Podpuchnięte
oczy ,zaczerwieniona twarz i włosy w nieładzie nadawały kobiecie nędzny wygląd.
Przyglądał się jej ,a serce bruneta kurczyło się z żalu i współczucia. Chęć
pomocy jej zdumiewała jego samego. Nie mógł Uli tak zostawić ,ale dlaczego?
-
Cokolwiek zrobisz pomyśl wielokrotnie czy to ma sens.
- Moje
życie go nie ma. Ona była ostatnim powodem do życia. Teraz nie pozostało nic –
rzekła przepełnionym rozpaczą głosem. – Marzę ,żeby ta agonia się skończyła.
Jestem śmieciem.
-
Przeciwnie. Jesteś piękną kobietą ,która przeżyła traumę i zwątpiła w ludzi
,ale… czy nie chcesz zaznać ,choć odrobiny szczęścia ,odnaleźć ukojenie?
- Nigdy
go nie znajdę. Emiliy’a umarła ,a ja …strasznie za nią tęsknie. Nienawidzę
siebie za ten wypadek. Nie mogę przypomnieć… - rozpłakała.
-
Czego?
-
Dziecięcego śmiechu ,zapachu ,ulubionej zabawki. Nic co by kojarzyło się z
małą. Jedynie jej twarz ,słodki głos i rączkę wyciągniętą w moim kierunku.
Chciałam ją chwycić ,ale… nie mogłam. Nie pozwolił mi uciec stałam się jego
ofiarą. Nasłał na mnie ludzi. Tyle wiem.
Marek z
przejęciem słuchał jej historii ,nie przerywając ,pragnął ją przytulić i
zapewnić ,że wszystko się ułoży ,zatrą się brutalne koszmary w jej pamięci i
zacznie żyć.
-
Potrzebujesz czegoś? Na co masz ochotę?
- Na
nic- mruknęła.
Zasnąć
i nigdy się nie obudzić.
Odgarnął
jej włosy z mokrej twarzy, cofnęła się przestraszona. Wiedziony impulsem
przytulił delikatnie roztrzęsionej kobietę ,szepcząc słowa otuchy do ucha.
Usiłowała go odepchnąć ,ugryzła go więc w ramię. Przerażony odskoczył od niej.
- Nie
próbuj się zbliżać- syknęła pomijając oficjalną formę.
- Nie
wszystko jest takim jakim się wydaje.
- Zaraz
pan powie iż koń i zebra to ,to samo. Rzeczywiście żadna różnica- jej ton
ociekał ironią. – Dlaczego ciągle mnie pan dotyka?! Wybranek zabrakło i
postanowił pan zabrać do domu ,psychopatkę ?
-
Prześpij się ,a ja przygotuję kolację. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować
zawołaj, zostawię otwarte drzwi .
- Nie!
Zamknij drzwi. Nie chcę uchylonych! – ryknęła ciskając poduszkę na podłogę,
poczuła ból w nadgarstku.
Zrobił
krok w jej stronę. Zareagowała panicznym strachem naciągając na siebie kołdrę.
Otworzyła się przed Dobrzańskim. Zwierzyła ze swych koszmarów ,lecz bała się
doświadczyć ponownie traumy. Obdarzyć zaufaniem obcą osobę.
Złe
wspomnienia oplatały ją niczym bluszcz ,zabierając dobre chwile w najdalsze
zakamarki umysłu ,w labirynt niepamięci.
****
Zakładając
kuchenne rękawice wstawił popisowe danie czyli zapiekankę z makaronem i
pieczarkami. Wstawił wodę na herbatę i poszedł zajrzeć do pokoju Uli.
Wszedł
do środka i ogarnął go lęk. Rozejrzał się po pomieszczeniu z dokładnością.
Postawił talerz na stoliku i, udając się do łazienki. Odczuwał dławienie w
gardle. Zrobił bardzo niepewnie jeden krok. Zaklął w myślach ,zauważając
wypełnioną wodą po brzegi wannę. Na podłodze leżała zakrwawiona piżama Uli
,górna i dolna część oraz ręcznik. Zakręcił kurek ,zauważając rdzawe ślady krwi
na kafelkowej podłodze . Omal nie wszedł nie przewrócił się o butelkę szamponu.
Spojrzał w popękane lustro pobrudzone czerwonymi ,rozmazanymi liniami.
Przeraził się ,cofając się i uderzając plecami z całej siły o drzwi.
- AŁ!
Popędził
na dół czując zapach spalenizny dochodzący z kuchni. Dopadł do piekarnika
wyjmując lekko przypaloną po bokach zapiekankę . Miał gdzieś jedzenie.
Najważniejsza w tej chwili była Ula ,którą od ponad godziny rozpaczliwie
szukał. Starał się nie panikować ,ale okazało się to trudne.
Oniemiały
odetchnął z wyraźną ulgą. Uśmiechnął się podchodząc bliżej i nie budząc jej
,przysiadł na brzegu łóżka. Wstrzymała oddech wyczuwając męskie perfumy. Nie
unosiła powiek ,udając ,że śpi.
Przybliżył się dotykając jej włosów. Straciły
blask stając się matowe ,lecz pozostały niesamowicie miękkie, miał wielką
ochotę zaciągnąć się ich zapachem , ująć jej twarz w dłonie i całować …
Przeraził się tej myśli i poszedł pośpiesznie
do swojej sypialni. Kręcił się na łóżku ,poprawiał kołdrę i z trudem
powstrzymywał przed pójściem do pokoju Uli. Wycieńczony zasnął, śniąc koszmar. Pocił się i rzucał na materacu.
Mroźne powietrze wypełniło jego płuca ,ostra ,nieprzyjemna woń nagle wypełniła nozdrza mężczyzny ,zakasłał i zatoczył się. Omiótł wzrokiem okolicę dostrzegając na brzegu kobietę stojącą nieruchomo w białej zwiewnej koszuli nocnej. Ostatnie promiennie kładły się lekko na tafli wody. Ruszył w stronę jeziora. Nogi zapadały się w miękkim podłożu. Biel śniegu psuł widok rdzawych plamek ,z każdym pokonanym krokiem były bardziej wyraźne i większe. Niemy szloch wyrwał się z ust bruneta. Podążał za nimi ,podnosząc wzrok upewniając się ,że kobieta nadal stoi na śniegu. Brak wiatru, ciemność ,która zapadła niespodziewanie przyprawiała mężczyznę o lodowaty dreszcz i wcale nie z powodu zimna. Żołądek skurczył się do granic możliwości. Pusta okolica , nieznajoma pośród nocy ,w cienkim odzieniu. Pierwsze skojarzenie jakie wywoływała to zjawa. Nierealna postać ,która przyszła zza światów.
- Może to wyobraźnia płata mi figla i nikogo tu nie ma?- szeptał zapytał sam siebie. – Hej!- zawołał.
Drgnęła zaskoczona czyjąś obecnością. W jaki zwolnionym tempie odwróciła się ,gdy znalazł się o parę kroków od niej. Zadrżały jej posiniałe z zimna usta. Z rąk luźno zwisających wokół ciała skapywała krew. Skierowała oczy na mężczyznę. – Za późno- wycharczała dziwnym głosem. – Ja …odejść..ona czekać… ja umrzeć …ty żyć…
- Ulaaa! Ulaaa! Nie wchodź do wody! Błagam nie! – wrzeszczał jak opętany wpadając w panikę. Chwycił jej zakrwawioną dłoń.
- Pozwól mi odejść- prosiła bardzo słabym głosem ,jej oczy zachodziły powoli mgłą.
Klęczał na bielutkim śniegu splamionym krwią tuląc jej chłodne ,bezwładne ciało do siebie i szepcząc ,by go nie zostawiała.
****
Głośny
dźwięk budziła wygonił go z łóżka o wpół do siódmej rano. Zszedł na dół do
kuchni i znieruchomiał.
Leżała
zakrwawiona w pozycji embrionalnej przyciskając do ust skrawek rękawa od
piżamy. Błyskawicznie odkrył ,że coś jest nie tak. Mówiła o tym silna woń
unosząca się w kuchni i krew. Wszędzie były szkarłatne ślady krwi. Najwięcej
zaś na jej rękach. Przy jej boku znalazł brudny umazany czerwoną cieczą nóż.
Spostrzegł
,że gaz jest odkręcony. Zakręcił i błyskawicznie otworzył okno ,żeby się
przewietrzyło. Podniósł ją ostrożnie ,zawisła bezwładnie na jego rękach,
brudząc ubranie. Krople kapały na panele podłogowe. Zaniósł do sypialni ,układając
na pościeli i sprawdzając ,co chwilę puls. Pobiegł po telefon i wezwał karetkę.
Ula zaczęła się kasłać i mamrotać pod nosem. Przybliżył się i zrozumiał ,że woła
swoją zmarłą córeczkę.
Kręciła,
wykrzywiła twarz ,unosząc powieki.
- Ulka
– powiedział miękko.
Spięła
się natychmiast ,odsuwając w kąt ,wsuwając spod kołdrę rękę. Zacisnęła ją
tracąc nieco siły, dusząc się i walcząc z sennością.
- Ula!-
potrząsnął nią. – Nie zasypiaj, wytrzymaj , Ulka!- krzyczał z rozpaczą. Drugą
ręką szukała noża macając po pościeli.
-
Zabiję - powiedziała krztusząc się łzami. – Jeżeli pan się zbliży… poder..żnę
so…bie ga..rdło albo po..detnę żyły- zagroziła tracąc oddech.
Nie
mógł patrzeć jak zasypia być może na zawsze… Uciskał ranę, a niepokój o jej życie narastał. Był wstrząśnięty do głębi
tym widokiem.
Krew nieustannie kapała na panele. . Wezwał
pogotowie dobre parę minut temu. Zanim przyjechało czuwał przy niej, uciskając
ranę na ręce. Przyniósł apteczkę i zabandażował jej dłoń mimo ,że gromiła go
wzrokiem i była strasznie wystraszona. Straciła przytomność
Przeżywał
prawdziwe męki oczekując na karetkę.
- Nie
udało mi się ciebie ,uchronić- wyszeptał zdławionym głosem, mając poczucie
winy.- Nie rób tego więcej , ko… znaczy Ula, błagam
****
W Nowy
rok z rana wślizgnął się na odział zastając cicho łkającą kobietę ,ułożył torby z nowymi ubraniami. Minął już miesiąc odkąd wylądowała w szpitalu po
kolejnej próbie samobójczej.
Pokazał jej granatową i szarą ciepłą sukienkę ,brązowe kozaki, pikowaną
czerwoną kurtkę, nowe koszulki,bluzki w jasnych odcieniach ,bieliznę ,rajstopy , czapkę oraz przybory toaletowe.
-
Zabieraj te łachmany- burknęła. – Nie chcę pana pieniędzy ani ubrań. Dlaczego
nie pozwolił mi pan spotkać się z córeczką. Ona na mnie czeka. Musze być przy
niej . Muszę…- wyjąkała. – Mój jedyny skarb. Miała moje oczy ,włosy. Kochała
kwiaty i zwierzęta ,ale nie mogliśmy ich mieć. On nie pozwalał. Przeszkadzał mu
hałas ,musieliśmy być cicho ,a sam zapraszał kumpli i zdziry do naszego domu.
Po śmierci małej umarła część mnie i dlatego…
- Nie!
Ty masz żyć- powiedział z naciskiem, biorąc jej dłonie w swoje.- Mówiłem..
-
Mówiłeś- powtórzyła. – Nieustannie gadasz i gadasz. Zamkniesz się wreszcie?-
posłała mu złowrogie spojrzenie, wyrywając ręce. – Ile razy mam mówić…? Trzymaj
się z ode mnie dala, Jarku. I Nie kupuj bielizny, tamponów i innych rzeczy- zarumieniła się. - Skąd znasz rozmiar stanika?Nie mówiłam ci.
– Jestem Marek nie Jarek- zwrócił jej uwagę na
przekręcenie imienia .- Zaopiekuję się tobą ,jeżeli mi pozwolisz- dotknął jej
zabandażowanej dłoni.
Odwróciła
się w drugą stronę ,ucałował jej czoło i cmoknął nos.
Skuliła
się ,wstrzymując oddech i zamykając powieki ,a łzy skapnęły na poduszkę.
- Muszę iść. Patrycja i Maciek wpadną później. I nie płacz.
- Marek?
- Hm?
- Zupełnie niepotrzebnie ją oddawał- zaczęła. - Ale podziękuj za nią Maćkowi.
- Maćkowi?- zdziwił się.
- Nie udawaj ,że nie wiesz. Bo to on oddał tą krew tak?
- T-tak- skłamał. - Pa.
- Muszę iść. Patrycja i Maciek wpadną później. I nie płacz.
- Marek?
- Hm?
- Zupełnie niepotrzebnie ją oddawał- zaczęła. - Ale podziękuj za nią Maćkowi.
- Maćkowi?- zdziwił się.
- Nie udawaj ,że nie wiesz. Bo to on oddał tą krew tak?
- T-tak- skłamał. - Pa.
****
Patrycja
pochłonięta domowymi obowiązkami ledwo trzymała się na nogach. Oliwka nie
przesypiała całych nocy. Budziła się z płaczem i trudno było ją uspokoić. W
przedszkolu panowała ospa i musiała udać się z Kasią do lekarza zauważając u
niej wysypkę. Łukasz pobił w szkole kolegę i Maciej musiał wstawić się u
wychowawczyni. W pracy nagliły go terminy i z niczym nie był na czas.
Dobrzański
nadal nie posiadał pełnej listy nastoletnich modelek ,a Pshemko stracił nagle
chęć do tworzenia ,projekty stanęły w miejscu . Nie pomagała żadna czekolada.
Stwierdził ,że stracił wenę i musi oczyścić umysł i poszukać natchnienia w
jednej ze swoich samotni. Marek nie wiedział jak odwieść go od wyjazdu na
pustkowie. Raz był tam po rozstaniu z narzeczoną. Potrzebował wyciszenia,
odpoczynku ,żeby nabrać nowych sił. Z odsieczą ruszył Olszański ,lecz Marek
skorzystał z propozycji projektanta spędzając w całkowitej dziczy ,aż dwa
tygodnie. Wrócił gotowy stawiać czoła problemom.
Teraz
musiał stoczyć walkę o powrót Uli do
normalności. Postanowił się nie poddawać i walczyć o jej zdrowie i nią. Mimo
,że nie znał powodu dla ,którego to robi. Doskonale wiedział jakie to trudne.
Gotowy był poświęcić jej tyle czasu ,ile będzie potrzebować. Zadba o
bezpieczeństwo i spróbuje odciągnąć ją od tych ponurych myśli. Asystentkę
poprosił o kawę i zajął się pracą.
- Hej
-
Cześć- uniósł wzrok znad komputera i zatrzymał spojrzenie na Szymczyku . –
Bardzo jesteś zajęty?- zapytał.
-
Nieszczególnie. Myślałem o Uli i jej atakach paniki. Rozumiem ,że przeżyła
horror i zupełnie nie wiem jak jej pomóc- zmęczony przetarł ręką twarz. – Wraca
jej pamięć ,ale coraz bardziej martwi mnie jej zachowanie.
Maciek
przysiadł na białej kanapie ,kierując wzrok na prezesa.
- Od
pięciu lat praktycznie nie wychodziła z domu. Zamykała się w pokoju ,płakała i
ignorowała mnie i Patrycję. Na widok dzieci wybuchała płaczem. Kilkukrotnie
targnęła się na swoje życie. Boję się o nią. Dobrze wiesz ,że oboje z żoną
traktujemy ją jak członka rodziny. Młodszą siostrę… Dziękuję ,że tak się
poświęcasz. Jestem twoim dłużnikiem.
- Daj
spokój- uciął machnąwszy ręką. – Mi też zależy na jej zdrowiu psychicznym.
Obiecałem ci przecież ,że się nią zaopiekuję i słowa dotrzymam.
-
Naprawdę jesteś na gotowy zaopiekować się nieznajomą? Ula może przysporzyć ci
sporo kłopotów. Słyszałem od lekarza ,iż jest w kiepskim stanie psychicznym ,a
wręcz fatalnym. Ona potrzebuje całodobowej opieki jesteś w stanie jej to
zapewnić? Może lepiej będzie odesłać ją do jakiegoś ośrodka? Powinna leczyć się
psychiatrycznie.
-
Maciej! Nie dopuszczałeś myśli o psychiatryku ,a teraz co? Zmieniłeś zdanie? –
oburzył się brunet chodząc po gabinecie. – Nie pozwolę zabrać ją w to okropne
miejsce. Po moim trupie!
- Marek
,ale w czym problem?- Chcesz opiekować się nieznajomą z silną depresją. Zamiast
być lepiej choroba pogłębia się. Spróbowałeś ,nie udało się teraz pora…
- Nie
do końca nieznajomą. Poznałem ją w czerwcu ,mamy praktycznie początek styczenia. Nie zostawię jej samej z tym wszystkim. Muszę pojechać do domu i
zobaczyć ,co z Ulą. Po wypisie Uli ze
szpitala muszę skontaktować się z Leną.
- Lena?
A kto to?- wlepił w niego niebieskie oczy. – Twoja nowa dziewczyna? –
zaniepokoił się.- Poznałeś ją na bazarze czy w spożywczaku do którego łazisz od
lat? Chyba nie w szpitalu… poderwałaś jakąś pigułę? Myślałem ,że ty i Ula…
- Ja i
ona?- zaśmiał się gorzko.- Żartujesz ,tak?- spoważniał nagle analizując
sytuacje i zachowanie w ostatnich tygodniach. – Nie ,niemożliwe. Nie kocha…-
głos ugrzązł mu w gardle.
-
Zależy ci na niej- upierał się przy swoim.- Patrycja sądzi nawet ,że…
-
Wielka miłość do grobowej deski ,tak?- zirytował się i oparł o biurko. –
Odpowiedź brzmi nie. U mnie będzie tylko na czas rekonwalescencji, a potem…
Ja i
miłość? Upadł na głowę? hm...tyle ,że chyba...
- Oddam
ją pod opiekę specjalistów i wszystko powróci do normy.- wypalił.
Maciej
po namyśle uznał ,że oddanie jej do ośrodka to kiepski pomysł. Znał ją nie od
dziś.
- Marek
,proszę nie rób tego. Ona zamknie się w sobie i znów targnie na swoje życie.
Wyskoczy przez okno albo nałyka za dużo prochów.
- To co
ja do cholery mam robić? Zamknąć w pokoju i przywiązać do łóżka? – wzbierała
się w nim wściekłość. – Nie umiem do niej dotrzeć. Broni się ,ucieka, zwraca
się do mnie ,,pan’’ zamiast normalnie po imieniu.
- Ulka
potrzebuje czasu ,aby przyzwyczaić się do ciebie i nowego miejsca- odrzekł po
namyśle Szymczyk.- Ulka to wrażliwa kobieta ,która zawsze kochała dzieci
,zwierzęta ,przyrodę.
-
Przepraszam. Nie sypiam najlepiej- przyznał.-
Śni mi się ten cały napad ,wybuch i nieprzytomna Ula. I Lena jest
pielęgniarką. Zaopiekuje się Ulą podczas mojej nieobecności. Pieprzony Rosjanin
…i ten nieszczęśliwy wypadek, te bandziory. Biedna Ulka.
- Ty
wycierpiała. Poważnie planujesz zatrudnić
wykwalifikowaną pielęgniarkę?
- Tak.
Na razie żadnych zmian. Gips z nogi jej zdjęli, a z ręki zdejmą za dobry
tydzień. Wybudziła się ze śpiączki ,traciła dużo krwi. Oddałem trochę ,żeby
przeżyła. Gorzej z ciętą raną wzdłuż przedramienia. Pozostanie blizna ,musieli
ją zszywać omal nie podcięła sobie żył.
- Dobry
boże…- jęknął Maciej. – Wracam do roboty ,a potem spotkamy się po pracy i
pogadamy o Ulce.
- Okey.
Rozdzwoniła
się komórka Dobrzańskiego ,przyłożył telefon do ucha i zamarł. Z szokiem
malującym się na zmęczonej twarzy przetrawiał wiadomości od ordynatora szpitala
,z dławieniem w krtani. Z jego ust wydobył się szloch.
- Co
się stało?- Maciej przysłuchiwał się ze strachem rozmowie. – Jeden z bandziorów złożył jej wizytę ,chciała uciec stamtąd i...
- Marek mów do cholery ,co z nią - ponaglił szatyn. - Marek...To oni nie są w więzieniu?
- Jeden pozostaje ciągle na wolności.
- Nachodził ją w szpitalu. Nic nie mi wspominała. Wcale nie mówi- dodał zmartwiony Szymczyk.
Czemu nie powiedziałaś?
- Nie ujdzie na sucho temu bydlakowi. Policja się nim zajmie. Nie mógł daleko uciec.
- Ale ,co z Ulką?
- Pędzę do szpitala- rzucił z hukiem trzaskając drzwiami ,wpadł na asystentkę oblewając ją kawą rzucił ,,przepraszam'' i wbiegł do windy.
- Marek mów do cholery ,co z nią - ponaglił szatyn. - Marek...To oni nie są w więzieniu?
- Jeden pozostaje ciągle na wolności.
- Nachodził ją w szpitalu. Nic nie mi wspominała. Wcale nie mówi- dodał zmartwiony Szymczyk.
Czemu nie powiedziałaś?
- Nie ujdzie na sucho temu bydlakowi. Policja się nim zajmie. Nie mógł daleko uciec.
- Ale ,co z Ulką?
- Pędzę do szpitala- rzucił z hukiem trzaskając drzwiami ,wpadł na asystentkę oblewając ją kawą rzucił ,,przepraszam'' i wbiegł do windy.
Straszne jest to co się dzieje z Ulą. Trzeba jej pomóc i Marek o tym wie ale sam on tego nie zrobi. Przecież on ją już kocha więc niech nie udaje że nic nigdy między nimi nie będzie. Mogą być razem ale najpierw Ula musi zostać wyleczona. Chciałabym już poczytać o tym że z Ulą jest lepiej i nie myśli o śmierci. G ;-)
OdpowiedzUsuńStan Uli pogorszy się ,a potem nastąpi lekka poprawa.Marek nie przyznaje się do uczuć względem Uli,nie dopuszcza myśli zważając na jej aktualny stan.Udawanie jednak mu niezbyt wychodzi prędzej czy później zdradzi się z uczuciami.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie:).
UsuńWłaśnie przeczytałam i jestem w szoku. Ile jeszcze musi Ula przejść aby było w miarę dobrze i zaufała Markowi. A ta końcówka mam tylko nadzieję, że ona żyje.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jednego w pewnym momencie Marek prawie powiedział, że ją kocha. Później podczas rozmowy z Maćkiem twierdzi zupełnie coś innego. To jak jest w końcu.
Lubię czytać twoje opowiadania ale proszę zacznij oszczędzać tej dziewczynie tyle złego.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Rozum jedno,serce drugie.Marek sam nie wypowiada na głos ,,kocham''było blisko,bo wydaje mu się to absurdalne zwłaszcza,że te uczucie jest dla niego nowe ,stąd ta gra przed Maćkiem i zaprzeczenie.Ulituje się nad nią nieco później,a i oczywiście przeżyje. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie ;).
UsuńPoczątek tej części jest dla mnie trochę niezrozumiały. Opisujesz jak Marek przygotowuje swoje popisowe danie i po włożeniu go do piekarnika idzie na górę zajrzeć do Uli. Nie zastaje jej w pokoju więc idzie do łazienki, gdzie dostrzega jej zakrwawioną piżamę, ręcznik i wszędzie ślady krwi. Po wyjściu z łazienki szuka jej przez godzinę i w końcu znajduje ją w jej sypialni. Ślady krwi w łazience mogą oznaczać, że próbowała sobie podciąć żyły, a skoro tak, to dlaczego on nie wzywa pogotowia, a ona udaje przed nim, że śpi? Jest w tym jakaś nielogiczność. Poza tym on w pewnym momencie czuje zapach zgnilizny i idzie wyłączyć piekarnik. Myślę, że chodziło Ci o spaleniznę nie o zgniliznę.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy Marek postąpił słusznie zabierając Ulę do swojego domu. Chyba teraz sam tak uważa, bo jej obecność niesie ze sobą tylko kłopoty. W mieszkaniu w przeciwieństwie do szpitala jest wiele możliwości do tego, żeby targnąć się na własne życie i ona to wykorzystuje, bo żyć przecież nie chce. Już straciłam rachubę, która to była próba samobójcza. Marek nie poradzi sobie z Ulą. To ciężki przypadek i najwyraźniej nawet lekarze są bezsilni. Jeśli Uli tak bardzo zależy, żeby skończyć ze sobą, to nic i nikt jej nie powstrzyma i w końcu jej się uda.
Generalnie uważam, że już wszyscy ci, którzy dobrze jej życzą i którym zależy na niej, są zmęczeni, bo poprawy jej stanu nie widać, a wręcz jest coraz gorzej. W dodatku okazuje się, że jeden z bandziorów jest na wolności i składa jej wizyty w szpitalu. Tylko się pochlastać.
Znajdź dobrego i zdeterminowanego specjalistę, który zdoła jej pomóc i wyciągnie ją z traumy, bo usilne zabiegi i najszczersze intencje Marka nic tu nie zdziałają. Sam miewa koszmary i wciąż przeżywa tę napaść, której był ofiarą wraz z Ulą. Jestem pewna, że chce pomóc, bo ją kocha, ale jeśli sam zaczyna mieć podobne problemy to jego pomoc na niewiele się zda.
pozdrawiam. :)
Drastyczne wydarzenia odcisnęły im piętno na psychice. Dobrzański zaczyna mieć problemy ,czuje bezsilność i gubi się w tym wszystkim.Nie jest w stanie jej pomóc i powoli zaczyna to do niego docierać ,ale wciąż o nią walczy ,bo ją kocha i chce aby żyła.Prób odebrania sobie życia miała wiele ,ale ta była ostatnią.Więcej ich nie będzie.Wpadnie w stan odrętwienia ,straci chwilowy kontakt z rzeczywistością i trafi na leczeni.Nic więcej zdradzić nie mogę. Bliscy są zmęczeni sprawowaniem nad nią opieki i pilnowaniem.Od niej zależy jak pokieruje swoim życiem.Bandzior zostanie chwytany po napadzie i strzelaninie w szpitalu.Nie ma mowy ,by opuścił kratki.Nie ,nie uda się jej ,bo próbować już nie będzie,choć problemy z psychiką nie skończą od razu.Ula to najgorszy z możliwych przypadków.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Wzruszyłam się w pewnym momencie gdy czytałam tą część tego opowiadania. Marek poświęca się dla Uli. Oby szybko złapali tego mężczyznę, który był u Uli. Ulka musi dać sobie pomóc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Niedoszłego morderce złapią i odpowie za swoje czyny.Zapłaci za to wysoką cenę ,bo stan w jakim znajdzie się Uli będzie lata świetne od ,,dobrze'' Nie tylko fizycznie ,lecz najbardziej ucierpi jej znowu psychika. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńKurcze... Ile Ulka musi wycierpieć, żeby coś w końcu zaczęło się dobrego dziać :( Jest mi jej niesamowicie szkoda. Marek nie za bardzo jej ufa, gubi się we wszystkim i jest niepewny. Wszystko mega pokręcone.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Andziok :)
Obecnie nikt nie jest w stanie naprawić zepsutej psychiki Uli ,uleczyć jej lęków i ukoić bólu.To w niej zakorzenione jest bardzo głęboko ,a dodatkowo napotka inną trudność i nie będzie mogła prosić o pomoc.Marek miałby zaufać komuś ,gdy odwróci może wbić sobie sztylet w serce, a jego przy niej nie będzie?On nie chce kochać Urszuli( za późno),bo ból po jej odejściu będzie dotkliwszy i większy.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).