Strona Główna

piątek, 14 października 2016

,, Bolesna strata'' 3


,, Istniejemy dopóki ktoś o nas pamięta’’ Carlos R.L.
Brunet wsiadł do czarnego pojazdu.  Wolno ruszył autostradą . Jednak spokoju nie dawało mu to co powiedział dyrektor finansowy o tej kobiecie. Nie wiedział dlaczego go to zainteresowało.  Może czuł ,że chce zrobić coś dla kogoś?  Zatrzymał samochód przy najbliższej galerii handlowej i wszedł do środka. Od razu udał się do działu spożywczego, bo jego lodówka świeciła pustkami. Odkąd zamieszkał sam czasem zdarzało się mu gotować. Polubił to. Dawniej jadał na mieście w najlepszych restauracjach. Teraz wystarczało mu domowe jedzenie.  Nie rozumiał jak mógł wcześniej tak żyć. Czy życie polega tylko na tym aby robić coś ,bo tak wypada? Czy nie żyje się po to aby czerpać z niego radość? Czyż nie ,każdy człowiek dąży do szczęścia? tylko boi się do tego przyznać. Jak ta kobieta mogła zrobić coś takiego? Jak bardzo musiała nienawidzić swojego życia ,że postanowiła sobie je odebrać ?– jego myśli przerwała nagle ekspedientka.
 – A pan znowu sam? – spytała.
 – Tak nic się nie zmieniło ,ale może kiedyś- odparł ponuro
- Pan jest przystojny, jest prezesem firmy pewnie nie jedna chciałaby zostać pana żoną.
A co ją to obchodzi? Nie ma swoich spraw i życia?
- Zapewne, ale większość patrzy przez pryzmat tego co osiągnąłem ,a nie jakim jestem człowiekiem- mruknął na odczepne biorąc zakupy.
-  Miłego dnia !- krzyknęła za nim.
 Ta kobieta już od jakiegoś czasu go zagadywała. Raz nawet chciała umówić się na kawę ,ale odmówił. Nie był zainteresowany. Była blondynką o dość sporym biuście ,który ciągle eksponowała przez bluzki z głębokim dekoltem. A jej krwisto czerwone usta i mocne czarne kreski nad oczami zniechęcały do konwersacji nie mówiąc już o umawianiu się. Nie lubił takich kobiet. Budziły w nim odrazę. Jak bardzo zmieniły się jego priorytety przez te kilka lat. Dawniej nie przeszkadzało mu to. Teraz szukał kobiety skromnej, z którą nawiąże nić  porozumienia. Przy której będzie sobą . Taka ,która nie będzie oschła i wyniosła jak Paulina.
                               ***
Minęło kilka dni. Maciej plan rozwoju firmy wcielił w życie. Pshemko już przygotowywał nową kolekcje FD Teen.  Niestety problem był z jedną ze szwalni. Nie podjęła jeszcze szycia . Pokaz miał być za dwa tygodnie.  Odbył się już pierwszy etap castingu na wybór kandydatek i kandydatów na modelki i modelów młodzieżowej kolekcji. Zgłosiło się dużo nastolatek. Nie wszystkie były z bogatych rodzin. Chodziło o te ,które mają gorszą sytuację finansową aby mogli sobie dorobić. W ten sposób firma zaoszczędzi nie musząc płacić pełnej kwoty za sesje. I ściągać modelek z zagranicy. Wystarczały im normalne warunki hotelowe nie zachowywały się jak gwiazdy. Jedynie w czym tkwił  problem to przekonać rodziców, aby wyrazili na to  zgodę. 
Krzysztof Dobrzański dwa dni temu miał zawał i wylądował w szpitalu. Na szczęście jego stan jest stabilny.  Helena siedziała przy nim. Nie była dziś nawet w fundacji ,w której była od lat.  Marek nie mógł więc teraz tak po prostu wyjechać. Dlatego musiał pojechać tym razem Szymczyk.  Patrycja też ostatnio miała sporo pracy. W zeszłym tygodniu straciła dwóch klientów ,którzy wycofali się z wzięcia kredytu na mieszkanie.
                          *****
Poranne promienie obudziły mężczyznę o szarych oczach. Przeciągnął się i wstał odsłaniając okno.  Zapowiadał się piękny dzień.  Ubrał szlafrok i udał się w kierunku łazienki. Po porannej toalecie założył jasnofioletową koszulę i czarne spodnie i wsiadł do swojego  czarnego mitsubishi  i pojechał w kierunku firmy.  Wysiadł i udał się w kierunku wind.
– Dzień Dobry panie Władku – oparł z lekkim uśmiechem .
- Ddzień .. Dooobry- rzekł ochroniarz jąkając się.
 Brunet z windy od razu podszedł do recepcji.
 – Cześć Aniu
- Witam Prezesie
- Jest jakaś poczta?
- A tak kilka papierów do podpisania i  Maciej ma jakoś sprawę – poinformowała mężczyznę podając dokumenty i klucz do gabinetu.
 Pewnym krokiem udał się w jego kierunku otworzył drzwi. Postanowił ,że dokumenty podpiszę później, a teraz dowie się jaka sprawę miał dyrektor finansowy.  Jednak jego myśli przerwało pukanie.
– Proszę – oparł .
 Po czym zajął miejsce za biurkiem.
 – Cześć
- Hej- przywitał się widząc Szymczyka .
  – Słyszałem ,że masz jakoś sprawę ?- zagadnął Dobrzański.
- Owszem- powiedział i usiadł na kremowej kanapie pod oknem.  Ten spojrzał na niego ciekawy o co może chodzić.
 – Mów- niecierpliwił się prezes.
- Wiem ,że nie powinienem cię o nic prosić ale. ..-zawahał się.
- Spokojnie Maciek jesteśmy przyjaciółmi ,a przyjaciele sobie pomagają mów o co chodzi.
- W skrócie to chodzi o Ulę
- To ta dziewczyna ,która nie ma ochoty żyć?- przypomniał sobie brunet.
- Dokładnie.  Jutro koło południa wyjeżdżam do szwalni. Wracam dopiero po południu w poniedziałek . ..
- To wiem przecież. ..
- Marek daj mi dokończyć- przerwał mu Maciej
- Dobrze- zgodził się.
-  Ula nie wychodzi z domu od bardzo dawna- zaczął
- Mówiłeś – wtrącił – Zmieniło się coś?
- Nie. Niestety bez zmian –odparł ponuro Szymczyk – Kota Bonifacego powierzyłem już sąsiadce na czas ,gdy mnie nie będzie . Kwiaty też podleje ,bo Patrycja znów jedzie do rodziców z dzieciakami. Chyba ma po prostu tego dość. Rozumiem ją ,ale nie mogę tak zostawić Ulki. Ona nie może zostać sama. Odwiedzisz ją?
- Jest nadal w tym szpitalu o którym wspomniałeś?
- Tak. Jeśli się nie wybudzi przeniosą ją do kliniki – rzekł załamany Maciek - Najważniejsze ,żeby nie weszła w stan wegetatywny – dodał ze ściśniętym gardłem .
- Jest ,aż tak źle?- przeraził się prezes.
Mimo ,iż nie znał tej kobiety współczuł szatynowi ,że stan jego przyjaciółki jest ,aż tak poważny. Dostrzegł w jego oczach ból i bezsilność.
Maciej zamilkł. Jakby nie umiał znaleźć odpowiednich słów.
- Istnieje ,choć cień szansy ,że wyjdzie z tego?- ciągnął dalej brunet.
- Nie wiem- westchnął ciężko. – Ula jest dla mnie jak młodsza siostra
- Przecież wy jesteście w tym samym wieku- zauważył czarnowłosy .
- Nie w tym rzecz. Po śmierci Emilki całkiem się załamała. Ponoć Sisinij obwinia ją za to.  Widziałem go w szpitalu. 
- Kim on jest?
- Byłym mężem. Pięć lat temu wróciła do Polski. Była kompletnym wrakiem człowieka.  Zadzwoniła do Patrycji ,aby się pożegnać. Szukaliśmy jej bezskutecznie.  Patka odchodziła od zmysłów. Kiedyś były prawdziwymi przyjaciółkami ,ale Ulka wyjechała w wieku dziewiętnastu lat. Wiem ,że wyszła za mąż i urodziła dziecko. Gdy wróciła mała już nie żyła. Nie znam przyczyny śmierci.  Któregoś dnia Patrycja . . .- uciął czując jak coś ściska mu gardło.
- Być może sama, ci kiedyś powie- zakończył swoją wypowiedź.
- Zajrzę do niej – odparł po chwili namysłu  Marek – Pytanie tylko jak wpuszczą mnie do szpitala i na OIM?
- Coś wymyślisz- odrzekł  - Podaj się za kogoś z rodziny- zasugerował
- Myślisz ,że to kupią?- zapytał z powątpiewaniem brunet – Poza tym Powinieneś chyba z tą prośbą do kogoś innego.  Z pewnością nie życzyła by sobie obecności obcego mężczyzny . . .
- Gdybym miał się do kogo z tym zwrócić, to nie prosiłbym o to ciebie- westchnął ciężko i odwrócił się w stronę okna.
Maciej czuł się bezradny. Nie umiał jej pomóc nawet jeżeli się obudzi  . . .
Dobrzański nie rozumiał co ma dać niby wizyta w szpitalu. Przypadek kobiety ,która straciła chęć życia lekko zszokowała go. Zdawał sobie doskonale  sprawę ,jak musi być ciężko  Szymczykom. Mieli swoje życie ,a przede wszystkim dzieci . Nie mogli poświęcać całego życia opiece nad chorą przyjaciółką.
Oboje doskonale wiedzieli ,że była to  nie pierwsza próba samobójcza ,lecz milczeli na ten temat. Woleli go nie poruszać.
- Nie zmusisz ją do życia ,jeżeli ona nie chce. Daj jej samej decydować. Ty i żona męczycie się. Nie macie swojego życia ,a  . . . Oddaj ją do jakiegoś ośrodka- kontynuował  nie zwracając na wściekłe spojrzenie Szymczyka.
- Jesteś dupek ,a nie przyjaciel- burknął Maciej -  Najpierw mówisz ,że ją odwiedzisz ,a teraz co?!  Chcesz abym oddał ją do psychiatryka?- oburzył się – Ona jest tylko w śpiączce- zaakceptował ostatnie słowo.
- Z której może  się nigdy  nie obudzić – wyrwało się Markowi.
Ten gromił go wzrokiem i zacisnął szczękę.
- Ona się obudzi- powiedział stanowczo – Nadzieja jest dopóki jej serce bije – dodał
wychodząc. 

Po rozmowie z Szymczykiem poszedł do parku nad staw. Usiadł na żeliwnej czarnej ławce zatrzymując wzrok na łabędziach płynących po szaro-niebieskiej tafli wody. Słońce wiosennymi promienienia ogrzewało twarze spacerowiczów. Długo rozmyślał nad życiem i tym co usłyszał w ostatnim czasie. Przypomniał sobie co czuł ,gdy odeszli na zawsze dziadkowie. W dzieciństwie uwielbiał spędzać czas z babcią. Słuchać jej opowieści ,podjadać słodkie konfitury . W ogrodzie rosła wielka jabłonka na ,którą niejednokrotnie się wdrapywał. Raz zdarł sobie kolano i babcia robiła mu opatrunek. Nie wiedział dlaczego akurat teraz o tym myślał.
Otrzepał niewidziany kusz z ciemnych garniturowych  i podążył parkową alejką zatrzymując się nagle tuż przed światłami samochodu.
- Jak leziesz !- wydarł się ktoś.
- Życie ci niemiłe- zawołał inny.
Marek nie odpowiedział. Nurtowały go pytania. Gdzie jej pozostali bliscy. Co się z nimi stało? Czyżby umarli? Nie… To niemożliwe. Maciek naprawdę wierzy w jej cudowne ozdrowienie. Ja nie.   
Od kłótni Szymczyka z Dobrzańskim minęło kilka dni ,a zamienili ze sobą zaledwie parę zdań na temat firmy. Marek zdawał sobie sprawę ,że trochę go poniosło ,lecz nie wyciągnął pierwszy ręki na zgodę.
Widział jak wyglądała ta kobieta przed przyjazdem karetki. Leżąca w białej poszarpanej koszuli nocnej. Podrapana we krwi z licznymi rozciętymi ranami . Jedna noga była ułożona pod dziwnym kontem. Włosy brudne z listkami i płatkami róż. Przerażająco blada i chuda.
Dla niego wyglądała jak martwa.  Nikomu nie pozwolili z nią jechać. Maciej był załamany.
Kroczył powoli mało zaludnioną ulicą. Pustym zmęczonym wzrokiem patrzył przed siebie. Nic nie wróciło jego szczególnej uwagi. Myśli szły swoim torem ,powodując w głowie totalny chaos. Zarówno wczoraj jak przedwczoraj spędził cały dzień ,aż do późnego wieczora w pracy. Maciej nieustannie jeździł do szpitala i czekał na poprawę zdrowia Pawłowicz. Wciąż nie odzyskała przytomności .
                                       ******
Następnego dnia Marek  wysiadł z samochodu i udał się do wejścia szarego budynku. Wszedł do środka i rozejrzał się. Nigdy tu nie był. Przed nim był duży korytarz  po jednej stronie pod ścianą stały krzesła. Chodziły kobiety w białych fartuchach. Spojrzał na matkę.  Chciała aby zobaczył podopiecznych  fundacji ,którą wspiera.  Niepewnie podążył długim korytarzem za nią. Uchyliła drzwi. Ubrali  odzież ochronną i buty i weszli środka. Nie cierpiał szpitali od małego. Źle mu się kojarzyły tu trafił gdy miał pierwszy wypadek  gdy dopiero co odebrał prawo jazdy. I było jeszcze wiele momentów w ,których był w szpitalu. Jednak to był ośrodek dla dzieci ,które są w śpiączce.  Podszedł do jednego z łóżeczek. Leżało tam małe dziecko podłączone do tysiąca kabelków. Monitor pokazywał funkcje życiowe. Zaszkliły mu się oczy na ten widok.
- Wyglądają jakby nie żyli- odparł cicho patrząc na łóżko, gdzie leżała dziewczynka około siedmioletnia.
- Oni tylko śpią. Te dzieci ,które tu oglądamy są w śpiączce od kilku miesięcy ,ale są tacy co śpią znacznie dłużej- odparła pielęgniarka, a matka stała przy drzwiach i patrzyła na syna. Nic nie mówiła.
- Czy takie dzieci się budzą?
- Zdarza się ,że otwierają oczy po długim czasie. Nie warto tracić nadziei.
- Rodziny odwiedzają ich?
- Niektórzy nadal tu przychodzą ,ale nie wszyscy.   Ich bliscy stracili nadzieję.  Ale są tacy ,którzy wierzą i modlą się aby zbudzili się do życia.
- Ja już muszę iść, bo praca nie poczeka- oznajmił Dobrzański.
- Rozumiem i dziękuje panu za wizytę. Mam nadzieję ,że odwiedzi pan kiedyś to miejsce- odparła z nutą nadziei w głosie.
- Myślę ,że tak- uśmiechnął się nikle.
- Trafi pan do wyjścia? Muszę porozmawiać jeszcze z pana matką
- Trafię. Do widzenia- pożegnał się z miłą starszą lekarką.
- Do widzenia- odpowiedziała kobieta.
Wyszedł z tego pomieszczenia. Nie zdjął jeszcze ubrania ochronnego.  Nie bardzo się orientował ,którędy do wyjścia. Rozejrzał się ale kogoś spytać ale jak na złość nikogo akurat nie było.  Szedł wolno przed siebie . Wreszcie znalazł wyjście. Przyszedł tu zaczerpnąć jakiś informacji na temat ludzi pogrążonych w śpiące. Sprawa nieznajomej kobiety nie dawała mu spokoju. Codziennie widział jak Szymczyk martwi się o jej życie. Jak z pracy pędzi do szpitala ,a rano przychodzi nie wyspany ,blady i przemęczony.     
                                        *****
- Podpiszesz?- zapytał Szymczyk jakby obcym głosem. Dobrzański zerknął na dokument trzymany przez mężczyznę.
- Jasne- odparł bez zastanowienia. – Przyda ci się parę dni urlopu. Odpoczniesz i spędzisz trochę czasu z rodziną.
- Jadę do szpitala. Nie jestem wstanie skupić się teraz na pracy- oznajmił chłodno.
Na moment w gabinecie zapadła cisza.
- Prawie umarła- odparł ledwo słyszalnie szatyn.
- Co znaczy ,,prawie umarła’’?
- Przecież ciebie to nie interesuje- syknął .
- Mylisz się – zatrzasnął klapę od laptopa i podniósł się z fotela.
- Jakiś niezrównoważony psychicznie człowiek wparował na salę i odłączył ją od respiratora. Nie wiem ,ile była bez tlenu . ..Doznała przecież poważnego urazu głowy.
Dobrzański przyjrzał się uważnie Maćkowi i zmarszczył brwi.
- Czy tym człowiekiem nie był przypadkiem ten jej były mąż?
- Tak- przytaknął .
- Jak ona mogła zakochać w takim  kimś…- urwał nagle kręcąc z niedowierzaniem głową. - Po wizycie w klinice osób pogrążonych w śpiączce . Wierzę ,że jest dla niej cień szansy na wybudzenie. 
Szatyn uśmiechnął się nikle. Wreszcie nie musiał przekonywać go ,że ona wyzdrowieje. 
- Dlatego ten incydent w szpitalu nie może mu ujść na sucho- kontynuował. 
Rozmowę przerwał dzwoniący telefon . Mężczyzna wyjął go z kieszeni i odebrał.  

- To ze szpitala- szepnął do Marka .
_____________________
Witam! Co dalej z Ulą o tym wkrótce. Liczę na szczere komentarze,chociaż wiem ,że ten rozdział wypadł gorzej od poprzedniego.
 Pozdrawiam serdecznie :)

8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję że Ula się wybudzi. Mi rozdział się podobał. Maciek wciąż wierzy że Ula się wybudzi i dobrze. Ale szkoda że inni nie.. Ciekawe czy Marek ją odwiedzi w szpitalu.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciek wierzy ,że się wybudzi i to on ma rację. Niektórzy wątpią w to ,że się ona otworzy oczy i wróci do zdrowia. Owszem Marek pojedzie do szpitala. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Na początku rażący błąd "odebrać życie to je a nie go." biust który a nie którego, miłego Dnia po co dnia dużą. A poza tym ciekawe i z dużą nadzieją, że Ula wybudziła się i teraz z dodatkową osobą w postaci Marka postawią ją na nogi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ,że jest nadzieja ,lecz jeszcze się nie obudziła. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Kolejne smutne opowiadanie.Myślałam, że Ula będzie tylko poturbowana ze złamaniem a nie, że będzie nieprzytomna. Może Helena będzie mieć znajomości i z jej pomocą zajmą się nią.
    Pozdrawiam miło. RanczUla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikt nie spodziewał się ,że potraktuję ją tak okrutnie.Mogę tylko napisać tyle ,że nie umrze i otworzy jeszcze oczy. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Smutna ta część. Ulka to totalnie ma przewalone z życiu. Może w końcu Marek wygra z jej fatum?
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fatum oznacza też przeznaczenie ,więc może,może...Chociaż na razie doświadcza samych nie szczęść ,ale w szpitalu jest własnej winy.Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń