Strona Główna

środa, 29 listopada 2017

,,Wyśnione szczęście'' Short story 1/



Marek
Zacisnęła usta w prostą kreskę kipiąc w środku ze złości. Jej ciemne oczy ciskały gromy. Rzuciła niezdarnie zdjęcia na blat biurka i czekała na wyjaśnienia. Uniosłem wzrok na fotografię przestawiający śliczną okolice z drewnianym domkiem z zieloną werandą i drewnianą poręczą przy schodach. Byłem zadowolony z zakupu utrzymując go w tajemnicy. Przyszykowałem dla narzeczonej niespodziankę licząc ,że pobyt w domku letniskowym niedaleko lasku dobrze nam zrobi. Narzekała ,że nie poświęcam jej wystarczająco dużo czasu ,zaniedbuję ją i zarzucała mi nagminnie ,iż więcej czasu spędzam ze swoją asystentką. Postanowiłem wynagrodzić Paulinie czas ,który poświęcałem wypadom do klubów ,pracy oraz kochankom. Tak nie umiałem dochować jej wierności . Prawdą było ,że poszukiwałem. Nie chciałem ranić ,ale jedno wiedziałem. Nie kochałem Pauli. Nie na tyle by planować z nią rodzinę. Dlaczego tkwiłem w tym związku? Nie wiem. Może nie poznałem innej drogi? Nie odnalazłem czego szukam . Problem w tym ,że sam nie potrafiłem nazwać czego poszukuje. Jedna sytuacja sprawiła ,że moim życiem stała się tylko praca. Dzięki przyjaźni z Ulą stawałem się lepszym człowiekiem i coraz mniej myślałem o ,,zdobywaniu’’. Sebastian też spasował wlepiając się ciągle w ponętny biust Violetty. Zwariowanej blondynki z którą mam niezły kłopot. Zwolnić chciałem ją wielokrotnie ,ale zawsze ktoś stawał po jej stronie i prosił abym tego nie robił. Pracowała dopiero pięć miesięcy ,a już siedem razy ,może osiem chciałem ją zwolnić.
- Wykupiłeś wczasy w domku letniskowym nie informując mnie o tym?  Zamierzałeś mi powiedzieć ? To tam ją ukrywasz ,żebym się nie dowiedziała o zdradzie? Marco ,jak możesz mi to robić- dotknęła mojego policzka. – kochanie…
- Paula ,przestań- odsunąłem się siadając z powrotem w fotelu.- Nie wykupiłem wczasów tylko ten domek jest moją własnością od dwóch lat i nie mam kochanki.
- Kupiłeś? Ale po co? Nie znoszę wiejskich klimatów. Chcesz upaprać się w bagnie ,zostać pogryziony przez wściekłe zwierzę? To zbyt…
- Jakie? Naruszyłem twoje poczucie estetyki ,prawda?
 -Ja nie zamierzam postawić w takim miejscu nogi. Zachciało ci się wiejskich klimatów- prychnęła stając w dziwnej pozie.
,,zimna diva’’ – nasunęło mi się określenie idealnie moim zdaniem do niej pasujące. Po cholerę się z nią wiązałem? Nie powierzyłbym jej nawet kota. Co innego Ula ciepła ,rodzinna, rozumiejąca problemy innych.
Anioł w ludzkiej skórze .Dopóki jej nie poznałem nie wiedziałem nawet o istnieniu ludzi dbających najpierw o obcym ,a na końcu o siebie. Ula jest wyjątkowa. Chwila czy ja właśnie pomyślałem ,że Ula moja asystentka jest wyjątkowa?
Paulina rozsiadła się na beżowej kanapie zakładając nogę na nogę. Machała stopą wbijać we mnie lodowate spojrzenie.
- Ja się nie dam upokarzać!- fuknęła wstając gwałtownie. – Nie obchodzi cię ślub, ja ,ani nasze dziecko.
 Osłupiałem chwytając się instynktownie za serce. Zrobiło mi się duszno. Zastanowiłem się dochodząc do wniosku ,że to nie może być moje dziecko. Co do tego miałem pewność ponieważ Paulina od dwóch miesięcy wykręcała się migreną i unikała seksu.
- Nie ma żadnego dziecka!- uniosłem się. – A z pewnością mojego!- dodałem jeszcze głośniej.
- Marco… ja…- zaczęła bezradnie.
- Nie wrobisz mnie w ojcostwo.
- Ja naprawdę jestem w ciąży- załkała.- Byłam u lekarza.
- Który tydzień ?- zapytałem obojętnie.- Masz USG?
- Nie mam. Załatwię w przyszłym tygodniu.
,,załatwię’’?
Ewidentnie coś tu nie grało. Brak zdjęć z badania, nie wie ,który tydzień i przecież nie zauważyłem objawów ciąży.
Nachyliła się i pociągnęła za krawat patrząc mi z nienawiścią w oczy.
- O przepraszam- odezwała się Ula trzymając zielony segregator.
- Ula…- wydukałem reszką sił łapiąc głęboki oddech. Paulina wyprostowała się jak struna. Przygładziła ubranie i odwróciła się do Uli.
- Nie nauczyli cię pukać? Wyjść musimy z Markiem poważnie porozmawiać.
- Zostań , Ula- zawołałem usiadłem wygodnie i pozbierałem zdjęcia z blatu.
Oburzona Febo opuściła gabinet z uniesioną głową.

&

Ula wolno zbliżyła się do biurka kładąc segregator. Przyniosła mi kopię o które ją wcześniej poprosiłem ,zestawienia kosztów oraz listę rzeczy ,którą musimy zrobić przed pokazem jesienno-zimowej kolekcji. Punkt po punkcie. Na pierwszy ogień szło wybranie par do Bożonarodzeniowej sesji. Najlepiej jakby któraś zdecydowała się pozować z uroczym maluchem. Takie zdjęcia nadawały by się idealnie do kalendarza i ludzie chętnie by go kupowały. Nie wybrałem jeszcze pleneru po cichu licząc na małą pomoc asystentki.
- Śliczny domek- wyszeptała Ula zabierając w dłonie zdjęcie i oglądając dokładnie. Nieśmiały uśmiech zagościł na jej twarzy. – Malownicza okolica ,pomostek ,las i świeże powietrze. Obcowanie z naturą bywa fajne. Człowiek wraca wypoczęty i z nową energią.
- Dokładnie- zgodziłem się z nią.- Pełen relaks, piękne widoki i hamaki ,słońce i woda. Z dwa lata nie byłem na mazurach. Planowałem wyjazd z Pauliną ,ale to zdecydowanie błąd. Rzecz jasna w maju bądź czerwcu nie teraz.
- Nie podoba się jej miejsce?- widzę malujące się zaskoczenie na twarzy Uli.
Siada na kanapie splatając dłonie na spódnicy w kratkę. Kompletnie nie pasującej do górnej części ubioru.
- Pauli? Ona woli tropiki lub swoje Włochy. Niech jedzie ,ale beze mnie.
- Nie mówisz poważnie? Pokłóciliście się?
Podnoszę wzrok bacznie przyglądając się dziewczynie. Czerwone okulary zasłaniają jej pół twarzy ,a aparat szpeci jej piękny uśmiech. Znów przejmuje się innymi.
- Masz piękny uśmiech- wypalam.
- Co?- jej oczy stają się wielkie.
,,Co ja plotę?’’
- yy- pocieram kark ,wstaję i zajmuję miejsce tuż przy niej. Ula kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Będzie dobrze zobaczysz. Nie martw się – mówi uspokającym głosem. – Pamiętaj ,że jestem obok.
- Dziękuję, taka przyjaciółka to skarb- mówię ,a ona zsuwa okulary i ociera płynące łzy.
- Ula…
- Przepraszam- szepcze łamliwym głosem i wybiega z gabinetu.
W głowie mam zamęt. Czyżbym ją czymś uraził? Dlaczego rozpłakała się tak nagle? Porzucam myśl o niezrozumiałej reakcji Uli i wybiegam dowiedzieć się w czym tkwi problem?
                                           &
                                          Ula
Zaciskam z całej siły powieki z mojego gardła wydobywa się szloch. Zsuwam się bezwiednie po ścianie przykucając i marząc o zniknięciu. Czy zawsze tak będę reagować na jego słowa? Zabolały mnie. Zakochana naiwniaczka we własnym szefie to właśnie ja. Nie zliczę godzin wypłakanych z myślą ,że on nigdy nie będzie mój. Znajdując się w zasięgu jego wzroku po prostu mnie zatyka ,serce szaleje ,puls przyspiesza ,a jedno jego spojrzenie tych magnetycznych stalowych tęczówek przyprawia mnie o przyjemne  dreszcze. Ledwo się hamuję by nie zdradzić się jakimś słowem lub czułym gestem. Tydzień temu omal nie pocałowałam go podczas wspólnego siedzenia nad papierami przy jego biurku. Odskoczyłam gwałtownie i nic się nie wydarzyło . Zmieszana opuściłam gabinet. Musiałam ochłonąć po całym zajściu. Niechciany obraz marka w objęciach narzeczonej snujących się po korytarzach i całujących na ich środku wypływa mi przed oczy. Zastanawiam się czy domyślił się ,co chciałam uczynić? W moim beznadziejnym życiu nie ma miejsca na miłość Na przyjaźń owszem. Marek jest szczęśliwie zaręczony i zakochany w swej narzeczonej ,a mi pozostają mrzonki o wielkiej ,wyśnionej miłości.
Dzięki rodzicom wiem ,że gorące uczucie nie jest wymysłem komedii romantycznych i faceci dbających o żony pozostające im wierne to wymarły gatunek ,ale istnieje. Pytanie gdzie i czy jest mi przeznaczony ktoś taki?
Świat przykryła puchowa kołderka ,w sklepach tłoczyli się ludzie szukając podarunków dla najbliższych. W oknach paliły się światła ,a mieszkańcy wsi i miast zasiadali do wigilijnego stołu. Odwróciłam głowę ,gdy chciał pocałować mnie w policzek ,ale odsunął się błyskawicznie. Nie wiem czy domyślił się ,co chciałam zrobić.
Rozległo się pukanie. W ataku paniki ,że ktoś ujrzy mnie w takim stanie schowałam się w jednej z kabin. Pukanie nasiliło się.
,,Kurde blaszka’’
Otwieram na oścież drzwi i wpadam w ramiona Marka. Szukam w jego ramionach ukojenia. Tuli mnie jakbym była całym jego światem. Czule gładzi potargane brązowe włosy. Onieśmielona wyswabadzam się z uścisku i odsuwam na odległość ramion.
Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wystarczy spojrzeć na mój wygląd. Lata świetne mi od modelek i pań z okładek czasopism. Szara myszka z wybujałą wyobraźnią to ja.  
Zakładam okulary trzymane dotąd w ręce. Odgarniam oklapłą na czoło grzywkę i uśmiecham się kwaśno.Potrząsam głową chcąc wyrzucić niedorzeczne myśli. Chwilę spoglądam w najpiękniejsze oczęta, te roziskrzone stalowe oczy. 
- Marek- wyszeptują moje spierzchnięte usta.
W obiciu lustra widzę obraz siebie ,której wcale nie przypominam.
Modelka posyła mam pogardliwe spojrzenie i wychodzi. Opieram się o ścianę przymykając powieki.
- Wszystko ok.? – nieśmiały dotyk jego dłoni wytrąca mnie z odrętwienia. Serce łomocze w piersi jak zwariowane. Ja zwariowałam.
- Tak ,ok. Lekka migrena ,ale już mi mija. Napiję się kawy i wracam do pracy.
Dobrzański wycofuje się tyłem z łazienki i zatrzymuje w drzwiach.
- Odwiozę cię dzisiaj do domu.
- Nie , Ala jedzie akurat do Rysiowa to mnie podrzuci. I dzięki.
- Zajrzysz później do mnie?- pyta przepuszczając sprzątaczkę. Dziwna jest ta rozmowa w toalecie i inni odnoszą podobne wrażenie ,co ja.
- Tak. Porozmawiamy o tym katalogu i plenerze na Bożonarodzeniową sesje . Miałabym pomysł.
- Świetnie- ucieszył się zacierając ręce. – Bierz płaszcz i ruszamy.

                                            ***
                                 Marek
Moje myśli spowija mgła. W niezaludnionym parku ludzie niedostrzeganą drugiej osoby. Skupiają się na sobie. Widzę w nich odbicie dawnego siebie. Nie przejmowałem się nigdy opiniami ludzi na swój temat. Miałem to gdzieś. Wykorzystywałem niewinne kobiety. Nie. Niewinne one zdecydowanie nie były. Przychodziły do klubu w wiadomym celu i go zdobywały. Cechowała ich zbytnia pewność siebie. Niezależne ,zadziorne i seksowne. Po scenie w gabinecie uświadomiłem sobie ,że Paulina w niczym się od nich nie różni. Krnąbrna ,intrygantka, egocentryczna kobieta. Zerknąłem na siedzącą blisko mnie Ulę oderwaną od świata. Ula od początku była inna i nie dlatego ,iż przylgnęła do niej łatka ..BrzydUli'' ,lecz z prozaicznego powodu. Wyróżniał ją charakter i oddanie przyjaciołom. Bezustannie zadziwiała mnie jej chęć pomocy komuś takiego jak ja. Wyciągała z dołka podając pomocną dłoń. Nie oczekiwała nic w zamian. Tylko ten kręcący się Maciej. Seba ostrzegał mnie przed nim. Ula zapewniała o jego uczciwości jej wierzę nie Szymczykowi. 
 Zerknąłem na jej zziębnięte palce i podałem rękawiczki. Uniosła zaskoczona głowę i uśmiechnęła się ciepło.


- Zorganizujmy sesje w ogrodzie w Łazienkach. Modelki ubrane w długie płaszcze z puchowymi okryciami głowy będą wyglądać na tle pałacu jak prawdziwe królowe. W zimowej scenerii pałac będzie niczym wyjęty z baśni o królowej śniegu ,a pary odgrywające zakochanych…- rozmarzona ciągnęła dalej ,a ja słuchałem i potakiwałem głową z akrobatą.
Bez problemu wyobraziłem sobie o czym mówi Ula . Jej romantyczna natura coraz bardziej mi się podobała. Biło od niej niesamowite ciepło i jakaś siła nakazywała mi jej nie puszczać .Trzymać się blisko Uli. Niepokojące ponieważ w stosunku z Pauliną wcale tego nie czułem i nic nie potrafiłem poradzić ,że wolę wspólne milczenie z Ulą lub długie rozmowy niż puste ,bezsensowne rozmowy z narzeczoną.  

,, Nasza przyjaźń jest najlepszym ,co mogło się przydarzyć- pomyślałem.

piątek, 24 listopada 2017

,,Ocal moje serce'' 19



  Przy włożeniu do ust ostatniego tosta z serem , Marek przypomniał sobie ,że mieli pojechać do Rysiowa. Ula chciała  spędzić trochę czasu  z rodzeństwem i ojcem. Dojechali bez mniejszych problemów. Mimo lekkich opadów śniegu droga była przejezdna i nie była zbytniego korku.Ula zapomniała wcześniej zadzwonić do ojca i uprzedzić go o wizycie. Miała nadzieję ,że się jednak ucieszy. Beatka na widok Marka wykrzyknęła : 
- Mareczek ,przyjechał!
 Betti  otworzyła prędko drzwi. 
- Cześć ,królewno - przywitał się trzymając w rękach kartonowe pudełko.
- Przywiozłeś prezent?
- Pamiętasz o co prosiłaś jakiś czas temu tatę?
- O pieska?- jej oczy stały się okrągłe.- Naprawdę? Przywiozłeś pieska?
- Dzień dobry Marku- Przywitał  się Józef ,uściskał córkę i  niechętnie podał dłoń przyszłemu zięciowi. Zaprosił ich do kuchni.
- Kochanie ,zaraz przyjdę- zwrócił się Dobrzański do narzeczonej, przykucając przy dziewczynce i wyjął z pudła małego szczeniaczka.

- Ojej! Malutki szczeniaczek. Czy on jest mój? - nie dowierzała, a usta nie przestawały się śmiać. Maltańczyk zamerdał jasnym ogonkiem postawiony na podłodze w kuchni ,wlepiając słodkie oczęta w dziewczynkę w różowej sukience i mężczyznę z potarganymi czarnymi włosami.   
- Tak. 
Twarz dziewczynki pojaśniała i porwała pieska na ręce ,a zwierzak polizał ją po policzku. Zaśmiała się i pobiegła na górę pokazać bratu ,,nowego członka rodziny’’ . Józef milczał nalewając wodę do czajnika ukradkiem obserwując najstarszą latorośl . W jej błękitnych oczach malowało się zmęczenie i niepokój podszyty nieznanym lękiem,ale usta układały się w ciepły uśmiech
- Polubił cię. Marek ,a ty miałeś swoje szczeniaczka?
- We wczesnym dzieciństwie małego czarnego psiaka ,ale poszedł za kimś i zaginął.
- Przykra historia.
- Czemu? Strasznie płakałem. Miałem z cztery i pół i wierzyłem ,że wróci ,albo święty Mikołaj podaruje mi w zamian innego zwierzaka- zwierzył się Beatce ze swych wspomnień.
Józef  wychylił się z kuchni podsłuchując ,dołączyła do niego Ula.
- Obiecałeś mi z Ulcią wyjście do Zoo.  Pójdziemy?
- Dziś? Nie, innym razem dobrze?
Mała posmutniała, ale za chwilkę rozpromieniła się znów.
- Dziękuję za …- popatrzyła na szczeniaka w namyśle.- Nazwę go Romeo.
- Romeo?- zdumieli się  przysłuchujący rozmowie Ula wraz z ojcem i Marek spoglądający na małą blondynkę.
 - Romeo?- powtórzył głucho Dobrzański.- Trochę nietypowe imię dla psa.
- Kochanie, pozwól jej samej wybrać- wtrąciła Ula ,stając za plecami ukochanego i kładąc mu rękę na ramieniu.
- Nietypowe? On jest słodki i można się w nim zakochać- odparła rezolutnie dziewczynka.- W bajce Romeo zakochiwał się zawsze w pięknej Julii i  umierali ,a ja chciałam ,aby ,,żyli długo i szczęśliwie'' i chcę ,żeby on był szczęśliwy.- dodała.- Nie lubię smutnych zakończeń. Ulcia, Mareczek ,a kiedy zostanę ciocią?
- Niedługo ,niedługo- odrzekł Marek i szepnął na ucho Uli- Sam nie mogę się doczekać szkrabów z twoimi oczami.
- I dołeczkami- musnęła jego usta ,nie zważając na przyglądającego się im ojca . Betti zniknęła z ich pola widzenia.
Czas mógłby płynąć szybciej i Dobrzawiątka mogłyby być już na świecie.
- Nie zezwoliłem na nowe zwierzę w domu- odezwał się Cieplak kierując słowa do Dobrzańskiego.- Po tygodniu znudzi się jej i mam oddać psa do schroniska?
- Betti weźmie za niego odpowiedzialność. Pokocha psiaka zobaczysz. Mały piesek nie zaszkodzi ,dzieci uwielbiają opiekować się zwierzakami . Tato ,nie pamiętasz ,,Borysa?’’ to był dopiero wielki sierściuch. 
- Miałaś psa?- spytał Marek uśmiechając się do narzeczonej. Ula zamieszała łyżeczką w herbacie oblizując ją i sięgnęła po ciastko.
- Nie rozstawałam się niemalże z Borysem ,aż do czasów studiów. Wpadł pod rozpędzone auto w jeden zimowy wieczór. Strasznie za nim tęskniłam.
Marek pogładził kciukiem jej dłoń.
- Wybraliście datę ślubu?- wbił w nich wzrok .– A imiona dla dzieci?
- Wybierzemy po porodzie- odpowiedziała Ula.- Wyprawką dla bliźniaczek…- urwała patrząc na Marka.
- Bliźniaczek?
- Na poprzednim USG poznaliśmy płeć. Dwie dziewczynki. Ula chciała parkę ,ale  to nieważne. Kochamy je- przysunął się bliżej i dotknął jej brzuszka ,gładząc go lekko.
- Dziewczynki?- upewniała się Beatka wślizgując się do kuchni z pieskiem na rękach. Postawiła zwierzę na podłogę i dała ciastko.
W kuchni rozmowa toczyła się dalej ,a Józef mimo zapewnień Marka odczuwał pewien strach ,nieuzasadniony. W jego oczach Dobrzański był osobą potrafiący oczarować otoczenie ,ale on nie dawał zwieść się tej miłej powierzchowności.
- Po raz tysięczny powtarzam ,że zależy mi na dobru Ulki i dzieci. Nie ma nic ważniejszego od rodziny.
- Marku, martwię się waszym przekładanym ślubem i niepewną przyszłością.
- Bez przekładania ślub odbędzie się w kościele. Mamy ustaloną datę i zostaniemy mężem i żoną. Jesteśmy szczęśliwi i niebawem staniemy się rodziną- zakończył opanowanym głosem ,choć był zły ,że przyszły teść go nie akceptuje. 
Ula  poszperała w torebce i wręczyła ojcu białą kopertę. Rozwinął ją i rozłożył złożone na pół zaproszenie ślubne. Czytał ,a jego twarz rozjaśnił słaby uśmiech.
                                             ***

Włochy
 Trzy miesiące wcześniej.
Antonio w sądzie zjawił się punktualnie i czekał na rozpoczęcie rozprawy w sprawie kradzieży i zniszczenia mienia. Dodatkowymi kosztami obciążył Paulinę hotel ,w którym dokonała wysokiej skali zniszczeń i nie zapłaciła ,uciekając i włamując się do samochodu. Ktoś na szczęście wezwał policję i zatrzymali Paulinę.
Stała w otoczeniu trzech osób z odrazą i z wrogością spoglądając na męża. W jej pociemniałych tęczówkach nie ujrzał żadnego uczucia ,a czystą niechęć i chęć zemsty. Strzepnęła rękę kobiety z ramienia i wojowniczo podeszła do mężczyzny.
- Własną żonę zamierz wsadzić za kratki?- spytała zajadle. – Tak mi się odpłacasz za te cudowne miesiące. Mogliśmy podróżować ,cieszyć się luksusowym życiem… Nawet ta pożal się boże pokraka bardziej używa życia niż ja.
Nie był w stanie słuchać w miarę spokojnie jej bredni i kpin o ludziach poznanych na weselu. Wizytówka z numerem Dobrzańskiego znajdowała się w wewnętrznej kieszeni białej marynarki ,którą dziś miał na sobie. Ostrzegł Marka dając mu namiary na winnice znajomego ,aby mógł zaszyć się tam na chwilę z Ulę ,by Paula ich nie znalazła. Spełnił po postu dobry uczynek i nie mieć na sumieniu niewinnych ludzi ,chociaż winowajczynią  byłaby jego małżonka.
- I grałabyś zakochaną we mnie ,żonę? Przejrzałem cię. Chcesz wyłącznie się wzbogacić i puścić mnie z torbami. Zawarłaś związek małżeński z miłości do forsy ,nie do mnie. Przyznam ,iż idealnie odegrałaś zakochaną narzeczoną ,ale koniec przestawienia. Nie pozwolę byś gardziła ludźmi i narażała ich zdrowie. Czego chcesz od tego Marka i Uli? Daj im odetchnąć i niech są szczęśliwi. Nie możesz zabronić ludziom być razem ani mieć dzieci czy po postu żyć. Ile ty masz Paula lat ,że nie tego rozumiesz? Miałem cię za inteligentniejszą.
- O czym ty do diabła mówisz?- uniosła się. – Porzucasz mnie? Pauliny się nie porzuca. Pożałujesz tego , Antonio. Zgotuję ci piekło na ziemi- zagroziła. – Nie wsadzisz mnie za kratki. Ja jestem niewinna. Oddam ci tę durne pieniądze.
- Paula , tu chodzi o coś więcej.
- O co ci chodzi?!- krzyczała wściekła, aż jeden z mężczyzn podszedł i próbował załagodzić sytuacje. Obrzucała męża różnymi epitetami i nie chciała się uspokoić. Dwóch mężczyzn musiało ją przytrzymywać . Wyrywała się i szamotała ,krzycząc.
W czasie trwania rozprawy wybuchła nagle usłyszawszy wyrok dziesięciu  lat pozbawienia wolności. Za kradzież ,zniszczenie mienia i napadł z bronią w ręku.
  Zgrywała niewiniątko ,które trafiło do sądu pomyłkowo. Mężczyzna nie dał nabrać się na gierki żony. Ujrzał jej prawdziwą twarz ,która go przerażała.
Groziła taksówkarzowi przystawiając mu lufę pistoletu do skroni i rozkazując ,by zawiózł ją pod wskazany adres. Przechodząc obok jubilera spodobała się jej przykuwająca uwagę kolia. Wiedziała ,że na męża w tej sprawie liczyć nie może. Antonio zablokował pozostałe karty. Dostała niemal furię i wkroczyła do sklepu jubilerskiego zakładając wcześniej chustkę w taki sposób ,że zakrywała jej połowę twarzy. Zgarnęła kolię ładując ją do torebki i z zwiała ,a następnego dnia wpadła  nieoczekiwanie w ręce policji.
 Przerażała ją wizja spędzenia tyle czasu w murach więziennych.
Zatrzymując ją znaleźli przy niej pistolet z naładowanym magazynkiem. Mężczyzna wyjaśnił funkcjonariuszom ,że planowała zemstę na byłym narzeczonym i jego przyszłej żonie. Okazało się ,że próbowała ich namierzyć zjawiając się w hotelu ,w którym wynajmowali pokój ,ale zjawiła się za późno.
Na jej niekorzyść zeznawał również właściciel sklepu jubilerskiego. Rozpoznał jej głos, sylwetkę oraz zauważył na palcu pierścionek z szafirowym oczkiem dokładnie takim jaki nosiła Paulina. Przejrzał także monitoring ,który zarejestrował jej twarz po wyjściu ze sklepu. Widocznie nie zachowała należytej ostrożności pozbywając się chustki,  nieświadomie odsłaniając  twarz  przed kamerą.
Widok wyprowadzającej z sali brunetki wykrzykującej ,żeby wszyscy smażyli się w piekle i nie daruj im tego był dla Antoniego niezbyt miły i często siedząc wieczorami  z mocnym trunkiem w ręku zastanawiał jak mógł być tak ślepy i niczego nie zauważyć i pragnąć spędzić z kimś takim resztę życia. Poczuł gorzki smak porażki. Nie wniósł pozwu ,ale przemknęło mu to przez myśl ,chociaż wahał się i chciał jeszcze z tym zaczekać. Odczuwał wyrzuty sumienia ,iż postąpił tak ,a nie inaczej i wyjawił całą prawdę policji ,ale czuł ,że tak trzeba.
Z kolei następnego dnia Antonio zajął się poszukiwaniem dobrego adwokata i podjął decyzję o definitywnym zakończeniu małżeństwa z Pauliną Febo- Coletti.

                                                 ***

Ślub bezustannie przekładali, ale ostateczny termin wypadał za dwa tygodnie w kościele z wynajętą salą i zespołem muzycznym. Brunet zajął się wynajęciem samochodu. Na weselu mieli bawić się tylko najbliżsi i rodzina. Rodzice załatwili salę i resztę, nie słuchając sprzeciwu Uli ani Marka. Kobietą nie chciała, nie zgodziła się na wystawne wesele, ale Helena uparła się na drogą, elegancką salę, zatrudniła organizatorkę ślubną i zajęła się także cateringiem.
Ula poddała się w końcu bez walki i zgodziła, na zorganizowanie ceremonii zaślubin przez przyszłą teściową, wiedząc, że nie zdoła przekonać seniorów Dobrzańskich do zmiany decyzji. Suknie projektował nie, kto inny jak sam Pshemko, a świadkami mieli być Violetta i Sebastian. Czyli zamiana ról. Kiedyś to oni byli ich świadkami i nie myśleli, iż sami przysięgać będą sobie miłość i wierność przed ołtarzem.

Violetta poświęcała swój czas na zajmowanie się malutką Basieńką, nie mając go wiele dla siebie. Z Ulą nie widzieli się od wyjazdu Uli z Markiem do Włoch. Viola całymi dniami siedziała w domu z dzieckiem i zastanawiała się, kiedy będzie mogła wrócić do firmy i wynająć opiekunkę, ale dziewczynka była jeszcze taka malutka i chciała się nią nacieszyć, zanim wybierze dla niej odpowiednią nianię. Najlepsza wydawała się jej matka, ale daleko mieszkała.

Ubierając ciepło, wychodziła na spacery z córeczką, żeby nie zwariować w domu i hartować małą. Złapała mocniej rączkę wózka, uważając na leżący, nieodgarnięty śnieg na chodniku i zauważyła idącą w tym samym kierunku Ulę. Kobieta ubrana była w długi płaszcz i kolorowy szal. Nigdy nie nosiła czapki.
- Zmieniłaś się, ale ciąża ci służy – otaksowała ją spojrzeniem blondynka i cmoknęła w policzek. – Zazdroszczę, bo ja z Basieńką nie wyglądałam tak ładnie. A ty promieniejesz. Opowiedz, jak było we Włoszech. Koniecznie ze szczegółami. Marek zabrał cię w jakieś magiczne miejsce?
Ulka zajrzała do wózka i z rozczuleniem pomyślała o swoich maleństwach, dotykając mocno zaokrąglonego brzucha.
- Śliczne imię. Ja jeszcze nie wiem, jakie nadam. Mamy z Markiem trochę czasu. Ależ ona duża i słodka.
- Nie daj zwieść się pozorom. W nocy jest prawdziwym potworem. Jej ulubioną godziną pobudki jest druga- trzecia.
- Malutkie dzieci tak mają. Chociaż Beatka była wyjątkowo grzeczną dziewczynką, jako niemowlę. Szkoda, iż mama jej nie ujrzała i nie miała szansy wychowywać.
- Nie stójmy tak na mrozie. Zapraszam cię na pyszniutką herbatkę i ciasto wtedy, porozmawiamy. Muszę ci tyle opowiedzieć.
- Ja tobie też.
Pół godziny później Violetta ułożyła dziewczynkę na mięciutkiej kolorowej macie z przywieszonymi zabawkami. Zostawiła jej opaskę na głowie, spod której wystawały blond włoski.
Mała wyciągała rączki, patrząc na niebieskiego lwa i gaworzyła energicznie, machając nóżkami. Ula nie umiała oderwać od Basi wzroku. Dziewczynka zrzuciła ze stópek różowe skarpetki i przekręciła na brzuszek, śliniąc rączkę i włączając przypadkową melodyjkę.
Violetta z talerzykami pojawiła się w salonie. Ula odebrała od niej ciasto, a ta przyniosła herbatę , kontynuując rozmowę.

- Mnóstwo wspaniałych miejsc, a najcudowniejsze, że był tam ze mną – mówiła z radością. – Oprócz incydentu na ślubie Pauliny wyjazd uznaję za wyjątkowo udany. Czułam się jak w bajce. Księżniczka, która poskromiła księcia.
- Niesamowite przeżycia widzę, a jak się czujesz?
- Z początku byłam osłabiona i ciągle wymiotowałam, ale to na szczęście poszło w niepamięć. Teraz doskwiera mi  ból kręgosłupa lub nóg i bez przerwy jestem głodna. A o długim spacerach pomarzyć mogę ,bo sapię jak parowóz. Ja do porodu nie wytrzymam ,a i dzieci są bardziej ruchliwe ostatnio. Konia z kopytami bym zjadła- dodała żartobliwym tonem. – Marek dba o mnie w głębi serca zawsze wiedziałam, że to dobry materiał na męża i ojca. Niemal unosił się nad ziemią na wieść o ciąży i to bliźniaczej.
- Szczęściary z nas. Mój Sebulek nie urządza mi, co prawda takich atrakcji, ale jest kochany  dba o mnie i córeczkę, chociaż będąc ze mną na USG był rozczarowany, że to dziewczynka ,a nie chłopiec.
- Marek ma odwrotnie. Strasznie chcę mieć dziewczynkę i śni mu się po nocach, bo gadał, kiedyś o warkoczykach. Oszalał. I naciska wciąż na szybszy termin ślubu. Niecierpliwi się jakby bał się, że mu ucieknę sprzed ołtarza.
- A zamierzasz?
- No coś ty! Absolutnie ,nie. Owszem  zdarza nam się różnica zdań szczególnie w kwestii ślubu długo nie mogliśmy się porozumieć ,ale... w końcu doszliśmy do konsensusu ,wybraliśmy datę ,wręczyliśmy zaproszenia niektórym osobiście ,inne wysłaliśmy pocztą  i nic nie stanie na przeszkodzie zawarcia związku małżeńskiego. Poza tym kocham Marka i maluchy do szaleństwa. 
- No poparz, a nie wyglądał na takiego, co kocha życie rodzinne i garnie się do zmieniania pieluch i zakładania śliniaczków- odpowiedziała Olszańska zielonymi tęczówkami z niepokojem wpatrując się w pobladłą twarz Uli.
- Ulka ,co ci jest?- zaniepokojona Violetta podała jej szklankę wody. Ula przytknęła ją do ust ,upijając odrobinę. Odetchnęła głęboko.
-Nic. Mam jeszcze czas- oznajmiła ze spokojem kładąc dłoń na wielkim brzuchu.

środa, 22 listopada 2017

,,W blasku fleszy'' 1




Rozdział 1
Uniósł ramię wysoko osłaniając się przed mierzonymi w niego migawkami. Ujął mocno za łokieć dziewczynę w wieczorowej ciemnej kreacji zbiegając po schodkach i uciekając tylnym wyjściem. Rozejrzał się w panice za taksówką. Albowiem sporadycznie korzystał z usług szofera dzisiaj go przywiózł ,ale nie mógł wyjść głównym wyjściem. Zaatakowali go dziennikarze zadając tysiąc pytań na minutę. Dotąd unikał wypowiadania się o relacjach łączących go z kobietami z poza show biznesu jak i modelek z którymi romansował. Kobieta przylgnęła bardziej do jego boku. Pośród tłumu znajdowała się dziewczyna z przyjaciółką ,która pamiętała mgliście tą twarz i wcale nie z mediów. Przekonana była ,iż spotkali się w niemiłych okolicznościach ,ale nie pamiętała gdzie i jak. Przyjaciółka podążyła za nią wzrokiem i szepnęła do ciemnowłosej.
- My nie spotkaliśmy go w klubie ?- zapytała przygryzając leciutko wargę.
Dziewczyna zmieszała się na tą uwagę i strasznie pobladła. Chwyciła za kieliszek z mocnym trunkiem i opróżniła naczynie ,odwlekając moment udzielenia odpowiedzi. Zjadła koreczka po czym skierowała oczy na przyjaciółkę.
- Nie, Marek Dobrzański obracający się wśród samych sław… żartujesz?
- Marek niczym nie różni się od większości- stwierdziła dobitnie.- Narkotyki wśród celebrytów to chleb powszedni mówię ci ,a zagraniczni to w ogóle…
- Jesteśmy w Polsce- przerwała brutalnie niebieskooka.- Ja jestem byłą miss i nie zamierzam brać tego świństwa do ust. Historię z dopalaczami najczęściej kończą się tragicznie ,a jestem za młoda na wąchanie kwiatków od spodu.
- Co racja, to racja- przyznała Marta spoglądając na blondyna w kącie sali. Mężczyzna świetnie prezentował się w czarnym garniturze i idealnie ułożonych włosach lekko przyciętych przy bokach. Zafascynowana podążała za nim wzrokiem zbierając na odwagę ,poprawiając pastelową zieloną suknie z uśmiechem kierując się w jego stronę.
Ciemnowłosa z uczuciem zagubienia przypadkiem potrąciła kelnera z tacą w chwili ,gdy do pomieszczenia ponownie wszedł młody Dobrzański. Spiął się na jej widok i pobladł prosząc o szampana. Podszedł do dziewczyny. Nie był zachwycony jej obecnością ani widokiem. Musiał się starać ,aby nie zbluzgać jej lub nie rzucić się na nią ,co mogłoby dla niego bardzo źle się skończyć. Oznaczałoby to koniec kariery poprzez skandal ,a brudna przeszłość wpakowałaby go w niezłe bagno. Przystanął obok i spojrzał w jej błękitne oczy.
Ja pier... Cholera! No ,nie…
Pośpiesznie odwrócił wzrok czując się potwornie. Migawki z przeszłości przeleciały mu przed oczami ,ale nie tworzyły spójnej całości. Pił wino unikając jej spojrzenia.
Poznała mnie… wiem to więc już  koniec ze mną. Zniszczyła mi reputację , wywołała skandal ,chcę mnie pogrążyć ,a ja czuję ,że nie działała sama i jest niewinna. Poza tym ślicznotka z niej.


Dotknął jej ramienia. Wyraźnie się spięła i objęła rękami ramiona nie opuszczając kieliszka. Nie najlepiej czuła się w takim tłumie i blasku fleszy ,lecz przyszła z przyjaciółką i chciała towarzyszyć jej do końca bankietu. Pokaz wyjątkowo się jej podobał. Nawet jeden model o ciemnych włosach ,ale o bliższych kontaktach z mężczyznami chciała raz na zawsze zapomnieć.
- Cze… go pan chce?- wykrztusiła przerażona ,iż stoi tak blisko. – Wypuścili pana z więzienia? A David ...?
Pokręcił przecząco głową. 
- David nadal odsiaduje wyrok. Pozostał mu jeszcze rok. 
Powinnam chyba ugryźć się w język.
- Czemuż taka dziewczyna stoi tu sama patrząc na pary ,nie tańcząc?- uniósł wysoko brew.
Dlaczego teraz jego twarz wydaję mi się obca?
- Nie tańczę- oznajmiła.- Nigdy więcej nie zatańczę z facetem ,bo znam finał tej historii- pod powiekami zebrały się jej łzy.
Nie będę znowu ,płakać… i to przy najpodlejszej świni jaka stąpa po tym świecie.
- Tańczyłaś ,kiedyś z kimś?
Wypuściła z ust powietrze.
Nie ,udawaj palancie ,że nie wiesz. Uknułeś wszystko. Obaj jesteście podli. Tańczyłam z kanalią. 
- W innym życiu.
- To znaczy? Tańczyłaś z facetem i on ,co…?
Ma amnezję czy co?
Kieliszek wypadł jej z dłoni rozbijając się na przed jej nogami. W niebieskich oczach ujrzał przerażający smutek pomieszany ze strachem.
- Poszukam Marty- odrzekła nie pozwalając się dotknąć ani odprowadzić. Coś ją zaniepokoiło podczas rozmowy z tym facetem. Myślała ,że właśnie jest tym ,który zniszczył jej poukładany świat.  Był odpychający i ten głos jakby gdzieś słyszany. Wzdrygnęła się i usiłowała odgonić te niedorzeczne myśli. W tej chwili nie posądzała go o taki brutalizm i krzywdę jakiej doznała.
To on któż by inny. On siedział za kratkami. A teraz wyszedł i udaje głupka. Ciekawe czy ten drugi też jest taki tępy?
 Terapeuta od tamtego czasu przepisywał jej środki uspokajające i wyciszające. Dzięki nim funkcjonowała normalnie ,ale  na zacieśnianie więzi z mężczyzną jeszcze nie nadszedł czas. Zakończyła terapię ,ale lęku ,aby zaangażować się i zbliżyć było wręcz niemożliwe.
Marta prowadziła ożywioną rozmowę z nowo poznanym blondynem. Gestykulowali i śmiali się jakby byli parą dobrych przyjaciół. Niebieskooka czuła się nieswojo w ich towarzystwie i postanowiła wyjść na świeże powietrze. Przeszła wolno po czerwonym dywanie załapując się na parę fotek. W błyskawicznym tempie u jej boku znalazł się brunet i objął ją delikatnie pozując do zdjęć. Umierała w środku i marzyła o jak najszybszym uwolnieniu się z jego ramion ,choć jako jedyny nie wywołał u niej wstrętu ,a nieuzasadniony lęk ściskający jak żelazna obręcz ,serce.
- Rozluźnij się ,ślicznotko- wyszeptał jej do ucha.
- Nie mogę- odszepnęła.- Nie przy kryminaliście.
 - Ciszej- upomniał ją Marek.
Powinęła mi się noga ,ale nie jestem psychopatą ,seryjnym mordercą czy gangsterem. 
Zdobyła się na wymuszony uśmiech do fotoreporterów, po czym złapała taksówkę. Niestety nie zdołała się od niego uwolnić i uniknąć go w żaden sposób. Rozsiadł się obok niej w taksówce i lustrował jej twarz .
- Nie znasz prawdy. Dlaczegoż złożyłaś fałszywe zeznania obciążające mnie. Pragnęłaś zniszczyć moją karierę czy o co chodzi?
- Przecież to ty… nieważne. Przenigdy nie powinnaś opuścić więziennych murów- wysyczała.- Jesteś obleśny i chory psychicznie. Zboczeniec.
- Złożyłaś fałszywe zeznania- powtórzył uparcie.- Zadam ci osobiste pytanie.
- Nie.
- Czemu przyszłaś z przyjaciółką ,a nie z facetem?
Znieruchomiała i odwróciła ku niemu twarz.
- Złożyłam prawdziwe i skończ z tym. Kim ty jesteś ,abym musiała ci się tłumaczyć z tego z kim przychodzę i czy jestem wolna czy kogoś mam. Nie twój zakichany biznes. A tak na marginesie powinieneś wiedzieć ,że przekreśliłeś moją szansę na normalność – odparła zbyt szybko. – Przekreśliliście ,bo działaliście w zmowie ,prawda? Tak ,nie mam chłopaka i nigdy mieć nie będę. Możesz sobie pogratulować ,bo obróciłeś w piekło moje życie- piekły ją pod powiekami łzy.
- Ale… ja cię pamiętam tylko z jednorazowych odwiedzin w więzieniu. Pamiętasz wykrzyczane słowa? Ja pamiętam twój spłoszony i zmieszany,pełen bólu wzrok i łzy. Nie wiem ,co wywołało taką twoją reakcję.
- Nie wiesz? I jak to kojarzysz mnie z więzienia ,a wcześniej?
Nie było żadnego wcześniej. Wybory miss, jedna wspólna sesja dawno temu tuż po otrzymaniu przez nią korony, minięcie na castingu ,gdzie zamieniliśmy parę słów i taniec w klubie w dniu moich urodzin. Nie poznałem jej wtedy ,a ona użyła innego imienia. A parę dni później poszła na policję. Omal nie straciłem możliwości wykonywania zawodu. Agencja zerwała ze mną kontrakt i wszystko się schrzaniło. Na szczęście po wyjściu z więzienia dostałem drugą szansę i oby tylko ta Ula jej nie odebrała. 
- Oczyścili mnie później z zarzutów i wypuścili na wolność. Gdyby się nie przyznał nadal siedziałbym za niewinność.
- Chwila ,chwila...pozwól mi zebrać myśli...o kim ty mówisz?- momentalnie skończyła z oficjalnym zwrotem.- Odpowiedz.  
- Moim dawnym kumplu. Wrobił mnie w całe to szambo. Ty też dałaś mu się zmanipulować...przeciągnął cię na swoją stronę i początkowo nienawidziłem cię ,ale z jakieś powodu wydawało mi niedorzeczne ,że ktoś kazał ci opowiadać te bzdury.
- Proszę się zatrzymać- zawołała do taksówkarza i wręczając mu banknot wybiegła w popłochu z taxi. 

                                                      ***

Leżąc na kanapie nasłuchiwała kroków i dźwięku telefonu. Przyjaciółka od paru godzin nie dawała znaku życia. Mieszkały razem od trzeciego roku studiów. Po ich skończeniu zajęły się na razie modelingiem. Na pracę w zawodzie uważały ,że przyjdzie czas. Mieli po niespełna dwadzieścia pięć lat. Ugotowała ulubiony budyń i zajadała się nim dopóki nie dopadły ją wyrzuty sumienia ,że zjadła nie umiejąc się powstrzymać.
,,Nie znasz prawdy’’ ,,Ale… ja cię pamiętam tylko jednorazowych  odwiedzin w więzieniu’’- brzmiały nieustannie w jej głowie jego słowa i odbijały się jak echo. Skąd mógł wiedzieć czy faktycznie nie znała? A jeżeli ona bezpośrednio uczestniczyła w niej. Dobrzański nie miał zielonego pojęcia ,co o sprawie wiedziała Ula.  Urokiem i naturalnością potrafiła niejednego oczarować ,lecz była niedostępna. Stanowiła zagadkę i mężczyźni pragnęli ją bliżej poznać. Miała kilku adoratorów ,ale studziła ich zapędy. Przyjaciółka na początku współczuła jej bardzo ,ale z czasem uważała ,iż ta za bardzo użala się nad sobą myśląc o tamtym wydarzeniu.
- Wrobił go ktoś ? Niedorzeczność...co on próbował mi powiedzieć ,że jest niewinny i mam mu od tak uwierzyć? Przecież ledwie się znamy pomijając ten przykry epizod w przeszłości i głupią sesję po odebraniu tytułu miss. Zastępczynią Uli została...

poniedziałek, 13 listopada 2017

,,Ocal moje serce'' 18



Rozdział zawiera scenę +18
Włochy
                  
- Obsługa hotelowa- wyjaśnił, wskakując z powrotem pod kołdrę. Przyciągnął Ulę do siebie, gwałtownie zaatakował jej wargi.
- Ma… Marek – usiłowała powiedzieć między pocałunkami.- Śniadanko może zaczekać, a ja chcę kochać się z moją piękną narzeczoną- przygryzł jej płatek ucha i zaczął całować szyję.
- Chciałabym iść pod prysznic i zjeść coś wyjątkowo pysznego – dobry nastrój jej nie opuszczał. Podniosła się lekko ,a oczom Marka ukazał się jej nagi biust i ramiona pokryte gęsia skórką.

- Zimno ci? 
- Nie , wręcz przeciwnie- spojrzała mu w oczy. - Gorąco ,ale muszę iść wziąć prysznic i coś zjeść. 
Położyła się z powrotem i zamknęła oczy ,czekając ,aż Marek zrezygnuje i sobie pójdzie. A ona w tym czasie wstanie i pójdzie się do łazienki. - Godzinka czy pół cię nie zbawi- uciął temat- musnął jej pierś.  
- Kotku ja wiesz, że chętnie, ale jestem tak strasznie głodna.
- Słyszę, zaraz pobudzisz wszystkich w sąsiednich pokojach- zaśmiał się. Rozchyliła powieki i zatonęła w popiołowych oczach Marka.
– Idiota. Poważnie mówiłam o jedzeniu inaczej, stanę się straszną jędzą – ostrzegała, robiąc dziwną minę i wyskoczyła z łóżka, okrywając się pościelą i zamykając w łazience.

Po kilku minutach usłyszał szum wody. Naciskał klamkę, która ustąpiła i zrzucając ubranie, wszedł do kabiny.
- A aaa!- Pisnęła, pośliznąwszy się i chwyciwszy kurczowo narzeczonego.
- Żeś mnie wystraszył – oddychała urywanie, łapiąc powietrze i przecierając jedną ręką twarz. 

 Nic nie widziała przez lejące się strumienie wody. Błyskawicznie znalazła się w jego ramionach. 
- Nie jesteś już głodna?- zapytał.
- Mam ochotę na coś innego- wymruczała seksownym głosem i łapczywie zaatakowała jego wargi. Przywarł do niej mocniej napierając na jej ciało. Przerwała pocałunki łapiąc oddech. Dyszała ciężko,gdy ręka Marka drażniła jej płeć rozpalając ją do czerwoności. Podniecenie narastało. Smakowali wzajemnie swych ciał zatracając się w szaleństwie. Strumienie wody spływały po nich  nie będąc w stanie ugasić namiętności ,która zawładnęła nimi tak nieoczekiwanie. Pragnęli stać się jednością. Czuć pod drżącymi palcami szybko bijące serce.  
 Wiła się w jego ramionach zbliżając się do puntu kulminacyjnego. Omiótł jej sylwetkę wygłodniałym, zamglonym wzrokiem. Objął mokrymi wargami jej sutek ,po czym zajął się drugim. Leciutko przygryzł brodawkę ,ból po chwili przerodził w czystą rozkosz.   Drżała czując ,że wilgotnieje.
- Marek- wysapała. 
- Co moja piękna?
- Bardzo cię kocham.
-  Wiesz ,że ja  ciebie też bardzo kocham?
- Wiem...ja dłużej nie wytrzymam- jęknęła będąc na granicy wytrzymałości
Scałowywał ściekające krople z jej zaokrąglonego brzucha i zaczął całować wewnętrzną stronę jej uda. Pieścił dłońmi ,przycisnął głowę do jej kobiecości wdzierając się w nią językiem. Jęknęła przyzwyczajając się do nowych doznań ,niesamowicie intensywnych. Przymknęła oczy oddychając coraz płycej. Obraz stawał się zamglony. 
- Kochanie,proszę...- wyszeptała bliska orgazmu.  
Ponownie zgarnął jej usta swoimi napierając na jej ciało i wszedł w nią delikatnie, trzymając rękę na jej udzie. Pieściła tors Marka w ekstazie wykrzykując jego imię. Po chwili poczuła jego napięte mięśnie i przyspieszył ruch bioder ,a z gardła mężczyzny wydobył się krzyk.
                                           ***


Troskliwy,czuły i nieco nadopiekuńczy Marek imponował Uli ,ale czasami uważała ,że przesadza z tą opieką jednakże rozczulało ją to i kochała go właśnie takiego. Romantycznego, opiekuńczego i patrzącego z na nią z pożądaniem. Szczęście miało jego imię i nie zamieniłaby je na żadne inne. Z nich pragnęła wychować maluchy i dożyć starości.


              ***
Toskania, winnica
Wypożyczone auto wolno toczyło się po drodze. Po obu stronach znajdowały się winnice. Śliczne pagórki zapierały wdech w piersiach. Rozpościerał się przed nimi fascynujący widok pokrytych zielonych wzgórz, dojrzewających w pomarańczowych płomieniach winogron. Zatrzymali samochód w ustronnym miejscu i podążyli wąską dróżką wzdłuż krzewów. Ula chwyciła Marka za rękę i przytuliła się do jego boku. W letniej sukience wyglądała olśniewająco, a ciąża nawet podwójna służyła jej. Promieniała i nie mogła z Markiem doczekać się już narodzin kruszynek. Zza winogron wyłoniła się postać Pedra.
- Pedro- zdjął kapelusz z głowy, po czym nasadził go na czubek głowy. Wyglądem przypominał ranczera z amerykańskiego filmu. W rozpiętej lekko koszuli i kapeluszem, spod którego wystawały bujne czarne loki.
Ula niezbyt zainteresowana była opowieścią Pedro o początkach winnicy i, że odziedziczył ją po dziadku, który wciąż cieszy się dobrym zdrowiem. Podczas rozmowy spoglądała na Marka i na słodkie winogrona mając chęć je zerwać i zostać z Markiem sam na sam.
- W drugiej alejce stoi skrzynia z dojrzałymi winogronami i znajduję się tam ławeczka. Postawił ją tam, kiedyś mój dziadek. Z babcią uwielbiali patrzeć na dojrzewające winogrona, pili wino i dziadek zawsze umiał ją rozbawić. Niestety odeszła w zeszłym roku…- zakończył smutno.
-  Widzi pan moja narzeczona…
- Przy nadziei? Gratulację. Oczywiście zaprowadzę państwo do ławeczki i przyniosę mały poczęstunek.
- Dziękuję- rzekł z wdzięcznością Marek i ścisnął dłoń ukochanej.
Usadawiając się na białej ławeczce, odetchnęła z dużą ulgą. Pobolewały ją nogi i słońce nieprzyjemnie grzało. Na szczęście usiedli w cieniu i  cieszyli się ładnym widokiem. Spróbowali pysznych serów, jedli bagietki mocząc je w oliwie.
Pedro po jeszcze jednej krótkiej historii o winnicy i kontynuowaniu rodzinnej tradycji dał im trochę prywatności.
- Najpiękniejsze miejsce na ziemi.
- Są piękniejsze- nie zgodził się z nią Dobrzański. – Chociażby we Francji czy Grecji. A Wyspy kanaryjskie? Biały piasek, przejrzysta woda, kobiety w bikini…
- Ej!- Szturchnęła go w ramię. – Nie zapomniałeś o czymś?
- O bobasach?- Ożywił się i położył rękę na jej brzuchu. – Ciekawe, co robią.
- Podsłuchują mamusię i tatusia- odpowiedziała z radosnymi iskierkami w oczach. – A poważnie są malutkie i śpią.
- Urosną i wejdą nam na głowę.
- To im kochanie na to nie pozwól. Jedno dziecko już ci weszło.
- Beatka?- Spytał zdziwiony.
- No, Betti. Tylko ,,Mareczkuje'' ciągle chyba powinnam być zazdrosna.
- Oj, skarbie. Wiesz, że jesteś jedyna w swoim rodzaju. Mówiłem, że cię kocham?- Pocałowała go w dołeczek i posłała mu psotny uśmiech. – Dzisiaj nie.
- Kocham cię, kocham, kocham – poczochrała mu włosy.- Wystarczy?
- Nie, powtórz.
- Kocham cię i nic tego nie zmieni. I dzieciaczki też kocham. Nad życie. Jesteście moim największym szczęściem.
- I my cię kochamy – szepnęła, całując go. – Wracamy? Chcę zdążyć na ten występ i pokaz sztucznych ogni na placu św. Marka.
- Zdążymy, zdążymy, Ula.
Marek podziękował w swoim i w imieniu Uli za poczęstunek, cudne miejsce pełne uroku i życzliwość Pedro.Włoch odprowadził ich do drogi i zapraszał, żeby wpadli, gdy kiedyś odwiedzą Toskanię. W prezencie podarował im dwie butelki włoskiego wina.
- Raz tu przyjechawszy, pragnie się przyjechać drugi i trzeci.
- Do widzenia i owocnych zbiorów!- Zawołał za oddalającym się Pedrem , Marek. Ula nie znała włoskiego i narzeczony musiał jej streścić opowieść Włocha winnicy i rodzinnej historii.

                                   ***


Teatr ognia zachwycił Marka i Ulę zachowali odpowiednią odległość, podziwiając pokaz i tancerzy posługujących się żywiołem z zadziwiającą łatwością. Tworzyli z gorącym żywiołem kombinację i tańczyli do dobrze przygotowanego układu tanecznego. Widowisko zgromadziło na plac wielki tłum. Magiczny, oszałamiający, elektryzujący i pozostawiający niesamowite wrażenie spektakl ogniowy został nagrodzony brawami.
Za plecami Uli z zachwytem piszczało małe dziecko. Kobieta odwróciła się i zauważyła, że mężczyzna trzyma je na barana. Dobrzański uśmiechnął się, nachylając i szepcząc do narzeczonej. Uśmiechnęła się i odszepnęła mu.
- Czuję się świetnie i nadmiar emocji mi nie zaszkodzi- uspokoiła narzeczonego, przytulając się lekko. Pocałował ją we włosy i śledził pokaz, okazało, że w zanadrzu mając jeszcze drugi występ z nadpalaniem płonącego serca.
- Fascynujące – wyszeptała Ula, wsłuchując się w towarzyszącą występowi muzykę. – Pierwszy raz oglądam fireshow tak to się chyba, nazywa.
- Tak. Przyznam, że wielokrotnie słyszałem o pokazach z ogniem, ale na żadnym nie byłem. Popularniejszy jest pokaz fajerwerków na ślubie.
- A na naszym będą fajerwerki?- Zapytała z zaciekawieniem.
- A chcesz?- Popatrzył jej w oczy.
- Byłoby cudownie i romantycznie- pocałowała go w usta. – O ile nie spłonię coś od nich.
- Ulka- przybrał poważny ton.- Gorszego ślubu od Pauliny mieć nie możemy.
- Żywiołem nie ma żartu, a ja nie mogę narażać swojego życia i nienarodzonych dzieci.
Dobrzański pokiwał ze zrozumieniem głową i objął leciutko narzeczoną.
- Wiem, kochanie.


***
Antonio zastał splądrowane mieszkanie z pomieszanymi na podłodze rzeczami, kawałkami szkła. Rozbitym laptopem i telefonem komórkowym. Dwa dni temu zostały wyczyszczone jego konta z prawie wszystkich oszczędności. Sprawę zgłosił na policję i zablokował dostęp do reszty swoich kart. W laptopie miał hasło, które znał tylko on. W ataku szału żona zarzuciła mu, że ją zaniedbuje i dba jedynie o swoje interesy. Nie przejmował się jej marudzeniem, aż do zniknięcia pokaźnej sumy i przewróconym do góry nogami mieszkaniu. Podejrzenia od razu padły na Paulinę i jej plany zemsty.
Antonio nie zatajał faktów i opowiedział na komendzie wszystko, co może okazać się przydatne w celu ustalenia sprawcy kradzieży i zdemolowania mieszkania oraz wyczyszczeniu kont. Nie udostępniał jej dostępu do wszystkiego, a zaledwie jednego konta i założył jej polisę ubezpieczeniową. Mieli na stałe mieszkać we Włoszech i nie wracać do Polski. Jednakże Paulina zniszczyła plany i Antonio zastanawiał się, co dalej począć. Rozstać się z nią czy dać jej szansę? Kochał ją i nie sądził, że posunie się do czegoś takiego. Okazała się żadną krwi kobietą pragnącą się wzbogacić cudzym kosztem.
Zniszczyła nawet jego pamiątki i przedmioty stojące na półce w salonie. Pobiła nową zastawę na rodzinne obiady i kolację. 


                   ****
Warszawa, zima.
Pobyt we Włoskiej idylli dobiegł końca. Wypoczęci i szczęśliwi witali się z przyjaciółmi i znów musieli sprostać szarości dnia poprzedniego. W firmie na czas nieobecności Marka nie nastąpiły radykalne zmiany. Prezes zabrał się ostro do pracy, ale nie zapominał o ciężarnej narzeczonej, której zachcianki z dnia na dzień rosły. Zgodnie ustali, że nie chcąc na razie znać płci dzieci i zarzekając się z tym do ostatniego badania. W przyszłym tygodniu Marek umówił się z Ulą na sesję ciążową u fotografa. Chcieli mieć wyjątkową pamiątkę, żeby zawiesić w sypialni na ścianie.

W niedzielny poranek Dobrzański zbudził się pierwszy przyglądając się śpiącej narzeczonej. Uniósł jej dłoń do ust i pocałował. Następnie nachylił się by zaciągnął się cudownym kwiatowym zapachem jej ciemnych włosów rozrzuconych na białej poduszce. Policzek miała zaczerwieniony mając pod nim jedną rękę mocno przyciśniętą. Przekręciła się nagle i podkuliła jedną nogę. kręciła się ,marszcząc zabawnie nos i czoło. Otworzyła oczy ,ziewnęła kilka razy i pogładziła duży brzuszek ,odrzucając na bok kołdrę. 
Marek uniemożliwił jej wyjście z łóżka ,zamykając w mocnym uścisku i przewracając na poduszki. Zaśmiała się i przyłożyła mu jedną z nich. Roześmiał się i pocałował ją w z czułością w usta i pierś ukrytą pod cienkim materiałem piżamy. Po czym przywarł ustami do jej ciążowego brzuszka.
- Obudziliście się już malutkie śpiochy. Wiecie ,że niedługo przypada Boże Narodzenie? Wasza mamusia robi najlepsze pierogi na świecie. Sami się o tym ,kiedyś przekonacie. Za rok będziecie z nami i pewnie interesować was będą kolorowe światełka na choince i bombki albo prezenty?  Kocham mamusię nad życie. Prawdziwy z niej anioł ,choć czasami...nieistotne ,bo wy jesteście całym moim światem i nie mogę się was doczekać. I obiecuję ,że tatuś zawsze będzie przy was. Długo walczyłem o swoje szczęście i nie wypuszczę go z rąk. 
- Kochanie...- wykrztusiła wzruszona i nakryła swoją dłonią jego dłoń. 
- Maluchy się obudziły. Słyszycie tatusia?- spytał przykładając głowę do brzucha. Ula poczuła mocniejsze kopnięcie. 
- Mów dalej. Opowiedz im coś miłego. Chyba lubią twój głos. 
- Twój też- dodał. - Bardzo was kocham.
- I my ciebie też.  
Przytuleni leżeli z dobry kwadransie zanim porządnie zgłodnieli i Ula usmażyła  sobie i ukochanemu jajecznicę  i  zrobiła tosty.