Strona Główna

środa, 29 listopada 2017

,,Wyśnione szczęście'' Short story 1/



Marek
Zacisnęła usta w prostą kreskę kipiąc w środku ze złości. Jej ciemne oczy ciskały gromy. Rzuciła niezdarnie zdjęcia na blat biurka i czekała na wyjaśnienia. Uniosłem wzrok na fotografię przestawiający śliczną okolice z drewnianym domkiem z zieloną werandą i drewnianą poręczą przy schodach. Byłem zadowolony z zakupu utrzymując go w tajemnicy. Przyszykowałem dla narzeczonej niespodziankę licząc ,że pobyt w domku letniskowym niedaleko lasku dobrze nam zrobi. Narzekała ,że nie poświęcam jej wystarczająco dużo czasu ,zaniedbuję ją i zarzucała mi nagminnie ,iż więcej czasu spędzam ze swoją asystentką. Postanowiłem wynagrodzić Paulinie czas ,który poświęcałem wypadom do klubów ,pracy oraz kochankom. Tak nie umiałem dochować jej wierności . Prawdą było ,że poszukiwałem. Nie chciałem ranić ,ale jedno wiedziałem. Nie kochałem Pauli. Nie na tyle by planować z nią rodzinę. Dlaczego tkwiłem w tym związku? Nie wiem. Może nie poznałem innej drogi? Nie odnalazłem czego szukam . Problem w tym ,że sam nie potrafiłem nazwać czego poszukuje. Jedna sytuacja sprawiła ,że moim życiem stała się tylko praca. Dzięki przyjaźni z Ulą stawałem się lepszym człowiekiem i coraz mniej myślałem o ,,zdobywaniu’’. Sebastian też spasował wlepiając się ciągle w ponętny biust Violetty. Zwariowanej blondynki z którą mam niezły kłopot. Zwolnić chciałem ją wielokrotnie ,ale zawsze ktoś stawał po jej stronie i prosił abym tego nie robił. Pracowała dopiero pięć miesięcy ,a już siedem razy ,może osiem chciałem ją zwolnić.
- Wykupiłeś wczasy w domku letniskowym nie informując mnie o tym?  Zamierzałeś mi powiedzieć ? To tam ją ukrywasz ,żebym się nie dowiedziała o zdradzie? Marco ,jak możesz mi to robić- dotknęła mojego policzka. – kochanie…
- Paula ,przestań- odsunąłem się siadając z powrotem w fotelu.- Nie wykupiłem wczasów tylko ten domek jest moją własnością od dwóch lat i nie mam kochanki.
- Kupiłeś? Ale po co? Nie znoszę wiejskich klimatów. Chcesz upaprać się w bagnie ,zostać pogryziony przez wściekłe zwierzę? To zbyt…
- Jakie? Naruszyłem twoje poczucie estetyki ,prawda?
 -Ja nie zamierzam postawić w takim miejscu nogi. Zachciało ci się wiejskich klimatów- prychnęła stając w dziwnej pozie.
,,zimna diva’’ – nasunęło mi się określenie idealnie moim zdaniem do niej pasujące. Po cholerę się z nią wiązałem? Nie powierzyłbym jej nawet kota. Co innego Ula ciepła ,rodzinna, rozumiejąca problemy innych.
Anioł w ludzkiej skórze .Dopóki jej nie poznałem nie wiedziałem nawet o istnieniu ludzi dbających najpierw o obcym ,a na końcu o siebie. Ula jest wyjątkowa. Chwila czy ja właśnie pomyślałem ,że Ula moja asystentka jest wyjątkowa?
Paulina rozsiadła się na beżowej kanapie zakładając nogę na nogę. Machała stopą wbijać we mnie lodowate spojrzenie.
- Ja się nie dam upokarzać!- fuknęła wstając gwałtownie. – Nie obchodzi cię ślub, ja ,ani nasze dziecko.
 Osłupiałem chwytając się instynktownie za serce. Zrobiło mi się duszno. Zastanowiłem się dochodząc do wniosku ,że to nie może być moje dziecko. Co do tego miałem pewność ponieważ Paulina od dwóch miesięcy wykręcała się migreną i unikała seksu.
- Nie ma żadnego dziecka!- uniosłem się. – A z pewnością mojego!- dodałem jeszcze głośniej.
- Marco… ja…- zaczęła bezradnie.
- Nie wrobisz mnie w ojcostwo.
- Ja naprawdę jestem w ciąży- załkała.- Byłam u lekarza.
- Który tydzień ?- zapytałem obojętnie.- Masz USG?
- Nie mam. Załatwię w przyszłym tygodniu.
,,załatwię’’?
Ewidentnie coś tu nie grało. Brak zdjęć z badania, nie wie ,który tydzień i przecież nie zauważyłem objawów ciąży.
Nachyliła się i pociągnęła za krawat patrząc mi z nienawiścią w oczy.
- O przepraszam- odezwała się Ula trzymając zielony segregator.
- Ula…- wydukałem reszką sił łapiąc głęboki oddech. Paulina wyprostowała się jak struna. Przygładziła ubranie i odwróciła się do Uli.
- Nie nauczyli cię pukać? Wyjść musimy z Markiem poważnie porozmawiać.
- Zostań , Ula- zawołałem usiadłem wygodnie i pozbierałem zdjęcia z blatu.
Oburzona Febo opuściła gabinet z uniesioną głową.

&

Ula wolno zbliżyła się do biurka kładąc segregator. Przyniosła mi kopię o które ją wcześniej poprosiłem ,zestawienia kosztów oraz listę rzeczy ,którą musimy zrobić przed pokazem jesienno-zimowej kolekcji. Punkt po punkcie. Na pierwszy ogień szło wybranie par do Bożonarodzeniowej sesji. Najlepiej jakby któraś zdecydowała się pozować z uroczym maluchem. Takie zdjęcia nadawały by się idealnie do kalendarza i ludzie chętnie by go kupowały. Nie wybrałem jeszcze pleneru po cichu licząc na małą pomoc asystentki.
- Śliczny domek- wyszeptała Ula zabierając w dłonie zdjęcie i oglądając dokładnie. Nieśmiały uśmiech zagościł na jej twarzy. – Malownicza okolica ,pomostek ,las i świeże powietrze. Obcowanie z naturą bywa fajne. Człowiek wraca wypoczęty i z nową energią.
- Dokładnie- zgodziłem się z nią.- Pełen relaks, piękne widoki i hamaki ,słońce i woda. Z dwa lata nie byłem na mazurach. Planowałem wyjazd z Pauliną ,ale to zdecydowanie błąd. Rzecz jasna w maju bądź czerwcu nie teraz.
- Nie podoba się jej miejsce?- widzę malujące się zaskoczenie na twarzy Uli.
Siada na kanapie splatając dłonie na spódnicy w kratkę. Kompletnie nie pasującej do górnej części ubioru.
- Pauli? Ona woli tropiki lub swoje Włochy. Niech jedzie ,ale beze mnie.
- Nie mówisz poważnie? Pokłóciliście się?
Podnoszę wzrok bacznie przyglądając się dziewczynie. Czerwone okulary zasłaniają jej pół twarzy ,a aparat szpeci jej piękny uśmiech. Znów przejmuje się innymi.
- Masz piękny uśmiech- wypalam.
- Co?- jej oczy stają się wielkie.
,,Co ja plotę?’’
- yy- pocieram kark ,wstaję i zajmuję miejsce tuż przy niej. Ula kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Będzie dobrze zobaczysz. Nie martw się – mówi uspokającym głosem. – Pamiętaj ,że jestem obok.
- Dziękuję, taka przyjaciółka to skarb- mówię ,a ona zsuwa okulary i ociera płynące łzy.
- Ula…
- Przepraszam- szepcze łamliwym głosem i wybiega z gabinetu.
W głowie mam zamęt. Czyżbym ją czymś uraził? Dlaczego rozpłakała się tak nagle? Porzucam myśl o niezrozumiałej reakcji Uli i wybiegam dowiedzieć się w czym tkwi problem?
                                           &
                                          Ula
Zaciskam z całej siły powieki z mojego gardła wydobywa się szloch. Zsuwam się bezwiednie po ścianie przykucając i marząc o zniknięciu. Czy zawsze tak będę reagować na jego słowa? Zabolały mnie. Zakochana naiwniaczka we własnym szefie to właśnie ja. Nie zliczę godzin wypłakanych z myślą ,że on nigdy nie będzie mój. Znajdując się w zasięgu jego wzroku po prostu mnie zatyka ,serce szaleje ,puls przyspiesza ,a jedno jego spojrzenie tych magnetycznych stalowych tęczówek przyprawia mnie o przyjemne  dreszcze. Ledwo się hamuję by nie zdradzić się jakimś słowem lub czułym gestem. Tydzień temu omal nie pocałowałam go podczas wspólnego siedzenia nad papierami przy jego biurku. Odskoczyłam gwałtownie i nic się nie wydarzyło . Zmieszana opuściłam gabinet. Musiałam ochłonąć po całym zajściu. Niechciany obraz marka w objęciach narzeczonej snujących się po korytarzach i całujących na ich środku wypływa mi przed oczy. Zastanawiam się czy domyślił się ,co chciałam uczynić? W moim beznadziejnym życiu nie ma miejsca na miłość Na przyjaźń owszem. Marek jest szczęśliwie zaręczony i zakochany w swej narzeczonej ,a mi pozostają mrzonki o wielkiej ,wyśnionej miłości.
Dzięki rodzicom wiem ,że gorące uczucie nie jest wymysłem komedii romantycznych i faceci dbających o żony pozostające im wierne to wymarły gatunek ,ale istnieje. Pytanie gdzie i czy jest mi przeznaczony ktoś taki?
Świat przykryła puchowa kołderka ,w sklepach tłoczyli się ludzie szukając podarunków dla najbliższych. W oknach paliły się światła ,a mieszkańcy wsi i miast zasiadali do wigilijnego stołu. Odwróciłam głowę ,gdy chciał pocałować mnie w policzek ,ale odsunął się błyskawicznie. Nie wiem czy domyślił się ,co chciałam zrobić.
Rozległo się pukanie. W ataku paniki ,że ktoś ujrzy mnie w takim stanie schowałam się w jednej z kabin. Pukanie nasiliło się.
,,Kurde blaszka’’
Otwieram na oścież drzwi i wpadam w ramiona Marka. Szukam w jego ramionach ukojenia. Tuli mnie jakbym była całym jego światem. Czule gładzi potargane brązowe włosy. Onieśmielona wyswabadzam się z uścisku i odsuwam na odległość ramion.
Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wystarczy spojrzeć na mój wygląd. Lata świetne mi od modelek i pań z okładek czasopism. Szara myszka z wybujałą wyobraźnią to ja.  
Zakładam okulary trzymane dotąd w ręce. Odgarniam oklapłą na czoło grzywkę i uśmiecham się kwaśno.Potrząsam głową chcąc wyrzucić niedorzeczne myśli. Chwilę spoglądam w najpiękniejsze oczęta, te roziskrzone stalowe oczy. 
- Marek- wyszeptują moje spierzchnięte usta.
W obiciu lustra widzę obraz siebie ,której wcale nie przypominam.
Modelka posyła mam pogardliwe spojrzenie i wychodzi. Opieram się o ścianę przymykając powieki.
- Wszystko ok.? – nieśmiały dotyk jego dłoni wytrąca mnie z odrętwienia. Serce łomocze w piersi jak zwariowane. Ja zwariowałam.
- Tak ,ok. Lekka migrena ,ale już mi mija. Napiję się kawy i wracam do pracy.
Dobrzański wycofuje się tyłem z łazienki i zatrzymuje w drzwiach.
- Odwiozę cię dzisiaj do domu.
- Nie , Ala jedzie akurat do Rysiowa to mnie podrzuci. I dzięki.
- Zajrzysz później do mnie?- pyta przepuszczając sprzątaczkę. Dziwna jest ta rozmowa w toalecie i inni odnoszą podobne wrażenie ,co ja.
- Tak. Porozmawiamy o tym katalogu i plenerze na Bożonarodzeniową sesje . Miałabym pomysł.
- Świetnie- ucieszył się zacierając ręce. – Bierz płaszcz i ruszamy.

                                            ***
                                 Marek
Moje myśli spowija mgła. W niezaludnionym parku ludzie niedostrzeganą drugiej osoby. Skupiają się na sobie. Widzę w nich odbicie dawnego siebie. Nie przejmowałem się nigdy opiniami ludzi na swój temat. Miałem to gdzieś. Wykorzystywałem niewinne kobiety. Nie. Niewinne one zdecydowanie nie były. Przychodziły do klubu w wiadomym celu i go zdobywały. Cechowała ich zbytnia pewność siebie. Niezależne ,zadziorne i seksowne. Po scenie w gabinecie uświadomiłem sobie ,że Paulina w niczym się od nich nie różni. Krnąbrna ,intrygantka, egocentryczna kobieta. Zerknąłem na siedzącą blisko mnie Ulę oderwaną od świata. Ula od początku była inna i nie dlatego ,iż przylgnęła do niej łatka ..BrzydUli'' ,lecz z prozaicznego powodu. Wyróżniał ją charakter i oddanie przyjaciołom. Bezustannie zadziwiała mnie jej chęć pomocy komuś takiego jak ja. Wyciągała z dołka podając pomocną dłoń. Nie oczekiwała nic w zamian. Tylko ten kręcący się Maciej. Seba ostrzegał mnie przed nim. Ula zapewniała o jego uczciwości jej wierzę nie Szymczykowi. 
 Zerknąłem na jej zziębnięte palce i podałem rękawiczki. Uniosła zaskoczona głowę i uśmiechnęła się ciepło.


- Zorganizujmy sesje w ogrodzie w Łazienkach. Modelki ubrane w długie płaszcze z puchowymi okryciami głowy będą wyglądać na tle pałacu jak prawdziwe królowe. W zimowej scenerii pałac będzie niczym wyjęty z baśni o królowej śniegu ,a pary odgrywające zakochanych…- rozmarzona ciągnęła dalej ,a ja słuchałem i potakiwałem głową z akrobatą.
Bez problemu wyobraziłem sobie o czym mówi Ula . Jej romantyczna natura coraz bardziej mi się podobała. Biło od niej niesamowite ciepło i jakaś siła nakazywała mi jej nie puszczać .Trzymać się blisko Uli. Niepokojące ponieważ w stosunku z Pauliną wcale tego nie czułem i nic nie potrafiłem poradzić ,że wolę wspólne milczenie z Ulą lub długie rozmowy niż puste ,bezsensowne rozmowy z narzeczoną.  

,, Nasza przyjaźń jest najlepszym ,co mogło się przydarzyć- pomyślałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz