słuchać o Adamie psycholu ,który robi ,co chce.
- Siedzi w więzieniu. Zgłosiłam porwanie na policje i próbę… również- westchnęła. – Ty mi nie wierzysz. Marek… ja muszę wyjechać- zacisnęła gniewnie wargi. – Awantury niekorzystnie wpływają na zdrowie malucha.
- Racja. To nie są odpowiednie warunki dla rocznego dziecka.
- No… nie – potrząsnęła głową. – Nie mówiłam o Michale ,a o…
- Tak?- ponaglił wpatrując się w nią prowokująco.
- Mówiłam ,jestem w ciąży.
– Ono jest moje?- zapytał nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- A jak myślisz?- odpowiedziała wymijająco.
- Adama- mruknął rozwścieczony nie zdążyła go powstrzymać. Wyleciał z pomieszczenia niczym strzała.
Żałował ,że Ula nie jest rozsądna ,wydawała taka być pracując w firmie ,a po śmierci męża totalnie jej odbiło. Pierwsza ciąża zmieniła ją szczególnie z charakteru. W sypialni podobała mu się czasami ostrzejsza  ,ale poza nią pragnął miłą ,uczuciową ,troskliwą Ulkę,anie napaloną nimfomankę ,cyniczną ,bezduszną, wredną , wulgarną i przepełnioną gniewem kobietę. Tak bardzo przypominała Paulinę ,a z kimś takim  nie mógł być. Raz już to przechodził. Wyszedł musiał się przewietrzyć, niechcący trzasnął frontowymi drzwiami.

***
                               ,,Mam długą listę byłych kochanków
Powiedzą ci, że oszalałam
Ale odczuwam pustkę, kochanie
I wypełnię ją twoim imieniem…’’
 
       
Od paru tygodni mijali się ,schodzi z drogi. Spali ,wychodzili i spali osobno. Żyli pod jednym dachem jak obcy sobie ludzie. Bywało,że gdzieś wychodził lub siedział po nocach w pracy. Nikt oprócz Sebastiana , Heleny  nie wpadał w odwiedziny do ich mieszkania. Zazwyczaj jedli o innych porach, a przed snem nie mogli zasnąć. Ula nie potrafiła tak żyć. Przychodziło jej to z ogromnych trudem. Przykro jej było ,że za parę miesięcy urodzi jego drugie dziecko ,a on traktuje ją jak powietrze ,a dla maleństwa ,które za kilka miesięcy pojawi się na świecie jest obojętny,a Michasia kocha nad życie. Męczyli się oboje stroniąc od swojego towarzystwa. Opadły emocje. Nie było gniewu, rozgoryczenia, krzyku, wyzwisk, pozostał żal i rozpaczliwa tęsknota. Oboje kochali,ale nie umieli się porozumieć. 
Weronika osiemnastkę spędziła na mieście ze znajomymi ze szkoły. Marek zapomniał o urodzinach córki ,za co przepraszał długo i kupił jej czarno-czerwony skuter zamiast samochodu ,bo na prawo jazdy chciała iść w przyszłym roku. Skupiała się na nauce i nie opuszczała zajęć w szkole. Marek cieszył się ,że ma rozsądną córkę. Bawił się w sypialni z synkiem,w końcu zmęczeni zasnęli. 
Serce Uli zatańczyło radośnie na ten uroczy obrazek.


                                           ****

Michałek zasnął dopiero przed godziną. Ułożyła się okrywając kołdrą i spoglądała w sufit. Przewracała z boku na bok. Zrzucała okrycie i podchodziła do drzwi nasłuchując powrotu Dobrzańskiego. Podchodziła do okna i denerwowała się coraz bardziej. Obdzwoniła w środku nocy znajomych Marka i sąsiadów. Byli oburzeni ,że dzwoni o tak nieprzyzwoitej porze. Przeprosiła i zachodziła w głowę ,co się z nim dzieje. Z nerwów rozbolał ją brzuch. Pomasowała go lekko, rozmyślając o synku i nienarodzonym dziecku. O ciąży dowiedziała się będąc w szóstym tygodniu.  Poczuła się gorzej i korzystając ,że mały jest pod opieką babci poszła do lekarza.
Wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Zdrada , Adam…
Zapukała niepewnie do pokoju nastolatki.

 Zauważyła ,że leży na słuchawkami na uszach. Zsunęła je i usiadła wygodnie na materacu. 
- Dzwonił do ciebie tata?- drżał jej głos.- Nie wiesz ,gdzie jest? Kiedy wróci? Mówił coś wychodząc?- zasypała ją gradem pytań. – Obdzwoniłam wszystkich ,którzy przyszli mi do głowy. Sam nie poszedłby do klubu. Może… zdarzyło się coś złego- kobieta schowała twarz w dłoniach.
- Ulka- wymamrotała ze współczuciem Weronika. – Będzie dobrze. Wróci, zobaczysz.
- Nie ,on myśli ,że jestem w ciąży z Adamem- wyznała ponuro. – Oczywiście to nieprawda.
- Nie pytałam ,ale czemu nikt mi nie powiedział? Nastolatka otworzyła szeroko oczy. – On musi wiedzieć, że małe jest jego.
-  Chciałam mieć drugie dziecko- powiedziała cicho.- Marzyłam o synku i córeczce. Chłopczyka już mam ,a malutka dziewczynka może niedługo się pojawi. Niestety nie znam jeszcze płci dziecka.
- Serio chciałaś mieć dziewczynkę? Nie kitujesz będę miała brata albo siostrę? Na stówę? Pobierzecie się w końcu? I błagam ,nie noś tych płacht bezkształtnych.
- Owszem. Będziemy mieli drugie dziecko ,ale o ślubie nie ma mowy- odpowiedziała szczerze.- Nie wybaczam zdrad.
- Ula- zaśmiała się dziwnie Wera.- Tata nie zdradziłby cię. Ma problemy z babcią ,pokłócili się i jest strasznie nerwowy. Chociaż ostatnio źle wygląda. On cię kocha, tylko nie potrafi ci tego okazać.
- Dość- przerwała jej nastolatka podrywając się z materaca. – Boże… On zna całą prawdę?
- Marek? Tak.
- Adam cię zgwałcił ?
- Nie.
Ula opowiedziała Weronice całą historię z Adamem począwszy od poznania go ,aż po nieprzyjemne wspomnienia ,uprowadzenia jej ,gdy Marek był w sprawach służbowych zagranicą ,a nastolatka na wycieczce. Nie zatajała szczegółów nawet tych bardzo bolesnych. O próbę gwałtu ,szantażu ,pieniądzach i policji. Nastolatka słuchała uważnie ,nie przerywając i niedowierzająco kręcąc głową ,aż długie kosmyki opadły jej na twarz. Odgarnęła je i podniosła głowę otrząsając się z szoku. Weronika ponownie przytuliła kobietę.
- Niech już wraca- wymsknęło się Uli.
- Tata opowiadał mi o Paulinie, w firmie o plotkowali o ich nieudanym narzeczeństwie. Straszna wiedźma. Nie stawaj się nią ,bo staje się to nie do zniesienia. Nie chcę ,żebyście się rozstali.
Staję się Pauliną? Rany boskie!
Usłyszały płacz dziecka i kobieta ruszyła do drzwi. Odwróciła się jeszcze do dziewczyny.
- Dzięki za rozmowę.
- Tęsknisz za nim- uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Umieram z niepokoju- poprawiła. – Idę zajrzeć do Michałka. Coś dzisiaj marudny.
- Połóż się masz sińce pod oczami- mówiła zmartwionym tonem.
- Nie zasnę.

                       ****
Nakarmiony, z czystą pieluszką ,okryty kołderką w samochodziki zasnął na brzuszku. Przyglądała się ,nucąc cichutko kołysankę ,pogładziła czarne włoski i wyszła. Do czwartej nad ranem siedziała przy kuchennym stole ze ściśniętym żołądkiem, roztrzęsiona kładąc głowę na stole. Przysnęła ,budząc się o szóstej czterdzieści. Po raz pierwszy dopadły ją poranne mdłości i przypomniała sobie pierwszą ciążę. Po ciepłym prysznicu, podwinęła rękawy bluzki i przyszykowała dla siebie, Michałka i Weroniki śniadanie. Zmusiła się do zjedzenia kilku łyżek owsianki i parę łyków soku owocowego.
- Jezusie nazareński! Wy tutaj?!- Olszańska z poślizgiem wpadła do kuchni prawie przewracając Ulę.
- Spokojnie.
- On leży tam biednusieńki z Cebulkiem moim króliczkiem ,dlaczego tutaj siedzicie? A co wy jecie właściwie? Trociny?
- Owsiankę- odrzekła zbita z tropu Ula. – Marek jest w szpitalu?
- No ,dotarło- mruknęła urażona Violetta. – Macie coś do picia?
- Sok ,kawę?- zaproponowała Weronika. – Kakao, Herbatę?
- Sok ,kawy nie mogę.
Weronika z Ulą ni mieniły się spojrzeniami i jednocześnie podziały:
- Gratulację. Który miesiąc?
- Urodziłam przed czterema miesiącami. Aida i Gabryś zostali z dziadkami. Mały ma takie pyzate policzki. Mówię wam czysty Seba. A Twój Michaś wykapany Marek i chyba synek tatusia. Mareczek to ma nawet na biurku twoje i małego zdjęcie. Przypadkiem zauważyłam. W ogóle śliczne imię. A dla drugiego już macie?  Gabryś to głodomorek, A Michaś też dużo je? Urósł pewnie. Pokażesz go?- paplała Violetta nie zważając ,że Ula w ogóle nie słucha. Posadziła chłopczyka w krzesełku ,podając kaszkę z musem jabłkowym.
- W którym szpitalu?
- Nie pamiętam… - ucięła wyciągając z torebki pilniczek,oglądając dokładnie paznokcie.
Ula zacisnęła palce na nadgarstku Violetty i ze złością wysyczała:
- Nazwa szpitala. Jeśli on umrze…- zamrugała gwałtownie powiekami.
- Czekaj... ten przy firmie- oznajmiła ze strachem blondynka, upuszczając pilniczek.  –Ula…
- Wera ,ubierz małego i jedziemy. Natychmiast- zwróciła się do pasierbicy.
Po dotarciu do szpitala wbiegła na korytarz w recepcji przedstawiając się jako przyszła żona Marka Dobrzańskiego. Chodziła z dzieckiem na rękach od drzwi do drzwi. Wreszcie trafiła na odpowiednią salę. Viola pognała do Sebastiana z którym było nieco gorzej. Kołnierz ortopedyczny ,szrama na policzku, lewa ręka i noga w gipsie oraz parę zadrapań i siniaków. Blondynka nie odstępowała męża ani na krok. Ślub odbył się w Pomiechówku wśród najbliższej rodziny. Dobrzański z uwagi na śmierć ojca ,kryzys w związku zapomniał pojawić się na ślubie oraz weselu.
 Ula oddychała płytko mając wrażenie ,że zaraz jej serce się zatrzyma. Strach sparaliżował ją ,a oczy stały się szkliste. Weronika usiadła na krześle przed salą i posadziła braciszka na kolanach. Upuścił małego misia powtarzając ,,mama’’ ,a potem ,,wołając głośno ,,tata’’.
- Mamusia zaraz wraca- powiedziała do malca i cmoknęła w policzek.
- Dada! – pisnął Michaś ześlizgując się z kolan siostry i zanosząc się głośnym płaczem.
Posiedziała z nim dopóki się nie uspokoił i wśliznęła się do szpitalnej sali. Obeszła łóżko i dotknęła jego włosów wystających spod bandaża. Pogładziła z miłością policzek bruneta i złożyła na nim delikatny pocałunek.
W następnym tygodniu przyszła z siatką pomarańczy, położyła je na szafce i zamarła. Szare tęczówki przyglądały się jej śledząc ,każdy ruch. Wzięła owoc w dłonie i powoli zaczęła obierać i jeść.
 – Sorry, ale jakoś wzięło mnie na owoce. Poznajesz mnie? Chyba nie masz amnezji? Marek ,boże powiedz ,że nie.
- Ula?- wychrypiał spierzchniętymi wargami. Bez słowa zbliża się nalała do stojącej na szafce szklanki wody, przystawiając mu słonkę do ust. – Jak się czujesz? Wystraszyłam się potwornie.
Zdumiał się usłyszawszy troskę i czułość w jej głosie. Uśmiechnął się do niej ,ujmując jej dłoń.
- Przepraszam- wyszeptał słabym głosem.- Ula, nie wyprowadzaj się z domu.
- Marek. Myślę o nas od kilku tygodni. Skończmy z tymi bezsensownymi kłótniami, poniżaniem i ranieniem siebie nawzajem. Mam dość. Nie chcę żyć w własnym koszmarze ,który my tworzymy. Dzieci potrzebują rodzinnego ciepła, troski i przede wszystkim miłości, a my nieustannie prowadzimy wojny.
- Cieszę się ,że tak mówisz- uśmiechnął się .- Usiądź, odpocznij.
- Przyprowadzić Michałka?
- Jest tu z tobą?- rozbłysły mu oczy.
 – No ,pewnie. Wiesz jak tęsknił za tobą? Nie chciał spać bez buziaka od taty.
- Mały łobuziak- skomentował krótko.- Przyprowadź go. Stęskniłem się za Michałkiem. 
- A nie zrobi ci krzywdy?- zapytała z obawą. – Miałeś poważny wypadek. Może zapytam lekarza czy…
- Nie trzeba- uśmiechnął szeroko do niej. – Za parę góra tydzień wyjdę ze szpitala.
Przynajmniej mam taką nadzieję.
Zaniepokoiła się widząc grymas na Marka twarzy ,gdy usiłował poprawić poduszkę. Domyśliła się ,że go boli.
- Nie siadaj- zaniepokoiła się bardziej.- Uszkodzisz sobie coś. Zawołam jednak lekarza.
- Nie ,Ula naprawdę ,ale dzięki. Jesteś cudowna.
Mężczyzna miał złamane żebra, wstrząs mózgu ,złamana nogę w trzech miejscach. Nadal był na silnych lekach przeciwbólowych po których długo spał. Cieszyła się ,że jest przytomny i z tego wyjdzie.
- Zdrowo się odżywiasz? – zadał niespodziewane pytanie. Pokiwała głową z akrobatą.
  Wyjęła z torebki kopertę, wysunęła zdjęcia i podała Markowi.
- Czy to …
- Nasza  kruszynka- szepnęła.- Chyba się cieszysz?- sposępniała.- Przepraszam, byłam okropna. Daj mi szansę. Wiem mam cięty język ,za dużo gadam, robię wszystko na opak, ale bardzo chcę z tobą być. Potrzebuję cię.
W szarych oczach rozbłysły wesołe ogniki. Przyjrzał się zdjęciom.
- Cieszę i  kocham cię- rzekł sięgając po jej dłoń i splatając ich palce. Przyjemne ciepło rozlało się w jej sercu . Złożyła delikatny pocałunek na ustach bruneta.
Czemu Ula powiedziała  ,,potrzebuje a nie kocham? Czyżby miała wątpliwości?
- My też –zawtórowała dziewczyna ,wchodząc. –  O Rany- jęknęła na widok licznych urządzeń i bandaży.
- Tata!- zapiszczał wyrywając się z rąk siostry. Postawiła chłopczyka. Zachwiał się i malutkimi kroczkami zbliżył się do łóżka. – Marek ,widziałeś?- wzruszona Ula pochwyciła malca i ucałowała policzki. - W domu stawia małe kroczki jedynie przy meblach.
- Cześć - Weronika cmoknęła ojca w policzek. Opowiadała o czymś jak nakręcona, włączyła się też Ula ,a mały gadał po swojemu, roześmiany i wszedł na łóżko przez przypadek szturchnął Marka.
Brunet skrzywił się i zaczął ciężej oddychać. Ula zabrała dziecko ,a Weronika pobiegła po doktora.
- Marek ,nie umieraj- powiedziała płaczliwie. 
 Przychodziła codziennie przez kilka dni. Stan Marka niespodziewanie się pogorszył i musiał dłużej zostać na obserwacji.Ula prawie nie odstępowała jego łóżka,chociaż czuła się fatalnie. Ciąża mocno dawała się jej we znaki. Helena zjawiała się odciążając Ulę i pomagając w opiece nad Michasiem. Zakopali topór wojenny .Mieli poprawne relacje ,lecz dystans był wyczuwalny. 

Dzień przed wypisem  Ula odwiedziła go z ponownie ,z synkiem. Weronika nie zeszła dziś na śniadanie ,co zaspokoiło Ulę. Uspokoiła się nieco po esemesie ,że jest na zakupach z koleżanką.  Rozmawiali ,śmiali,żartowali i było między nimi było tak jak nigdy przedtem. Zapominając o nieprzyjemnych wspomnieniach. Nieustannych scysjach,obrażaniu się na siebie. Nie chcieli zaprzepaścić szansy na szczęście. Ula po bolesnych przeżyciach marzyła o spokoju i psychicznym wytchnieniu.
 Michałek przytulił się do taty i dodał mokry całus.
- Pożegnaj się z tatą. Idziemy. 
- Ula ,poczekaj- zawołał cicho. – Podejdź bliżej- poprosił.
- Hejka! Macie duży wazon?- uniosła piękny bukiet różowych róż i rafaello.
Ursula przeniosła spojrzenie na Michałka nie wiedząc ,co zrobić.
- Zajmę się Michałkiem- zaoferowała.- Pomachaj tatusiowi.
- Papa- Michaś pomachał rączką.
- Miały być czerwone- odezwał się brunet.- A nie zapomniałaś o czymś?
- Nie jest tak jak kazałeś. Trzymam kciuki- rzekła z uśmiechem ,opuszczając salę.
Ula zamknęła drzwi zaintrygowana ,odkładając torebkę na krzesło. Nachyliła się nad różowymi płatkami ,sięgając po rafaello obwiązanego czerwoną wstążką. Z radością w oczach zrobiła kilka kroków stronę łóżka chorego i przysiadła.
- Kocham cię ,jesteś cudowny- wyszeptała z niecierpliwością rozrywając pudełko zamiast otworzyć.
 Pozbierała słodycze do torebki foliowej po pomarańczach ,zdumiona natrafiając na pierścionek z białym oczkiem. Położyła go sobie na dłoni. Marek nie odrywał od ukochanej wzroku. Otworzyła usta patrząc pytająco na mężczyznę.

czwartek, 13 lipca 2017

,,Labilność dusz'' Short story 9/11


Rozsunęła się automatyczna brama i ukazała się piękna posiadłość z dużym budynkiem i wyłożonym białym żwirem podjazdem. Zimą tuje pokryte były śniegiem teraz miały zieloną barwę. Między nimi dostrzegła krzew róż i rząd tulipanów pod jednym oknem. Przytuliła maleństwo do piersi mając przewieszoną dużą torbę przez ramię ,którą zabrał jej mężczyzna i omiotła zachwyconym spojrzeniem nowy dom i ogród. Zrobiła parę kroków i usiadła na bujanej ławce. Mała sadzawkę otaczały dookoła szare i czarne kamienie ,a dalej rosło mnóstwo kwiatów. Większość dopiero miała pąki. Zakwitły tulipany oraz żonkile. Chłopczyk spał na rękach Uli. Delikatny deszcz zepsuł jej marzeniu o pozostaniu w tym miejscu na dłużej. Drapała ją w gardle i zaczęła kaszleć. Malec obudził się i wykrzywił małą buzię. Zerwał się wiatr i deszcz przybrał na sile.
- Chcesz zachorować i zarazić dziecko?- zapytał oskarżycielskim tonem. – Daj mi go. I nie dąsaj się- dodał widząc jak pociąga nosem.
- Nie dąsam- odparła ostro. – To ty masz wiecznie o coś pretensje. Głupi gnoju!- wykrzyczała stając naprzeciw niego.
- Idź w diabły- warknął. – Jak ty go trzymasz? Zaraz zrobisz mu krzywdę.
- Prędzej tobie.
Przytuliła mocniej Michałka.
- Normalnie. Miałeś być inny. To nie jego wina ,że ma takich rodziców- z bólem spojrzała mu w szare oczy. – Wiesz ,że operacja się udała ,a po opuszczeniu szpitala zaczął sinieć i się dusić? Nasz synek trafił na OIM .Miał drugą operacje. Miał niewielki ubytek między komorami przez niedomknięcie jednej z zastawek. Rozumiesz ,co to znaczy? Mógł umrzeć ,ale oczywiście ciebie to nie obchodzi. Ty nie siedziałeś w szpitalu i nie żyłeś wyłącznie o kawie i nie spałeś na krześle czy przy synku. Mój organizm nie wytrzymał ,trzy dni leżałam pod kroplówką. Umarłabym ,a ty miałbyś to gdzieś. I niby kochasz mnie i małego? Żałosny jesteś z tą swoimi zapewnieniami i obietnicami ,że będzie lepiej. Nie powinniśmy się nigdy spotkać. Tak byłoby najlepiej – zakończyła ,a  łzy leciały ciurkiem po jej twarzy.
Wstrząśnięty go głębi stał jak posąg ,a z ust wydobył się bezgłośny krzyk. Spuścił głowę porażony jej słowami i z ciężkim sercem musiał przyznać jej rację. 
- Nigdy ci nie wybaczę ,choćbyś błagał na kolanach i zarzekał na wszystkie świętości.
- Ula- wykrztusił.
- Skończyłam. Nie wracajmy do tej rozmowy. Jestem tu ze względu na Michałka. Tylko dla niego- powiedziała dobitnie.
- Nie możesz…
-  Postaraj się być dobrym ojcem ,bo mężem …może ,kiedyś …będziesz ,ale …nie moim- jąkała się.
Chyba jeszcze mnie kocha.
Pokrzepiony tą myślą postanowił o nią powalczyć. Wyciągnął ręce ,by wziąć synka.
- Będę przy was ,już zawsze- zbliżył swe usta do niej ,ale odwróciła głowę.
- Ostrzegałam cię- zmroziła go wzrokiem. – Trzymaj się z dala ode mnie ,bo wystąpię o naruszanie nietykalności cielesnej- oznajmiła stanowczym tonem.
Zbladła ,a na czole pojawiła się kilka kropelek potu. Zadrżały jej usta i zachwiała się lekko.
- Dobrze się czujesz?
- Nie od rana mam gorączkę- odparła zanim pomyślała.
Ściągnął brwi i pogładził synka po główce ,który popłakiwał wtulając się w czarny płaszcz mężczyzny.
- Nauczmy się dla dobra dziecka kontrolować emocje i unikać powodów do kłótni- ciągnęła dalej.- Określmy pewne reguły. Jeśli któreś z nas je złamie liczyć się będzie musiał z konsekwencjami.
- W porządku ,jeżeli to ty naruszysz zasady ,które ustaliśmy zostaniesz moją żoną – oświadczył.
Wydęła usta obrażona wyrywając mu dziecko i obróciła się na pięcie.
- Po moim trupie- wycedziła. – Nie mąć mi więcej w głowie- zmierzyła go pogardliwym wzrokiem.- Jeśli ty złamiesz reguły ,wyprowadzam się.
 – Przestałaś kochać?- wsunął ręce do kieszeni ,patrząc oczekująco w jej niebieskie tęczówki.
- Próbuję- przyznała bardzo cicho.
Nie umiała kłamać otwarcie zwłaszcza z jego wzrokiem wlepionym w nią ,tak intensywnie  ,że serce zatłukło gwałtownie w piersi.
Poranione dusze ,które zgubiły drogę do zgody i zrozumienia. Działając jak magnesy o dwóch przeciwnych biegunach, które się przyciągają ,a czasami 
 działali wbrew wszystkiego zaprzeczając ,że coś między nimi jest.


                                                   *****

Niepewnie stawiała kroki ,a surowy wyraz twarzy mężczyzny napełniał strachem. Nie poznała tego człowieka. Podążyła za nim do salonu i układając położyła malca i zdjęła ciepłe ubranka zostawiając w samym sweterku i śpioszkach. Koniec końców nie nadeszły jeszcze ciepłe dni. Kwiecień okazał się zimny i deszczowy. Weronika pognała do swojego pokoju i zamknęła się w nim. Dobrzański szybko się zmył. Miała wrażenie ,że wcale nie zależy mu ani na nie ,ani na dziecku.

Kim ty jesteś?! Niech powróci dawny Marek.

Ogarnęły ją wątpliwość czy powinna tu być. Mieszkać z Markiem pod jednym dachem skoro pałają do siebie wyraźną niechęcią i wzajemnie obrzucają się pretensjami, obwiniając za stan zdrowia małego. Nie cofną czasu ,nie naprawia błędów przeszłości. Świadomość ,że przyczyniła się do rozpadu małżeństwa, wypadku Rafała. Doskonale wiedziała o niesprawnych hamulcach. Zapomniała wspomnieć mężowi bojąc się kolejnej kłótni.
Nieszczęśliwy wypadek. Gówno prawda. Nie zabrałam kluczyków ,nie ostrzegłam...
 Żałowała ,że postępowała wbrew rozsądkowi, źle się odżywiała ,paliła i żyła w ciągłym stresie. Pogładziła mięciutką skórę dziecka i mały uśmiechnął się. Zalała ją fala czułości.
- Moje małe słoneczko- ucałowała nosek. 

                                                   ****
Zapaliła światło i rozpaczliwie zamrugała powiekami. Twarz opuchła od płaczu. Stawało się to powoli normą. Kochała ,ale bała się przekroczyć granice i kierować się uczuciem. Rozejrzała się po pokoju. Michałka nie było. Przestraszyła się i pobiegła do dziecięcego pokoiku. Musiała sprawdzić czy oddycha. Robiła to wielokrotnie w ciągu dnia.
Prawdopodobnie zasnęła i nic nie było w stanie ją obudzić. Zwykle wstała do płaczącego niemowlaka ,ale dziś go nie słyszała. Od kilku tygodni zasypiała z synkiem w łóżku. Pokoik był piękny urządzony specjalnie dla Michałka ,ale wolała mieć go obok. W odcieniu błękitu z łóżeczkiem z bielutkim baldachimem, leżaczek w kolorowe zwierzątka ,komoda z akcesoriami niezbędnymi dla dziecka i podświetlane na ścianie szare lampki w kształcie gwiazdek i półksiężyca. Biały miś z czarną wstążką zawsze siedział na regale między książeczkami.
W jej sypialni było miękkie łóżko z jasną pachnącą pościelą ,turkusowa tapeta kojarzyła się z tropikami i żółte zasłony z pustynnym piaskiem. Przez okno rano podziwiać mogła wschód słońca i wdychać woń kwiatów ,które wkrótce miały zakwitnąć. Wyleczyła zapalenie gardła i cieszyła się piękną pogodą ,ale od dwóch tygodni znów padało. W zeszły czwartek zmarzła, zmokła i porządnie się przeziębiła ukrywając to przed Markiem. Wyjechał do Francji na miał wrócić późnym wieczorem.
Podczas kąpieli zdarzył się przykry incydent. Przerażona zawołała Marka. Pojechali do szpitala. Czuwał przy synku podczas ,gdy zostawili małego na obserwacji. Ula nazywała się wyrodną matką. Dobrzański okazał się prawdziwym wsparciem. Był zawsze ,kiedy potrzebowała. Przygotowywali wspólnie kolacje i oglądali filmy. Nie wystarczały jej cmoknięcia w policzek i w tył głowy ,gdy usypiali synka. Czasami się przytulali ,gdy śledzili losy bohaterów na wielkim ekranie, w salonie. Zazdrosna była o Michasia ,bo jego całował ,bawił się z nim i nieba ,by mu przychylił. Ona czuła się niepotrzebna ,niekochana i całkiem niewidzialna.

Starał się zdobyć jej zaufanie i postępował powściągliwie. Sny erotyczne nawiedzały go ,co noc. W dodatku takie po ,którym budził się ze wzwodem i mokrym podkoszulkiem. Prysznic przywracał do rzeczywistości. Nie wiedział ,że jej też kilka razy śnił się ,że kochają się pod prysznicem ,biegają po plaży ,czy tańczą. W najciekawszym momencie budziło ją kwilenie synka. Po nieprzespanych nocach ,w dzień chodziła jak zombie. Z sińcami pod oczami i poszarzałą cerą. Błękitne oczy straciły dawny blask ,a waga leciała bardzo szybko w dół. Nie miała siły gotować i sprzątać też nie. Na szczęście przychodziła pani Frania i dbała o porządek w domu ,a Ula poświęcała cały swój czas synkowi. Mały nie spał zbyt długo. Często się budził i miewał kolki. Zbrudził niemal wszystkie ubranka. Zostały po dwie pary bodów, pajacyków ,śpioszków i kaftaników.  W środę pojechała z Markiem na zakupy, zostawiając po raz pierwszy Michałka z Weroniką. Ula niechętnie chciała powierzyć maluszka nastolatce ,choć ufała jej jak mało komu. Byli dla siebie niczym najlepsze przyjaciółki.  
Markowi do pełni szczęścia brakowało Uli ,zasypiającej u jego boku. Rozmów bez skrępowania , głośnego śmiechu, bliskości, czułych wyznań, wspólnych kąpieli i seksu.
Nie potrafił już dłużej czekać w zawieszeniu. Obdarzał miłością trzy osoby. Ulę , Michałka i Weronikę. Każdą osobę na swój sposób i nieco inaczej ,ale byli niezaprzeczalnie najważniejszymi osobami w jego życiu. Szczególnie córka i syn. 
 Helena w dalszym ciągu opłakiwała męża i chodziła regularnie na jego grób. Nie zaakceptowała ,, związku'' Uli i Marka i przychodziła wyłącznie ,żeby zobaczyć wnuka. Obwiniała Ulę o jego stan zdrowia ,a Markowi powtarzała ,,Z Paulinką miałbyś mądre i zdrowe dzieci. Ta przybłęda nie nadaje się na matkę'' Krzysztof od początku zauważył w niej materiał na synową. Nie mówił jednak tego żonie. Po jego śmierci Helena stała się wyniosła ,arogancka i ludzi z spoza kręgu śmietanki towarzyskiej traktowała z rezerwą wręcz wrogością. 
Zabierała Michała na spacery bez uzgadniania z matką dziecka ,krytykowała wszystko ,co robiła kobieta. 

                                     ****
                      Parę miesięcy później...

- Mam problem- oznajmiła od progu Weronika. – Mogę wejść?
- Jasne- odpowiedziała obejmując się ramionami i zapatrując się na ogród w pierwszych promieniach słońca.
- No ,więc- zaczęła nastolatka siadając po turecku na materacu. – Chcę wystąpić w castingu do programu muzycznego i pojechać do New Jersey. Osiemnaście kończę dopiero za miesiąc.
- New Jersey?- Ula uniosła zdziwiona brwi. – Dlaczego nie zgłosisz się do polskiego programu? Jurorzy z pewnością docenią twój wokal. Otrzymasz szansę nagrania pierwszego singla ,która stanie się hitem. Musisz pamiętać jednak ,żeby coś osiągnąć trzeba włożyć w to mnóstwo wysiłku ,bo sam talent nie wystarczy- tłumaczyła jej chcąc ostudzić nieco entuzjazm nastolatki. – Warto spełniać marzenia ,ale powinnaś skupić się też na szkole.
- Marek się nie zgodził?- zaciekawiła się kobieta.
- Ma złe zdanie o artystkach. Uważa je za zepsute do szpiku kości. Bezduszne suki. Oprócz modelek ,bo o nich nie wypowiada się głośno. Chodzi mu głównie o aktorki i piosenkarki- wyjaśniła. – Boi się ,że mi uderzy sodówka. Ponieważ wykształcenie jest najważniejsze i muszę mieć dobry zawód. Chcę być wizażystką i pracować w rodzinnej firmie przy pokazach mody. Z tatą jeszcze nie rozmawiałam. Zależy mu na kontynuowaniu tradycji rodzinnej ,a ja zdecydowanie mam inne plany na przyszłość.
- Ja nawet nie wiem kim byli rodzice z zawodu i jakimi naprawdę ludźmi. Garść wyblakłych wspomnień to wszystko ,co mam. Bałam się zapomnieć mamy- zamigotały łzy  i łamał się jej głos.
- A moja wolała karierę- stwierdziła kwaśno. – Nie rób mnie w bambuko. Jesteś tu wyłącznie  ze względu na Miśka? Nikomu nie powiem- zrobiła gest przypominający zamykanie ust na kłódkę i wyrzucania klucza.
- Kogo?- zapytała z uśmiechem Ula. – Szczerzę?
- Wyłącznie- potwierdziła Wera opierając łokcie na kolanach.
- Trudno mi trzymać twojego tatę na dystans- oklapła na materac i odgarnęła włosy z twarzy. – Kocham go i widzę ,że on tak bardzo się stara. Kocha małego i ściśle trzyma się ustalonych reguł- skłamała. 
- W miłości nie ma reguł albo się kocha ,albo nie. 
- Czyli będziesz studiować wiraż czy kosmetologię?- ominęła bolesny temat miłości.
- Poważnie mój ojciec i celibat?
- No ,nie do końca- mruknęła Ula.
- Czyli coś było? 
- Wera- oburzyła się szatynka. - Nie musisz się uczyć?
Poruszyła się niespokojnie i odblokowała ekran komórki. Zawiedziona wsunęła z powrotem do krótkich szortów.
-  W sobotę rano? Pisałam do ,,Malwy'' ,ale nie odpisała. W jej domu była imprezka...mnie tam nie było. Nie chodzę na imprezy odkąd...ten dupek zabawiał się z inną. Ale ,,Malwa''...
- Nie kończ wiem ,co dalej. Imprezowałam,kiedyś ... Nie jest ci zimno?
Ula z początku trudno miała się przyzwyczaić do nowoczesności i ciepła ,bo w dzieciństwie zdarzało się jej marznąć i spędzić wieczór w ciemnym lesie znajdującym się nieopodal domu dziecka. Rozpoczęły się poszukiwania i znaleźli ją przemarzniętą w środku lasu z zaognionymi policzkami. Chciała szukać rodziców na własną rękę nie przyjmując do wiadomości ,że nie żyją.
- Nigdy- przygryzła w namyślę dolną wargę. 
- A studia wybrałaś czy nie?
– Zastawiam się nad kosmetologią.
- I wstajesz o piątej dwadzieścia ,aby rozmawiać o studiach?- zapytał Marek ,wchodząc do środka.


Ula skierowała na niego wzrok i zamilkła. Weronika podniosła się z materaca.
- Idę po fistaszki ,przynieść ci?- zwróciła się do Uli.
- Nie , w lodówce jest sałatka z mango ,a i możesz zajrzeć do Michałka?
- Chętnie. Pewnie demoluje łóżeczko- zażartowała.- Albo płacze.
- Minutę temu spał- wtrącił Dobrzański i uśmiechnął się ,a Uli zrobiło się gorąco na widok dołeczków. Dawno się do niej nie uśmiechał.
Położyła się opierając o wezgłowie łóżka i krzyżując w kostkach nogi. Przysunął się koło niej i przyglądał spod przymrużonych powiek. Zacisnął dłoń walcząc z pokusą, by jej nie dotknąć. Krótka beżowa koszula podwinęła się nieco do góry.
- Powiedz ,kim jest ten Adam- zapytał spokojnie.- Po kolei. Zacznij od początku.
- Nie chcesz tego słyszeć- poderwała się z łóżka. Ujął jej dłoń splatając ich palce. Spojrzała na Marka pytająco.
- Chcę- odrzekł z pewnością. – Poznać twoją przeszłość ,dowiedzieć się o czym marzysz. Ludzie będąc w związku...
- Nie jesteśmy w ,,związku''. Mamy dziecko i mieszkamy pod jednym dachem. Kilka nocy nic nie zmienia.
- Zmienia , Ula . Kochamy się i marzymy o wspólnej przeszłości.
- Ale ja ci nie ufam.Nigdy cię nie ma.Jestem ja i ty osobno,nie razem. Nie rozumiesz? Jesteś zazdrosny,oskarżasz mnie o wszystko. Nie mogę być nikim więcej niż kochanką i matką Michała- mówiła bez energii ,przygaszona.
- Kim jest Adam?- zapytał z naciskiem.
- Dobrze- mruknęła pojednawczo. – Z Adamem poznaliśmy się w liceum. Kochał niebezpieczeństwo i obracał się w złym towarzystwie. Miałam wtedy słabość do złych chłopaków. Fatalne zauroczenie ,kiedyś nazywałam je młodzieńczą miłością. Chodziło mu wyłącznie o łóżko. Po tym zmył się po angielsku. Postanowiłam nigdy więcej się nie zakochać. Nie kierowałam się uczuciami ,aż do poznania Rafała. Rodzice nie akceptowali mieszkania razem bez ślubu. Brak dziecka sprawił ,że mieliśmy często ciche dni lub kłótnie. Psuło się między nami ,a ja przed snem myślałam o tobie ,nie o mężu. Bałam się samotności ,dlatego tkwiłam w tym związku ,a pragnienie posiadanie dziecka stało się silniejsze niż cokolwiek.
- Aranżowane małżeństwo? Z Pauliną było podobnie ,tylko my nie wzięliśmy ślubu. Gdyby dowiedziała się o córce wpadłaby w szał- oderwał wzrok od ich dłoni i spojrzał na Ulę.
- Marek ,jak mogłeś sądzić ,że lecę na twoją kasę? Ja wiem może tak to wygląda- mówiła przyciszonym głosem. - Twoja matka...
- Nie przejmuj się nią. Najważniejsi jesteśmy my. 
- Nieprawda- zaprzeczyła gwałtownie. - Kogo próbujemy oszukać? Nie uda się nam.
 Zniszczymy siebie nawzajem- dopowiedziała w myślach.- Nie wiesz o jednej ważnej rzeczy.
,,Marek zasługuje na kogoś lepszego'' - przypomniała sobie słowa Heleny .  ,,Z tobą nigdy nie będzie szczęśliwy'' ,,Rujnujesz mu życie''  
- Problem jest w tobie- stwierdził nagle.
- Słucham? We mnie? Marek jak możesz?! Ty...
- Nie kochasz - przerwał jej i chciał iść ,ale zatrzymała go. 
- Nie odchodź ,proszę. Mylisz się i niesłusznie oskarżyłeś mnie o sprzedanie pierścionka. Dzwoniłam do Sary. 
- Uważasz ,że to jej sprawka? Skąd go miała?
- Może ci wypadł i znalazła ,gdzieś w mieszkaniu? Znalazła ponoć współlokatora- kontynuowała- Nazywa się Adam. Chyba chodzi o mojego eks. Wciąż winna jestem mu dwadzieścia tysięcy.
- Za co? Ula powiedz ,że...
- Jakby ...no...
- Spałaś z nim?!- w szarych oczach błysnął gniew.  Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zaciskał szczękę. - Cholera ,powiedz! Zdradziłaś mnie? Tak jak swojego męża? Jesteś dziwką- powiedział dobitnie i złapał za ramiona potrząsając. 
- Nie - odpowiedziała cicho. - Ale on...podałam mu dane do twojego konta. 
- Jak mogłaś? Złodziejka! - wydarł się i zacisnął mocniej ręce na jej szczupłych ramionach. Dławiła się łzami ,drżąc z przerażenia i szoku.- Spałaś z nim?- powtórzył.
Nie odpowiedziała przygryzając wargę i spuszczając głowę. 
- Paulina nigdy ...
- Jasne- rzekła rozwścieczona. - Paulinka nigdy nie zrobiłaby ci takiego świństwa. Czemu ,kurwa nie ożeniłeś się z nią! A zapomniałam ,bo wolałeś posuwać....
- Bezczelna- fuknął w dalszym ciągu trzymając ją mocno za ramiona. Zacisnął ręce. W jego oczach dostrzegła furię.
- No , proszę uderz mnie! Bij! Zasłużyłam ,bo szantażował mnie i chciał zrobić krzywdę małemu,porwać i zażądałby okupu. Nie zgodziłam się. W życiu nie pozwoliłabym na to.Mojemu maluszkowi nie może stać się krzywda! Nie może! Tobie też nie. Bałam się ,umierałam ze strachu. Przypiął mnie kajdankami do łóżka ,co miałam zrobić? No ,co? Ty być postąpił inaczej? Narażał rodzinę? Osoby ,które kochasz? Więc bij ,bo zasłużyłam. A tabletki biorę z powodu problemów z żołądkiem- Ula mocno mijała się z prawdą.
- Nie biję kobiet- oświadczył.- Nie wierzę ci. Dlaczego się trujesz? Opiekujesz się dzieckiem i bierzesz prochy? Pojebało cię? Moja matka miała rację, nie nadajesz…
- Ta ,dodaj jeszcze swoją stukniętą mamuśkę. 
- Przegięłaś. Brzydzę się tobą- wysyczał.
 To ja powinnam tobą. Gdybyś nie zdradził nasze dzieci wychowywałyby się w pełnej rodzinie ,a tak...muszę się wyprowadzić ,uciec jak najprędzej.
- Kupiłeś mnie . Dałam się nabrać na prezenciki i twoje dobre serce. Wspaniały tatuś troszczy się o swojego synka- ironizowała.- Przypomnieć ci o Andżelice? Koszuli pachnącej damskimi perfumami ,karteczce z numerem telefonu? Śladzie szminki na koszuli ? Dodam ,że twój przyjaciel potwierdził wasze wspólne wyjście z klubu. Także jesteśmy kwita. Zdradziłeś mnie i nie miałeś odwagi mi powiedzieć? Nadal zgrywałbyś idealnego kochającego faceta?
- Nie zdradziłem cię- odrzekł automatycznie. - Pożegnaliśmy się przed hotelem. Odwiozłem ją taksówką, dzwoniąc do jej chłopaka.
- Wymyśliłeś bajeczkę i mam ci uwierzyć? 
- Ona spadła ze stołka więc zamówiłem taksówkę. Nie wypiłem ,aż tak dużo  jak Andżelika. Nic nie było. Kocham ciebie.  Pokłóciliśmy się ,zadzwoniłem do Seby, trochę wypiłem . Nie zdradziłem cię ,przysięgam na naszego syna. Naprawdę.- tłumaczył z miną męczennika. Ula wcale nie wierzyła w jego zapewnienia.
-  Wróciłeś następnego dnia po południu. A Michałka zostaw w spokoju. Jest wyłącznie mój- syknęła. - Ty będziesz mógł go odwiedzać ,czasami jeśli wcześniej powiadomisz mnie o odwiedzinach. 
- O czym ty- odsunął niespodziewanie ,a napięte mięśnie ramion rozluźniły się i puścił ją ,aż się zachwiała. Rozmasowała obolałe miejsca i utkwiła zapłakane ,pełne strachu tęczówki w mężczyźnie. 
- Wyprowadzam się. Złamałeś zasady.
- Nie ,nie- zaprzeczył. - Nie spałem z Andżeliką. 
- Dobrze. Weronice o niczym nie powiem. Sam to zrobisz. Spieprzyłeś wszystko. Nie chcę cię znać!
- Ula- zaczął.-  Wybacz ,ale ja cię...
- Skończ. Szukałeś laski ,która ogrzeje ci łóżko? Niech robi to Andzia ,bo ja nie zamierzam. Sama wychowam dzieci! Weronika cię znienawidzi ,Michałek ma roczek więc nic nie rozumie ,a ono...- położyła dłoń płaskim brzuchu.- Lepiej ,żeby nie wiedziało,kiedyś się dowie ,co zrobiłeś. Mam nadzieję ,że będzie to dziewczynka.
Potrząsnął głową i wyszedł. Zawrócił ,gdy dotarły do niego jej ostatnie słowa. Wszedł z powrotem .
- Możesz powtórzyć?
Spoiler: Nikt nikogo nie zdradził, oboje przejdą katharsis i dadzą sobie ostatnią szansę w dość przykrych okolicznościach.