J'ai
tout quitté, mais ne m'en veux pas
Fallait que je m'en aille, je n'étais plus moi
Je suis tombée tellement bas. ..
Pozostawiłam
wszystko, ale nie wiń mnie
Musiałam odejść, nie byłam już sobą
Upadłam tak nisko...
Maciej godzinę temu
wybiegł z gabinetu śpiesząc się do szpitala. Stan Uli się poprawił mimo ,że nie
odzyskała jeszcze przytomności. Zaczęła samodzielnie oddychać. Za to
Marek starał się skupić na pracy ,ale zamiast tego myślał o życiu.
Ile w życiu przegapił? Ile zmarnował dni i nocy? Naszły go refleksyjne
myśli. Dawno w jego szarym życiu nic się nie działo . Była tylko pracy i
praca. Czasem oglądanie meczu z kumplami lub granie w kosza. Zapomniał
już co to randki. Nigdy nie poznał prawdziwej miłości. Jego związek
z Pauliną córką współwłaścicieli firmy ,którzy zginęli. Nie należał do
udanych. Na początku wszystko się układało ,ale z czasem zaczęli się
kłócić. Najczęściej o drobnostki. Wciąż jej coś nie pasowało. Aby uniknąć
kolejnych awantur szedł z Sebastianem do klubu. I tak się zaczęła historia z
jego zdradami i romansami. Jednak pewnego dnia powiedział. ,, Dość’’ .
Zerwał zaręczyny ,bo dowiedział się o zdradzie narzeczonej. Odwołał ślub i
wyprowadził się z ich wspólnego mieszkania. Po kilku tygodniach wprowadzał się
już do swojego własnego. Skończył z romansami, klubem i zaczął wieść
smutne życie singla. I tak minęło już pięć lat odkąd jest sam. Przez ten czas
dojrzał i wiele zrozumiał. A zabawy nie były mu już w głowie. Całą swą uwagę i
czas poświecił pracy i przyjaciołom. Zapominając o własnym życiu prywatnym.
Położył się na
kanapie pozwalając myślom płynąć w nieznanym kierunku.
Ciężkie powieki
opadły .
Huśtawka poruszała się w górę i dół lekko
skrzypiąc. Brunet zatrzymał się przed metalową czarną furtką i popchnął ją
wchodząc na plac zabaw. Wokół niespodziewanie zapanowała idealna cisza. Nawet
wiatr ustał ,gdyż jeszcze przed chwilą kołysał nagie gałęzie. Liście dawno
opadły na zmarzniętą ziemię. Z nieba spadały różnokształtne płatki śniegu osiadając
na włosach brunetki. Dostrzegł ją . Ich spojrzenie zatrzymało się na moment.
Uśmiechnęła się nikle i ręką wskazała huśtawkę obok. Usiadł i chwycił jedną
ręką łańcuch nie odrywając wzroku od jej twarzy. Bladej z zaróżowionymi
policzkami. W szczupłej twarzy najbardziej dominującą rzeczą były jej duże
niesamowicie niebieskie oczy okolone woalką długich rzęs.
- Widzisz te płatki śniegu?- zwróciła się do
mężczyzny.
Spojrzał na nią nic nie rozumiejąc.
Wyciągnęła dłoń otworzyła ją . Płatki topiły
się po zetknięciu z jej ciepłą skórą.
- Istnieją dopóki się nie stopią. Zostawią na
ułamek sekundy mokry ślad ,a potem ich nie ma. Tak jak ludzie.
- Po ludziach zawsze pozostaje ślad- odezwał
się cicho.
Pokręciła głową ,a włosy rozsypiały się na
jej ramionach. Nie miała na sobie czapki. Ubrana tylko w długi szary płaszcz i
wytarte jasnoniebieskie dżinsy i czarne długie kozaki. Za to on cały ubrany na
czarno oprócz brązowych butów i fioletowego szalika.
- Jeśli bliscy zachowają ich w swoich
sercach. Lecz nie wszyscy ich mają- wyszeptała ze smutkiem spuszczając głowę i
szurając nogą po zmarzniętej ziemi.
- Każdy ich ma- odezwał się dotykając nagle
jej dłoni. Musnął kciukiem jej miękkiej skóry.
- Nie ja – mruknęła . –Nie mam powodu by żyć.
Kiedyś tym powodem była moja córeczka . Nie miłość ,bo ona tylko niszczy
człowieka.
- A co jeżeli się mylisz? Moim zdaniem to
samotność niszczy i zabija- odrzekł nieco zamyślony i spojrzał na nią bez
uśmiechu, bez iskier szczęścia w oczach. Jej też pozostawały nadzwyczaj smutne.
- Przyjdzie dzień ,że pokochasz i znów
będziesz szczęśliwa- odezwał się łagodnym głosem.
- Ja zapomniałam jak smakuje szczęście-
odrzekła. - Życie nauczyło mnie ,że to co dobre trwa tylko chwile. A one są
ulotne jak ludzkie życie. Dziś jesteś ,a jutro zamieniasz się w proch. Każda
droga prowadzi do śmierci. Od tego nie ma ucieczki. Tak jak od
przeszłości.
Jej słowa mocno zaskoczyły go ,ale również
zszokowały. Nie znał osoby ,która tak pesymistycznie jest nastawiona do świata
i widzi tylko same negatywy.
Odwrócił na moment wzrok ,a gdy spojrzał
ponownie na huśtawkę jej już nie było.
Obudził się tuż przed
siódmą. Przetarł dłonią zmęczoną twarz i rozejrzał się wokoło przypominając
sobie ,że najwyraźniej zasnął wczoraj na kanapie. Rozmasował bolący kark i
wyciągnął z pogniecionej marynarki komórkę. Siedem nieodebranych połączeń.
Cztery od Seby. Dwa od matki i od jeden od Maćka.
*******
W bufecie
Olszański prawie na niego wpadł.
- Zwariowałeś?-
rzucił ostro brunet
- Sorry ,ale śpieszę
się- wyjaśnił
- Gdzie?- zaciekawił
się Dobrzański
- Mam ważna
sprawę na mieście , ale jutro obejrzymy mecz
- Jutro nie mogę
- Jak to nie możesz?
-zapytał zaskoczony blondyn bacznie się przyglądając mężczyźnie.
- Obiecałem Maćkowi
,że zajmę się jego kotem- skłamał .
- To jakiś żart?-
oburzył się Sebastian
- Nie – zaprzeczył
Dobrzański.
- No dobra-
westchnął. – Nie chodzi wcale o kota tylko o kobietę.
- Wreszcie!- zawołał
entuzjastycznie Olszański. – Kto to jest?
- Jest w śpiące i
jadę do szpitala- powiedział nie licząc nawet ,że Seba coś zrozumie.
Ten zrobił wielkie
oczy ze zdumienia i czekał ,aż Marek powie coś więcej.
- Obiecałem Maćkowi
,że do niej zajrzę. On nie chcę by była sama.
- Ty siebie
słyszysz?- spytał.
- Nie rozumiem o co
ci chodzi? Odwiedzę tylko ją jak dzieci w klinice – rzucił z niechęcią nie
mając siły z niczego się zwierzać ani tłumaczyć Sebastianowi.
- I co będziesz tam
robił? Patrzył sobie jak śpi?- zadrwił z niego.
- Moja sprawa-
burknął Dobrzański.
- A ty taki
samarytanin?- zapytał ze śmiechem Sebastian.
- To nie jest
śmieszne – obruszył się Marek.
- Powinieneś sobie
kogoś znaleźć- wtrącił
- A ty w kółko o tym
samym- rzekł zirytowany.
- Bo to prawda ,bo
kiedyś.. .
- Mnie nie interesuje
co było kiedyś . Liczy się przyszłość a ,nie przeszłość ,a teraz muszę iść
popracować.
- Praca?- prychnął -
W życiu trzeba pozwolić sobie też na przyjemności. Gdybym był wolny sam bym
chętnie . . .
- Za stary już na to
jestem na wyrywanie dup. Z resztą nie szukam dziwki ,a żony- zaakceptował ostatnie
słowo. - I ty powinieneś coś o tym wiedzieć.
- No widzę ,że się starzejesz ,ale nie miałem pojęcia ,że aż tak.
Violki nie zamieniłbym na żadną inną ,ale rozmawiamy o tobie ,a nie o
mnie- przypomniał mu. - A bo ty szukasz grzeczniutkiej panieneczki? Oj to
chyba takiej nie znajdziesz- zaśmiał się. - A ta twoja jak jej tam ...Ula?
Znałeś ją wcześniej prawda? Zanim zapadła w śpiączkę?
Kadrowiec nie uzyskał
odpowiedzi ,bo brunet wyszedł z bufetu . Zapominając nawet po co tu przyszedł.
,, J'aimerais
revenir , j' n'y arrive pas
J'aimerais revenir
Chciałabym
wrócić, nie mogę tego zrobić
Chciałabym wrócić''.
Otworzyła oczy zmrużyła je pod wpływem
światła. Obraz był rozmyty ,pozbawiony kształtów. Przymknęła powieki i
spróbowała jeszcze raz. Wzrok zatrzymał się na kroplówce. Bardzo powoli
przeniosła spojrzenie na swoją dłoń ,którą ktoś trzymał. Czuła nadchodzący
atak paniki. Niepewnie wodziła wzrokiem po białej pościeli koncentrując nagle
uwagę na twarzy nieznajomego. Skrzywiła czując ból głowy i dziwny szum w
uszach. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
- Ula- wyszeptał zdumiona będący w niemałym
szoku.
Dostrzegł w jej oczach przerażenie i
zagubienie.
- No ,no - odezwał się męski głos za plecami Marka.
Odwrócił głowę i dostrzegł wysokiego
mężczyznę z zaczesanymi do tyłu włosami związanymi w mały kucyk. Elegancko
ubranego na czarno. W jego brązowych oczach płonął gniew . Nie była to
jednak zazdrość ,a mianowicie coś zupełnie innego.
Nienawiść ,że ktoś zamierza ją ratować.
Jedynym marzeniem Sisinija była jej śmierć.
Czekał na nią jak na wielkie święto.
Jednak wciąż się ktoś koło niej kręcił. Niszcząc to co zaplanował. Ostatnim
razem opuścił tak szybko salę ,że jedyną osobą ,która zauważyła ,że on odłączył
respirator był Szymczyk. Ale on tego nie zgłosił.
Poinformował lekarza o odłączeniu
respiratora nie zdradzając tożsamości tej osoby, która chciała pozbawić Ulę
życia. Od tamtej pory minęło trochę już czasu. Obyś smażyła się w piekle.
- Kim
jesteś i czego od niej chcesz?- wycedził rosjanin
przez zęby niespodziewanie łapiąc bruneta za koszulę. Odepchnął go .
- Łapy przy sobie. Jestem jej przyjacielem –
mruknął siadając ponownie na krześle obok łóżka Uli.
- Kochankiem
,narzeczonym ,przyjacielem?- wymieniał Iwanow próbując zgadnąć kim
jest ten człowiek dla tej suki.
Dobrzański milczał nie
rozumiejąc ani jednego słowa. Nie znał rosyjskiego. Raz miał kontrahenta z
Rosji ,ale pomogła mu Klara pracująca w jego firmie na stanowisku asystentki.
Wystąpiła w roli tłumacza.
- Coś dużo ma tych
przyjaciół- rzekł tonem wyprutym z emocji. – Matsey'a,Patrisyja, ciebie . ..- wymieniał ucinając nagle.
- Wyjdź stąd !- zażądał
Marek podnosząc się z krzesła. – Nie słyszałeś ? wyjdź!- dorzucił podnosząc
nieco głos.
Rosjanin bardzo słabo znał
polski ,ale za to znał jeszcze dwa inne języki w których mógł się dogadać
z ludźmi w Polsce.
- Ausfahrt!
- rzucił zdenerwowany po niemiecku.
- Zostanę ,jestem jej mężem- odrzekł Sisinij zabijając go niemal wzrokiem. – Ula
jest moją żoną- dodał po rosyjsku niepewny ,czy brunet coś zrozumiał.
- Byłą- padło z ust Uli tak
cicho ,że tylko Marek usłyszał ,ale nie zrozumiał.
- Co?- z niedowierzaniem
odwrócił się w jej stronę. Pochylił się nad nią chwytając delikatnie jej dłoń. Była
zbyt słaba by wyrwać ją z lekkiego uścisku.
Całkowicie ignorując obecność Dobrzańskiego, zwróciła się do,,
byłego'' męża bardzo słabym głosem.
- Nie!- wyrwało się z ust
polaka. Ona nie może umrzeć. Maciej i Patrycja załamią się.
Natychmiast zawiadomił lekarza. Maciej
czekający na korytarzu ukrył twarz w dłoniach totalnie załamany i zdruzgotany.
Lekarze wbiegli do sali zauważając na monitorze ciągłą zieloną linię.
- Defibrylacja!
UUU, dzieje się! Część jak zwykle super. Ulka musi przeżyć. Przecież tak to nie może się skończyć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Sporo zamieszania zrobiłam tym rozdziałem.Ale zawsze może pozostać ona we wspomnieniach.Lecz na to opowiadanie mam nieco inny pomysł. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńJej niezła część. Oby Ulka przeżyła :( Co za głupek ten były mąż. Dobrze że Marek był w sali. Ujawnia się też przeszłość Marka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Rosjanin jest niebezpiecznym człowiekiem pragnący śmierci byłej żony.Za to Dobrzański ma swą przeszłość ,ale ma dobre serce. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńJedno pytanie nasuwa mi się dlaczego Ula musi umrzeć.Ale pewnie długo poczekamy na odpowiedź.Może teraz Marek zajmie się nią bardziej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Przyznaję.Na odpowiedź trzeba będzie trochę poczekać.Marek tak samo jak Maciek chce aby Ula żyła i wróciła do zdrowia. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńSzczerze przyznam, że nie bardzo rozumiem ten wątek z byłym mężem i zapędami mordercy, ale jak sądzę kiedyś to się wyjaśni. Jak na razie jest jakaś tajemnica, motywy śmierci i cierpienia czyli zaczyna się naprawdę dobrze. Czekam na cd, pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuńWyjaśni się ,aczkolwiek jeszcze nie teraz. Wszystko w swoim czasie. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńStrasznie mi Uli żal. Zamiast dochodzić do równowagi w spokoju, nie są jej oszczędzone wizyty byłego męża. Cieszę się jednak, że Marek zdecydował się na "dyżury" przy jej łóżku. Być może dzięki nim ona poczuje się bezpieczna, bo nie sądzę, żeby on dopuścił po raz kolejny do kontaktu z nią jej byłego męża.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny pomysł na opowiadanie, a ja czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Wizyty byłego męża Uli przede wszystkim źle wpływają na jej psychikę.Zdradzę ,że w następnym rozdziale Iwanow również się pojawi ,lecz nie w jej sali.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń