Strona Główna

środa, 20 stycznia 2016

,, Oznaki życia'' 7

Zapraszam na kolejną część. Trochę kulinarnie . Mogłam napisać dłużej ale wolałam przerwać w takim momencie. ;)   Pozdrawiam serdecznie. 
,, Oznaki życia ‘’
Rozdział 7


Stojąc na przystanku patrzyła obojętnie na mijające samochody, nie słysząc rozmów ludzi. Próbowała zapanować nad gonitwą myśli w głowie. Gdy nadjechał autobus z odpowiednim numerem wsiadła i przytuliła twarz do zimnej szyby. Obok niej usiadła kobieta z dzieckiem na kolanach. Odwróciła głowę w jej stronę i spojrzała spod przymrużonych powiek na dziecko. Chłopiec nie miał więcej niż pięć lat. W buzi miał lizaka. Czy moje życie będzie, kiedyś tak kolorowe jak ten lizak? Czy miłość ma słodki smak? Przecież, kiedyś musi być dobrze.  Zawsze lubiłam patrzeć na niebo po burzy.  Gdy pojawiała się piękna tęcza.  A teraz chciałabym, aby moje życie miało takie barwy. Nie tylko poszarzały świat, w którym ludzie szybko odchodzą. Pozostawiając jedynie wspomnienia i ślad w sercu. 
, W duszy i w sercu
przysiadł smutek
Odejdę w zapomnienie
jak kropla deszczu
Dla samej siebie stanę
się cieniem
Jutro chłodem otulona
zniknę...’’
Podeszła do kredensu i poszukała w szafce herbaty. Zobaczyła, że malinowa się właśnie skończyła. Jej ulubiona. Wzięła zwykłą czarną i zalała wrzątkiem.  Dodała do niej dwie płaskie łyżeczki miodu.  Wzięła z półki starą książkę o wypiekach. Usiadła przy stole upijając łyk herbaty i przerzucając kilka stron.  Znalazła przepis na ciasto o nazwie, Tulipan’’. Spojrzała na składniki i zaczęła czytać na głos.
- 6 jaj, 1, 5 szklanki cukru, 8 łyżek oleju, 1 kostka margaryny, 2 szklanki mąki, 1 kisiel, 1 łyżka kakao, pół szklanki wiórek kokosowych lub pół szklanki maku i proszek do pieczenia.
 Wstała od stołu i zaczęła sprawdzać w lodówce i w szafkach czy ma wszystkie produkty. Wszystko potrzebne do ciasta wyłożyła na stół. Poszukała czterech misek, bo ciasto trzeba podzielić na cztery oddzielne części. Ubrała zakładany przez głowę granatowy fartuszek w czarne paski i zawiązała z tyłu. Podwinęła rękawy szarej bluzki i zajrzała ponownie do książki. Wzięła dużą miskę i dodała wszystkie produkty oprócz wiórek kokosowych i kisielu . Połączyła składniki ucierając drewnianym wałkiem. Gdy miała gotowe ciasto podzieliła je na cztery części. Do jednej dodała kakao, do drugiej kisiel do trzeciej wiórki a czwartą pozostawiła taka, jaka była. Włączyła piekarnik, aby się nagrzał. Wyjęła blachę i posmarowała ja margaryną. Wyłożyła pierwszą porcje ciasta a potem kolejne.  Gdy piekarnik nagrzał się do stu siedemdziesięciu wstawiła ciasto.  
                                                            *****************
- Ale pięknie pachnie. Jakiś placek?
- Tulipan – odparła Ula uśmiechając się lekko. Pieczenie zawsze poprawiało jej humor. Wzięła rękawice i postawiła gorącą blachę na drewnianej desce na blacie kuchennym. Zdjęła rękawice ochronne i fartuch i zajęła miejsce przy stole.
- Chyba zaproszę na twoje wypieki Anię, Sebastiana i Marka
- Marka?- Zapytała zaskoczona a on przyjrzał się jej podejrzanie w jej oczach dostrzegł błysk ciekawości.
- O placek!!!- Krzyknęła Beatka wpadając do kuchni jak burza.


- Najpierw umyj ręce a placek jest jeszcze gorący. Nie możesz takiego jeść, bo rozboli cię brzuch.
- Oj tam oj tam – powiedziała cicho i poszła do łazienki.
- Ach te dzieci – skomentował Maciek
- Zobaczymy jak ty będziesz miał swoje – rzekła nagle w jednej chwili znikł jej uśmiech z twarzy. Przyjaciel podniósł wzrok w jego oczach była troska. Nie wiedział, co wpłynęło na zmianę nastroju dziewczyny.
- Zostaniesz z Beatką? – Zapytała krojąc ciasto i podała mu na talerzyku.  Spojrzała na zegar było po osiemnastej. Prace skończyła o czternastej trzydzieści. Poznała Donatę, która okazała się miłą dziewczyną. Dobrze się im rozmawiało. Dona miała kręcone czarne włosy związane w kitkę i zielone oczy.  Ula uśmiechnęła się na wspomnienie drobnej, rozgadanej brunetki.  Nagle przed jej oczami stał obraz mężczyzny, który zamówił espresso i zajął miejsce przy stoliku. Podniósł wzrok a ona jak zaczarowana patrzyła w jego szare oczy przenosząc wzrok na usta i nagle wyobraziła sobie jego wargi na swoich. Otrząsnęła się dopiero, gdy poprosił o kawałek keksu. Odeszła na drżących nogach. Starała się na niego nie patrzeć realizując inne zamówienia.  Gdy spojrzała opuszczał restaurację.  Rozmarzona nie zauważyła, że Maciek od kilku minut coś do niej mówi i uważnie się jej przygląda. Stała nad plackiem i patrzyła w kierunku okna. Ocknęła się dopiero, gdy Beatka siedząca przy stole uderzyła łyżeczką o talerzyk.
- O czym tak myślałaś z uśmiechem na twarzy?
-O niczym ważnym. Po prostu cieszę się, że dostałam prace i nie ważne, że na razie tylko, jako kelnerka. Jest tam tak elegancko. Piękne nakrycia stołów i dekoracje. Panuje tam miła atmosfera. Przychodzą tam bogaci ludzie. Mnie to ledwie na kawę było tam stać.  
- Cieszę się, że ci się tam podoba, ale przepracowałaś tam dopiero trzy dni.
-  Wiem, że to krótko, ale naprawdę mi się tam podoba.
- Mi się wydaje, że kogoś tam spotkałaś i dlatego tak mówisz.
- No dobra przejrzałeś mnie- odparła z uśmiechem i zarumieniła się na wspomnienie bruneta o szarych oczach.  Nie nazywała go jeszcze Markiem, bo nie zdążyli się poznać. Mijają się i nawet nie mieli szansy ze sobą porozmawiać.
- Czekaj...Czekaj czy to czasami nie Marka spotkałaś?- Spytał niespodziewanie. Jej policzki się zaróżowiły i spuściła wzrok.
- Jakiego Marka?- Zapytała ciekawa Beti
- Prezes firmy i mój kolega
- Od kiedy ty się z nim kumplujesz?- Ula nie kryła zdumienia
- Całkiem niedawno.  Jutro idę do opery z Anią. Marek dał mi zaproszenie.
- A sam nie idzie?
- Nie. Powiedział, że jak ma iść z Kaliną to woli zjeść szparagi. A on ich nie cierpi.
- Ta Kalina to musi być straszna jędza.
- Nie wiem, bo nie chce o niej mówić. Ale wiem, że jest projektantką wnętrz i mówią, że wygląda jak modelka.
- To pewnie ją spotkałam w tej firmie, ale wydawała się miła.
- Może to tylko pozory. Taka gra a, każdy się nabiera – dodał Maciek po namyśle.
- Do szpitala pojadę jutro przed pracą. Zaczynam dopiero o dziewiątej. – Powiedział zmieniając temat. Szatyn pokiwał głową.  Placek szybko znikał z talerzy. Nawet nie zauważyli jak zjedli pół blachy tylko we trójkę.  Pozbierała talerzyki i łyżeczki i włożyła do zlewu.  Maciek pożegnał się i opuścił kuchnię. Beatka poszła do swojego pokoju a Ula zajęła się zmywaniem naczyń.  
                                                                *************

Następnego dnia, gdy zaprowadziła do szkoły siostrę pobiegła na autobus. Słońce świeciło mocno ogrzewając twarze przechodniów. Wysiadając z busa poczuła wibracje w kieszeni białych jeansów. Odebrała. Donata miała dziś wolne i chciała iść dzisiaj do pracy. Ula zgodziła się na zamianę. Była pewna, że Elwira, która również jest tam kelnerką nie będzie miała nic przeciwko. Biegnąc potrąciła kogoś. Spadły jej okulary. Chciała po nie sięgnąć, ale zamiast podnieść okulary poczuła czyjąś dłoń i przeszedł ją dreszcz po całym ciele. Podniosła wzrok i utonęła w szarych oczach. Brunet jak zahipnotyzowany patrzył w jej błękitne oczy okolone firanką długich rzęs. Czuła jak w ustach robi się jej sucho. 

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie opowiadanie zapowiada się ciekawie tylko dlaczego zapychasz opowiadanie niepotrzebnymi opisami. Tu np jest opis czynności jak Ula piecze ciasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem ,wiem ale pieczenie to wielka pasja Uli. Dlatego ciągnę ten wątek a inne w dalszych częściach.Pozdrawiam :)

      Usuń