Strona Główna

niedziela, 30 października 2016

,,Bolesna strata'' 5



,,To była chwila i życie przerwane
W jednej sekundzie wszystko stracone, oczy zapłakane''

Zacisnęła powieki  czując zbierające się pod nimi łzy. Szmery ,szepty ,pikanie maszyny i szum . To wszystko mieszało się w jej głowie tworząc hałas. Za wszelką cenę starała się nie słyszeć i nie czuć tego bólu . Docierały do niej stłumione dźwięki. Nie jest w stanie ich rozpoznać. W głowie widzi tylko pustkę. Chciałaby unieść powieki ,ale są niczym z ołowiu. Nawet nie drgną. Ma wrażenie jakby znalazła się w pułapce. Panika narastała. Oddech jej słabnie. Stał się płytki ,urywany. Dusiła się.
Ujrzała jasny oślepiający blask. Przyciągał ją w swoją stronę. Wszędzie dokoła pustka i nicość i ta przerażająca jasność. Lekkość ,której nigdy wcześniej nie doświadczyła. Z oddali dochodziły nierozpoznawalne dźwięki. Zapadł mrok jakby ktoś niespodziewanie wyłączył światło. W pewnym momencie znów poczuła ból ,a dziwna lekkość zniknęła podobnie jak ciemność.
Zniknęło wszystko niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Lekarze trudem odratowali pacjentkę. Przywrócili ją do życia. Jej serce zatrzymało się na dwie minuty i parę sekund. Maciej dowiadując się o zatrzymaniu akcji serca przeżył nie mały szok. To była najgorsza wiadomość szczęście ,że nie skończyło się to tragicznie. Dobrzański miło ,iż uważał ,że to jego nie dotyczy, przejął się. Nie mógł wymazać z pamięci dźwięku maszyny monitorującej funkcje życiowe.  
Pił już trzecią kawę z plastykowego kubka. Szymczyk przysnął zmęczony mimo ,że powinien dawno być z żoną i dziećmi w domu.  Marek spojrzał na przegub lewej ręki. Siódma dwanaście. Podszedł do szklanych drzwi. Niepewnie je popchnął. Pozbył się wczoraj tego wrednego Rosjanina . Nic nie zrozumiał z jego słów ,ale po minie wywnioskował ,że źle jej życzy. Na miłego nie wyglądał ,a jego oczy płonęły gniewem. Ten Sininij przerażał go. W życiu nie powiedziałby ,że to jej były mąż.
                             *****
Szymczykowie zaprosili Marka na niedzielny obiad. Chętnie się zgodził. Obiad upływał w rodzinnej ,ciepłej atmosferze. Nawet dzieci nie czuły się skrępowane obecnością Dobrzańskiego. Dziewczynka polubiła go i przestawiła mu nawet swoje lalki. Udawał ,że słucha uważnie błądząc myślami w zupełnie innym kierunku.
- Wujek ty mnie nie słuchasz- powiedziała robiąc obrażoną minę.  Spojrzał na nią i jej zabawkę.
- Co?- spytał wytrącony z transu.
- Zgodziłeś się ze mną pobawić- rzekła wlepiając w niego małe jasne oczka.
- Kaśka ,nie męcz Marka- wtrąciła Patrycja zbierając talerze po obiedzie.
- Wujek ,a chcesz zobaczyć mój pokój?- odezwał się nagle Łukasz wstając od stołu.
- Oczywiście- odrzekł uśmiechając się szeroko.
- Ale najpierw zobaczy moje lalki – powiedziała stanowczo ciągnąc go rękę.
- Nie ,bo moją kolekcje samochodów i komiksów- przerwał siedmiolatek.
- Dzieci ,uspokójcie się- poprosił Szymczyk.
Marek dziś był zaskakująco milczący i zamyślony. Poszedł za dziećmi na górę. Najpierw do dziewczynki pokoju ,gdzie było wszystko prawie różowe ,a na półkach siedziały lalki ,a nad łóżkiem stały kolorowe książeczki z bajkami. Następnie do drugiego pokoju. Z ścianami obklejonymi postaci z dziecięcych komiksów. Narzuta na łóżku w duże czerwone auto. Kosz z zabawkami. Biurko na ,którym leżały zeszyty i podręczniki do szkoły. Plecak rzucony koło łóżka. Kilka porozrzucanych na dywanie zabawek .
- A gdzie jest pokój Uli?- zainteresował się nagle chodząc po dziecięcym pokoju.
- Chodź – blondyneczka pociągnęła go energicznie za rękę.
Przekroczył próg od razu jego uwagę przykuła duża tablica ze zdjęciami . Podszedł bliżej by przyjrzeć się pamiątkom. Dostrzegł spore rysy zbitej szyby.
- Ciocia Ulka miała dzidzię – odezwała się cichutko Kasia. – Mamusia mówi ,że poszła do nieba i aniołki się nią opiekują. To prawda?
- Prawda – przyznał – A mama opowiadała ci o tej dziewczynce?
- Nie- pokręciła główką ,aż zawirowały jej warkoczyki. – Powiedziała tylko ,że jest w niebie z aniołkami i ,że ciocia bardzo za nią tęskni- posmutniała ,bo przypomniała sobie płaczącą Ulę ,a nie lubiła jak ktoś płacze. 
Zauważając smutek w oczach dziewczynki ,poczuł ukłucie żalu ,że zapytał w ogóle o to. Nie powinien był. Zdecydowanie te pytania były niestosowne. Odkąd Maciej opowiedział mu o Uli i co ją spotkało nie mógł wyrzucić tego z pamięci. Usiłował zająć się innymi sprawami by to nie spędzało mu snu z powiek, aczkolwiek bezskutecznie. 
 
Domyślił się ,że to malutkie dziecko to jej nieżyjąca córka. Nie usłyszał ,że do pomieszczenia weszła Patrycja.
Zapadła niezręczna cisza. Marek wciąż wpatrywał się we zdjęcia. Zastanawiał się co się stało z jej małą córeczką. Czyżby zginęła w jakimś wypadku? Zachorowała? I czego od niej chce były mąż. Czy zrobiła coś czego on nie potrafi wybaczyć? Ale Maciej mówił ,że to on ją skrzywdził. Co takiego przeszła i dlaczego nie wyjawiła tego nawet przyjaciołom?
- Ulka ,kiedyś zarażała optymizmem. To była radosna dziewczyna – dobiegł do Marka łagodny kobiety głos.
Odwrócił się zaskoczony sądząc ,że jest sam. Dzieci pobiegli pobawić się na dole. Maciej obiecał im ,że zagra z nimi w piłkę w ogrodzie.
- Dobrze się uczyła. Interesowały ją dalekie kraje i fascynowała historia. Uwielbiała opowieści o I i II wojnie światowej. W liceum zaczęła uczyć się języka rosyjskiego- ciągnęła dalej.
Mężczyzna oparł się o regał z książkami. Miały zakurzone grzbiety, ale dla nikt się tym nie przejmował. Tak samo jak nieodkurzoną podłogą i bałaganem .
- Na jednych z zajęć poznała chłopaka . Połączyły ich te same zainteresowania i zakochała się w nim. Spotykali się w tajemnicy przed ojcem. Nie akceptował go. Bał się ,że ją wykorzysta i zostawi i… -przerwała i zawahała się. – Nie wiem czy powinnam ci o tym mówić – dodała niemal szeptem.
- Nikomu o tym nie powiem- zapewnił .
- Dobrze- zgodziła się przełykając ślinę. – Mówiąc wprost wykorzystał ją i porzucił. Przeniósł się po wakacjach do innej szkoły.
- Czy to był ten ...- zaczął - Sisinij?- przypomniał sobie jego imię. 
- Nie. Rosjanina poznała tuż po wyjeździe z Polski - wyjaśniła.
Chciała powiedzieć coś więcej ,ale przeszkodziły w tym dzieci wbiegające do pokoju.
- Mamo on mnie bije- poskarżyła Kaśka
- Nieprawda- zaprotestował chłopiec- To ona zaczęła- pokazał jej język.
- Dzieci jak wy się zachowujecie? 
- Mamo!- wrzasnęła Kasia ,gdy brat ją kopnął. 
Otworzyła usta by zwrócić im uwagę ,ale zniknęły z jej z oczu. 
- Ciesz się ,że nie masz dzieci- rzekła niemal bezgłośnie.
- Wcale się nie cieszę. Przynajmniej miałbym wesoło- odparł beztrosko uśmiechając się lekko. 
- Mówisz tak ,bo nie masz tego na co dzień - odpowiedziała poirytowana. 
Bolała ją dziś głowa i marzyła o ciszy ,a dzieci wyjątkowo dziś były nieposłuszne i głośne. 
- Kasia ,Łukasz!- zawołał brunet pojawiając się w ogrodzie. - Pogramy?- zapytał widząc zmęczonego Maćka siedzącego na plastikowym krześle. Popijał wodę z butelki i zerkał na dzieciaki biegające po ogrodzie. 
- Ale stajesz na bramce  - rzucił Łukasz odbierając podaną przez Marka piłkę. 
- Okay- zgodził się mężczyzna . 
Kaśka dołączyła do ich gry mimo ,że słabo kopała.
 Po kwadrancie i Maciej zagrał z nimi ,a Patrycja z uwagą się im przyglądała żałowała ,że ma na sobie dziś długą spódnicę inaczej przyłączyłaby się do zabawy. Szkoda ,że Ulki tu nie ma. Może by ,chociaż na chwilę zapomniała o smutkach i tragedii ,która ją spotkała?  Wróciła do mieszkania i wzięła tabletkę przeciwbólową i położyła się . Wykorzystując ,że dzieci są na zewnątrz. 
                     ******
Po odczytaniu maili i wypiciu drugiej filiżanki kawy zajął się bieżącymi sprawami. Na asystentkę nie miał co narzekać ,bo wywiązywała się ze wszystkich swoich obowiązków. Maciej zaczął bywać w firmie tylko sporadycznie. Coraz więcej czasu poświęcał rodzinie i wizytom w szpitalu.  Ula nadal była bardzo słaba ,lecz jej stan zdrowia lekko się poprawił. Była przytomna ,lecz niewiele mówiła ,a do Marka nie odzywała się lub mówiła w obcym języku.
 Marek po pracy również do niej zaglądał. Minęło prawie pięć tygodni odkąd nastąpiło zatrzymanie serca. Przeżyła śmierć kliniczną. Sisinij nie pojawił się jak na razie w szpitalu. 
Dobrzański podniósł się gwałtownie ,aż obrotowy fotel uderzył w szafkę. Zaczął chodzić po gabinecie. Miał złe przeczucia odnośnie tego jej byłego męża. 
                       ****
   Pięć i pół roku wcześniej .. .
        Styczeń, Rosja          
Uniosła senne powieki i zmrużyła je pod wpływem ostrego światła. Znajdowała się w nieznanym dla niej pomieszczeniu. Z tyłu głowy pojawiały się jakieś obrazy ,nieco zamazane i niezrozumiałe. 
Mroźne powietrze i marznący deszcz . Droga oblodzona i  padał coraz mocniej śnieg. Siedziała za kierownicą powoli zmierzając do miasteczka Penza ,gdzie mieszkała jej szwagierka Jana. Radosny śmiech dziewczynki siedzącej w foteliku jedzącej orzechowe kuleczki.
-Mamusiu ,pójdziemy zobaczyć osiołka?- spytała pięciolatka.
Przejeżdżali akurat niedaleko ulicy przy której była szopka betlejemska z żywymi zwierzętami.
Odwróciła się na moment w stronę córeczki.
- Oczywiście ,kochanie- odpowiedziała z powrotem patrząc na drogę .
Włączyła wycieraczki ,bo mokry śnieg na przedniej szybie znacznie utrudniał widoczność.
- Mamusiu!- zawołała Emiliy’a .
Kobieta usiłowała przypomnieć sobie coś więcej ,lecz nie mogła.
Potem usłyszała ogromny huk ,czyjś głos i wszędzie było rozbite szkło i krew. Głowa pulsowała ,a ból pozostałych części ciała odbierał jej siły. Obraz stracił ostrość ,a ją pochłonął mrok.
-Halo? Słyszy mnie pani?- starszy człowiek w białym kitlu z niepokojem wpatrywał się pacjentkę notując coś.
- Co z Emiliy'ą? Moją córeczką?- zapytała czując narastającą w jej gardle gulę.
- Przykro mi- odpowiedział lekarz z współczuciem.
Jak dla niej udawanym. Jej oczy momentalnie stały się szkliste.
Dlaczego ?Moja córeczka . . .Mała Emi…
- Pan się myli. Ona nie mogła... - wciągnęła gwałtownie powietrze i starała się uwolnić od tych wstrętnych kabelków. Usiadła na łóżku i spuściła na podłogę bose stopy.
- Co pani robi? -oburzył się Dr. Derwinow – Pani Urszulo proszę się położyć. Przeszła pani poważną operację. 
- Chcę zobaczyć Emi- powiedziała stanowczo.
Nie minęła minuta jak w sali zjawiła się pielęgniarka i wstrzyknęła jej środek uspokajający.
Ula opadła na poduszkę i poczuła ,że ogarnia ją senność. Nim odpłynęła szepnęła imię swej córki.
W następnym tygodniu zjawił się w szpitalu ktoś kogo nie chciała więcej widzieć na oczy. Lecz on w ogóle nie przejmował się jej niechęcią do niego i urazą jaką żywiła. Prawdę powiedziawszy starała się za wszelką cenę wymazać obraz ich wspólnie spędzonych lat. Zdradził ją i to z młodszą od niej Rosjanką.
Słoneczne promiennie wpadały przez duże szpitalne okno. Rozświetlały to smutne pomieszczenie . W pościeli leżała kobieta o błękitnych oczach niczym pogodne  niebo w Toskanii. Dominował w nich ogromny smutek ,strach ściskający gardło i cierpienie. W kącikach oczu pojawiły się słone kropelki spływające bezwiednie po porcelanowej twarzy. Jedynym dźwiękiem było bicie jej własnego serca. Usłyszała szmer ,stłumione głosy zza drzwi. Zacisnęła pościel czując narastającą panikę. Lęk ogarnął jej ciało. Zawładnął nią. Serce łomotało jej w piersi i miała wrażenie ,że stanie.  Przymknęła powieki.
Błagam ,zabierz mnie. Zamknij w swych czarnych objęciach. Me serce jest martwe. Pozwól bym i ja umarła.
Słyszała kroki i wciągnęła gwałtownie powietrze. W środku była jak galareta. Cała się trzęsła. Miała ochotę krzyczeć ,ale powstrzymała się. Nadal nie uchyliła powiek.
Poczuła ostry zapach perfum skrzywiła się nieznacznie. Nagle mężczyzna przytknął jej poduszkę do twarzy. Dusiła się. Nie mogła oddychać. Chciała odejść z tego świata ,ale nie w ten sposób. Nie z rąk byłego męża.
- Zabije ją pan! - krzyknął  lekarz odpychając z całych sił Iwanow i odsuwając od jej twarzy poduszkę. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund może minutę. Dla Uli wydawało się to być wiecznością. Zaczerpnęła kilka gwałtownych wdechów ,kaszlała.
Ty kurwo - zwrócił się do niej  - Nie umiesz jeździć samochodem ani zajmować się dzieckiem.  -dodał lodowato.
           *****

W sobotnie przedpołudnie Dobrzański zjawił się przed salą Ursuli Pawłowicz- Iwanow. Przyniósł dziś dla niej prezent i miał nadzieję ,że się ucieszy. Jeśli nie zignoruje go ,bo przed ostatni miesiąc ,gdy ją odwiedzał właśnie to robiła. Udawała ,że go nie rozumie lub mówiła po rosyjsku i wtedy to on nie wiedział o co jej chodzi. Mimo to nie zniechęcił się. Przed nim nagle wyrósł Sisinij i zmierzył go morderczym spojrzeniem.

wtorek, 25 października 2016

,, Bolesna strata'' 4




                             J'ai tout quitté, mais ne m'en veux pas
                            Fallait que je m'en aille, je n'étais plus moi
                                 Je suis tombée tellement bas. ..

                        Pozostawiłam wszystko, ale nie wiń mnie
Musiałam odejść, nie byłam już sobą
Upadłam tak nisko...

Maciej godzinę temu wybiegł z gabinetu śpiesząc się do szpitala. Stan Uli się poprawił mimo ,że nie odzyskała jeszcze przytomności. Zaczęła samodzielnie oddychać.  Za to Marek  starał się skupić na pracy ,ale zamiast tego myślał o życiu.  Ile w życiu przegapił? Ile zmarnował dni i nocy? Naszły go refleksyjne myśli.  Dawno w jego szarym życiu nic się nie działo . Była tylko pracy i praca. Czasem oglądanie meczu z kumplami lub granie w kosza.  Zapomniał już co to randki.  Nigdy nie poznał prawdziwej miłości.  Jego związek z Pauliną córką współwłaścicieli firmy ,którzy zginęli. Nie należał do udanych.  Na początku wszystko się układało ,ale z czasem zaczęli się kłócić. Najczęściej o drobnostki.  Wciąż jej coś nie pasowało. Aby uniknąć kolejnych awantur szedł z Sebastianem do klubu. I tak się zaczęła historia z jego zdradami i romansami.  Jednak pewnego dnia powiedział. ,, Dość’’ . Zerwał zaręczyny ,bo dowiedział się o zdradzie narzeczonej. Odwołał ślub i wyprowadził się z ich wspólnego mieszkania. Po kilku tygodniach wprowadzał się już do swojego własnego. Skończył z romansami, klubem i zaczął  wieść smutne życie singla. I tak minęło już pięć lat odkąd jest sam. Przez ten czas dojrzał i wiele zrozumiał. A zabawy nie były mu już w głowie. Całą swą uwagę i czas poświecił pracy i przyjaciołom. Zapominając o własnym życiu prywatnym.
Położył się na kanapie pozwalając myślom płynąć w nieznanym kierunku. 
Ciężkie powieki opadły .
Huśtawka poruszała się w górę i dół lekko skrzypiąc. Brunet zatrzymał się przed metalową czarną furtką i popchnął ją wchodząc na plac zabaw. Wokół niespodziewanie zapanowała idealna cisza. Nawet wiatr ustał ,gdyż jeszcze przed chwilą kołysał nagie gałęzie. Liście dawno opadły na zmarzniętą ziemię. Z nieba spadały różnokształtne płatki śniegu osiadając na włosach brunetki. Dostrzegł ją . Ich spojrzenie zatrzymało się na moment. Uśmiechnęła się nikle i ręką wskazała huśtawkę obok. Usiadł i chwycił jedną ręką łańcuch nie odrywając wzroku od jej twarzy. Bladej z zaróżowionymi policzkami. W szczupłej twarzy najbardziej dominującą rzeczą były jej duże niesamowicie niebieskie oczy okolone woalką długich rzęs. 
- Widzisz te płatki śniegu?- zwróciła się do mężczyzny.
Spojrzał na nią nic nie rozumiejąc.
Wyciągnęła dłoń otworzyła ją . Płatki topiły się po zetknięciu z jej ciepłą skórą.
- Istnieją dopóki się nie stopią. Zostawią na ułamek sekundy mokry ślad ,a potem ich nie ma. Tak jak ludzie.
- Po ludziach zawsze pozostaje ślad- odezwał się cicho.
Pokręciła głową ,a włosy rozsypiały się na jej ramionach. Nie miała na sobie czapki. Ubrana tylko w długi szary płaszcz i wytarte jasnoniebieskie dżinsy i czarne długie kozaki. Za to on cały ubrany na czarno oprócz brązowych butów i fioletowego szalika.
- Jeśli bliscy zachowają ich w swoich sercach. Lecz nie wszyscy ich mają- wyszeptała ze smutkiem spuszczając głowę i szurając nogą po zmarzniętej ziemi.
- Każdy ich ma- odezwał się dotykając nagle jej dłoni. Musnął kciukiem jej miękkiej skóry.
- Nie ja – mruknęła . –Nie mam powodu by żyć. Kiedyś tym powodem była moja córeczka . Nie miłość ,bo ona tylko niszczy człowieka.
- A co jeżeli się mylisz? Moim zdaniem to samotność niszczy i zabija- odrzekł nieco zamyślony i spojrzał na nią bez uśmiechu, bez iskier szczęścia w oczach. Jej też pozostawały nadzwyczaj smutne.
- Przyjdzie dzień ,że pokochasz i znów będziesz szczęśliwa- odezwał się łagodnym głosem. 
- Ja zapomniałam jak smakuje szczęście- odrzekła. - Życie nauczyło mnie ,że to co dobre trwa tylko chwile. A one są ulotne jak ludzkie życie. Dziś jesteś ,a jutro zamieniasz się w proch. Każda droga prowadzi do śmierci. Od tego nie ma ucieczki. Tak jak od przeszłości. 
Jej słowa mocno zaskoczyły go ,ale również zszokowały. Nie znał osoby ,która tak pesymistycznie jest nastawiona do świata i widzi tylko same negatywy. 
Odwrócił na moment wzrok ,a gdy spojrzał ponownie na huśtawkę jej już nie było. 
Obudził się tuż przed siódmą. Przetarł dłonią zmęczoną twarz i rozejrzał się wokoło przypominając sobie ,że najwyraźniej zasnął wczoraj na kanapie. Rozmasował bolący kark i wyciągnął z pogniecionej marynarki komórkę. Siedem nieodebranych połączeń. Cztery od Seby. Dwa od matki i  od jeden od Maćka.
                                               *******
W bufecie  Olszański prawie  na niego wpadł.
- Zwariowałeś?- rzucił ostro brunet
- Sorry ,ale śpieszę się- wyjaśnił
- Gdzie?- zaciekawił się Dobrzański
-  Mam ważna sprawę na mieście , ale jutro obejrzymy mecz
- Jutro nie mogę
- Jak to nie możesz? -zapytał zaskoczony blondyn bacznie się przyglądając mężczyźnie.
- Obiecałem Maćkowi ,że zajmę się jego kotem- skłamał .
- To jakiś żart?- oburzył się Sebastian
- Nie – zaprzeczył Dobrzański.
- No dobra- westchnął. – Nie chodzi wcale o kota tylko o kobietę.
- Wreszcie!- zawołał entuzjastycznie Olszański. – Kto to jest?
- Jest w śpiące i jadę do szpitala- powiedział nie licząc nawet ,że Seba coś zrozumie.
Ten zrobił wielkie oczy ze zdumienia i czekał ,aż Marek powie coś więcej.
- Obiecałem Maćkowi ,że do niej zajrzę. On nie chcę by była sama.
- Ty siebie słyszysz?- spytał.
- Nie rozumiem o co ci chodzi? Odwiedzę tylko ją jak dzieci w klinice – rzucił z niechęcią nie mając siły z niczego się zwierzać ani tłumaczyć Sebastianowi.
- I co będziesz tam robił? Patrzył sobie jak śpi?- zadrwił z niego.
- Moja sprawa- burknął Dobrzański.
- A ty taki samarytanin?- zapytał ze śmiechem Sebastian.
- To nie jest śmieszne – obruszył się  Marek.
- Powinieneś sobie kogoś znaleźć- wtrącił
- A ty w kółko o tym samym- rzekł zirytowany.
- Bo to prawda ,bo kiedyś.. .
- Mnie nie interesuje co było kiedyś . Liczy się przyszłość a ,nie przeszłość ,a teraz muszę iść popracować. 
- Praca?- prychnął - W życiu trzeba pozwolić sobie też na przyjemności. Gdybym był wolny sam bym chętnie  . . .
- Za stary już na to jestem na wyrywanie dup. Z resztą nie szukam dziwki ,a żony- zaakceptował ostatnie słowo. - I ty powinieneś coś o tym wiedzieć. 

- No widzę ,że się starzejesz ,ale nie miałem pojęcia ,że aż tak.  Violki nie zamieniłbym na żadną inną ,ale rozmawiamy o tobie ,a nie o mnie- przypomniał mu. - A bo ty szukasz grzeczniutkiej panieneczki? Oj to chyba takiej nie znajdziesz- zaśmiał się. - A ta twoja jak jej tam ...Ula? Znałeś ją wcześniej prawda? Zanim zapadła w śpiączkę?

Kadrowiec nie uzyskał odpowiedzi ,bo brunet wyszedł z bufetu . Zapominając nawet po co tu przyszedł.                       
                                  ,, J'aimerais revenir , j' n'y arrive pas
                                     J'aimerais revenir

                           Chciałabym wrócić, nie mogę tego zrobić
                                        Chciałabym wrócić''.

Otworzyła oczy zmrużyła je pod wpływem światła. Obraz był rozmyty ,pozbawiony kształtów. Przymknęła powieki i spróbowała jeszcze raz. Wzrok zatrzymał się na kroplówce. Bardzo powoli przeniosła spojrzenie na swoją dłoń  ,którą ktoś trzymał. Czuła nadchodzący atak paniki. Niepewnie wodziła wzrokiem po białej pościeli koncentrując nagle uwagę na twarzy nieznajomego. Skrzywiła czując ból głowy i dziwny szum w uszach. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
- Ula- wyszeptał zdumiona będący w niemałym szoku.
Dostrzegł w jej oczach przerażenie i zagubienie.
No ,no  - odezwał się męski głos  za plecami Marka.
Odwrócił głowę i dostrzegł  wysokiego mężczyznę z zaczesanymi do tyłu włosami związanymi w mały kucyk. Elegancko ubranego na czarno. W jego  brązowych oczach płonął gniew . Nie była to jednak zazdrość ,a mianowicie coś zupełnie innego. 
Nienawiść ,że ktoś zamierza ją ratować. Jedynym marzeniem Sisinija była jej śmierć.
 Czekał na nią jak na wielkie święto. Jednak wciąż się ktoś koło niej kręcił. Niszcząc to co zaplanował. Ostatnim razem opuścił tak szybko salę ,że jedyną osobą ,która zauważyła ,że on odłączył respirator był Szymczyk. Ale on tego nie zgłosił. 
Poinformował lekarza o odłączeniu respiratora nie zdradzając tożsamości tej osoby, która chciała pozbawić Ulę życia. Od tamtej pory minęło trochę już czasu. Obyś smażyła się w piekle.

 - Kim jesteś i czego od niej chcesz?wycedził  rosjanin przez zęby niespodziewanie łapiąc bruneta za koszulę. Odepchnął go .
- Łapy przy sobie. Jestem jej przyjacielem – mruknął siadając ponownie na krześle obok łóżka Uli.
Kochankiem ,narzeczonym ,przyjacielem?- wymieniał Iwanow  próbując zgadnąć kim jest ten człowiek dla tej suki.
Dobrzański milczał nie rozumiejąc ani jednego słowa. Nie znał rosyjskiego. Raz miał kontrahenta z Rosji ,ale pomogła mu Klara pracująca w jego firmie na stanowisku asystentki. Wystąpiła w roli tłumacza.  
- Coś dużo ma tych przyjaciół- rzekł tonem wyprutym z emocji. – Matsey'a,Patrisyja, ciebie . ..- wymieniał ucinając nagle.
- Wyjdź stąd !- zażądał Marek podnosząc się z krzesła. – Nie słyszałeś ? wyjdź!- dorzucił podnosząc nieco głos. 
Rosjanin bardzo słabo znał polski ,ale za to znał jeszcze dwa inne języki w których mógł się dogadać z ludźmi w Polsce.
 -Ausfahrt! - rzucił zdenerwowany po niemiecku. 
- Zostanę ,jestem jej mężem- odrzekł  Sisinij zabijając go niemal wzrokiem. – Ula jest moją żoną- dodał po rosyjsku niepewny ,czy brunet coś zrozumiał.
- Byłą- padło z ust Uli tak cicho ,że tylko Marek usłyszał ,ale nie zrozumiał.
- Co?- z niedowierzaniem odwrócił się w jej stronę. Pochylił się nad nią chwytając delikatnie jej dłoń. Była zbyt słaba by wyrwać ją z  lekkiego uścisku. 

Całkowicie ignorując obecność Dobrzańskiego, zwróciła się do,, byłego'' męża bardzo słabym głosem. 
- Twoja byłą żoną Sini.. .- nie kończyła zamykając niebieskie oczy i maszyna zaczęła pikać ,a tętno gwałtownie spadać. Dłoń wysunęła się z jego dłoni i bezwiednie opadła na pościel.
- Nie!- wyrwało się z ust polaka. Ona nie może umrzeć. Maciej i Patrycja załamią się. 
Natychmiast zawiadomił lekarza. Maciej czekający na korytarzu ukrył twarz w dłoniach totalnie załamany i zdruzgotany. Lekarze wbiegli do sali zauważając na monitorze ciągłą zieloną linię.
- Defibrylacja!                               

piątek, 14 października 2016

,, Bolesna strata'' 3


,, Istniejemy dopóki ktoś o nas pamięta’’ Carlos R.L.
Brunet wsiadł do czarnego pojazdu.  Wolno ruszył autostradą . Jednak spokoju nie dawało mu to co powiedział dyrektor finansowy o tej kobiecie. Nie wiedział dlaczego go to zainteresowało.  Może czuł ,że chce zrobić coś dla kogoś?  Zatrzymał samochód przy najbliższej galerii handlowej i wszedł do środka. Od razu udał się do działu spożywczego, bo jego lodówka świeciła pustkami. Odkąd zamieszkał sam czasem zdarzało się mu gotować. Polubił to. Dawniej jadał na mieście w najlepszych restauracjach. Teraz wystarczało mu domowe jedzenie.  Nie rozumiał jak mógł wcześniej tak żyć. Czy życie polega tylko na tym aby robić coś ,bo tak wypada? Czy nie żyje się po to aby czerpać z niego radość? Czyż nie ,każdy człowiek dąży do szczęścia? tylko boi się do tego przyznać. Jak ta kobieta mogła zrobić coś takiego? Jak bardzo musiała nienawidzić swojego życia ,że postanowiła sobie je odebrać ?– jego myśli przerwała nagle ekspedientka.
 – A pan znowu sam? – spytała.
 – Tak nic się nie zmieniło ,ale może kiedyś- odparł ponuro
- Pan jest przystojny, jest prezesem firmy pewnie nie jedna chciałaby zostać pana żoną.
A co ją to obchodzi? Nie ma swoich spraw i życia?
- Zapewne, ale większość patrzy przez pryzmat tego co osiągnąłem ,a nie jakim jestem człowiekiem- mruknął na odczepne biorąc zakupy.
-  Miłego dnia !- krzyknęła za nim.
 Ta kobieta już od jakiegoś czasu go zagadywała. Raz nawet chciała umówić się na kawę ,ale odmówił. Nie był zainteresowany. Była blondynką o dość sporym biuście ,który ciągle eksponowała przez bluzki z głębokim dekoltem. A jej krwisto czerwone usta i mocne czarne kreski nad oczami zniechęcały do konwersacji nie mówiąc już o umawianiu się. Nie lubił takich kobiet. Budziły w nim odrazę. Jak bardzo zmieniły się jego priorytety przez te kilka lat. Dawniej nie przeszkadzało mu to. Teraz szukał kobiety skromnej, z którą nawiąże nić  porozumienia. Przy której będzie sobą . Taka ,która nie będzie oschła i wyniosła jak Paulina.
                               ***
Minęło kilka dni. Maciej plan rozwoju firmy wcielił w życie. Pshemko już przygotowywał nową kolekcje FD Teen.  Niestety problem był z jedną ze szwalni. Nie podjęła jeszcze szycia . Pokaz miał być za dwa tygodnie.  Odbył się już pierwszy etap castingu na wybór kandydatek i kandydatów na modelki i modelów młodzieżowej kolekcji. Zgłosiło się dużo nastolatek. Nie wszystkie były z bogatych rodzin. Chodziło o te ,które mają gorszą sytuację finansową aby mogli sobie dorobić. W ten sposób firma zaoszczędzi nie musząc płacić pełnej kwoty za sesje. I ściągać modelek z zagranicy. Wystarczały im normalne warunki hotelowe nie zachowywały się jak gwiazdy. Jedynie w czym tkwił  problem to przekonać rodziców, aby wyrazili na to  zgodę. 
Krzysztof Dobrzański dwa dni temu miał zawał i wylądował w szpitalu. Na szczęście jego stan jest stabilny.  Helena siedziała przy nim. Nie była dziś nawet w fundacji ,w której była od lat.  Marek nie mógł więc teraz tak po prostu wyjechać. Dlatego musiał pojechać tym razem Szymczyk.  Patrycja też ostatnio miała sporo pracy. W zeszłym tygodniu straciła dwóch klientów ,którzy wycofali się z wzięcia kredytu na mieszkanie.
                          *****
Poranne promienie obudziły mężczyznę o szarych oczach. Przeciągnął się i wstał odsłaniając okno.  Zapowiadał się piękny dzień.  Ubrał szlafrok i udał się w kierunku łazienki. Po porannej toalecie założył jasnofioletową koszulę i czarne spodnie i wsiadł do swojego  czarnego mitsubishi  i pojechał w kierunku firmy.  Wysiadł i udał się w kierunku wind.
– Dzień Dobry panie Władku – oparł z lekkim uśmiechem .
- Ddzień .. Dooobry- rzekł ochroniarz jąkając się.
 Brunet z windy od razu podszedł do recepcji.
 – Cześć Aniu
- Witam Prezesie
- Jest jakaś poczta?
- A tak kilka papierów do podpisania i  Maciej ma jakoś sprawę – poinformowała mężczyznę podając dokumenty i klucz do gabinetu.
 Pewnym krokiem udał się w jego kierunku otworzył drzwi. Postanowił ,że dokumenty podpiszę później, a teraz dowie się jaka sprawę miał dyrektor finansowy.  Jednak jego myśli przerwało pukanie.
– Proszę – oparł .
 Po czym zajął miejsce za biurkiem.
 – Cześć
- Hej- przywitał się widząc Szymczyka .
  – Słyszałem ,że masz jakoś sprawę ?- zagadnął Dobrzański.
- Owszem- powiedział i usiadł na kremowej kanapie pod oknem.  Ten spojrzał na niego ciekawy o co może chodzić.
 – Mów- niecierpliwił się prezes.
- Wiem ,że nie powinienem cię o nic prosić ale. ..-zawahał się.
- Spokojnie Maciek jesteśmy przyjaciółmi ,a przyjaciele sobie pomagają mów o co chodzi.
- W skrócie to chodzi o Ulę
- To ta dziewczyna ,która nie ma ochoty żyć?- przypomniał sobie brunet.
- Dokładnie.  Jutro koło południa wyjeżdżam do szwalni. Wracam dopiero po południu w poniedziałek . ..
- To wiem przecież. ..
- Marek daj mi dokończyć- przerwał mu Maciej
- Dobrze- zgodził się.
-  Ula nie wychodzi z domu od bardzo dawna- zaczął
- Mówiłeś – wtrącił – Zmieniło się coś?
- Nie. Niestety bez zmian –odparł ponuro Szymczyk – Kota Bonifacego powierzyłem już sąsiadce na czas ,gdy mnie nie będzie . Kwiaty też podleje ,bo Patrycja znów jedzie do rodziców z dzieciakami. Chyba ma po prostu tego dość. Rozumiem ją ,ale nie mogę tak zostawić Ulki. Ona nie może zostać sama. Odwiedzisz ją?
- Jest nadal w tym szpitalu o którym wspomniałeś?
- Tak. Jeśli się nie wybudzi przeniosą ją do kliniki – rzekł załamany Maciek - Najważniejsze ,żeby nie weszła w stan wegetatywny – dodał ze ściśniętym gardłem .
- Jest ,aż tak źle?- przeraził się prezes.
Mimo ,iż nie znał tej kobiety współczuł szatynowi ,że stan jego przyjaciółki jest ,aż tak poważny. Dostrzegł w jego oczach ból i bezsilność.
Maciej zamilkł. Jakby nie umiał znaleźć odpowiednich słów.
- Istnieje ,choć cień szansy ,że wyjdzie z tego?- ciągnął dalej brunet.
- Nie wiem- westchnął ciężko. – Ula jest dla mnie jak młodsza siostra
- Przecież wy jesteście w tym samym wieku- zauważył czarnowłosy .
- Nie w tym rzecz. Po śmierci Emilki całkiem się załamała. Ponoć Sisinij obwinia ją za to.  Widziałem go w szpitalu. 
- Kim on jest?
- Byłym mężem. Pięć lat temu wróciła do Polski. Była kompletnym wrakiem człowieka.  Zadzwoniła do Patrycji ,aby się pożegnać. Szukaliśmy jej bezskutecznie.  Patka odchodziła od zmysłów. Kiedyś były prawdziwymi przyjaciółkami ,ale Ulka wyjechała w wieku dziewiętnastu lat. Wiem ,że wyszła za mąż i urodziła dziecko. Gdy wróciła mała już nie żyła. Nie znam przyczyny śmierci.  Któregoś dnia Patrycja . . .- uciął czując jak coś ściska mu gardło.
- Być może sama, ci kiedyś powie- zakończył swoją wypowiedź.
- Zajrzę do niej – odparł po chwili namysłu  Marek – Pytanie tylko jak wpuszczą mnie do szpitala i na OIM?
- Coś wymyślisz- odrzekł  - Podaj się za kogoś z rodziny- zasugerował
- Myślisz ,że to kupią?- zapytał z powątpiewaniem brunet – Poza tym Powinieneś chyba z tą prośbą do kogoś innego.  Z pewnością nie życzyła by sobie obecności obcego mężczyzny . . .
- Gdybym miał się do kogo z tym zwrócić, to nie prosiłbym o to ciebie- westchnął ciężko i odwrócił się w stronę okna.
Maciej czuł się bezradny. Nie umiał jej pomóc nawet jeżeli się obudzi  . . .
Dobrzański nie rozumiał co ma dać niby wizyta w szpitalu. Przypadek kobiety ,która straciła chęć życia lekko zszokowała go. Zdawał sobie doskonale  sprawę ,jak musi być ciężko  Szymczykom. Mieli swoje życie ,a przede wszystkim dzieci . Nie mogli poświęcać całego życia opiece nad chorą przyjaciółką.
Oboje doskonale wiedzieli ,że była to  nie pierwsza próba samobójcza ,lecz milczeli na ten temat. Woleli go nie poruszać.
- Nie zmusisz ją do życia ,jeżeli ona nie chce. Daj jej samej decydować. Ty i żona męczycie się. Nie macie swojego życia ,a  . . . Oddaj ją do jakiegoś ośrodka- kontynuował  nie zwracając na wściekłe spojrzenie Szymczyka.
- Jesteś dupek ,a nie przyjaciel- burknął Maciej -  Najpierw mówisz ,że ją odwiedzisz ,a teraz co?!  Chcesz abym oddał ją do psychiatryka?- oburzył się – Ona jest tylko w śpiączce- zaakceptował ostatnie słowo.
- Z której może  się nigdy  nie obudzić – wyrwało się Markowi.
Ten gromił go wzrokiem i zacisnął szczękę.
- Ona się obudzi- powiedział stanowczo – Nadzieja jest dopóki jej serce bije – dodał
wychodząc. 

Po rozmowie z Szymczykiem poszedł do parku nad staw. Usiadł na żeliwnej czarnej ławce zatrzymując wzrok na łabędziach płynących po szaro-niebieskiej tafli wody. Słońce wiosennymi promienienia ogrzewało twarze spacerowiczów. Długo rozmyślał nad życiem i tym co usłyszał w ostatnim czasie. Przypomniał sobie co czuł ,gdy odeszli na zawsze dziadkowie. W dzieciństwie uwielbiał spędzać czas z babcią. Słuchać jej opowieści ,podjadać słodkie konfitury . W ogrodzie rosła wielka jabłonka na ,którą niejednokrotnie się wdrapywał. Raz zdarł sobie kolano i babcia robiła mu opatrunek. Nie wiedział dlaczego akurat teraz o tym myślał.
Otrzepał niewidziany kusz z ciemnych garniturowych  i podążył parkową alejką zatrzymując się nagle tuż przed światłami samochodu.
- Jak leziesz !- wydarł się ktoś.
- Życie ci niemiłe- zawołał inny.
Marek nie odpowiedział. Nurtowały go pytania. Gdzie jej pozostali bliscy. Co się z nimi stało? Czyżby umarli? Nie… To niemożliwe. Maciek naprawdę wierzy w jej cudowne ozdrowienie. Ja nie.   
Od kłótni Szymczyka z Dobrzańskim minęło kilka dni ,a zamienili ze sobą zaledwie parę zdań na temat firmy. Marek zdawał sobie sprawę ,że trochę go poniosło ,lecz nie wyciągnął pierwszy ręki na zgodę.
Widział jak wyglądała ta kobieta przed przyjazdem karetki. Leżąca w białej poszarpanej koszuli nocnej. Podrapana we krwi z licznymi rozciętymi ranami . Jedna noga była ułożona pod dziwnym kontem. Włosy brudne z listkami i płatkami róż. Przerażająco blada i chuda.
Dla niego wyglądała jak martwa.  Nikomu nie pozwolili z nią jechać. Maciej był załamany.
Kroczył powoli mało zaludnioną ulicą. Pustym zmęczonym wzrokiem patrzył przed siebie. Nic nie wróciło jego szczególnej uwagi. Myśli szły swoim torem ,powodując w głowie totalny chaos. Zarówno wczoraj jak przedwczoraj spędził cały dzień ,aż do późnego wieczora w pracy. Maciej nieustannie jeździł do szpitala i czekał na poprawę zdrowia Pawłowicz. Wciąż nie odzyskała przytomności .
                                       ******
Następnego dnia Marek  wysiadł z samochodu i udał się do wejścia szarego budynku. Wszedł do środka i rozejrzał się. Nigdy tu nie był. Przed nim był duży korytarz  po jednej stronie pod ścianą stały krzesła. Chodziły kobiety w białych fartuchach. Spojrzał na matkę.  Chciała aby zobaczył podopiecznych  fundacji ,którą wspiera.  Niepewnie podążył długim korytarzem za nią. Uchyliła drzwi. Ubrali  odzież ochronną i buty i weszli środka. Nie cierpiał szpitali od małego. Źle mu się kojarzyły tu trafił gdy miał pierwszy wypadek  gdy dopiero co odebrał prawo jazdy. I było jeszcze wiele momentów w ,których był w szpitalu. Jednak to był ośrodek dla dzieci ,które są w śpiączce.  Podszedł do jednego z łóżeczek. Leżało tam małe dziecko podłączone do tysiąca kabelków. Monitor pokazywał funkcje życiowe. Zaszkliły mu się oczy na ten widok.
- Wyglądają jakby nie żyli- odparł cicho patrząc na łóżko, gdzie leżała dziewczynka około siedmioletnia.
- Oni tylko śpią. Te dzieci ,które tu oglądamy są w śpiączce od kilku miesięcy ,ale są tacy co śpią znacznie dłużej- odparła pielęgniarka, a matka stała przy drzwiach i patrzyła na syna. Nic nie mówiła.
- Czy takie dzieci się budzą?
- Zdarza się ,że otwierają oczy po długim czasie. Nie warto tracić nadziei.
- Rodziny odwiedzają ich?
- Niektórzy nadal tu przychodzą ,ale nie wszyscy.   Ich bliscy stracili nadzieję.  Ale są tacy ,którzy wierzą i modlą się aby zbudzili się do życia.
- Ja już muszę iść, bo praca nie poczeka- oznajmił Dobrzański.
- Rozumiem i dziękuje panu za wizytę. Mam nadzieję ,że odwiedzi pan kiedyś to miejsce- odparła z nutą nadziei w głosie.
- Myślę ,że tak- uśmiechnął się nikle.
- Trafi pan do wyjścia? Muszę porozmawiać jeszcze z pana matką
- Trafię. Do widzenia- pożegnał się z miłą starszą lekarką.
- Do widzenia- odpowiedziała kobieta.
Wyszedł z tego pomieszczenia. Nie zdjął jeszcze ubrania ochronnego.  Nie bardzo się orientował ,którędy do wyjścia. Rozejrzał się ale kogoś spytać ale jak na złość nikogo akurat nie było.  Szedł wolno przed siebie . Wreszcie znalazł wyjście. Przyszedł tu zaczerpnąć jakiś informacji na temat ludzi pogrążonych w śpiące. Sprawa nieznajomej kobiety nie dawała mu spokoju. Codziennie widział jak Szymczyk martwi się o jej życie. Jak z pracy pędzi do szpitala ,a rano przychodzi nie wyspany ,blady i przemęczony.     
                                        *****
- Podpiszesz?- zapytał Szymczyk jakby obcym głosem. Dobrzański zerknął na dokument trzymany przez mężczyznę.
- Jasne- odparł bez zastanowienia. – Przyda ci się parę dni urlopu. Odpoczniesz i spędzisz trochę czasu z rodziną.
- Jadę do szpitala. Nie jestem wstanie skupić się teraz na pracy- oznajmił chłodno.
Na moment w gabinecie zapadła cisza.
- Prawie umarła- odparł ledwo słyszalnie szatyn.
- Co znaczy ,,prawie umarła’’?
- Przecież ciebie to nie interesuje- syknął .
- Mylisz się – zatrzasnął klapę od laptopa i podniósł się z fotela.
- Jakiś niezrównoważony psychicznie człowiek wparował na salę i odłączył ją od respiratora. Nie wiem ,ile była bez tlenu . ..Doznała przecież poważnego urazu głowy.
Dobrzański przyjrzał się uważnie Maćkowi i zmarszczył brwi.
- Czy tym człowiekiem nie był przypadkiem ten jej były mąż?
- Tak- przytaknął .
- Jak ona mogła zakochać w takim  kimś…- urwał nagle kręcąc z niedowierzaniem głową. - Po wizycie w klinice osób pogrążonych w śpiączce . Wierzę ,że jest dla niej cień szansy na wybudzenie. 
Szatyn uśmiechnął się nikle. Wreszcie nie musiał przekonywać go ,że ona wyzdrowieje. 
- Dlatego ten incydent w szpitalu nie może mu ujść na sucho- kontynuował. 
Rozmowę przerwał dzwoniący telefon . Mężczyzna wyjął go z kieszeni i odebrał.  

- To ze szpitala- szepnął do Marka .
_____________________
Witam! Co dalej z Ulą o tym wkrótce. Liczę na szczere komentarze,chociaż wiem ,że ten rozdział wypadł gorzej od poprzedniego.
 Pozdrawiam serdecznie :)