Strona Główna

wtorek, 1 sierpnia 2017

,,Bolesna strata'' 12

Info: W poprzedniej części. Po napadzie Marek i Ula przewiezieni są do szpitala ,gdzie walczą o życie. Dobrzański wraca do zdrowia natomiast Ula któregoś dnia wybudza się ze śpiączki,ale w skutek uderzenia w głowę i szoku straciła pamięć.Jej mąż umiera w więziennej celi.Maciek i Patrycja zastanawiają się nad przejęciem opieki nad małoletnią Oliwką ,córką zmarłej siostry Szymczyka.
Rozdział zawiera brutalne sceny i wulgaryzmy !

- Jesteśmy małżeństwem?- zapytała ponownie.
Skonsternowany mężczyzna nie odrywał wzroku od intensywnie niebieskich oczu kobiety. Długo zastanawiał się nad odpowiedzią na ,którą znał odpowiedź ,lecz coś nie pozwalała mu powiedzieć tego na głos.
- Nie jestem twoim mężem – odpowiedział w końcu.
- Nie?- upewniała się.
Pokręcił przecząco głową i spojrzał jej w oczy.
Czy mi się wydaję ,że jest rozczarowana ,zawiedziona?
- Myślałam…- urwała i zerknęła w kierunku okna i z powrotem przeniosła na Marka. – Deszcz – rzuciła od niechcenia.
- Co?- spytał zdumiony ponownie ujmując jej dłoń.
- Przypomniało mi się ,że padał deszcz.
Przysiadł na łóżku kobiety i rozejrzał się czy nie idzie lekarka.
- Chcieli nas zabić i mówili coś…- przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech.
- Ula- wystraszony brunet pochylił się nad nią ,a ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Wzrok mężczyzny spoczął na jej  ustach.
- Co ty…- wykrztusiła z lękiem.
Dotknęła niespodziewanie szyi opuszkami palców ,oczy stały się okrągłe ,w gardle urosła gula. Z trudem oddychała. Panika ogarniała całe ciało. Zerknęła na dłonie bruneta wzdrygając się i szamocąc w szpitalnej ,niebieskawej pościeli. Przebłyski pojawiały się w jej umyśle. Przymknęła powieki. Dłonie przygniatające ją do ziemi ,zaciskające się na szyi i oddech tuż przy twarzy. Po bladej twarzy pociekły łzy. Szamocząc się wykrzykiwała słowa po rosyjsku.
- Ula …
Nie reagowała na jego głos wrzeszcząc coraz głośniej. Zbiegli się lekarze ,a ona opadła bezwładnie na łóżku dopiero po środku uspokajającym. Dobrzański był w szoku widząc ją w takim stanie. Ze spuszczoną głową usiadł na niewygodnym krześle i poczuł złość do samego siebie. Nie potrafił jej pomoc. Zachowywała się jak opętana ,chociaż nigdy czegoś takiego na własne oczy nie widział. Ba ! Nie wierzył w to. Tłumaczył sobie jej zachowanie gwałtownymi powracającymi urywkami z jej życia ,których nie umie poskładać ,żeby tworzyły logiczną całość. Wiecznie tkwiła w martwym punkcie pogrążając w apatii ,rozpaczy i bólu po stracie córki.
Ze względu na pogorszenia stanu zdrowia została na obserwacji. Dobrzański wypytał ze szczegółami o jej zdrowie i zawiedziony był ,że znowu przestała się do niego oddychać i udaje obojętną. Każda próba nawiązania z nią kontaktu kończyła się odwróceniem do niego plecami. Nie chciała go poznać ,rozmawiać ,a nawet oglądać. Liczyła ,że się on szybko zniechęci ,ale Marek był niesamowicie cierpliwy i pojęcia nie miał dlaczego chce jej pomóc. Za zwykłą chęcią kryło się coś więcej ,ale on nie wiedział jak to nazwać. Nigdy nie opiekował się człowiekiem ,w ten sposób. W ogóle nie otaczał opieką czy troską kogoś ponieważ nie miał takiej osoby. Rodziców owszem kochał ,ale ta kobieta nie była jego krewną . Odtrącała bez przerwy jego pomocną dłoń. Łapał się  w ostatnim czasie na tym ,że sporo o niej myśli.
Kilka kolejnych dni spędziła w szpitalu ponieważ jej stan gwałtownie się pogorszył. W miejsce rany wdała się infekcja ,a wyjście ze szpitalnej sali skończyło się bolesnym upadkiem na śliską świeżo mytą podłogę. Trzymała się ściany jedną ręką ,a drugą chwytała stojak z kroplówką. Organizm kobiety był osłabiony po wystąpieniu poprzedniej nocy infekcji i wysokiej gorączki. Powtarzały się też ataki duszności wywołane powracającymi koszmarnymi obrazami z przeszłości. W wyniku przewrócenia się  Ula złamała nogę w dwóch miejscach i uszkodziła sobie nadgarstek.
Dobrzański wypytywał ją ,jak doszło do złamania nogi i chorego nadgarstka. Ula nie zwierzała się obcemu mężczyźnie z opuszczenia z sali pod pretekstem, wyjścia do łazienki. Planowała ucieczkę ze szpitala ,ale plan się nie powiódł. Pragnęła uciec przed mężczyzną ,który wciąż nie  zniechęcony przynosił kolorowe czasopisma , czytał książki, opowiadał zawsze o czymś i nieustannie ją dotykał. To ręki ,to całował w czoło lub policzek. Nie podobało się to kobiecie. Odczuwała lęk ,że pewnego dnia posunie się dalej i czeka tylko na odpowiednią okazję ,żeby ją skrzywdzić lub porwać i zamknąć w ohydnym miejscu przetrzymując ją wbrew jej woli.
W środę przyszedł wcześniej z bukietem białych róż, wstawił je do wazonu . Nie pytając o zgodę przysiadł na łóżku zauważając ,że nie drgnęła jak zazwyczaj. Spokojnie spała. Dotknął jej włosów były takie miękkie .
- Przywrócę ci uśmiech ,zobaczysz- wypowiedział cichutko słowa ,kciukiem gładząc policzek kobiety. Maciej kupił dla niej owoce ,odwiedzając przyjaciółkę rano ,a Patrycja pojawiła się tuż przed południem przynosząc najpotrzebniejsze rzeczy. Poruszyła się na czole pojawiły się kropelki potu ,zaciskała palce na pościeli.

 Upadała i biegła dalej ,z sercem dudniącym tak mocno ,że bała się ,że zaraz wyskoczy. Ciężkie buty uderzały o twarde podłoże było ,coraz bliżej. Strugi wody spływały z jej nędznego ubrania, ból w nogach był na tyle odczuwalne ,że musiała zwolnić. Traciła siły. Deszcz nie ustawał. Z włosów zrobiły się żałosne strąki zwisające przy twarzy ,a niektóre przyklejone do zaczerwienionych z wysiłku policzków. Oddychała płytko ,walcząc o ,każdy oddech. Ktoś ją gonił. Czuła niemal jego oddech na szyi. Śledził ją ,nie mogła się ukryć. Był tuż za nią. Nie uratowała się, nie dała rady. Złapał ją za nadgarstki ,przycisnął do twardego, mokrego podłoża z wbitymi w nią ciemnymi tęczówkami. W nieprzeniknionym mroku nie mogła dostrzec rysów twarzy i rozpoznać sprawcy. Pomoc nie nadchodziła. Nim się ocknęła jego brudne ,ohydne cielsko leżało na niej. Przygniatało ciężarem swojego ciała udaremniając ucieczkę. Krzyczała, kopała ,szlochała. Na nic. Usłyszała tylko brzdęk rozpinanego paska jego spodni. Zamknęła oczy wierzgając nogami. Oberwała obrzucona nie wybrednymi wyzwiskami.
 Rozdarł jej ubranie z brutalnością zanurzając się w jej ciele. Broniła się ,ale dwóch mężczyzn pomagało gwałcicielowi przytrzymać ją ,gdy on obdzierał ją z resztek godności i zadawał bolesne ciosy ,gdy się rzucała. Strużka krwi spłynęła z jej rozciętej wargi ,a białe zęby zabarwiły się na bordowo ,gdy dostała kolejny mocny cios w szczękę. Łzy mieszały się z krwią. Obdarte nogi podciągnęła pod brodę po ucieczce mężczyzn. Siedziała nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Czuła pulsujący ból miejsc intymnych i nadgarstka. Cała jej twarz ,szyja i nogi pokryte były krwią i błotem. Łkała ,chcąc się podnieść po paru próbach jej się udało. Głowy odbijały się wciąż echem w jej głowie i ten ohydny zapach przetrawionego alkoholu zmieszanego z tytoniem i potem. Ubranie przylepiło się jej do skóry ,a z nieba nadal leciały duże krople wody.

Obudziła się gwałtownie łapiąc powietrze i dygocząc na całym ciele. Marek delikatnie pogładził jej dłoń i przemawiał do niej łagodnym głosem. Ułożyła się spokojnie i obrzuciła bruneta nieufnym spojrzeniem. Skupiła uwagę na jego twarzy, poczuł się nieco skrępowany ,gdy bez słowa wpatrywała się w niego ,następnie przeniosła wzrok na rękę ,którą on lekko przykrywał swoją. Speszona cofnęła ją i schowała pod pościel.
W jej głowie pojawiło się wspomnienie dziewczynki krzyczącej ,,mamusiu’’ i chwila nieuwagi ,potem potężny huk i krew. Wszędzie krew i późniejsze słowa ,,przykro mi’’ w języku rosyjskim. Obrazy tak szybko pojawiły się w jej głowie ,że nie wiedziała czy to wytwór wyobraźni czy okrutna prawda.
- Nie zrobię ci krzywdy- szepnął wyciągając dłoń.
Schowała się pod kołdrą jeszcze bardziej przerażona ,przełykając nerwowo ślinę. Instynktownie zacisnęła uda i skuliła się w sobie zamykając powieki. Żołądek podchodził do gardła ,słyszała szepty i myślała ,że zwariuje. W pewnym momencie przyłożyła dłonie do uszu. Marek powoli odkrył ją i spojrzał ze współczuciem i niepokojem.
- Zostałam sama.
- Nie zostałaś – odparł Marek. – Masz przyjaciół na ,których możesz polegać. Od lat dbają o twoje bezpieczeństwo.
- Nie ! Oni są źli …oni mnie zabiją… znajdą …- łkała.- Miałam męża i chyba …Zawołaj go.
- Nie pozwolę ,żeby cię odnaleźli. Po wyjściu ze szpitala będziesz pod moją opieką. Z mojej strony nie musisz się niczego obawiać. Twój mąż nie żyje tak jak… Możesz mi zaufać.
- Żeby pan mnie obdarł mnie z resztek godności tak jak oni? Nigdy w życiu. Nie zbliżaj się! Nie dotykaj! Nie chcę pana więcej widzieć! –podniosła głos ,który stał się nieco ochrypły. Odkaszlnęła i odwróciła głowę.
- Niech pan nie podchodzi- wyjąkała lękliwie.
- Ulka , nie jestem brutalem- tłumaczył nie tracąc panowania.
- A kim pan jest?- spytała lodowato. – Czyimś szpiegiem? Może gliną?
- Nie , Marek Dobrzański- przestawił się. – Prezes firmy odzieżowej przy Lwowskiej.
- Ale skąd się pan tu wziął?
-  Uciekłaś ze szpitala i wpadłaś w ręce bandziorów ,a raczej wpadliśmy.
- Dlaczego ?- dociekała nic nie pojmując. Poruszyła się niespokojnie w łóżku. Facet wydawał się jej mocno podejrzany. Nie zamierzała mu ufać ,ale przeczuwała ,że on coś wie.
- Uciekłaś przede mną. Miałem zabrać cię do domu. Maciek i Patrycja nie mogli się tobą dalej opiekować- wyjaśnił. – Znam ich bardzo dobrze. Przyjaźnie się z Maćkiem dzięki niemu poznałem ciebie i opowiedział mi o tragedii jaka cię spotkała. Nie zna wszystkich faktów ,ale resztę dowiedziałem się z innych źródeł.
- Co to znaczy?
- Siostra Maćka była chora i zmarła . Spadła na nich opieka nad małym dzieckiem ,bo nie chcą ,żeby mała trafiła do ośrodka wychowawczego. To naprawdę jeszcze maleństwo. Nic nie rozumie z zaistniałej sytuacji. Tęskni za mamą.
- Nie może pan  jej adoptować?
- Co?- zdumiał się brunet patrząc na nią jak na Ufo. – Nie , ja? Nie znam się na dzieciach. Trzydziestoparoletni kawaler ma opiekować się niespełna dwuletnim dzieckiem? Pracuję do szesnastej zdarza się ,że dłużej. Musiałbym zostawiać ją z matką lub wynająć opiekunkę. A dziewczynka potrzebuje dwóch opiekunów ,a nie jednego.
- Racja. U nich będzie miała wszystko ,a ja… wywalili mnie na bruk i pan twierdzi ,że to moi przyjaciele? Bzdura. Pan kłamie. Pana bawi moje nieszczęście ? Znajdź  pan sobie jakieś zajęcie albo kobietę i da mi spokój.
- A ty nie jesteś kobietą?- wypalił ,uśmiechając się szelmowsko.
- Nienormalny pan jesteś- burknęła. – Dziwki są w burdelach- stwierdziła dobitnie, dopowiadając coś po rosyjsku.
- Nie rozumiem rosyjskiego- oznajmił ,podchodząc do drzwi.
- Nie mój problem – westchnęła. – Panie Marku?
Zaciekawiony spojrzał na nią. Poruszyła drżącymi wargami ,lecz nic nie usłyszał.
- Powtórz.
- Czy w wypadku zginęło jakieś dziecko ,dziewczynka? Czy ja miałam …-zawahała się unosząc wzrok i kierując niebieskie tęczówki na bruneta. – córkę?
- Jeżeli jest tak jak pan powiedział… i mój mąż nie żyje oraz dziecko.
- Nie mówiłem o dziecku.
- Chcę umrzeć- wyszeptała niespodziewanie.- Niech pan wyjdzie- rozkazała. – Nie chcę pana tu więcej oglądać- rzuciła ostro. 
- Ula, ja ci wytłumaczę…
- Marnuje pan swój czas- ciągnęła dalej z złością w oczach. – Proszę mnie nie nachodzić. Drogę do wyjścia ,pan zna.
Otworzył usta i pośpiesznie je zamknął. Puścił jej dłoń z jakimś smutkiem w szarych tęczówkach.
- Pragnę twojego dobra ,Ula. Nie zamierzam cię skrzywdzić. Czuję ,że muszę ci pomóc ,choć nie mam pojęcia czemu to robię. O pokręcone ,wiem. Znam twoją historię. Twoja córeczka nie żyję ,ale…
- Co? Miałam jednak córeczkę? Gdzie ona jest?! No gdzie? Powiedz mi! – słowa ,,nie żyje’’ do niej nie docierały. Roztrzęsiona, krzyczała zalewała się łzami. Dobrzański pogłaskał ją po głowie jak małe dziecko i nieporadnie przytulił do siebie. Wyrywała się ,ale nie miała zbyt wiele siły. Wrzaski zaniepokoiły personel i wyrzucili Marka z zakazem zbliżania się do kobiety. Miewała przebłyski i ataki paniki. O Marka nie zapytała nikogo ani razu.  

                  ****
W dniu wypisu Urszuli musiał kłamać ,bo nie widział innego wyjścia. Sytuacja była patowa. Przyjaciele kobiety na barkach dźwigali już ciężar i znaleźli się w ciężkim położeniu. Sprawa z małą nie została w dalszym ciągu rozwiązana. Marek był pewien ,że drobne kłamstewko nie mające nic wspólnego z rzeczywistością ,nie jest ,aż takie złe. Gdyby od początku powiedział ,że dla pacjentki jest obcym człowiekiem ,nie wpuściliby go na salę. Udawał więc narzeczonego ,ale dopiero dzisiaj Ula dowiedziała się prawdy i była oburzona. Nie wywołując jednak sensacji i mając ,gdzie się podziać zgodziła się tymczasowo u niego zamieszkać wiedząc ,że nie potrwa to długo. Układała już bowiem plan przekonana ,że tym razem nikt ją od tego nie odwiedzie i zakończy swój żywot. Pragnęła umrzeć ,żeby wyrzuć z głowy te obrzydliwe sceny, twarze ,głosy .
- Puść ! Pan głuchy?!- fuknęła ,odurzona bliskością jego ciała w oczach malował się strach.
Co on chcę ze mną zrobić? Zabić ,poćwiartować , więzić?
- Nie zamierzam. Nie zdołasz  zejść ze złamaną nogą po schodach i wsiąść do samochodu- mówił spokojnie. – Zaniosę cię i pojedziemy do mieszkania. Potem zostaniesz chwilkę z moją matką ,a ja zrobię zakupy.
Przestała się szamotać i pozwoliła się nieść ,zamykając oczy. Drżała przełykając nerwowo ślinę i starając się jak najciszej oddychać.
- Nie bój się- przerwał ciszę i dotarł na parking ,gdzie stał granatowy peugeot Olszańskiego.
- Nie ufam panu- odrzekła chłodno.

 Ostrożnie posadził ją na przednim siedzeniu ,zapinając pas. Wstrzymała oddech zakrywając twarz ,trzęsącymi dłońmi. – Spokojnie.
- Pan …
- Marek. Mów mi po imieniu.
- Zabiłaś ją ,zabiłaś dziecko!- niósł się echem po całym domu głos mężczyzny.
Kobieta cofnęła się od frontowych drzwi i podeszła do Rosjanina. 
- Nie zrobiłam tego- broniła się kobieta. - Nie chciałam jej zabić. To był wypadek. 
- Nieprawda. Jesteś zwykłym śmiechem- trzasnął ją w twarz.- Pieprzysz się z każdym pod moją nieobecność. Nawet nie sypiamy razem! Pod drzwi stawiać to pojebane krzesło ,żebym nie mógł wejść. Tak nie robi żona!
- Zostaw mnie. Zrobiłeś z mojego życia piekło!
- Piekło dopiero się zacznie. Zobaczysz ,co to naprawdę znaczy. Myślałaś ,że możesz uciec? Zabrać mi dziecko? 
- A ty grasz ciągle w kolegami i narobiłeś długów ,które ja mam spłacać, okradasz ,bijesz. 
- Nie zgłosisz tego ,szmato. Nie boję się takie ścierwa jak ty. Nikt na ciebie w życiu nie spojrzy ,bo zwymiotuje na sam twój widok.
- Kocham naszą córkę. Była całym moim światem ,rozumiesz? Dlaczego mnie śledzisz? 
- Nie śledzę- skłamał. - Zapłacisz za wszystko ,żonko- wyszeptał ,uśmiechając się szyderczo. 
Położyła ręce na podołku przytłoczona atakowanymi wspomnieniami. Wyczerpana ,zamknęła oczy. 
Zanurzała się w mętnej wodzie. Płuca płonęły żywym ogniem ,a serce spowalniało swój rytm. Rozpaczliwie nabierała powietrza ,tonęła ,zanurzała się w zielonkawej wodzie mając otwarte oczy, wodorosty osiadły na unoszących się na wodzie włosach. Spadała nie czując nic ,leciała na dół jak kamień na dno rzeki. Postrzępiona sukienka wybałuszyła się zabarwiając na czerwono ,gdy ostre ostrze zardzewiałego noża zanurzyło się w jej brzuchu. Powstała na wierzchu szkarłatna, wielka plama. Zanim jej ciało dotknęło dna ujrzała w wodzie wyciągniętą dziecięcą rączkę ,wołającą ,, Mamusiu’’.

W samochodzie zasnęła powtarzając przez sen imię córeczki. Nie budził jej dojeżdżając na miejsce. Deszcz z śniegiem psuł widoczność. Okrył ją kocem z bagażnika ,pokonał klatkę schodową i z trudem otworzył drzwi. Zaniósł ją do przygotowanego przed paroma dniami pokoju. Delikatnie położył na dużym materacu i zdjął płaszcz, czapkę oraz buty. Przebrał w piżamę . W szafce poukładał ubrania przywiezione przez Patrycję i zerknął na jej twarz zalaną łzami. Siedziała patrząc  na mężczyznę.


- Moja maleńka Emi- wyjąkała płaczliwie. – Zabiłam ją prawda? Moją biedną córeczkę. Straciłam ...Boże ...,a pan pomaga morderczyni. Powinnam skończyć ze swoim życiem raz na zawsze.
- Nie pozwolę ci ,Ula. 
- Czemu? Dla pana przecież nic nie znaczę. Przyjaciół ani rodziny chyba nie mam. Nie pamiętam. On tak mówił. 
- Kto?
- Mój były mąż .Oskarżał ...uderzył i wyzywał.
- Ja tego nie zrobię ,tu jesteś bezpieczna- przysunął się bliżej.- I nie płacz. Zgłodniałem ,a ty?
- Nie będę jeść. Chcę umrzeć. 

10 komentarzy:

  1. Ooo miło że jest ciąg dalszy tego opowiadania. ;) Zastanawiające jest to dlaczego Marek tak pomaga Uli.Te wspomnienia zadręczą Ulę :( Bardzo jestem ciekawa co się dalej wydarzy.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powróciłam po długim namyślę do tej historii.Marek pomaga przyjacielowi i wywiązuje się z danej mu obietnicy ,owszem kryje się za tym coś więcej.Obrazy będą ją męczyć jeszcze bardzo długo. Cierpienie jest wpisane w jej życie ,zwłaszcza w tą historię. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Marek chce pomóc Uli wrócić do normalnego życia ale to będzie ciężkie zadanie bo ona go odpycha. Markowi na niej zależy więc niech się nie poddaje bo w przyszłości mogą być razem szczęśliwi. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po stokroć trudniejsze niż Markowi się wydaje.W końcu zrozumie ,że sam nie da rady jej pomóc.Co przyniesie przyszłość czas pokaże ,czy będą ,kiedykolwiek kroić tort weselny albo przygotowywać pokoik.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Super część. Widać, że Markowi zaczyna zależeć na Ulce jak na kimś bardzo ważnym. Pomoc Marka jest nie oceniona ale przypuszczam iż bez pomocy specjalisty w osobie psychologa może być mu trudno. Nic dziwnego, że ona jest bardzo wystraszona i nie ufna nikomu przeszła przecież przez piekło. Mam tylko nadzieję na to iż wkrótce to zacznie się zmieniać a przy Marku zacznie czuć się lepiej.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita
    P.S Miało być "Ocal moje serce"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obędzie się bez pomocy specjalisty i nie psychologa ,a psychiatry.Ula podda się terapii ,ale jeszcze nie teraz.Obecność Marka ,wcale nie ma na nią dobrego wpływu ,a jemu owszem zależy na jej wyzdrowieniu. Nieufność ,strach i brak poczucia bezpieczeństwa będzie jej nadal towarzyszyć.
      Ps.Wiem. Mała zmiana planów.
      Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Mimo, że ta część jak i wszystkie poprzednie jest niesamowicie wstrząsająca, to bardzo się cieszę, że wróciłaś do tego opowiadania. Strasznie żal mi Uli. Niemal płaczę nad jej losem. Ilość nieszczęść jakie ta kobieta musiała znieść jest tak ogromna, że największego siłacza zwaliłaby z nóg. Psychika nadal jej szwankuje. Mieszają jej się twarze i zdarzenia z okrutnej przeszłości. Podziwiam w tym wszystkim Marka, który wykazuje niesamowitą wrażliwość, cierpliwość i wielką konsekwencję w tym co robi. On jeszcze tego nie nazywa, ale w końcu zrozumie, że robi to wszystko dla Uli, bo ją po prostu kocha i za wszelką cenę pragnie, żeby ona wróciła do normalnego życia. To będzie niezwykle trudne, bo ona obwinia się ciągle za śmierć swojej córeczki i nie traktuje jej w kategoriach wypadku. Nazywa siebie morderczynią i nie chce żyć. Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie i że Marek zdąży uchronić ją od targnięcia się kolejny raz na własne życie. Ich relacje są bardzo skomplikowane, ale jest nadzieja, że łagodność Marka i cierpliwość z jaką traktuje Ulę przyniesie dobre wyniki.
    Odpuść jej trochę i pozwól wreszcie zaczerpnąć świeżego powietrza. Niech już nie oddycha tą zgnilizną z przeszłości i niech otworzy się na życie, które przecież ma jej do zaoferowania tak wiele.
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula będzie musiała wkrótce poddać się leczeniu ,bo Marka po prostu to przerośnie ,ile można? Nie oznacza to jednak ,że zniknie z jej życia ,chociaż nie ma tam dla niego na razie miejsca.Druzgocące wydarzenia będą się przeplatać ,nie zapomni ona o tym tak prędko o ile w ogóle. Powiem więcej.Targnie się po raz kolejny na swoje życie,cudem zostanie znowu uchroniona przed śmiercią właśnie przez Marka. Ich relacje w najbliższym czasie na inne tory nie wejdą. Obawiam się ,że będziesz chciała udusić mnie za to opowiadanie ,ponieważ jest dramatyczne ,a bohaterka popada ze skrajności w skrajność i na poprawę się nie zanosi ,a Marek,kiedyś zrozumie,co czuje. Czy Ula wróci do normalnego życia ,dowiesz się z kolejnych części ,jeżeli nie zakończysz wcześniej czytania tej historii.
      Dziękuję bardzo za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
    2. Justyna
      Bez obaw. Ja na pewno nie zaprzestanę czytania tego opowiadania, bo mimo tego, że wyspecjalizowałaś się w takich dramatycznych historiach, to oddajesz je bardzo pięknie i niezwykle plastycznie, co nie jest bez znaczenia w odbiorze ich przez czytelnika. To, że w ogóle taki pomysł przyszedł Ci do głowy na opowiadanie jest naprawdę godne podziwu, a to, że potrafiłaś opisywać wszystkie dramatyczne wydarzenia w sposób niezwykle sugestywny zasługuje na najwyższą ocenę. Mnie każdy rozdział porusza do głębi i gdyby nie był dobrze napisany z całą pewnością nie reagowałabym w taki emocjonalny sposób. Pisz więc dalej tę historię, bo nie wierzę, że ktoś, kto ją czyta mógłby reagować na nią obojętnie.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    3. Porzucać opowiadania nie zamierzam,chociaż w pewnym momencie chciałam miało na to wpływ pewne przykre wydarzenie,ale obecnie tworzę dalej.
      To historia dramatu matki ,która wyszła za bandziocha ,hazardzistę,obcokrajowca ,marząc o wielkiej miłości i założeniu rodziny ,a w zamian dosłała rozpacz ,żal,gorzkie łzy i ból rozrywający serce.Nie łatwo jest pisać,taką historią i oddać to realnie. Łatwo się potknąć,ale nie mam problemu z wyobrażeniem sobie bohaterów w tak drastycznych sceneriach( może to zasługa przeczytanych książek lub kółka dziennikarskiego i teatralnego?,gdzie często trzeba improwizować ,wczuwać się w emocje i itp.?
      A pomysły powtarzam ,nie są genialne.Przychodzą do głowy czasami niespodziewanie. Nie zawsze udaje mi się uchwycić je.
      Na pocieszenie dodam ,że wątek miłosny pojawi się niebawem. Wielkie dzięki za wpis ,pisanie i wymyślanie wątków sprawia mi ogromną frajdę,chociaż moja wyobraźnia ma swe ograniczenia i warsztat też amatorski,kiepski,ale się staram. Pozdrawiam Cię serdecznie :).

      Usuń