-
Ulka?- powtórzył.- Pojedziesz ze mną do Poznania? Dobrze zrobiłby nam wyjazd ze
stolicy. Zrelaksowalibyśmy się ,odpoczęli i zobaczyli kilka miejsc. Nie
odmawiaj mi- uśmiechnął się figlarnie.
-
Przepraszam. Za gwałtownie reaguję wiem ,że nie zrobisz mi krzywdy. Jesteś taki
dobry ,a ja skończona idiotka ,pasożyt ,zużyty produkt do wyrzucenia. Śmieć .
Nic nieznaczący śmieć.
-
Skarbie jaki śmieć? Nie widzisz jak bardzo cię kocham? Jesteś moim kochaniem,
szczęściem ,miłością i nie przestanę marzyć o tobie.
- Nie
czaruj ,nie czaruj ,bo jeszcze ci uwierzę- zakpiła. – Komplementy są miłe ,ale
prawdziwe nie fałszywe- sprecyzowała.
-
Zarzucasz mi kłamstwo? Ula dam ci słowo honoru ,że mówię prawdę. Masz zaniżoną
samoocenę i nie widzisz tego ,co ja. Troskliwej, pełnej ciepła ,wrażliwej
,inteligentnej ,wspaniałej z najpiękniejszymi oczami kobiety. Dzięki tobie
mieszkanie przypomina prawdziwy dom- mówił szukając jednocześnie miejsca na
parkingu.
-
Zatrzymujemy się?
-
Pójdziemy zjechać na pontonie z górki ,a
później wstąpimy na kebaba i może małą kawkę. Masz ochotę?
- Nie!
Nam cię dość- odpięła pasy i wysiadła z samochodu.- Bez przerwy mówisz mi zrób
to i tam. Zabierasz w miejsca ,które nie chcę. Zmuszasz mnie bym cię kochała. Nie
możesz zrozumieć? Nie kocham cię. Napisać ci to wielkimi literami na czole czy
gdzie ,abyś wiedział i pamiętał? Na początku pomogłeś mi i w porządku ,ale
dalej muszę sama iść przez życie. Poszukać pracy, wynająć coś i żyć. Nigdy
więcej nie będę uzależniona od faceta. I nie wezmę ślubu z wdzięczności ani
rozsądku. Na przyjaźń ewentualnie mogę się zgodzić ,chociaż powiem ci prawdę.
Nie nadajesz się na przyjaciela. Nie lubię cię ,aż tak.
- Co
znaczy ,że nie lubisz…?
- Możemy
być zna...znajomymi.
-
Znajomymi?- poczuł jakby ktoś kopnął go w żołądek.- Tylko znajomymi?
- Tak
będzie bezpieczniej- odparła spuszczając wzrok.
-
Bezpieczniej?
-
Cholera, Marek. Musisz wszystko po mnie powtarzać?- zirytowała się i kopnęła
mały kamyczek leżący na drodze.
- Dokąd
idziesz?
-
Gdziekolwiek z dala od ciebie i twoich idiotycznych pomysłów!-krzyknęła
zdenerwowana.
- Ulka!
Odwróciła
się spoglądając na niego z wściekłością.
- Nie
dotykaj mnie!- fuknęła ,gdy dotknął jej ręki. – Nigdy ,rozumiesz?!
Szła
nie zatrzymując się prawie potykając się o nierówną brukową kostkę. Marek
starał się dotrzymywać jej kroku.
Z stadionu dobiegały krzyki. Mijali wciąż zagorzałych
kibiców z szalami w narodowych kolorach i umalowanymi twarzami ,czerwonymi
perukami ,gwizdkami i wykrzykującymi ,,Polska do boju’’ Aśka ,Aśka’’ Ula
przeniosła spojrzenie z kibiców na Marka nic nie pojmując.
-
Jesteś strasznym uparciuchem- odezwała się wreszcie. – Nie zamierzasz odpuścić?
Wiesz ,co przeszłam i jakie rysy zostawiła po sobie moja przeszłość. Jeśli będę
z kimś na pewno nie będziesz to ty.
- I kto
tu jest uparty- spojrzał jej w oczy.- Uciekasz ode mnie. Boisz się ,że się
zakochasz?
- Nie, wcale
się nie boję.
Nie znoszę jak tysiąc razy ci powtarzam.Nie dotykaj mnie,a ty masz to w dupie i po prostu niedobrze mi się robi jak to robisz,jak mnie dotykasz - zaczerwieniła się uświadamiając sobie ,co właśnie powiedziała.
Nie znoszę jak tysiąc razy ci powtarzam.Nie dotykaj mnie,a ty masz to w dupie i po prostu niedobrze mi się robi jak to robisz,jak mnie dotykasz - zaczerwieniła się uświadamiając sobie ,co właśnie powiedziała.
Zacisnął
szczękę mierząc ją złowrogim spojrzeniem.
- Budzę w tobie wstręt? Obrzydzenie ?
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Ale powiedziałaś.
- Przepraszam. Dobrze. Przekonałeś mnie. Chodźmy na tego kebaba czy zapiekanki - powiedziała w końcu. – A ta górka to wielka?
- Budzę w tobie wstręt? Obrzydzenie ?
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Ale powiedziałaś.
- Przepraszam. Dobrze. Przekonałeś mnie. Chodźmy na tego kebaba czy zapiekanki - powiedziała w końcu. – A ta górka to wielka?
- Dajmy
sobie z tym spokój.
- Marek
,przepraszam. Plotę bez sensu. Ten koszmar… gwałt… ja nie umiem się pozbierać…,
przestać obwiniać.
-Ale to
jego wina nie twoja- zaprotestował.
- Wiem
,wiem. Jestem na siebie zła, że nie
jestem taka jakąś byś chciał, ale spróbuję
się stłumić w sobie strach i zaufać ci.
- Górka
jest niewielka. Spokojnie będę tam z tobą- pocałował ją w policzek.
Ogromny
tłum przytłoczył Ulkę ,która ściskała kurczowo dłoń Marka.Za nic w świecie nie
chciała go puścić bojąc się tak wielu obcych ludzi i niechcianego przypadkowego
dotyku. Wiedziała ,że to chora obsesja ,paranoja ,lecz nie potrafiła sobie z
nią radzić.
Rozejrzała
się słysząc radosne piski, a para przed nimi ślizgała się po lodowej tafli w
pewnym momencie mężczyzna zatrzymał się i odebrał od kogoś bukiet czerwonych
róż . Padł przed kobietą w śmiesznej uszatej czapce na kolana wyjmując z kurtki
pudełeczko, a wtedy rozbłysnął wielki
napis ,,Wyjdziesz za mnie?’’.
-Zaręczyny
na stadionie ,nie pomyślałabym…- wyszeptała Ula.
Oczy jej rozbłysły obserwując oświadczyny na
stadionie. Wyczekiwała odpowiedzi nieznajomej. Stali z Markiem zaledwie parę
metrów od nich wraz innymi obserwującymi. Pojawił się dym i pełno czerwieni.
Zdezorientowana Ula na próżno usiłowała zachować spokój. Wybuchły race ,a ona
wtuliła się mocno w ciemny płaszcz Marka ukrywając w nim twarz. Cała się
trzęsła nie słyszała odpowiedzi dziewczyny. Zagłuszyły ją wrzaski i brawa.
- Nie płaczę- szepnęła czując palące
pod powiekami łzy.
Tulił ją w ramionach całując
leciutko w włosy. Nie wyrywała się ,nie odsuwała. Przylgnęła do niego bardziej
przymykając oczy. Zalała ją fala spokoju ,a zapach perfum przyjemnie koił
zmysły. Wyślizgnęła się z jego objęć i spojrzała Markowi w oczy
tonąc w jego szarych tęczówkach.
Oderwała
pospiesznie wzrok od Marka usiłując ukryć zmieszanie. Zaniepokoiły ją uczucia
towarzyszące przy przytulaniu i patrzeniu mu głęboko w oczy. Szybko skupiła się
na czymś innym by nie myśleć.
****
Męczyli
się mieszkając pod wspólnym dachem. Pokłócili się i nie umieli dojść do porozumienia. To Ula
zawiniła i fatalnie się z tym czuła. Obraziła mężczyznę ,który starał się
najlepiej jak mógł ,a ona potraktowała go po prostu okropnie. Wyrzuciła z
sypialni ,gdy zapytał o jej samopoczucie i naskoczyła podczas nieudolnej próby
wyciągnięcia jej w weekend na lodowisko. Życzyła mu najgorszych rzeczy i
zatrzasnęła przed nosem drzwi, a wieczorem zaprosiła dziewczynę poznaną w sieci
umawiając ją na randkę z Dobrzańskim. Zaaranżowała spotkanie nie konsultując
niczego z Markiem.
Urażony
Dobrzański kontaktował się z Ulą wyłącznie telefonicznie. Informował ,kiedy
wróci później do domu lub nie wróci na noc. Przedwczoraj kupił jej kwiaty i
czekoladki ,chcąc się pogodzić ,ale wyrzuciła je do kosza na jego oczach. On
chciał ,żeby mu w końcu zaufała, lecz Ula oddała się od niego. Działał na nią
jak płachta na byka i zaczęła go unikać lub robić mu na złość. Z Patrycją od
czasu do czasu spotykała się na mieście prowadząc jednocześnie z Markiem wojnę.
Rozpoczęła poszukiwania pracy i często
rozmawiała z kimś od paru dni na telefonie.
W
blasku poranka świat wydał się przepiękny. Bez ostrych kantów, pęknięć ,rys
,brudu. Jak śliczny nowy dzbanek czy wazon na wystawie w sklepie. Wiosenne
promiennie padały na część ściany z fotografiami i uśmiech z jej twarzy znikł.
Spuściła nogi z materaca i ujęła w dłonie białą ramkę z aniołkiem. Przejechała
palcami po szybce za którą było zdjęcie malutkiej Emilki. Potrząsnęła głową
,chcąc odgonić złe wspomnienia. Podwinęła rękaw piżamy nadtrawiając na bliznę
biegnącą wzdłuż przedramienia. Najlepsze kremy nie potrafiły ukryć szram
pokrywających jej ciało. Pod prysznicem nie spędzała więcej niż potrzebowała na
dokładne umycie ciała. Szorowała je do czerwoności czując obrzydzenie i wstręt.
Woda cieknąca po jej skórze wywoływała nieprzyjemne uczucia. Szczególnie
brzuchu miejscu ,gdzie ,kiedyś rozwijały się nowe życia. Utracone dzieci.
Emily, Maksim, i to nienazwane.
Przespacerowała się po sypialni i zeszła do
kuchni. Sięgając po zielone jabłko naszło ją na myśli filozoficzne o sensie
życia ,wieczności , definicji szczęścia czy ona rzeczywiście istnieje?
Przecież
szczęście pęka jak bańka. Gdyby nie smutne wydarzenia byłoby niedostrzegalne.
Dlaczego nikt nie wymyślił eliksiru wiecznego szczęścia? A Może wymyślił? Mi
nie oszczędzona bólu tak potwornego i ciągnącego latami. Przenigdy nie będę
wolna od demonów. Nigdy nie wezmę już malutkiej kruszynki w ramiona.
Nieżyjący
mąż nie stronił od alkoholu, przemocy, hazardu i dziwek. W stosunku do niej po
narodzinach dziecka odnosił się wulgarnie i agresywnie. Pozwalał sobie na
znacznie więcej niż powinien. W cichym, czystym ,gustownie urządzonym
mieszkaniu czuła się inaczej. Odnosiła wrażenie ,iż to cisza przed burzą.
Biorąc z szafki kubek nasłuchiwała kroków na schodach. Zaparzyła sobie kawę
zastanawiając się o której wstanie Marek. W sobotę zawsze lubił dłużej pospać.
Przemierzyła powoli korytarz i nacisnęła
klamkę zatrzymując się przed drzwiami jakiegoś pokoju. Pierwsze co rzuciła się
w oczy to wielkie łóżko z brązową pościelą i regał z książkami.Uśmiechnęła się na widok śpiącego Marka.
Poprawiła ostrożnie pościel i pochyliła się sama nie wiedząc ,co właśnie chciała zrobić. Dotknęła ręką jego twarzy tłumacząc sobie ,że sprawdza czy oddycha. Spał tak nieruchomo ,iż serce podeszło jej do gardła na myśl o najgorszym. Pogładziła rękę Marka ,obrysowała kształt ust i przeczesała czarne włosy.
Ulka ,co cię napadło. Uspokój się. Ma mocny sen może się by nie obudził ,gdybym go pocałowała? Nie! Stop! Żadnego całowania! Nawet dla żartu! Prima aprilis był ponad tydzień temu.
Trochę ją to
zdziwiło ,bo książek było naprawdę dużo ,aż półki uginały się pod ich ciężarem.
Czuła się jakby znalazła się w bibliotece. Zdumiona dostrzegła porządek w tym
pomieszczeniu. Na parapecie stały nawet dwie doniczki z kwiatami . Podeszła do regały i spoglądała na tytułu tego
książek.
W
ręce wpadła jej książka w szarej okładce. Przysiadła na fotelu i
przekartkowała ją. Żółte kartki szeleściły ,a za oknem niebo pokryło się
deszczowymi chmurami. W środku znalazła fotografię przestawiającą wysokiego
bruneta ,bądź szatyna w mundurze wojskowym. Zdjęcie było czarno białe i lekko
zniszczone. Na kolejnej kobieta i mężczyzna patrzyli na siebie zamiast w
obiektyw . Ona w skromnej białej sukni i welonie leciutko przysłaniającym jej
drobną twarz. Mężczyzna w czarnym garniturze i białej koszuli z muszką pod
szyją prezentował się bardzo przystojnie. Ula nikle uśmiechnęła się i natknęła
się na zapisaną stronę z fragmentem starego wiersza. Pisanego dla ukochanej
osoby. Nie spojrzała wcześniej na tytuł ,ale teraz dostrzegła ,że to stary
dziennik. Rodzinna pamiątka Dobrzańskich. Niepewna czy może to czytać
nasłuchiwała kroków. Nie usłyszała ich
więc zagłębiła się bardziej w lekturę. Nie chciała ,by Marek przyłapał ją ,że
grzebie w jego rzeczach. Pozwolił jej korzystać ,co prawda z kuchni ,łazienki i
pokoju ,ale to była jego sypialnia. Do ,której nie powinna w ogóle wchodzić. Na
podłogę w pewnym momencie wypadło zdjęcie małego chłopca . Siedział w wózku
trzymając w rączce grzechotkę. Podeszła pomału do okna ,bo tam
było lepsze światło. Przyjrzała się
małej twarzyczce i zaobserwowała bardzo duże podobieństwo do Marka.
A może to jest malutki Marek? Cudowny słodziak.
A może to jest malutki Marek? Cudowny słodziak.
- Ja . ..nic . ..zajrza…- jąkała się
przerażona i opuściła zdjęcie. Dziennik leżał na fotelu otwarty na stronie z
zapisaną stroną. Nie czytała wpisów. Jedynie oglądała stare fotografię.
- Jeśli chciałaś czegoś dowiedzieć się o
mnie wystarczyło zapytać. Nie musiałaś się zakradać po tajemnie do mojej
sypialni. Szukałaś pamiątek zdjęć?- spytał łagodnie. - Jeśli tak czemu nie zapytałaś o moją historię rodzinną ?Powiedziałbym ci wszystko.
- Niczego nie szukałam- odparła błyskawicznie.- Myślałam ,że coś ci się stało ,bo było tak cicho i spałeś tak nieruchomo. Niedawno byłeś przeziębiony i...zaczęłam się poważnie niepokoić.
- Mnie?- wyszeptał zdumiony.
- Idę się spakować- rzuciła powstrzymując łzy.
- Nigdzie nie pójdziesz- powiedział
stanowczo kładąc dłonie na jej ramionach. Znieruchomiała. –Proszę nie odchodź...kochanie – rzekł z nutą czułości i
pogładził jej policzek.- Nie mam nic przeciwko ,abyś tu przychodziła. Nawet się bardzo cieszę.
- Naprawdę?
- Naprawdę?
-
Kochanie…- szepnął ustami przy jej policzku. Odwróciła się gwałtownie
napotykając jego usta. Poddała się pieszczocie nie zastanawiając się ,co robi i
dlaczego. Po chwili odskoczyła od niego jak oparzona w popłochu uciekając z jego sypialni i wprawiając go w zdumienie.
Niech Ula i Marek wrescie będą razem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzy będą razem. czas pokaże. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńTa jej huśtawka nastrojów jest coraz bardziej mecząca. Tak prawdę mówiąc to Marek nie wie sam czego się po niej spodziewać w danej chwili.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Zachowanie Uli nie jednego wyprowadziło by z równowagi ,a Marek bardzo ,bardzo długo znosił jej humory, histerię ,ataki i niekontrolowane wybuchy płaczu,gniewu i furii. Życie z Ulą zaczęło przypominać piekło na ziemi i mimo ,że on kocha nie może dłużej tego znieść. Cierpliwość ma swe granice albo Ula się panuje i wyciszy lub ich drogi się rozejdą.
UsuńDzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Po Uli można się wszystko spodziewać. Ja czytając nie wiem jak ona zareaguje i się nad tym zastanawiam a Marek nie ma łatwo ale miłość pokona wszystkie przeciwności. Raz wydaje się że już mu bardziej ufać, przytula się do niego żeby za chwilę się odsunąć i na niego naskoczyć. Kiedy nastąpi ten przełom w ich relacjach? Ona wiecznie nie może uciekać a chyba zaczyna coś do niego czuć tylko boi się tego uczucie i samej siebie. G ;-)
OdpowiedzUsuńPrzed samym sobą nie ma ucieczki ,a Ula boi się wszystkiego zwłaszcza,gdy jej relacja z Markiem nie jest do końca jasna. Trudno przewidzieć jej reakcje i Marka to strasznie męczy ,ma dość i jeśli w najbliższym czasie się to nie zmieni będzie musiał sobie ją odpuścić. Wciąż waha się czy mu w pełni zaufać. Obiecywała się postarać ,ale nic z jej starania nie wychodzi. Wieczna ucieczka nic jej nie da,bo to ,co ma się zdarzyć i tak się zdarzy. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńUla jest kompletnie rozchwiana emocjonalnie. Przechodzi z jednej skrajności w drugą. Potrafi być miła i ufna a za chwilę obrzuca Marka słowami, które tną bardziej niż noże. Naprawdę go podziwiam, że znajduje w sobie tak wiele pokładów cierpliwości i spokoju. Niezmiennie traktuje ją łagodnie starając się niczym jej nie rozdrażnić. To trudna sprawa, bo okazuje się, że wystarczy zaledwie jedno słowo lub gest i ona robi nagły przeskok nastroju. Jemu jest ogromnie trudno to wytrzymać a mnie jest potwornie ciężko o tym czytać. Zrób coś, żeby ona wreszcie zaczęła normalnieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Przypadek Uli jest beznadziejny i chociaż wydawało się na pozór ,że wszystko zmierza ku dobremu ,a ona ,,normalnieje'' to po zrezygnowaniu z terapii nastąpiło pogorszenie i jej nastrój także uległ zmianie.Ula jest zbyt zwichnięta psychicznie i ma za sobą za dużo traum ,aby w pełni powrócić do równowagi psychicznej.Poza tym ona nie przyjmuje już leków i ciągle nieradzi sobie z demonami przeszłości ,lękami i paranojami.
UsuńTa niestabilność emocjonalna Uli będzie mocno dawała się we znaki Markowi. Niejednokrotnie uprzykrzy mu życie i jednocześnie przyczyni się do...relacja ich od początku jest strasznie trudna i jeśli czekasz na ślub,dzieci to niestety muszę Cię rozczarować.
Spokojnie opowiadanie zmierza powoli ku końcowi i ,aż tak długo nie potrwają te męki.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
To było takie romantyczne jak wtuleni w siebie stali na tym stadionie. A ta sytuacja w sypialni? Aż popłakałam się to było piękne. Ja cię proszę, niech oni będą razem. Uwielbiam takie małe gesty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marku,szefie,prezesie
Życie nieraz weryfikuje plany i je niweczy. Czy los obejdzie się z nimi łagodniej niż dotychczas ? Wkrótce się okaże. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
Usuń