Strona Główna

środa, 16 sierpnia 2017

,,Bolesna strata'' 14

Wersje cofnęłam do roboczych ,ale przypadkiem skasowałam więc wstawiam ten rozdział od nowa. Zawiera małe zmiany .  
Pozdrawiam :).
Rozdział zawiera liczne wulgaryzmy i akty przemocy!

, ,Jeśli chce się przestać myśleć o nadchodzącym tsunami, trzeba skupić całą uwagę na układaniu worków z piaskiem''

Urszula chciała wytrącić bandziorowi broń, ale nie udało się. Broń wypaliła. Krew rozbryzgała się na jasnej ścianie tworząc krwawą mozaikę. Pociągnął ponownie za spust , a Ula przekoziołkowała po schodach  na sam dół.
Mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenie, ale zjawiła się policja i udała się pościg za nim. Niepostrzeżenie odwrócił się i strzelił w nogę jednej z pielęgniarek. Upadła na podłogę zwijając się z bólu. Biegł nie wypuszczając pistoletu, choć policjant rozkazał ją rzucić na ziemię. W końcu potknął się zderzając z drzwiami i broń poleciała kawałek.
Policjanci  przycisnęli go do podłogi, zakuli w kajdanki i zabrali do radiowozu policyjnego. Świadków było całkiem sporo i nie mógł się wywinąć z rąk funkcjonariuszy. Zostanie postawiony pod zarzutem usiłowania zabójstwa pacjentki o niebieskich oczach i ciemnych włosach oraz napad z bronią w ręku. Groziło mu nawet do dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności.
                                                       &&&                                         
Pacjentka o szafirowych oczach nieprzytomna trafiła na salę operacyjną, gdzie zszyli jej ranę głowy i wyjęli kulę umiejscowioną między żebrami, która nie uszkodziła najważniejszego organu. Serca. Lekarz powiadomił Marka Dobrzańskiego o stanie Urszuli. Ten zdruzgotany dotarł do szpitala jak najprędzej gotowy błagać medyka o jej zrobienie wszystkiego, by przeżyła i otworzyła te jakże śliczne błękitne oczy.
 Nie zważając na śliską nawierzchnie wcisnął gaz i włączył do ruchu. Przyśpieszył drżąc w środku na samą myśl o nieodratowaniu kobiety. Ściskało go w dołku, pociły mu się ręce i z trudnością skupił się na prowadzeniu pojazdu. Nie zakupił jeszcze samochodu po tym jak jego doszczętnie spłonęło po eksplozji. Pożyczał od najlepszego kumpla.  Nigdy nie sądził, że przyzwyczai się, aż do tego stopnia do dzieci,ale dzieciaki przyjaciół polubił i złapał z nimi świetny kontakt.


Ukrył twarz w dłoniach siedząc przed salą operacyjną. Czas ciągnął się w nieskończoność. Lekarz zielonym zakrwawionym fartuchu opuścił pomieszczenie zsuwając z twarzy maseczkę. Marek przełknął głośno ślinę ze szklistymi oczami. Z identyfikatora odczytał imię doktora. Po nim wyszedł drugi, którego od razu rozpoznał.
- Pani Urszula została odratowana. Kula ominęła serce i utknęła między żebrami. Wyjęliśmy ją i zatamowaliśmy krwawienie. Usunęliśmy śledzionę. Niestety nie wiem czy pacjentka, kiedykolwiek odzyska świadomość. Po rezonansie będzie więcej wiadomo. Mogło dojść do uszkodzenia mózgu, doznała silnego urazu, licznych złamań i zadrapań.
- Czy moja… narzeczona wyjdzie z tego?- Zadrżał mu głos. – Mogę do niej zajrzeć?
- Niestety, pani Urszula za chwilę zostanie przewieziona na salę po operacyjną i nie można składać żadnych wizyt.
- Błagam pana, choćby na chwilkę. Muszę …muszę ją zobaczyć- wykrztusił łamiącym głosem. – Chcę przy niej być. Proszę.
- Rozumiem, ale pani Ula jest zbyt słaba- oznajmił lekarz.- Konieczna będzie również pomoc psychologa lub psychiatry. Po takiej traumie może przestać mówić lub odciąć się od bliskich, świata. Najważniejsze, żeby jej nie zostawiać samej. Być przy niej, gdy odzyska świadomość. Radziłbym panu jednak najpierw pojechać do domu i się przestać. Powiadomimy pana, gdyby obudziła się czy działo coś niepokojącego. 
- Przepraszam. Śpieszę się.
- Oczywiście- mruknął Dobrzański, a serce pękało mu z bólu po tym, co usłyszał.- Panie doktorze!
- Tak?
- Nie pojadę dopóki się z nią nie zobaczę- odparł zdesperowany. - Tylko minutka. 
- Niestety, pani Urszuli zalecany jest spokój. 
- Błagam pana. Nie był pan nigdy zakochany?- Chciał go podejść. 
- Od siedemnastu lat jestem żonaty- odpowiedział. - Pozwalam na minutę. 
- Dziękuję 
Nachylił się spoglądając na śpiącą kobietę. Leciutko pocałował w bandaż na czole i pogładził miękką skórę zaczerwionego policzka. 
- Przy mnie nic ci nie grozi, kochanie- wyszeptał czule i nieśmiało musnął blade wargi. Obszedł łóżko odgarniając szatynce włosy i przyglądając się Uli w zadumie. Zanim wyszedł pocałował jej usta po raz drugi i trzeci. Ciągle spała.
 - Kocham cię i zawsze będę. Pa. Ula.
W szpitalu usłyszał przypadkową rozmowę o napadzie w szpitalu. Dowiedział się, co dokładnie zaszło dzisiejszego poranka.

                       ****
Przeszywał ją straszny ból, uniosła ciężkie powieki usiłując zlokalizować miejsce, w którym się znalazła. Błądziła wzrokiem po ścianach, meblach i oknie z białymi ramami. Poruszyła palcami czując przeszywający ból. Uniosła jedną rękę pokrytą prawie po palce bandażem, druga pokryta gipsem leżała bezwładnie na pościeli. Z trudem  nieporadnie odkryła kołdrę zauważając, że nie ma gipsu na nodze. Przekonana była, że go miała. Wodziła palcami wzdłuż swojego ciała napotykając gruby bandaż, dotknęła czoła dotykając materiału i sunąć w dół natrafiła na kołnierz ortopedyczny na szyi. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się skąd się wziął.  Wzdrygnęła się przypominając sobie dopiero teraz wystrzał i groźby rzucane przez obcokrajowca.  Widok szatynki był dla marka wstrząsający. Wszędzie sińce, rozcięta brew, pozdzierane do krwi palce.
- Marek…
- Nie dotykaj ran- upomniał ją cicho. – Rozdrapiesz i zaczną krwawić. Skuliła się wyglądając jak bezbronna mała dziewczynka, obezwładniona strachem. Oszołomiona cofała się wydarzeniami w czasie, którym brakowało logiki. Gubiła się.
 Zastygła na moment usłyszawszy skrzypienie drzwi. Odwróciła się  i obleciał ją strach. Zsunął ciemny kaptur z głowy. Włosy miał przydługie ciemne, wyglądające na przetłuszczone. Rozpoznała twarz tego człowieka.
Rozgniewane niemal antracytowe oczy.
 Zapamięta  je na zawsze, jako ślepia mordercy. Dławienie w gardle nie pozwalało wydobyć się żadnego głosu. Podchodził do niej mierząc z pistoletu. Wykorzystując chwilę, wymknęła się z sali. Ukryła z kołaczącym sercem za automatem i przywarła do ściany. Na korytarzu zauważyła ją lekarka. Spytała o coś, ale ta wyminęła ją zgrabnie i nie zauważyła wózka z środkami czystości. Mężczyzna śledził ją, wprawiając w przerażenie personel, groził bronią. Ludzie w popłochu uciekali, usuwając mu się z drogi. Kobieta upadła na kolana obolała ze stłuczonym kolanem i ruszyła dalej, zbiegając po schodach. Złapał ją za gardło, zabrakło jej tchu, gwałtownie puścił. Zaniosła się kaszlem dotykając czerwonych śladów na skórze. Wkrótce przybiorą odcień fioletu. Przycisnął ją do ściany, czuła nieświeży oddech. Zbierało się kobiecie na mdłości.
- Cóż za spotkanie, panno Iwanow- wyszeptał pogardliwie.
-Czego chcesz?- Wyjąkała drącymi wargami.
- Zrobisz coś dla mnie. Twój gościu wyjątkowo zalazł mi za skórę, ale to ty za to zapłacisz. Masz dwa wybory. Jeden obskubiesz trochę tego bogatego gościa i przekażesz mi forsę lub to on zapłaci za ciebie, ale martwą- zarechotał.- On czeka na twoją śmierć, zdziro- mówił łamaną polszczyzną.
Po ciele przebiegł jej zimny dreszcz, a żołądek zacisnął  boleśnie, aż się zachwiała, odsuwając się od ściany. Przysunął jej lufę do jej bijącego w szalonym tempie serca. Ponownie ją przycisnął do muru.
- Nie, Marek nie zrobiłby… on nigdy- stanęła w jego obronie. - Nie! Nie dostaniesz ani grosza!
- Zobaczymy, tania kurwo- wysyczał jej do ucha, zaciskając jedną dłoń na jej włosach. – Chyba nie chcesz, żeby coś mu się stało albo tobie?
- Na pomoc!- Wyrwało się z jej ust. Przymknął jej broń do jej skroni. Ula wyszarpywała się przepełniona lękiem i modliła się w duchu o cud.
Nie podchodźcie, bo ją zabiję!- Prychnął. – Ta kurwa zginie. Rozpierdolę jej łeb! I rozwalę wasze mózgi na miazgę. Jebani tchórze!
Wycofali się, ale jeden z ludzi zadzwonił po policję. Zszokowany tłum zaczął się przerzedzać.
- Marek…- powtórzyła wodząc, gdzieś nieobecnym wzrokiem.
- Ula- dotknął jej dłoni. Nie spojrzała na niego szepcząc w kółko jego imię. Słyszała dziwny szum w uszach. Złapała się za głowę, łkając.
- Ulka, źle się czujesz? Poznajesz mnie?
Uspokoiła się, umilkła, lecz łzy wciąż płynęły po zapadniętych policzkach. Usiadła krzywiąc się mocno, zamroczona i odrętwiała. Nie reagowała na dotyk ani dźwięk. Przysiadł na pościeli gładząc jej policzek i ścierając zabłąkaną łzę. Nie drgnęła, pozostając obojętna. Zupełnie oderwana od rzeczywistości. Powtarzała jego imię i siedziała nieruchomo.
Uchyliły się drzwi weszła Patrycja z siatką soków, jogurtów i jabłek. Odłożyła je na szafkę, spoglądając na przyjaciółkę.
- Wciąż nie ma z nią kontaktu?
- Nie. Od kilku dni odkąd się obudziła. Nie wiem czy jest świadoma naszej obecności. Czegokolwiek. Pielęgniarka poprosiła mnie, aby dziś to ja ją karmił. Sama nie dotyka jedzenia. Śpi lub siedzi i wpatruję się w stały punkt na ścianie- westchnął ciężko. – Dostała leki. Powinny działać.
- Może ją otępiają?- Spytała Patrycja. – Był psychiatra?
- Godzinę temu. Wyszedłem po kawę i kanapkę, a wracając nic nie uległo zmianie. Rozmawiałem z panią Renatą. Ulka zamknęła się całkowicie. Nie wiadomo czy rozumie cokolwiek. W następnym tygodniu zostanie przewieziona do ośrodka. Liczę, że jej pomogą- dodał z powątpiewaniem Marek.
- Będzie dobrze- pocieszała go Szymczykówna.- Znajdzie powód do życia.
- Z kim zostawiłaś dzieci?- zainteresował się Dobrzański, nie spuszczając oczu z Uli.
- Z sąsiadką. W przedszkolu panuje ospa. Kasia wyzdrowiała, ale zachorował Łukasz, a Oliwka przyjechała ze mną. Czeka na korytarzu z mężem. Bardzo jesteś dziś zajęty?
- Co masz na myśli?- Spytał podejrzliwie przeszywając blondynkę, wzrokiem. – Niemoralna propozycja?- Zaśmiał się.
- Nie, popilnujesz małej.
- Nie ma mowy- zaprzeczył. – Mam sporo roboty. Do rana zejdzie. 

                                             ****
Wyszedł na korytarz opierając się o ścianę. Przymknął oczy, biorąc głęboki oddech. Czuł się jak żołnierz na froncie walczący o honor ojczyzny ponoszący porażkę. Dziadek nigdy nie opowiadał mu o drugiej wojnie światowej. W szkole nasłuchał się wystarczająco opowieści o niewinnych ofiarach, obozach koncentracyjnych, komorach gazowych i ginących żołnierzach poległych w bitwach. Nie znosił takich klimatów. Chłopacy z blokowiska bawili się w wojnę, lecz on wolał kopać piłkę  i podkradać kluczyki od auta ojca w wieku szesnastu lat podając się nieznajomym dziewczynom za się ,za osiemnastolatka, proponując im podwózkę z dyskoteki, na które udawał. Imprezowy pozostawił za sobą dawno temu. Młodzieńcze lata nie należały do spokojnych. Był typem buntownika i casanovy.
Mała opierała główkę na ramieniu Maćka mając smoczka w buzi, śpiąc w najlepsze. Czekanie na poczekalni, bieganie po korytarzu ulubioną zabawką, znużyła Oliwkę i usnęła. Maciejowi też opadały powieki.
 Patrycja stanęła przez brunetem, popatrzył na nią z ukosa. 
 - Nie wykręcaj się. Ten jeden raz. Proszę. Mała cię zna i lubi. Wpadałeś przecież do nas, czasami. Kasia o ciebie pytała- rzekła nie odpuszczając. – Zostaniesz z Oliwką tylko na wieczór. Przyjadę potem po dziecko. Bez obaw. Nabierzesz wprawy, może, kiedyś ci się przyda.
- Raczej nie. Nie planuje rodziny- kłamał.
- A twoje plany o założeniu rodziny? Zostaniu ojcem?
- Zmieniły się- bąknął brnąć w matactwa. – Nawet bardzo.
- Chodzi o Ulkę?
- Poniekąd. Zakochałem się, ale i tak razem nie będziemy. Ulka mi nie zaufa, nie otworzy się, a tym bardziej nie odwzajemni uczuć.
- Pewności nie masz.
- Ona nie chce żyć. Ma problemy z …
- Powrotem do rzeczywistości. Powinna nawiązać kontakt z dziećmi. Udać się w miejsce, gdzie przełamie lęki i oswoi się ze stratą- odezwał się Maciej.
- I przynieś odwrotny efekt? Na widok jakiegoś dziecka powrócą wspomnienia i załamie się wpadnie w trans albo zabiję się i nikt jej nie uratuje- oznajmił chłodno Marek. Tego obawiał się najbardziej, drżał ze strachu o jej życie. 
 –A jeśli spróbuję...  Nie  będzie  dla niej ratunku.
- Co ty chrzanisz? Skreśliłeś ją, bo ma problemy? A niby kochasz- warknął Szymczyk łapiąc go za poły czarnej marynarki. – Świetny z ciebie przyjaciel, doprawdy- prychnął.
- Panowie- przeszkodził im lekarz. Proszę o spokój. Tu jest szpital.
Maciej zmierzył bruneta od góry do dołu, odsuwając się.
- Przepraszam. Chciałbym pomóc Ulce.
- Wiem. Ja też- przyznał Marek. – Boję się ją stracić.
- Czy to prawda, co mówi Patka? Zakochałeś się w niej?
- Tak. Ona cierpi, a ja nie umiem jej pomóc, ale...
- Ale?
- Chyba mam pewien plan- dodał po namyśle. - Lecę, wpadnę jutro.Wracając do Oliwki, pobawię się i zabiorę na plac zabaw następnym razem. Oby udało mi się namówić Ulkę jak wyjdzie ze szpitala.
-Okey ,ale co chcesz zrobić?!- Zawołał za nim.

                                             **** 


Dobrzański wstąpił do biura po papiery, lecz zauważając, że Sebastian  pozostał dłużej w pracy zaszył się w gabinecie robiąc wcześniej czarną kawę i ślęczał nad tabelkami obliczając wstępnie koszty pokazu. Przejrzał jeszcze raport z ubiegłego miesiąca i sprawdził za ile poszły stare sukienki Wiosna/lato 2004. Pozostała niesprzedana błękitną suknia z dekoltem w literę v. Marek pomyślał o Uli. Uznał, że w tej sukni byłoby jej do twarzy i idealnie podkreśliła  kolor tęczówek.
Na twarz  młodzieżowej kolekcji  wybrał młodziutką dziewczynę o jasnoniebieskich oczach. Sebastian domyślił się, że wziął ją z uwagi na lekkie podobieństwo do Uli.
- Stary, ty wariujesz- stwierdził przemierzając gabinet. Marek zamyślony nie dosłyszał, o czym mówi przyjaciel.
- A nie miałeś być z Violą w restauracji?- Spytał.
- Kurde. Zapomniałem o rocznicy ślubu- przyznał z zakłopotaniem. – Co ja teraz zrobię?
- Nie wiem. Kup kwiaty, czekoladki jakiś prezent.
- Kwiaciarnie o tej porze są pozamykane. A jak kupię czekoladki to obrazi się, bo dba o linię.
- No to przekichane. Zabierz do teatru.
- Zwariowałeś? Viola nie cierpi teatru uważając spektakle za nudę.
- Sam coś wymyśl- burknął.
- A z Ulką lepiej? Zaprosiłeś na randkę?- Zapytał przysiadając w  rogu kanapy bacznie obserwując Marka.
- Ula wpadła w dziwny trans. Nie ma z nią kontaktu- wyznał z posępną miną. – Zamknęła się w sobie. Pojutrze spotkanie z właścicielem sklepów, w których zostaną sprzedane kolekcje z magazynów. Padła pewna propozycja… obiecałem zastanowić się mam czas do piątku.
- Interesująca oferta?
- Powiedzmy- uciął krótko. – Leć do żony i syna.
- Na razie, stary. I nie siedź za długo, bo pracoholizm cię wykończy. Dziadek się z ciebie robi. Niedługo kapcie, meczyk i piwko- zażartował. – A żony brak, o dzieciach nie wspomnę.
- Skończyłeś już?- Posłał wściekłe spojrzenie przyjacielowi. – Ja boję się o jej życie!
Olszańskiego zamurowało, aż otworzył usta.
- Tak. Kocham Ulę. Nic nie mów- ostrzegł widząc wyraz twarzy przyjaciela.
- Kochasz samobójczynie?- Nie dowierzał. – Serio? A może brakuje ci kobiety? I seksu!?- Ożywił się Sebastian.
- Odpieprz się. Zajmij się żoną – odparował. 

                             ****
Niepokój towarzyszył jej odkąd przypadkiem usłyszała rozmowę Maćka z Markiem, obawiając się odesłania ją do ośrodka. Postanowiła przekonać Dobrzańskiego, że wcale nie musi tam iść, jeśli nie wykorzysta plan B. Od czternaście dni znajdowała się na oddziale neurologicznym. Wstawił do wazonu bukiet śnieżnobiałych róż, położył łóżku dużą czekoladę z nadzieniem. Onieśmieliła się na sekundę spojrzeć mu głęboko w szare tęczówki. Przysiadł blisko odgarniając jej włosy. Powstrzymała go zabandażowaną ręką.
- Nie dotykaj- powiedziała z lękiem.- Proszę.
- Dobrze.
Odsunął się leciutko, wyjmując z kieszeni marynarki cieniutki łańcuszek z zawieszką. Rozszerzyły się jej oczy i zabłysły w nich łzy. Odczuwała lekkie zawroty głowy i ból w skroniach.
- Przechodziłem koło witryny sklepowej i zauważyłem tą bransoletkę. Podoba ci się?
W Petersburgu byłam na studiach z Janą, a w Soczi z Emilką, szkoda, że nie mieszkaliśmy w Polsce. Rosjanie to źli ludzie. Tych, których znałam byli obleśni. Trzymam  się od nich z daleka  nie chcę iść do ośrodka. Umrę tam.
- Zajmą się tobą specjaliści. Ja nie potrafię. Przykro mi, Ula. Nie dam rady- bezradnie rozłożył ręce. – Starałem się, próbowałem…
Otworzyła usta bezgłośnie nimi poruszając. Nie potrafiła nic powiedzieć.
Nie chcę być zdana na łaskę zupełnie obcych osób. Nie wyobrażam siebie w tym obleśnym miejscu. Marek, nie rób tego, błagam.
Skryła twarz w dłoniach, zaczerpując tchu. Płakała po raz pierwszy nie przez bolesną przeszłość. Podniosła się i spuściła nogi na podłogę.
- Dokąd idziesz?
Zamrugała gwałtownie  powiekami, wsuwając stopy w kapcie. Podłoga zatańczyła pod jej nogami. Z impetem usiadła na łóżku. 
- Co?- Bąknęła nieco zachrypłym głosem. Odkaszlnęła. Ponownie pojawił się ten szum, krzyki, wystrzał. Zakryła uszy spanikowana. Podźwignęła się z materaca utrzymanie równowagi było nie lada wyzwaniem.
Gdzie ta cholerna łazienka?
– Daleko?
- Poważnie pytam- chwycił jej dłoń. – Ula, powiedz, dokąd się wybierasz?
- Nigdy nie dojdę do niej- rzuciła zmartwiona. – Nigdzie…
- Przecież widzę- oniemiał. – Nie chcesz chyba…
- Chcę – odpowiedziała automatycznie. – Iść.
- Ale ,dokąd?
- Cholera, nie mam pojęcia…- zaszlochała. – W końcu znajdę.
- Ale gdzie? Mów jaśniej- dopytywał tracąc powoli cierpliwość. Był mocno zaniepokojony. - Uważaj- złapał ją zanim  się potknęła, syknęła z bólu.- Odwal się ode mnie- warknęła ból głowy się nasilał.  
– Jesteś  bardzo słaba i rozdrażniona ,powinnaś leżeć w łóżku- odrzekł z troską.- Nadmierny wysiłek może ci zaszkodzić.
- A  jak tam dotrę?- Uniosła brwi mierząc go szafirowymi oczami. Zapatrzony nie usłyszał jej pytania. Doczłapała do drzwi. Trzymała się ściany krocząc bardzo wolno.
- Poradzę sobie- odtrąciła jego ręce. Wzięła parę wdechów czując przypływ paniki.
- Idziesz do toalety?
Nie odpowiedziała zaciskając wargi. Z powodu bólu nie mogła skupić się na jego słowach.
- Zaniosę cię- oświadczył unosząc ją ostrożnie. – Chwyć mnie za szyję- polecił.
Nie zareagowała gnając przed siebie. Zaskoczony podszedł i pochwycił Ulę  wybudzając sensacje na szpitalnym korytarzu niosąc kobietę.
- Nie – zadrżała. – Odejdź, boję się – jęknęła.
- Ulka ja cię nie skrzywdzę. Wiem boisz się tych obleśnych typów, ale przy mnie możesz być bezpieczna. Obiecuję ci to. Zadbam ,żeby niczego ci nie brakowało.
Zdumiewające. Ten człowiek jest bardziej uparty niż osioł.
- Puść mnie !- ogarniała ją panika niechciany obraz niedoszłego mordercy  wypływał przed oczami.- Nie chcę, nie zbliżaj się , nie zabijaj… zniknij… ja nie mam pieniędzy… pozwól…
Zaskoczony jej zachowaniem  postawił ją błyskawicznie na podłodze. Zawroty głowy powróciły.
Z nią jest chyba bardzo źle. Ula oszalała. Co się z nią dzieje?
Zostawił ją nie chcąc być natarczywy. Widział jak się trzęsie, nerwowo przełyka ślinę i ogłada nieustannie przez ramię. Zauważył też kropelki potu z wysiłku, jaki włożyła w pokonanie drogi do toalety. Czekał na nią pod nią zaniepokojony, wszedł do środka.
W łazience poślizgnęła się i poczuła ostry, przeszywający ból w kostce i intensywną woń wody kolońskiej. – Marek to ty?
- Mówiłem, że cię zaniosę- usłyszała za plecami  niewyraźny  głos. Zimny spot spłynął po plecach.
Spuściła wzrok, by nie dostrzegł łez spływających po kredowych policzkach. Przykucnął dotykając jej policzka.
- Ulka, w porządku?
- Pomożesz mi… wstać i dojść do…- wykrztusiła zmieszana. - Podłoga za bardzo wiruję i...
– Pomogę ,kochanie.
- Coś ty powiedział?- zapytała oszołomiona i spojrzała na mężczyznę.
- Z chęcią ci pomogę- uśmiechnął się do niej.

14 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś.
    Nareszcie Marek powiedział głośno co czuje do Uli. Może to sformułowanie jakiego użył w stosunku do niej pozwoli aby mogła powoli zaufać Markowi.
    Mam nadzieję iż już żaden z bandziorów jej nie będzie nękał oraz Marka.
    I w najbliższej przyszłości Ula zacznie wracać do życia.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziłam ,że wrócę tak prędko po ostatnich wydarzeniach.Zaskoczyłam samą siebie =D.
      Los Uli nie oszczędzał,ktoś wiecznie czyhał na jej życie.Sytuacja ulegnie poprawie ,bandziory są za kratkami. Nie ,nie oznacza to końca historii.Pojawi się też nadzieja,że Ula wróci do zdrowia.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Marek w końcu przyznał się do tego że kocha Ulke. Te jego kochanie na końcu chyba było przypadkowe bo on wolałby aby Ula nie wiedziała co do niej czuje. Czy Ula jakoś na to zareaguje? Teraz Marek i my musimy czekać aż z Ulą będzie już lepiej. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nijak. Przecież ona nic nie czuje prócz strachu,no i ona go niebyt lubi.Raczej będzie starała się udawać ,że go lubi.Obawiam się ,że czekanie cię znudzi( nie wiem ,kiedy wrócę do publikacji,ale prawdopodobnie we wrześniu).Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  3. Już raz pisałam komentarz pod tym rozdziałem i na pewno nie przytoczę go z pamięci. Napiszę krótko, że Ula ma wciąż pod górkę, a szpital stał się jej drugim domem. To wywołuje frustracje u Marka i niemoc, bo rozpaczliwie chce jej pomóc, a nie potrafi. W dodatku teraz po tym postrzale wydaje się jakby dziewczyna kompletnie postradała rozum. Ucieka od Marka, mówi od rzeczy i nie poznaje go mimo, że wymawia wciąż jego imię. Na tę chwilę czarno to wszystko widzę, bo z takich stanów wychodzi się latami. Czy Marek będzie na tyle cierpliwy i na tyle zaangażowany uczuciowo, że będzie trwał przy niej aż do wyzdrowienia?
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula praktycznie prawie zamieszkała w szpitalu przez swe nieustanne próby samobójcze. Aktualny stan psychiczny Uli jest nie najlepszy poprawi się ,ale i mocno pogorszy.Pomoc Marka zda się tu na nic.Ponieważ powinien trzymać się od niej z daleka dla własnego dobra,nie przewidzi niebezpieczeństwa, szaleństwa w którym pogrąży się Ula i nie będzie zdawał sobie sprawy do czego może to doprowadzić.Pozostaje mu odkochać się lub cierpieć z powodu nieszczęśliwej miłości ,bo Ula nie jest zdolna do uczuć zwłaszcza tych dobrych.Może ,kiedyś...Na Twoje pytania chciałabym udzielić odpowiedzi ,ale...Nie ,cały czas nie będzie przy niej trwał. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Z Ulką nie jest najlepiej. To powoduje że i ona i Marek gubią się. Dobrzanski wie, że ją kocha, ale nie jest pewien ich dalszej przyszłości. Seba nie może zrozumieć miłości jak stwierdził "do samobójczyni" Dalej nie dzieje się najlepiej i mam tylko nadzieję, że szybko to sie zmieni.
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stopniowo będzie lepiej ,następnie znów gorzej i to znacznie.Jak pisałam ,kiedyś bez leczenia się nie obędzie,dręczyć będzie ją jeszcze coś innego. Nie mogę napisać dokładnie ,co.Sebastian nie zmieni w najbliższym czasie zdania o Uli.Marek w tej sprawie na wsparcie przyjaciela nie ma ,co liczyć.Ich przyszłość ( o ile jakaś będzie) jest wielką niewiadomą.Nic więcej nie powiem. Dzięki za wpis.Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Zauważyłam trochę błędów i czasem musiałam 2 razy przeczytać zdanie aby zrozumieć jego sens. Jeśli chodzi o treść to dobrze że policja zatrzymała tego mężczyznę. Jak dobrze że Marek w końcu uświadomił sobie jakie uczucia żywi do Uli. Myślę że Ula nie tak szybko zaufa Dobrzańskiemu i pewnie minie sporo czasu. Niech Marek nie oddaje Uli do ośrodka. Zdziwiło mnie zachowanie Sebastiana. Myślałam że będzie wspierał Marka. Czekam na ciąg dalszy ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakochał się w nieodpowiedniej kobiecie.Zdarza się. Pięć lat nie zainteresował się nikim ,a tu nagle psychopatka.Ula nie pała sympatią do Marka.Jej nie zależy już czy ktoś usłyszy historię ,którą przeżyła zmęczyło ją duszenie wszystkiego w sobie i faktycznie zwierzy się trochę jemu,a później poprowadzi chorą grę ,a Marek nie przewidzi jej konsekwencji. Olszański nie wierzy w to marka uczucie do niejakiej Urszuli. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  6. Marek w końcu zrozumiał ze kocha Ulę. Reakcja Sebastiana trochę mnie zdziwiła Powinien wspierać kumpla.mam nadzieję że Ula z tego wyjdzie.
    Ulaimarek69.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sebastian ostrzega go ponieważ miał do czynienia z człowiekiem niezrównoważonym psychicznie,omal nie przypłacił życiem stąd to odradzanie Markowi wiązania się z Ulą. Nie da się wykluczyć ,że Ula jest psychicznie chora i może okazać się niebezpieczna i nie sobie odebrać życie ,a...,ale czy posunie się tak daleko? Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  7. Często w naszym życiu są chwile smutne i przygnębiające ale na pewno każdy z nas radzi sobie z nimi na swój sposób. Ja również polecam każdemu przeczytanie wpisu http://udziewczyn.pl/Artykul/25366 gdzie bardzo ciekawie poruszono kwestię świąt i tego trudnego okresu.

    OdpowiedzUsuń