,Zanim się wymkniesz ukradkiem i pęknie tama wezbrana
przytul mnie mocno, raz jeszcze bo wciąż jak opętana …’’Łzy,, Oczy szeroko zamknięte.
przytul mnie mocno, raz jeszcze bo wciąż jak opętana …’’Łzy,, Oczy szeroko zamknięte.
- Wiem, że jesteś
nieodpowiedzialna, podła i bezlitosna- powiedział lodowatym tonem, który zmroził
jej serce. – Liczysz tylko na moją kasę, prawda? Opowieścią z domem
dziecka chciałaś wzbudzić we mnie litość? I udało ci się. Świetnie grasz chyba
pomyliłaś się wybierając zawód. Znałem cie jako skromną ,ekonomistkę ,piękną i
niestety zajętą. Słyszałem twoją rozmowę z Weroniką.
Stałem tam jak sparaliżowany
,niezdolny do ruchu. Moja córka dość wycierpiała i nie życzę, abyś przychodziła
do mojego domu i mąciła jej w głowie. Ona powinna rozmawiać ze mną. Jestem jej
ojcem. Ty nie jesteś jej matką! Prawie zabiłaś moje dziecko! Paliłaś, może
ćpałaś w ciąży. Nie wiem czy nie spałaś z kimś. Tak mało o tobie wiem ,bo nie
rozmawiamy.
- Z nikim nie spałam po tobie –
wtrąciła połykając łzy. – Nie, odkąd umarł Rafał.
- Co chcesz przez to
powiedzieć?- Zapytał z wściekłością w oczach.
- Po bankiecie nie spałam z
nikim, a wcześniej…
- Nie chcę tego słuchać.
Oglądałam cię w magazynie. Wystarczy. Zadajesz się ze świrami. Nie wspomnę o
badaniach, wadzie serca, odtrącaniu mnie i licznych próbach. Koniec z tym. Nie
będę na kolanach prosił o kolejną szansę – ton Marka ociekał jadem. – Ja nie
byłem święty, ale to ty zniszczyłaś. Mogliśmy być szczęśliwą rodziną- dodał z
goryczą.
- Gdyby chłopiec urodził się
zdrowy nie zadzwoniłabyś nawet, mam racje?
Zwiesiła głowę, zalewając się
łzami, które kapały na podłogę. Potrząsnął nią, trzymając za ramiona,
aż wstrzymała oddech.
- Słucham! Szlag by to,
zamierzałaś odebrać mi prawa rodzicielskie? Wiedziałaś, że Jolanta zniknęła i
próbowała usunąć, a ty robisz to samo?
- Odbiło ci? Kocham synka w
przeciwieństwie do ciebie- wytknęła mu, intensywność jej spojrzenia sprawiła,
że poluzował krawat.
- Samą miłością go nie
nakarmisz ani nie wychowasz. Mały potrzebuję opieki, której ty nie jesteś w stanie
mu zapewnić. Masz problemy ze sobą. Nie skrzywdzisz dziecka!
W oczach dostrzegła dziwny
błysk. Przełknęła nerwowo ślinę i spanikowana pomyślała:
Pokochałam psychopatę. On chyba
nie jest normalny.
- Co pan wyprawia?- Zszokowana
pielęgniarka zwróciła się do mężczyzny. Odsunął się i spiorunował Ulę wzrokiem.
- Nie odbierzesz mi go. Jeśli
zajdzie potrzeba pójdę do sądu- wyszeptał zniżając głos.
- Przepraszam, panią- zwrócił
się do kobiety. – Może pani nas zostawić na minutkę samych z małym?
- Dobrze, ale proszę nie
podnosić głosu – odparła i poszła do innego dziecka.
- Chciałem uczestniczyć we
wszystkim. Być przy tobie podczas porodu. Razem wybieralibyśmy wyprawkę dla
chłopca. Jedlibyśmy śniadania, kolacje, wychodzili na miasto i planowali
przyszłość. Poznali lepiej. Zaopiekowałbym się tobą, gdybyś nie odrzuciła
pomocy. Mówiłem, że nie będę się narzucał. Gardziłaś mną. Uciekałaś i myślałaś
wyłącznie o sobie. Pieprzona egoistka. Nie przejawiałaś uczuć macierzyńskich,
przyczyniłaś się do takiego stanu… Liczysz na współczucie? Nie ko…- zamilkł, bo
nie przeszło mu przez gardło. – Chciałem…
Zbliżyła się na odległość paru
milimetrów. Zapatrzył się w jej zmysłowe wargi, leciutko rozchylone. Zaparło mu
dech w piersi.
Odchrząknął, zwiększając
odległość między nimi.
- Jak on ma na imię?
- Nie ma- rzuciła obojętnie.-
Miałam problemy nie potrafiłam się skupić.
- Jakie problemy?- Zmarszczył
brwi. – Ula na miłość boską, dlaczego ty mi nic nie mówisz. Ukrywasz bez
przerwy swą przeszłość. Nie ufasz mi? Co robił ten facet w twoim mieszkaniu?
Nie Igor. Przyszedłem z tobą porozmawiać- zaczął łagodniejszym tonem
niebudzącym już lęku, ale dostrzegła jego napięte mięśnie. – Kupiłem parę
drobiazgów. Dla ciebie i małego. Dostałaś przesyłkę?
O czym on do cholery mówi?
Facet? Przesyłka?
- Nic nie dostałam.
- Myślałem,
że cię znam. Okazałaś się zupełnie obca. Szukałaś sponsora?- Syknął z pogardą.
- Uroiłeś sobie to w tej swojej
popierdolonej głowie. Przyszedłeś mnie obrażać tylko, dlatego, że miałeś
wyłączony telefon i zjawiasz się, gdy syn… Masz obsesje? Zazdrość
zatruła ci mózg? Chłopca czeka operacja serca. Kosztowna i skomplikowana. Ratuj
go, błagam.
- Marek, nie zostawiaj mnie-
rzekła błagalnie chwytając go za dłoń. Wyrwał rękę i zrobił parę kroków do
tyłu. – Potrzebuję cię- wyszeptała próbując go dotknąć, ale powstrzymał ją.
Inaczej nie powstrzymał ,by
pragnienia wzięcia ją w ramiona i przywarciu zachłannie do jej ust ,upajając
się jej oddechem i zapachem .
- Ustalmy lepiej opiekę nad
dzieckiem. Pomyślałaś chociaż jakby mógł się nazywać?- przybrał rzeczowy ton.
- Nie- zaprzeczyła. – Chciałam…
- Nadasz mu je wreszcie ?
– zapytał, zbliżając się do inkubatora i bez słowa popatrzył na dziecko, a
następnie otwierając małe okienko ,pogładził rączkę synka – Poproś, aby wpisali
w dokumentach Michał Dobrzański.
- Dobrzański?- Zdumiała się. –
Nie myślałam.
- A jak niby ma się nazywać? Zapłacę za
operację tyle ile trzeba. Następnym razem ustalimy wizyty i wysokość alimentów.
- Marek…
- Przecież tego chciałaś-
stwierdził gorzko.- Mieć dziecko i tylko je, nieprawdaż?
Pokręciła głową ze łzami w
oczach. Pragnęła stworzyć rodzinę, nie być samotną matką.
- Pracowaliśmy razem- odezwała
się po długiej ciszy. –Znałeś mnie. Sara naopowiadała ci bzdur?
- W wigilię zgubiłem
pierścionek. Miałem w kieszeni płaszcza. Szukałem wszędzie i znalazłem.
- Chyba dobrze, nie?- Udawała
obojętną. Naprawdę zszokowała ją ta historia z pierścionkiem. Ba! Niedoszłymi
zaręczynami.
- No, właśnie nie.
- Nie tam gdzie trzeba-
zacisnął usta. – Domyślasz się?
Nie odezwała się
spoglądając ,gdzieś w bok.
-Sprzedałaś pierścionek,
który…- ujął jej dłoń i musnął ustami. Zadrżała, oniemiała i otworzyła usta.
Pogładził w czułym geście wierzch ręki tłumiąc w środku złość. – Powinien
znaleźć się tutaj- pocałował palec. – Nic nie …rozumiem- wydukała. –
Pierścionek?
- Zaręczynowy- dodał.
- Nadal nie zrozumiem - mruknęła.
Rozdzwoniła się komórka Marka.
Odebrał odchodząc kawałek od Uli. Obserwowała go. Złagodniały jego rysy twarzy
i uśmiechnął się półgębkiem.
- Z pracy- odparł lakonicznie.
– Obowiązki wzywają. Przyjdę jutro. Porozmawiamy o …
- Wynoś się!-
Wykrzyknęła.
- Ostrzegałam pana – zjawiła
się pielęgniarka z nienawistnym spojrzeniem.
Ula odwróciła się, by nie
widział jej łez. Palcem uniósł jej podbródek zmuszając, by na niego
spojrzała.
- Operacji małego.
Nie spuszczał z niej
przenikliwego spojrzenia. Zrobił, coś, czego najmniej się spodziewała. Wsunął
dłoń w jej brązowe włosy i zbliżył się ustami do jej ust chcąc ją pocałować
,ale odepchnęła go i przejechała paznokciami po policzku zostawiając krwawe
ślady.
- Boże- wyjąkała tłumiąc ,nagle
szloch. – Ja… poniosło mnie , Marek …
- Nie rozmawiajmy o tym- uciął
natychmiast, biorąc kilka oddechów. -
- To ja powinienem przepraszać- wbił
w nią wzrok. – Ale kim jest Adam?
- Nikim.
- Aha- mruknął niezadowolony. – Przyjdę
jutro.
Odprowadziła go wzrokiem ,coś się w
nim zmieniło. Nie umiała tego nazwać. Rozczarowanie, zazdrość , irytacja? W
szarych tęczówkach malował się dziwny niepokój ,a w jej niema rozpacz. Oboje
byli jak potłuczone szkło. Nosząc w sercach głębokie rany.
****
Weronika do szpitala przychodziła
codziennie po zajęciach do przyrodniego brata i wpatrywała się w te malutkie
nóżki, rączki i buźkę. Dużo opowiadała, śpiewała po hiszpańsku kołysanki
wprawiając Ulę w osłupienie. Dziewczyna naprawdę posiadała talent wokalny, o
czym przekonała się Ula będąc jeszcze w ciąży, w mieszkaniu byłego kochanka.
Świetnie grała na gitarze i non stop wszystkich zaskakiwała. Mądrością i
podejściem do niektórych spraw.
Weronika na dobre
zaprzyjaźniła się z Ulką. Ula zdumiewało podobieństwo nastolatki do ojca jak
również jej dane. Weronika Inez Dobrzańska. Kobieta była w szoku dowiadując się
,że dziewczyna uparła się na zmianę nazwiska i to po ojcu ,którego przed lata
nie widywała. Michał także odziedziczył urodę po Dobrzański ,oprócz błękitnych oczu.
Ula rozumiała po części Werę ,że ma ogromny żal do matki . Nigdy nie poświęcała
jej czasu. Ulka miała mgliste wspomnienia z dzieciństwa. Dom dziecka pamiętała
doskonale ,lecz rodziców nie za bardzo.
Niestety znienawidziła ojca za
sposób, w jaki traktował Ulę. Niezwykle chłodno, obojętnie i do małego również
nie przejawiał żadnych uczuć. Tak przynajmniej się Uli wydawało. Zaglądał do
Michałka i nie okazywał mu uczuć, bo bał się zrobić mu krzywdę. Nie
miał do czynienia z tak malutkimi dziećmi. Jeszcze chorymi. Z nastolatkami
również. Zmiany zaszły w jego życiu zbyt szybko. Pewne nieodwracalne wpędzając
w czarna rozpacz.
Bał się zrobić coś nie tak.
Zapłacił za operacje i dał pieniądze, lecz nie przyjęła i odrzuciła jego
pomoc. Rozważała ograniczenie Markowi praw ojcowskich, chociaż serce ściskało
się jej z żalu. Śniła o nim i marzyła, każdego dnia i nocy.
Zmizerniała, z wiecznie
podkrążonymi, przemęczonymi oczami i kredową cerą.
- Marek, nie przyszedł?-
Zapytała Ula, Weronikę.
- Wyjechał. Nie powiedział,
dokąd. On dziwnie się zachowuje. Zamyka się całymi dniami w gabinecie w pracy
albo, w domu. Kiedyś ,gdy wróciłam z zajęć minęłam się z dwoma mężczyznami i
kobietą. Młodszymi od niego. Prawdopodobnie dwudziestokilkuletni.
- Nocuje u niego?- Spytała ze
ściśniętym gardłem.
- Nie, przychodzi dwa razy w
tygodniu. Czasem trzy. Pola Gojec. Ma góra dwadzieścia pięć
lat. Wyglądałaby niczym miss polonia ,gdyby nie nosiła okularów i
zamieniła dopasowane żakiety na sukienki. Boże, ale zazdroszczę jej figury. Zawsze
ma idealną fryzurę. Ty też byłabyś piękna w nowej fryzurze i sukience.
Ula jakby nie słysząc
ostatniego zdania, zagryzła wargę do krwi.
- Zabiję sukę – wysyczała Ula,
zagryzając wargi do krwi. Smak krwi zmieszał się z gorzką herbatą. Skrzywiła
się i gniewnie zmrużyła oczy.
- Ulka, a może…
- Wierzysz w to?
- Bardzo bym chciała, ale wy
macie dziecko- usiłowała przekonać Ulę. – Kochał cię, niemożliwe …Michałek
potrzebuje rodziców. Was oboje.
- Ty masz naprawdę szesnaście
lat?- Zdumiała się. – Czuję się jakbym rozmawiała z rówieśniczką. Przyjaciółką,
której nie mam- przyznała z przykrością. – Sarze przeszkadzało dziecko. Hałas i
płacz. Wynajęłam pokój z kuchnią i łazienką. Ciasne i w nieprzyjemnym miejscu,
lecz na więcej …
- Siedemnaście. Zapomniał o
urodzinach. Były ponad miesiąc temu, w styczniu, ale nie dziwię się… Umarł
dziadek.
- Dziadek? Znaczy Krzysztof nie
żyje?- zapytała przerażona. – Kiedy? Jak?
- W Sylwestra. Pochowaliśmy
go zaraz na początku stycznia.
- Poznałam go w zeszłym roku ,a
…
- Przykro mi- Ula mocną ją
przytuliła. – Ale i tak jest dupkiem.
- Nie mów tak o tacie-
upomniała ją kobieta. – Nie skrzywdził cię.
- Ale krzywdzi ciebie.
Wycierpiałaś tyle, a on pastwi się nad tobą. Ma w dupie …Nie daruję mu tego.
- Co zrobisz?
- Tajemnica.
- To niebezpieczne? Wera, nie
rób głupstw. Nie mścij się za mnie, proszę cię- wyjąkała żałośnie.
- Ślepy i głupi- podsumowała. –
Jeśli to nie zadziała…
- Weronika!
Parę osób w szpitalnym bufecie
obejrzało się i szemrało między sobą. Ula czuła zimny dreszcz i niepokój.
Weronika była nieprzewidywalna. Obawiała się reakcji Marka. Znów wina spadnie
na nią.
-Niedobrze mi się robi na jej
widok. Podrywa go.
Ulę ugodziło to do głębi.
- A on?
- Udaje obojętnego.
Może nie udaję. Może naprawdę
mu zależy? Tylko ta kobieta…
- Ulka, przepraszam, ale
zrób coś. Ja nie chcę, żeby zamieszkała z moim tatą- sposępniała. - Kupiłam w
necie tabletki.
- Marek o tym wie?-
Zaniepokoiła się poważnie.
Pokręciła przecząco głową i
upiła łyk wody z cytryną przez słonkę.
- Ty w ogóle coś jesz? Jesteś
szczupła nie musisz się odchudzać. Porozmawiaj z tatą. On powie ci to samo.
- Nie powie. On ma mnie w
dupie!- Wykrzyknęła ze łzami. – Nigdy nie słucha.
- Spróbuj …
- Nienawidzi nas obu.
Przeszkadzamy mu w jego poukładanym niby życiu. Żal mi Michałka.
Ona chyba ma rację. Marek to
dupek. Bez uczuć. Cynik, oszust ,drań.
Jeżeli za tydzień nie pojawi
się o piętnastej w szpitalu. Nigdy nie ujrzy ,Michałka. dziecko jest
moje.
Ula wstrząśnięta ukryła twarz w
dłoniach. Ktoś położył jej dłoń na ramieniu. Nie był to Marek. Zmarszczyła brwi
rozpoznając mężczyznę.
- Cóż za spotkanie, kotku-
uśmiechnął się ironicznie i dotknął jej policzka.
Poderwała się z krzesła
przewracając je i przełknęła ogromną gulę w gardle.
- Odejść.
- Nie tak szybko, księżniczko-
pocałował ją w szyję. – Nie krzycz- położył palec na ustach dziewczyny. –
Dziesięć dni i ani dnia więcej.
- Dwadzieścia baniek. Inaczej
twój syn umrze- zagroził mając obłęd w zielonych tęczówkach.
– Adam, przestań!
Personel szpitalny przeszkodził
mężczyźnie w grożeniu Uli.
- Do zobaczenia.
Twoje niedoczekanie, pieprzony
draniu.
****
Podciągnęła pod brodę nogi
siedząc w obskurnym pokoju. Pod oknem stało zwykłe łóżeczko z białym siennikiem
i niebieskim kocykiem. Okno znajdowało się od strony ulicy. Po ulewnym deszczu
na szybie pozostały brudne smugi. W szafce poukładała malutkie ubranka.
Zajmowały jedynie małą półkę, na drugiej ułożyła swoje. Z torby wyłożyła
nawilżające chusteczki, pampersy, oliwkę, zasypkę i witaminy dla małego.
Zakupiła przewijak, nosidełko, laktator , butelkę, wanienkę. Na resztę zabrakło
jej pieniędzy. Przerażały ją te wydatki. Nie sądziła, że jest tego, aż tyle.
Dawna sąsiadka odwiedzała ją przynosząc jedzenie i ubranka zrobione na drutach.
Oszczędności się kończyły. Na stole w kuchni leżały długi do zapłacenia. Dwa
temu tygodnie temu wyłączyli ogrzewanie. Nie zamierzała nikomu mówić o swojej
kiepskiej wręcz fatalnej sytuacji finansowej. Ktoś powiadomił opiekę i omal nie
zabrali jej synka. Sąsiedzi byli nie do zniesienia. Sny o Marku przeplatały się
z koszmarami z dzieciństwa.
Kanapa w
odcieniu zgniłej zieleni nie była za wygodna. Zza oknem słyszała
nieustannie pijackie krzyki i przekleństwa. Na klatce schodowej śmierdziało
uryną i tanimi perfumami. Pod sąsiedzku mieszkał mężczyzna. Wracając ze
szpitala na schodach zauważyła obściskującego się z dwie naraz kobietami. Były
pijane i bardzo głośne. W nocy urządzał imprezy, a w dzień go nie widywała.
Codziennie, gdzieś wychodził i raz nazwał ją ,,tanią dziwką’’, gdy kazała mu o
drugiej w nocy ściszyć muzykę.
- Cholera- mruknęła.- Nie mam
pampersów. Zostały pieluchy tetrowe, a o wózku mogę pomarzyć. Samochodzie
także. Niepotrzebnie zdawałam egzaminy na prawo jazdy- powiedziała do siebie.
Naprawdę brakowało jej jeszcze kilku rzeczy.
Umyła się, osuszyła i założyła
szlafrok. Trzęsła się z zimna. Zakręcili jej ciepłą wodę. W
mieszkaniu panował ziąb. Otuliła małego kocykami, ale nie sądziła,
aby wiele pomogło. Rozłożyła kanapę i ułożyła się z małym, żeby go nakarmić.
Gdy zasnął otuliła go kocykiem i nie wiedząc, kiedy sama zasnęła.
Brunet zakradł się do kuchni i
ułożył reklamówki. W mieszkaniu było jasno. Powoli wstawał dzień i panowała
całkowita cisza. Drzwi były niezamknięte, co go zaniepokoiło. W pomieszczeniu
unosił się zapach pleśni. Zdjął buty, żeby nie hałasować i na palcach
podszedł do łóżka. Ostrożnie wziął malca i ucałował w czółko.
- Czemu panuje tu taki ziąb? -
Zapytał przytulając mocniej synka i układając go w łóżeczku. Przykrył
Michałka i przyjrzał się Uli badawczo. Spocone czoło ,zaczerwienione policzki .
Serce zakuło boleśnie na jej widok.
- Od dwóch miesięcy cię szukam.
Zniknęłaś bez słowa- mówił szeptem.- Myślałem, że zwariuję. Wyrządziłem ci
krzywdę. Weronika połknęła tabletki na odchudzanie. Nie wiem skąd je miała.
Pragnęła, żebym ją zauważył. Bardzo przepraszam, że odsunąłem ciebie i…
Planowałem niespodziankę. A ty uciekłaś. Zachowałem się okropnie. Ulka, wybacz
mi. Kocham cię i Michałka. Nie pozwolę wam odejść. Wasze miejsce jest w moim
domu. Ulka, daj mi ostatnią szansę. Poprawię się. Przyrzekam. Zawiodłem
najbliższe mi osoby. Weronika i ja potrzebujemy …kochanie…
Kaszlała coraz mocniej. Przez
chmurę dymu nic nie widziała. Brudnymi rączkami przecierała oczka i krzyczała,
krztusząc się. Serduszko biło w zatrważającym tempie. Uciekła zatrzaskując
drzwi szopy. Podciągnęła nogi pod siebie i kołysała się w przód i tył. Zamknęła
powieki, tracąc przytomność.
- Biedne dziecko. Jak się
obudzi dowie się o śmierci mamy i taty… i ten malec? Okropna historia- słyszała
miły, kobiecy głos mówiącej po ukraińsku. Wpadła w panikę nie mogąc otworzyć
oczu. Z gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
- Nie! Nie! Nie!
Zaczęła się wiercić i rozkopała
koce zrzucają je na podłogę. Pot spływał z jej czoła.
- Ula- pochylił się nad nią.
Wymachiwała rękami, dusząc się.
Chłopczyk obudził się i rozległ się głośny płacz.
- Nie! Adam! Nie zabieraj
małego! Nie zabijaj!
- Ula, to ja- wyszeptał,
siadając tuż obok. – Marek.
- Jeszcze ty!- Wpadła w szal
uderzając go w klatkę piersiową.
- Kochasz?- Zadrwiła. – Gdzie
byłeś? No, gdzie? Ściągnąłeś jakaś Polę do swojej sypialni! Marek, jak mogłeś?!
Odpowiedz!
Przytulił ją mocno. Pod wpływem
jego dotyku, zapachu uspokajała się powoli. Obecność Marka ukoiła jej z
zszargane nerwy i złamane serce. Tylko na moment. Powrócił jej nieuzasadniony
upór i chęć zemsty.
- Polą zaprojektowała pokój, a
Jarek i Sylwek pomalowali , zawiesili obrazki i szafkę. Przygotowałem go dla
Michała. Zrobiłem też garderobę i zakupiłem parę rzeczy.
- Dla niej?- Zapytała z bólem.
Wzięła maluszka na ręce i
chodziła po pokoju. Uciszając płaczące niemowlę. Marek podszedł i pogładził go
po główce.
- Cii… maleńki- wyszeptał
zaskakując, Ulę. Odebrał z jej rąk chłopczyka. - Nie ,nie ma żadnej innej kobiety,w moim życia- zapewnił gorliwie.
- Nie upuść go.
– Cichutko. Mamusia musi
spakować twoje ubranka. Pojedziemy do domku i zobaczysz zabawki oraz poznasz
niedługo babcię i dziadka. Ula, pakuj się i wychodzimy.
- Ale…
- Zabieram was stąd- powiedział
zdecydowanie.
- Ja zostaję- odrzekła
zatrzymując się przy schodach. Odwrócił się trzymać malca i pocałował ją w
usta.
- Weronika!
- Tak, tato?- Zjawiła się przy
samochodzie. – Odbierz od Uli torbę i włóż do bagażnika.
- Wera, o co chodzi?- Dociekała
Ula.- Nie trząś tak nim, bo zwymiotuje.
- Ty czy on?
- Głupi jesteś- prychnęła.
- Wsiadacie czy nie-
niecierpliwiła się nastolatka.
Dobrzański włożył małego w
foteliku i przypiął pasami.
- Samochód pożyczyłem. Nie jest
mój- wyjaśnił widząc jej wzrok. Cmoknął Weronikę w policzek i podszedł do Uli.
- Co ty robisz?
- Proponuję mieszkanie- wtrącił
Marek.
- Nie proponujesz. Stawiasz
przed faktem dokonanym- uściśliła. – Nie zapytałeś. Nie dałeś wyboru.
- Naprawiam mój błąd, kochanie.
Wybaczysz mi?
- A ty?
Westchnął i pogładził policzek
ukochanej. Dostrzegła uśmiech igrający na jego ustach.
- Bez ciebie nie wracam.
- Okej-
odparła, ruszając żwawym krokiem do samochodu ,moszcząc się na
przednim siedzeniu. Weronika usiadła z tyłu ,dając bratu smoczka i
poprawiając zieloną czapeczkę. Marek uruchomił silnik.
- Zgadzam się
ze względu na Michałka. Sypialnie chcę mieć osobną.
Inaczej natychmiast się wyprowadzam- odezwała się w trakcie jazdy.
- Żartujesz?
- Mówię całkiem poważnie.
- Nie zgadzam się- bąknął.
- W takim razie, odwiedź mnie
na Pragę. Jutro czeka mnie pociąg.
- Nie- powiedział stanowczo.-
Znów narażać będziesz dziecko? Jestem jego ojcem!
- A ja matką. Michaś jest
mój.
- A czyli oszukiwałaś. Nie
czujesz nic...
- Skup się na drodze ,bo jeszcze
spowodujesz wypadek i ja będę winna.
Mały się rozpłakał .
- I widzisz ,co narobiłaś?-
rzekł z wyrzutem.
Obrażona nie odezwała się
podczas ich podróży do nowego domu.
Milczała i nie patrzyła na
niego ,urażona.
- Tato ,przestań. Ula jest wykończona.
Zrozum ją. Okaż trochę zrozumienia. Zostawiłeś ją samą w szpitalu. Nie byłeś na
pod salą podczas operacji serduszka Michałka. Zajrzałeś i uciekałeś jak
pojebany ,tchórz! Urwałabym ci najchętniej jaja ,ale jesteś moim ojcem.
- Weronika!- zdenerwował się.
-Wyrażaj się.
- Prawie umarłam- przypomniała
mu.- Żebyś zauważył...- zadrżał jej głos.
- Przepraszam. Naprawię to. Będę lepszym ojcem i mężem. Obiecuję .
- Mama też tak mówiła- odezwała się dziewczyna. - Puste brednie.
- Chciała być lepszą żoną? Przecież nią nie była- zauważył słusznie.
- Ale ja zawsze chciałam być dobrą żoną i mamą- powiedziała cicho Ula. - Dać dziecku dużo miłości ,której sama nie miałam- zasmuciła się i walczyła z napływającymi do oczu łzami.
- Mama też tak mówiła- odezwała się dziewczyna. - Puste brednie.
- Chciała być lepszą żoną? Przecież nią nie była- zauważył słusznie.
- Ale ja zawsze chciałam być dobrą żoną i mamą- powiedziała cicho Ula. - Dać dziecku dużo miłości ,której sama nie miałam- zasmuciła się i walczyła z napływającymi do oczu łzami.
Przeczytałam po raz drugi i są zauważalne zmiany. Kurcze nie pamiętam tak dokładnie co tam pisałam ale zachowanie Marka jest dziwne. Oby teraz zajął się swoją rodziną jak należy, niech nie krzyczy na Ulke bo to wcale nie pomaga. Kim jest ten Adam? :-D G
OdpowiedzUsuńAtmosfera między Ulą a Markiem coraz bardziej napięta i zamieszkanie razem okaże się bardzo złym pomysłem. Adam ,kiedyś wykorzystał Ule i rzucił.Pech chciał ,że okazał się kumplem Rafała i znów zawitał w życiu Uli.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPo przeczytaniu tej części mam cichą nadzieję iż cała czwórka stworzy prawdziwą rodzinę, choć na pewno nie będzie proste.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie obecność tego Adama i za co on chce od Ulki pieniądze. Oby w tej sytuacji Marek był przy niej.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Ich zepsute relacje nie naprawią się ot tak o ile w ogóle.Z całą pewnością zawsze będzie już ich łączyć dziecko,ale czy dogadają się ,nie mogę napisać.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńStrasznie skomplikowałaś im życie, aż płakać się chce, a wystarczyłoby przecież wszystko rzetelnie wyjaśnić. Zwłaszcza Ula powinna się na to zdobyć. Jest wiele tajemnic, o których Marek nie ma pojęcia. Oskarża ją o rzeczy, o których i ona słyszy po raz pierwszy np. o sprzedaży pierścionka zaręczynowego. Czyżby to ten Adam się temu przysłużył? To jakaś bardzo mroczna postać z przeszłości Uli. Coś o niej wie niedobrego i tym ją szantażuje. Jak ona sobie poradzi i to jeszcze z dzieckiem? Marek mam nadzieję nie będzie działał zbyt pochopnie i nie odbierze jej dziecka, ale ona powinna ustąpić w kwestii mieszkania, bo tu gdzie mieszka rzeczywiście nie ma warunków do wychowywania dziecka. Bardzo ta część przygnębiająca, a zarazem budząca wiele emocji. Córka Marka jest po stronie Uli, ale metody dzięki którym chce zbliżyć Ulę i Marka są dość kontrowersyjne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Zdecydowanie nie po drodze im. Nie potrafią normalnie rozmawiać ani nie zwierzają się ,aż tak sobie.Marek przegiął i pogorszył znacznie sprawę. Weronika trzyma stronę Uli ,ale posuwa się do drastycznych metod. Owszem zastanawiał się czy postąpił właściwie w ogóle z nią zamieszkując ,bo inaczej oboje to sobie wyobrażali. Zbyt wiele ich dzieli. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńTeż mnie zastanawia kim jest ten Adam. Dobrze że ta operacja się powiodła. Może te wspólne zamieszkanie coś pomoże w ich relacjach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Utracone zaufanie trudno jest odbudować,zaufać komuś kto często zawodzi ,a z Markiem bywa różnie.Nieustanie obwinia Ulę za stan zdrowia chłopca i nie tylko on. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńKurcze..na samym początku nie mogłam się połapać o co chodzi. To co przechodzą to istna katorga. Może teraz bedzie lepiej. Marek przyszedł w ostatniej chwili. Pewnie wkrótce Ulka i dziecko zamarzli by na śmierć...Smutna część
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Dokładnie. Zjawił się w ostatniej chwili ratując ją i dziecko ,jak bohater,ale sporo mu do niego brakuje.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Tak myślałam,że Weronika będzie mostem łączącym Ulę i Marka. A i Ula po koleżance ma kogoś bliskiego.Z tego co piszesz to zostały dwie części to mam nadzieję, że zacznie wszystko układać się i cały ten Adam nie namiesza w ich życiu zbytnio.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Nie wszyscy kibicują Markowi i Uli tak jak Weronika.Wkrótce zniknie nadzieja na pojednanie i pojawią się nad nimi czarne chmury. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń