Strona Główna

czwartek, 13 stycznia 2022

,, Zakręty'' Rozdział 17

                                                    Rozdział 17 

Powoli dojeżdżali na miejsce. Jazda samochodem upływała w miłej ciszy ,którą od czasu do czasu przerywały tylko dźwięki ambulansu lub wozu policyjnego. Przytuliła twarz do szyby i patrzyła na oświetlone ulice ,na przechodniów gdzieś spieszących ,na zakochane pary. Dzisiejszy wieczór miał potoczyć się zupełnie inaczej. Mieli spędzić czas w domu z przyjaciółmi, lecz tamci zachorowali i nici z planów.

- Bez rezerwacji uda nam się coś znaleźć? - zapytała nagle Ula odrywając wzrok od szyby.
- Tak. Sądzę, że znajdziemy miejsce gdzie będziemy mogli dobrze zjeść.
- Myślisz, że ta sukienka tam pasuje ?
- Jak najbardziej - odpowiedział nie rozumiejąc jej wątpliwości dotyczących stroju.
Ula patrzyła na świat za oknem. Szary i ponury ,ale jej serce było szczęśliwe, bo była z człowiekiem, którego od dawna kochała i chciała spędzić z nim resztę swojego życia. Marzyła, że razem z Leosiem stworzą szczęśliwą ,kochającą się rodzinę.
Marek jako dżentelmen otworzył Uli drzwi od samochodu i wyciągnął dłoń, którą ona uchwyciła. Czuła się jakby szła na bal. Nie miała jednak na sobie pięknej sukni a zwykłą jej zdaniem sukienkę i ciepłą kurtkę, bo na zewnątrz było dość zimno. Nie miała pojęcia co Marek kombinuje ,ale ostatnio ciągle robił jej miłe niespodzianki. Cieszyła się z nim ,ale myślała za każdym razem ,że to dzisiaj nastąpi ten wyjątkowy dzień i Marek się oświadczy ,a dni mijały i dalej nic. Nie traciła jednak nadziei ,iż to marzenie ,kiedyś się spełni.
Usiedli w restauracji naprzeciwko siebie. Kelner podał im karty menu. Ula widząc ceny pobladła. Kelner od razu zaproponował szklankę wody.
- Źle się czujesz ? - Zaniepokoił się Marek unosząc wzrok z nad karty.
- Nie. Wszystko jest w porządku. Po prostu trochę zaskoczyły mnie tu ceny.
- Nie przejmuj się. Ja za wszystko zapłacę.
- Ja też bym chciała...
- Rozmawialiśmy już o tym. Jak mały trochę jeszcze podrośnie pójdzie do żłobka. A ty wrócisz to pracy to będziemy dzielić się rachunkami po połowie.
- Marek czy to już postanowione ?
- Nie. Wszystko podlega negocjacji. Tylko musimy rozmawiać. Wiem jak ukrywanie historii z Pauliną i mojej choroby wpłynęło na nasze relacje.
- Masz rację żadnych tajemnic.
Oboje przejrzeli jeszcze raz karty menu i wybrali szaszłyki drobiowo- warzywne ,a na deser szarlotkę z lodami. Zamiast wina wybrali butelkę lekko gazowanej wody mineralnej. Ula ściągała jeszcze pokarm I nie piła alkoholu ,a Marek prowadził auto.
- Pyszne ,ale ...- Ula stwierdziła, że nie powinna się przyznawać, że dla niej to za mała porcja.- Marek - powiedziała cicho. - Marek - rzekła już nieco głośniej. Para siedzącą przy stoliku przy oknie spojrzała na nich.
- Co ? - Spytał wracając do rzeczywistości.
- Gdzie tak odpłynąłeś?
- Myślałem o naszych wspólnych świętach. To będą wyjątkowe święta, bo spędzimy je we trójkę.
- Tu się mylisz. Jasiek z pewnością wpadnie na święta, poza tym jest jeszcze trochę ludzi.
- Kogo masz na myśli? - spojrzał na nią podejrzliwie myśląc, że zaprosi swojego ojca alkoholika i awanturnika. Nie pamiętaj już czy on siedzi za kratkami czy jest na wolności. Wiedział tylko ,że ma ograniczone prawa do Beatki i zakaz zbliżania się do niej. Prawnym opiekunem została Ula ,gdy opowiedziała w sądzie jak wygląda sytuacja w domu. W sądzie wstawił się również Jasiek jako świadek . Kelner zabrał puste talerzy i spytał czy coś jeszcze podać.
- Pierogi ruskie - powiedzieli zgodnie.
- Zaraz podam - odparł z wyuczoną grzecznością młody mężczyzna.
Marek poprawił kwiaty stojące w wazonie na stoliku. Nie umknęło mu ,że młody facet uśmiechnął się zalotnie do jego kobiety. Ula ujrzała minę Marka i natychmiast spoważniała.
- Marek czy ty jesteś o mnie zazdrosny ?
- Nie. Skąd to pytanie ?
- Przecież widzę. Przyznaj się. Nie lubię kłamstwa. Co jak co ,ale ty powinieneś o tym wiedzieć. Znasz mnie nie od dziś.
- No dobra trochę.

Po zjedzeniu pierogów Marek i Ula poszli jeszcze do galerii handlowej i kupili parę rzeczy do domu. Oglądali nową zastawę, bo poprzednia się potłukła przy niedzielnym obiedzie. Kupili też kubki świąteczne ,bo im się spodobały, a niedługo zaczynał się grudzień. Oboje chcieli by te święta były wyjątkowe. Dobrzański miał już nawet pewien plan na nie ,ale nie chciał nic zdradzać ukochanej. Długo chodzili po sklepie ,a zatrzymali się przy porcelanie i kubkach. Marek wybrał kubek dla Uli i jej pokazał. Ula przeczytała napis.
- Ja ciebie też - wyszeptała mu wprost do ucha i pocałowała w policzek. Ula również znalazła idealny jej zdaniem kubek dla swojego faceta. Kupili jeszcze nowe poduszki, pościel i pluszaka oraz kombinezonik dla synka w kolorowe misie. Ula uważała, że ten kombinezon jest słodki i wzięła jeszcze misiową czapeczkę.

Marek tylko wepchnąć widząc jak zachwycają ją co rusz nowe rzeczy ,a szczególnie dla dzieci lub drobiazki do domu

Marek tylko wepchnąć widząc jak zachwycają ją co rusz nowe rzeczy ,a szczególnie dla dzieci lub drobiazgi do domu. Ula kochała bibeloty. Marek średnio ,bo nie lubił za bardzo sprzątać ,ale ustalili ,że razem będą dzielić się obowiązkami domowymi. Tylko jak przychodził z pracy czasami nie chciało mu się już wypełniać tych obowiązków. Ula przymykała na to oko ,ale czasami i tak nie pozwalała bezczynnie siedzieć.
*****
- Jesteśmy - krzyknęli wchodząc do domu i stawiając torby z zapukała na podłodze. Leoś zauważył ich szybko na czworaka podszedł do nich. Marek wziął go na ręce i zrobił z nim karuzele po czym przytulił malca. Leoś dotknął rączką jego policzka i odsunął rączkę.
- Pewnie masz zimną twarz- Skomentowała Ula.
- Był grzeczny ?
- Niestety trochę marudził, ale potem zajęłam go zabawą. A wam udała się randka ?
- Tak udała i jeszcze byliśmy na zakupach - pochwaliła się Ula. - Zuzka masz plany na święta?
- Niech Zuza spędzi je z nami. Proszę, proszę - Betti złożyła ręce jak do modlitwy.
- Dobrze właśnie to mieliśmy zaproponować. Czym będzie nas więcej na święta tym weselej- odparł Marek z wesołością.
- Dobrze zgadzam się. Przyjdę do was na święta. Tylko nie wiem czy ktoś z was nie jest uczulony na sierść kota ?
- Nie - rzekł Marek. - Ula tylko nie może ryb ,ale tak to nikt nie ma uczulenia na coś.
- To dobrze. Wezmę ze sobą Mruczka.
Zuza pożegnała się życząc im miłej nocy. Ula po rozpakowaniu zakupów poszła pomóc Betti w kąpieli myjąc jej długie włosy. Marek w tym czasie siedział z małym na dywanie i bawił się pluszową piłką. Leoś chwytał ją w rączki i rzucał do taty.

*****

Violi nie podobało się ,że Sebastian upatrzył sobie prawie gołą choinkę. Od razu zwróciła mu uwagę. Posłuchał jej i wybrał inne piękne drzewko. 
- Co tak zamilkłaś ?

- Myślałam o naszej biednej Ulce co ona będzie jeść jak nie może ryb.
- Jak to co ? Pierogi ,barszczyk , kutię , paszteciki bezmięsne, krokiety ,kluski z makiem. Może jeszcze coś robią innego na święta. Jest dużo potraw.
- Wiem. Ja też nie mogę wszystkiego przez tą moją cukrzycę.
- Wiem ,Violuś- rzekł ze współczuciem.
- Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko ,że będę u nich na święta?
- Nie. Przecież są prawie twoją rodziną. Za ponad miesiąc bierzemy przecież ślub.
- O cześć ,a co wy tu robicie ?
- Wybieramy choinkę, a wy ? - zwrócił się blondyn do Uli i Marka z dzieckiem.
- My też - odpowiedział razem.
A Viola i Seba zaśmiali się po czym poczekali ,aż ci wybiorą najładniejszą choinkę. Zaczął powoli sypać śnieg.  Olszański z racji tego ,że sam miał już wybraną choinkę poszedł pomóc w wyborze przyjacielowi. 
Przyjaciółki tymczasem rozmawiały o zbliżających się świętach i Ula wyznała Violetcie w tajemnicy ,że Marek prawdopodobnie chce się jej niedługo oświadczyć. Stwierdziła to po jego ostatnim zachowaniu. Uważnie mu się przyjrzała i była pewna, że planuje dla niej niespodziankę. Niestety Ula zapomniała, że Viola to straszna gaduła i plotkara. Mimo to ceniła przyjaźń z nią i wiedziała, że umie też czasami dochować tajemnicy. Dotąd jej sekretów nigdzie nie zdradziła. Mały trochę wiercił się ba rękach Ula. Postawiła go na chwilę na ziemi. Leoś stał przez moment trzymając się nogi mamy po czym puścił ją i zrobił niewielki kroczek chwiejąc się, ale nie upadł.
- Marek patrz !- krzyknęła Ula.
Mężczyzna odwrócił się i ujrzał jak jego mały synek stawia właśnie pierwsze kroczki. Maluch zrobił dwa kolejne po czym zachwiał się i usiadł na pupie. Rodzice natychmiast ze łzami w oczach ze wzruszenia podbiegli do niego. Facet sprzedający choinki też się patrzył.
- Mam piątkę dzieci. Widziałem jak stawiają pierwsze kroki i za każdym razem radość była ta sama- rzekł do Sebastiana. - Dzieci dają tyle radości. Sprawiają ,że czasem zwykle chwilę stają się niezwykle. Teraz mam już Dorosłe dzieci i jest wesoło jak przyjeżdżają ze swoimi połówkami i wnukami. A Pan ma dzieci?
- Jeszcze nie. Za miesiąc biorę z tą oto blondynką - Viola podeszła do Seby - Ślub- dokończył.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia dzieci. Obyście byli tak szczęśliwi jak ja z żoną. Jesteśmy po ślubie już czterdzieści lat- rzekł facet po sześćdziesiątce.
Po zakupie choinek ,każdy udał się do domu. Marek przekraczając próg domu poczuł zapachy dochodzące z kuchni. Beatka słysząc, że wrócili przybiegła do nich i od razu pytała Ulę o ozdoby świąteczne. Wtedy oboje zdali sobie sprawę, że ich nie kupili, a w domu nie mieli rządnych, bo to ich pierwsze święta w tym domu. Zuza została w kuchni ,a oni w czwórkę udali się na świąteczny jarmark. Beatkę zachwycały te wszystkie iluminacje świetlne i białe ulice. Znalazła też kilka ciekawych ozdob. Marek musiał uważać by nie podchodzić bardzo blisko widzących przy stoisku rzeczy ,bo Leoś będący na jego rękach po wszystko wyciągał rączkę i wolał ,, tata daj ". Mijali po drodze wiele par z dziećmi oraz samych dorosłych trzymających się za ręce. Beatka niecierpliwiła się, gdy Ula stała z nią w kolejce po pudełko czerwonych bombek w kształcie gwiazdek.

Poszli się przejść

Poszli się przejść. Wspominali początki znajomości, gdy jako przyjaciele przychodzili do parku i rozmawiali o różnych rzeczach. Znów usiedli na tej samej ławce co ,kiedyś. Znów był grudzień I padał śnieg. Tylko teraz nad stawem Beatka karmiła kaczki ,a w wózku siedział Leoś bawiąc swoją nową zabawką reniferem ,który kupili mu na jarmarku bożonarodzeniowym.
- Marek możesz mi coś obiecać? - Ula spojrzała na niego. Czerwone od mrozu policzki dodawały jej dziecięcego uroku. Zapatrzył się przez moment ba nią tak ,że nie słyszał co mówiła.
- Możesz powtórzyć?
- Znów mnie nie słuchałeś?
- Podziwiałem twoją urodę - rzekł zawstydzając ją. Spuściła głowę.
- Marek obiecasz mi coś?
- Co tylko chcesz, kochanie.
- Obiecaj mi ,że zawsze to będzie nasze miejsce i nigdy nie zapominajmy o tym parku , i kilku innych naszych miejsc ,gdy pojawią się nowe. Chciałabym jeszcze byśmy nigdy nie dali się tak bardzo od siebie by poczuć smak samotności, braku bliskości i nie chcę byśmy, kiedykolwiek przestali że sobą rozmawiać. To byłoby najgorsze.
- Obiecuję - przytulił ją do swojego boku. - Kocham cię- pocałowała go w usta.
- O blee- powiedziała Beatka.
Para zaśmiała się po czym zeszli z ławki stwierdzając ,że jest zimno i pora wracać do domu.

*****
W tle leciały kolędy, a stół zastawiany był już wigilijnymi potrawami. Beatka siedziała w oknie wypatrując pierwszej gwiazdki. Wszyscy wystrojeni z radością oczekiwali już świąt. Helena cieszyła się widząc szczęście w oczach syna. Trzymała na kolanach wnuka , który już chciał wszystko sięgnąć ze stołu. Dobrzański trochę denerwował się tym wieczorem. Bał się, że coś się wydarzy albo ona nagle powie nie. Helena zauważyła to i podała chłopczyka Uli I podeszła do syna ,który stał sam przy choince i patrzył gdzieś w dal. Położyła mu dłoń na ramieniu.
- Nie denerwuj się tak. Na pewno wszystko będzie dobrze. Przecież Ula cię kocha. Jesteś jej miłością życia. Macie dziecko. Wychowujecie jeszcze jej siostrę. Tworzycie piękną rodzinę więc nie rozumiem twoich obaw.
- Mamo ,ale ja ją bardzo zraniłem. Wybrałem wcześniej Paulinę a nie ją - gadali szeptem mimo iż Ula poszła jeszcze przebrać małego, bo zdążył się wybrudzić.
- Wybaczyła ci ,bo cię kocha. Nie wracaj już do tego. Ula jest Ci przeznaczona. Będziecie szczęśliwi zobaczysz.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.
- Skąd ?
- Matczyna intuicja.
Pocałowała syna w policzek. Beatka wypatrzyła w końcu pierwszą gwiazdkę. Podzieli się wszyscy opłatkiem i jedli słuchając kolęd. Na wigilii zabrakło ojca Uli ,ale dobrze wiedziała, że nie może go zaprosić. Musiała dbać o bezpieczeństwo swojej rodziny. Betti źle zniosłaby jego obecność. Z resztą nie wiedziała czy na przepustkę na święta z więzienia. Nie chciała psuć sobie świątecznego nastroju myślami o ojcu.
- Kochani ,a teraz czas na prezenty ? - zawołał z entuzjazmem Marek. Po kolej czytał prezenty i podał je . Mały siedział na podłodze I zachwycał się piszcząc z radości widząc autko z kolorowymi kuleczkami. Gdy wszyscy odpakowali prezenty. Marek a dłuższą chwilę zniknął. Jasiek poszedł za nim. Po czym Dobrzański wrócił i podszedł do Uli. Kazał jej się ubrać i wyjść na zewnątrz. Jej oczom ukazał się ogród cały oświetlony lampkami. Pod ich nogami skrzypiał śnieg. Na jednym drzewie na czerwonej grubej wstążce wisiała jemioła. Marek nagle klęknął na jedno kolano.
- Ula jesteś moim największym szczęściem. Dzięki tobie wiem co to miłość i rodzina. Przy tobie czuję się lepszym człowiekiem. Chcę do końca życia tak jak dziś dzielić się z tobą opłatkiem, chodzić z tobą na spacery, chcę zasypiać i budzić się przy tobie. A więc czy pozwolisz mi na to wszystko bym był zawsze obok ciebie? Kochanie zostaniesz moją żoną ?
- Tak ,tak- popłakała się ze szczęścia. Wsunął jej na palec piękny pierścionek z białym jak śnieg oczkiem. Wstał z kolan i pocałował ją żarliwie. Zaśmiali się, gdy zobaczyli ,że stoją pod jemiołą.
- To drugi najpiękniejszy dzień w moim życiu - odparła.
- A jaki był pierwszy ?
- Narodziny naszego syna. Kocham cię. Jesteś moim szczęściem- wyznała po czym znów złączyli usta w pocałunku.
- Kochani ,chodźcie do domu ,bo się przeziębicie - na schodach stanęła Helena.
Wszyscy gratulowali im zaręczyn. Rok później w Boże Narodzenie Marek i Ula pobrali w niewielkim kościele. Kościół był piękne udekorowany. Ula miała długą białą suknie. W kościele miała białe sztuczne futerko ,bo na zewnątrz było mroźnie i sypał śnieg. Ula w pięknie upiętych włosach czekała, aż nadejdzie moment przysięgi małżeńskiej i oficjalnie stanie się żoną . Czekała na to od dawna. Stresowała się jednak ,gdy przekraczała próg kościoła. Zdziwiła się, gdy przy drzwiach wejściowych pojawił się Józef. Nie chciała robić afery więc zgodziła się by poprowadził ją do ołtarza przy którym czekał już Marek ,a ich synek był na rękach Violetty Olszańskiej.
JA Marek biorę Ciebie Urszulo Magdaleno za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci."
Po Dobrzańskim przyszła kolej na Ulę.

„Ja, Ula biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci."

Ksiądz odpowiedział, gdy złożyli już przysięgę.

„Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego."
Nastąpił wzruszający dla nich obojga moment. Wymieli obrączki i po ogłoszeniu, iż są małżeństwem przypieczętowali to pocałunkiem a wszyscy zgromadzeni goście klaskali. Marek i Ula Dobrzańscy wraz synkiem szczęśliwi opuścili mury kościoła, a nad głowami wirowały płatki śniegu. Beatka szła dumnie za nimi I jako pierwsza złożyła im życzenia ślubne. Później para udała się na świąteczny obiad ,a po obiedzie przyszedł dla Uli i Marka czas na pierwszy taniec. Kołysali się w rytm piosenki o miłości. Nic poza nimi się nie liczyło.

Ich życie było pełne ostrych zakrętów. Nigdy nie należało do prostych. Kiedyś mówił, że trzeba wyjść z tych zakrętasów na proste i im się to udało. Teraz ich droga nie była całkiem pozbawiona zakrętów, ale wiedzieli ,że razem dadzą radę wspólnie podążać tą samą drogą . Tworzyli prawdziwą rodzinę, a trzy lata po ślubie prawdziwą wisienką na torcie była ich malutka córeczka Lenka.
Żyli długo i szczęśliwie.

Żyli długo i szczęśliwie

Koniec


,, Zakręty'' Rozdział 16

                                      Rozdział 16

Dobrzański zauważył kwiaciarnie i udał się tam.

- Dzień dobry . Szukam kwiatów.
- To dobrze pań trafił- odparła z uśmiechem. - A dla kogo mają być?
- Dla ukochanej.
Dziewczyny, narzeczonej, dziewczyny czy kochanki- ekspedientka była bardzo bezpośrednia.
- Dziewczyny - odpowiedział.
- Jakaś rocznica ,urodziny ?
- Nie. Ma to być najpiękniejszych bukiet jaki pani ma. Cena nie ważna. Wyjątkowy bukiet dla wyjątkowej i cudownej kobiety. Ona jest miłością mojego życia. Chciałbym by dała mi jeszcze jedną szansę. Zraniłem ją i chcę by mi wybaczyła. Wiem ,że mnie kocha inaczej by przecież ode mnie odeszła, prawda? A nie odeszła. Mieszkamy razem ,mamy synka.
- To czemu pan jej się nie oświadcza. Co te ludzie mają w głowach. Żyć tak na kocią łapę - pokręciła głową.
- Każdy ma wybór.

- Ja tam tych młodych nie rozumiem

- Ja tam tych młodych nie rozumiem. Schodzą się rozchodzą. Niby kochają potem okazuje się, że nie. Pobierają ,a nie minie rok i rozwód. Kiedyś to były czasy. Ludzie się łączyli na dłużej, a nawet na całe życie, a nie na chwilę. Zmieniają partnerów, partnerki jak te rękawiczki.
Marek nie chętnie słuchał wywodu starszej kwiaciarki. Zwłaszcza, że za nim stały już dwie osoby czekające, aż ich obsłuży.
- A kocha pan ją ?
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie czerwone róże.
-Dobra biorę cały kosz- rzucił bez zastanowienia ,chcąc już stamtąd wyjść.
Kwiaciarka myślała, że się przesłyszała, ale Marek wcale nie żartował. Zamówił kwiaty na jutro.
Szczęśliwy ruszył na poszukiwanie Uli. Znalazł  ją oglądającą jakieś kamyki. Widział, że poprosiła o dwa a ekspedientka zapakowała je w dwa małe pudełeczka. Ula schowała je do torebki, schyliła się by podnieść nosidełko, które na moment postawiła na podłodze i zauważyła Marka. Jak zwykle wszedł tak cicho, że nie słyszała.
- Możemy wracać?
- A pójdziemy coś zjeść?
- A na co nasz ochotę?
- W sumie nie wiem. Tu są chyba tylko fastfoody , sushi i cukiernia.
- Niedaleko jest fajna restauracja.
- Mam iść tak ubrana ?
- A czemu nie ?
- Dobra- zgodziła się.
Synka zabrali ze sobą bo nie mieli go dziś z kim zostawić. Mały siedział na kolanach Uli i zabierał rączkami deser mamy. Leon nabierał na paluszek malinowy sos i wkładał do buzi i posmarował sobie nos na co Marek się uśmiechnął zauważając to. Postanowił, że następną wizytę w restauracji zaplanują i zostawią z kimś synka by spędzić czas tylko we dwoje. Dobrzański marzył o takiej chwili. Mimo lekkich krągłości wydawała mu się piękna zwłaszcza teraz jak tłumaczyła ich synkowi ,że nie można tak robić i próbowała wytrzeć mu rączki wyjmując z torebki chusteczki nawilżające.
****

Nazajutrz Ula poszła otworzyć kurierowi

Nazajutrz Ula poszła otworzyć kurierowi. Tam spotkała ją ogromną niespodzianka. Podpisała co trzeba i odebrała ogromny kosz czerwonych róż. W środku był bilecik.
Dla miłości mojego życia i osobie najbliższej mojemu sercu Uli. Jesteś dla mnie całym światemTwój kochający Marek.
Kurier już poszedł, a ona stała nie mogąc uwierzyć, że Dobrzański jest takim romantykiem.
Ula ledwo mogła unieść kosz, który dostała. Marek zszedł akurat na dół. Zauważył, że Ula nie może podnieść prezentu więc jej pomógł.
- Witaj kochanie - przywitał się pocałunkiem .
- Marek naprawdę nie musiałeś. Pewnie to było bardzo drogie.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko wniósł do środka kosz po czym zrobił sobie kawę i usiadł przy stole.
Ula wciąż zachwycała się bukietem ,który dostała. Usłyszała płacz dziecka i zajrzała do niego.
- Cześć śpiochu- Powiedział Marek widząc wchodzącą do kuchni Beatkę. Ziewając wzięła sobie miskę i pojemnik z płatkami trochę je rozsypując.
- Ciepłe mleko czy zimne ?
- Może być ciepłe. A gdzie jest Ula ?
- Poszła do Leosia ,bo płakał.
- To kto mi uczesze włosy?
- Sama nie potrafisz tego zrobić?
- Nie. Warkocza akurat nie umiem.
- Jak Ula przyjdzie to ci zrobi ,a teraz wcinaj śniadanie - rzekł zalewając czekoladowe płatki gorącym mlekiem.

******
Violetta przeglądała katalog z sukniami ślubnymi i zastanawiała się, którą wybrać. Wybór sukni do łatwych nie należał. Planowała niezbyt duże wesele. Marzyła, żeby wszystko było idealne tak jak jej pierścionek na palcu ze szmaragdowym oczkiem. Nie mogła uwierzyć, że niedługo poślubi Sebastiana, a Ula będzie jej świadkową na ślubie. Wertowała kolejne kartki katalogu i spojrzała na narzeczonego ,który siedział na kanapie oglądać mecz piłki nożnej. Zawsze się nudziła, gdy to robił, lecz zaakceptowała fakt ,iż jej przyszły mąż ogląda mecze. Cieszyła się, że znalazła kogoś kto mimo choroby będzie przy niej i będzie ją wspierał. Sebastian początkowo bawidamkiem zmienił się w odpowiedzialnego partnera. Sięgnęła po komórkę.
- Hej kochana . Co porabiasz ?
- Szukam przepisu na obiad. Przejrzałam już kilka ,ale wciąż nie wiem co zrobić. Chcę by to było smaczne i jednocześnie wykwintne.
- Może żeberka w miodzie albo zapiekana kaczka w sosie śmietanowym. Chyba ,że planujesz coś bezmięsnego.
- Nie. Planuję podziękować Markowi za kwiaty i zrobić mu niespodziankę. Wiem ,że niedziela byłaby lepszą, lecz może czwartek też jest dobrą opcją ?
- Czemu nie. A ktoś jeszcze przyjdzie ?
- Może byś wpadła z narzeczonym ?
- Tylko zapytam Sebę, ale pewnie się zgodzi.
- To jesteśmy umówione. Kolacja o dziewiętnastej?
- Pasuje.
Ula po chwili uświadomiła sobie ,że nie co na siebie włożyć. Nie wiedziała też czy mały o tej godzinie będzie już spał. Ostatnio późno zasypiał.
- Jak Leoś ?
- Lepiej. Już nie gorączkuje. Ma już parę ząbków i na razie nie pojawił się żaden nowy. Ząbkujące dziecko to koszmar ,ale wiem ,że będę jeszcze przez to przechodzić z drugim dzieckiem.
- Jesteś w ciąży?
- Nie. W niedalekiej przyszłości chciałabym mieć jeszcze córeczkę. Nie mówiłam Markowi jeszcze o tych planach ,ale myślę ,że też będzie chciał mieć drugie dziecko. Leona kocha ponad wszystko. Bardzo się zmienił. Z Betti też ma dobry kontakt.
Ula przygotowała kolację dla przyjaciół. Znalazła przepis na pieczeń rzymską i postanowiła ją zrobić. Przebrała się w fartuszek w truskawki i zaczęła sprawdzać czy ma wszystkie produkty. Niestety nie miała. Szybko napisała do Marka ,który niedługo miał być w domu. Odpisała natychmiast i napisał, że kupi rzeczy ,które napisała mu w smsie. W treści wiadomości było jeszcze wyznanie miłosne. Leoś siedział w krzesełku jedząc maliny. Zgniatał je mając brudne rączki. Przekładał z rączki do rączki i wycierał w siebie. Beatka siedziała przy dużym stole kończąc rysunek na konkurs plastyczny.
- Pięknie - pochwaliła Ula siostrę całując ją w czoło.
- Starałam się, bo chcę wygrać ten konkurs tylko w klasie jest taka Monika i ona ślicznie rysuje. Chyba lepiej ode mnie - dziewczynka posmutniała.
- Na pewno wygrasz. Ten rysunek jest naprawdę niesamowity.
- Serio?- dziewczynka poweselała i schowała rysunek do papierowej teczki.
Ula skupiła swą uwagę na małym. Wyjęła go z krzesełka i poszła umyć oraz przebrać w inne ubranko.
- Tata ,tata! - krzyczał mały, gdy go zanosiła do łazienki.
- Tata jest jeszcze w pracy. Niedługo będzie.
♡♡♡♡
Ula stroiła się przed lustrem czekając na pojawienie się gości. Marek bawił się z synkiem w salonie, a ona zakładała kolczyki przed lustrem. Poprawiła jeszcze odrobinę makijaż i wygładziła sukienkę. Zeszła na dół i jej ukochany zaniemówił z wrażenia.
- Nie podoba ci się ? - spytała z obawą. - Jak coś mogę się jeszcze przebrać. Violi I Seby jeszcze nie ma.
- Nie ma takiej potrzeby. Wyglądasz przepięknie- musnął ustami jej policzek.
Leoś bawił się na macie edukacyjnej tylko chwilami spoglądając na rodziców.
- Przepraszam za spóźnienie. Już go zabieram - powiedziała pospiesznie Zuza.
Zdjęła płaszcz i położyła na oparciu szarej kanapy. Wzięła malca na ręce. Marek i Ula nic nie mówili tylko dziwnie się jej przyglądali. Telefon Uli zawibrował. Odczytała sms'a ,że Viola jest chora.
- Viola i Seba nie przyjdą. Rozchorowali się.
- To w sumie nie potrzebnie przyszłam.
- Zuza czekaj - powiedział Marek. - Skoro już tu jesteś, to może zaopiekujesz się naszym synkiem ,a my wyjdziemy na miasto ?
- Dobrze. A o której wrócicie?
- Szczerze mówiąc nie wiem ,ale pewnie późno.
- Bawcie się dobrze - rzekła Zuza trzymając malca na rękach. - Pomachaj mamie i tacie.
- Pa mały szkrabie - Ula pocałowała synka w czółko, wzięła płaszcz i wyszła.
Zanim Ula wsiadła do auta spojrzała w gwieździste niebo. Niech gwiazdy nam dzisiaj sprzyjają - pomyślała.


,, Zakręty'' Rozdział 15

                                      Rozdział 15

 Nabrała na widelec makaron i czekała ,aż Marek rozpocznie rozmowę. Jego talerz był już pusty. Przyglądał się jak ona je ,a Ulę to trochę peszyło, że tak wnikliwie się jej przygląda.

- Jestem brudna? - spytała ,gdy uśmiechnął się lekko.
- Nie ,tylko tak śmiesznie marszczysz nos.
- Bo mnie swędzi. Ten sos jest trochę ostry ,a zawsze tak reaguje po ostrych daniach ,że swędzi mnie nos i głowa mimo ,że mam czyste włosy.
- Ula przecież nie podejrzewam ,że mogłoby być inaczej.
- No tak ,ale ja nie mam przecież domu. Nie mogę wrócić do Rysiowa. Wspominałam ci o tym wielokrotnie.
- Znam twoją trudną sytuację życiową. Ustaliśmy już, że chcę być tu mieszkała ze mną.
- Wiem ,ale to trudniejsze niż wcześniej mi się wydawało- przyznała mając na myśli Paulinę ,ale o tym wolała głośno nie mówić.
- Pewnie pomyślisz, że osoba ,która przebywa w psychiatryku i bierze leki to można łatwo coś rozwiązać. W momencie zawierania małżeństwa jednak nie przebywała w szpitalu ani nie była pod opieką psychiatry. Dziecko ,które ma Paulina jest nie moje. A twoja siostra jeśli tylko będzie mogła to z nami zamieszka. Tylko dowiedz się, kiedy opuszcza ten ośrodek to pojedziemy tam razem i ją odbierzemy.
- Dobrze i dziękuję, że mi pomagasz. Mam nadzieję, że damy radę w czwórkę mieszkać pod jednym dachem. Nie wiem czy...
- Dzieciaki cię lubią więc z Betti nie powinno być problemu.
- Tylko przy moich problemach...
- Jakich problemach?- Ula zaczęła być podejrzliwa. - Masz jakieś problemy ?
- Tak ,ale panuję nad tym. Spokojnie. To nic poważnego.
- To dobrze -ucieszyła się. - A sprawa twoich leków?- Nie dawała za wygraną.
Marek chwilę milczał patrząc na nią i marszcząc brwi.
- Brałeś przy mnie jakieś leki - mówiła wkładając naczynia do zmywarki. - Tylko nie mów, że zapomniałeś.
- Ach te- przypomniał nagle sobie. - To leki na wyciszenie.
- Wyciszenie ?
- Mam stwierdzoną nerwicę.
Dzięki nim jestem spokojniejszy i nie mam ataków paniki. Związek z Pauliną do łagodnych nie należał. Cieszę się, że to wszystko już za mną i nie muszę się z nią już widywać. Nie mam z nią nic wspólnego. Uwolniłem się w końcu od niej. Nie jestem już z nią. Leki biorę już od kilku tygodni.
- Nie przerwałeś ich przypadkiem ?
- Owszem. Najpierw brałem mniejszą dawkę ,a potem stopniowo musiałem ją zwiększyć jak mój stan się pogorszył. Obecnie jest lepiej. Niedługo idę do specjalisty i dowiem się czy muszę je dalej brać.
- Uważaj jednak co bierzesz. W domu mamy małe dziecko.
- Wiem o tym - odparował. - Mówisz tak jakbym był ćpunem.
- Wcale nie- automatycznie zaprzeczała.
- Jesteś przewrażliwiona na punkcie małego odkąd spadł Ci z łóżka- wytknął jej błąd.
- Nie spadł tylko jakoś z turlał się, ale przecież nic mu nie było tylko się wystraszył i rozpłakał. Przysnęło mi się, a to każdemu może się zdarzyć.
Postanowił się z nią nie kłócić więc szybko zmienił temat.
-Na szczęście mam spokój z Pauliną. Zniknęła w końcu z mojego życia.
- Rozwiodłeś się ? - niedowierzała.
- Tak . Rozwiodłem się. Nie jestem już mężem Pauliny - powiedział i położył obrączkę na stole, bo do tej pory zapomniał zdjąć.

Serce jej cieszyło się słysząc te słowa

Serce jej cieszyło się słysząc te słowa. Usiedli na kanapie i włączyli film.
Gdy leciały napisy końcowe zauważył, że Ula zasnęła. Sięgnął po szary pled leżący na oparciu kanapy i przykrył nim kobietę. Odgarnął jej kosmyk z czoła i patrzył jak śpi. Na jej zaróżowione policzki. Uśmiechnął spoglądając na dłoń bez obrączki. Czuł dziwną lekkość. Odetchnął z ulgą ,gdy otrzymał w końcu rozwód. Kilka rozpraw , co chwilę nowe pomysły Pauliny a to jakiś spadek , to wyznawanie miłości, kłamanie ,że ich pożycie się nie skończyło. Później kłamanie ,że jest ojcem jakiegoś jej dziecka.
Dopiero tych zawirowaniach ,gdy sąd w końcu dowiedział się wszystkiego i dokładnie sprawdził ,że małżeństwo Marka i Pauliny przestało istnieć. Oparł głowę o kanapę i na chwilę przymknął oczy. Szybko zasnął.
- Cześć śpiochy - zawołała Zuza wchodząc do mieszkania bez pukania. - Byłam w pobliżu i pomyślałam, że wpadnę.
- O Boże Leoś- Ula zerwała się ba równe nogi.
- Siedź. ja pójdę - odrzekł Marek I udał się do pokoiku synka.
Kuzynka kwadrans później dostała ważny telefon i musiała jechać. Wybiegła z mieszkania jak torpeda. Ula nie miała pojęcia o co chodzi.
Dobrzański po kilkunastu minutach wszedł z chłopczykiem na rękach do pokoju Uli. Stała przed szafą i przykładała do siebie czarną sukienkę, odłożyła ją i wzięła inne ubranie również czarne Odłożyła ją nie zauważając, że nie jest w pomieszczeniu zupełnie sama. Z wieszaka zdjęła drugą czarną suknie.
- Może założyłabyś coś w innym kolorze ? Czemu nosisz czarne ubrania ?
- Nie widzisz jak wyglądam ? Jestem gruba.
- Nie jesteś. - zapewniał siadając na łóżku z malcem ,który patrzył co robi Ula.
- Wiem ,że schudłam, ale nie wróciłam jeszcze do wagi sprzed ciąży. Niestety te ciuchy kupiłam dawno i nie są na mnie dobre.
Odwiesiła z powrotem na wieszak w ciemnym kolorze sukienki. Znalazła białą bluzkę i postanowiła ją założyć.
- Weź Violę na zakupy.
- Marek ,ale ja nie pieniędzy. Ubrania są bardzo drogie a nie chcę... z resztą ja nie znam się na modzie. Nigdy się nie znałam. Nie wiem co zrobię. Albo wiem. Poproszę o pomoc moją kuzynkę. Marek ty mnie słuchasz ?
Dobrzański nie odpowiadał spoglądając na synka ,który leżał sobie na brzuszku na łóżku i się śmiał, gdy brunet udawał, że coś mu idzie po nodze.
- Coś mówiłaś? - spojrzał na nią.
- Cały czas gadam a ty w ogóle nie słuchasz.
- Dobra. Ubierz się, a ja zaraz wracam i jedziemy.
- Najpierw zjedzmy śniadanie ,a potem pojedziemy tam gdzie chcesz.
- Zgoda- popatrzył na nią z łobuzerskim uśmiechem.
- Tylko nie kombinuj za dużo- dała mu pstryczka w nos.
- Obiecuję- musnął lekko jej usta. Odwzajemniła pocałunek. Wyszedł, a malec został pod jej opieką.
Zastanawiała się czy coś znaczył dla niego ten pocałunek i czy jest jeszcze dla nich jakaś szansa. Ciągle ktoś lub coś stawało im na przeszkodzie do szczęścia. Nie zapomniała smaku jego ust i była pewna ,że nigdy nie zapomni. To było dla niej cudowne uczucie znów to poczuć. Przebrała się jasną bluzkę I niebieskie dżinsy. Tak zeszła do kuchni zastając już Marka przy stole. Zjedli razem francuskie tosty ,a mały jadł kaszkę w krzesełku. Marek siedział na tyle blisko ,że mógł go karmić. Dni mijały, a Ula i Marek wciąż byli tylko współlokatorami ,którzy wychowują razem dziecko. Ula nie potrafiła zapomnieć wcześniejszych krzywd Marka. Poza tym Marek uważał ją ciągle za złą matkę i jej się czepiał. Wielokrotnie Ula chowała się w łazience płacząc. Bała się mu zaufać ,gdy na każdym kroku ją ranił. Dla synka był idealny. Czuły i troskliwy .lecz w stosunku do niej był inny. Czasami odnosiła wrażenie, że tylko Leona kocha ,a nie ją. Nie proponował by byli razem. W ogóle na temat związku nie rozmawiali. Byli przyjaciółmi. Poza jednym pocałunkiem nic więcej się nie wydarzyło miedzy nimi.

♡♡♡
Kilka miesięcy później...
Pojechali do firmy i weszli razem z małym na rękach. Pracownicy byli nieco zdziwieni takim widokiem. Ula zostawiła Leona z dobrą znajomą Elą ,a sami poszli do pracowni Pshemko. Beatka była w szkole. Od niedawna mieszkała z nimi. Miała problemy z poruszaniem się w dalszym ciągu dlatego chodziła o kulach. Ula sporo schudła ,znów miała pracować w Febo&Dobrzański, a mały miał iść od następnego tygodnia do żłobka. Marek chciał zbliżyć się bardziej do Uli ,lecz ona wciąż zachowywała dystans. Raz się przytulała po czym mówiła, że to tylko przyjacielski przytulas. Nawet jak go pocałowała to powiedziała, że to tylko emocje i musi je bardziej kontrolować. To ostatnie powiedziała już pod nosem ,do siebie . Marek usłyszał to i wiedział, że kocha go ,lecz boi się do tego przyznać. Zależało mu na niej więc nie drążył tego tematu. Chciał z nią być. Długo już czekał na nią I powoli tracił nadzieję, że coś z tego będzie. Ich relacje ostatnio były jakby cieplejsze i patrzyła na niego z błyskiem w oku. W sercu bruneta znów zrodziła się nadzieja.
- Co was do mnie sprowadza ?
- Ważna sprawa- rzekł Marek.
- Ja nic nie wiem - powiedziała widząc pytający wzrok krawcowej.
Marek odszedł na bok pomówić z projektantem. Po czym Pshemko kazał iść Uli do pomieszczenia ,którego nie znała. Okazało się, że jest to magazyn i są tam stare kolekcje. Na wieszakach było pełno ubrań.
- Wybierz sobie co chcesz - szepnął Marek do ucha Uli stojąc tuż za nią.
- Miłość wisi w powietrzu - powiedział cicho projektant.
Iza nie skomentowała słów mistrza.
- Marek jak to mam wybrać ubrania ?
- Normalnie. To są bardzo dobre ubrania. Jak widzisz są tu od długiego czasu i się na nie kurzy ,bo moda ciągle się zmienia i ludzie nie kupują starych kolekcji.
- No chyba ,ze nie chcesz ,ale sama ostatnio mówiłaś o oszczędzaniu i nie chciałaś nowych ubrań. Jak zechcesz możesz wybrać się z Violą na zakupy. Ona z pewnością ci coś doradzi. W końcu to specjalistka od wydawania kasy.
- Zakupoholiczka. To się zgadza. Nikt nie zna się bardziej niż ona. No może tylko przez internet zamawia źle dobrane biustonosze ,ale co do innych rzeczy to się zna.
- Z pewnością się zgodzi.
- Napewno-potwierdziła Ula. - Marek a nie można utworzyć jakiegoś sklepu z starymi kolekcjami albo coś? Pewnie jest sporo osób, które by się tym zainteresiwały. Przecież i tak korzystają z tych aplikacji z używaną dobrą odzieżą albo szukają zniżek. A takie ciuchy mogą być po obniżonej cenie. Może ktoś mógłby zaprezentować te ubrania ? Porobiło by się parę zdjęć i wstawiło do internetu.
- Ula jesteś genialna- Marek spojrzał na nią z dumą po czym wycisnął na ich ustach mocnego całusa.
Ula przestawiała Markowi dalszą część nowego pomysłu. Iza i Pshemko słuchali uważnie kobiety.
Po czym Ula wybrała kilka ubrań , Marek wziął jeszcze parę. Miłość dodawała Uli skrzydeł. Widziała jak Marek na nią patrzy i dzisiaj był taki wesoły. Zawsze chciała go takiego widzieć a nie tylko raz na jakiś czas. Po zabraniu ubrań pojechali z małym do galerii handlowej. Mały szybko wyrastał więc musieli mu dokupić kilka rzeczy. Gdy Ula chodziła z małym w nosidełku szukając czegoś ładnego do ubrania. Marek poszedł zupełnie w innym kierunku.
Zauważył kwiaciarnie .
- Dzień dobry . Szukam kwiatów.
- A dla kogo mają być?
- Dla ukochanej.
- Jakaś rocznica ,urodziny ?
- Nie. Ma to być najpiękniejszych bukiet jaki pani ma. Cena nie ważna. Wyjątkowy bukiet dla wyjątkowej i cudownej kobiety. Ona jest miłością mojego życia. Chciałbym by dała mi jeszcze jedną szansę.
- A kocha pan ją ?
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie czerwone róże. Dobra biorę cały kosz.
Kwiaciarka myślała, że się przesłyszała, ale Marek wcale nie żartował. Zamówił kwiaty na jutro.
Szczęśliwy ruszył na poszukiwanie Uli. Znakazł ją oglądającą jakieś kamyki. Widział, że poprosiła o dwa a ekspedientka zapakowała je w dwa małe pudełeczka. Ula schowała je do torebki, schyliła się by podnieść nosidełko, które na moment postawiła na podłodze i zauważyła Marka. Jak zwykle wszedł tak cicho, że nie słyszała.
- Możemy wracać?
- A pójdziemy coś zjeść?
- A na co nasz ochotę?
- W sumie nie wiem. Tu są chyba tylko fastfoody , sushi i cukiernia.
- Niedaleko jest fajna restauracja.
- Mam iść tak ubrana ?
- A czemu nie ?
- Dobra- zgodziła się.
Synka zabrali ze sobą bo nie mieli go dziś z kim zostawić. Mały siedział na kolanach Uli i zabierał rączkami deser mamy. Leon nabierał na paluszek malinowy sos i wkładał do buzi i posmarował sobie nos na co Marek się uśmiechnął zauważając to. Postanowił, że następną wizytę w restauracji zaplanują i zostawią z kimś synka by spędzić czas tylko we dwoje. Dobrzański marzył o takiej chwili. Mimo lekkich krągłości wydawała mu się piękna zwłaszcza teraz jak tłumaczyka ich synkowi ,że nie można tak robić i próbowała wytrzeć mu rączki wyjmując z torebki chusteczki nawilżające.
- Daj ja poprowadzę. Po tych lekach niewizdomo czy nie zaśniesz za kierownicą.
- Ula przecież ty wieki nie jeździłaś autem.
- Tego się nie zapomina.
- Ale...
- Żadnego ,ale. Dawaj kluczyki - rozkazała mu.
Ula wiem ,że źle cię traktowałem, oszukiwałem, ale jest jeszcze dla nas jakaś szansa?- zapytał nie chcąc jej dać prowadzić auta.
- Marek no nie wiem - przygryzła wargę. Dawno chciała dać już mu szansę,ale wolała potrzymać go trochę w niepewności.
Z rezygnacją podał Uli kluczyki. Wsiadła za kierownicą i ruszyła przed siebie.
- A nie zechcesz znaleźć kogoś ładniejszego?
- Dla mnie liczysz się tylko ty - powiedział. Mógłbyś się bardziej postarać -Pomyślała złośliwie.
- Kocham cię co nam zrobić byś mi wybaczyła?
- Nic. Marek ja już ci wybaczyłam- spojrzała mu w oczy.
- Uważaj na drogę - rzekł wystraszony. - Naprawdę?
- Widzę, że się starasz.
Między nami różnie się układało. Gdy się Rozwiodłeś z Pauliną. Marek ja widzę, że się starasz.
Dobrzański obawiał się, że Ula powie coś w stylu zostańmy przyjaciółmi. Pragnął z nią być. Kochał ją i ich synka. Pomagał w opiece nad nim. Ostatnio zawoził też do szkoły Beatkę i dobrze się z nią dogadywał mimo że dziewczynka po traumie ,którą przeszła była nieufna i zamknięta w sobie. Mieszkając z siostrą powoli się otwierała. Czasami wpadała Zuza ,która uwielbiała Leosia i wciąż przynosiła mu nowe zabawki mimo iż Ula prosiła by tego nie robić, bo ma ich całkiem sporo.

Nie mówię nie ,bo nie jesteś mi obojętny


Nie mówię nie ,bo nie jesteś mi obojętny. Kocham ciebie i jestem gotową na nowy rozdział w naszym wspólnym życiu .

- Cieszę się, że tak mówisz , kochanie - ostatnie słowo dodał już ciszej. Patrzył na nią z miłością, gdy prowadziła auta. Na jej skupioną twarz ,ładny profil i lekko zaróżowione od zimna policzki. Mały spał w foteliku zmęczony podróżą ,a oni właśnie dojeżdżali do domu. Wzięła małego i zaniosła do środka. Ostrożnie rozebrała niebieską kurteczkę i posadziła go na krześle. Marek na rozgrzanie zrobił im herbatę z kurkumą, imbirem i miodem. Dobrzański postawił przed Ulą kubek ,gdy ta wróciła z pokoiku ich synka. Upiła kilka łyków i z uśmiechem spojrzała na Marka. Zważając na to ,że są sami wyjął jej kubek z rąk obstawiając na kuchenny stół i objął w pasie przyciągając ją do siebie. Stali na środku kuchni patrząc sobie prosto w oczy. Dzieliło ich kilka centymetrów od pocałunku.

,, Zakręty'' Rozdział 14

                                Rozdział 14



 Wielkimi krokami zbliżał się pokaz zaręczynowej kolekcji. Marek miał dużo pracy w firmie i późno wracał do domu. Życie płynęło powoli. Ula zajmowała się domem i dzieckiem czekając na Marka z kolacją ,chociaż uprzedzał nieraz ,że wróci nieco później. Obiecał ,że po pokazie będzie wcześniej wracał i spędzą trochę czasu razem. Trzymała go za słowo.  Czuła się lepiej ,gdy Zuza podjęła pracę w Febo&Dobrzański.  Ula nie mogła znieść dłużej tego czekania. Chciałaby już ,żeby Marek był po rozwodzie. Swój czas poświęcała dziecku. W ostatnich dniach zauważyła ,że schudła. Zmiana nie była ,aż tak zauważalna ,ale się ważyła parę kilo było mniej ,co ją ucieszyło. Kierowana chęcią zmiany ruszyła w kierunku zamkniętych drzwi. Przekręciła kluczyk ,a jej oczom ukazała się mini siłownia. Dobrzański nie wspominał jej o tym pomieszczeniu ,ale korzystając z tego ,iż mały śpi w łóżeczku. Wsiadła na rowerek i postanowiła trochę poćwiczyć. 

 Dwa tygodnie temu odbyła się pierwsza rozprawa ,dzisiaj miała odbyć się druga.  Marek poprzednie mieszkanie przepisał na Paulinę ponieważ miał złe wspomnienia  z tym mieszkaniem. Firma i udziały miały zostać w rękach Marka i Aleksa. Paulina nie miała z tym nic wspólnego. Dobrzański zamierzał szybko się rozwieść ,ale adwokat chciał wyjawić prawdę o małżeństwie swojego klienta z panią Febo. Markowi zależało na czasie. Sprawa dla niego ciągnęła się w nieskończoność.



 Sprawa dla niego ciągnęła się w nieskończoność

- Hej - zagadnęła Zuza pojawiając się w domu Dobrzańskiego. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha- próbowała zażartować kuzynka Uli.

- Nie. Po prostu się ciebie nie spodziewałam ,ale cieszę się ,że przyszłaś. Całe dnie siedzę sama z dzieckiem i nie mam do kogo ust otworzyć- poskarżyła się Cieplak. 

- Marek chciał ,żebyś wróciła do pracy jak mały podrośnie. Wiem ,że nie powinnam ,ale podsłuchałam rozmowę. Pewnie pojawienie się mnie w firmie pokrzyżowało te plany.

- Nie mów tak. Jeśli Marek chce mojego powrotu do pracy to co z małym ?

- Wspominał coś o żłobku. Gadał z Sebą w bufecie. W ogóle ten twój Marek nie wraca uwagi na kobiety. Na mnie prawie nie patrzył tylko zdziwił się ,że jestem twoją kuzynką - powiedziała prosto z mostu.

- Chodź do kuchni. Nie będziemy rozmawiać w holu- rzekła Ula z uśmiechem. 

— A ty co taka zziajana ?

- Biegałam na rowerku- odparła Ula włączając czajnik.- Bardzo chcę schudnąć ,bo w ciąży sporo przytyłam. 

—Robisz to dla niego?

— Nie. Przede wszystkim dla siebie. Źle się czuję z dodatkowymi kilogramami. 

—Kawy ,herbaty ?

— Kawę poproszę. Cappuccino ,bo piłam już dwie czarne i nie wiem czy moje serce więcej wytrzyma. Tylko takie słabe.

— Nie wiem. Ja się się martwię o serce Marka— wyznała włączając ekspres. 

—A to dlaczego?—Zuza przyglądała jej się badawczo. 

Ta postawiła przed nią filiżankę z gorącym cappuccino. 

Ula chwilę milczała nie chcąc mówić o tym ,że przyłapała Marka na braniu jakiś leków. Nie wiedziała na co są ,a on nie chciał o tym mówić. Czeka na moment ,aż wyjawi jej tą tajemnice.  Obawiała się co skrywa jej ukochany. Nie byli parą ,ale uważała ,że powinien jej zaufać i powiedzieć o co chodzi. 

—Krzysztof czyli ojciec Marka choruje na serce i obawiam się ,że on mógł to odziedziczyć.

—Z pewnością jeśli byłoby to coś poważnego to by ci powiedział - upiła łyk kawy. - Wy jesteście razem?

— Niestety nie. Mieszkamy razem i wychowujemy dziecko.  Dzisiaj jest druga rozprawa i jestem ciekawa czy wreszcie Marek odzyska upragnioną wolność. 

Usłyszała trzaśnięcie drzwiami w holu. Wyszła na korytarz  chcąc dowiedzieć się jak z rozprawą ,ale widząc wściekł wzrok Marka mówił sam za siebie. Rzucił płaszcz zamiast powiesić i minął ją bez słowa opadając ciężko na fotel. Usiadła na kanapie przyglądając się mu i czekając ,aż zacznie mówić. 

- Nie dostałem rozwodu- wypalił prosto z mostu.

— Dlaczego ? Paulina nie chce rozwodu?

 Sąd nie miał pojęcia ,że Paulina jest w posiadaniu domu w Mediolanie. Okazuje się ,że wcale biedna nie była ,a niby była ze mną dla pieniędzy. Zupełnie tego nie rozumiem. Niedługo kolejna rozprawa. Muszę jeszcze zrobić badania DNA ponieważ dotarli do dokumentacji medycznej Pauliny i okazało się ,że na początku naszego związku miała dziecko. Wtedy przyjeżdżała tylko na wakacje. A potem wyjeżdżała do Mediolanu. Ja wiem ,że to może brzmi absurdalnie ,ale Paula ma dziecko i chcą sprawdzić czy nie jest ono moje. Szczerze mówiąc wątpię ,żeby było moje. Gdy tak się stanie to nie wiem co zrobię. Chyba wezmę go z domu dziecka i się nim po prostu zajmę. Nie mogę tak zostawić dziecka. Nie wiem wtedy co z nami- odważył się na nią spojrzeć.

— Marek nie wiem co mam powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie. Jeśli faktycznie masz dziecko z Pauliną postaram się wychować to dziecko najlepiej jak umiem. Leoś miałby przynajmniej rodzeństwo tylko obawiam się Pauliny. Nie chcę by mieszała się do naszego życia - wyznała szczerze. - Kocham cię ,ale mam dość czekania ,aż Paulina zniknie z naszego życia. Chyba ,że ty nie chcesz ze mną być?

- Chcę być z tobą. Chciałbym wychowywać z tobą Leona. Cieszę się ,że tak do tego podchodzisz i byłabyś w stanie pokochać nowe dziecko jeśli Gloria jest moją córką. Jeszcze jej nie widziałem. Obawiam się trochę tego spotkania. Niedługo z nami zamieszka też twoja siostra. Nie wiem czy mnie polubi. Mam nadzieję ,że będzie czuła się dobrze w tym domu. 

—Ja też mam taką nadzieję. 

 Jest jeszcze jedna sprawa ,ale o tym powiem ci później ,ale myślę ,że się ucieszysz. 

— Teraz jak mi powiedziałeś to nie będę mogła się tego doczekać- wstała patrząc mu oczy z miłością. Odgarnął jej kosmyk z twarzy. Czuła jak miły dreszcz przepływa jej wzdłuż kręgosłupa. Pocałował ją lekko w usta ,a ona odwzajemniła pocałunek i zarzuciła mu ręce na szyję. Tą magiczną chwilę przerwał płacz dziecka. Odsunęli się od siebie czując niedosyt i pożądanie. Marek miał ochotę całować ją do utraty tchu. Powoli znaczyć ,każdy kawałek jej ciała ,znaczyć jej skórę mokrymi pocałunkami. Stał na środku salonu myśląc o jej pełnych różowych ustach. Dawno nie czuł czegoś tak silnego. Wiedział od długiego już czasu ,że to co czuję to do Uli to miłość. 

- Ula mówię do ciebie i mówię ,a ty nic. Zasnęłaś czy co?- spytała ją nieco zaniepokojona kuzynka. 

Dziewczyna ocknęła się i spojrzała trzeźwo na Zuzę. Zupełnie się wyłączyła nie słuchając co mówi kobieta. Obie znały się od dziecka. Drogi się ich rozeszły ,gdy poszły na studia. Ula weszła na portal społecznościowy i przypadkiem trafiła na profil kuzynki. Przejrzała zdjęcia i znajomych upewniając się ,że to jej kuzynka. Napisała do niej i dość szybko dostała wiadomość ,a później wymieliły się numerami telefonu. Ula cieszyła się ,że odnalazła rodzinę i nie jest zupełnie sama. Potrzebowała kogoś z kim będzie mogła porozmawiać i do kogo będzie mieć zaufanie. W dzieciństwie się przyjaźniły. Co prawda przyjeżdżali tylko kilka razy w roku to Ula i tak zawsze czekała na ferie i wakacje by móc spotkać się z kuzynką. 

- Nie zasnęłam. Zamyśliłam się tylko- rzekła wciąż błądząc gdzieś myślami. 

- Dobra ja się zbieram. pa- pożegnała się prędko Zuza i opuściła mieszkanie Uli.

Siedząc na kanapie zerkała co chwilę na telefon. Mały spał w łóżeczku ,a jej kończyła się cierpliwość. do Dobrzańskiego. W końcu napisała do niego sms'a. Chwilę czekała po czym dostała wiadomość ,że jest w drodze do domu i niedługo będzie.  Zaburczało jej w brzuchu. Czekając na niego zapomniała zjeść kolacji. Postawiła ,że zrobi w tym czasie sałatkę. Wyciągnęła deskę i potrzebne składniki. Gdy je już umyła i zaczęła kroić pomidorki koktajlowe zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiła się ponieważ nie spodziewała się gości. Wytarła ręce w ściereczkę i poszła tworzyć. Uchyliła je ,a w progu stanął Marek z bukietem róż. 

— Proszę to dla ciebie- podał jej bukiet czerwonych róż

— Proszę to dla ciebie- podał jej bukiet czerwonych róż. 

— Dziękuję—uśmiechnęła się niepewnie.— Marek kwiaty tu niczego nie zmienią. Chcę byś był ze mną szczery. Nic nie ukrywał- powiedziała prosto z mostu ,co leży jej na sercu.

— Cieszę się ,że w tej kwestii mamy takie samo zdanie ,bo właśnie miałem zamiar ci o wszystkim opowiedzieć. Mam też dobrą wiadomość ,ale to później ,gdy zjemy- uniósł reklamówkę do góry ,którą trzymał w ręce. - Zamówiłem jedzenie. Mam nadzieję ,że ci będzie smakować. 

— Chyba czytasz mi w myślach—zabrała od niego jedzenie i wypakowała je z plastikowych pudełek na porcelanowe  talerze. - Najpierw zjedzmy spaghetti ,a później porozmawiamy- dodała siadając do stołu. 


,, Zakręty'' Rozdział 13

                                            Rozdział 13 


Śniadanie upływało w miłej ,rodzinnej atmosferze. Funkcjonowali od paru tygodni jak rodzina. Betti była w ośrodku rehabilitacyjnym. Niestety po licznych obrażeniach ,których doznała podczas pobicia nie wróciła do pełni zdrowia. Wciąż nie chodziła po poważnym złamaniu nogi. Niedługo miała zamieszkać z nimi. Zaś Dobrzański czekał na kolejny termin rozprawy rozwodowej. Wysłał dokumenty rozwodowe do szpitala psychiatrycznego ,ale jeszcze nie wiedział czy Paulina podpisała. Nikt do niego nie dzwonił. Bardzo zależało mu na czasie ,ale musiał uzbroić się w cierpliwość. Marek nie chciał odpuszczać w sprawie rozwodu. Chciał udowodnić ,iż w momencie zawierania małżeństwa Paulina była niepoczytalna i je unieważnić.

Marek zaskoczył dzisiaj Ulę wstając godzinę wcześniej i przygotowując posiłek. Zdziwiła się ,gdy na stole ujrzała koszyk z świeżym pieczywem ,masło ,wędliny ,pokrojone pomidory na talerzyku ,ser w plasterkach ułożony na białym talerzyku oraz gotowane jajka. Na środku stał niewielki wazon z białymi tulipanami.

- Pięknie to przygotowałeś ,ale czuję ,że to tylko piękny sen ,a nie rzeczywistość - odparła czując ,że coś jest nie tak.

- Nie podoba ci się ? Starałem się - uśmiechnął się lekko do niej.

Ula nie podzielała jego entuzjazmu. Usiadła jednak do stołu i wzięła talerzyk robiąc sobie kanapkę.

- Kawy ?- zaproponował.

- Poproszę- powiedziała i wstała z krzesła słysząc płacz małego.

- Czekaj. Ja do niego pójdę.

Po paru minutach Marek wrócił z chłopczykiem na rękach. Nosił go ,ale mały nadal marudził. Ula na chwilę wyszła z kuchni ,po czym wróciła i wręczyła mężczyźnie butelkę.

- Nakarm go.

- A ty nie karmisz piersią?- spytał patrząc na nią zaskoczony

- A ty nie karmisz piersią?- spytał patrząc na nią zaskoczony.

- Ściągam pokarm ,bo mały nie chce inaczej pić mleka- szepnęła będąc krępowana mówiąc o karmieniu. Prawdą było ,że miała wrażliwe piersi i bolały ją ,gdy karmiła. Wolała unikać bólu, ale to już chciała zachować dla siebie.

Dobrzański o nic więcej już nie pytał. Po położeniu małego spać ,usiadł przy stole.

- Muszę wyjechać. W sądzie na razie wstawiać się nie muszę, a w z firmy odejdę.
- Uciekasz ?
- Nie ,muszę wyjechać i poukładać sobie kilka spraw.
- A mały ?
- Nie zapomnę o alimentach.
- Marek ,ale wiesz ,że tu nie chodzi o pieniądze - oburzona wstała z łóżka. - Jak ty sobie to wszystko wyobrażasz?
- W ogóle - mruknął pod nosem.- Ula - spojrzał na nią i się zreflektował. - Przepraszam. Wyjeżdżam nie na zawsze ,a na kilka dni- Widząc jej niezadowoloną minę kontynuował. - Wyjadę tylko na kilka dni. Jadę do Pauliny by dowiedzieć się czegoś na temat jej stanu psychicznego i leczenia.
- Marek ,ale przecież ona ,kiedyś usiłowała cię zabić, a ty chcesz tam jechać? Nie pamiętasz jak udawała ciąże? To przez jej kłamstwa...
- Wiem ,że gdyby nie ciąża to nie zgodziłbym się na małżeństwo z nią. Można powiedzieć, że to fikcyjne małżeństwo.
Ula otarła łzy ,które znaczyły mokre ślady na policzkach. Niestety kolejne pojawiły się w jej oczach.
- Ula nie płacz ,proszę
Marek próbował załagodzić sytuację i przytulił ją do swojego boku ,całując lekko w głowę.
- Wrócę za kilka dni. Jadę tą tak naprawdę tylko po to by podpisała te papiery rozwodowe. Chcę to zakończyć.
- Marek, a...
- Zostaniesz z małym tutaj. W sumie jeśli chcesz to od jutra możesz tu zamieszkać- nie pozwolił jej dokończyć.
- Mamy razem mieszkać?
- Tak. Czemu nie ? Będziemy dzielić się opieką nad Leosiem. Muszę tylko zamówić ci łóżko do pokoju gościnnego ,bo kanapa nie jest zbyt wygodna.
Boże a ja głupia już myślałamże będziemy razem. Może on czeka , jego małżeństwo z Pauliną zostanie unieważnione ? Może warto jednak poczekać? Dać mu trochę czasu ? Chciałabym by synek wychowywał się w pełnej rodzinie.
- Dobrze ,ale pod warunkiem ,że ja wybiorę ?
- Ok.
- Marek ,a co z moją siostrą ?
- Nie mam pojęcia. Kurde całkiem o tym zapomniałem.
- Zapomniałeś o mojej siostrze. Nie zawiozłeś mnie do szpitala ani nawet tam nie dzwoniłeś. Przecież to dziecko. Jest tam zupełnie sama.
- Mamy swoje dziecko - palnął zanim pomyślał.

- Mamy swoje dziecko - palnął zanim pomyślał

W efekcie usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Wyszedł z sypialni w celu poszukania Uli. Zastał ją, w kuchni z małym na rękach.

- Marek jak mogłeś? Może czasem zastanów się co mówisz!
- Ula - poszedł za nią ,gdy weszła do innego pomieszczenia. - Nie chodź za mną. No chyba ,ze chcesz wyręczyć mnie w zmienianiu pieluchy Leosiowi ?
- Nie. Lepiej ty to zrób. A do twojej siostry pojedziemy obiecuję i zamieszka tutaj z nami. Miejsca przecież wystarczy.
- Naprawdę? - spytała zapinając synkowi pampersa.- Masz wyrzuć - podała mu brudną pieluchę.
Gdy Marek wrócił Ula zakładała śpioszki synkowi.
- Dobrze. Trzymam cię za słowo, ale jeśli znów kłamiesz to wyprowadzam się- ostrzegła.
- Dokąd?- uniósł brwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Tego akurat powiedzieć nie mogę - ubrała malca i z powrotem wzięła go na ręce. - Chyba trzeba dokupić ubranek ,bo niewiele ich ma ,a takie maluchy szybko rosną.
- Poczekaj tu ,a ja zaraz wrócę.
Po paru minutach Marek wrócił z tabletem. Poszli do salonu. Ula włożyła Leona do nosidełka i usiadła bliżej Marka na kanapie.

- Zamówiłem parę rzeczy dla Leona ,ale ubrań nie kupowałem.
- A nie lepiej pójść do sklepu?
- Przecież wiesz ,że nie bardzo mamy czas.
- Owszem ,ale mam jeszcze sporo spraw do załatwienia. Między innymi z pokoikiem.
- No dobrze to zamówmy.
Marek pokazywał Uli różne ubranka. Kupował też trochę większe ubrania wiedząc, że Leon szybko urośnie. Uli bardzo podobały się te z motywami zwierząt ,ale jej oczom nagle ukazały się rampersy w samochodziki.

 Uli bardzo podobały się te z motywami zwierząt ,ale jej oczom nagle ukazały się rampersy w samochodziki

- Marek to musimy kupić - pokazała na ekran zbliżając się na niebezpieczną odległość. Jej niebieskie tęczówki intensywnie się w niego wpatrywały.
- Bardzo mi się podobają - mówił zamawiając, ale wciąż czując jej spojrzenie na sobie i oddech na szyj. Nie umiał się skupić na zakupach. Obecność Uli zwłaszcza siedzącej tak blisko skutecznie mu to uniemożliwiała.
Spojrzał na nią odkładając na szklany stolik tablet. Ujął delikatnie jej twarz w dłonie. Czuł jej zapach. Przymknął oczy ciesząc się tą namiastką bliskości. Ostrożnie ich dotknął czując ich cudowny smak. Pachniała krówkami i kwiatową nutą ,której w tej chwili nie umiał rozpoznać. Używała kwiatowych ,słodkich perfum. Zbliżył swe usta by skosztować jej ust. Tak dawno ich nie całował , że zapomniał prawie jaki mają smak. W tej chwili nic innego się nie liczyło oprócz jej pełnych różowych warg na ,które miał ochotę. Dzieliły ich już milimetry od pocałunku, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Czar prysł. Poszedł otworzyć, a Ula próbowała ukryć rozczarowanie.

*****
Ula wspominała wczorajszą magiczną chwilę ,którą przerwała nagła wizyta Sebastiana. Nie spodziewała się gości o tej porze i widziała, że Marek również nie. Trochę była nawet zła na Sebę, że przerwał taki moment.
Wiele rzeczy jej mózg wyparł. Prawie zapomniała jak Marek traktował ją po powrocie ze Spa. Naiwnie zakochana w swoim szefie czekała, aż rozpoczną wspólne życie, lecz on nagle wybrał Paulinę ,a ona stała bezużyteczną zabawką. Zauważyła w nim dużą zmianę, ale nadal czuła niepokój. Nie wiedziała co siedzi w jego głowie i jaki będzie miało to wpływ na ich życie. Czy rozpoczną je razem czy osobno. Niby się rozwodziliśmy, ale wiedziała, że może to potrwać nawet kilka lat zwłaszcza, że jedna ze stron wcale tego nie chce. Zmęczona z podkrążonymi oczami siedziała przy blacie popijając letnią już kawę. Walczyła z opadającymi powiekami by nie zasnąć. To była dla bardzo ciężka noc.
Małego męczyła kolka. Ula przypomniała sobie jak to było, gdy Betti miała kilka miesięcy i też miewała kolki. W końcu zasnął nad ranem ,ale wtedy ja dopadła bezsenność.
Nie wiedziała czy Marek jeszcze śpi czy nie. W końcu późno się położył ,bo pół nocy na zmianę z Ulą usypiał małego.

Nigdy nie sądziła, że ktoś taki jak Dobrzański porzuci swoje dotychczasowe życie ,które polegały na podrywaniu i sypianiu z przypadkowymi kobietami. Bardzo chciała wierzyć, że zakończył on ten etap ,lecz po rozwodzie będzie mógł powrócić do dawnego życia i tego najbardziej się obawiała.
Nie chcę by był ze mną tylko ze względu na dziecko. W sumie my nigdy tak naprawdę razem nie byliśmy. Kocham go ,ale nie jestem pewna czy on czuję to samo. Co jeśli on nic do mnie nie czuję ?
Opłukała kubek i wstawiła go do zmywarki po czym wzięła książkę o macierzyństwie i nic przeczytała trzecią stronę zasnęła.
*******
Do mieszkania Dobrzańskiego ktoś zapukał. Marek niedawno wstał i właśnie się ubierał ,gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko wciągnął niebieską koszulę w spodnie ,założył pospiesznie pasek i boso poszedł otworzyćZdziwił się widząc śpiącą Ulę na kanapie ,bo kiedyś mówiłaże lubi rano wstawać, a dochodziła dwunasta w południe.
Dzień Dobry.
Dzień dobry, pan Marek Dobrzański?
- Tak ,a o co chodzi ?
Przesyłka dla PanaProszę tu podpisać - poinformował podając mu urządzenie. Mężczyzna złożył elektroniczny podpis i zamknął drzwi zastanawiając się co może zawierać owa przesyłka.
- Dokumenty ? - zdziwił się otwierając kopertę.
Dopiero teraz spojrzał na adresata co wywołało szok na jego twarzy.
- Co się stało?
Marek trzymał się za serce i ciężko oddychał.
Boże co ci jest ?- wystraszyła się nie na żarty ,Ula.
Odrzuciła koc i czym prędzej do niego podeszła. Koperta upadła na podłogę ,a Marek był blady jak ściana.
- Nic takiego. Zaraz przejdzie - rzekł i podszedł do szafki w kuchni wyjmując jakoś fiolkę z lekami. Wziął jedną tabletkę popijając szklanką wody.
Jesteś na coś chory ?
- Ja ? - udawałże nie wie o kogo chodzi. Nie chciał zwierzać się jej z problemów. Nie był na to gotowy. Wolał sam się z tym uporać i nie zawracać jej głowy bzdetami.
- Tak ty. Nie udawaj głupiego. Marek ty coś przede mną ukrywasz.
- To nic strasznego. Nie martw się.
- Zdrowi nie biorą leków.
Mówiłemże to nic takiego - skłamał.
- Nie wierzę ci . Chyba nic tu po mnie - zaczęła zbierać rzeczy małego po czym kilka swoich włożyła do wielkiej torby i włożyła małego do wózka.
Była wdzięczna Sebastianowi ,że podrzucił tutaj rzeczy jej małego.
- Ula ,zostań- złapał ją za rękę w której trzymała torbę. - Nie odchodź. O wszystkim ci niedługo powiem. Naprawdę to nie jest to tak ciężka choroba. Nie mam chorego serca jeśli o to pytasz.
- Nie pytam ,bo i tak mi nie odpowiesz.
- O wszystkim niedługo ci powiem -ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Wierzysz mi ?
- Nie - odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Jak mam cię przekonać?
- Ty już nie możesz mnie przekonać. Nawet jeśli mówiłbyś prawdę dla mnie zawsze będzie to już tylko kłamstwo.
Stał i nie był w stanie nic powiedzieć.
Zostanę do końca miesiąca, a później odejdęBędziesz kontaktował się z moim prawnikiem w sprawie Leona.
- Ty nie masz prawnika.
- Nie mam ,ale będę mieć.
Rozpakowała z powrotem rzeczy. Usiadła na łóżku i westchnęła ciężko. Ta rozmowa nie należała do łatwych, ale cieszyła się ma ją już za sobą. Musiała być twarda i nie mogła się złamać tylko dlatego ,że on mówi to co chciałaby usłyszeć w danym momencie.