,,Krzyki, płacze, wielkie kłótnie
Mogę zrujnować wszystkie twoje plany
Różany ogród pełen kolców’’ Taylor S. ,Blank space’’.
- Spodziewam się
dziecka- bąknęła pod nosem.- Dam sobie radę- dodała pośpiesznie uciekając ,gdzieś
spojrzeniem. Zamigotały łzy w jej oczach. Nie chciała tracić Marka ,lecz
wiedziała ,że na takie refleksje za późno.
Przespał się z cizią z klubu. Palant.
Przespał się z cizią z klubu. Palant.
- Nie dasz !-
zaprzeczył podniesionym tonem ,zreflektował się szybko.- Ula, bądź rozsądna.
-Nie krzywdź mnie
,Marek ,wycierpiałam wystarczająco. Nie rań, proszę- wyjąkała z rozpaczą. –
Dzięki tobie dowiedziałam się jak smakują łzy, bo nie znałam ich smaku, wiesz?-
dodała z ironią.
- Kim dla ciebie
jestem? Bezdusznym człowiekiem?- zapytał zatapiając popiołowe oczy w jej
niebieskich. –Jestem zazdrosny ,rozerwałbym ,każdego na strzępy ,gdyby cię
dotknął. O Adamie wiem niewiele ,a ty mówisz mi ,że zrobił przelew na swojego
konto za twoją zgodą- mówił poirytowany.- Uratowałaś rodzinę? Synka? A nie
łatwiej zgłosić by było na policje? Powiedzieć im o wszystkim. Zakończyć te
brudne sprawy. Odciąć przeszłość grubą krechą? Narażasz siebie i innych. Ile ty
masz lat?
- Nic mi nie będzie-
odrzekła oschło. – Nie możemy mieszkać …-przerwała i pobladła. Przełknęła ślinę
przywołując delikatny uśmiech na usta. – Marek ,dlaczego? Była lepsza w łóżku?
Obciągała ci?
- Ula- wykrztusił zszokowany. – Nie miałem okazji sprawdzić- powiedział zamiast ugryźć się w
język. – Dajmy sobie czas- wbił w nią posępne spojrzenie.- Chyba ,że bzykałaś
się z Adamem-dodał z przekąsem. –A może zakochałaś się w nim? Ponoć stara
miłość nie rdzewieje.
–Adam obserwował
posiadłość od kilku tygodni. Śledził mnie i wykorzystał najlepszy moment.
Krzyczał ,żądając pieniędzy. Powiedziała ,że nie mam. Uderzył ,złapał za włosy
i siłą wepchnął mnie do auta ,zakleił taśmą usta … zabrał do obcego mieszkania.
Przykuł do łóżka i zaczął rozbierać i…
- Nie lubię słuchać o
Adamie psycholu ,który robi ,co chce.
- Siedzi w więzieniu.
Zgłosiłam porwanie na policje i próbę… również- westchnęła. – Ty mi nie
wierzysz. Marek… ja muszę wyjechać- zacisnęła gniewnie wargi. – Awantury
niekorzystnie wpływają na zdrowie malucha.
- Racja. To nie są
odpowiednie warunki dla rocznego dziecka.
- No… nie –
potrząsnęła głową. – Nie mówiłam o Michale ,a o…
- Tak?- ponaglił
wpatrując się w nią prowokująco.
- Mówiłam ,jestem w
ciąży.
– Ono jest moje?- zapytał
nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- A jak myślisz?-
odpowiedziała wymijająco.
- Adama- mruknął
rozwścieczony nie zdążyła go powstrzymać. Wyleciał z pomieszczenia niczym strzała.
***
,,Mam
długą listę byłych kochanków
Powiedzą ci, że oszalałam
Ale odczuwam pustkę, kochanie
I wypełnię ją twoim imieniem…’’
Powiedzą ci, że oszalałam
Ale odczuwam pustkę, kochanie
I wypełnię ją twoim imieniem…’’
Od paru tygodni mijali
się ,schodzi z drogi. Spali ,wychodzili i spali osobno. Żyli pod jednym dachem
jak obcy sobie ludzie. Bywało,że gdzieś wychodził lub siedział po nocach w
pracy. Nikt oprócz Sebastiana , Heleny nie wpadał w odwiedziny do ich
mieszkania. Zazwyczaj jedli o innych porach, a przed snem nie mogli zasnąć. Ula
nie potrafiła tak żyć. Przychodziło jej to z ogromnych trudem. Przykro jej było
,że za parę miesięcy urodzi jego drugie dziecko ,a on traktuje ją jak powietrze
,a dla maleństwa ,które za kilka miesięcy pojawi się na świecie jest obojętny,a Michasia kocha nad życie. Męczyli się oboje stroniąc od swojego towarzystwa. Opadły emocje. Nie było
gniewu, rozgoryczenia, krzyku, wyzwisk, pozostał żal i rozpaczliwa tęsknota. Oboje kochali,ale nie umieli się porozumieć.
Weronika osiemnastkę spędziła na mieście ze
znajomymi ze szkoły. Marek zapomniał o urodzinach córki ,za co przepraszał
długo i kupił jej czarno-czerwony skuter zamiast samochodu ,bo na prawo jazdy
chciała iść w przyszłym roku. Skupiała się na nauce i nie opuszczała zajęć w
szkole. Marek cieszył się ,że ma rozsądną córkę. Bawił się w sypialni z synkiem,w końcu zmęczeni zasnęli.
Serce Uli zatańczyło radośnie na ten uroczy obrazek.
****
Michałek zasnął
dopiero przed godziną. Ułożyła się okrywając kołdrą i spoglądała w sufit.
Przewracała z boku na bok. Zrzucała okrycie i podchodziła do drzwi nasłuchując
powrotu Dobrzańskiego. Podchodziła do okna i denerwowała się coraz bardziej.
Obdzwoniła w środku nocy znajomych Marka i sąsiadów. Byli oburzeni ,że dzwoni o
tak nieprzyzwoitej porze. Przeprosiła i zachodziła w głowę ,co się z nim dzieje.
Z nerwów rozbolał ją brzuch. Pomasowała go lekko, rozmyślając o synku i
nienarodzonym dziecku. O ciąży dowiedziała się będąc w szóstym tygodniu. Poczuła się gorzej i korzystając ,że mały jest
pod opieką babci poszła do lekarza.
Wszystko sprzysięgło
się przeciwko mnie. Zdrada , Adam…
Zapukała niepewnie do
pokoju nastolatki.
Zauważyła ,że leży na słuchawkami na uszach. Zsunęła je i usiadła wygodnie na materacu.
Zauważyła ,że leży na słuchawkami na uszach. Zsunęła je i usiadła wygodnie na materacu.
- Dzwonił do ciebie
tata?- drżał jej głos.- Nie wiesz ,gdzie jest? Kiedy wróci? Mówił coś
wychodząc?- zasypała ją gradem pytań. – Obdzwoniłam wszystkich ,którzy przyszli
mi do głowy. Sam nie poszedłby do klubu. Może… zdarzyło się coś złego- kobieta
schowała twarz w dłoniach.
- Ulka- wymamrotała ze
współczuciem Weronika. – Będzie dobrze. Wróci, zobaczysz.
- Nie ,on myśli ,że
jestem w ciąży z Adamem- wyznała ponuro. – Oczywiście to nieprawda.
- Nie pytałam ,ale
czemu nikt mi nie powiedział? Nastolatka otworzyła szeroko oczy. – On musi
wiedzieć, że małe jest jego.
- Chciałam mieć drugie dziecko- powiedziała
cicho.- Marzyłam o synku i córeczce. Chłopczyka już mam ,a malutka dziewczynka
może niedługo się pojawi. Niestety nie znam jeszcze płci dziecka.
- Serio chciałaś mieć
dziewczynkę? Nie kitujesz będę miała brata albo siostrę? Na stówę? Pobierzecie
się w końcu? I błagam ,nie noś tych płacht bezkształtnych.
- Owszem. Będziemy
mieli drugie dziecko ,ale o ślubie nie ma mowy- odpowiedziała szczerze.- Nie
wybaczam zdrad.
- Ula- zaśmiała się
dziwnie Wera.- Tata nie zdradziłby cię. Ma problemy z babcią ,pokłócili się i
jest strasznie nerwowy. Chociaż ostatnio źle wygląda. On cię kocha, tylko nie
potrafi ci tego okazać.
- Dość- przerwała jej
nastolatka podrywając się z materaca. – Boże… On zna całą prawdę?
- Marek? Tak.
- Adam cię zgwałcił ?
- Nie.
Ula opowiedziała
Weronice całą historię z Adamem począwszy od poznania go ,aż po nieprzyjemne wspomnienia
,uprowadzenia jej ,gdy Marek był w sprawach służbowych zagranicą ,a nastolatka na
wycieczce. Nie zatajała szczegółów nawet tych bardzo bolesnych. O próbę gwałtu
,szantażu ,pieniądzach i policji. Nastolatka słuchała uważnie ,nie przerywając
i niedowierzająco kręcąc głową ,aż długie kosmyki opadły jej na twarz. Odgarnęła
je i podniosła głowę otrząsając się z szoku. Weronika ponownie przytuliła
kobietę.
- Niech już wraca-
wymsknęło się Uli.
- Tata opowiadał mi o
Paulinie, w firmie o plotkowali o ich nieudanym narzeczeństwie. Straszna
wiedźma. Nie stawaj się nią ,bo staje się to nie do zniesienia. Nie chcę
,żebyście się rozstali.
Staję się Pauliną?
Rany boskie!
Usłyszały płacz
dziecka i kobieta ruszyła do drzwi. Odwróciła się jeszcze do dziewczyny.
- Dzięki za rozmowę.
- Tęsknisz za nim-
uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Umieram z niepokoju-
poprawiła. – Idę zajrzeć do Michałka. Coś dzisiaj marudny.
- Połóż się masz sińce pod oczami- mówiła zmartwionym tonem.
- Nie zasnę.
****
Nakarmiony, z czystą
pieluszką ,okryty kołderką w samochodziki zasnął na brzuszku. Przyglądała się
,nucąc cichutko kołysankę ,pogładziła czarne włoski i wyszła. Do czwartej nad
ranem siedziała przy kuchennym stole ze ściśniętym żołądkiem, roztrzęsiona
kładąc głowę na stole. Przysnęła ,budząc się o szóstej czterdzieści. Po raz
pierwszy dopadły ją poranne mdłości i przypomniała sobie pierwszą ciążę. Po
ciepłym prysznicu, podwinęła rękawy bluzki i przyszykowała dla siebie, Michałka
i Weroniki śniadanie. Zmusiła się do zjedzenia kilku łyżek owsianki i parę
łyków soku owocowego.
- Jezusie nazareński!
Wy tutaj?!- Olszańska z poślizgiem wpadła do kuchni prawie przewracając Ulę.
- Spokojnie.
- On leży tam
biednusieńki z Cebulkiem moim króliczkiem ,dlaczego tutaj siedzicie? A co wy jecie właściwie?
Trociny?
- Owsiankę- odrzekła
zbita z tropu Ula. – Marek jest w szpitalu?
- No ,dotarło-
mruknęła urażona Violetta. – Macie coś do picia?
- Sok ,kawę?-
zaproponowała Weronika. – Kakao, Herbatę?
- Sok ,kawy nie mogę.
Weronika z Ulą ni
mieniły się spojrzeniami i jednocześnie podziały:
- Gratulację. Który
miesiąc?
- Urodziłam przed
czterema miesiącami. Aida i Gabryś zostali z dziadkami. Mały ma takie
pyzate policzki. Mówię wam czysty Seba. A Twój Michaś wykapany Marek i chyba
synek tatusia. Mareczek to ma nawet na biurku twoje i małego zdjęcie.
Przypadkiem zauważyłam. W ogóle śliczne imię. A dla drugiego już macie? Gabryś to głodomorek, A Michaś też dużo je?
Urósł pewnie. Pokażesz go?- paplała Violetta nie zważając ,że Ula w ogóle nie
słucha. Posadziła chłopczyka w krzesełku ,podając kaszkę z musem jabłkowym.
- W którym szpitalu?
- Nie pamiętam… -
ucięła wyciągając z torebki pilniczek,oglądając dokładnie paznokcie.
Ula zacisnęła palce na
nadgarstku Violetty i ze złością wysyczała:
- Nazwa szpitala.
Jeśli on umrze…- zamrugała gwałtownie powiekami.
- Czekaj... ten przy
firmie- oznajmiła ze strachem blondynka, upuszczając pilniczek. –Ula…
- Wera ,ubierz małego
i jedziemy. Natychmiast- zwróciła się do pasierbicy.
Po dotarciu do
szpitala wbiegła na korytarz w recepcji przedstawiając się jako przyszła żona
Marka Dobrzańskiego. Chodziła z dzieckiem na rękach od drzwi do drzwi. Wreszcie
trafiła na odpowiednią salę. Viola pognała do Sebastiana z którym było nieco
gorzej. Kołnierz ortopedyczny ,szrama na policzku, lewa ręka i noga w gipsie
oraz parę zadrapań i siniaków. Blondynka nie odstępowała męża ani na krok. Ślub
odbył się w Pomiechówku wśród najbliższej rodziny. Dobrzański z uwagi na śmierć
ojca ,kryzys w związku zapomniał pojawić się na ślubie oraz weselu.
Ula oddychała płytko mając wrażenie ,że zaraz jej
serce się zatrzyma. Strach sparaliżował ją ,a oczy stały się szkliste. Weronika
usiadła na krześle przed salą i posadziła braciszka na kolanach. Upuścił małego
misia powtarzając ,,mama’’ ,a potem ,,wołając głośno ,,tata’’.
- Mamusia zaraz wraca-
powiedziała do malca i cmoknęła w policzek.
- Dada! – pisnął
Michaś ześlizgując się z kolan siostry i zanosząc się głośnym płaczem.
Posiedziała z nim
dopóki się nie uspokoił i wśliznęła się do szpitalnej sali. Obeszła łóżko i
dotknęła jego włosów wystających spod bandaża. Pogładziła z miłością policzek
bruneta i złożyła na nim delikatny pocałunek.
W następnym tygodniu przyszła
z siatką pomarańczy, położyła je na szafce i zamarła. Szare tęczówki
przyglądały się jej śledząc ,każdy ruch. Wzięła owoc w dłonie i powoli zaczęła
obierać i jeść.
– Sorry, ale jakoś wzięło mnie na owoce. Poznajesz mnie? Chyba nie masz amnezji? Marek ,boże powiedz ,że nie.
– Sorry, ale jakoś wzięło mnie na owoce. Poznajesz mnie? Chyba nie masz amnezji? Marek ,boże powiedz ,że nie.
- Ula?- wychrypiał
spierzchniętymi wargami. Bez słowa zbliża się nalała do stojącej na szafce
szklanki wody, przystawiając mu słonkę do ust. – Jak się czujesz? Wystraszyłam
się potwornie.
Zdumiał się
usłyszawszy troskę i czułość w jej głosie. Uśmiechnął się do niej ,ujmując jej
dłoń.
- Przepraszam-
wyszeptał słabym głosem.- Ula, nie wyprowadzaj się z domu.
- Marek. Myślę o nas
od kilku tygodni. Skończmy z tymi bezsensownymi kłótniami, poniżaniem i
ranieniem siebie nawzajem. Mam dość. Nie chcę żyć w własnym koszmarze ,który my
tworzymy. Dzieci potrzebują rodzinnego ciepła, troski i przede wszystkim
miłości, a my nieustannie prowadzimy wojny.
- Cieszę się ,że tak mówisz-
uśmiechnął się .- Usiądź, odpocznij.
- Przyprowadzić
Michałka?
- Jest tu z tobą?-
rozbłysły mu oczy.
– No ,pewnie. Wiesz jak tęsknił za tobą? Nie
chciał spać bez buziaka od taty.
- Mały łobuziak-
skomentował krótko.- Przyprowadź go. Stęskniłem się za Michałkiem.
- A nie zrobi ci
krzywdy?- zapytała z obawą. – Miałeś poważny wypadek. Może zapytam lekarza czy…
- Nie trzeba-
uśmiechnął szeroko do niej. – Za parę góra tydzień wyjdę ze szpitala.
Przynajmniej mam taką nadzieję.
Zaniepokoiła się
widząc grymas na Marka twarzy ,gdy usiłował poprawić poduszkę. Domyśliła się
,że go boli.
- Nie siadaj- zaniepokoiła się bardziej.- Uszkodzisz sobie coś. Zawołam jednak lekarza.
- Nie ,Ula naprawdę ,ale dzięki. Jesteś cudowna.
Mężczyzna miał złamane żebra, wstrząs mózgu ,złamana nogę w trzech miejscach. Nadal był na silnych lekach
przeciwbólowych po których długo spał. Cieszyła się ,że jest przytomny i z tego
wyjdzie.
- Zdrowo się
odżywiasz? – zadał niespodziewane pytanie. Pokiwała głową z akrobatą.
Wyjęła z torebki kopertę, wysunęła zdjęcia i
podała Markowi.
- Czy to …
- Nasza kruszynka- szepnęła.- Chyba się cieszysz?-
sposępniała.- Przepraszam, byłam okropna. Daj mi szansę. Wiem mam cięty język
,za dużo gadam, robię wszystko na opak, ale bardzo chcę z tobą być. Potrzebuję cię.
W szarych oczach
rozbłysły wesołe ogniki. Przyjrzał się zdjęciom.
- Cieszę i kocham cię- rzekł sięgając po jej dłoń i splatając ich palce. Przyjemne ciepło rozlało
się w jej sercu . Złożyła delikatny pocałunek na ustach bruneta.
Czemu Ula powiedziała ,,potrzebuje a nie kocham? Czyżby miała wątpliwości?
Czemu Ula powiedziała ,,potrzebuje a nie kocham? Czyżby miała wątpliwości?
- My też –zawtórowała
dziewczyna ,wchodząc. – O Rany- jęknęła
na widok licznych urządzeń i bandaży.
- Tata!- zapiszczał
wyrywając się z rąk siostry. Postawiła chłopczyka. Zachwiał się i malutkimi
kroczkami zbliżył się do łóżka. – Marek ,widziałeś?- wzruszona Ula pochwyciła
malca i ucałowała policzki. - W domu stawia małe kroczki jedynie przy meblach.
- Cześć - Weronika cmoknęła
ojca w policzek. Opowiadała o czymś jak nakręcona, włączyła się też Ula ,a mały
gadał po swojemu, roześmiany i wszedł na łóżko przez przypadek szturchnął Marka.
Brunet skrzywił się i zaczął ciężej oddychać. Ula zabrała dziecko ,a Weronika pobiegła po doktora.
- Marek ,nie umieraj- powiedziała płaczliwie.
Przychodziła codziennie przez kilka dni. Stan Marka niespodziewanie się pogorszył i musiał dłużej zostać na obserwacji.Ula prawie nie odstępowała jego łóżka,chociaż czuła się fatalnie. Ciąża mocno dawała się jej we znaki. Helena zjawiała się odciążając Ulę i pomagając w opiece nad Michasiem. Zakopali topór wojenny .Mieli poprawne relacje ,lecz dystans był wyczuwalny.
Dzień przed wypisem Ula odwiedziła go z ponownie ,z synkiem. Weronika nie zeszła dziś na śniadanie ,co zaspokoiło Ulę. Uspokoiła się nieco po esemesie ,że jest na zakupach z koleżanką. Rozmawiali ,śmiali,żartowali i było między nimi było tak jak nigdy przedtem. Zapominając o nieprzyjemnych wspomnieniach. Nieustannych scysjach,obrażaniu się na siebie. Nie chcieli zaprzepaścić szansy na szczęście. Ula po bolesnych przeżyciach marzyła o spokoju i psychicznym wytchnieniu.
Michałek przytulił się do taty i dodał mokry całus.
- Pożegnaj się z tatą. Idziemy.
Dzień przed wypisem Ula odwiedziła go z ponownie ,z synkiem. Weronika nie zeszła dziś na śniadanie ,co zaspokoiło Ulę. Uspokoiła się nieco po esemesie ,że jest na zakupach z koleżanką. Rozmawiali ,śmiali,żartowali i było między nimi było tak jak nigdy przedtem. Zapominając o nieprzyjemnych wspomnieniach. Nieustannych scysjach,obrażaniu się na siebie. Nie chcieli zaprzepaścić szansy na szczęście. Ula po bolesnych przeżyciach marzyła o spokoju i psychicznym wytchnieniu.
Michałek przytulił się do taty i dodał mokry całus.
- Pożegnaj się z tatą. Idziemy.
- Ula ,poczekaj-
zawołał cicho. – Podejdź bliżej- poprosił.
- Hejka! Macie duży wazon?- uniosła piękny bukiet różowych róż i rafaello.
Ursula przeniosła spojrzenie na Michałka nie wiedząc ,co zrobić.
- Zajmę się Michałkiem- zaoferowała.- Pomachaj tatusiowi.
- Papa- Michaś pomachał rączką.
- Miały być czerwone- odezwał się brunet.- A nie zapomniałaś o czymś?
- Nie jest tak jak kazałeś. Trzymam kciuki- rzekła z uśmiechem ,opuszczając salę.
Ursula przeniosła spojrzenie na Michałka nie wiedząc ,co zrobić.
- Zajmę się Michałkiem- zaoferowała.- Pomachaj tatusiowi.
- Papa- Michaś pomachał rączką.
- Miały być czerwone- odezwał się brunet.- A nie zapomniałaś o czymś?
- Nie jest tak jak kazałeś. Trzymam kciuki- rzekła z uśmiechem ,opuszczając salę.
Ula zamknęła drzwi zaintrygowana
,odkładając torebkę na krzesło. Nachyliła się nad różowymi płatkami ,sięgając po rafaello obwiązanego czerwoną wstążką. Z radością w oczach zrobiła kilka kroków stronę łóżka chorego i przysiadła.
- Kocham cię ,jesteś cudowny- wyszeptała z niecierpliwością rozrywając pudełko zamiast otworzyć.
Pozbierała słodycze do torebki foliowej po pomarańczach ,zdumiona natrafiając na pierścionek z białym oczkiem. Położyła go sobie na dłoni. Marek nie odrywał od ukochanej wzroku. Otworzyła usta patrząc pytająco na mężczyznę.
- Kocham cię ,jesteś cudowny- wyszeptała z niecierpliwością rozrywając pudełko zamiast otworzyć.
Pozbierała słodycze do torebki foliowej po pomarańczach ,zdumiona natrafiając na pierścionek z białym oczkiem. Położyła go sobie na dłoni. Marek nie odrywał od ukochanej wzroku. Otworzyła usta patrząc pytająco na mężczyznę.
Ta część jest tak inna od poprzednich ale za to pełna ciepła i miłości. Mam nadzieję, że teraz już będzie coraz lepiej. Oby Ulka przyjęła ten pierścionek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Wypadek dał wiele do myślenia.Całej trójce.Nie powinni karmić serc dziecka/dzieci nienawiścią,przezwiskami,przemocą ,jadem ,złością, jawną niechęcią,a właśnie troską ,miłością ,szacunkiem,ciepłem ,serdecznością itp. Małe dzieci naśladują rodziców i powtarzają słowa nawet te niecenzurowane.Odpowiedź Uli na zadane niebawem pytanie będzie pozytywna. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńW końcu Ula i Marek się pogodzili, szkoda że to wypadek Marka do tego doprowadził. Ciekawe co by sie działo gdyby tego wypadku nie było? Teraz trzeba wszystko zapomnieć i niech będą szczęśliwi. Ula musi przyjąć oświadczyny a potem już tylko ślub. Mały Michał jest bardzo słodkim dzieckiem. G :-D
OdpowiedzUsuńW przykrych okolicznością ,ale pogodzili.Z początku miałam nieco inny pomysł na tą historię szczególnie na zakończenie. Prawdopodobnie gdyby nie wypadek Ula wyjechałaby,bo nie mogliby dłużej znieść tej nerwowej atmosfery. Michaś jest słodki i mała też będzie.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńNooo... Kamień z nerki. Mam nadzieję, że już tak będzie zawsze i że nie zafundujesz im nowej porcji nieprzyjemnych oskarżeń i obrzucania się nawzajem wyzwiskami. Nie będę ukrywać, że naprawdę mi ulżyło. Za długo trwały te niesnaski i zaczynały mnie męczyć, bo nie ma nic gorszego niż dwoje dorosłych ludzi nie potrafiących się ze sobą dogadać. A tu są przecież ważniejsze rzeczy. Jest dziecko, które wymaga opieki, troski i ogromnej miłości ze strony obojga rodziców. Za chwilę pojawi się następne. Cieszę się, że wreszcie oboje zrozumieli, że nie mogą żyć wiecznie jak pies z kotem. Jest jeszcze Weronika, która też wymaga jakiejś uwagi ze strony ojca i często jego akceptacji.
OdpowiedzUsuńWypadek, mimo że straszny, to jednak zadziałał w bardzo pozytywny sposób na relacje Uli i Marka a także Weroniki, która jest bardzo Uli życzliwa.
Część bardzo pozytywna i niezwykle budująca. Mam nadzieję, że kolejna zakończy się ślubem tych dwojga.
Pozdrawiam. :)
Oszczędzę im traum i dramatów. Ostrej wymiany zdań nie będzie ani nic podobnego.Wiele zrozumieli i postanowią nie wracać do wcześniejszych wojen domowych.Ula musi się oszczędzać ,zadbać o siebie i dziecko,żeby nie urodziło się chore tak jak poprzednie.Dwójka ludzi ,którzy non stop się skaczą sobie do gardeł nie są dobrym przykładem dla dzieci.Wypadek uświadomił Uli najważniejszą rzecz. Nie może go stracić ,bo nie zniosłaby tej straty ponieważ go kocha ,a jej serce wciąż zaślepione było nienawiścią. Weronika stała się bratnią duszą Uli.Dla Weroniki ojciec,Ula i Michaś są jedynymi bliskimi osobami.Niestety do nich nie należy Helena,chociaż obecna jest w ich życiu.Pierścionek zostanie przez Ulę przyjęty.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńOch nareszcie się pogodzili ;) Bardzo fajna część :) Oby Ulka się zgodziła na oświadczyny Marka. Ale zastanawia mnie jak doszło do wypadku Marka. :( Nie wiem może mi umknęło gdzieś. Ulka niech się dobrze odżywia, aby dziecko urodziło się zdrowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nie opisywałam jak doszło do wypadku. Dobrzański przysnął po prostu za kierownicą i rozbili się ,bo wracał razem z Sebą z pracy.Olszański nie miał chwilowo auta.Dziecko urodzi się zdrowe.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńWypadki nie należą do najszczęśliwszych momentów życia ale ten wypadek był potrzebny. Nie skończył się tragicznie a jedynie ich nastraszył. Oboje zrozumieli, że życie jest zbyt ulotne aby tracić je na kłótnie. I może teraz postarają się stworzyć prawdziwy dom dla swoich dzieci. Przynajmniej na to liczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Życie to cenny dar ,nie warto marnować go na kłótnie i żale oboje wiedzą już o tym doskonale.Teraz Marek i Ula chcąc zasmakować szczęścia i stworzyć dzieciom kochający dom ,a wypadek był potrzebny ,żeby uświadomili to właśnie sobie.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń