Oto kolejny rozdział opowiadania ze snem Uli w tle. Pozdrawiam :)
,, Oznaki życia’’
Rozdział 9
Je remue le ciel, le
jour, la nuit
Je danse avec le vent, la pluie
Un peu d'amour, un brin de miel
Et je danse, danse, danse, danse, danse, danse, danse
Et dans le bruit, je cours et j'ai peur
Est-ce mon tour ?
Vient la douleur...
Je danse avec le vent, la pluie
Un peu d'amour, un brin de miel
Et je danse, danse, danse, danse, danse, danse, danse
Et dans le bruit, je cours et j'ai peur
Est-ce mon tour ?
Vient la douleur...
Mieszam niebo, dzień,
noc
Tańczę z wiatrem, z deszczem
Trochę miłości, trochę miodu
I tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę
Biegnę przerażona w zgiełku
Czy to moja kolej?
Nadchodzi ból...
Tańczę z wiatrem, z deszczem
Trochę miłości, trochę miodu
I tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę, tańczę
Biegnę przerażona w zgiełku
Czy to moja kolej?
Nadchodzi ból...
Niepewnie zrobiła krok w jego stronę
nadal nie spuszczając z niego wzroku. W
jego oczach była pustka i nicość. Nie było nawet tej radości i chęci do życia, którą
widziała jeszcze całkiem niedawno. Włosy miał w lekkim nieładzie. Spojrzała na
jego trzydniowy zarost i jej wzrok padł na usta. Gdy się zorientowała, że od
kilku minut mu się przygląda spuściła wzrok.
Stali blisko siebie a jednocześnie daleko. W końcu pierwsza odezwała się kobieta.
- Jak mnie tu znalazłeś?- Odezwała się
lekko spięta, bo bała się z nim rozmawiać po tym pocałunku.
- Poprosiłem o adres w restauracji, w,
której pracujesz. Znają mnie tam, bo od
dawna tam chodzę- wyjaśnił i zrobił jeszcze krok w jej stronę. Cofnęła się i
oparła o kuchenny blat. Zajął miejsce
przy stole nie spuszczając z niej w wzroku. Sięgnęła po kubek i nalała sobie
kawy z szklanego dzbanka.
- Napiszesz się czegoś?- Zapytała
przerywając ciszę.
- Kawy, jeśli można- odparł szybko i
omiótł wzrokiem kuchnię. Pomieszczenie nie było duże. Bardzo skromnie urządzone
i wymagało remontu. Drewniane ramy w oknie,
stary kredens i szafki. Jednak ten dom wydawał mu się dużo lepszy od, laboratorium’’
jak nazywał w myślach swój dom. Skąpany w szarości i bieli.
- Chciałam cię przeprosić, jeśli...- Zaczęła,
ale widząc, że pokręcił głową postanowiła nie kontynuować tego tematu. Zajęła miejsce obok niego. Upił łyk kawy i zaczął rozmowę.
- Nie przyjechałem tu rozmawiać o
twoim dziwnym sposobie okazywania radości.
Chciałem złożyć ci propozycję.
- Propozycję?- Spytała unosząc brwi w
geście zdziwienia.
- Przepraszam źle to zabrzmiało – odparł
lekko zmieszany. Przyglądała mu się z uwagą.
Miał idealne rysy twarzy, zmysłowe usta. Zarumieniła się,
gdy zdała sobie sprawę, że kilku sekund gapi się na jego usta jak idiotka.
- To, o czym chciałeś rozmawiać?- Zapytała
próbując zapanować nad głosem, który z nieznanego dla niej powodu drżał.
- Jak pewnie wiesz moja sekretarka
spodziewa się dziecka. Od kilku dni jest na zwolnieniu lekarskim. W związku, z
czym jestem w tyle z papierami i potrzebna mi pomoc.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Maciek mówił, że skończyliście te
same kierunki. Z resztą niedawno natrafiłem na twoje CV, które było u Aleksa na
biurku.
- Wysyłałam CV w wiele miejsc z nadzieją,
że dostanę pracę, ale niestety. Wszędzie odmowa a z FD nawet nikt się nie
odezwał a ja czekałam. Na szczęście teraz mam pracę.
- Chciałbym abyś została moją sekretarką,
gdy Viola pójdzie na urlop macierzyński.
- Przecież jest jeszcze Maciej – Mówiła
nieprzekonana do jego propozycji pracy w firmie.
- Owszem, ale wolałbym abyś to ty
przejęła obowiązki Violetty.
- Dlaczego?- Zapytała nadal nie rozumiejąc,
dlaczego nagle chce ją zatrudnić na to stanowisko.
- Dlatego, że potrzebujesz pieniędzy.
Nie wierzę, że praca w knajpie ci wystarcza. Myślałem, że po studiach i z
takimi wynikami masz wyższe aspiracje.
- Lubię pracę w restauracji i ludzi , których
tam poznałam.
- Przemyśl jeszcze to. Pracę w knajpie
łatwo stracić. I jeszcze jedno wolałbym abyś trzymała się ode mnie z daleka...Kopciuchu
– Odparł chłodno i posłał jej ironiczny uśmiech.
- Wynoś się – krzyknęła nagle i
pokazała mu ręką drzwi. Wstał od stołu i podszedł do niej.
- Obyś tego nie żałowała – Rzucił i
wyszedł trzaskając drzwiami. Oparła
dłonie o zimny blat. Musiała się uspokoić. Była na niego wściekła. Jednak jedno zdanie wypowiedziane przez
bruneta zaczęło ją niepokoić., Pracę w knajpie łatwo stracić’’
Od wizyty Dobrzańskiego w domu
Cieplaków minęło kilka godzin. Ula kroiła właśnie pieczywo robiąc siostrze
kanapki. Maciek siedział przy stole i nic nie mówił. Odkąd przyszedł
powiedziała do niego zaledwie kilka prostych słów. Nadal była zła na Marka, który
okazał swoje ciemniejsze oblicze. Jeszcze nie miała pojęcia, co ono oznacza.
Nawet nie pomyślała ani przez chwilę czy przeszczep jej mamy się uda. Skutki
uboczne mogą pojawić się znacznie później. Wszystko teraz w rękach lekarzy.
- Martwisz się o ten przeszczep?
- Nie. Znaczy to też, ale nie o tym
myślę. Zastanawiam się, co miał na myśli
Pan Dobrzański mówiąc, że pracę w knajpie łatwo stracić.
- Nie mam pojęcia. A właściwie, po co
tu przyszedł?
- Zaproponować mi pracę sekretarki, ale
odmówiłam.
-Czemu? Przecież nie, co dzień się zdarza,
aby ktoś składał taką ofertę pracy.
- Nie ufam mu. Jest przystojny, ale to
dupek – powiedziała i prawie skaleczyła sobie palec krojąc pomidora.
- Uważaj. A więc podoba ci się.
- Ładna okładka nie oznacza, że książka
będzie ciekawa
- Ale może
- Nie powiedziałam, że nie. Donata dziś w pracy powiedziała abym była ostrożna
,bo ponoć to duży dzieciak i sam nie wie czego chce.
Skończyła przygotowywać kanapki i
zawołała Beatkę na kolację. Posiłek upłynął im w milczeniu. Nawet Betti dziś
milczała przenosząc wzrok z Uli na Maćka i odwrotnie. Około dwudziestej
pierwszej Szymczyk poszedł do domu zastawiając je same.
****************
Przekręcała się z boku na bok i nie
mogła zasnąć. Myśli kotłowały się w jej głowie. Przed oczami miała wciąż jego ironiczny
uśmiech. Pozory mylą.
Rzeczywistość okazuje się bardziej okrutna.
A mili ludzie też potrafią pokazać swoje drugie oblicze. Jednak Marek ma piękne oczy. Takie duże i
szare a usta... Ula opanuj się –skarciła się w myślach. Wtuliła twarz w miękką poduszkę i
odpłynęła w krainę Morfeusza.
Gałęzie lekko
tańczyły na wietrze a jesienne liście wirowały w tańcu. W powietrzu było czuć
zapach sosny i świerków. W oddali słychać
było ciche stukanie dzięcioła w korę. Dziewczyna zrobiła kilka kroków stawiając
bose stopy na miękkim leśnym mchu. Rozejrzała się dokoła. Wiatr rozwiał jej
długie kasztanowe włosy zasłaniając jej twarz. Odgarnęła kilka ciemnych kosmyków
z twarzy. Miała na sobie tylko letnią białą sukienkę, ale nie czuła zimna. Usłyszała
nagle za sobą pękającą gałązkę drgnęła i odwróciła się. Utkwiła wzrok w szarych
źrenicach. Mężczyzna patrząc w dwa błękity zrobił krok w jej stronę. Wyciągnął
rękę i dotknął jej policzka. Pod wpływem jego dotyku przymknęła oczy. Musnął
jej usta delikatnie. Jakby pytał o pozwolenie. Oddała pocałunek złapała za
koszulę i przyciągnęła go do siebie. Tak, że stykali się niemal ciałami.
Zatracili się w pocałunku.
- Ten pocałunek to obietnica tego, co, kiedyś
nastąpi. Słuchaj głosu serca tylko ono wskaże ci właściwą drogę. Jednak jeszcze
nie teraz. Niedługo przestaniemy się widywać. Bowiem zbliża się dwudziesty pierwszy
października- zaczął mówić poprawiając białą koszulę. Spodnie też miał białe.
- Co wydarzy się w ten dzień?- Zapytała
próbując zapanować nad drżącym głosem. W jego oczach dostrzegła łzy, które
zaczęły spływać po policzkach. Wyciągnęła rękę, aby go dotknąć, ale odsunął
się.
- Dzień przyniesie chwile grozy,
smutek, ból i łzy. Kolejne dni będą niewiadomą.
Jednak pamiętaj, że po burzy zawsze pojawia się słońce.
- Czy to chodzi o moją mamę?- Spytała a jej
oczy napełniły się słonym płynem. Pokręcił głową i chwycił jej dłoń. Szli w
milczeniu leśną alejką. Kazał zamknąć jej oczy, gdy otworzyła stali na wysokich
skałach. Ich bose stopy nie były poranione, mimo, że stąpali po ostrych skałach
i kamieniach. Otworzyła oczy i ścisnęła kurczowo jego dłoń, gdy spojrzała jak
wysoko się znajdują. W oddali widziała korony drzew. Po prawej stronie skał
kawałek od nic płynął strumyk. Wsłuchała się w szum wody i śpiew ptaków intonujących swoje serenady.
- Tu jest pięknie – odparła rozmarzona
wciągając głęboko rześkie powietrze.
- Spójrz tam- powiedział wskazując jej
dłonią leśną drogę. Nagle ujrzała na niej jak idą trzymają za ręce jakieś
dziecko. Z daleka nie mogła dostrzec czy to dziewczynka czy chłopiec. Postacie jednak szybko się rozmyły. Spojrzała
w, obok, ale Marka już nie było. Rozejrzała się próbując wzrokiem odszukać go, ale
bez skutku. Gdy przymknęła powieki znów znalazła się na leśnej polanie jednak w
jej dłoni były niezapominajki. Obudziła się i spojrzała na budzik, który
wskazywał ósmą trzydzieści. Zerwała się z łóżka jak oparzona i zaczęła wyrzucać
z szafy ubrania próbując znaleźć coś odpowiedniego. Nagle usłyszała dźwięk
przychodzącego sms’a i spojrzała na ekran komórki.
,, Przepraszam ‘’
Skasowała wiadomość uznając ,że to
jakaś pomyłka i powróciła do przerwanej czynności. Znalazła czerwoną bluzkę z
kokardką i szare spodnie i zdecydowała ,że to będzie idealny strój. Jej młodszej siostry nie było w domu więc
domyśliła się ,że Maciek zaprowadził ją do szkoły a sam pojechał do pracy. Siedząc
w autobusie myślała od kogo mógł być ten sms . Ktoś dzwonił z tego numeru do
niej ,ale nie odebrała. Ciekawe kto zdobył mój numer? I czego
chce? A może to Marek? Spojrzała przez okno i zauważyła ,że
przegapiła swój przystanek.
************
Ula nie widziała Marka odkąd wyrzuciła
go z mieszkania. Osoba z nieznanego numeru przestała dzwonić. A w firmie wszyscy
byli spokojni oprócz prezesa. Jego wszystko wyprowadzało z równowagi. Przyczyną
jego złego nastroju była jego narzeczona Kalina ,która oznajmiła mu tuż przed
wyjazdem ,że marzy o dziecku a po powrocie , że odstawiła tabletki. Od paru dni sypiał w hotelu . Kobieta zaczęła przychodzić
do niego do pracy do go strasznie denerwowało.
- Viola do cholery weź się do pracy-
wrzasnął podchodząc do jej biurka. Sekretarka aż podskoczyła a kubek z zieloną
herbatą wypadł jej z rąk.
- Jest już prawie siedemnasta. A co ty taki nerwowy? – Spytała odkładając magazyn modowy. Dziś pierwszy raz pojawiła się w pracy po chorobowym. Czuła się już lepiej, ale lekarz kazał się jej oszczędzać. Zalecił
jej też, aby unikała stresów, bo niekorzystnie wpływają one na dziecko.
- To nie twoja sprawa- Rzucił chłodno i
zamknął się w gabinecie. Włączył laptopa i zaczął przeglądać zdjęcia modelek. Zdecydował,
że później zajmie się budżetem. Niespodziewanie drzwi się otworzyły i ujrzał w
nich Sebastiana.
- Czego chcesz?- Spytał ostro
- Pogadać. Ostatnio jesteś strasznie
nerwowy. Viola właśnie znowu się źle poczuła i to przez ciebie. Dobrze wiesz, że
moja żona nie może się denerwować?- Olszański podniósł głos zajmując miejsce na
kremowej kanapie z Ikei.
- To niech robi, co do niej należy a
nie się opierdala.
- Marek opanuj się. To, że masz kłopoty z narzeczoną nie znaczy, że masz na wszystkich się wyżywać.
- Owszem mam i to moja sprawa. Nie masz
prawa się w...
- Ale jestem twoim przyjacielem i...
- Przeszkadzam?- Spytał Szymczyk
wchodząc do gabinetu prezesa i widząc Dobrzańskiego w nie najlepszym humorze.
- Kalina chce mieć dziecko- powiedział
jednym tchem w jego głosie nie słychać było ani odrobiny entuzjazmu.
- A ty nie chcesz?- Dopytywał Sebastian
- Oczywiście, że nie. Na co mi bachor? Kalina zdecydowała, że to
odpowiedni czas. Chce zostać w Warszawie na stałe i tylko w stolicy brać zlecenia.
Właśnie wróciła z Chicago. Ostatnio mówiła mi, że już ma projekt pokoju dla
dziecka. Ostatnio o niczym innym nie mówi. Jeszcze niedawno chciała ślubu, ale
na razie odpuściła.
- Nie dziwie się jej, że chce dziecko.
Skończyła przecież trzydzieści lat i to najwyższa pora, aby zacząć myśleć o
rodzinie. W końcu jesteście ze sobą już wystarczająco długo- Odparł blondyn.
Szymczyk przysłuchiwał się rozmowie przyjaciół, ale się nie odezwał.
- Sześć lat jesteśmy razem. A trzy lata
narzeczeństwem
- Trzy lata narzeczeństwem?- Zapytał z
niedowierzaniem Maciej
- Tak.
- No to mów, kiedy wreszcie ślub-
Odparł blondyn patrząc na przyjaciela uważnie.
Marek podrapał się po głowie. Nie lubił tego typu rozmów. Nie marzył o
ślubie ani dzieciach. A może nie marzył o tym z Kaliną?
- Nigdy- Powiedział wprost a mężczyźni
patrzyli na niego jak na kosmitę.
- Jak to nigdy?- Odezwał się Maciej
- Normalnie. Cholera!!!!
- Co?
- Miałem odebrać dziś ciotkę ze
szpitala o szesnastej a jest osiemnasta – Rzucił i wybiegł z gabinetu niczym strzała?
Zbiegł po schodach i wsiadł do samochodu odjeżdżając z piskiem opon. Jednak po
chwili musiał się zatrzymać, bo szpital był całkiem niedaleko. Wysiadł z auta i
biegiem udał się do wejścia. Potrącił lekarkę nie przepraszając. Nie słyszał
nawet jak mówiła, że podłoga jest świeżo myta. Poślizgnął się i wpadł na
dziewczynę przewracając ją. Otworzyła niebieskie oczy w, który dostrzegł
strach i coś jeszcze, czego nie mógł nazwać. Inni przyglądali im się z uwagą i
po cichu śmiali się pod nosem. Na końcu i oni wybuchli niepohamowanym śmiechem.
Nagle cała złość z Marka wyparowała. Nie pamiętał, kiedy tak się śmiał.
Za tego kopciucha to bym Markowi wybiła dwie górne jedynki, co za palant. Kurcze co się wydarzy w tym październiku , co ty wymyśliłaś? aż się boje , bo znając twoja skłonność do komplikowania im życia nie wiem czego można się spodziewać. pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńNo cóż Marek jest denerwujący. To chyba dobrze ,że nie wiesz czego się spodziewać? Pozdrawiam :)
UsuńMarek nie jest taki idealny jak wszyscy myśleliśmy, ale mam nadzieję, że to tylko chwilowe. To jego nastawienie na ślub i dziecko, bo Kalina nie jest tą na całe życie. Ciągle się zastanawiam co się stanie dwudziestego pierwszego października. Błędów już robisz dużo mniej niż kiedyś. Pozdrawiam i czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńIdealny to on tylko jest w snach Uli . Marek lubi gdy jest tak jak on chce a nie jak inni. Szczerze to w tej chwili to marny z niego materiał na ojca. No cóż coś tego 21 się wydarzy .. .Pozdrawiam :)
Usuńzaczyna się dziać, o co chodzi z tym październikiem ?:)
OdpowiedzUsuńNie mogę powiedzieć o co chodzi z tym 21.10 . Pozdrawiam:)
UsuńKompletnie nie rozumiem Marka. Tu proponuje pracę a tu od kopciuchów przezywa. Mam wrażenie jakby miał dwie świadomości. A z tym bachorem to już totalnie przegiął. To gorzej brzmi niż "niedogodność konieczna i chwila przyjemności". Również zżera mnie ciekawość co z tym 21. 10. Jeśli ma to coś wspólnego z Markiem, to przykro mi mi będzie. Należy mu się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
Marka nikt nie rozumie a najbardziej Sebastian i Maciej ,którzy mają zupełnie inne zdanie na temat ślubów i dzieci. A Dobrzański wybiera to co wygodne. Kalina za dużo marudziła to uciekł z domu. Ale przed życiem i tym co szykuje co nie da się uciec.Kalina nie jest mu pisana . Pozdrawiam :)
UsuńKopciuch? Marek chce chyba zarobić w zęby. Nie ogarniam toku jego myślenia. Nie jest chodzącym ideałem. Co z tym 21 października...? Ciekawi mnie to bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Andziok :)
No do ideału to mu daleko .Dodam jeszcze ,że Marek lubi sprawiać przykrość innym . Ten 21 to wszystkich bardzo intryguje ,ale ja nie mogę nic zdradzić ,bo wolę potrzymać w niepewności do końca. Wkrótce i tak wszystko się wyjaśni . Pozdrawiam :)
UsuńRozdział niezwykle intrygujący i świetnie napisany. Nie rozumiem tylko, dlaczego Marek w stosunku do Uli był taki obcesowy i nazwał ją Kopciuchem w jej własnym domu. To zwykłe chamstwo i prymitywizm w zachowaniu. Po czymś takim dziwię się, że ona wciąż o nim myśli tak pozytywnie mimo, że wyrzuciła go przecież z domu.
OdpowiedzUsuńNie wiadomo też, gdzie tkwi podłoże tego rozdrażnienia Dobrzańskiego, Czyżby należało go upatrywać właśnie w tym, że został wyrzucony z Rysiowa? Wyżywa się na wszystkich, a szczególnie obrzydliwe jest to, że i na ciężarnej Violetcie. Już jaka by nie była, to teraz jest w okresie ochronnym i powinien brać to pod uwagę.
No i wreszcie kolejny arcyciekawy sen, a mnie wciąż dręczy myśl, co też ma być w tym październiku strasznego. Kiedy wyjawisz tajemnicę?
Pozdrawiam. :)
Marek jest chamski,opryskliwy,wulgarny itp...Owszem po tym jak się zachował mogła by go traktować chłodniej i nie myśleć tyle o nim. Ula jest zupełnie inna niż on. Dobrzański jest rozkapryszonym jedynakiem ,który uważa ,że wszystko mu wolno i świat należy do niego. O rozdrażnieniu M. niedługo będzie trochę więcej. Sebastiana też wkurzyło ,że wyżywa się na jego żonie zwłaszcza w jej stanie. W dodatku jest to ciąża długo wyczekiwana. Kolejny sen budzący coraz więcej niepewności w związku z 21.10 . Wyjawię tajemnice niebawem. Pozdrawiam :)
UsuńOd dwóch dni czytam książkę i jak to czytałam miałam wrażenie jakby Marek zmieniał się w CHRISTIANA. Wiesz, o którą książkę mi chodzi. Jego humorki szybko się zmieniają i nie można za nim nadążyć. Po co były oświadczyny jak nie chce wsiąść ślubu. To jest bez sensu. Jednak bardzo podoba mi się tego postać. Nie zawsze musi być kolorowo? Nie zawsze Marka musimy kojarzyć za dobrego mężczyznę. Bardzo podoba mi się ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
o Boże!!! Marek ma wady ,ale żeby porównywać go do jakiegoś tam Christiana? Jeśli chodzi o oświadczyny to nie były one tak jak wszyscy sobie wyobrażają. Długo musiałabym pisać ,aby wszystko wyjaśniać. Historię ich związki i tak dalej. A skupiłam się bardziej na życiu Uli ,chorobie jej mamy bo to temat przewodni.Z początku miałam zamiar postać Marka wprowadzić trochę później,ale skasowałam trzy rozdziały i napisałam od początku i jest wcześniej. Ciszę się jednak ,że podoba ci się to opowiadanie. Pozdrawiam :)
UsuńNie do końca rozumiem co masz na myśli z tym porównaniem ,bo filmu nie oglądałam. Chociaż jest aż tak popularny.
UsuńNo po prostu cham i prostak z tego Marka- przezywa Ulkę w jej własnym domu, wydziera się na kobietę w ciąży (szczególnie, że to żona jego kumpla) jak i na samego Sebastiana, który go wspiera i jest przy nim. Podejście do związku i dziecka też ma wypaczone. Ja rozumiem, że może się bać rodzicielstwa, ale to chyba powinien pogadać poważnie z partnerką a nie wyżalać się kumplowi, a jeśli czuje, że to nie jest kandydatka na żonę to chyba lepiej, żeby się rozstali. Ale Marek chyba tak przywykł do bycia z kimś, że samotność jest jeszcze bardziej przerażająca niż wizja związku z kimś kogo nie kocha a wręcz z kimś kto zaczyna go już drażnić. Czekam niecierpliwie co wydarzy się tego 21-ego i ogólnie dalszych losów bohaterów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJaki jest Marek naprawdę okaże się w kolejnych rozdziałach. Jak na razie pokazał się jako palant. Powinien porozmawiać z Kaliną o ich wspólnej przyszłości. Mogę zdradzić ,że on nie jest wobec niej szczery. Oni powinni się rozstać ,bo inaczej może zrobić się niebezpiecznie...21 tej daty nie zdradzę . Pozdrawiam:)
UsuńMyślałam, że Marek to będzie ideał a to zwykły burak i cynik. Najpierw obraził Ulkę, a później nawrzeszczał na kobietę w ciąży, bo ma problemy z narzeczoną. W sumie to on chce, aby Kalina mu się podporządkowała. Ten związek ma być oparty na jego warunkach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
Muszę cię niestety rozczarować. Marek ideałem nie jest i do tego mu bardzo daleko. W następnych rozdziałach pokaże swoje prawdziwe oblicze. Kalina to działa mu tylko na nerwy. Nie podoba mu się jak urządziła mieszkanie a przecież wcześniej mu to nie przeszkadzało. Wspomniała o dziecku i też zareagował zupełnie inaczej niż w firmie opowiadał o tym Sebastianowi.Nie wyzywał się jeszcze na niej jak na Violetcie . Więc można powiedzieć ,że Kala ( tak ,kiedyś ją nazwał) Nie zna go tak naprawdę ,ale w następnym rozdziale otworzą się jej oczy. Zobaczy jego ciemne oblicze.I może podejmie właściwą decyzję? Pozdrawiam :)
Usuń