Miłego czytania. Pozdrawiam 💖😉🌸
Atlanta , Georgia
Wytężył wzrok, aby dostrzec kobiecą sylwetkę pośród
otaczającego ich mroku. Odgarnęła włosy z czoła i zanurzyła nogę w zimnej wodze
wzdrygając się leciutko. Uniosła oczy ku niebu wierząc, że odtąd pech ją nie
doścignie. Pamiętała doskonale ile w ciągu ostatnich lat się wydarzyło.
Początki w firmie do udanych nie należały zważywszy na brak doświadczenia w
świecie mody i ubioru. Nie wzbudzała zachwytu ani zadowolenia, a jedynie
przynosiła wstyd i wzbudzała litość u niektórych. Patrzyli na nią jak na dziwne
zjawisko. A szczególnie Paulina, Aleks, a Sebastian z obrzydzeniem.Teraz dzięki
Markowi uwierzyła na nowo w siebie i zyskała pewność siebie, którą zniszczył
doszczętnie Piotr. Wylała niezliczoną ilość łez. Bez smutku nie ma
radości.
- Marek!- Zawołała nabierając w płuca zimnego powietrza i
przeczesała wzrokiem plażę. Dobrzańskiego ani śladu. Przestraszyła się nie na
żarty. Nawoływała go i biegła brzegiem oceanu czując jak nogi zapadając się w
mokrym piasku. Zdjęła buty wchodząc do wody, a teraz nie wiedziała gdzie się
znajdują.
Panika w niej narastała. Nasłuchała się w radiu szokujących
wiadomości. W dzielnicy Bronx zaginęła dziewczyna bez śladu pięć lat temu,a w ubiegłym tygodniu znaleźli jej zwłoki, a w Fountain Park’u został zaatakowany nastolatek. O Broadwayu
wspominać nie chciała. Snuła najgorsze scenariusze. W bladym świetle latarki
szukał ją wśród spienionych, wzburzonych fal. Oświetlił skały nie dostrzegając
żywej istoty. W dali na plaży wreszcie zauważył ją. Pod malutkim drewnianym domku siedząca na drewnianym pomoście. Liście palmy kołysały się na wietrze ,a Ula poderwała się gwałtownie z miejsca i...
- Aaaa…- pisnęła przerażona i biegiem rzuciła
się w przeciwnym kierunku niż jej ukochany. Dogonił ją chwytając nadgarstek. –
Spokojnie, skarbie to ja.
- Marek?- Padło z jej ust i rzuciła mu się
w ramiona. – Jak to dobrze, że to tylko ty?
- Spodziewałaś się kogoś innego?- Spytał
podejrzliwie trzymając ją w objęciach.- Zbierałem chrust i parę grubszych
gałęzi na ognisko. Oddaliłem się od plaży na chwilę, żebyśmy potem mogli ogrzać
się przy ognisku. Tak jak wtedy.
- Nad Wisłą?- Zapytała niewinnie
uśmiechając się delikatnie.
- Dokładnie.
- Mamy coś do jedzenia? Strasznie burczy
mi w brzuchu.
Zaśmiał się i musnął jej usta.
- Chodź głodomorze- dodał żartobliwym
tonem ujmując jej dłoń. Śmiało ruszyła za nim. Oświetlali sobie drogę latarką
by nie potknąć się o przypadkowy mały kamień bądź jakaś leżącą gałąź.
Wczorajszej nocy przeszła nad oceanem straszna nawałnica. Zerwano linię wysokiego
napięcia i dopiero około trzeciej po południu podłączyła telefon w pokoju
hotelowym do ładowarki.
Z
samochodu przy plaży wyciągnęli dwa duże koce i koszyk z kiełbaskami i piankami
wzięli też ketchup i bagietki zamiast chleba i napoje.
Zakupy robili na szybko. Marek w wielkim supermarkecie nie umiał się odnaleźć. Ula czytała skład produktów i odkładała z powrotem krzywiąc się lekko. Para wybrała się do supermarketu z Maddy i Lisą.
Wyciągnął zapalniczkę z kieszeni spodenek i podała mu.
- Palisz?
- No ,czasami.
- Od dziś rzucasz to cholerstwo- odparł stanowczo.
- Nie jestem uzależniona- oburzyła się i czekała na rozpalenie ognia.
- Maddy mówiła ,że uspokaja ,a ja żyłam w nerwach non stop. Na moment pomagało.
- Nie zatruwaj organizmu. Wolałem już jak jadłaś krówki.
- Skończyłam z nimi. Sięgnę po nie ,gdy najdzie mnie ogromna ochota na słodkie. Będzie to wyjątkowa okazja.
- Jaka?- zaciekawił się.
- Nie interesuj się.
Ciąża.
Usiedli przytuleni okrywając się kocem i trzymając kijki z pankami nad ogniem. Nad nimi było gwieździste niebo.
Zakupy robili na szybko. Marek w wielkim supermarkecie nie umiał się odnaleźć. Ula czytała skład produktów i odkładała z powrotem krzywiąc się lekko. Para wybrała się do supermarketu z Maddy i Lisą.
Wyciągnął zapalniczkę z kieszeni spodenek i podała mu.
- Palisz?
- No ,czasami.
- Od dziś rzucasz to cholerstwo- odparł stanowczo.
- Nie jestem uzależniona- oburzyła się i czekała na rozpalenie ognia.
- Maddy mówiła ,że uspokaja ,a ja żyłam w nerwach non stop. Na moment pomagało.
- Nie zatruwaj organizmu. Wolałem już jak jadłaś krówki.
- Skończyłam z nimi. Sięgnę po nie ,gdy najdzie mnie ogromna ochota na słodkie. Będzie to wyjątkowa okazja.
- Jaka?- zaciekawił się.
- Nie interesuj się.
Ciąża.
Usiedli przytuleni okrywając się kocem i trzymając kijki z pankami nad ogniem. Nad nimi było gwieździste niebo.
Chcę iść z ciocią i wujkiem - złożyła rączki patrząc
czekoladowymi oczami na mamę. – Zgódź się, bo nie zjem tej papki.
- Lisa- upomniała córkę rudowłosa. – Należy się zdrowo odżywiać,
a ty jadłabyś ciągle hamburgery.
- Mamusiu, ale Bill je w madonaldzie.
- Mcdonaldzie – poprawiła ją. – Nieważne. Nie możesz jeść
Fast-fodów.
- A dlaczego?- Zainteresowała się mała. – Kupisz mi frytki
i koniec- tupnęła nóżką i posłała groźne spojrzenie mamie.
- Jedzenie w Stanach jest ohydne. Bez sensu tłuc się po
supermarketach i od razu kupować tonę jedzenia i to tłustego, zawierającego
prawie sam cukier. Szczególnie różne syropy, mrożona bita śmietana, lody, duże
paki chipsów, słynne donaty, jogurty z czymś tam, gotowe dania, nawet gofry za
słodkie. W Polsce można przynajmniej zjeść w restauracji coś porządnego. A tu
piją chyba tylko te gazowane napoje w dodatku trują tym dzieci. Ja na to nie
pozwolę i cieszę się, że wracamy do Polski. Nie będę pił paskudnych słodkich soków,
co kupiliśmy dziś rano po drodze- Dobrzański wygłosił swoją opinię na temat
odżywiania w Ameryce.
- Nieprawda- zaprzeczyła Lisa.- Chipsy są dobre ,soki i lody.
- Tu jest większy dostęp do owoców i warzyw. Uwielbiam awokado i mango ,ale przyzwyczaiłam się do innej kuchni- powiedziała z nostalgią.- Dawno nie robiłam pierogów ani naleśników. Betti mogłaby jeść je codziennie. Tutaj kocham donaty . Szkoda, że są wysoko kaloryczne, a ja muszę dbać o linię. W Warszawie zapiszę się na fitness albo jogę- oświadczyła z powagą.
- Nieprawda- zaprzeczyła Lisa.- Chipsy są dobre ,soki i lody.
- Tu jest większy dostęp do owoców i warzyw. Uwielbiam awokado i mango ,ale przyzwyczaiłam się do innej kuchni- powiedziała z nostalgią.- Dawno nie robiłam pierogów ani naleśników. Betti mogłaby jeść je codziennie. Tutaj kocham donaty . Szkoda, że są wysoko kaloryczne, a ja muszę dbać o linię. W Warszawie zapiszę się na fitness albo jogę- oświadczyła z powagą.
- W aucie wspominałaś o krówkach- wypomniał jej Marek.
- Ja?- Obruszyła się. –Ja jem wyłącznie warzywa i owoce.
- Donaty w ciemnej czekoladzie,latte i słone paluszki
nazywasz zdrową żywnością?- Spytał ironicznie.
- Oj przestań- poirytowana przewróciła oczami i zerknęła na
przyjaciółkę.
- W sumie dawno nie jadłem krówek, a ty?
- My lecimy- Maddy cmoknęła Ulę w policzek. – Spotkamy się pojutrze
na lotnisku o ustalonej godzinie.
- Pa, Mad.
- Pa!
- Pa, Mad.
- Pa!
Para przedłużyła pobyt w Stanach o trzy tygodnie. Postanowili
pozwiedzać ,maksymalnie wykorzystać ten czas i pobyć trochę razem bez nawału
pracy ,problemów i zwykłych codziennych spraw. Ula pokochała spacery nad
oceanem ,podróże samochodem do różnych miejsc , wspólne ,cudowne pełne
pikanterii noce. Najlepiej pamiętała ,gdy kochali się w samochodzie na tylnym
siedzeniu, w środku nocy nieopodal plaży i palm oraz w wielkiej wannie pełnej
piany pijąc szampana.
Dni wypełniały im zakupy ,piesze wędrówki i długie rozmowy
o firmie ,przyjaciołach ,życiu i uczucie jakie ich połączyło. Raz pokłócili się
w studiu tatuażu prowadząc otrą dyskusję na temat szablonów. Ula najpierw
chciała na przedramieniu czarne jaskółki ,następnie serca . Oboje przystali na
symbol nieskończoności z ich inicjałami na nadgarstkach. Ostatnio coraz
bardziej popularne . Jednak Dobrzański zdecydował się na henne ,a Ula obraziła
się na niego twierdząc ,że nie kocha ją dostatecznie mocno i jego uczucie jest krótkotrwałe
mimo ,że niemal przychylał jej nieba ,co
dnia. Był jej calutkim światem. Skruszona po głębszej analizie przeprosiła go i prosiła
o wybaczenie.
***
***
Sosnowski nie przyswajał informacji o poważnym uszkodzeniu kręgosłupa w wyniku, czego od pasa w dół był sparaliżowany. Nawet
najmniejszy palec u nogi nie drgnął mimo wysiłku włożonego w poruszenie nim.
Mógł jedynie wgapiać się w sufit i przeklinać swoje życie, a szczególnie
zmarnowanie go. Poświęcił czas na bzdury zamiast korzystać i cieszyć się, każdą
chwilą. Pielęgniarkę wyzwał od różnych. Gdyby mógł wstać zwiałby stamtąd nawet
przez okno. Nie ważne, że to dziewiąte piętro. Przypięli Piotra pasami, bo
wrzeszczał w niebo głosy i podali środek nasenny. Zaciskał pięści i mruczał coś
pod nosem. Po nocy sufit miał fioletowy kolor, a on nie pamiętał nawet swojego
imienia. Wtedy lekarka podała mu leki pomagając mu popić wodą. Przytknęła
szklankę ze słonką do jego ust. Wytrącił ją z rąk mając mord w oczach i
szaleństwo. W mężczyźnie wezbrała się wściekłość.
- Pierdol się – warknął. – Idź zjawo do swej wioski i zniknij
z moich oczu!
- Zawo...łam lekarza.
- Odepnij te pieprzone pasy! Słyszysz?! Dokąd idziesz ?
Cofnęła się przerażona i zająknęła tyłem wycofując się do
drzwi. Nie należała do osób śmiałych i odważnych. Nieraz zachowanie pacjentów
wywoływało w niej paraliżujący strach. Widziała mnóstwo okropnych obrazów. Mimo
to nieprzyjemny dreszcz rozlewał się po jej szczupłym ciele.
- Zabiję ją, nie pozwolę temu prezesikowi wychowywać mojego
dzieciaka! Po moim trupie! Przez ciebie dziwko. Wszystko twoja wina.
Piotr zupełnie nie orientował się w obecnej sytuacji
życiowej drugiej żony. Ula nie zaszła w ciążę będąc z nim, a z Markiem na razie
nie planowała dziecka. Były kardiolog stał się warzywem uzależnionym od innych.
Nie chciał współczucia. Mieszały mu się zmysły i wspomnienia z przeszłości. Miewał
przebłyski świadomości.
- Proszę się nie szarpać – ostrzegła inna lekarka
podwijając rękaw szarej piżamy w paski i wbiła igłę w żyłę.
- Mamusiu…zaśpiewaj mi..Kołysankę …- wyjąkał sennie.
Zaklął i mamrocząc zamknął
powieki natychmiast milknąć, a głowa upadła mu na poduszkę.
Port lotniczy ,Nowy Jork
Upchnęła podręczny bagaż nie czekając na Marka i zajęła
miejsce w fotelu czując ucisk w żołądku. Myśl o poprzedniej podróży potęgowała
uczucie lęku. Dołączył do niej Dobrzański zapiął pasy nie odchylając się i
udając ,że jej nie widzi. Pokłócili się wczoraj po kolacji śpiąc po dwóch
stronach wielkiego łóżka. Na lotnisko dojechali taksówką. Nie zamienili od
kilku godzin słowa. Jeśli chcieli o coś zapytać pisali smsy ,co było dziwne
zważywszy ,że czasami byli obok siebie. Zerknął z ukosa. Wyjęła z kieszeni
fotela czytnik Kindl’a ,aby zając czymś
myśli. Wybiera książkę w momencie ,gdy samolot podchodził powoli do startu.
Zimny dreszcz przebiegł po ciele i kurczowo złapała rękę Marka zaciskając ją z
całych sił i zamknęła oczy wbita w siedzenie. Usta mu drgnęły lekko w złośliwym
uśmieszku i stwierdził ,że on pierwszy się nie odezwie. Nie gniewał się na nią
,ale postanowił zrobić tak ,żeby nie zorientowała się . Stewardessa podała parze wodę z cytryną .
Brunet oparł się o fotel i spoglądał spod przymrużonych powiek na Ulę ,która
wciąż nie otworzyła oczy.
Maddy z Lisą i Billem odprowadzili ich na lotnisko i
zapraszali do odwiedzenia ich ponownie. Ula obiecała dzwonić i pisać w wolnej
chwili. Lisa wręczyła Markowi własnoręcznie zrobioną laurkę ,a dla Uli zrobiła
bransoletkę z kolorowych koralików . (Z mała pomocą starszej koleżanki). Marek
podziękował małej . Ula rozmawiała wyłącznie z przyjaciółką i jej córeczką.
Ignorowała Dobrzańskiego ,a Bill jedynie przytakiwał matce.
Mężczyzna przysnął i spał
nie słysząc marudzenia dziecka z sąsiedniego rzędu.
Podróż z maluchem to koszmar. Zwłaszcza latem. Współczuję
tej matce. Wakacje z małym dzieckiem z góry są nieudane. Chyba nie szybko
zdecyduję się na dziecko.
Wyjrzała przed malutką szybkę na chmury i przepiękny błękit
nieba. Szare chmury znikąd pojawiły się na horyzoncie.
Oddychaj ,głęboko. Wdech ,wydech ,spokój ! Nie panikuj!
Odpięła dwa guziki beżowej bluzki i powachlowała zwiniętym
magazynem sportowym czytanym wcześniej przez jej partnera. Przypadkiem
szturchnęła go łokciem wyrywając z krainy Morfeusza.
- Coś nie tak?
- Nie ,dlaczego?- rzuciła lekceważąco dalej się wachlując.
– Zastanawiam się czy w samolocie jest bomba lub środek łatwopalny.
- Słońce ci zaszkodziło ?- spytał kpiąco. – Dziecko mniej
histeryzuję niż ty. Spokojnie śpi ,spójrz.
Przeniosła wzrok na kobietę i śpiącego chłopca.
Niedawno ,marudził i grymasił ,ale skąd masz wiedzieć skoro
spałeś ?
- Zmęczył się marudzeniem to śpi. Ja bym na wakacje nie
zabierała dzieciaka. Nie wypoczęłabym w ogóle- stwierdziła chłodno.
- Naszego zostawiać będziesz pod opieką dziadków?
- Może –ucięła krótko. – Nie ma powodu ,żeby się nad tym
zastanawiać.
- Jest- wtrącił. – Chciałbym mieć dwójkę rozrabiaków.
- Twój problem- prychnęła. – Nie ze mną.
- A z kim?- zdumiał się wbijając w nią szare tęczówki. – Ula
trapi cię sprawa z tymi badaniami?
Kurde… czyta mi w myślach.
Spięła się udając zainteresowanie gwiazdami na czerwonym
dywanie. Upuściła magazyn modowy i przelotnie spojrzała na Marka.
- Na śmierdzące
pieluchy mamy jeszcze czas- rzekła wymijająco.
- No ,nie wiem- Marek nie był przekonany do argumentacji
zaczekania z planowaniem rodziny.- Dzieci do ciebie lgną.
- Chyba do ciebie- odburknęła.
- Chyba do ciebie- odburknęła.
Resztę podróży upłynęła na spaniu i luźnej rozmowie. Ula
była ze sporym bagażem doświadczeń i nie chciała od razu zostać mamą ,bo
pozornie szczęśliwa w środku chowała lęki i rany ze wspólnego życia z
Sosnowskim. Walka w sądzie , nieprzespane noce ,hektolitry kawy wypite ,żeby jakoś dać radę nie zasnąć na rozprawie . Oczekiwanie na
wyniki badań HIV porównywała do wyroku śmierci i jeszcze ta bezpłodność.
Fałszywa lub prawdziwa.
***
Lotnisko Chopina , Warszawa
Postawił walizki przyciągając ją do siebie i zachłannie pocałował
malinowe usta.
- Marek, szminka- zaśmiała się. - Kocham cię.
Wytarł wargi i chwycił
walizki .
- Ja ciebie też.
- Nareszcie jesteśmy w Polsce i jesteś moja- powiedział
cicho szczęśliwy.
- Niezupełnie- odrzekła .- Zawiedź mnie do Rysiowa. Rodzina
pewnie za mą tęskni.
- O nie- pogroził jej groźnie palcem. – Zamieszkasz u mnie.
Wynajmuję niewielkie mieszkanie w centrum Warszawy. Blisko będziemy mieć do
pracy. Do Rysiowa wpadniemy później i damy prezent przywieziony ze Stanów.
- Jaki prezent?- zaskoczona odgarnęła opadający kosmyk i domagała
się odpowiedzi.
- Drobiazg- uciął. – Spodoba się Betti. Dla twojego taty i
Jaśka …
- Betti lubi cię bez prezentów. Jak byłam z Piotrem
powtarzała ,że to nie mój książę. On nie rozumiał za bardzo o co jej chodzi.
Kupił jej grę, książkę i czekoladę. Zapytała ,, chcesz mnie kupić?’’ Zmieszał
się ,a w domu żałował wydanych pieniędzy. Nigdy więcej nie przekroczył progu
mojego rodzinnego domu.
- Beatka to mądra dziewczynka- rzekł dumny. - Szkoda ,że
nie mam takiej siostry lub brata. Miałbym z kim grać w piłkę ,a tak musiałem
bawić się z kolegami. Opowiadałem ci ,kiedyś o świństwie jakie zrobiłem
Aleksowi. Rozmawiamy ,ale nadal mi nie
wybaczył do końca. A Pauliną nic mnie nie łączy oprócz przyjaźni.
- Ulcia ! Mareczek!
Beatka ile sił w nogach biegła w ich stronę. Kobieta przystanęła i porwała w objęcia siostrę ,a Jasiek uścisnął dłoń Markowi. Betti z szerokim uśmiechem puściła Ulkę i podbiegła do Marka . Pogładził jej jasne włosy. Sosnowska i Dobrzański ostatni raz widzieli Beatkę i Janka na Skypie.
- Nie mogę iść- oznajmiła niespodziewanie.
- Dlaczego?
- Bolą mnie nogi- wymyśliła na miejscu.
Ula wzięła ją na ręce mając jednocześnie przewieszoną przez ramię torbę. - Ależ ty ciężka i duża.
- Ja ją wezmę. Jasiek zajmiesz się walizkami?- zwrócił się do Cieplaka Dobrzański.
- Okey.
- Nie mogę iść- oznajmiła niespodziewanie.
- Dlaczego?
- Bolą mnie nogi- wymyśliła na miejscu.
Ula wzięła ją na ręce mając jednocześnie przewieszoną przez ramię torbę. - Ależ ty ciężka i duża.
- Ja ją wezmę. Jasiek zajmiesz się walizkami?- zwrócił się do Cieplaka Dobrzański.
- Okey.
- Spryciula- Ula puściła oko brunetowi.
- Promieniejecie- wtrąciła Kinga idąc obok Janka w kwiecistej spódniczce i bluzce z długim rękawem.- Kalifornijskie słońce wam służy. Świetnie wyglądacie.
- Racja- pochwycił Jasiek. - Opowiadajcie jak tam jest ,bo z Kingą planujemy wybrać się przed rozpoczęciem roku akademickiego.
- Racja- pochwycił Jasiek. - Opowiadajcie jak tam jest ,bo z Kingą planujemy wybrać się przed rozpoczęciem roku akademickiego.
- Stary !- rozległ się męski głos.
- O matulu!- wykrzyknęła machając do przyjaciół Violetta ze stającym obok mężem. Pod obcisłą szarą bluzką odznaczał się już dość mocno ciążowy brzuszek. Ula uniosła głowę i odmachnęła jej szepcząc Markowi na ucho :
- Ktoś nie może się nas doczekać.
Świetnie, że już oboje są w kraju. Zastanawiam się tylko, czemu oni tak często się kłócą. Ma się wrażenie jakby to ich uczucie się wypaliło. Obym była w błędzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
Ula niezupełnie otrząsnęła się po amerykańskim koszmarze.Uczucie nie wypaliło się tylko zostało lekko przyćmione przez nieporozumienia.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńNo nareszcie wrócili do Polski ;) Właśnie, czemu oni tak się kłócą? :( Piotr przeżywa straszne rzeczy, ale należy mu się. Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Najwyższa pora na powrót ,bo Stany mają negatywny wpływ na Ulę. Przypominają jej nieudane małżeństwo i inne nieprzyjemne sprawy.Teraz odetchnie się od demonów przeszłości i zacznie nowy star z Markiem.Mogę zdradzić ,że zamieszkają razem ,a nawet więcej...Piotr już się nie pojawi.Los bywa przewrotny. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńTe ich kłótnie są bez sensu i one nie są na poważnie. To takie dziecinne bo zaraz się godzą. Skąd oni wiedzieli że Ula i Marek wracają do kraju? Przecież do Rysiowa mieli jechać później. Ulka nadal nie wie czy jest bezpłodna? G :-D
OdpowiedzUsuńOlszańscy byli poinformowani telefonicznie przez Marka.Do Rysiowa mieli wpaść później ,ale oni zrobili im niespodziankę pojawiając się na lotnisku.Tak Ulka nadal nie wie i to ją coraz bardziej martwi. dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńDodam ,że Piotr był jest bezpłodny ,a czy Ulka...przekonasz się wkrótce.
UsuńZ Ulą pewnie wszystko dobrze. G :-P
UsuńNa razie nabieram wody w usta.Aczkolwiek zaręczyny na 1 mln % mogę obiecać.😊.
UsuńNareszcie powrót. Marek ma już konkretne plany co do Uli a raczej jej zamieszkania w Warszawie. Trochę nie zrozumiałam, bo najpierw napisałaś, że Marek nie odwiezie jej do Rysiowa i z rodziną zobaczy się później, a tu nagle Betti i Jasiek są na lotnisku. Czy to miała być dla Uli niespodzianka?
OdpowiedzUsuńDla mnie też są niepojęte te ich sprzeczki.O co się tak kłócą? I jakie te kłótnie mają znaczenie dla treści. W samolocie nie odzywali się do siebie, a po wylądowaniu już obu im przeszło i zaczęli się całować i wyznali sobie miłość. Ja wiem, że kto się czubi ten się lubi, ale moim zdaniem te utarczki rodzą niepotrzebne konflikty. Przecież w końcu są razem, kochają się, więc jaki sens ma tracenie czasu na takie pierdoły? Mimo wszystko jestem ciekawa ich dalszych losów i tego, czy zgodnie przysięgać sobie będą na ślubie.
Sosnowskiego wcale mi nie żal. Opatrzność nieźle pomieszała mu w głowie i nie sądzę, żeby kiedykolwiek odzyskał rozum. Ma to na co zasłużył.
Pozdrawiam. :)
Tak miła niespodzianka.Wszędzie zdążą pojechać bez pośpiechu.Ula uroiła sobie pewne rzeczy w głowie oczywiście swoimi przemyśleniami nie dzieli się do końca z Markiem. On śmiało patrzy w przyszłość ,a ona niestety nie. Drobne scysje tworzą konflikty. Potrzebna im szczera rozmowa.Ula tkwi w niepewności.Boi się ,że nie urodzi dziecka i co dalej.Przecież z Piotrem nie mieli dzieci.( tylko jednego faktu ona nie wiedziała).Nie wspomniałam nawet o tym.Stan Piotra nie ulegnie zmianie.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).
UsuńUla może ma humory , bo może będzie jakiś dzidziuś.Tak jak pisałam kiedyś. Nie pamiętam tylko przy jakim opowiadaniu. A wiem to ze swojego a raczej męża doświadczenia. To , że miałoby to być początkiem końca ich związku to nie przewiduję.Pobędą razem z dala od Stanów to na pewno wszystko wróci do normy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Pisałaś pod jedną z części tego opowiadania.Nie będzie końca ich związku ,a nowy początek.
UsuńZ ostatnim masz rację.Z pierwszym nic nie zdradzę.Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).