Strona Główna

sobota, 24 czerwca 2017

,,Labilność dusz'' Short story 6/11




Otarła pot z czoła i oklapła na niewygodne krzesło. Po sklepie kręciło się mnóstwo ludzi ,a dochodziła osiemnasta. Pracować miała dziś do szesnastej trzydzieści. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa i częste wychodzenia do łazienki denerwowały jej pracodawczynie. Starszą kobietę ,która nie miała dzieci i nie rozumiała ,że dziewczyna jest w zaawansowanej ciąży i nie może tak harować. Sara i Igor wrócili i kazali jej dokładać się do rachunków ,bo inaczej wyrzucą ją z mieszkania. Ula starała się być twarda i znalazła tymczasową pracę w sklepie odzieżowym .
Kobieta długo nie pozwoliła jej odpoczywać. Wskazała ręką klientów i Ula ,chcąc nie chcąc musiała wstać i do nich podejść ,a chodzić było jej coraz trudniej. Nie wysypiała się ,od dziesiątej do osiemnastej stała bez przerwy na nogach i jadła w pośpiechu. Dobrzański nie pojawiał się już od tygodnia ,co ją zmartwiło.
- Klienci czekają ,aż ktoś ich obsłuży- oznajmiła ostro starsza ,elegancka kobieta. – Może być tak poszła i podliczyła im towar?- zwróciła się do siedzącej Uli.
- Już idę- odparła niechętnie Ula.
Ziemista twarz ,podkrążone oczy i opuchnięte stopy świadczyły o jej wyczerpaniu i cudem nie przewróciła się zmierzając do kasy. Za oknem kłębiły się szare chmury ,a na szybie zaczęły rozmazywać się pierwsze płatki śniegu.
- Szukam sukienki na sylwestrową zabawę - odezwała się bardzo młoda dziewczyna . – Coś ekstra- dodał i uśmiechnęła się ,a Ula zamarła. Dziewczyna miała łagodne rysy twarzy ,szaro-niebieskie oczy ,ciemne włosy i dołeczki w policzkach.
- To ty…- wykrztusiła Ula.
- Pani szukała Marka- powiedziała jakby do siebie. – Przepraszam- rzekła ze skruchą. – Wzięłam panią za kogoś zupełnie innego ,ale Marek  już mi wszystko wyjaśnił . Jest mi okropnie głupio. Wybaczy mi pani?
-  Zastanowię się. Spójrz na to- wskazała na sukienkę przed kolana w kolorze fuksji z lekkim dekoltem w serek. –
Do tej sukni idealnie pasował by jakiś kok ,albo luźne upięcie. Może być też ta srebrna paseczkiem podkreśli kolor twoich oczu lub różowa.
- Kiecka w kolorze fuksji jest świetna. Podobnie jak srebrna. Wezmę obie. W domu znajdę odpowiednie do jednej z nich buty i będzie zajebiście. - Znaczy super- poprawiła się szybko.
- Masz piękne długie włosy.
- Dziękuję.
- Jesteś siostrą Marka?- zapytała z wahaniem Ula.
- Nie , córką- odpowiedziała wprawiając kobietę w osłupienie.- Mam na imię Weronika i w marcu kończę siedemnaście lat.
- Ula – odparła niemal bezgłośnie ciężarna. – Mieszkasz w Warszawie?
-Wiem. Tak , z tatą. Nie martw się on też zareagował na mój widok podobnie ,gdy się dowiedział. Mama mu nie powiedziała ,a ja jako mała dziewczynka myślałam ,że po prostu został mamę – wyjaśniła i zamrugała gwałtownie. – Naprawdę Marek ci o niczym nie powiedział?- spytała zaskoczona.
Weronika nie nazywała Dobrzańskiego ,,tatą ‘’ ,bo było jej niezręcznie zwłaszcza ,że dopiero od paru miesięcy go znała. Miała siedemnaście lat i straciła niedawno matkę. Wciąż było jej wstyd za potraktowanie w obcesowy tej kobiety ,która prawdopodobnie miała urodzić jej przyrodnią siostrę ,bądź brata. Życie na walizkach z czasem ją znudziło. Zmieniała szkoły ,przyjaciół i otoczenie w błyskawicznym tempie. Nieustannie uczyła się nowych języków i kultur. Mama nie poświęcała się całkowicie swojej pracy i szukaniu sobie faceta. Nigdy nie wyszła za mąż.
- Nie- westchnęła Ula czując ,że jej słabo. Musiała usiąść. Natychmiast zanim się przewróci.
– Okey. Zapłacę za sukienki i zmykam.
- Zapakuję- zaproponowała i włożyła ubrania do papierowych toreb. Wyraz twarzy Urszuli zmienił się ,gdy złapał ją ból pleców.
- Dobrze się pani czuję?- Weronika przyjrzała się Uli.
- Tak  to zmęczenie- uśmiechnęła się kwaśno.
-Zadzwonię do taty.
- Nie rób tego- rzekła ostro. – Zaraz mi przejdzie.
Dziewczyna spojrzała zaskoczona.
- Pogawędki sobie pani urządza? W godzinach pracy?- podniosła głos szefowa materializując się za plecami Uli.
- Nie ja…
Weronika położyła pieniądze i opuściła sklep.
- Dobrze , proszę iść do domu i odpocząć- powiedziała w końcu.
Uderzył ją powiew lodowatego powietrza. Zaczerpnęła mocno mroźnego ,wilgotnego powietrza i przysiadła na ławce odpalając skręta. Wypuściła obłok dymu ,gdy z wściekłym wyrazem twarzy pojawił się nieoczekiwanie Marek.

Zabrał jej papierosa ,zgasił  i wyrzucił do pobliskiego kosza. Posłała mu wściekłe spojrzenie.
Gówniara zadzwoniła do niego. Nienawidzę jej i jego. Przeklęta córeczka tatusia.
- Nie masz prawa się wtrącać w moje życie. Zniknij i nie pokazuj mi się więcej na oczy!- wydarła się na bruneta. – Nic dla mnie nie znaczysz ,kompletnie nic- łgała. – I nie kupuj mi niepotrzebnych rzeczy. ? Nie prościej było zapytać? Nie pytając tylko niepotrzebnie komplikujesz sprawy. Z reguły wręcz banalne.
 - Nie chcesz ze mną rozmawiać- wytknął jej mężczyzna. – O tych ,,banalnych rzeczach i skomplikowanych spraw’’ na przykład ,kiedy masz te badanie . Głupi jestem przychodząc do ciebie niemal codziennie i mając nadzieję… Czuję się jak żebrak- wyznał z zażenowaniem. – Bo żebrzę o miłość kobiety , która od dawna mi się podoba ,ale była zajęta ,a teraz  gardzi mną i uczuciem jakim darzę ją i dziecko. Więc może dajmy temu spokój. Nie będę się narzucał.
- Ale ze mnie suka- skomentowała krótko.
- Nie da się ukryć.
- Nie potrzebuję twojej pomocy – uniosła się dumą. – Świetnie sobie radzę.
- Rzeczywiście- skwitował wymuszonym uśmiechem, zostawiając ją przed sklepem.
- Zajmij się swoją córeczką !- krzyknęła za mężczyzną.
Zniknął za zakrętem ,a jego odejście sprawiało jej niemal fizyczny ból. Załkała na myśl o braku słodkich pocałunków, czułych gestów ,uśmiechu i wiary.
Drwiła z uczuć Marka i odtrącała go nieustannie. Niezaprzeczalnie przyzwyczaiła się nawet do ich kłótni.
Czas przed świętami poświęciła na pracy w sklepie i hotelu ,żeby udowodnić sobie i Markowi ,że jest w stanie sama utrzymać siebie i dziecko bez niczyjej pomocy. Brakowało jej niestety chwili na odpoczynek ,lekarza i zjedzenie porządnego posiłku oraz spanie. Popadła w obsesje i harowała ile mogła nie zważając na swój stan.
Marek usunął się z jej życia. Pewna była ,że na zawsze i ogarniała ją rozpacz. Zasypiając sprawdzała telefon, naciskała zieloną słuchawkę i rozłączała się nie potrafiąc przemóc się i go przeprosić . Wolała udawać ,że czuję się świetnie ,a w serce buntowało się na tą prawdę. Rozpaczliwie pragnęła jego obecności.

                                   ***
- Hej ,ja nie zdążę wrócić na kolację do dziadków- zaczęła bez wstępów Weronika.
- Jak to nie wrócisz?- Marek usiłował zawiązać krawat jedną ręką ,co okazało się niewykonalne.
- Zostanę troszkę dłużej- mruknęła cicho.
- Troszkę to znaczy ile?- dopytywał zirytowany i rzucił krawat na oparcie kanapy i zrobił parę kroków w kierunku okna.
- Jaś mnie odwiezie- rzuciła beztrosko. – Nie martw się tatuśku.
- Wera ,nie pozwalaj sobie- przybrał ostry ton. – O dwudziestej drugiej masz być w domu.
-  Czwarta.
- Chcesz po nocy tłuc się autobusem?- zdenerwował się. – Wyślij mi adres i przyjadę po ciebie.
- Jaka noc? Wracam jutro.  Znasz Jaśka. Był u nas parę razy. Chodzimy razem do liceum.
- Nie ufam mu.
- Oj tato- westchnęła melodramatycznie. – Mam  siedemnaście lat.
Nigdy go tak nie nazywała. Zwykle mówiła mu po imieniu lub ,,wujku’’.
- Nieskończone- wtrącił.
- Wyglądam na więcej.
- Przyjadę po ciebie- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie , lepiej nie . Państwo Kruk będą w domu i młodsze rodzeństwo Janka również. Wiesz kupiłam małym misie i po dużej czekoladzie. Bardzo się ucieszyły mają dopiero pięć lat i są takie słodkie.
Około dziewiętnastej dzieciaki jadą z rodzicami do rodziny ,a ja zostanę z Jankiem.
- A nie wolisz spędzać czas jednak z rodziną. Zadzwoń do swojej Uli.
- Ona nie chce …- Weronika nie pozwoliła ojcu dokończyć.
- Tylko tak mówi. Nikt nie lubi być sam. Zwłaszcza w święta ,a założę się ,że tak właśnie jest. Cierpi i boi się przyznać . Zamyka w swej skorupie pancernika i tłamsi wszystko w środku ,a gdy lawa się wyleje płacze w poduszkę i tęskni.
- Skąd to wiesz?- wykrztusił oszołomiony.
- Kobieca intuicja ? Umiejętność rozszyfrowania ludzkich emocji? Nazwij to jak zechcesz.
Rozmawiałam z Ulą ,ale niedomyślny.
Zaśmiał się i wsunął jedną dłoń do kieszeni ,garniturowych spodni.
Janek długo był jedynakiem ,aż do dnia ,w którym matka oznajmiła ,że spodziewa się dziecka. Tylko zamiast jednego ze szpitala przywiozła trójkę. Trzy słodkie dziewczynki. Na poczekaniu skradły serce Weroniki i było jej przykro ,że nie ona nie ma rodzeństwa. Odwiedzała chłopaka po szkole i bawiła się z małymi ,ale w weekendy byli w domu przeważnie sami.
- Bądź grzeczna. Wesołych świąt.
- Wesołych świąt. Spokojnie .Dziadkiem jeszcze nie zostaniesz.
- Weraaa!- wrzasnął tracąc panowanie ,ale dziewczyna zdążyła się rozłączyć.
Istne utrapienie z tą małolatą- pomyślał.- oby nie wdała się we mnie i nie zaczęła palić, urządzać libacje alkoholowe , imprezować do rana i  zadawać się z nie wiadomo kim.
 Jola uchodziła za grzeczną ,ułożoną dziewczynę dopóki nie poznała pewnej blondynki bruneta. Zakochała się w starszym chłopaku,  ,lecz on odwzajemnił jej uczucie dopiero po jakimś czasie. Byli sąsiadami ,a nie rozmawiali . Pewnego dnia spotkali się na boisku szkolnym. Ona obserwowała mecz koszykówki ,a on grał akurat w drużynie ,której kibicowała i od tamtego dnia wiele się zmieniło.
Ich miłość skończyła się wraz z pojawieniem się dwóch kresek na teście. Nie pojawiała się w szkole. Marek spotkał się z Jolą w pubie ,gdzie chodzili po zajęciach. Zerwała z nim i oznajmiła ,że musi się przeprowadzić z rodzicami zagranicę. Była strasznie roztrzęsiona ,a on nie znał powodu.
Po latach zadzwoniła do byłego chłopaka z prośbą o spotkanie w szpitalu tuż po wypadku. W wyniku komplikacji podczas operacji  parę godzin później nie żyła ,a on został z córką o której nie wiedział.
Otrząsnął się ze wspomnień i zabrawszy portfel ,wyszedł . Córka  dawała mu zielone światło w sprawie Uli.

                                          ****
Przerwał jej dzwonek do drzwi. Sara oznajmiła rano ,że noc spędzi poza domem ,a Igora od wczorajszego wieczora nie widziała. Podniosła się z kanapy i napiła się soku marchwiowego . Usłyszała dzwonek do drzwi i zerknęła na zegarek. Kwadrans po siedemnastej.
Z rozmachem otworzyła drzwi ,a bukiet czerwonych róż upadł i posypały się płatki. Zerknęła na buty mężczyzny i stopniowo podniosła wzrok .
 - Marek- wymówiła jego imię z radością.
- Witaj – pochylił się i musnął policzek tym razem nie odsunęła się od razu.
- Przyniosłem coś?- podniósł wysoko reklamówki.
- Twoim zwyczajem jest przynoszenie mi różnych rzeczy. To jedzenie?- spytała zaintrygowana.
- Przyniosłem pięć rodzajów ciasta – wyjaśnił spoglądając na jej biust przenosząc wzrok na  duży ciążowy brzuszek .
- Kupiłeś pięć rodzajów  ciasta ,bo nie wiedziałeś ,które najbardziej lubię– Ula nie mogła wyjść z szoku.
- No…
- Jesteś kochany… yyy…- ucięła zakłopotana. – Dziękuję ,ale nie możesz tak tu przychodzić i robić ciągle zakupów. Ale bardzo ,bardzo dziękuję- musnęła ustami jego szorstki policzek.
Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- Myślałam ,że spędzasz wigilię z rodziną.
Przesunęła dłońmi wzdłuż ciała i położyła dłoń na brzuchu.
- Weronika od starego woli chłopaka ,a do rodziców pojadę jutro.
Pozbierał kwiaty i podał Uli. Na szczęście bukiet nie uległ całkowitemu zniszczeniu.Brakowało jedynie parę płatków ,a czerwonych róż było dwadzieścia osiem.
– Wejść ,a ja  odgrzeję pierogi i barszcz- odwróciła się na pięcie .
- Poczekaj. W aucie mam jeszcze prezenty.
- Marek !- zawałowała ,lecz nie usłyszał zbiegając po schodach.
Boże wydał na mnie majątek.
Przyniósł mnóstwo toreb ,aż Ulę zatkało . Prezent dla Marka miała na górze. Przebrała się w średniej długości granatową sukienkę,a na ramiona nałożyła ciepły żakiet i rozpuściła włosy.
Razem rozłożyli śnieżnobiały obrus w salonie i rozłożyli naczynia. Pomógł jej w noszeniu  potraw . Kutię ,karpia ,groch z kapustą ,krokiety i opłatek przyniosła sąsiadka z dołu. Rano Ula zrobiła pierogi ,ugotowała barszcz i upiekła ciasto.
- Gdzie masz świece?- rozejrzał się po pomieszczeniu i znalazł leżącą na aneksie kuchennym zapalniczkę.
- Są w sypialni na górze- odrzekła i zanim się spostrzegła Marka nie było już w kuchni.
- Znalazłem tylko takie- Dobrzański pokazał jej ,co znalazł . – Jedne są kupione z okazji rocznicy ślubu ,a drugie idealne na wigilijny stół- pośpieszyła z wyjaśnieniami.- Nigdy nie obchodziliśmy rocznic, bo zawsze zasnęłam ,czekając- posmutniała. – Pośpieszmy się zanim wystygnie- ożywiła się i nachyliła się ku niemu i pocałowała w usta. – No ,chodźmy do salonu.
Zerknął na spod przymrużonych powiek.
- Zjeść. Potrawy oprócz ryby ,bo jestem uczulona- tłumaczyła kobieta.
- Oczywiście. O czym ty pomyślałaś?- zbliżył się do niej z błyskiem w oku i wykorzystując jej zaskoczenie żarliwie pocałował jej wargi.

- No ,o kolacji. Skarbie ,jestem w ósmym miesiącu ciąży – popatrzyła na Marka z politowaniem.
- Skarbie?
- Oj ,nie mam mnie za słówka. Wyglądam jak ciężarówka.
- Naczepką?- dodał żartobliwym tonem.
- Jedzenie trzeba podgrzać- oznajmiła oschło.
W ciepłym świetle świec po opłatku i życzeniach jedli , opowiadali żarty, z miłością spoglądając w swe oczy.
Wstając od stołu zobaczył zdjęcie na okładce gazety i zamarł. Przełknął ślinę i otworzył na stronie ,gdzie było więcej zdjęć. 
- Nie chcę cię znać!- syknął rzucając magazyn na podłogę ,zgarnął płaszcz wieszaka i trzasnął drzwiami ,aż Ula się zlękła. 
- Boże ,to koniec- zaszlochała ukrywając twarz w dłoniach. 
                              _____________
Dodaję wcześniej ,bo na początku tygodnia nie mogę ,a nie chciałam czekać do następnego weekendu..Pozdrawiam serdecznie:).

12 komentarzy:

  1. No, no Marek ma córkę i to prawie dorosłą ;) Myślałam że już będzie dobrze między Markiem i Ulą. Ale ta końcówka. Ciekawe co było na tych zdjęciach, które zobaczył Marek?
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta dwójka jest zdecydowanie daleko od dobrze. Minie sporo czasu zanim ponownie się zobaczą. Tyle mogę zdradzić. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  2. Co tam mogło być na tej okładce magazynu? Jakieś zdjęcia Uli z kimś? Nie rozumiem tego. Chwilę wcześniej było już między nimi lepiej a tu nagle coś takiego. Ty to robisz specjalnie dajesz nam nadzieję że niż między nimi może coś być aby za chwilę nas brutalnie sprowadzić na ziemię. Może córką Marka i Ula się zaprzyjaźnią? Szkoda że to Marek nie powiedział Uli o Weronice. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na okładce magazynu naga Ula ,a w środku...Było lepiej ,a teraz będzie już tylko gorzej.Niektórych światów nie da się połączyć.Marka przy porodzie nie będzie.Co dalej przekonasz się wkrótce. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
    2. Szkoda bo powinien być przy porodzie. Jak Ula się tam znalazła? Dziwne to jest. Będzie jakiś przeskok w czasie w następnej części? Chodzi mi kiedy będzie ten poród? :-P G

      Usuń
    3. Ula przed pracą w F&D zagrała w reklamie bielizny ,a później poznając pewną osobę dostała taką propozycję i zgodziła się dla pieniędzy. Poród w następnej części.

      Usuń
  3. A u nich doły i góry. Może córka Marka weźmie sprawy w swoje ręce. Oby Marek nie miał z nią kłopotów.Mam nadzieję, że dziecko na dobre zbliży ich do siebie i stworząszczęśliwą czteroosobową rodzinę.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weronika będzie dążyć do pogodzenia tej dwójki. Gdy Marek ochłonie spotka się z Ulą ,a na więcej musisz poczekać do kolejnych części. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  4. Ta część zaskoczyła mnie parokrotnie. Nie sądziłam, że dziewczyna, która otworzyła Uli drzwi w mieszkaniu Marka okaże się jego córką i to do niego podobną (dołeczki w policzkach). Smutna historia z jej matką. Podziwiam Marka, bo poznał prawdę zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Dziecko ma prawie siedemnaście lat i trudno mu zapanować nad temperamentem nastolatki. A jednak trafiają się momenty, gdy córka potrafi rozsądnie doradzić (wizyta Marka u Uli w wigilię) a on tych rad słucha.
    Kolejne zaskoczenie, to zdjęcie w czasopiśmie. Czyje ono było, kogo przedstawiało, że Marek taki wzburzony wyszedł od Uli? Dlaczego ona po jego wyjściu była taka zrozpaczona i twierdziła, że to już naprawdę koniec?
    Mimo jej irracjonalnych zachowań i mimo tego, że słowami tak bardzo się stara Marka zranić, to jednak ewidentnie go kocha i tęskni za nim. On ma rację twierdząc, że musi żebrać o jej miłość. To wszystko wygląda tak jakby ona szybciej mówiła niż myślała, bo często żałuje swoich słów.
    Mam nadzieję, że wyjaśni się sprawa tego zdjęcia, a oni wreszcie a zwłaszcza Ula uspokoją tę huśtawkę emocjonalną, wyciszą się i dojdą do jakiegoś porozumienia.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek nie może zaprzeczyć ,wyprzeć się ,że Weronika jest jego córką ,bo podobieństwo dostrzegalne jest gołym okiem. Pomimo młodego wieku straciła najbliższą osobę z którą nie była zżyta,bo życiem Joli była praca ,a córka zostawała pod opieką obcych ludzi do trzynastego roku życia ,potem zostawała sama.Teraz ma swój azyl. Zyskała coś czego nie miała wcześniej.Ula to w połowie ukraińska sierota , Weronika miała matkę ,a teraz ma ojca.Nigdy nie wychowywała się w pełnej rodzinie, Ula nieraz w życiu błądziła.Dzieli je obie ponad dekada ( tak Ula jest młodsza od Marka).To chcą jednego. Mieć szczęśliwą rodzinę. czy im się uda? Sprawa zdjęć zostanie wyjaśniona w następnej części. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń
  5. Czyli Weronika to córka Dobrzańskiego, no no ciekawie :P Już myślałam, że się pogodzą, że wszystko będzie dobrze a tu znowu klops...Co Marek zobaczył? Zdjęcia Uli z innym?
    Pozdrawiam serdecznie, Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ,Weronika jest córką Marka. Zobaczył rozbierane zdjęcia do których pozuje z facetem. Dzięki za wpis. Pozdrawiam serdecznie :).

      Usuń