Strona Główna

wtorek, 28 lipca 2015

,, Trudne Powroty'' XVI

, Trudne Powroty’’
Rozdział XVI
Trzy dni później na cmentarzu zebrali się wszyscy, którzy znali Reginę Kubasińską. Znajomi, przyjaciele, rodzina oraz sąsiedzi. Była miłą, dobrą osobą. Nie miała wrogów. Jako młoda kobieta była szalona, ale zmieniło ją poznanie mężczyzny, którego pokochała? Czasy nie były wtedy łatwe, każdy dążył do ciepła rodzinnego i spokoju. Miłość w tych czasach była trudna. Ludzie mieli inne wartości niż teraz. Blondynka stała obok księdza, który mówił o ostatniej podróży, drodze. Nie umiała powstrzymać łez. Niedaleko stał jej ojciec chcąc dodać jej otuchy. Kochał żonę i nie wiedział jak poradzi sobie bez niej. Przeżyli tyle cudownych lat. Mieli córkę. Chcieli mieć więcej dzieci, ale nie było im to niestety dane. Teraz był jeszcze mały wnuk. Rozpieszczali go. Chcieli, aby był szczęśliwy, mimo, że ojciec go porzucił.  Sebastian również był na pogrzebie, co zdziwiło blondynkę. Nawet wziął na ręce ich synka. Najpierw na rękach miał go Dobrzański. Patrzył na nią ukradkiem. Miał ogromne wyrzuty sumienia, że ja zostawił. Gdy go najbardziej potrzebowała, ale bał się odpowiedzialności. Teraz przemyślał kilka spraw i patrzył na to z innej perspektywy a Dobrzański znów był jego najlepszym przyjacielem. Ludzie powoli kładli kwiaty. Wielu ocierało łzy, chociaż nie było ich widać, bo padał deszcz i wiał lekki wiatr.
Gdy Ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się
W nicości trwam
Gdy, kiedyś odejdziesz
Nas już nie znajdziesz i siebie nie znajdziesz też.
Tata Violetty podszedł do trumny, która była teraz spuszczana do dołu. Wiedział, że teraz będzie musiał nauczyć się żyć bez niej. Nie zważał na to, że wszyscy na niego patrzą jego łzy płynęły po policzkach. Jego siwe włosy mokły na deszczu. Wziął wrzucił różę, którą trzymał w dłoni. Pomarańczową. Takie były jej ulubionymi. Nie mógł uwierzyć, że jej już nie zobaczy. W tle słychać było smutny dźwięk trąbek.  Ula też płakała przyszła tu ze względu na przyjaciółkę. Marysia była nadal u Marioli. Też płakała, ale obok niej stał z parasolem narzeczony przytulona do jego torsu stała i patrzyła na ten moment aż skończą grać pieśń pogrzebową i będzie można udać się do domu.  Sebastian stał z małym i patrzył na ludzi pogrążonych w rozpaczy i bólu. Deszcz przestał padać. Spojrzał na synka i sam nie rozumiał jak mógł go nie chcieć. Miał nadzieję, że Viola mu, kiedyś wybaczy. Zdał sobie sprawę, że tylko rodzina może dać szczęście. Popełnił wiele błędów, ale chciał je naprawić. Dziś patrząc na tych ludzi na cmentarzu żegnających tą kobietę zrozumiał, że życie jest bardzo krótkie.  
                                                      **********
Dobrzański podając ukochanej gorący kubek herbaty usiadł obok niej. Patrzył na nią uważnie była smutna. Współczuła przyjaciółce, że straciła matkę i to tragicznie. Nikt nie przypuszczał, że zginie przechodząc przez ulice. Violetta została w  Pomiechówku. Musiała przejąć teraz obowiązki domowe, chociaż nie wiedziała jak się za to zabrać. Nie potrafiła gotować a sprzątanie też nie było jej mocną stroną. W dodatku będzie musiała znaleźć kogoś do opieki nad małym Jędrzejem. Olszański poprosił ją, aby pozwoliła mu jeszcze chwile zostać z synem. Pozwoliła mu, bo sama była zbyt roztrzęsiona, aby się nim zająć. Normalnie nie wpuściłaby go, ale w tej sytuacji było jej to obojętne. Chodziła po kuchni jedząc pomidory i próbując się uspokoić. Stanęła w progu i zobaczyła jak Sebastian trzyma chłopczyka w ramionach. Nie sądziła, że kiedykolwiek weźmie go na ręce.
·, Dlaczego gdy ma być dobrze jest na opak? A może ja i Seba? Nie tak się nie da. To była by ściema a miłości już nie ma. Biednemu zawsze rozpacz serca i trociny w oczy a potem łzy. O Matko Chrystusowa. Już mnie boli od tego głowa.
- Viola? A może…
-, Co Viola? Boli mnie głowa
- Wiem, że jest ci ciężko
- Nie wiesz, bo ty…
- Tak mam matkę, ale ojciec odszedł, gdy byłem w gimnazjum i nawet nie wiem czy żyję
- Nie wiedziałam
- Teraz już wiesz i chce ci powiedzieć, że mimo wszystko, co ci zrobiłem chce abyś pozwoliła mi widywać syna.
- Nie zabronię widywać, ale …
- Czy wybaczysz mi Viola kiedyś?
- Sebuś to trudne moje serce kłuję
- Boli, ale mniejsza o to nie wiele się zmieniłaś
- Trochę jednak tak 
 ************                                                        Minęło kilka tygodni…
Siedzieli w milczeniu. Wolno popijała herbatę, ale w kącikach jej oczu gromadziły się łzy. Bała się. Niedługo miała iść na kontrolę do lekarza. Nie wiedziała czy wszystko będzie dobrze. Leczyła się już dłuższy czas. Kilka tygodni temu dowiedziała się, że ma mięśniaka w dolnej części brzucha. To drobne guzki, które mogą się wchłonąć poprzez zażywanie leków hormonalnych. Lekarz ostrzegał, że mogą wystąpić kłopoty z zajściem w ciąże, ale mówił też, że wiele par mają potem dzieci. Jeśli leki nie pomogą będzie ją czekał zabiegł. Za kilka dni miała mieć badanie czy będzie on konieczny. Martwiła się, że jeśli będzie guz złośliwy to może nie przeżyć. A przecież ma, dla kogo żyć. Ma narzeczonego i córkę. Dwie najważniejsze dla niej osoby.  Jednak pragnęła mieć jeszcze dziecko i marzyła o białej sukience.  – Kochanie wiem, że się boisz iść do szpitala, ale nasz ślub jest aktualny. Ale szóstego lipca.
- Jak to aktualny?- Spytała zaskoczona patrząc na niego uważnie. Położył dłoń na jej dłoni i splótł ich palce. – Zrozum, że jesteś dla mnie najważniejsza Ty i Marysia chce abyś miała obrączkę na palcu mimo wszystko. Nie ważne, co się stanie, ale myślę, że pokonamy ta chorobę.
- Naprawdę się boję i chciałam nawet odejść, ale nie potrafię i jeśli los nas rozdzieli zawsze będziesz w Moim sercu a kiedyś…spotkamy się… - mówiła coraz bardziej łamiącym głosem. Nie wiele myśląc podszedł do niej i mocno przytulił.  Nie chciał, aby cierpiała, ale nic nie mógł na to poradzić. Jej łzy spływały po policzkach. Spojrzał w jej zapłakane oczy i otarł opuszkami palców jej łzy. Nie mógł patrzeć na łzy ukochanej.  – Wszystko będzie dobrze – odparł chcąc ją uspokoić, choć wiedział jak to banalnie zabrzmiało, ale w tej chwili miał w głowie pustkę. Ten dzień był oparty na smutnych wydarzeniach. 
                                                                         Kilka tygodni później…
Piękna słoneczna pogoda zachęcała do wyjścia z domu. W ogrodzie na drewnianej altance siedziało dwóch ludzi. Ich dłonie były splecione a spojrzenia mówiły jak wielką miłością się darzą. Kobieta oparła się na ramieniu mężczyzny. Czuła jego ulubione perfumy. Jej blado różowa sukienka w drobne kwiaty lekko podwijała się przy lekkim podmuchu wiatru.  Mężczyzna ubrany w koszulę z krótkim rękawem i jeansy patrzył jak bawi się ich córeczka.  Do ślubu zostały już tylko dwa tygodnie. Nie mogli się doczekać tego dnia. Wiele ostatnio przeszli. Na szczęście Mania wyzdrowiała a kobieta, która ją podtruwała i swoje dzieci została skazana na pięć lat pozbawienia wolności i została ograniczone prawa do dzieci. Trafiły one do domu dziecka.  Ula z uśmiechem na ustach patrzyła na córeczkę bawiącą się w ogrodzie.  Podcięli jej trochę włosy. Ale i tak była ładną dziewczynką. Leczenie okazało się skuteczne. Lekarze zrobili badania i wykazało, że wszystko jest dobrze. Jednak uprzedzali ją, że może się to powtórzyć. Nie chciała tego.  Ponieważ w trakcie tych badań  dowiedziała się bardzo ważnej rzeczy. Teraz najważniejsze było dla niej, aby niedługo zostań panią Dobrzańską.  Od dwóch dni Marysia miała nazwisko Dobrzańska.  Bardzo cieszył się z tego powodu, że złożył wniosek do urzędu stanu cywilnego. Ula dała mu akt urodzenia. Chociaż mała przyszła na świat w Londynie gdzie wcześniej przebywała Ula. Między nimi wszystko pomału zaczęło się układać. Wierzyli, że teraz czeka ich lepsze i szczęśliwe życie. I pewni, że nikt ani nic nie stanie im już na drodze do szczęścia. 
- Nie jest ci za gorąco?- Zapytała z troską kobieta, gdy dziewczynka do niej podeszła. Ta pokręciła tylko główką i wdrapała się na kolana bruneta.  – Tata chce lalkę – odparła mała brunetka
- Marysia przecież masz ich dużo- rzekła Ula i spojrzała na małą, która patrzyła na swojego tatę. Wiedział, że narzeczonej nie będzie się to podobało, ale nie potrafił odmówić córce.  -  A może pojedziemy rowerami? -Zaproponował Dobrzański. – Ty nie mówisz poważnie – powiedziała zaskoczona jego propozycją spędzania wolnego czasu.  – Niedaleko jest wypożyczalnia rowerów a teraz jest sezon. A więc jak? Zgadzasz się?- Zapytał nie dając za wygraną.
- Dobrze, niech ci będzie, ale co z Manią?
- Pojedzie z nami. Krzesełko do rower zawsze można kupić.
- Jesteś niemożliwy- odparła z uśmiechem wstając z ławki. Uczynił to samo biorąc dziewczynkę za rękę.
- Pojedziemy? lowerami?- Spytała podskakując
- Rowerami, tak pojedziemy
                                ***********************************
Słońce mocno grzało, ale chwilami wiał lekki wiatr. Ubrana w błękitną zwiewną sukienkę, okulary przeciwsłoneczne, kapelusz oraz sandały wjeżdżała w leśną ścieżkę. Tuż za nią jechał brunet ubrany w białą koszulkę i dżinsowe spodenki do kolan oraz sandały. Przed słońcem chronił go kapelusz i okulary przeciwsłoneczne. W krzesełku siedziała dziewczynka ubrana w czerwoną sukienkę, różowe sandałki i tego samego koloru skarpetki oraz kapelusik i okulary. W koszyku mieli picie i kanapki oraz kilka innych rzeczy.  – Marek ja już nie mogę, zatrzymamy się?- Zapytała ledwo łapiąc oddech
- Tutaj?-  Spytał zaskoczony
- Kochanie proszę – odparła zatrzymując się i oparła się o ramę rower. Zatrzymał się tuż obok niej. Chwile stali bez słowa. Następnie Ula postawiła rower przy drzewie i rozłożyła koc. Tymczasem Marek wyjął Marysię z fotelika i popsikał jej drobne ciałko preparatem chroniącym przed ukąszeniami owadów. To samo zrobił sobie i podszedł do Uli, która siedziała na kocu.  Usiadł obok popsikał ją a potem złożył na jej ustach czuły pocałunek.  Mania chodziła niedaleko nich. Wszystko ją interesowało. Patrzyła nawet na ptaki, które siedziały na gałęzi.  – Jak tu pięknie – odparła rozmarzona Ula przymknęła oczy wystawiła twarz do słońca, którego promyki lekko przebijały się przez korony drzew?  – Wiedziałem, że ci się spodoba.  – A swoją drogą skąd znasz tak romantyczne miejsce? – Spytała nagle ciekawa tego, co jej powie. 
- Nigdy ci nie mówiłem, ale, kiedyś tu przyjeżdżałem ze znajomymi ze szkoły, gdy nie chciało mi się iść na jakąś lekcję zwłaszcza pod koniec roku szkolnego, gdy na dworze upał a tu trzeba siedzieć przy książkach.
- Myślałam, że lubisz się uczyć?  - Tak, ale nie zawsze byłem grzecznym chłopcem
- A rodzice wiedzieli, że wagarowałeś?
- Wiedzieli i przeważnie wtedy miałem szlaban, ale było minęło a Ty?
-Co ja?
- Zawsze taka grzeczna i spokojna?
- No nie do końca pamiętam jak z Maćkiem poszłam na podwórko a było mokro. Przyszliśmy do domu cali ubłoceni. A osiemnastka to dopiero była zabawa aż do dzisiaj pamiętam.
- Musisz mi, kiedyś o tym opowiedzieć
- Dobrze, ale ty też mi coś jeszcze opowiesz o sobie.

CDN…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz