,,Ślady, które ludzie pozostawiają po sobie
,zbyt często są bliznami’’
Ula
uczyła się powoli oswajać z mężczyzną ,który czuwał przy niej i dbał o
bezpieczeństwo. Pomoc Marka okazała się nieunikniona ,ponieważ była zbyt
osłabiona ,aby radzić sobie z podstawowymi czynnościami zwłaszcza z niesprawnymi
jeszcze rękoma. Krępowało ją proszenie o pomoc ,ale wolała prosić Dobrzańskiego
niż jakaś pielęgniarkę. Po raz pierwszy zauważyła jego miłą powierzchowność.
Umył jej twarz, obmył lekkie rozcięcie na nodze i zaniósł z powrotem do sali
,otulił szczelnie kołdrą i poprawił poduszkę.
-Chcesz
wody?- spytał widząc ,że usiłuje coś powiedzieć. Skinęła głową. – Ale…
Przytknął
jej szklankę do ust ,przysiadając na brzegu łóżka. Zwilżyła usta ,czując ulgę.
-
Dziękuję- wyszeptała i obdarowała go półuśmiechem. – Nie radzę sobie z
niektórymi rzeczami – wyznała trochę zakłopotana. – Przepraszam.
- Nie
przepraszaj.
Odstawił
puste naczynie i sięgnął po egzemplarz Cień
gwiazdy –
Czytałaś?
- Trochę-
odparła krótko.
-
Przypadkiem nie jest to twoja ulubiona opowieść?- zapytał wnikliwie ją
obserwując. Zmrużyła oczy leciutko pochylając się w jego kierunku próbując
opanować drżenie rąk.
– Tak- skrzywiła się dotykając palcami skroni.
- Boli
cię? Zawołać lekarza?
- Panie
Marku …
-
Zawołam jednak lekarza.
Doktor
zaświecił jej światłem w oczy. Dokładnie obejrzał ,wpisał coś do karty, zadał
parę podstawowych pytań Dobrzańskiego ,potem pacjentce i wyszedł
przeprowadzając z Markiem krótką pogadankę o zdrowiu Uli. Powracające z lotem
błyskawicy wspomnienia plus silny wstrząs wywołał silny ból. Pielęgniarka
podała lek uspokajający wstrzykując go do kroplówki. Powieki kobiety ciążyły
niczym ołów ,w końcu opadając ,a ona pogrążyła się w głębokim śnie. Wślizgnął
się do sali ,by poobserwować śpiącą ukochaną.
-
Odpoczywaj ,kochanie. Musisz wyzdrowieć i wrócić ze mną do domu.
***
- Cześć
, poczta do ciebie. Dzwonił Śluzak.
- Kto?
-
Wiktor Śluzak. Podpisałeś z nim w poprzednim tygodniu kontrakt- przypomniała
recepcjonistka. Podrapał się nerwowo po głowie ,nie pamiętając o kogo chodzi.
- Ten z
ofertą pokazu stroju kąpielowych?
- A-
przycisnął rękę do czoła. – Wiem. Mówiłem ,że się zastanowię i wstępnie się
zgodziłem. Kurde ,muszę się wycofać.
-
Dlaczego? Wiele firm zajmuję się strojami kąpielowymi.
- Ale
my nie tworzymy bielizny tylko konkretne stroje dla zamożnych i średnio
zamożnych ludzi- stwierdził rzeczowo ,zabierając korespondencje mijając się po
drodze z Maćkiem ,który spóźnił się dzisiaj osiem minut.
- Gdzie Klara?
- Jeszcze chyba nie przyszła ,szefie.
***
- Gdzie Klara?
- Jeszcze chyba nie przyszła ,szefie.
***
Odchylił
się w fotelu rozważając słowa recepcjonistki. Nie sądził by pomysł z bielizną
czy strojami wypalił. Violetta z pewnością byłaby sceptyczna mimo dobrej
sylwetki po ciąży. Często poranki spędzała na fitnessie zaprowadzając małego do
żłobka.
- Kawa?
- I
kanapka z szynką- odpowiedział. – Nie jadłem śniadania.
- Nie
ładnie pić kawę na pusty żołądek. Wrzodów można się nabawić. Mój syn też nigdy
nie jada śniadań, choćby ciepłej herbaty ,za oknem straszny ziąb- mówiła i
mówiła ,a Marek rozkojarzony otworzył laptopa i nowy plik wpatrując się biel
niezapełnionego dokumentu.
Klara
zniknęła za drzwiami ,a on podszedł do okna i wyjrzał na miasto skąpane w
szarości, otworzył okno wsłuchując się w uliczny szum, ktoś krzyknął ,ktoś
zatrącił. Uśmiechnął się ponuro przypominając sobie początki pracy w biurowcu.
Zaciętą windę ,buty nie pasujące do garnituru, dziewczyny w krótkich
spódniczkach ,które rozpraszały go w pracy. Z siłą huraganu w jego nudne
,monotonne życie przybyła Ula. Dziewczyna z traumą ,przeszłością i brakiem
chęci do czegokolwiek. Odezwała się do niego ,co uznał za dobrą monetę i nie
zamierzał jej zostawić. Tym bardziej ,że pokochał ją całym sercem i nie pragnął
jej szczęścia.
- Kawa
i kanapka. Przyniosłam jeszcze małe ciastko.
-
Dzięki- uśmiechnął się z wdzięcznością. – Za kwadrans połącz mnie z Śluzakiem.
-
Oczywiście- odparła potulnie stojąc przy drzwiach, wygładzając brązową
spódnice.- To wszystko?
-
Zamówiłaś teczki i foldery? A Pshemko u siebie?
- Nie
wiem ,ale zaraz sprawdzę. Foldery zamówiłam wczoraj, a teczkami zajmę się
dzisiaj. W kolorze beżowym?
-
Błękitnym. Kolekcja młodzieżowa połączona z zimową. W tym płaszcze.
- Jakie
płaszcze? Nie wyrobimy się. Mam napięty grafik, a w piątek jest w szkole
wywiadówka.
- U
Pshemko zauważyłem projekty płaszczy również dziecięcych.
-
Kiedy?- wpatrywała się zdumiałymi tęczówkami w szefa.
-
Niedawno- powiedział cicho.
****
Marek
rozważał decyzję o oddaniu Uli do ośrodka i stwierdził ,że narazi ją na większy
stres i wcale nie jest dobre rozwiązanie. W jego umyślę narastało coraz więcej
wątpliwości. Wizyty u terapeutki w prywatnej klinice mogły okazać się lepszym
pomysłem. Miałby na nią oko ,byłaby pod jego opieką i być może nie targnęłaby
się już więcej na swoje życie.
– Moi rodzice ucieszyli się na wieść o dziecku-
zaczął niepewnie.- W szóstym miesiącu wystąpiły komplikacje...Otrząśnięcie się
po utracie dziecka zajęło mamie wiele czasu… chodziła na terapię i …potem ja
powiłem się na świecie. Wspominam o tym ,bo…
- Bo?-
wbiła w niego załzawione chabrowe oczy.- Chcesz udowodnić mi za wszelką cenę
,że po czymś takim …da się normalnie żyć? Wyzdrowieć ,przeboleć stratę
,zapomnieć? Jeśli tak to wyjść .
-
Miałem mieć siostrę ,a… ból ,kiedyś mija ,ale zostaje pustka- mówił nie
zważając na jej zdenerwowaną minę i niemą prośbę w oczach ,by wyszedł.- I czuję
tą pustkę siedząc wieczorem w pustym mieszkanie. Nie wypełnia go śmiech dzieci
,szczekanie psa ,nie pachnie kolacja przygotowana specjalnie dla ciebie.
- To
się nazywa samotność- podsumowała. – Znam to. Kiedyś byłam Emily i ja… matka i
córka. On był ,ale…- urwała zastanawiając się. – Nieobecny. Córka nic nie
znaczyła. Byłyśmy dla niego ciężarem ,a później stałam się nim dla przyjaciół
,a teraz pana.
-
Kiedykolwiek zaczniesz mówić nieoficjalnie?
-
Zapomnij- warknęła. – Nie zaprzyjaźnimy się ,a wiesz czemu?
- Nie
wiem.
- Nie znoszę
cię i twoich głupich gier i nękania. Śledzenia ,zbierania informacji ,ty-
posłała mu oskarżycielskie spojrzenie. – łazisz ze mną nawet do kibla. Jesteś
psycholem. I radzę ci zbierać panie dupek i zamknąć za sobą szczelnie drzwi.
Pomogłeś mi ,okej. A teraz żegnam- syknęła.
- Do
zobaczenia- rzucił zbierając z krzesła marynarkę. – I mam nadzieję ,że jutro
będziesz miała lepszy humor.
- Będę skakać z radości- dodała sarkastycznie.-
Po ujrzeniu pana tym bardziej.
Niech
on przestanie istnieć. Zapadnie się pod ziemię ,zaginie ,wyjedzie. Wszystko mi
jedno, byle zniknął.
****
Deszcz
zacinał w okna, strugi wody wolno spływały po szkle. Pobyt Uli w szpitalu
dobiegał końca. Wypis miała za dwa dni. Zostało jej kilka drobnych ran
,trochę blizn , gips na jednej ręce. Po porannej toalecie i marnym śniadaniu,
zasnęła.
Dziewczyna
krążyła po pustych ,ciemnych korytarzach odnosząc wrażenie ,że jest śledzona.
Drżała z zimna ,strachu dławiącego w gardle i osoby ,która wyrosła niczym
drzewo przed nią. Stanęła bojąc się oddychać ,wykonać jakikolwiek ruch.
Szuranie ,szmery ,piski ,jęki i wiele innych głosów przyprawiało o dreszcze.
Wytężyła wzrok idąc bez uczucia woli naprzód. Ręce bezwładnie zwisały wzdłuż
ciała ,krew kapała na białą podłogę. Drzwi nie miały klamek. Dziewczyna weszła
do pokoju. Przewiercała wzrokiem pacjentkę i zerknęła na łóżko po lewej
stronie. Zatrzasnęły się drzwi. Podskoczyła i obejrzała się. Biel jej koszuli
zatrzepotał ,gdy otworzyło się z hukiem okno i ujrzała za oknem niewyraźną
postać na tle mgły. Podążyła za nią idąc po łóżku ,nie zważając na martwą
pacjentkę leżącą z otwartymi zamglonymi oczami i rozrzuconymi rękami po bokach.
Na szyi miała sine ślady jakby od uduszenia. Szatynka ominęła jej ciało i
stanęła na parapecie pokrytego łuszczącą się kremową farbą i zeskoczyła w
krzaki z kolcami. W podartej piżamie ,potarganych włosach udała się w ślad za
małą zjawą i biegła prawie do utraty
tchu. Bose stopy dotykały twardego mokrego podłoża. Dotarła do urwiska ,lecz
dziecka nie było. Na krzaku przy skale dostrzegła w nikłym świetle księżyca
niebieską wstążeczkę. Zbliżyła się przesuwając ostrożnie w stronę gałązki. Ktoś
chwycił mocno jej dłoń powstrzymując ją i przyciskając do serca rękę. Uniosła
głowę napotykając pełne troski spojrzenie.
Drzemała
w pozycji embrionalnej ,z ust wymykały się pojedyncze słowa. Na szyi ,plecach
oraz czole perlił się pot. Przewróciła się na bok ,miotając się po materacu.
Puszczając
klamkę dopadł do jej łóżka ,zgarniając ją w ramiona. Szamotała się ,stopniowo
słabnąc i uchylając powieki. Otępiały zmysły nie pozwoliły kobiecie zupełnie
się wyciszyć. Drzemały w niej lęki i nieufność do ludzi. Bliskość jakakolwiek
włączała w jej głowie syrenę alarmową. Zagubione poczucie bezpieczeństwa ,aż
nazbyt wyraźnie stawało się widoczne.
- Ula,
pozwól sobie pomóc. Uciekałaś przed nim zatem nie pragnęłaś umrzeć- stwierdził
,chcąc zwiększyć odległość między nimi ,ale Ula trzymała się kurczowo jego
ramienia.
-
Chciałam ,nie chciałam- mruknęła ledwie słyszalnie.- Bez znaczenia. W piekle
byłoby mi lepiej. Zdaniem Iwanow nie moim.
-Dziewczyna
o której opowiadałam…- dyskretnie spojrzała na pusty materac pod ścianą i
kontynuowała, szeptem.- Ciężarówka zajechała Tamarze drogę ,zjechała na prawy
pas i auto wypadło z drogi staczając się po stromym zboczu. Po prostu zaczęła
opowiadać i płakać. Była u niej policja. W wypadku zginął jej narzeczony.
Amputowali jej nogę ,a ona mówi ,że życie w niczym nie będzie przypominać dawnego
,ale wierzy ,że wszystko się ułoży. Po jej zwierzeniach zrozumiałam ,że nie
umiem żyć jak dawniej ,cieszyć się chwilą, marzyć i takie tam- rzuciła
lekceważąco.- A ty masz ulubioną książkę?
- Hm…-
zastanawiał się mając pustkę w głowie.
- Jesteś
laikiem?- zdziwiła się. – Szczerze ,nie wyglądasz- uśmiechnęła się nieśmiało.
- Nie?
A na kogo wyglądam?
-
Bogatego panika z wyuczonymi na pamięć formułkami. Prawnika.
-
Pomyłka. Jestem z wykształcenia ekonomistą i marketingowcem. Firmą zarządzał
mój ojciec ,lecz problemy ze zdrowiem uniemożliwiły mu prowadzenie dalej
przedsiębiorstwa. Zarządzanie zespołem kosztowało go sporo nerwów dlatego
przekazał pałkę młodszym. Od kilku lat staram się nie sprowadzić firmy na skraj
bankructwa. Współudziałowcy założyli filię we Włoszech i są szczęśliwi. Paulina
…
-
Odpowiedzialna funkcja. Lekarze mają gorzej, chociaż ratują życie ludziom i…-
nie dokończyła – Emily nie uratowali- rozpłakała się rozpaczliwie.
- Nie płacz. Emilka zginęła ,ale nie
pomyślałaś nigdy o…
- O czym?- zerknęła na niego
zaskoczona.
- Ech… drugim dziecku?- wypalił.
- Niby jak?- spojrzała na bruneta
jak na upośledzonego.- Mój mąż nie żyje. Zapomniałeś? I nie zamierzam szukać
...- łzy słynęły po policzkach. - Nie umiałabym z
kimś...być po tamtym zdarzenie...nie mogę. Nie.
- Nie miałem na myśli
twojego męża.
- A kogo?!
- yyy...- zmieszał się.
- Sisinij* pił do późna z kolegami i
grał w karty. Upił się i tłukł całą noc po mieszkaniu. Rozbił szklany stolik
,lampę i poprzewracał krzesła. Wywietrzyłam salon ,bo śmierdziała wódką, tytoniem
i chyba trawką? Skryłam się w sypialni. Następnego dnia przeprosił mnie. Kupił
kwiaty. Wieczorem coś zamówiliśmy. Pierwszy raz od ślubu byto tak
romantycznie...uwierzyłam ...spędziliśmy ...
- Ula...
- Wtedy wydawało mi się ,że go
kocham. Wierzyłam w jego przemianę. Trwała zaledwie ponad tydzień. W końcu szóstego miesiąca ciąży spadłam ze schodów...Maksim zmarł ,a Emily...walczyłam o jej życie ,a potem chroniłam ją przed nim.A teraz pozostały mi po córeczce tylko wyblakłe fotografię.
- Bardzo ją kochałaś- wtrącił. -
Zrozum mała zginęła w wypadku. Nie z twojej winy. Jesteś młoda możesz mieć
jeszcze dziecko.
- Z kim?
- Z kimś kto cię pokocha, ty również
i zdecydujecie założyć rodzinę- odparł.
- Zaraz...mówisz o sobie?-
wytrzeszczyła oczy ,patrząc na Dobrzańskiego.
- N- nie- skłamał. – Czysto
teoretycznie.
- To dobrze- odetchnęła z ulgą. –
Nie strasz mnie tak. Trzymam kciuki ,aby ci się odnaleźć tą jedyną i zostać
ojcem. Przynajmniej zostawisz mnie w spokoju. Nie będę potrzebowała już twojej
pomocy ,bo wrócę do przyjaciół- zauważyła.- I wszystko wróci do normy. No
prawie- zasmuciła się myśląc o małej.
- Miejsce ,w które trafisz nie będę cię odwiedzał- oznajmił zdecydowanie.
- Nie… nieprawda.
- Dostałaś skierowanie do ośrodka- na potwierdzenie słów rzucił jej na pościel kawałek papieru. – Do zobaczenia ,kiedyś.
Ula już nigdy się nie otrząśnie.Za wiele spadło na jej głowę,doświadczyła najgorsze rzeczy nikt jej nie pomoże. Szkoda ,że ja też nie. Ona cierpi i cholera nie umiem jej pomóc. Straciła nie jedno ,a dwójkę dzieci.
Ula już nigdy się nie otrząśnie.Za wiele spadło na jej głowę,doświadczyła najgorsze rzeczy nikt jej nie pomoże. Szkoda ,że ja też nie. Ona cierpi i cholera nie umiem jej pomóc. Straciła nie jedno ,a dwójkę dzieci.
Po wyjściu Marka ponownie wpadła w stan odrętwienia ,tępym wzrokiem obserwując okno. Znowu zaniosła się rozpaczliwym płaczem. Nie potrafiła uporać się z rozpaczą. Dotarło do niej ,że na własne życzenie została sama. W szpitalnych murach ,bez marzeń ,a człowiek bez marzeń, iskierki nadziei w sercu jest niczym. Nie istnieje ,bo marzenia upiększają świat i ubarwiają życie . Nie Uli. Jej nie miało szarych kolorów tylko czarne. Próżnia ,w której nic nie ma.
- Chwila …co znaczy ,kiedyś?- usiadła gwałtownie na materacu. – On już nie przyjdzie? – zapytała siebie na głos. – Zamkną mnie w szpitalu psychiatrycznym? Nieeee…ty pieprzony dupku . Nigdy ci nie wybaczę , Nie będziemy przyjaciółmi. My ,co najwyżej możemy być wrogami!- wykrzykiwała ogarnięta wściekłością i gniewem na bruneta. Wyprowadził ją z równowagi. Nie pierwszy raz.
Po skończeniu obchodu wymknęła się z sali zakradając się do gabinetu zabiegowego.Nikogo nie zastała. Uważała ,żeby nikt nie przyłapał ją na kradzieży leków.Schowała do kieszeni szlafroka ,idąc korytarzem normalnie nie wzbudzając podejrzeń. Wślizgnęła się pod pościel ,zauważając ,że mężczyzna w dalszym ciągu śpi. Marek nie dotrzymał słowa i przyszedł następnego dnia. Nalała do szklanki soku i łyżeczką rozgniotła tabletki wsypując je do napoju. Zamieszała i uśmiechnęła się z pełną satysfakcją. Wreszcie się go pozbędzie.
Przebudził się ,przeciągnął i zerknął na Ulę. Przełknął ślinę ,zaschło mu w gardle. Taksowała Marka spojrzeniem ,jej oczy ,złowieszczo błyszczały. Było w nich szaleństwo ,złość ,nienawiść.
- Napijesz się soku?
- Poproszę.
Miał pociągnąć już łyk ,gdy popchnęła go ,stracił równowagę z hukiem spadając z krzesła ,a sok rozlał się po posadzce.Onieśmieleni nagłą bliskością ,odważyli się spojrzeć sobie w oczy. Dotknęła jego twarzy, włosów. Zacisnął palce na jej nadgarstku powstrzymując ją.
Oddychała płytko ,strach pomieszany z czymś czego nie potrafiła zdefiniować. Serce łomotało w piersi. Przeżyty koszmar nie powrócił.
- Ula...
Próbował się podnieść ,powstrzymała go chcąc zrobić to pierwsza. Straciła równowagę wpadając z powrotem na bruneta,odwracając głowę ,by uniknąć spotkania ich ust. Nie zamierzała całować Dobrzańskiego. Lekarz zwabiony hałasami wbiegł do sali..
Pielęgniarka oderwała Ulę od mężczyzny. Ta z całych sił wyrywała się ,wierzgała nogami.
- Marek ,ja ...zrobiłam coś naprawdę głupiego- przyznała. - Przeprasz...am- łkała. - Przepraszam. Nie chcę iść do ośrodka. Nie rób tego. Poprawię się obiecuję. Ukradłam te leki i wsypałam ,ale...nie mogłam ...
- Uratowałem narzeczoną ,która planowała popełnić samobójstwo- wyjaśnił pokrótce oszukując .- Prawda ,kochanie?
- No,tak było. Marek mnie uratował i ...dziękuję. To się nie powtórzy. Przysięgam- uśmiechnęła się delikatnie.
Po wyjściu lekarki przestał udawać i zmierzył ją groźnie.
- Uratowałem narzeczoną ,która planowała popełnić samobójstwo- wyjaśnił pokrótce oszukując .- Prawda ,kochanie?
- No,tak było. Marek mnie uratował i ...dziękuję. To się nie powtórzy. Przysięgam- uśmiechnęła się delikatnie.
Po wyjściu lekarki przestał udawać i zmierzył ją groźnie.
- O czym ty do mnie mówisz?!- krzyknął. - Planowałaś mnie zabić?! Otruć?
- Tak.
Byłoby łatwiej się od ciebie uwolnić. Zanim zanadto cię polubię.
- Żegnam - odrzekł chłodno.- Więcej się nie spotkamy.
*- Ula zna wyłącznie fałszywe dane byłego męża.
Ula jest w strasznym stanie i ma w głowie chaos. Raz jest dla Marka w miarę miła, a innym razem obrzuca go wyzwiskami i nawet posuwa się do chęci otrucia go. Pisałaś, że ona w końcu dojdzie do jakiejś równowagi, ale teraz wydaje się przypadkiem kompletnie beznadziejnym bez jakichkolwiek szans na poprawę. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale czy Ula oprócz Emily miała jeszcze synka i też go straciła? To trochę dla mnie niejasne.
OdpowiedzUsuńPo incydencie z tabletkami Marek definitywnie chce już nie przychodzić do szpitala i odwiedzać jej. Nie dziwię się, bo on już dość przeszedł z nią i w ogóle ta znajomość jest dla niego niebezpieczna i groźna, bo nie ma pewności, czy Uli znowu nie strzeli do głowy kolejny pomysł z tabletkami.
Coraz trudniej jest mi czytać o jej niestabilnym stanie, bo opisujesz go bardzo sugestywnie. Nie mogę się już doczekać rozdziału, w którym przeczytam, że wreszcie ona zaczyna normalnieć i wracać do rzeczywistości.
Pozdrawiam. :)
Małgorzata Szyler
UsuńObawiałam się ,że nie dobrniesz do tego momentu ,a następny rozdział już odpuścisz ponieważ jest ponad Twoje nerwy i wolisz inne historię ,których ja nie piszę.Z resztą mój styl jest beznadziejny no może dlatego ,że moje samopoczucie od dłuższego czasu jest nie najlepsze.Ale w sumie ja zawsze kiepsko pisałam nie wiem ,co myślałam zakładając tego bloga.Pisali inni myślałam ,że i ja mogę ,chociaż bez odrobiny talentu.
Ula nie otruje marka tabletkami ,bo nie zobaczą się prędko.Szykuj się na kolejny szokujący ,drastyczny rozdział.Opowiadanie całe jest dramatem.Nie chciałam pisać wcześniej ,żeby nie zniechęcać ,ale cały czas źle nie będzie.
Tak, Ula była w ciąży bliźniaczej.Upadek ze schodów przyczynił się do śmierci jednego z bliźniąt. Maksim zmarł ,a życie drugiego drugiego dziecka zawisło na włosku ,Ula leżała ,aby urodzić zdrową córeczkę ,mała przeżyła rodząc się przedwcześnie.Jakby nie patrząc straciła nie jedno ,a dwójkę mimo ,że najbardziej przeżywa utratę córki.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Te wahania nastroju u Ulki są dla niej i dla niego nie do wytrzymania. Zastanawiam się jak długo Marek jeszcze wytrzyma. Oby był wstanie to przetrwać dla ich związku i bycia w końcu szczęśliwym. Mam nadzieję iż nadejdzie taki czas gdy ona zacznie patrzeć na niego z uczuciem miłości a nie nienawiści. Przypuszczam, że Marek może nie dać sobie rady i chyba najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie Ulki w ośrodku. Lecz z drugiej strony pobyt tam może powodować odwrotny skutek niż ten, o który chodzi Markowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Julita Morawiec
UsuńNie wytrzyma,Ula trafi do ośrodka ,on zajmie się swoimi sprawami próbując o niej zapomnieć. Przez nią miał przecież same kłopoty.Dałby temu szansę ,gdyby nie próba pozbawienia go życia ,to będzie tkwiło w nim jak zadra. Zrobiła wszystko ,by zniknął z jej życia i właśnie swym zachowaniem osiągnęła cel.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Piękna część. Ula powinna pogodzić się z tym że Dobrzański chce jej pomóc. Z niecierpliwością czekam a ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNajwiększa Fanka Brzyduli2303
UsuńZdecydowanie powinna być wdzięczna ,a nie pragnąć jego śmierci.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Ulka jest naprawdę chora i to jest coś strasznego. Raz jest prawie normalna a raz krzyczy, nie słucha nikogo do tego chciała zabić Marka. Przesadziła i teraz pewnie wyląduje w ośrodku i tam Marek jej nie będzie odwiedzał. Mam rację? Fajnie jakby za jakiś czas mogła stworzyć z Markiem szczęśliwą rodzinę ale do tego jeszcze daleka droga. Powiedz że tu będzie happy end? G
OdpowiedzUsuńG
UsuńTo,co przeżyje przyprawi ją o dreszcze ,a Marek...napiszę jedno. Z całą pewnością nie będę ich oszczędzać i będą cierpieć katusze.Ula zasłużyła ,on niekoniecznie ,ale uwikłał się w tą historię.Nie ,nie odwiedzi.Ula zacznie ,kiedyś żyć i nawet dostanie szansę być z kimś ,kto się w niej zakocha (mowa tu nie o Marku).Ps.Nie znudziły Ci się słodkie zakończenia?
Dzięki za wpis.
Pozdrawiam serdecznie :).
To co się dzieje z Ulą to coś naprawdę strasznego. Cały czas jakby obwiniała się o to,co ją spotkało. Nie chce też widzieć Marka, który próbuje jej pomóc. Boi się, że zaangażuje się bardziej w tę znajomość. Ale to, że chciała zabić Marka to przesada. Na szczęście w ostatniej chwili uratowała go przed otruciem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Andziok
UsuńObwinia ,cierpi, pogrążona w rozpaczy posuwa do drastycznego czynu ,opamiętując się w ostatniej chwili omal nie doprowadzając do tragedii.Ula przy Marku mimowolnie otwiera się ,zwierza opowiada o byłym mężu, córce...Chciał jej pomóc ,ale teraz odetchnie się od niej po tym incydencie.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Tak zastanawiam się kto się pierwszy wykończy Ula czy Marek. A Markowi to należy się nagroda, że ciągle był i jest przy niej. Teraz powinien przestać przychodzić to może taki wstrząs zadziałałby i Ula zrozumiałaby ile Marek dla niej zrobił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńMarek to facet wykazujący się dużą wrażliwością, cierpliwością zawsze gotowy podać pomocną dłoń, choć posiada wady.Okażę się wkrótce.Ula to skromna dziewczyna ,która postawiła ,kiedyś wszystko na jedną kartę. Doświadczona przez los z zaburzeniami psychicznymi,nieszczęśliwa kobieta.
Psychika ludzka wiele zniesie ,ale nie wszystko.Jak widać Ula całkiem oszalała czy odzyska równowagę o tym wkrótce. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
O jej. Nie spodziewałam się że Ulka aż do tego się posunie. Na szczęście się opamiętała i nie doszło do tragedii. :( Nie dziwię się Markowi że nie chce jej znać. Już nie wiem czy cokolwiek pomoże Ulce. ;( Strata dziecka to naprawdę coś strasznego, ale Ulka nie powinna się o to obwiniać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Agnieszka
UsuńUla przekroczyła wszelkie granice,popełniła jeden z najgorszych,pogrążyła w szaleństwie i poniesie tego konsekwencji,opamiętała się zanim było za późno i znajdzie się na życzenie w piekle.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie:).
Podziwiam Marka za to że cały ten czas jest przy Uli, bo życie z taką osobą jest piekielnie trudne. Ale po tym co zrobiła jego reakcja jest jak najbardziej zrozumiała. Co prawda, w porę się opamiętała ale to nie zmienia faktu, że chciała go zabić tylko dlatego, że się o nią troszczy. Mam nadzieję, że Ula zrozumie swój błąd i będzie chciała odbudować ich relacje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marzycielka
UsuńPrzypadkiem wplątał się w szereg niebezpiecznych akcji z Ulą ,zaangażował,poświęcił swój czas,a ona z martwego punktu przeszła w totalne szaleństwo i wyląduje w psychiatryku.Przyjaciele ,kiedyś też zrobili dla niej bardzo wiele.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Kiedy ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuń