- Niemal
odebrałam ci życie, strasznie mi wstyd za moje zachowanie i… Powinnam chcieć
zabić męża za krzywdę ,którą mi wyrządził. Za wylane łzy, podłe traktowanie i
śmierć… synka. Gdybym nie musiała od niego uciekać może nie zginęłaby i
córeczka . Moja mała – łza spłynęła po policzku do kącika ust. – Skrzywdziłam
nieświadomie niewłaściwego człowieka pragnącego wyciągnąć mnie z psychicznego
dołka. Faceta ,który strzegł mnie lepiej niż anioł stróż.
- Nie
przesadzaj. Zrobiłem co uważałem za słuszne. Jak dyktował mi rozum-
odpowiedział lekko zmieszany.- W liście wyjaśniłem dlaczego nie pojawiłem się w
ośrodku. Nie byłem gotowy na rozmowę. Przyznasz ,że psychiatryk to przerażające
miejsce.
Lodowate
powietrze przesiąknięte wilgocią zacinało w
twarze. Urszula zadrżała wsuwając do cienkiej kurtki dłonie czując jak
kostnieją jej palce. Wargi posiniały leciutko z zimna wydobywał się z nich mały
obłoczek pary. Dobrzański zdjął szalik i okrył nim szyję Uli. Przez twarz
kobiety przemknął cień uśmiechu.
-
Zachorujesz ,a ja będę cię miał na sumieniu- odparł troskliwym tonem. Nie
zważając na warunki atmosferyczne Ula ciągnęła dalej:
-
Doświadczyłam tego na własnej skórze. Trafiłam na najgorszy ,bo ludzie z mojego
oddziału byli świrami ,a bywają lepsze gdzie ludzie walczą jedynie z
zaburzeniami odżywiania i wtedy pilnują ich by wszystko zniknęło z talerzy albo
z depresją chodzą na terapię ,biorą leki i po pewnym czasie opuszczają budynek.
Mój przypadek uznali za bardzo ciężki na
szczęście chyba nie beznadziejny ,bo spędziłam tam prawie dwa lata a nie pół
życia. Czytałam też książki od ciebie i
zastanawiałam się czy nasza historia nie mogłaby ,kiedyś tak wyglądać. Teraz
wiem ,że nie- zmniejszyła ledwo zauważalnie odległość między nimi. - Nie
chciałam cię skrzywdzić, pozbawić życia i żaden sposób pozbyć. Wybacz mi
proszę- załamał się kobiecie głos.- Nikt nie opiekował się mną ,nie okazał się
godnym zaufania człowiekiem. Znałeś mojego męża, ludzi go znających. Rano byłam
na policji mam nadzieję ,że ją zatrzymają i wróci z powrotem do psychiatryka ze swoim chłopakiem.
- Może
znajdziemy bardziej sprzyjające miejsce do dalszej rozmowy-
zaproponował
szeptem przybliżając się do Uli.
Pokiwała
głową ze zrozumieniem. Podał jej kwiaty wciąż trzymane w dłoniach i ruszyli do
jego samochodu. Otworzył jej drzwi. Włączył ogrzewanie i radio. Milczeli słuchając
świątecznych melodii.
-
Chwila. Spóźnię się na autobus do Radomia. Sąsiadka załatwiła mi pracę u swojej
starszej siostry i pokój. Pieniądze pożyczyłam ,ale oddam ,gdy będę miała.
Potrzebuję zmiany otoczenia, spokoju ,poszukać bezpieczeństwa ,którego nie
zaznałam u Maćka i Patrycji. Marek nadal mi nie wybaczyłeś?
- Nie
boisz się wybierać się sama do obcego miasta- spytał nie nawiązując z nią
kontaktu wzrokowego. – Przemyśl to.
-
Przemyślałam. Czego mam się bać? Marek jechałam do innego państwa , mieszkałam
przez kilka lat w Rosji zdana na siebie i bardzo młoda ,a ty mówisz ,że trzydziestopięcioletnia ma obawiać się wyjazdu do innego miasta? Żart jakiś-
poczuła się urażona.- Nie wtrącaj się ,Marek. Potrzebuję odciąć się od
przeszłości.- Wszystko ,co najgorsze już mnie spotkało. Więcej nie może.
O
świństwie wyrządzonym w ośrodku nie zapomnę..jego brudnych łapach… chrapliwym
głosie… szyderczym szepcie i… o boże nie… nie on..nie wtedy …nie… o bólu… wstręcie..
wstydzie..strachu… odrazie… biciu…
- Ok.
Nie będę się wtrącać w twoje życie po prostu martwię się o ciebie.
- Ha-
zaśmiała się nerwowo.- Dwa lata się nie martwiłeś i co wyrzuty sumienia się
odezwały?
- Ula
ta rozmowa zmierza w bardzo złym kierunku. Źle się zrozumieliśmy. Skończmy tą
dyskusję.
Ukradkiem obserwowała swojego
towarzysza. Marek wyczuwał jej spojrzenie ,ale nie odwracał wzroku od drogi.
Krople deszczu ze śniegiem rozmazywały się na przedniej szybie wraz z ulicznymi
światłami tworzyły dziwną mozaikę. Ula zatopiona w bolesnych wspomnieniach nie
zorientowała się nawet dokąd jadą. Nie wypytywała o to Dobrzańskiego. Chłodny
wyraz twarzy nie zachęcał do dalszej konwersacji. W przeszłości wielokrotnie
zapewniał ją o bezpieczeństwie. Nie oczekiwał niemożliwego. W stosunku do niej
był cierpliwy i potrafił słuchać. Nie pamiętała wszystkich ich rozmów. Udawał
,że rozumie ,choć w jej mniemaniu nikt nie przeżywszy czegoś równie okrutnego
nie jest w stanie zrozumieć. Rany codziennie otwierały się na nowo. Po lekach i
psychoterapii stała się silniejsza. Gotowa sprostać wyzwaniom dnia codziennego
i poddać się rutynie. Oczekiwanie na lepszy czas było jak czekanie na gwiazdkę
z nieba. O miłości już nie marzyła. Pogodziła się z tym ,że jest za późno.
Przypadkowy mężczyzna nie będzie wychowywał mojego dziecka. Nie będzie
kandydatem na męża ,a tymbardziej ojca. Samotne macierzyństwo jest mi pisane. Ja
nie chciałam w taki sposób być matką. Nie chcę… nie chcę tego dziecko z dwojga
złego wolałabym mieć dziecko z wpadki. Tylko z kim?
Zerknęła na skupioną twarz mężczyzny.
Nie budził w niej strachu. Był powiewem świeżości w jej gorzkim życiu
pozbawionym kolorów. Stanowił malutki element jej przeszłości. Nie prosiła o to. Wkradł do jej
życia niespodziewanie, zniknął i znów
powrócił. Z sideł depresji się wyrwała ,ale pustka nie dająca się
niczym wypełnić po śmierci dzieci
pozostała jak i ból .
- Daleko jeszcze?- spytała nieco
znudzona monotonną jazdą w deszczu ,a właściwie stanie w korku przed niemal
całą drogę.
- Nie ,za jakiś kwadrans powinniśmy być
na miejscu- odpowiedział.- -Marek nękają cię dziwne smsy? O przerażającej
treści?
Zahamował gwałtownie i zjechał na
pobocze.
Z konsternacją przeniósł na Ulę wzrok
usiłując wyczytać coś z jej twarzy.
- Pokaż telefon- rzekła stanowczo.-
Podaj – rozkazała.
- O co ci chodzi?
Musnęła
palcami jego dłoń wyjmując z niej trochę opornie komórkę ,przejrzała
wiadomości, w oczach stanęły łzy. – Spójrz.
Książę
zadławi się własną krwią ,ratując księżniczkę. W mroku nocy dzisiaj skona ,taka
będzie jego nagroda. Poświęci życie kochając ją skrycie. Czerwona maź rozbryzga
się na ścianie, taki was los kochani.
Wypuścił
powietrze z ust ,unosząc oczy na Ulę.
- Nie
zastałam cię w mieszkaniu. Chciałam cię ostrzec i prosić byśmy razem wybrali
się na policję. Ja też dostaje te sms’y i podejrzewam jedną osobę. Ada zwana
najczęściej ,,Czarną’’ jest ponoć poszukiwana. W kiosku nagłówek na jednej
gazecie widziałam. Roztrzaskała komuś głowę o umywalkę i ze mną chcia…
-
Zrobiła ci coś? Boże… o Boże - powiedział wstrząśnięty.- Gdybym wiedziałam ,gdybym nie był cholernym
dupkiem, tchórzem, ofermą myślącym tylko o tym przykrym incydencie- ukrył twarz w
dłoniach odwlekając moment spojrzenia jej w oczy.
Na
posterunku policji pokrótce wyjaśnili całą sprawę nie zatajając istotnych
faktów. Policjant z stoickim spokojem ich wysłuchał obiecując ,iż zajmą się tą
sprawą. Sporządzili rysopis .Okazało się ,że ktoś zgłaszał już podobny incydent w przypadku tej osoby. W niebezpieczeństwie znaleźli się Marek ,Ula oraz osoby
,które w jakiś sposób się naraziły Adzie lub jej chłopakowi. Dobrzański nie
zamierzał chronić siebie i Ulę jak tylko będzie mógł. Pragnął wynagrodzić jej
stracony czas. Ula nie uważała go za stracony. To właśnie czas pozwolił
podnieść się, wstać i walczyć. O siebie, marzenia , przyszłość. Nie zważając na
nic postanowiła wybaczyć Markowi. W końcu to ona czuła się winna. Zastanawiała
się ,,co by było gdyby’’. Nie odczuwała lęku wręcz przeciwnie czuła ,że jest z
nią szczery i stoi po jej stronie. Żałowała ,że nie udało się jej wysłać listu.
- Jesteś
wykończona zawiozę cię domu. Zjemy coś i prześpisz się ,a jutro zastanowimy się
nad przyszłością- Marek przystanął delikatnie ujmując jej dłoń.
-
Autobus i tak odjechał ,a za pracę zaczynam od Nowego roku. Zadzwonię do Basi i
przełożę. Zjedzmy jednak na mieście. Umieram z głodu- przyznała cicho.- I nie
martw się nie mam w torebce trucizny ani
nic podobnego.
- Ula –
uciął stanowczo.- Nie rozmawiajmy więcej o tym- usłyszała w jego tonie błagalną
nutę.- Dzięki tobie Ada przestanie być bezkarna. Nie zataiłaś ważnych informacji ,a to ważne- zakończył.
-
Domyśliłam wszystkiego ,bo dostałam sms’a ,,Przez
ciebie zginie Marek Dobrzański. Będzie to twoja wina ,a ty będziesz następna ,,śnieżko’’.
Taką ksywkę nadała mi w
psychiatryku znęcając się nade mną.
- Nikt
nie będzie ci dokuczał, znęcał się nad tobą i jeśli cokolwiek ktoś ci zrobi
pożałuje- ostry ton mężczyzny zaniepokoił Ulę.
-
Spokojnie. Chcę cię po prostu chronić i naprawić ,co zepsułem.
- Ty
zepsułeś? Przecież to ja… przepraszam. Powinnam skończyć ze sobą. Zasłużyłam na
śmierć- zadrżał jej głos.- Zadaję cierpienie niewinnym ludziom.
- To
oni zadają tobie- sprostował.- Wpadasz w pułapki zastawiane przez innych. Nie
możesz odejść ,bo…
-
Dlaczego?- wpatrywała się w niego wnikliwie.
- Bo…
nic nie zjedliśmy – dokończył kulawo.
- Niech
ci będzie- mruknęła.- Jestem w zbyt dobrym humorze ,żeby się zmuszać do
udawania ,że cię lubię.
- A
musisz udawać?- Uśmiechnął się do niej uwodzicielsko unosząc jej dłoń do swoich
warg. Wycofała pośpiesznie rękę i przyspieszyła kroku.
&
Brunetka
założyła czarne okulary przeciwsłoneczne owinąwszy się szczelnie szalikiem zamieniła
z dwójką dobrze zbudowanych mężczyzn kilka słów i podążyła za Markiem i Ulą.
Szła za nimi w odstępstwie paru metrów nie wzbudzając podejrzeń. W gorączce świątecznej
nikt nie zwrócił najmniejszej uwagi na nieznajomą.
W
szatni podstępem dostała się do płaszcza Dobrzańskiego ogarnęła ją wściekłość
,gdy nie znalazła kluczyków od auta. Usiadła w dobrym punkcie do obserwacji nie
spuszczając z nich wzroku. W między czasie skontaktowała się z chłopakiem i
zaśmiała się pod nosem. Zamówiła wodę z cytryną
punkt po punkcie realizując swój chory plan.
***
Uroczą
knajpkę wypełniał głośny śmiech, ożywione rozmowy ,czułe wyznania. Dwójka
znajomych stała się obserwatorem otaczającej ich wokół miłości. Nad nimi
wisiały na sznureczku kolorowe ,pastelowe serduszka nieopodal okna. Mrok
rozświetliła tęcza barwnych światełek. Na stoliku stała mała świeczka ,która
nasunęła Uli myśli o córeczce i ich
ostatnich świętach. Odkąd jej nie było nie obchodziła Bożego Narodzenia.
Jakichkolwiek świąt.
Ze
smakiem pałaszowała polędwiczki wieprzowe w sosie śmietankowo-tymiankowym.
Brunet przyglądał się jej utwierdzając się jeszcze bardziej w przekonaniu ,że
Sebastian nie ma racji i Ula to właściwa kobieta. Jadł wolno swoją porcję
wodząc za nią wzrokiem. Z zaczerwionymi policzkami w skromnym ciemnym sweterku
sprawiała wrażenie ciepłej ,serdecznej osoby dotkniętej cierpieniem. Kąciki jej ust unosiły się leciutko do góry ,gdy przed pojawieniem kelnera opowiedział żart.
Zmuszała się w dalszym ciągu do uśmiechu. Czyżby miała żal do niego o dwa lata
bez odzewu? Wróciły bolesne wspomnienia? Nie jest zadowolona z jego
towarzystwa? Wydawało mu się ,że nie
przeszkadzało jej jego towarzystwo. Cóż musiał namawiać ją na wstąpienie
do restauracji ,ale wnętrze zrobiło na niej wrażenie. Czy on też robił? Nie
broniła się tak bardzo przed dotykiem. Starał się jej nie spłoszyć śmiałym
gestem bądź wyznaniem miłosnym. Wolał poczekać ,aż mu zaufa w pełni i chociaż
polubi. W jej błękitnych oczach odbijał się blask świecy.
- Ula
nie wyjeżdżaj- wypłynęło niespodziewanie z jego ust.
Nie
mógł się powstrzymać ,aby jej nie dotknąć. Splótł palce ich dłoni. Cofnęła
gwałtownie rękę.
- Marek
…jakby to powiedzieć… ja nie jestem do końca sama. A wyjechać muszę inaczej
zwariuję. Potrzebuję spokoju ,nowego otoczenia ile mam ci powtarzać ?!- zdenerwowała się.
- Co to
znaczy? Jesteś z kimś?
- Jestem
w ciąży- wyjaśniła, łkając.- Nie dotykaj mnie!- wybuchła ,gdy ponownie sięgnął po
jej dłoń. Odsunęła z hałasem krzesło i wybiegła bez kurtki z restauracji. Marek
wypił duszkiem herbatę czując ,iż potrzebuje czegoś mocniejszego. Jednak nie
zamierzał teraz się upijać. Otrząsnąwszy się wybiegł za kobietą.
Zapłakana
rzuciła się wprost pod rozpędzony samochód. Odbiła od maski upadając na mokry
asfalt. Upadła leżąc w dziwnej pozycji w kałuży krwi. Z czoła pływała strużka
czerwonej cieczy. Kobieta była nieprzytomna. Jej klatka piersiowa unosiła się leciutko ,a ubraniu powstała coraz większa rdzawa plama. Kierowca z piskiem opon odjechał zastawiając
kobietę bez pomocy. Ktoś spanikowany zadzwonił po karetkę ,a reszta przechodniów biernie przyglądała się całemu zdarzeniu. Dobrzański przedarł się
przez tłum gapiów i rzucił się do Uli tuląc ją siebie jego ubranie zaczęło przesiąkać
jej krwią. Ledwie oddychała. – Kochanie… zrobię wszystko… tylko żyj- w oczach
zabłysły łzy.
Na
sygnale przetransportowali ciężko ranną do szpitala. W pośpiechu zabrali ją na
blok operacyjny. Operacja trwała kilka godzin.
Dobrzański umierał z niepokoju.
Kroczył po korytarzu odchodząc prawie od zmysłów. W wigilię pojawił się w sali
Uli z kwiatami i książką. Czytał jej ,opowiadał, zapewniał o głębokim uczuciu. Wyjaśniła się również sprawa ciąży. Niestety potwierdziła się ,ale doszło do poronienia w czternastym tygodniu.
Patrycja, Maciej, dzieciaki, sąsiadka oraz Marek czekali ,aż nabierze sił. Budziła się i na nowo zasypiała będąc na silnych lekach przeciwbólowych. Zauważał zmianę w jej zachowaniu. W restauracji ten wybuch zaskoczył go ,ale pomyślał ,że to on ją przestraszył nie ona jego. Wątpił by kiedykolwiek jeszcze pomyślała o pozbawieniu kogoś życia w gruncie rzeczy uważał ją za dobrego człowieka tylko mocno skrzywdzonego i pogubionego.
- Ula ,
Ulka ,kochanie… musisz przeżyć… kocham cię… tak bardzo cię kocham… nie
zostawiaj mnie… nie …błagam nie… Boże oszczędź ją..wysłuchaj mnie… to moja
wina..moja wina… nie odbieraj mi Uli. Mojej Uli! Ula! Skarbie – kciukiem
gładził dłoń ukrytą pod bandażem.
- Marek- wychrypiała .- Co ty tu... - rozejrzała się nerwowo.- Znowu robisz?
- Czekałem ,aż się obudzisz. Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
-A jak mam się czuć? Straciłam dziecko- zadrżały jej usta.
- Nie bój się - rzekł uspokajająco widząc strach w oczach.- Nie skrzywdzę cię. Ula ja...
- Wiem i przepraszam za to w restauracji. Ślepa byłam wcześniej tego nie zauważając. Przecież to takie oczywiste. Marek ,ale ja nie mogę powiedzieć tego samego. Kochasz mnie ,prawda?
Znieruchomiał i oszołomiony przyglądał się jej wnikliwie.
- Marek- wychrypiała .- Co ty tu... - rozejrzała się nerwowo.- Znowu robisz?
- Czekałem ,aż się obudzisz. Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
-A jak mam się czuć? Straciłam dziecko- zadrżały jej usta.
- Nie bój się - rzekł uspokajająco widząc strach w oczach.- Nie skrzywdzę cię. Ula ja...
- Wiem i przepraszam za to w restauracji. Ślepa byłam wcześniej tego nie zauważając. Przecież to takie oczywiste. Marek ,ale ja nie mogę powiedzieć tego samego. Kochasz mnie ,prawda?
Znieruchomiał i oszołomiony przyglądał się jej wnikliwie.
Ona się domyśla a raczej wie co Marek do niej czuje. Powinien jej wyznać prawdę. Bo może dzięki temu wyznaniu ona da mu szansę, którą on przypuszczam iż już nie zmarnuje. A z czasem może i Ula go pokocha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Ula domyśliła się prawdy ,co teraz nie wydaje się jej trudne ,ale kiedyś myślała zupełnie inaczej i chce ją usłyszeć od Marka ,chociaż nie odwzajemnia jego uczuć ( jeszcze). Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńPrzede wszystkim, dziękuję doktorowi Агбазаре za to, że oddał mi mojego ukochanego w ciągu 48 godzin. Nie mam nic do powiedzenia, jak tylko podziękować i powiedzieć, że jestem szczęśliwy.. Moja ukochana traktuje mnie lepiej, i spędza większość swojego czasu ze mną teraz mówi mi, jak bardzo mnie kocha, niż kiedykolwiek wcześniej.. Jeśli masz jakiekolwiek problemy ze swoim kochankiem, skontaktuj się z lekarzem Агбазарой e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp +2348104102662, bo on jest rozwiązaniem wszystkich problemów w relacjach
UsuńNiech Marek potwierdzi przypuszczenia Uli. Ale jak to się stało że Ulka była w ciąży. Oby Ula kiedyś poczuła do Marka to samo. Ula zaczyna zmieniać się na lepsze. ;) Na szczęście Ula przeżyła ten wypadek. Wyjaśniło się kim jest osoba wysyłająca sms do Marka i Uli. Ale co oni jej zawinili.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Potwierdzi jej przypuszczenia. Kocha ją i będzie jej to powtarzał jeśli dastanie taką szansę. W ośrodku została pobita i zgwałcona. Ona nie pamięta całego zdarzenia ponieważ była potem nieprzytomna i ocknęła się u lekarza. Natomiast mężczyznę ,który ją skrzywdził owszem ,ale boi się komukolwiek o tym mówić tylko psychiatra zna jej tajemnice i dzięki temu policja trafiła na trop tego niepoczytalnego mężczyzny również przebywał w ośrodku i jest w odpowiednim miejscu. Ta sprawa jest zakończona na wolności pozostali jeszcze inni desperacko pragnący śmierci Marka i Uli i ich pozbędę się niebawem( Ady i jej chłopaka) nie głównej dwójki wobec nich mam inne plany. Ada jest wariatką wiele nie trzeba ,żeby się jej narazić ,a Ula była świadkiem morderstwa( w psychiatryku) ,a to wystarczająco dużo by chcieć komuś zamknąć usta na zawsze. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńJaka smutna jest ta historia. Biedna Ula straciła kolejne dziecko, chociaż nie wiem czy to jest złe bo ona mogłaby nie pokochać tego dziecka. Ada i jej chłopak i ten co skrzywdził Ule powinni ponieść karę. Oby jak najszybciej złapali tych ludzi bo Ulka już za dużo wycierpiała, teraz jej los powinien się odwrócić. Musi być szczęśliwa. Marek niech jej powie prosto w oczy że ją kocha, chociaż czy on już jej kiedyś tego nie powiedział a Ula na to nie zareagowała? :-D G
OdpowiedzUsuńSmutek przeplata się z coraz nowym dramatem. Straciła kolejne dziecko do którego nic nie czuła ,a nawet nie cieszyła się z faktu ,iż ono jest. Nie docierało to do niej przecież Maciej zjawiający się w ośrodku o niczym nie miał pojęcia zauważył jedynie ślady pobicia,ale nie zadał ich gwałciciel ,bo już go tam nie było ,a ktoś inny. Nikt tam jej nie lubił.Zwrócił się do niej ,,kochanie'' w nieco innych okolicznościach ,ale podczas czuwania przy jej łóżku parokrotnie wyznawał jej miłość ,a teraz wyzna jej ,gdy jest w pełni świadoma i nie musi się obawiać z jej strony żadnego ataku.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńSądziłam, że to już koniec gehenny Uli. Na dobrą sprawę umierała w tym opowiadaniu kilka razy i już dawno powinnaś opisać jej pochówek. Ciężko mi się czyta takie rzeczy, bo nie znoszę przemocy zwłaszcza w stosunku do kobiet. Ona przeszła przez piekło a Ty znowu fundujesz jej cierpienie. Już w połowie tej historii zadawałam Ci pytanie jak dużo ona jeszcze wytrzyma i jak długo będzie znosić kolejne ciosy. Strasznie ją zmaltretowałaś w tym opowiadaniu i to prawdziwy cud, że ona jeszcze żyje. Ta część mogła być taka piękna i pozytywna. Wreszcie szczera rozmowa z Markiem. Kolejny raz usłyszał przeprosiny od niej. Niewiele brakuje, żeby wyznał jej miłość, chociaż wydaje się, że ona doskonale wie, co on do niej czuje. Opisałaś wszystko w bardzo poruszający sposób. Człowiek czytając wciąż jest spięty, bo liczy, że wreszcie padnie to magiczne słowo "kocham" i nagle dostaje cios prosto w brzuch, bo Ula wpada pod koła samochodu, którego kierowca po prostu zwiewa, choć wiadomo, że to nie on jest winien.
OdpowiedzUsuńPowoli czytanie tej historii staje się dla mnie męczarnią. Chyba po raz pierwszy w życiu pragnę, żeby wreszcie dobiegła końca, a Ula i Marek żyli długo i szczęśliwie.
Pozdrawiam. :)
Serio mam napisać o jej pochówku? Przemknęło mi to przez myśl,kiedyś...,ale nie zrobię tego.Ula cierpi katusze i cierpienie nie omija też Marka ,który trwa przy niej ,chociaż dawno powinien dać sobie z nią spokój i żyć własnym życiem z kimś jak określił Sebastian ,,normalnym''.Nie spokoju zwłaszcza ,iż pojawił się cień nadziei ,że Ula ,kiedyś poczuje to samo. Na razie po raz kolejny cierpi,ale różnica jest taka ,że nie odtrąca Marka wręcz przeciwnie będzie chciała by przy niej był,bo wreszcie znalazł się ktoś przy kim poczuje się bezpiecznie i w kim potem się zakocha.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńNo wreszcie jakaś pozytywna wiadomość a jeszcze lepsza byłaby taka, że to było już ostatnie nieszczęście jakie dotknęło Ulę. Przecież ona doznała tylu ciosów i to dosłownie, że jej ciało jest chyba całe w bliznach. To są takie wieczne pamiątki, które niestety będą jej przypominały o przeszłości. Dlatego tak bardzo jest tu potrzebny Marek z całą swoją miłością, bo ona wreszcie musi poczuć się bezpieczna i wreszcie komuś zaufać.
UsuńPozdrawiam. :)
PS.
O pochówku to była tylko taka moja sarkastyczna dygresja więc nie zwracaj na nią uwagi.
Pozytywów będzie więcej. Ula doświadczyła bardzo wiele i jej ciało nosi ślady bolesnych przeżyć z przeszłości . Nie zatrze ich ,nie sprawi ,że znikną i to do końca nie pozwoli zapomnieć jej o koszmarze. Zaświeci jednak dla niej ( dla nich) jeszcze słońce. A wspólne mieszkanie pozwoli im poznać się lepiej ,a jej stopniowo oswajać się na nowo z bliskością. I jedno mogę zdradzić na 1 mln % zakocha się w Marku.
UsuńPozdrawiam :).
Przede wszystkim, dziękuję doktorowi Агбазаре za to, że oddał mi mojego ukochanego w ciągu 48 godzin. Nie mam nic do powiedzenia, jak tylko podziękować i powiedzieć, że jestem szczęśliwy.. Moja ukochana traktuje mnie lepiej, i spędza większość swojego czasu ze mną teraz mówi mi, jak bardzo mnie kocha, niż kiedykolwiek wcześniej.. Jeśli masz jakiekolwiek problemy ze swoim kochankiem, skontaktuj się z lekarzem Агбазарой e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp +2348104102662, bo on jest rozwiązaniem wszystkich problemów w relacjach
OdpowiedzUsuń