Info: W poprzedniej części. Po napadzie Marek i Ula przewiezieni są do szpitala ,gdzie walczą o życie. Dobrzański wraca do zdrowia natomiast Ula któregoś dnia wybudza się ze śpiączki,ale w skutek uderzenia w głowę i szoku straciła pamięć.Jej mąż umiera w więziennej celi.Maciek i Patrycja zastanawiają się nad przejęciem opieki nad małoletnią Oliwką ,córką zmarłej siostry Szymczyka.
Rozdział zawiera brutalne sceny i wulgaryzmy !
Rozdział zawiera brutalne sceny i wulgaryzmy !
- Jesteśmy małżeństwem?- zapytała ponownie.
Skonsternowany mężczyzna nie odrywał wzroku od intensywnie niebieskich oczu kobiety. Długo zastanawiał się nad odpowiedzią na ,którą znał odpowiedź ,lecz coś nie pozwalała mu powiedzieć tego na głos.
Skonsternowany mężczyzna nie odrywał wzroku od intensywnie niebieskich oczu kobiety. Długo zastanawiał się nad odpowiedzią na ,którą znał odpowiedź ,lecz coś nie pozwalała mu powiedzieć tego na głos.
- Nie
jestem twoim mężem – odpowiedział w końcu.
- Nie?-
upewniała się.
Pokręcił
przecząco głową i spojrzał jej w oczy.
Czy mi
się wydaję ,że jest rozczarowana ,zawiedziona?
-
Myślałam…- urwała i zerknęła w kierunku okna i z powrotem przeniosła na Marka.
– Deszcz – rzuciła od niechcenia.
- Co?-
spytał zdumiony ponownie ujmując jej dłoń.
-
Przypomniało mi się ,że padał deszcz.
Przysiadł
na łóżku kobiety i rozejrzał się czy nie idzie lekarka.
- Chcieli
nas zabić i mówili coś…- przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech.
- Ula-
wystraszony brunet pochylił się nad nią ,a ich twarze dzieliły zaledwie
centymetry. Wzrok mężczyzny spoczął na jej
ustach.
- Co
ty…- wykrztusiła z lękiem.
Dotknęła
niespodziewanie szyi opuszkami palców ,oczy stały się okrągłe ,w gardle urosła
gula. Z trudem oddychała. Panika ogarniała całe ciało. Zerknęła na dłonie
bruneta wzdrygając się i szamocąc w szpitalnej ,niebieskawej pościeli.
Przebłyski pojawiały się w jej umyśle. Przymknęła powieki. Dłonie
przygniatające ją do ziemi ,zaciskające się na szyi i oddech tuż przy twarzy.
Po bladej twarzy pociekły łzy. Szamocząc się wykrzykiwała słowa po rosyjsku.
- Ula …
Nie
reagowała na jego głos wrzeszcząc coraz głośniej. Zbiegli się lekarze ,a ona
opadła bezwładnie na łóżku dopiero po środku uspokajającym. Dobrzański był w
szoku widząc ją w takim stanie. Ze spuszczoną głową usiadł na niewygodnym
krześle i poczuł złość do samego siebie. Nie potrafił jej pomoc. Zachowywała
się jak opętana ,chociaż nigdy czegoś takiego na własne oczy nie widział. Ba !
Nie wierzył w to. Tłumaczył sobie jej zachowanie gwałtownymi powracającymi
urywkami z jej życia ,których nie umie poskładać ,żeby tworzyły logiczną
całość. Wiecznie tkwiła w martwym punkcie pogrążając w apatii ,rozpaczy i bólu
po stracie córki.
Ze
względu na pogorszenia stanu zdrowia została na obserwacji. Dobrzański wypytał
ze szczegółami o jej zdrowie i zawiedziony był ,że znowu przestała się do niego
oddychać i udaje obojętną. Każda próba nawiązania z nią kontaktu kończyła się
odwróceniem do niego plecami. Nie chciała go poznać ,rozmawiać ,a nawet
oglądać. Liczyła ,że się on szybko zniechęci ,ale Marek był niesamowicie
cierpliwy i pojęcia nie miał dlaczego chce jej pomóc. Za zwykłą chęcią kryło
się coś więcej ,ale on nie wiedział jak to nazwać. Nigdy nie opiekował się
człowiekiem ,w ten sposób. W ogóle nie otaczał opieką czy troską kogoś ponieważ
nie miał takiej osoby. Rodziców owszem kochał ,ale ta kobieta nie była jego krewną
. Odtrącała bez przerwy jego pomocną dłoń. Łapał się w ostatnim czasie na tym ,że sporo o niej
myśli.
Kilka
kolejnych dni spędziła w szpitalu ponieważ jej stan gwałtownie się pogorszył. W
miejsce rany wdała się infekcja ,a wyjście ze szpitalnej sali skończyło się
bolesnym upadkiem na śliską świeżo mytą podłogę. Trzymała się ściany jedną ręką
,a drugą chwytała stojak z kroplówką. Organizm kobiety był osłabiony po
wystąpieniu poprzedniej nocy infekcji i wysokiej gorączki. Powtarzały się też
ataki duszności wywołane powracającymi koszmarnymi obrazami z przeszłości. W
wyniku przewrócenia się Ula złamała nogę
w dwóch miejscach i uszkodziła sobie nadgarstek.
Dobrzański
wypytywał ją ,jak doszło do złamania nogi i chorego nadgarstka. Ula nie
zwierzała się obcemu mężczyźnie z opuszczenia z sali pod pretekstem, wyjścia do
łazienki. Planowała ucieczkę ze szpitala ,ale plan się nie powiódł. Pragnęła
uciec przed mężczyzną ,który wciąż nie zniechęcony przynosił kolorowe czasopisma ,
czytał książki, opowiadał zawsze o czymś i nieustannie ją dotykał. To ręki ,to całował
w czoło lub policzek. Nie podobało się to kobiecie. Odczuwała lęk ,że pewnego
dnia posunie się dalej i czeka tylko na odpowiednią okazję ,żeby ją skrzywdzić
lub porwać i zamknąć w ohydnym miejscu przetrzymując ją wbrew jej woli.
W środę
przyszedł wcześniej z bukietem białych róż, wstawił je do wazonu . Nie pytając
o zgodę przysiadł na łóżku zauważając ,że nie drgnęła jak zazwyczaj. Spokojnie
spała. Dotknął jej włosów były takie miękkie .
-
Przywrócę ci uśmiech ,zobaczysz- wypowiedział cichutko słowa ,kciukiem gładząc
policzek kobiety. Maciej kupił dla niej owoce ,odwiedzając przyjaciółkę rano ,a
Patrycja pojawiła się tuż przed południem przynosząc najpotrzebniejsze rzeczy.
Poruszyła się na czole pojawiły się kropelki potu ,zaciskała palce na pościeli.
Upadała
i biegła dalej ,z sercem dudniącym tak mocno ,że bała się ,że zaraz wyskoczy.
Ciężkie buty uderzały o twarde podłoże było ,coraz bliżej. Strugi wody spływały
z jej nędznego ubrania, ból w nogach był na tyle odczuwalne ,że musiała
zwolnić. Traciła siły. Deszcz nie ustawał. Z włosów zrobiły się żałosne strąki
zwisające przy twarzy ,a niektóre przyklejone do zaczerwienionych z wysiłku
policzków. Oddychała płytko ,walcząc o ,każdy oddech. Ktoś ją gonił. Czuła
niemal jego oddech na szyi. Śledził ją ,nie mogła się ukryć. Był tuż za nią.
Nie uratowała się, nie dała rady. Złapał ją za nadgarstki ,przycisnął do
twardego, mokrego podłoża z wbitymi w nią ciemnymi tęczówkami. W
nieprzeniknionym mroku nie mogła dostrzec rysów twarzy i rozpoznać sprawcy. Pomoc
nie nadchodziła. Nim się ocknęła jego brudne ,ohydne cielsko leżało na niej.
Przygniatało ciężarem swojego ciała udaremniając ucieczkę. Krzyczała, kopała
,szlochała. Na nic. Usłyszała tylko brzdęk rozpinanego paska jego spodni. Zamknęła
oczy wierzgając nogami. Oberwała obrzucona nie wybrednymi wyzwiskami.
Rozdarł jej ubranie z brutalnością zanurzając się
w jej ciele. Broniła się ,ale dwóch mężczyzn pomagało gwałcicielowi przytrzymać
ją ,gdy on obdzierał ją z resztek godności i zadawał bolesne ciosy ,gdy się
rzucała. Strużka krwi spłynęła z jej rozciętej wargi ,a białe zęby zabarwiły
się na bordowo ,gdy dostała kolejny mocny cios w szczękę. Łzy mieszały się z
krwią. Obdarte nogi podciągnęła pod brodę po ucieczce mężczyzn. Siedziała nie
zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Czuła pulsujący ból miejsc intymnych i
nadgarstka. Cała jej twarz ,szyja i nogi pokryte były krwią i błotem. Łkała
,chcąc się podnieść po paru próbach jej się udało. Głowy odbijały się wciąż echem
w jej głowie i ten ohydny zapach przetrawionego alkoholu zmieszanego z tytoniem
i potem. Ubranie przylepiło się jej do skóry ,a z nieba nadal leciały duże
krople wody.
Obudziła
się gwałtownie łapiąc powietrze i dygocząc na całym ciele. Marek delikatnie
pogładził jej dłoń i przemawiał do niej łagodnym głosem. Ułożyła się spokojnie
i obrzuciła bruneta nieufnym spojrzeniem. Skupiła uwagę na jego twarzy, poczuł
się nieco skrępowany ,gdy bez słowa wpatrywała się w niego ,następnie
przeniosła wzrok na rękę ,którą on lekko przykrywał swoją. Speszona cofnęła ją
i schowała pod pościel.
W jej
głowie pojawiło się wspomnienie dziewczynki krzyczącej ,,mamusiu’’ i chwila
nieuwagi ,potem potężny huk i krew. Wszędzie krew i późniejsze słowa ,,przykro
mi’’ w języku rosyjskim. Obrazy tak szybko pojawiły się w jej głowie ,że nie wiedziała
czy to wytwór wyobraźni czy okrutna prawda.
- Nie
zrobię ci krzywdy- szepnął wyciągając dłoń.
Schowała
się pod kołdrą jeszcze bardziej przerażona ,przełykając nerwowo ślinę.
Instynktownie zacisnęła uda i skuliła się w sobie zamykając powieki. Żołądek podchodził
do gardła ,słyszała szepty i myślała ,że zwariuje. W pewnym momencie przyłożyła
dłonie do uszu. Marek powoli odkrył ją i spojrzał ze współczuciem i niepokojem.
-
Zostałam sama.
- Nie
zostałaś – odparł Marek. – Masz przyjaciół na ,których możesz polegać. Od lat
dbają o twoje bezpieczeństwo.
- Nie !
Oni są źli …oni mnie zabiją… znajdą …- łkała.- Miałam męża i chyba …Zawołaj go.
- Nie
pozwolę ,żeby cię odnaleźli. Po wyjściu ze szpitala będziesz pod moją opieką. Z
mojej strony nie musisz się niczego obawiać. Twój mąż nie żyje tak jak… Możesz
mi zaufać.
- Żeby
pan mnie obdarł mnie z resztek godności tak jak oni? Nigdy w życiu. Nie zbliżaj
się! Nie dotykaj! Nie chcę pana więcej widzieć! –podniosła głos ,który stał się
nieco ochrypły. Odkaszlnęła i odwróciła głowę.
- Niech
pan nie podchodzi- wyjąkała lękliwie.
- Ulka
, nie jestem brutalem- tłumaczył nie tracąc panowania.
- A kim
pan jest?- spytała lodowato. – Czyimś szpiegiem? Może gliną?
- Nie ,
Marek Dobrzański- przestawił się. – Prezes firmy odzieżowej przy Lwowskiej.
- Ale
skąd się pan tu wziął?
- Uciekłaś ze szpitala i wpadłaś w ręce
bandziorów ,a raczej wpadliśmy.
-
Dlaczego ?- dociekała nic nie pojmując. Poruszyła się niespokojnie w łóżku.
Facet wydawał się jej mocno podejrzany. Nie zamierzała mu ufać ,ale przeczuwała
,że on coś wie.
-
Uciekłaś przede mną. Miałem zabrać cię do domu. Maciek i Patrycja nie mogli się
tobą dalej opiekować- wyjaśnił. – Znam ich bardzo dobrze. Przyjaźnie się z
Maćkiem dzięki niemu poznałem ciebie i opowiedział mi o tragedii jaka cię
spotkała. Nie zna wszystkich faktów ,ale resztę dowiedziałem się z innych źródeł.
- Co to
znaczy?
-
Siostra Maćka była chora i zmarła . Spadła na nich opieka nad małym dzieckiem
,bo nie chcą ,żeby mała trafiła do ośrodka wychowawczego. To naprawdę jeszcze
maleństwo. Nic nie rozumie z zaistniałej sytuacji. Tęskni za mamą.
- Nie
może pan jej adoptować?
- Co?-
zdumiał się brunet patrząc na nią jak na Ufo. – Nie , ja? Nie znam się na
dzieciach. Trzydziestoparoletni kawaler ma opiekować się niespełna dwuletnim
dzieckiem? Pracuję do szesnastej zdarza się ,że dłużej. Musiałbym zostawiać ją
z matką lub wynająć opiekunkę. A dziewczynka potrzebuje dwóch opiekunów ,a nie
jednego.
-
Racja. U nich będzie miała wszystko ,a ja… wywalili mnie na bruk i pan twierdzi
,że to moi przyjaciele? Bzdura. Pan kłamie. Pana bawi moje nieszczęście ?
Znajdź pan sobie jakieś zajęcie albo
kobietę i da mi spokój.
- A ty
nie jesteś kobietą?- wypalił ,uśmiechając się szelmowsko.
-
Nienormalny pan jesteś- burknęła. – Dziwki są w burdelach- stwierdziła
dobitnie, dopowiadając coś po rosyjsku.
- Nie
rozumiem rosyjskiego- oznajmił ,podchodząc do drzwi.
- Nie
mój problem – westchnęła. – Panie Marku?
Zaciekawiony
spojrzał na nią. Poruszyła drżącymi wargami ,lecz nic nie usłyszał.
-
Powtórz.
- Czy w
wypadku zginęło jakieś dziecko ,dziewczynka? Czy ja miałam …-zawahała się
unosząc wzrok i kierując niebieskie tęczówki na bruneta. – córkę?
-
Jeżeli jest tak jak pan powiedział… i mój mąż nie żyje oraz dziecko.
- Nie
mówiłem o dziecku.
- Chcę
umrzeć- wyszeptała niespodziewanie.- Niech
pan wyjdzie- rozkazała. – Nie chcę pana tu więcej oglądać- rzuciła ostro.
- Ula,
ja ci wytłumaczę…
-
Marnuje pan swój czas- ciągnęła dalej z złością w oczach. – Proszę mnie nie
nachodzić. Drogę do wyjścia ,pan zna.
Otworzył
usta i pośpiesznie je zamknął. Puścił jej dłoń z jakimś smutkiem w szarych
tęczówkach.
-
Pragnę twojego dobra ,Ula. Nie zamierzam cię skrzywdzić. Czuję ,że muszę ci pomóc
,choć nie mam pojęcia czemu to robię. O pokręcone ,wiem. Znam twoją historię.
Twoja córeczka nie żyję ,ale…
- Co?
Miałam jednak córeczkę? Gdzie ona jest?! No gdzie? Powiedz mi! – słowa ,,nie
żyje’’ do niej nie docierały. Roztrzęsiona, krzyczała zalewała się łzami.
Dobrzański pogłaskał ją po głowie jak małe dziecko i nieporadnie przytulił do
siebie. Wyrywała się ,ale nie miała zbyt wiele siły. Wrzaski zaniepokoiły
personel i wyrzucili Marka z zakazem zbliżania się do kobiety. Miewała
przebłyski i ataki paniki. O Marka nie zapytała nikogo ani razu.
****
W dniu
wypisu Urszuli musiał kłamać ,bo nie widział innego wyjścia. Sytuacja była
patowa. Przyjaciele kobiety na barkach dźwigali już ciężar i znaleźli się w
ciężkim położeniu. Sprawa z małą nie została w dalszym ciągu rozwiązana. Marek
był pewien ,że drobne kłamstewko nie mające nic wspólnego z rzeczywistością
,nie jest ,aż takie złe. Gdyby od początku powiedział ,że dla pacjentki jest obcym
człowiekiem ,nie wpuściliby go na salę. Udawał więc narzeczonego ,ale dopiero
dzisiaj Ula dowiedziała się prawdy i była oburzona. Nie wywołując jednak
sensacji i mając ,gdzie się podziać zgodziła się tymczasowo u niego zamieszkać
wiedząc ,że nie potrwa to długo. Układała już bowiem plan przekonana ,że tym
razem nikt ją od tego nie odwiedzie i zakończy swój żywot. Pragnęła umrzeć ,żeby
wyrzuć z głowy te obrzydliwe sceny, twarze ,głosy .
- Puść
! Pan głuchy?!- fuknęła ,odurzona bliskością jego ciała w oczach malował się
strach.
Co on
chcę ze mną zrobić? Zabić ,poćwiartować , więzić?
- Nie
zamierzam. Nie zdołasz zejść ze złamaną
nogą po schodach i wsiąść do samochodu- mówił spokojnie. – Zaniosę cię i
pojedziemy do mieszkania. Potem zostaniesz chwilkę z moją matką ,a ja zrobię
zakupy.
Przestała
się szamotać i pozwoliła się nieść ,zamykając oczy. Drżała przełykając nerwowo ślinę
i starając się jak najciszej oddychać.
- Nie
bój się- przerwał ciszę i dotarł na parking ,gdzie stał granatowy peugeot
Olszańskiego.
- Nie
ufam panu- odrzekła chłodno.
Ostrożnie posadził ją na przednim siedzeniu
,zapinając pas. Wstrzymała oddech zakrywając twarz ,trzęsącymi dłońmi. –
Spokojnie.
- Pan …
-
Marek. Mów mi po imieniu.
- Zabiłaś ją ,zabiłaś dziecko!- niósł się echem po całym domu głos mężczyzny.
Kobieta cofnęła się od frontowych drzwi i podeszła do Rosjanina.
- Nie zrobiłam tego- broniła się kobieta. - Nie chciałam jej zabić. To był wypadek.
- Nieprawda. Jesteś zwykłym śmiechem- trzasnął ją w twarz.- Pieprzysz się z każdym pod moją nieobecność. Nawet nie sypiamy razem! Pod drzwi stawiać to pojebane krzesło ,żebym nie mógł wejść. Tak nie robi żona!
- Zostaw mnie. Zrobiłeś z mojego życia piekło!
- Piekło dopiero się zacznie. Zobaczysz ,co to naprawdę znaczy. Myślałaś ,że możesz uciec? Zabrać mi dziecko?
- A ty grasz ciągle w kolegami i narobiłeś długów ,które ja mam spłacać, okradasz ,bijesz.
- Nie zgłosisz tego ,szmato. Nie boję się takie ścierwa jak ty. Nikt na ciebie w życiu nie spojrzy ,bo zwymiotuje na sam twój widok.
- Kocham naszą córkę. Była całym moim światem ,rozumiesz? Dlaczego mnie śledzisz?
- Nie śledzę- skłamał. - Zapłacisz za wszystko ,żonko- wyszeptał ,uśmiechając się szyderczo.
Położyła ręce na podołku przytłoczona atakowanymi wspomnieniami. Wyczerpana ,zamknęła oczy.
- Zabiłaś ją ,zabiłaś dziecko!- niósł się echem po całym domu głos mężczyzny.
Kobieta cofnęła się od frontowych drzwi i podeszła do Rosjanina.
- Nie zrobiłam tego- broniła się kobieta. - Nie chciałam jej zabić. To był wypadek.
- Nieprawda. Jesteś zwykłym śmiechem- trzasnął ją w twarz.- Pieprzysz się z każdym pod moją nieobecność. Nawet nie sypiamy razem! Pod drzwi stawiać to pojebane krzesło ,żebym nie mógł wejść. Tak nie robi żona!
- Zostaw mnie. Zrobiłeś z mojego życia piekło!
- Piekło dopiero się zacznie. Zobaczysz ,co to naprawdę znaczy. Myślałaś ,że możesz uciec? Zabrać mi dziecko?
- A ty grasz ciągle w kolegami i narobiłeś długów ,które ja mam spłacać, okradasz ,bijesz.
- Nie zgłosisz tego ,szmato. Nie boję się takie ścierwa jak ty. Nikt na ciebie w życiu nie spojrzy ,bo zwymiotuje na sam twój widok.
- Kocham naszą córkę. Była całym moim światem ,rozumiesz? Dlaczego mnie śledzisz?
- Nie śledzę- skłamał. - Zapłacisz za wszystko ,żonko- wyszeptał ,uśmiechając się szyderczo.
Położyła ręce na podołku przytłoczona atakowanymi wspomnieniami. Wyczerpana ,zamknęła oczy.
Zanurzała
się w mętnej wodzie. Płuca płonęły żywym ogniem ,a serce spowalniało swój rytm.
Rozpaczliwie nabierała powietrza ,tonęła ,zanurzała się w zielonkawej wodzie
mając otwarte oczy, wodorosty osiadły na unoszących się na wodzie włosach.
Spadała nie czując nic ,leciała na dół jak kamień na dno rzeki. Postrzępiona
sukienka wybałuszyła się zabarwiając na czerwono ,gdy ostre ostrze zardzewiałego noża zanurzyło się w jej brzuchu. Powstała na wierzchu szkarłatna, wielka plama. Zanim jej ciało dotknęło dna ujrzała w wodzie wyciągniętą
dziecięcą rączkę ,wołającą ,, Mamusiu’’.
W
samochodzie zasnęła powtarzając przez sen imię córeczki. Nie budził jej dojeżdżając
na miejsce. Deszcz z śniegiem psuł widoczność. Okrył ją kocem z bagażnika
,pokonał klatkę schodową i z trudem otworzył drzwi. Zaniósł ją do
przygotowanego przed paroma dniami pokoju. Delikatnie położył na dużym materacu
i zdjął płaszcz, czapkę oraz buty. Przebrał w piżamę . W szafce poukładał
ubrania przywiezione przez Patrycję i zerknął na jej twarz zalaną łzami.
Siedziała patrząc na mężczyznę.
- Moja
maleńka Emi- wyjąkała płaczliwie. – Zabiłam ją prawda? Moją biedną córeczkę. Straciłam ...Boże ...,a pan pomaga morderczyni. Powinnam skończyć ze swoim życiem raz na zawsze.
- Nie pozwolę ci ,Ula.
- Czemu? Dla pana przecież nic nie znaczę. Przyjaciół ani rodziny chyba nie mam. Nie pamiętam. On tak mówił.
- Kto?
- Mój były mąż .Oskarżał ...uderzył i wyzywał.
- Ja tego nie zrobię ,tu jesteś bezpieczna- przysunął się bliżej.- I nie płacz. Zgłodniałem ,a ty?
- Nie będę jeść. Chcę umrzeć.
- Nie pozwolę ci ,Ula.
- Czemu? Dla pana przecież nic nie znaczę. Przyjaciół ani rodziny chyba nie mam. Nie pamiętam. On tak mówił.
- Kto?
- Mój były mąż .Oskarżał ...uderzył i wyzywał.
- Ja tego nie zrobię ,tu jesteś bezpieczna- przysunął się bliżej.- I nie płacz. Zgłodniałem ,a ty?
- Nie będę jeść. Chcę umrzeć.
Ooo miło że jest ciąg dalszy tego opowiadania. ;) Zastanawiające jest to dlaczego Marek tak pomaga Uli.Te wspomnienia zadręczą Ulę :( Bardzo jestem ciekawa co się dalej wydarzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Powróciłam po długim namyślę do tej historii.Marek pomaga przyjacielowi i wywiązuje się z danej mu obietnicy ,owszem kryje się za tym coś więcej.Obrazy będą ją męczyć jeszcze bardzo długo. Cierpienie jest wpisane w jej życie ,zwłaszcza w tą historię. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńMarek chce pomóc Uli wrócić do normalnego życia ale to będzie ciężkie zadanie bo ona go odpycha. Markowi na niej zależy więc niech się nie poddaje bo w przyszłości mogą być razem szczęśliwi. G
OdpowiedzUsuńPo stokroć trudniejsze niż Markowi się wydaje.W końcu zrozumie ,że sam nie da rady jej pomóc.Co przyniesie przyszłość czas pokaże ,czy będą ,kiedykolwiek kroić tort weselny albo przygotowywać pokoik.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńSuper część. Widać, że Markowi zaczyna zależeć na Ulce jak na kimś bardzo ważnym. Pomoc Marka jest nie oceniona ale przypuszczam iż bez pomocy specjalisty w osobie psychologa może być mu trudno. Nic dziwnego, że ona jest bardzo wystraszona i nie ufna nikomu przeszła przecież przez piekło. Mam tylko nadzieję na to iż wkrótce to zacznie się zmieniać a przy Marku zacznie czuć się lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
P.S Miało być "Ocal moje serce"
Nie obędzie się bez pomocy specjalisty i nie psychologa ,a psychiatry.Ula podda się terapii ,ale jeszcze nie teraz.Obecność Marka ,wcale nie ma na nią dobrego wpływu ,a jemu owszem zależy na jej wyzdrowieniu. Nieufność ,strach i brak poczucia bezpieczeństwa będzie jej nadal towarzyszyć.
UsuńPs.Wiem. Mała zmiana planów.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Mimo, że ta część jak i wszystkie poprzednie jest niesamowicie wstrząsająca, to bardzo się cieszę, że wróciłaś do tego opowiadania. Strasznie żal mi Uli. Niemal płaczę nad jej losem. Ilość nieszczęść jakie ta kobieta musiała znieść jest tak ogromna, że największego siłacza zwaliłaby z nóg. Psychika nadal jej szwankuje. Mieszają jej się twarze i zdarzenia z okrutnej przeszłości. Podziwiam w tym wszystkim Marka, który wykazuje niesamowitą wrażliwość, cierpliwość i wielką konsekwencję w tym co robi. On jeszcze tego nie nazywa, ale w końcu zrozumie, że robi to wszystko dla Uli, bo ją po prostu kocha i za wszelką cenę pragnie, żeby ona wróciła do normalnego życia. To będzie niezwykle trudne, bo ona obwinia się ciągle za śmierć swojej córeczki i nie traktuje jej w kategoriach wypadku. Nazywa siebie morderczynią i nie chce żyć. Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie i że Marek zdąży uchronić ją od targnięcia się kolejny raz na własne życie. Ich relacje są bardzo skomplikowane, ale jest nadzieja, że łagodność Marka i cierpliwość z jaką traktuje Ulę przyniesie dobre wyniki.
OdpowiedzUsuńOdpuść jej trochę i pozwól wreszcie zaczerpnąć świeżego powietrza. Niech już nie oddycha tą zgnilizną z przeszłości i niech otworzy się na życie, które przecież ma jej do zaoferowania tak wiele.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Ula będzie musiała wkrótce poddać się leczeniu ,bo Marka po prostu to przerośnie ,ile można? Nie oznacza to jednak ,że zniknie z jej życia ,chociaż nie ma tam dla niego na razie miejsca.Druzgocące wydarzenia będą się przeplatać ,nie zapomni ona o tym tak prędko o ile w ogóle. Powiem więcej.Targnie się po raz kolejny na swoje życie,cudem zostanie znowu uchroniona przed śmiercią właśnie przez Marka. Ich relacje w najbliższym czasie na inne tory nie wejdą. Obawiam się ,że będziesz chciała udusić mnie za to opowiadanie ,ponieważ jest dramatyczne ,a bohaterka popada ze skrajności w skrajność i na poprawę się nie zanosi ,a Marek,kiedyś zrozumie,co czuje. Czy Ula wróci do normalnego życia ,dowiesz się z kolejnych części ,jeżeli nie zakończysz wcześniej czytania tej historii.
UsuńDziękuję bardzo za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Justyna
UsuńBez obaw. Ja na pewno nie zaprzestanę czytania tego opowiadania, bo mimo tego, że wyspecjalizowałaś się w takich dramatycznych historiach, to oddajesz je bardzo pięknie i niezwykle plastycznie, co nie jest bez znaczenia w odbiorze ich przez czytelnika. To, że w ogóle taki pomysł przyszedł Ci do głowy na opowiadanie jest naprawdę godne podziwu, a to, że potrafiłaś opisywać wszystkie dramatyczne wydarzenia w sposób niezwykle sugestywny zasługuje na najwyższą ocenę. Mnie każdy rozdział porusza do głębi i gdyby nie był dobrze napisany z całą pewnością nie reagowałabym w taki emocjonalny sposób. Pisz więc dalej tę historię, bo nie wierzę, że ktoś, kto ją czyta mógłby reagować na nią obojętnie.
Pozdrawiam. :)
Porzucać opowiadania nie zamierzam,chociaż w pewnym momencie chciałam miało na to wpływ pewne przykre wydarzenie,ale obecnie tworzę dalej.
UsuńTo historia dramatu matki ,która wyszła za bandziocha ,hazardzistę,obcokrajowca ,marząc o wielkiej miłości i założeniu rodziny ,a w zamian dosłała rozpacz ,żal,gorzkie łzy i ból rozrywający serce.Nie łatwo jest pisać,taką historią i oddać to realnie. Łatwo się potknąć,ale nie mam problemu z wyobrażeniem sobie bohaterów w tak drastycznych sceneriach( może to zasługa przeczytanych książek lub kółka dziennikarskiego i teatralnego?,gdzie często trzeba improwizować ,wczuwać się w emocje i itp.?
A pomysły powtarzam ,nie są genialne.Przychodzą do głowy czasami niespodziewanie. Nie zawsze udaje mi się uchwycić je.
Na pocieszenie dodam ,że wątek miłosny pojawi się niebawem. Wielkie dzięki za wpis ,pisanie i wymyślanie wątków sprawia mi ogromną frajdę,chociaż moja wyobraźnia ma swe ograniczenia i warsztat też amatorski,kiepski,ale się staram. Pozdrawiam Cię serdecznie :).