Zapraszam na kolejną część. Od tej części Marek stanie się postacią pierwszoplanową. Pozdrawiam :)
,,
Oznaki życia’’
,,Mija
Go wciąż, nie wygrywa jej los,
Gdzieś przechodzi on znikł właśnie stąd,
Chce by jej świat, ożył pewnego dnia,
W nocy spada wraz z milionem gwiazd,
Pewnie wszystko kiedyś skończy się nagle szczęśliwie,
Złe chwile rozwieje jej śmiech’’
Gdzieś przechodzi on znikł właśnie stąd,
Chce by jej świat, ożył pewnego dnia,
W nocy spada wraz z milionem gwiazd,
Pewnie wszystko kiedyś skończy się nagle szczęśliwie,
Złe chwile rozwieje jej śmiech’’
- Znów się spotykamy – odparł uśmiechając
się a ona zauważyła urocze dołeczki w policzkach i nie mogła oderwać wzroku od
jego ust.
- Halo proszę pani – zawołał nie widząc
ze strony kobiety żadnej reakcji. Zamachał jej dłonią przed oczami dopiero
wtedy zdała sobie sprawę, że patrzy się na niego jak idiotka. Zarumieniła się
zawstydzona.
- Przepraszam i dziękuję – powiedziała biorąc
z jego dłoni okulary. Jednak nie ubrała
ich nadal nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Był ubrany inaczej niż zawsze.
Miał skórzaną czarną kurtkę i czarne jeansy.
Hebanowe włosy lekko ułożone.
- Marek Dobrzański – przestawił się
podając jej dłoń a ona ją uścisnęła i uśmiechnęła się do niego promiennie. Jej
serce przyspieszyło, gdy patrzyła na w jego piękne oczy i uśmiech.
- Ula... Ula Cieplak- dodała po chwili,
bo przy nim z trudem przychodziło jej mówienie.
- Śpieszysz się do szpitala?
- Skąd wiesz? Znaczy Pan
- Mów mi po imieniu. Maciek mi powiedział, że ma przyjaciółkę, której
mama jest poważnie chora. Też tam idę.
- Ty?- Zapytała i uniosła brwi zaskoczona.
- Siostra mojej mamy choruje na cukrzyce.
Wczoraj zabrało ją pogotowie i jest w tym szpitalu. Właśnie idę ją odwiedzić.
- Chciałabym, aby moja mama wyzdrowiała
– szepnęła cicho a w jej oczy się zaszkliły. Spojrzał na nią nie bardzo wiedząc,
co powiedzieć. Zacisnęła dłoń dopiero
wtedy zorientowała się, że cały czas trzyma okulary w dłoni. Założyła je i
wolno ruszyła przed siebie. Szli razem w milczeniu. Co jakiś czas posyłając
sobie ukradkowe spojrzenia.
- Wiem, że byłaś w firmie- odezwał się
nagle.
- Violetta ci powiedziała?
- Ona zawsze dużo mówi i czasem trudno
z nią wytrzymać. Ale to żona mojego przyjaciela Sebastiana a poza tym jest w
ciąży.
- Tak wiem a do firmy przyszłam, bo
chciałam odwiedzić Maćka- wyjaśniła. Zatrzymali się przed dużym białym
budynkiem.
- Tu nasze drogi się rozchodzą, ale nam
nadzieję, że jeszcze się spotkamy – rzucił na odchodnym i zniknął jej z oczu. Ja też mam taką nadzieję. Dlaczego w jego firmie wyśmiewali się z mojego
wyglądu a on nie zwracał na to uwagi? I był taki miły? Może to tylko pozory?
Przecież ma narzeczoną, ale nawet o niej nie wspomniał. Co tu jest grane? Głos lekarki wyrwał ją z
letargu. Kobieta poprosiła ją do swojego
gabinetu. Powoli udała się za nim. Bała się, co może usłyszeć. Nie chciała być
w takiej chwili sama. Pragnęła, aby w tym momencie ktoś trzymał ją za rękę i mówił,
że wszystko będzie dobrze.
***********************
Przez kolejnych parę dni siedziała w
szpitalu przy chorej mamie. Jeździła do
domu tylko, po aby się przebrać, coś zjeść i spać. Potem wracała do szpitalnego budynku. Noc spędziła na szpitalnym korytarzu. Nie
chciała wracać do domu. Beatka była pod dobrą opieką a ona nie miała siły
skupić się teraz na opiece na sześcioletnim dzieckiem. Szpitalne mury pogłębiały jej smutek, więc
postanowiła wyjść na zewnątrz. W głowie niczym echo odbijały się słowa matki,
Jeśli nie znajdą dawcy
zajmij się Beatką, bo mnie już nie być’’.
Dziewczyna przystanęła na chwile i złapała się poręczy, która była przy schodach.
Na wspomnienie umierającej mamy zrobiło jej się ciemno przed oczami. Usiadła na zimnych schodach i ukryła twarz w
dłoniach. Jej oczy się zaszkliły i po
policzkach pociekła przezroczysta ciecz.
Popatrzyła przed siebie. W oddali
widziała ludzi trzymających się za ręce i poczuła ukłucie w sercu. Przeżyła już swoją pierwszą miłość, ale była
ona tylko platoniczna. Chłopak, którego kochała skrycie nie był nią
zainteresowany. Wolał inną a na nią nie zwracał uwagi. Potem nie miała już czasu na miłość. Teraz czuła, że jej świat na nowo się
rozpada. Obrazy tracą ostrość, ale to było tylko złudne wrażenie. Tak naprawdę
czuła się taka w środku. Rana, jaką jest śmierć najbliższych osób i choroba
matki nie dało się niczym zaleczyć.
Szczęśliwe dni były tylko nierealnym wspomnieniem. Wszystko nabrało koloru szarości. Nie pomagała myśl, że znajdzie się
dawca.
*****************
Na początku października jak zawsze
zjawiła się w szpitalu. Ciocia Marka
nadal tu przebywała bo dostała reakcję alergiczną na jeden z podanych
jej leków. Zbili jej wysoką gorączkę, ale nadal była bardzo osłabiona. Ula została poproszona do gabinetu. Nie wiedziała,
o co chodzi. Miała tylko nadzieję, że stan jej mamy się nie pogorszył. Zajęła miejsce wskazane przez kobietę w białym
kitlu.
- Chciałam panią poinformować, że
znalazł się dawca dla pani mamy- powiedziała Lekarka. Ula podniosła zapłakane oczy,
które zrobiły się teraz wielkie ze zdumienia. Myślała, że się przesłyszała.
- Znalazł się Dawca?- Spytała niepewnie nie
spuszczając wzroku z kobiety w, krótkich ciemnych włosach.
- Tak. To kobieta zgodziła się zostać
dawcą. Przeszła wszystkie badania i jest zgodność. Dziś rano pani mama zmieniła
zdanie i podpisała zgodę.
- Czyli jest szansa, że wyzdrowieje?
- Tak. Nigdy nie należy tracić nadziei.
Ula nie słuchała już dalej. Była szczęśliwa,
że wreszcie znalazł się dawca. Nie przyjmowała do wiadomości, że może się coś nie
udać. Albo, że szpik może się nie
przyjąć a jej mama umrzeć. Wybiegła z gabinetu
i szybko opuściła szpital. Nie poszła nawet zajrzeć do mamy. Chciała ja
zobaczyć jak już będzie po wszystkim. Jutro miał nastąpić ten ważny dzień. Na
zewnątrz dostrzegła Dobrzańskiego i nie umiejąc zapanować nad radością rzuciła
mu się na szyję. Przytulił ją zdezorientowany i trochę spięty. Nie spodziewał się takiej spontanicznej
reakcji.
- Udało się!!! Udało!!! Moja mama
będzie żyła!!! - Wykrzyknęła . I pocałowała go w usta. Odsunął ją i spojrzał
na nią. Uśmiechnęła się tonąc w lodowcowych oczach.
- Ula też się cieszę ale . . .- uciął szukając odpowiednich słów
- No, że no... Znaleźli dawce dla mojej
mamy i tak się cieszę- ponownie rzuciła się mu na szyję, ale odsunął ją od siebie.
- Ula... Może ja już pójdę- odparł i
szybko się oddalił.
Stała patrząc na oddalającego się mężczyznę.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co tak naprawdę zrobiła. Poczuła się
głupio. Ale ze mnie idiotka. Jak mogłam go
pocałować? Jak my prawie się nie znamy? Ciekawe, co o mnie pomyśli? Przecież znamy
się dopiero tydzień tak naprawdę.
,, Mija
ją gdzieś i nie powie znów, że
chce zamieszkać w jej oczach, na dnie
lecz przyjdzie dzień, kiedy spełni się sen’’
chce zamieszkać w jej oczach, na dnie
lecz przyjdzie dzień, kiedy spełni się sen’’
i
pocieszy te dusze dwie’’
****************
- Ulcia zrobisz mi budyń?- Spytała Beatka siadając na drewnianym krześle przy stole. Ula odwróciła się poprawiła włosy związane w luźny kucyk i spojrzała na siostrę.
- Oczywiście a jaki chcesz? Truskawkowy
czy czekoladowy?
- Truskawkowy
-Dobrze a powiesz mi jak było w szkole?
- Nudno- odparła niechętnie dziewczynka
- Tylko tyle?- Dopytywała szatynka
przyglądając się blondynce, która mieszała łyżeczką w cukierniczce.
- Antek powiedział, że moja mama
umrze. Czy to prawda?- Zapytała drżącym
głosem a jej błękitnych oczach pojawiły się słone krople. Kobieta przytuliła ją głaszcząc po włosach.
- Będzie dobrze zobaczysz. Uratują mamę i
wróci do domu.
- A obiecasz, że mama nie odejdzie? Tak
jak Tata?
- Nie mogę obiecać, ale musimy wierzyć,
że mama wyzdrowieje. Mają dawcę.
Przygotowała dla siebie i dziewczynki
budyń i podała go w salaterkach. W kuchni zapadła cisza. Za oknem zaczęło robić się ciemno. Spojrzała na
zegar, który wskazywał dwudziestą. Beatka szybko opuściła kuchnię i położyła
się do łóżka. Dziś Ula jej nie czytała, bo od razu zasnęła. Kobieta czuła dziwny niepokój i nie mogła się
go pozbyć ani wytłumaczyć skąd się wziął. Szklanka, którą trzymała w dłoni
wypadła jej a szkło rozprysło się na tysiąc małych kawałeczków. Schyliła się,
aby je pozbierać, ale się ukłuła. Opłukała dłoń pod bieżącą wodą. Na dworze zerwał się silny wiatr. Okno, które
było niezamknięte trzasnęło mocno. Z przerażenia podskoczyła. Światło zaczęło
migać jakby miało za moment zgasnąć. Szybko poszukała świece i wzięła ją w
dłoń. Pierwsze krople deszczu zaczęły
dźwięcznie uderzać o parapet. Położyła
się jak najprędzej do łóżka. Przycisnęła głowę do poduszki. Przysnęła. Za oknem rozpętała się niezła wichura. W pokoju zrobiło się jasno. Na zegarze wybiła
siódma rano. Ula przeciągnęła się
leniwie sięgając po budzik. Zdziwiła się, gdy obok niej na pościeli leżała
ramka ze zdjęciem jej mamy. Nie miała
ochoty wstawać i zamknęła ponownie oczy. Miała ochotę dalej śnić i się nie budzić.
- Ulcia wstań – pociągnęła za kołdrę Beatka,
ale ta bardziej otuliła się kołdrą.
Maciek pokręcił głową z dezaprobatą.
Dotknął jej ramienia otworzyła oczy i spojrzała na niego. Wziął ramkę ze
zdjęciem Magdy i postawił na półkę. Po
chwili znów zasnęła. Była w pięknym ogrodzie i piła szampana. Wszędzie było pełno kwiatów i drzew. Mężczyzna uśmiechał się do niej zawadiacko
przyprawiając ją o przyjemne ciepło rozlewające się po ciele. Szumiało jej w głowie i nie wiedziała czy to
od szampana czy on tak na nią działał. Odstawiła kieliszek i wtedy ją
pocałował. Jego wargi miękkie i delikatnie z, każdą chwilą wpijał się w jej
usta coraz zachłanniej aż traciła oddech. Odsunęła się od niego łapiąc powietrze.
Nigdy nie sądziła, że pocałunki mogą być tak przyjemne i jednocześnie tak
rozbudzać zmysły.
- Ula ubieraj się. Śniadanie na stole – poinformował przyjaciel,
ale ona odwróciła się bez słowa w drugą stronę.
- Chce spać- wyszeptała sennie.
- Ulciaaaa!!!!- Krzyknęła jej mała
blondynka do ucha.
- Czego od mnie chcecie? Pospać nie
można?- Oparła obrażona i poszła do łazienki po chwili słyszeli trzaśnięcie
drzwiami.
- Co jej się stało?- zapytał sam siebie
Maciek i wraz z małą Cieplaczką poszedł
do kuchni. Usiadła przy stole i zaczęła jeść kanapki. Mężczyzna zastanawiał się co Ulę wytrąciło z
równowagi. Ale bał się zapytać.
- Od dwóch dni dziwnie się zachowujesz
i wszystko cię denerwuje. Marek też dziwnie się zachowuje. Z nikim nie chce
rozmawiać nawet Sebastiana pogonił .
- Może pokłócił się z narzeczoną –
odparła siląc się na obojętny ton. Nie było to dla niej łatwe bo już wiedziała
,że jest w nim zakochana i myśl o narzeczonej sprawiała jej ból.
- Z tego co wiem wyjechała na parę dni.
- Zrobiłam coś głupiego. I nie daje mi
to spokoju.
- Co takiego?
- Nie ważne – Próbowała udać ,że nic
się nie stało. Dotknęła dłonią ust.
- Chyba nie powiedziałaś ,że go
kochasz?- drążył temat Maciek .
- Nie powiedziała ,ale pocałowała mnie – odparł Marek stając w
progu kuchni. Ula otworzyła usta ze zdumienia. Nawet nie słyszała aby ktoś
pukał.
- To ja już pójdę – rzekł szybko Maciek
i wyszedł zostawiając ich samych.
Nie zdążyłam skomentować poprzedniej części, a tu już następna. W końcu Marek i Ula spotkali się , ciekawe jak ich dalej pokierujesz ? Czyżby ten pocałunek markowi nie dawał spokoju ? I skąd wiedział gdzie Ula mieszka ? Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńNo pośpieszyłam z dodaniem tej części.Marek i Ula się mijali się wciąż. Czas najwyższy aby się spotkali i poznali bliżej.W następnej części dowiesz się skąd wiedział gdzie mieszka. Nic więcej nie powiem. Pozdrawiam :)
Usuńbardzo podoba mi się to opowiadanie, jest takie niejednoznaczne z wieloma znakami zapytania.:)
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że się podoba. No to opowiadanie ma trochę tajemnic. Pozdrawiam :)
UsuńRysuje się szansa powrotu do zdrowia Magdy. Oby okazało się, że przeszczep się przyjął i wreszcie zacznie stawać na nogi.
OdpowiedzUsuńSpontaniczna reakcja Uli na wieść o dawcy dla matki wywołała określone konsekwencje i Marek powinien to zrozumieć. Tyle dni zwątpienia i żadnej nadziei, a tu nagle taka dobra wiadomość, więc nic dziwnego, że Ulę rozpiera radość. Przecież ten pocałunek był właśnie z radości, a nie z miłości. Chyba ona nic takiego nie myślała wcześniej w sensie, że kocha Dobrzańskiego, no chyba, że coś przeoczyłam.
Końcówka była dla mnie największym zaskoczeniem i chyba też dla większości. Marek w domu Uli? A to niespodzianka! Ciekawe, jak przebiegnie ich rozmowa. Pewnie Ula będzie przepraszać za swoje zachowanie.
Bardzo fajna część. Pozytywna i dająca nadzieję Magdzie Cieplak.
Pozdrawiam. :)
Owszem istnieje szansa ,że Magda wróci w pełni do zdrowia.Ula zrobiła to z radości.Przez tydzień codziennie widywali się w szpitalu. Rozmawiali. Wcześniej przyszedł do restauracji w ,której pracuje. Już wcześniej dużo o nim myślała. Miała te dziwne sny. To Maciek uważał ,że jest zakochana a ona mu nie wierzyła ale teraz już wie ,że tak. Ostatni czas uświadomił ją w tym. Z tą Ulą różnie bywa. jest nieprzewidywalna i bardzo spontaniczna.Pozdrawiam :)
UsuńNie wiem jakim cudem nie przeczytałam poprzedniej części. Aż wierzyć mi się nie chce. To dlatego trochę mi się nie składało po lekturze tego rozdziału. Nadrobiłam zaległości, ale komentarza pod tamtą częścią pisać już nie będę. Teraz przynajmniej mam jasność.
UsuńPrzepraszam za to moje gapiostwo, ale jak to mówi Pshemko "starość nie radość, dropsy nie tik-taki.
Buziaki. :)
No w końcu! Chyba każdy czekał na pojawienie sie Marka prawdziwego z krwi i kości xd
OdpowiedzUsuńOby ten przeszczep powiódł się.
Pozdrawiam Andziok :)
Nie wiem czy wszyscy czekali na Marka ,ale większość pewnie tak. No teraz będzie go więcej. Pozdrawiam :)
UsuńKtoś tu ma chyba ferie. Dwie części jedna po drugiej.
OdpowiedzUsuńW końcu idzie ku dobremu. Oby ten 21 nie oznaczał, że przeszczep nie udał się albo, że dawczyni wycofała się.A może ta data ma coś wspólnego z ciotką Marka.
Pozdrawiam miło.
Nie mam ferii bo nie chodzę do szkoły.
UsuńCzy idzie ku dobremu okaże się. 21 nie ma nic wspólnego z przeszczepem ani tym drugim. A Marek nie jest idealny jak w innym opowiadaniu. Pozdrawiam :)
W końcu drogi Uli i Marka zeszły się. Uli reakcja była bardzo spontaniczna, ale zgadzam się z moim poprzedniczkami, że to był pocałunek z radości. Jestem ciekawa przebiegu rozmowy Cieplakówny z Dobrzańskim
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
Tak to był zdecydowanie pocałunek z radości. Ale faktem jest ,że Ula coś czuję do M. I wie to dopiero od niedawna. I nie powiedziała jeszcze tego głośno .Maciek sugeruje jej to od jakieś czasu. Dzięki za wpis. Pozdrawiam :)
Usuń