Strona Główna

czwartek, 6 lipca 2017

,,Labilność dusz'' Short story 8/11




,Zanim się wymkniesz ukradkiem i pęknie tama wezbrana 
przytul mnie mocno, raz jeszcze bo wciąż jak opętana …’’Łzy,, Oczy szeroko zamknięte.

- Wiem, że jesteś nieodpowiedzialna, podła i bezlitosna- powiedział lodowatym tonem, który zmroził jej serce. – Liczysz tylko na moją kasę, prawda?  Opowieścią z domem dziecka chciałaś wzbudzić we mnie litość? I udało ci się. Świetnie grasz chyba pomyliłaś się wybierając zawód. Znałem cie jako skromną ,ekonomistkę ,piękną i niestety zajętą. Słyszałem twoją rozmowę z Weroniką.
Stałem tam jak sparaliżowany ,niezdolny do ruchu. Moja córka dość wycierpiała i nie życzę, abyś przychodziła do mojego domu i mąciła jej w głowie. Ona powinna rozmawiać ze mną. Jestem jej ojcem. Ty nie jesteś jej matką! Prawie zabiłaś moje dziecko! Paliłaś, może ćpałaś w ciąży. Nie wiem czy nie spałaś z kimś. Tak mało o tobie wiem ,bo nie rozmawiamy.
- Z nikim nie spałam po tobie – wtrąciła połykając łzy. – Nie, odkąd umarł Rafał.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- Zapytał z wściekłością w oczach.
- Po bankiecie nie spałam z nikim, a wcześniej…
- Nie chcę tego słuchać. Oglądałam cię w magazynie. Wystarczy. Zadajesz się ze świrami. Nie wspomnę o badaniach, wadzie serca, odtrącaniu mnie i licznych próbach. Koniec z tym. Nie będę na kolanach prosił o kolejną szansę – ton Marka ociekał jadem. – Ja nie byłem święty, ale to ty zniszczyłaś. Mogliśmy być szczęśliwą rodziną- dodał z goryczą.
- Gdyby chłopiec urodził się zdrowy nie zadzwoniłabyś nawet, mam racje?
Zwiesiła głowę, zalewając się łzami, które kapały na podłogę. Potrząsnął nią, trzymając za ramiona, aż wstrzymała oddech.
- Słucham! Szlag by to, zamierzałaś odebrać mi prawa rodzicielskie? Wiedziałaś, że Jolanta zniknęła i próbowała usunąć, a ty robisz to samo?
- Odbiło ci? Kocham synka w przeciwieństwie do ciebie- wytknęła mu, intensywność jej spojrzenia sprawiła, że poluzował krawat. 
- Samą miłością go nie nakarmisz ani nie wychowasz. Mały potrzebuję opieki, której ty nie jesteś w stanie mu zapewnić. Masz problemy ze sobą. Nie skrzywdzisz dziecka!
W oczach dostrzegła dziwny błysk. Przełknęła nerwowo ślinę i spanikowana pomyślała:
Pokochałam psychopatę. On chyba nie jest normalny.
- Co pan wyprawia?- Zszokowana pielęgniarka zwróciła się do mężczyzny. Odsunął się i spiorunował Ulę wzrokiem.
- Nie odbierzesz mi go. Jeśli zajdzie potrzeba pójdę do sądu- wyszeptał zniżając głos.
- Przepraszam, panią- zwrócił się do kobiety. –  Może pani nas zostawić na minutkę samych z małym?
- Dobrze, ale proszę nie podnosić głosu – odparła i poszła do innego dziecka.
- Chciałem uczestniczyć we wszystkim. Być przy tobie podczas porodu. Razem wybieralibyśmy wyprawkę dla chłopca. Jedlibyśmy śniadania, kolacje, wychodzili na miasto i planowali przyszłość. Poznali lepiej. Zaopiekowałbym się tobą, gdybyś nie odrzuciła pomocy. Mówiłem, że nie będę się narzucał. Gardziłaś mną. Uciekałaś i myślałaś wyłącznie o sobie. Pieprzona egoistka. Nie przejawiałaś uczuć macierzyńskich, przyczyniłaś się do takiego stanu… Liczysz na współczucie? Nie ko…- zamilkł, bo nie przeszło mu przez gardło. – Chciałem…
Zbliżyła się na odległość paru milimetrów. Zapatrzył się w jej zmysłowe wargi, leciutko rozchylone. Zaparło mu dech w piersi.
Odchrząknął, zwiększając odległość między nimi.
-  Jak on ma na imię?
- Nie ma- rzuciła obojętnie.- Miałam problemy nie potrafiłam się skupić.
- Jakie problemy?- Zmarszczył brwi. – Ula na miłość boską, dlaczego ty mi nic nie mówisz. Ukrywasz bez przerwy swą przeszłość. Nie ufasz mi? Co robił ten facet w twoim mieszkaniu? Nie Igor. Przyszedłem z tobą porozmawiać- zaczął łagodniejszym tonem niebudzącym już lęku, ale dostrzegła jego napięte mięśnie. – Kupiłem parę drobiazgów. Dla ciebie i małego. Dostałaś przesyłkę?
O czym on do cholery mówi? Facet? Przesyłka?
- Nic nie dostałam.
Myślałem, że cię znam. Okazałaś się zupełnie obca. Szukałaś sponsora?- Syknął z pogardą.
- Uroiłeś sobie to w tej swojej popierdolonej głowie. Przyszedłeś mnie obrażać tylko, dlatego, że miałeś wyłączony telefon i zjawiasz się, gdy  syn… Masz obsesje?  Zazdrość zatruła ci mózg? Chłopca czeka operacja serca. Kosztowna i skomplikowana. Ratuj go, błagam.
- Marek, nie zostawiaj mnie- rzekła błagalnie chwytając go za dłoń. Wyrwał rękę i zrobił parę kroków do tyłu. – Potrzebuję cię- wyszeptała próbując go dotknąć, ale powstrzymał ją.
Inaczej nie powstrzymał ,by pragnienia wzięcia ją w ramiona i przywarciu zachłannie do jej ust ,upajając się jej oddechem i zapachem .
- Ustalmy lepiej opiekę nad dzieckiem. Pomyślałaś chociaż jakby mógł się nazywać?- przybrał rzeczowy ton.
- Nie- zaprzeczyła. – Chciałam…
-  Nadasz mu je wreszcie ? – zapytał, zbliżając się do inkubatora i bez słowa popatrzył na dziecko, a następnie otwierając małe okienko ,pogładził rączkę synka – Poproś, aby wpisali w dokumentach Michał Dobrzański.
- Dobrzański?- Zdumiała się. – Nie myślałam.
-  A jak niby ma się nazywać?  Zapłacę za operację tyle ile trzeba. Następnym razem ustalimy wizyty i wysokość alimentów.
- Marek…
- Przecież tego chciałaś- stwierdził gorzko.- Mieć dziecko i tylko je, nieprawdaż?
Pokręciła głową ze łzami w oczach. Pragnęła stworzyć rodzinę, nie być samotną matką.
- Pracowaliśmy razem- odezwała się po długiej ciszy. –Znałeś mnie. Sara naopowiadała ci bzdur?
- W wigilię zgubiłem pierścionek. Miałem w kieszeni płaszcza. Szukałem wszędzie i znalazłem.
- Chyba dobrze, nie?- Udawała obojętną. Naprawdę zszokowała ją ta historia z pierścionkiem. Ba! Niedoszłymi zaręczynami.
- No, właśnie nie.
- Nie tam gdzie trzeba- zacisnął usta. – Domyślasz się?
Nie odezwała się spoglądając ,gdzieś w bok.
-Sprzedałaś pierścionek, który…- ujął jej dłoń i musnął ustami. Zadrżała, oniemiała i otworzyła usta. Pogładził w czułym geście wierzch ręki tłumiąc w środku złość. – Powinien znaleźć się tutaj- pocałował palec. – Nic nie …rozumiem- wydukała. – Pierścionek?
- Zaręczynowy- dodał.
- Nadal  nie zrozumiem - mruknęła.
Rozdzwoniła się komórka Marka. Odebrał odchodząc kawałek od Uli. Obserwowała go. Złagodniały jego rysy twarzy i uśmiechnął się półgębkiem.
- Z pracy- odparł lakonicznie. – Obowiązki wzywają. Przyjdę jutro. Porozmawiamy o …
- Wynoś się!- Wykrzyknęła. 
- Ostrzegałam pana – zjawiła się pielęgniarka z nienawistnym spojrzeniem.
Ula odwróciła się, by nie widział jej łez. Palcem uniósł jej podbródek zmuszając, by na niego spojrzała.
- Operacji małego.
Nie spuszczał z niej przenikliwego spojrzenia. Zrobił, coś, czego najmniej się spodziewała. Wsunął dłoń w jej brązowe włosy i zbliżył się ustami do jej ust chcąc ją pocałować ,ale odepchnęła go i przejechała paznokciami po policzku zostawiając krwawe ślady.
- Boże- wyjąkała tłumiąc ,nagle szloch. – Ja… poniosło mnie , Marek …
- Nie rozmawiajmy o tym- uciął natychmiast, biorąc kilka oddechów. -
- To ja powinienem przepraszać- wbił w nią wzrok. – Ale kim jest Adam?
- Nikim.
- Aha- mruknął niezadowolony. – Przyjdę jutro.
Odprowadziła go wzrokiem ,coś się w nim zmieniło. Nie umiała tego nazwać. Rozczarowanie, zazdrość , irytacja? W szarych tęczówkach malował się dziwny niepokój ,a w jej niema rozpacz. Oboje byli jak potłuczone szkło. Nosząc w sercach głębokie rany.

                                 ****
Weronika do szpitala przychodziła codziennie po zajęciach do przyrodniego brata i wpatrywała się w te malutkie nóżki, rączki i buźkę. Dużo opowiadała, śpiewała po hiszpańsku kołysanki wprawiając Ulę w osłupienie. Dziewczyna naprawdę posiadała talent wokalny, o czym przekonała się Ula będąc jeszcze w ciąży, w mieszkaniu byłego kochanka. Świetnie grała na gitarze i non stop wszystkich zaskakiwała. Mądrością i podejściem do niektórych spraw.
 Weronika na dobre zaprzyjaźniła się z Ulką. Ula zdumiewało podobieństwo nastolatki do ojca jak również jej dane. Weronika Inez Dobrzańska. Kobieta była w szoku dowiadując się ,że dziewczyna uparła się na zmianę nazwiska i to po ojcu ,którego przed lata nie widywała. Michał także odziedziczył urodę po Dobrzański ,oprócz błękitnych oczu. Ula rozumiała po części Werę ,że ma ogromny żal do matki . Nigdy nie poświęcała jej czasu. Ulka miała mgliste wspomnienia z dzieciństwa. Dom dziecka pamiętała doskonale ,lecz rodziców nie za bardzo.
Niestety znienawidziła ojca za sposób, w jaki traktował Ulę. Niezwykle chłodno, obojętnie i do małego również nie przejawiał żadnych uczuć. Tak przynajmniej się Uli wydawało. Zaglądał do Michałka i nie okazywał mu uczuć, bo bał się zrobić mu krzywdę. Nie miał do czynienia z tak malutkimi dziećmi. Jeszcze chorymi. Z nastolatkami również. Zmiany zaszły w jego życiu zbyt szybko. Pewne nieodwracalne wpędzając w czarna rozpacz.  
Bał się zrobić coś nie tak.  Zapłacił za operacje i dał pieniądze, lecz nie przyjęła i odrzuciła jego pomoc. Rozważała ograniczenie Markowi praw ojcowskich, chociaż serce ściskało się jej z żalu. Śniła o nim i marzyła, każdego dnia i nocy.
Zmizerniała, z wiecznie podkrążonymi, przemęczonymi oczami i kredową cerą.
- Marek, nie przyszedł?- Zapytała Ula, Weronikę.
- Wyjechał. Nie powiedział, dokąd. On dziwnie się zachowuje. Zamyka się całymi dniami w gabinecie w pracy albo, w domu. Kiedyś ,gdy wróciłam z zajęć minęłam się z dwoma mężczyznami i kobietą. Młodszymi od niego. Prawdopodobnie dwudziestokilkuletni.
- Nocuje u niego?- Spytała ze ściśniętym gardłem.
- Nie, przychodzi dwa razy w tygodniu. Czasem trzy. Pola Gojec. Ma góra dwadzieścia pięć lat. Wyglądałaby niczym miss polonia ,gdyby nie nosiła okularów i zamieniła dopasowane żakiety na sukienki.  Boże, ale zazdroszczę jej figury. Zawsze ma idealną fryzurę. Ty też byłabyś piękna w nowej fryzurze i sukience. 
Ula jakby nie słysząc ostatniego zdania, zagryzła wargę do krwi.
- Zabiję sukę – wysyczała Ula, zagryzając wargi do krwi. Smak krwi zmieszał się z gorzką herbatą. Skrzywiła się i gniewnie zmrużyła oczy.
- Ulka, a może…
- Wierzysz w to?
- Bardzo bym chciała, ale wy macie dziecko- usiłowała przekonać Ulę. – Kochał cię, niemożliwe …Michałek potrzebuje rodziców. Was oboje.
- Ty masz naprawdę szesnaście lat?- Zdumiała się. – Czuję się jakbym rozmawiała z rówieśniczką. Przyjaciółką, której nie mam- przyznała z przykrością. – Sarze przeszkadzało dziecko. Hałas i płacz. Wynajęłam pokój z kuchnią i łazienką. Ciasne i w nieprzyjemnym miejscu, lecz na więcej …
- Siedemnaście. Zapomniał o urodzinach. Były ponad miesiąc temu, w styczniu, ale nie dziwię się… Umarł dziadek.
- Dziadek? Znaczy Krzysztof nie żyje?- zapytała przerażona. – Kiedy? Jak?
- W Sylwestra. Pochowaliśmy go  zaraz na początku stycznia.
- Poznałam go w zeszłym roku ,a …
- Przykro mi- Ula mocną ją przytuliła. – Ale i tak jest dupkiem.
- Nie mów tak o tacie- upomniała ją kobieta. – Nie skrzywdził cię.
- Ale krzywdzi ciebie. Wycierpiałaś tyle, a on pastwi się nad tobą. Ma w dupie …Nie daruję mu tego.
- Co zrobisz?
- Tajemnica.
- To niebezpieczne? Wera, nie rób głupstw. Nie mścij się za mnie, proszę cię- wyjąkała żałośnie.
- Ślepy i głupi- podsumowała. – Jeśli to nie zadziała…
- Weronika!
Parę osób w szpitalnym bufecie obejrzało się i szemrało między sobą. Ula czuła zimny dreszcz i niepokój. Weronika była nieprzewidywalna. Obawiała się reakcji Marka. Znów wina spadnie na nią.
-Niedobrze mi się robi na jej widok. Podrywa go.
Ulę ugodziło to do głębi.
- A on?
- Udaje obojętnego.
Może nie udaję. Może naprawdę mu zależy? Tylko ta kobieta…
 - Ulka, przepraszam, ale zrób coś. Ja nie chcę, żeby zamieszkała z moim tatą- sposępniała. - Kupiłam w necie tabletki.
- Marek o tym wie?- Zaniepokoiła się poważnie.
Pokręciła przecząco głową i upiła łyk wody z cytryną przez słonkę.
- Ty w ogóle coś jesz? Jesteś szczupła nie musisz się odchudzać. Porozmawiaj z tatą. On powie ci to samo.
- Nie powie. On ma mnie w dupie!- Wykrzyknęła ze łzami. – Nigdy nie słucha.
- Spróbuj …
- Nienawidzi nas obu. Przeszkadzamy mu w jego poukładanym niby życiu. Żal mi Michałka.
Ona chyba ma rację. Marek to dupek. Bez uczuć. Cynik, oszust ,drań. 
Jeżeli za tydzień nie pojawi się o piętnastej w szpitalu. Nigdy nie ujrzy ,Michałka. dziecko jest moje. 
Ula wstrząśnięta ukryła twarz w dłoniach. Ktoś położył jej dłoń na ramieniu. Nie był to Marek. Zmarszczyła brwi rozpoznając mężczyznę.
- Cóż za spotkanie, kotku- uśmiechnął się ironicznie i dotknął jej policzka.
Poderwała się z krzesła przewracając je i przełknęła ogromną gulę w gardle.
- Odejść.
- Nie tak szybko, księżniczko- pocałował ją w szyję. – Nie krzycz- położył palec na ustach dziewczyny. – Dziesięć dni i ani dnia więcej.
- Dwadzieścia baniek. Inaczej twój syn umrze- zagroził mając obłęd w zielonych tęczówkach.
 – Adam, przestań!
Personel szpitalny przeszkodził mężczyźnie w grożeniu Uli.
- Do zobaczenia.
Twoje niedoczekanie, pieprzony draniu.
                           ****
Podciągnęła pod brodę nogi siedząc w obskurnym pokoju. Pod oknem stało zwykłe łóżeczko z białym siennikiem i niebieskim kocykiem. Okno znajdowało się od strony ulicy. Po ulewnym deszczu na szybie pozostały brudne smugi. W szafce poukładała malutkie ubranka. Zajmowały jedynie małą półkę, na drugiej ułożyła swoje. Z torby wyłożyła nawilżające chusteczki, pampersy, oliwkę, zasypkę i witaminy dla małego. Zakupiła przewijak, nosidełko, laktator , butelkę, wanienkę. Na resztę zabrakło jej pieniędzy. Przerażały ją te wydatki. Nie sądziła, że jest tego, aż tyle. Dawna sąsiadka odwiedzała ją przynosząc jedzenie i ubranka zrobione na drutach. Oszczędności się kończyły. Na stole w kuchni leżały długi do zapłacenia. Dwa temu tygodnie temu wyłączyli ogrzewanie. Nie zamierzała nikomu mówić o swojej kiepskiej wręcz fatalnej sytuacji finansowej. Ktoś powiadomił opiekę i omal nie zabrali jej synka. Sąsiedzi byli nie do zniesienia. Sny o Marku przeplatały się z koszmarami z dzieciństwa. 
Kanapa w odcieniu zgniłej zieleni nie była za wygodna. Zza oknem słyszała nieustannie pijackie krzyki i przekleństwa. Na klatce schodowej śmierdziało uryną i tanimi perfumami. Pod sąsiedzku mieszkał mężczyzna. Wracając ze szpitala na schodach zauważyła obściskującego się z dwie naraz kobietami. Były pijane i bardzo głośne. W nocy urządzał imprezy, a w dzień go nie widywała. Codziennie, gdzieś wychodził i raz nazwał ją ,,tanią dziwką’’, gdy kazała mu o drugiej w nocy ściszyć muzykę.
- Cholera- mruknęła.- Nie mam pampersów. Zostały pieluchy tetrowe, a o wózku mogę pomarzyć. Samochodzie także. Niepotrzebnie zdawałam egzaminy na prawo jazdy- powiedziała do siebie. Naprawdę brakowało jej jeszcze kilku rzeczy. 
Umyła się, osuszyła i założyła szlafrok. Trzęsła się z zimna. Zakręcili jej ciepłą wodę. W mieszkaniu panował ziąb. Otuliła małego kocykami, ale nie sądziła, aby wiele pomogło. Rozłożyła kanapę i ułożyła się z małym, żeby go nakarmić. Gdy zasnął otuliła go kocykiem i nie wiedząc, kiedy sama zasnęła. 

Brunet zakradł się do kuchni i ułożył reklamówki. W mieszkaniu było jasno. Powoli wstawał dzień i panowała całkowita cisza. Drzwi były niezamknięte, co go zaniepokoiło. W pomieszczeniu unosił się zapach pleśni. Zdjął buty, żeby nie hałasować i na palcach podszedł do łóżka. Ostrożnie wziął malca i ucałował w czółko. 
- Czemu panuje tu taki ziąb? - Zapytał przytulając mocniej synka i układając go w łóżeczku. Przykrył Michałka i przyjrzał się Uli badawczo. Spocone czoło ,zaczerwienione policzki .

 Serce zakuło boleśnie na jej widok.

- Od dwóch miesięcy cię szukam. Zniknęłaś bez słowa- mówił szeptem.- Myślałem, że zwariuję. Wyrządziłem ci krzywdę. Weronika połknęła tabletki na odchudzanie. Nie wiem skąd je miała. Pragnęła, żebym ją zauważył. Bardzo przepraszam, że odsunąłem ciebie i… Planowałem niespodziankę. A ty uciekłaś. Zachowałem się okropnie. Ulka, wybacz mi. Kocham cię i Michałka. Nie pozwolę wam odejść. Wasze miejsce jest w moim domu. Ulka, daj mi ostatnią szansę. Poprawię się. Przyrzekam. Zawiodłem najbliższe mi osoby. Weronika i ja potrzebujemy …kochanie…
Kaszlała coraz mocniej. Przez chmurę dymu nic nie widziała. Brudnymi rączkami przecierała oczka i krzyczała, krztusząc się. Serduszko biło w zatrważającym tempie. Uciekła zatrzaskując drzwi szopy. Podciągnęła nogi pod siebie i kołysała się w przód i tył. Zamknęła powieki, tracąc przytomność.
- Biedne dziecko. Jak się obudzi dowie się o śmierci mamy i taty… i ten malec? Okropna historia- słyszała miły, kobiecy głos mówiącej po ukraińsku. Wpadła w panikę nie mogąc otworzyć oczu. Z gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Nie! Nie! Nie!
Zaczęła się wiercić i rozkopała koce zrzucają je na podłogę. Pot spływał z jej czoła.
- Ula- pochylił się nad nią.
Wymachiwała rękami, dusząc się. Chłopczyk obudził się i rozległ się głośny płacz.
- Nie! Adam! Nie zabieraj małego! Nie zabijaj!
- Ula, to ja- wyszeptał, siadając tuż obok. – Marek.
- Jeszcze ty!- Wpadła w szal uderzając go w klatkę piersiową.
- Kochasz?- Zadrwiła. – Gdzie byłeś? No, gdzie? Ściągnąłeś jakaś Polę do swojej sypialni! Marek, jak mogłeś?! Odpowiedz!
Przytulił ją mocno. Pod wpływem jego dotyku, zapachu uspokajała się powoli. Obecność Marka ukoiła jej z zszargane nerwy i złamane serce. Tylko na moment. Powrócił jej nieuzasadniony upór i chęć zemsty.
- Polą zaprojektowała pokój, a Jarek i Sylwek pomalowali , zawiesili obrazki i szafkę. Przygotowałem go dla Michała. Zrobiłem też garderobę i zakupiłem parę rzeczy.
- Dla niej?- Zapytała z bólem.
Wzięła maluszka na ręce i chodziła po pokoju. Uciszając płaczące niemowlę. Marek podszedł i pogładził go po główce.
- Cii… maleńki- wyszeptał zaskakując, Ulę. Odebrał z jej rąk chłopczyka. - Nie ,nie ma żadnej innej kobiety,w moim życia- zapewnił gorliwie. 
- Nie upuść go. 
– Cichutko. Mamusia musi spakować twoje ubranka. Pojedziemy do domku i zobaczysz zabawki oraz poznasz niedługo babcię i dziadka. Ula, pakuj się i wychodzimy.
- Ale…
- Zabieram was stąd- powiedział zdecydowanie.
- Ja zostaję- odrzekła zatrzymując się przy schodach. Odwrócił się trzymać malca i pocałował ją w usta.
- Weronika!
- Tak, tato?- Zjawiła się przy samochodzie. – Odbierz od Uli torbę i włóż do bagażnika.
- Wera, o co chodzi?- Dociekała Ula.- Nie trząś tak nim, bo zwymiotuje.
- Ty czy on?
- Głupi jesteś- prychnęła.
- Wsiadacie czy nie- niecierpliwiła się nastolatka.
Dobrzański włożył małego w foteliku i przypiął pasami.
- Samochód pożyczyłem. Nie jest mój- wyjaśnił widząc jej wzrok. Cmoknął Weronikę w policzek i podszedł do Uli.
- Co ty robisz?
- Proponuję mieszkanie- wtrącił Marek.
- Nie proponujesz. Stawiasz przed faktem dokonanym- uściśliła. – Nie zapytałeś. Nie dałeś wyboru.
- Naprawiam mój błąd, kochanie. Wybaczysz mi?
- A ty?
Westchnął i pogładził policzek ukochanej. Dostrzegła uśmiech igrający na jego ustach.
- Bez ciebie nie wracam.
- Okej- odparła, ruszając żwawym krokiem do samochodu ,moszcząc się na przednim  siedzeniu.  Weronika usiadła z tyłu ,dając bratu smoczka i poprawiając zieloną czapeczkę. Marek uruchomił silnik. 
- Zgadzam się ze względu na Michałka.  Sypialnie chcę mieć osobną. Inaczej natychmiast się wyprowadzam- odezwała się w trakcie jazdy. 
- Żartujesz?
- Mówię całkiem poważnie.
- Nie zgadzam się- bąknął.
- W takim razie, odwiedź mnie na Pragę. Jutro czeka mnie pociąg. 
- Nie- powiedział stanowczo.- Znów narażać będziesz dziecko? Jestem jego ojcem! 
- A ja matką. Michaś jest mój. 
- A czyli oszukiwałaś. Nie czujesz nic...
- Skup się na drodze ,bo jeszcze spowodujesz wypadek i ja będę winna.
Mały się rozpłakał .
- I widzisz ,co narobiłaś?- rzekł z wyrzutem.

Obrażona nie odezwała się podczas ich podróży do nowego domu. 
Milczała i nie patrzyła na niego ,urażona. 
- Tato ,przestań. Ula jest wykończona. Zrozum ją. Okaż trochę zrozumienia. Zostawiłeś ją samą w szpitalu. Nie byłeś na pod salą podczas operacji serduszka Michałka. Zajrzałeś i uciekałeś jak pojebany ,tchórz! Urwałabym ci najchętniej jaja ,ale jesteś moim ojcem. 
- Weronika!- zdenerwował się. -Wyrażaj się. 
- Prawie umarłam- przypomniała mu.- Żebyś zauważył...- zadrżał jej głos. 
-  Przepraszam. Naprawię to. Będę lepszym ojcem i  mężem. Obiecuję . 
- Mama też tak mówiła- odezwała się dziewczyna. - Puste brednie.
- Chciała być lepszą żoną? Przecież nią nie była- zauważył słusznie. 
- Ale ja zawsze chciałam być dobrą żoną i mamą- powiedziała cicho Ula. - Dać dziecku dużo miłości ,której sama nie miałam- zasmuciła się i walczyła z napływającymi do oczu łzami. 

12 komentarzy:

  1. Przeczytałam po raz drugi i są zauważalne zmiany. Kurcze nie pamiętam tak dokładnie co tam pisałam ale zachowanie Marka jest dziwne. Oby teraz zajął się swoją rodziną jak należy, niech nie krzyczy na Ulke bo to wcale nie pomaga. Kim jest ten Adam? :-D G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atmosfera między Ulą a Markiem coraz bardziej napięta i zamieszkanie razem okaże się bardzo złym pomysłem. Adam ,kiedyś wykorzystał Ule i rzucił.Pech chciał ,że okazał się kumplem Rafała i znów zawitał w życiu Uli.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Po przeczytaniu tej części mam cichą nadzieję iż cała czwórka stworzy prawdziwą rodzinę, choć na pewno nie będzie proste.
    Zastanawia mnie obecność tego Adama i za co on chce od Ulki pieniądze. Oby w tej sytuacji Marek był przy niej.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich zepsute relacje nie naprawią się ot tak o ile w ogóle.Z całą pewnością zawsze będzie już ich łączyć dziecko,ale czy dogadają się ,nie mogę napisać.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Strasznie skomplikowałaś im życie, aż płakać się chce, a wystarczyłoby przecież wszystko rzetelnie wyjaśnić. Zwłaszcza Ula powinna się na to zdobyć. Jest wiele tajemnic, o których Marek nie ma pojęcia. Oskarża ją o rzeczy, o których i ona słyszy po raz pierwszy np. o sprzedaży pierścionka zaręczynowego. Czyżby to ten Adam się temu przysłużył? To jakaś bardzo mroczna postać z przeszłości Uli. Coś o niej wie niedobrego i tym ją szantażuje. Jak ona sobie poradzi i to jeszcze z dzieckiem? Marek mam nadzieję nie będzie działał zbyt pochopnie i nie odbierze jej dziecka, ale ona powinna ustąpić w kwestii mieszkania, bo tu gdzie mieszka rzeczywiście nie ma warunków do wychowywania dziecka. Bardzo ta część przygnębiająca, a zarazem budząca wiele emocji. Córka Marka jest po stronie Uli, ale metody dzięki którym chce zbliżyć Ulę i Marka są dość kontrowersyjne.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie po drodze im. Nie potrafią normalnie rozmawiać ani nie zwierzają się ,aż tak sobie.Marek przegiął i pogorszył znacznie sprawę. Weronika trzyma stronę Uli ,ale posuwa się do drastycznych metod. Owszem zastanawiał się czy postąpił właściwie w ogóle z nią zamieszkując ,bo inaczej oboje to sobie wyobrażali. Zbyt wiele ich dzieli. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Też mnie zastanawia kim jest ten Adam. Dobrze że ta operacja się powiodła. Może te wspólne zamieszkanie coś pomoże w ich relacjach.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utracone zaufanie trudno jest odbudować,zaufać komuś kto często zawodzi ,a z Markiem bywa różnie.Nieustanie obwinia Ulę za stan zdrowia chłopca i nie tylko on. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Kurcze..na samym początku nie mogłam się połapać o co chodzi. To co przechodzą to istna katorga. Może teraz bedzie lepiej. Marek przyszedł w ostatniej chwili. Pewnie wkrótce Ulka i dziecko zamarzli by na śmierć...Smutna część
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zjawił się w ostatniej chwili ratując ją i dziecko ,jak bohater,ale sporo mu do niego brakuje.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  6. Tak myślałam,że Weronika będzie mostem łączącym Ulę i Marka. A i Ula po koleżance ma kogoś bliskiego.Z tego co piszesz to zostały dwie części to mam nadzieję, że zacznie wszystko układać się i cały ten Adam nie namiesza w ich życiu zbytnio.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszyscy kibicują Markowi i Uli tak jak Weronika.Wkrótce zniknie nadzieja na pojednanie i pojawią się nad nimi czarne chmury. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń